Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Off :: Archiwum misji


Go down

MG: Philip
Uczestnicy: Taihen Shi
Trudność: Łatwy/Średni
Co chcemy osiągnąć?: "Artefakt" umożliwiający komunikowanie się z kotami.



Są ludzie mówiący, że dzikiego zwierzęcia nie da się oswoić. Argumentują to instynktami, których nawet najlepsi treserzy nie są w stanie wyplewić do końca.
Inni mają z goła odmienne zdanie, wskazują na psa i mówią- czy ten najwierniejszy przyjaciel człowieka nie był kiedyś dzikim i krwiożerczym wilkiem?
Kto ma rację? Tego nie wiem nikt ale czy dumny i wspaniały lew nadal nim będzie jeśli ukorzy się przed byle człowiekiem?

To nie mogła być łatwa przyjaźń i Tahien musiała zdawać sobie z tego sprawę.
Dla jej nowej znajomej każdy wierny był potencjalnym obiadem, a kosze ryb, którymi próbowano zaspokoić jej głód tylko drażniły wysublimowane podniebienie kota.
Wysublimowane i drapieżne. Nieznajoma musiała dać upust swojej naturze, potrzebowała pogoni za zdobyczą. musiała zatopić pazury i kły w ciepłym, czerwonym i jeszcze żywym mięsie.
Dwugłowe kozice zamieszkując zbocza otaczających kościół gór byłby zbyt zręcznymi wspinaczami i pozostawały nieuchwytne dla pupilki Prorokini.
By uszczęśliwić popadającego w apatię drapieżnika zapadła decyzja o wyprawie łowieckiej.

Cała gwardia strzegąca życia rudowłosej niczym najcenniejszego skarbu towarzyszyła jej i Nieznajomej, aż do granicy martwego lasu rozciągającego się na południe od granic Edenu.
Niegdyś żyły tam wspaniałe jelenie, których futro mieniło się srebrem i brązem, wspaniałe zwierzęta i godne ofiary.

Tego kawałka lasu nie nękały ani straszliwe niedźwiedzie ani chińscy kłusownicy przepływający przez morze na dziurawych pontonach z rozklekotanymi silnikami, więc mimo oburzenia i ogólnego sprzeciwu Prorokini mogła zagłębić się w głuszę sama tylko z swoją dziką przyjaciółką.

Las był martwy, było to widać już na pierwszy rzut oka, kora drzew rozsypywała się w pył przy najmniejszym dotknięciu, wzbijając się przy tym w dławiące oddech obłoczki. Ściółka usłana była kującym dywanem połamanych gałązek, które trzaskały ponuro przy każdym kroku.
Między drzewami biegła droga, niegdyś asfaltowa ale upływ ponad tysiąca lat zrobił swoje i teraz nawierzchnia przypominała raczej żwir.

Lwica dumnie kroczyła z przodu, badając węchem każdy potencjalny trop. Obok drogi w oddali pojawił się stary znak drogowy. Był pokryty grubą warstwą kurzu, błota i drzewnego pyłu.

//Pozwalam Ci zabrać ze sobą cokolwiek chcesz i jesteś w stanie unieść. Zaskocz mnie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Była niemal pewna, że uda jej się obłaskawić lwicę. Zawarły kontrakt, miały żyć razem, wiecznie. Zdobywać Desperację, wiernych i miłość wszystkich. Teraz jednak zwierzę pokazywało swoją prawdziwą naturę. Mimo że czasem przychodziła się łasić do prorokini, to na innych patrzyła wilkiem, jeśli w ogóle patrzyła. Zwykle leżała nieopodal tronu, szczerząc kły na obcych, a gdy rudowłosa była nieopodal, kładła kwadratowy łeb na łapach i patrzyła apatycznie w przestrzeń, czekając, aż wszyscy sobie pójdą, pozwalając jej pobuszować po dawno już opustoszałych korytarzach.
Raz udało jej się nawet trafić na jednego z kościelnych karłów, błazna, który dostał łapą po nosie tak mocno, że przez tydzień nie chciał wychodzić z lecznicy. Ona chciała się tylko pobawić, myślała Taihen, odwiedzając mężczyznę i obiecując, że przypilnuje, żeby Nieznajoma już nigdy nikogo nie zaatakowała. Musiała ją wyprowadzić z katedry. Albo zaspokoić jej potrzeby. Zacieśnić więzi. Wykrzesać w niej jeszcze więcej posłuszeństwa.
A więc wyprawa łowiecka.

Stali na skraju lasu. Dziesięć uzbrojonych kobiet, Taihen i Nieznajoma. Wszystkie patrzyły po sobie, jakby już nigdy więcej miały się nie spotkać. Przynajmniej orszak, formacja chroniąca ją za wszelką cenę. Wlepiały wierne ślepia w swoją panią, oczekując zapewne, że podczas tej wyprawy lwica pożre ją żywcem. Niedoczekanie.
- Ale jesteś pewna? - To Zazdrość. Po raz piąty upewniała się, że rudowłosa nie zmieni zdania. Taihen skinęła głową i objęła kobietę, gdy ta znów spojrzała po sylwetce byłej kapłanki. Widać było, że jej przydomek idealnie do niej pasował. Wyraźnie pożądała wysokich skórzanych butów prorokini, bryczesów oraz luźnej, białej koszuli. Rzeczy wyglądały na relatywnie nowe i zadbane, dodając rudowłosej uroku. A jeśli o włosach mowa, te zostały związane w ciasny warkocz, przez który przepleciono żółtą wstążkę - promień słońca wśród płomieni.
Już żadna się więcej nie odezwała. Patrzyły tylko za kobietą, czekając aż ta zagłębi się w resztkach leśnