Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Off :: Archiwum misji


Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next

Go down

Pisanie 07.04.15 14:04  •  Silent Circus (misja Taihen) - Page 2 Empty Re: Silent Circus (misja Taihen)
Wypuść, to wcale nie jest zabawne. Już widziała siebie jak idzie prosto na cienistą postać, jak wdrapuje się po trybunach i dopada go, oczekując odpowiedzi. Coś jednak poszło nie tak. Inna sylwetka, jeszcze ciemniejsza zagrodziła jej drogę. Z początku nie przejęła się tym. To nie był byt materialny, mogła przez niego przejść, przecież nic jej nie zrobi. To tylko ostrzeżenie.
Wystarczył jednak jeden krok w tą smolistą maź, by przekonała się jak bardzo była głupia. Najpierw poczuła przejmujące zimno, a później ból tak ostry, że od razu się cofnęła, szybko, niczym zaszczute zwierzę. Objęła swoje ramiona, chroniąc się tym samym przed atakiem, który miał nie nadejść, bo stwór ten rozwiał się równie szybko co się pojawił. Branka zaś poczuła, że coś uderza ją w kostkę. O mało co się nie potknęła o coś metalowego.
Zerknęła przez ramię. Miecz. I noże. Broń. Zdecydowanie będzie potrzebowała broni. A jako że znajdowała się najbliżej to od razu rzuciła się na to, co leżało tuż pod jej stopami. Miecz i dwa sztylety wcale nie zakrawały na zachłanność. Potrzebowała ich tak, jak każda kobieta potrzebuje nowej pary butów. O ile nie bardziej. Gdy już odskoczyła ze swoimi zdobyczami, ulokowała je w przeznaczonych dla nich miejscach. Noże na udzie, pod rąbkiem spódnicy, miecz zaś oparła na ramieniu, wcześniej wywinąwszy nim młyńca, tak tylko na próbę. No i gdyby ktoś chciał jej zdobyć to, co zabrała.
W samą porę. Wyłaniające się bestie sprawiły, że po jej plecach przebiegł dreszcz. Czemu miałaby walczyć ze zwierzętami? Przecież niczym im nie zawiniła, co innego kłusownicy. Wycofała się, by obserwować całą sytuację i w razie czego interweniować lub bronić się. Nic innego jej nie pozostało.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 12.04.15 12:42  •  Silent Circus (misja Taihen) - Page 2 Empty Re: Silent Circus (misja Taihen)
Rudowłosa pochwyciła miecz i dwa sztylety, reszta również nie pozostała obojętna szansie, która pojawiła się na krótką chwilę. Wykorzystali ją, biorąc szybko to, co zostało. Rzucili się na broń niczym dzikie, wygłodniałe bestie na ofiarę. Już po chwili i mężczyźni stali ze swoimi zdobyczami, czując się przez chwilę niczym wojownicy, którzy bez broni są tylko zwykłym, bezbronnym mięsem.
Bestie były wyraźnie rozwścieczone, jakby ktoś specjalnie drażnił je przed krwawym przedstawieniem. Większość z nich była też wygłodzona, stopień głodu zależał od czasu, który spędziły tu poszczególne lwy. Najbardziej rozwścieczonym i głodnym wydawał się być ogromny, lecz stary lew z sędziwą, szorstką grzywą i głębokimi, bordowymi oczami. Kulał lekko na prawą, przednią łapę, mimo to mógł bez problemu rozszarpać bezbronnego człowieka. Nawet tego mniej bezbronnego, uzbrojonego w kolczastą maczugę i tarczę - rudowłosy grubas stał się jego pierwszym celem. Stał najbliżej.
Lew widocznie nie przejął się faktem, że jego ofiara jest uzbrojona. Z początku krążył wokół kłusownika wolno, nie spuszczając z niego wzroku, po czym w końcu zrobił pierwszy krok, nagle robiąc kilka kroków w jego stronę, zatrzymując się i cofając, ponownie krążąc i obserwując, tym razem szybciej. Mężczyzna był przerażony i zdezorientowany - to do niego należał następny ruch. Zamachnął się w jego stronę, chcąc przestraszyć bestie. Przeliczył się. Zapomniał, że te bestie nie boją się praktycznie niczego, a na pewno nie małego, przerażonego człowieczka bezradnie wymachującego kawałkiem drewna i tarczą, która bez problemu zagięłaby się pod ciężarem ogromnych łap wielkiego kota.
Lew podbiegł w jego stronę, pewnie przewidując, że jego ofiara nie potrafi korzystać z "Zestawu", który właśnie trzymał. Trzymał pierwszy raz w życiu.
Instynktownie kłusownik wycelował w niego niezgrabnie maczugą, chcąc uderzyć bestie. Nie zachował wymaganego spokoju i przeciął bronią powietrze, lew zaś uderzył całym ciałem w tarczę, przewracając człowieka. Wszystkie lwy podbiegły do niego, rozrywając mężczyznę w kilka sekund. Jego krzyk na chwilę przeciął ciszę panującą w cyrku.
Ciałem zajęły się jedynie dwa lwy. Reszta zwróciła się do pozostałych żywych, tym razem patrząc w stronę Taihen. Musiała być gotowa na ewentualny atak z ich strony.
Zanim jednak te ruszyły na nią, jeden z kłusowników rzucił się na młodą lwicę z dziwnym, wypalonym znamiem na ramieniu. Uderzył w nią kamieniem, który leżał na arenie. Gdy wściekła kocica rzuciła się w jego stronę, chcąc chwycić za kark, skoczyła. Ten, wyraźnie zaznajomiony z podobnymi sytuacjami, pochwyconą włócznią - jedyną bronią, jaką on sam posiadał - trafił w jej klatkę piersiową, prawdopodobnie przebijając serce, wcześniej kucając i pozwalając, by własnym ciężarem nabiła się na włócznie.
- 1:1, dziwki - rzucił, wyciągając z serca konającego zwierzęcia włócznię, wstając i otrzepując się. Był wysoki, lecz chudy. Spod opadających kosmyków widać było wyraźnie jego niebieskie, waleczne oczy. Wbił je w Taihen, mrużąc brwi i posyłając znaczący uśmiech, trzymając mocno włócznie. Zapraszał ją do wspólnej walki, widząc w niej prawdziwego wojownika. Jako jedyny ze swoich towarzyszy był pewny siebie, nie bał się, nie miał obłędu w oczach. Ale to nie był jeden z kłusowników.
                                         
Marcelina
Poziom E
Marcelina
Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.04.15 15:34  •  Silent Circus (misja Taihen) - Page 2 Empty Re: Silent Circus (misja Taihen)
Była pewna, że za moment rozpocznie się rzeźnia. Walki gladiatorów to jedna z tych rozrywek, które nigdy się nie nudzą potworom, które każą nazywać siebie ludźmi. Kątem oka zerknęła na cienistą postać na trybunach, czy będzie bić brawo gdy pierwsze martwe ciało padnie na piach areny? A może poczeka na moment gdy będzie mógł wykonać słynny gest dobicia bądź oszczędzenia nieszczęśnika? Aż miała ochotę pokazać mu inny, równie popularny gest. Miała jednak coś innego na głowie.
Lwy nie odróżniały dobra od zła, po prostu chciały przetrwać, przeżyć i się najeść, a ludzie byli całkiem pożywnym posiłkiem. Całkiem, jak na warunki Desperacji. No, może pomijając rudzielca, który pierwszy stał się ofiarą. Rozpoznała w nim kłusownika - tchórza, ukrywającego się za wnykami i pułapkami. Zdecydowanie nie potrafił posługiwać się maczugą, choć byłaby dla niego idealna, równie wolna i toporna. Zacmokała z dezaprobatą, widząc jak zamachuje się, nie zdając sobie sprawy z tego, że nie wyhamuje na czas i nie zada kolejnego ciosu. Był tylko ofiarą. Nawet ona, mimo że mogła mu być siostrą, gardziła jego słabością.
Posoka budziła instynkty, które dawno stłumiła w sobie.
Musisz walczyć, moja mała Fechmistrzyni.
Polecenie było aż nazbyt proste żeby go nie wykonać. Tylko z kim miała walczyć, ze zwierzętami czy z ludźmi? Spędziła sporo czasu przytulona do lwiego grzbietu, ale to zapewne nie zmieniło za bardzo jej zapachu. Nadal była dla grzywaczy zwierzyną.
Padła kolejna istota, tym razem lew. Mimowolnie skrzywiła się, widząc, jak jelita wypływają z rany w brzuchu. To nie był pierwszy raz, więc udało się jej uspokoić mdłości. Spojrzała na tego co zabił i uniosła brwi. Niebieskie oczy, dlaczego zawsze są niebieskie? Skinęła mu głową z uznaniem, unosząc nieznacznie miecz w geście pozdrowienia. Oczywiście, że przyjmowała propozycję. Będzie miał kto jej chronić tyły.
Najpierw jednak musiała się do niego zbliżyć, na drodze zaś stało jej kilka bestii. Niekoniecznie lwich. Taihen nie zastanawiała się dwa razy. Ruszyła wprost na wyjątkowo chudego mężczyznę trzymającego sieć. Niczego się nie spodziewał, a ona nie dawała mu powodów do podejrzeń aż do ostatniego momentu. Udała, że zamachuje się na pobliskiego lwa, lecz tak naprawdę cięła chudzielca przez plecy. Wykrwawiające się truchło pchnęła nogą w drapieżnika.
Zaraz potem wyrwała do biegu, by dotrzeć do mężczyzny z włócznią. Nie miała wrogich zamiarów, nie względem niego. Uniosła dłoń w pokojowym geście i odwróciła do towarzysza plecami. Tak jest bezpieczniej.
- To było konieczne - sapnęła, uważnie obserwując otaczające ich bestie. Miecz trzymała w pogotowiu. - Kto tak naprawdę jest naszym wrogiem? Najedzone zwierzęta powinny zrezygnować. Przerażeni ludzie niekoniecznie.
Kątem oka zerknęła na mężczyznę, na sylwetkę na trybunach oraz na lwicę, z którą tu przyjechała. Ao, pomóż podjąć odpowiednią decyzję nim będzie za późno.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 25.04.15 21:25  •  Silent Circus (misja Taihen) - Page 2 Empty Re: Silent Circus (misja Taihen)
Nieznajomy kiwnął jedynie głową, napinając mięśnie i celując włócznie w kolejnego lwa, który oddalił się szybko do jednego z kłusowników, który wydawał się zupełnie niezaznajomiony z bronią. Był po prostu bezbronnym, łatwym celem. Bestia wolała iść na łatwiznę.
Koty nie straciły jednak zainteresowania waleczną dwójką. Podczas gdy dwa zajęły się latającymi bez celu, przerażonymi chłoptasiami, reszta ruszyła na Taihen i mężczyznę, powarkując groźnie i nie spuszczając z nich swoich krwistych oczów. - Arsersus - powiedział nagle głosem tak nienaturalnym, że rudowłosa przez chwilę nie mogła być pewna, czy aby na pewno należał do niego. Przekonała się dopiero w chwili, gdy dostrzegła ruch jego warg. Nie zdążyła zareagować, gdy ten wyciągnął do niej dłoń i złapał za ramię. Jego oczy stały cię czarne niczym otchłań, nicość. Taihen poczuła emanującą z jego ciała energię, która jakby przenikała w jej duszę. Podczas tej krótkiej chwili jej głowa stała się źródłem szeptów i głosów o niezrozumiałym dla niej znaczeniu. Były ich setki, ciągnęły się nieustannie, jakby kłóciły się o to, który z nich ma przekazać jej ważną wiadomość.
Mężczyzna w końcu puścił kobietę, a jego czarne oczy ponownie przybrały niebieskiego koloru wzburzonego oceanu. - Jestem Daniel. - szepnął, patrząc na szykującego się do ataku wygłodniałego lwa z bujną grzywą. Uniósł włócznię i z wrzaskiem barbarzyńcy podbiegł do niego, zatrzymując się w połowie drogi i rozkładając ramiona, nie pozwalając lwu odwrócić wzroku. Ten również podbiegł do niego, jednak zatrzymał się i cofnął zdziwiony, że jego ofiara próbuje go atakować. To wyglądało jak niesamowite przedstawienie.
Po chwili Daniel skorzystał z dezorientacji lwa, przerażająco szybko podbiegając do niego i wskakując na jego grzbiet. Trzymał się jego grzywy mocno, wbijając w końcu ostrze w skórę, przez co lew wyłożył się na podłożu. Mężczyzna nie chciał go zabić. Musiał go jakoś powalić, unieruchomić na chwilę. Jego prawa ręka zaczęła emanować jasnym, niebieskim światłem. Położył ją na grzywie lwa, a ten, zamiast ponownie się rzucać, po prostu leżał, dysząc ciężko. Po chwili uniósł się lekko, a wraz z nim mężczyzna. Trzymając się jego grzywy.
Oddałem Ci cząstkę swojej mocy - znajomy głos wprosił się do umysłu Taihen, zbijając ją z tropu - Teraz, za pomocą dotyku, możesz oswoić jedną z bestii. Będzie Ci ona wierna do końca swojego życia, będzie Cię bronic, gdy najdzie potrzeba. Więź zostanie zerwana tylko przez śmierć. Kiedy ty umrzesz, umrze i ona. Kiedy ona umrze, ty będziesz jednak dalej żyć. Jako, że oddałem Ci tylko troszeczkę tej wspaniałej zdolności, bestię oswoić możesz tylko jedną. Masz na to zaledwie godzinę. - wtedy mężczyzna uderzył się w serce otwartą pięścią, unosząc dumnie głowę i posyłając kobiecie nieznaczny uśmiech - Dasz radę. Ale musisz pamiętać o bardzo ważnej rze...
W tamtej chwili zdarzyło się coś zupełnie nieoczekiwanego.
Dokładnie w tym samym czasie przez jego ciała przebiła się długa strzała. Ktoś trafił dokładnie w jego serce. Wykrzywił się w przerażającym grymasie, a jego ciało upadło na ziemię bez ruchu. Lew również upadł.
Obydwoje zginęli. Dwa ciała, jedno serce.
                                         
Marcelina
Poziom E
Marcelina
Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 29.04.15 23:40  •  Silent Circus (misja Taihen) - Page 2 Empty Re: Silent Circus (misja Taihen)
Imponowały jej jego mięśnie, musiała przyznać. Nieczęsto spotyka się gladiatora na arenie. Ba, coraz rzadziej widuje się także areny, na których zawodnicy walczą na śmierć i życie.
Nie było jednak czasu na rozważania, nawet te wyjątkowo krótkie. Rozejrzała się, unosząc miecz i zaciskając na nim obie dłonie. Skóra na rękojeści idealnie dopasowywała się do kształtu jej ręki. Broń była jedynie przedłużeniem kończyny i bardzo się jej to podobało, niemal tak samo jak uczucie, gdy ostrze wwiercało się w miękkie ciało. Patrzyła uważnie, czekając, aż któreś ze zwierząt zaatakuje.
Arsersus.
Odruchowo obejrzała się, chwytając kątem oka ruch warg mężczyzny. Ale o co cho... Ciężka dłoń spoczęła na jej ramieniu, a ona zanurzyła się w czymś o wiele mniej przyjemnym od krystalicznie czystego stawu. Setka głosów zaatakowała jej umysł, głowa zaś zawirowała od natłoku myśli. Nie rozumiała ich, wiedziała jedynie, że się kłócą, a ona jest obiektem owej kłótni.
Nawet nie zauważyła, gdy znów znalazła się na arenie, otwierając szerzej oczy. Cisza była równie bolesna co kakofonia. Oparła miecz o ramię i dotknęła ucha.
- Taihen - odpowiedziała niemal odruchowo, kierując wzrok na lwa, którego Daniel miał zamiar zaatakować.
Tego się nie spodziewała. Zwierzę wydawało się równie zdezorientowane jak ona, gdy zamiast ciosu zobaczyło, jak mężczyzna się przed nim odsłania.
Oddałem ci cząstkę mojej mocy.
Spojrzała na zwierzę, podnoszące się wraz z mężczyzną. Wydawali się jednością, jakby zespoleni jakimś zaklęciem. Rozchyliła wargi ze zdziwienia. Słuchała dalej, starając się zapamiętać każdą wskazówkę. Dotyk, oswojenie, godzina. I najważniejsza rzecz.
Najważniejsza, o której nigdy się nie dowie. Zaklęła pod nosem, rozglądając się za osobą, która posłała ową strzałę prosto w osobę, która mogła jej pomóc wyjść stąd cało. Przeklęty kłusownik. Gdy tylko go znalazła, ruszyła w jego stronę, patrząc bykiem. Miecz, mimo że ciągnięty po ziemi, był gotowy by zasadzić ostateczny cios. Gdy już znalazła się dostatecznie blisko, złapała za klingę i uderzyła mężczyznę głowicą w brzuch, a gdy się schylił odrąbała mu głowę.
Masz tylko godzinę.
Spojrzała na swoją dłoń, zastanawiając się, czy także zalśni niebieskim blaskiem. A może powinna powtórzyć te same słowa co Daniel? Nie wiedziała. Po chwili jednak rozejrzała się uważnie po obecnych ludziach i zwierzętach, przygotowując do obrony przed potencjalnym zagrożeniem. Instynktownie szukała też młodej lwicy, która wpakowała ją w całe to bagno.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 05.05.15 20:50  •  Silent Circus (misja Taihen) - Page 2 Empty Re: Silent Circus (misja Taihen)
Teraz jedyne, co jej pozostało, to podążanie za głosem swojego serca. Tekst rodem ze starej księgi zagubionej, zapomnianej cywilizacji. Rada stara jak świat - ale jaka prawdziwa i sensowna.
Ciała kłusowników porozrzucane były po całej arenie. Również i bestie leżały martwe bądź jeszcze konały w agonii, zamglonymi, pustymi oczami patrząc przed siebie, w znany tylko sobie punkt. Jedynie lwica, przez którą Taihen tkwiła teraz w tym miejscu, żyła i miała się dobrze. Wcześniej była zbyt zdezorientowana, dlatego jedynie krążyła po arenie śmierci, przyglądając się aktom przerażającej rozgrywki cichego cyrku.  
Teraz jednak lęk zaczął przeistaczać się w agresję, mogącą zmusić kocicę do działania. I tak się stało - po kilkuminutowym truchcie wokół ciał własnych braci i martwych już wrogów, zatrzymała się na chwilę, spoglądając nieufnie na Taihen i na jej bojową pozycję. Przyjęła, że ta chce ją zaatakować, a ona musi się jakoś bronić! A czasami najlepszą obroną jest atak.
Dlatego po dość niedługim czasie przyglądania się rudowłosej lwica ruszyła w jej stronę, zatrzymując się i cofając, po czym robiąc kolejne kroki do przodu. Niepewna tego, co robi, pragnęła jednak dorwać się do jej gardła. Chciała wyeliminować wroga. Ogromna lwica w końcu ruszyła w jej stronę pewnym truchtem. Wydawać by się mogło, że skoczy na kobietę - gdy te dzieliły magiczne dwa metry odległości, lwica skręciła i zaczęła krążyć wokół rudowłosej.
Nagle zapadła ciemność. No po prostu we wspaniałym momencie wszystkie pochodnie zgasły, by po kilku sekundach ponownie zapłonąć. Koło Taihen nie było już wściekłej lwicy - kilka metrów dalej ciągnięta była przez trzy pokraczne, czarne istoty, wydające jedynie ciche pomruki. Lwica wbijała dzielnie pazury w ziemię, próbując uchronić się przed czymś, do czego mary ją prowadziły. Na szyi i prawej łapie zarzucone miała czarne łańcuchy, które nie wydawały żadnego dźwięku, pomimo wprawienia ich w ruch.
Przed lwicą stał ognisty okrąg. A ta musiała przez niego przeskoczyć.
Taihen była tu prawdopodobnie przypadkową ofiarą, którą nie objął żaden scenariusz dzisiejszego spektaklu bez widzów. Może to jakaś próba?
Postać w głębi sala zniknęła.
                                         
Marcelina
Poziom E
Marcelina
Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 08.05.15 15:17  •  Silent Circus (misja Taihen) - Page 2 Empty Re: Silent Circus (misja Taihen)
Zwierzyna i myśliwi. Wszyscy padli martwi w tym żałosnym przedstawieniu, które nie miało na celu niczego sensownego. Westchnęła w duchu, widząc, jak jakiś mężczyzna jeszcze szarpie piasek, w nadziei, że uciekająca z niego dusza jeszcze przez chwilę pozostanie wewnątrz niego. Ukróciła mu cierpienia, wbijając mu miecz w kark. Później splunęła na jego truchło.
Najwyraźniej poszukiwanie młodej lwicy odbywało się z wzajemnością. Rozpoznała ją, nawet ucieszyła w głębi serca, że zwierzę nie ucierpiało i miało się dobrze. Tak, gdyby tylko nie próbowało teraz jej zabić.
- Uspokój się, przecież to wszystko twoja wina - mruknęła do stworzenia, choć doskonale wiedziała, że jej nie zrozumie. Ponownie przygotowała broń, zastanawiając się bardzo burzliwie, jak wykorzystać moc, którą właśnie otrzymała. No, podobno otrzymała.
Nie było czasu na przypominanie sobie magicznych zaklęć. Dzieliły ją od lwicy już tylko dwa metry, mogła poczuć zapach jej potu. Widziała strach w jej oczach. Uniosła ręce w geście poddania się, przypominając sobie, że coś podobnego zrobił Damian.
Wtedy zgasło światło.
Śmierć?
Nie, nadal oddychała. Więc co się stało? Odpowiedzią były mary. I łańcuch. A także pomruki i tarcie pazurów lwicy o piasek areny. Spojrzała, zdziwiona na ślady, które po sobie zostawiała, a później na płonącą obręcz. Całe to przedstawienie zaczynało mieć coraz mniej sensu. Szczególnie, że jedyny widz zniknął, pozostawiając w cyrku jedynie swoich sługusów.
- Ej, puśćcie ją! - warknęła, ponownie stając w pozycji bojowej. Nie, ona nie stała. Szybko zerwała się do biegu, celując w głowę pierwszej z mar. Miała nadzieję, że tym razem nie poczuje tego nieprzyjemnego uczucia jak po ostatnim spotkaniu ze strażnikiem ciemniej sylwetki z trybun.
Albo gdyby tak zgasić tę obręcz... Tylko jak? Czym? Nie miała przy sobie ani kropelki wody. Zaklęła pod nosem i postanowiła zboczyć nieco z trasy, dopaść do przeszkody, którą lwica miała przeskoczyć i jednym bądź kilkoma cięciami zwalić obręcz. Wtedy nie będzie musiała skakać. Może wtedy się od nich odwalą.
Jeśli cienie nie zniknęły, postanowiła je zaatakować. To jej lew, miała oswoić lwa. Niech się lepiej odwalą, ot co!
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 17.05.15 12:02  •  Silent Circus (misja Taihen) - Page 2 Empty Re: Silent Circus (misja Taihen)
Mary zdawały się nie przejąc rozkazem Taihen, nadal wykonując swoją robotę. Pojedynczo nie powinny sprawiać jakiegokolwiek problemu, ale razem bez przeszkód potrafiły ujarzmić dzikie zwierzę. Muszą być więc niebezpieczne. Jeśli ktokolwiek chciał się z nimi rozprawić, musiał obmyślić plan rozdzielenia ich.
Gdy rudowłosa wycelowała ostrzem w głowę jednej z mar, ta rozpłynęła się w powietrzu z głośnym piskiem. To był strzał w dziesiątkę! Ich głowy to ich prawdopodobnie czuły punkt. Zanim zdążyła unicestwić istotę, ta przypadkowo dotknęła Taihen w dłoń, która zaczęła palić przez chwilę żywym ogniem. Potem ból stopniowo zanikał, jednak będzie on utrzymywał się przez dłuższy czas, a miejsce, gdzie dziwne stworzenie ją dotknęło, pozostanie nieprzyjemnie odrętwiałe przez kilka dni.
Czyli bardzo łatwo je unicestwić - wystarczy jeden cios mieczem. Nie można ich jednak dotykać, bo to skończy się potwornym bólem. A co, gdy uda im się musnąć jej skórę w okolicach serca? Taihen nie szczególnie pragnęła się tego dowiedzieć... ale domyśliła się, że skutki do przyjemnych nie należą.
Odpuściła na chwilę grupę, podchodząc szybko do płonącej obręczy. Uderzyła w nią mieczem, powodując jej lekkie zachwianie, odbijając z głuchym odgłosem jej ostrze.
Musiała podjąć decyzję: albo nadal męczyć się z obręczą, która po kilku uderzeniach bez problemu mogłaby upaść i pokrzyżować plany mrocznych mar, albo zlikwidować źródło problemu, czyli mary ciągnące lwicę. Było ich coraz mniej, a bestia sama od siebie z pewnością by nie skoczyła...
Dziewczyna kątem oka zauważyła ruch na trybunach. Gdy rozejrzała się wokół siebie, zobaczyła dziwne stworzenia, podobnych do tych mar, jednak posiadające jasne, świecące oczy przypominające węgliki. Nie wydawały one żadnego dźwięku, a jedynie obserwowały to, co działo się na scenie. Zdawały się być niematerialne, a ich ciała prześwitywały. Każde mechanicznie zajęło swoje miejsce. Wszystkie wyglądały tak samo.
                                         
Marcelina
Poziom E
Marcelina
Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 18.05.15 17:05  •  Silent Circus (misja Taihen) - Page 2 Empty Re: Silent Circus (misja Taihen)
Kątem oka zauważyła, jak cień znika. Czyli to było to, bingo. Rana na jej dłoni jednak nie była zbyt przyjemna. Zasyczała, zerkając na miejsce, gdzie została dotknięta. Cholera, ta zabawa nie była wcale tak bezpieczna jak strzelanie do kaczek na telewizorze. Spróbowała zacisnąć i wyprostować palce, lecz nie było to aż takie proste jak być powinno. Trzeba będzie uważać.
Trzeba będzie, bo płonący okrąg nie zareagował tak jak chciała i nie zwalił się po pierwszym ciosie. Teraz pozostało jej tylko zdecydować co robić żeby uratować lwicę sprawnie i szybko. Zwierzę nie skoczy samo z siebie, jak zabije jej ciemiężców, to przedstawienie powinno się skończyć.
O ile pozostałe duchy się na nich nie rzucą. A było ich coraz więcej. I obserwowały ją tak jak i ona patrzyła na nie. Bezosobowo. Kolejna atrakcja tego chorego cyrku.
Wywinęła młynek i znów wyrwała do biegu. Mary. Musiała ściąć wszystkim głowy jak najszybciej i jak najostrożniej, najlepiej odciągając je. Wyławiać jak meduzy na plaży. Tak, to było wyśmienite porównanie. Właśnie dlatego postanowiła zacząć z brzegu, miarowo, uważając, by żadna jej nie dotknęła. Odcinanie i przecinanie głów miała doskonale wypracowane, tego wymagało od niej miano fechmistrzyni.
Podbieg, krok w bok i cios. Jedna powinna zostać wyeliminowana. Została ostatnia. Taihen zagroziła drogę jej i lwicy. Nie chciała patrzeć kotu w oczy, nie był to najlepszy moment. Zamiast tego obserwowała cień, czekając na jego ruch. Sama zrobiła krok w odpowiedzi, potem drugi, by po chwili odbiec nieco w bok i wrócić, od tyłu, atakując zmorę. Pionowe cięcie, które ją rozpołowi. Oczywiście, zaczynając od głowy.
Rozejrzała się za większą ilością przeciwników. Jeśli jakiś dodatkowo się pojawił, nie zawahała się by i jego zaatakować, jeśli nie, stanęła ponownie przed lwicą i wyciągnęła do niej dłoń. Miecz zawisł w jednej ręce, nadal jednak była gotowa, żeby ogłuszyć zwierzę głowicą. Nieco wybić je z tropu. Nie wiedziała ile czasu już znajdowała się na arenie ani ile minut pozostało jej by wypełnić zadanie. Najwyższy czas dosiąść kota.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 24.05.15 19:52  •  Silent Circus (misja Taihen) - Page 2 Empty Re: Silent Circus (misja Taihen)
Mary nie zamierzały poddać się bez walki. Mimo, że akcja potoczyła się szybko i wszystkie zostały zmiecione wraz z szybkim ruchem ostrza, jedna z nich zdążyła dotknąć Taihen w nogę, przez co ta poczuła podobny ból w tamtych okolicach, co w ręce. Na szczęście nic innego się nie stało, wszystkie mary zostały pokonane, a lwica stała teraz sama, po chwili jednak upadając, próbując ściągnąć z szyi emanujący jasną poświatą łańcuch. Ten magicznym sposobem zaciskał się na jej szyi, powodując cierpienie zwierzęcia. To wyraźnie się dusiło i męczyło. Łańcuch trzeba było zniszczyć, zanim...
Nagle z trybun wyszedł nieznajomy. Wyglądał jak człowiek, jednak człowiekiem z pewnością nie był, co można było wyczuć w aurze panującej wokół niego. Bez słowa podszedł do lwicy, nie patrząc na rudowłosą. Przyklęknął przy kotowatej, łapiąc za łańcuch i przytrzymując go. Ten w końcu odpuścił, przestał świecić i pękł, rozsypując się w kawałkach po ziemi. - To, co zrobiłem, jest tu zakazane... - powiedział mężczyzna, patrząc na powracającego do sił kota. - Za to będą chcieli mnie zabić. Musisz mi pomóc - dodał, w końcu patrząc na Taihen. Miał zupełnie czarne oczy. Bez ani grama innego odcienia. Przerażające. - Chcę się stąd wydostać, tak jak ty. Jeżeli nie zdołamy uciec, następna taka okazja przydarzy się za 300 lat. Nie chcesz chyba wędrować z cichym cyrkiem i obserwować sceny, które oglądałaś dziś? - zapytał, rozglądając się po marach na trybunach - Widzisz ich? Oni byli kiedyś ludźmi, tak jak my. Przez ich chciwość, pazerność czy chęć łatwego zarobku wylądowali tu.
Lwica wybudziła się już i otrząsnęła z szoku. Warknęła cicho, wstając powoli i otrzepując się. Jej czerwone oczy ponownie zapłonęły ogniem. Spojrzała na Taihen, z początku nie wiedząc, co dokładnie robić. Jako kot nie ufała nikomu, nawet osobie, która z pewnością uratowała jej życie. Zamiotła ogonem podłoże, jeżąc sierść na grzbiecie. Rudowłosej pozostało już mało czasu, musiała działać. Jej ręka nagle zaczęła emanować niebieskim światłem. Wiedziała, co robić.
                                         
Marcelina
Poziom E
Marcelina
Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 25.05.15 0:46  •  Silent Circus (misja Taihen) - Page 2 Empty Re: Silent Circus (misja Taihen)
Nim zdołała pozbyć się łańcucha, ten już odpadł dzięki pomocy jednego z cieni z trybun. Spojrzała na niego, zdziwiona, niemal ginąc w czerni jego oczu. Jego słowa mroziły krew w żyłach, oblepiały i paraliżowały całe ciało. Podróżować z cichym cyrkiem trzysta lat. Obserwować sceny podobne do dzisiejszej. Oczywiście, że nie chciała. Nie miała zamiaru utknąć tam tak jak wszyscy inni, którzy przypadkiem pojawili się na drodze cyrku.
W dodatku istniała znaczna różnica między nią, a ciemnymi postaciami na trybunach. Między nią, a mężczyzną, który postanowił jej pomóc, poświęcając temu resztki swojego życia. O ile nadal można było nazwać to życiem. Nie była chciwa ani pazerna, nie liczyła na łatwy zarobek. Wylądowała na cyrkowej arenie tylko dlatego, że miała zamiar pomóc niewinnemu stworzeniu. Znajdowała się ponad wszystkimi przerażonymi mężczyznami, których dusze uwolniła dziś z ludzkiej powłoki. I wiedziała o tym.
Wiedziała, że kieruje się sercem.
Właśnie wtedy zabłysła jej dłoń. Czyżby takiego uczucia oczekiwał od niej jej kompan gdy starał się wytłumaczyć użycie zaklęcia? Zacisnęła palce, obserwując grę błękitnego światła. Spojrzała w czerwone ślepia lwicy i podeszła kilka kroków. W wolnej dłoni trzymała drugi z trzech noży, jakie zdobyła na początku spektaklu. Na wszelki wypadek, choć nie miała zamiaru zabić. Tym razem jednak wiedziała, że nie będzie jej potrzebny. Odrzuciła go od siebie, pokazując jak bardzo stała się w tym momencie bezbronna. Uniosła błyszczącą dłoń w łagodnym geście, niemal wyciągnęła ją ku zwierzęciu.
- Nie bój się. Zostańmy przyjaciółkami...
I gdy już znajdowała się wystarczająco blisko, dotknęła karku zwierzęcia, łapiąc za skórę niczym kocia matka swoje młode i docisnęła lwicę do podłoża. Jeśli było jej ciężko, to najwyżej pomogła sobie nogą, w połowie dosiadając zwierzęcia. Chciała poczuć jak ciepło ich ciał się miesza, tak samo jak krew. Jak razem z lwicą tworzą nierozłączną jedność. Czuła jak Daniel podszeptuje jej co ma robić, a może od początku wiedziała jak to działa?
Ale dopiero gdy połączenie się udało wyprostowała się i spojrzała na marę. Jej zielone ślepia nieco się zmrużyły.
- Jestem twoją dłużniczką, pomogę ci.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

 :: Off :: Archiwum misji

Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach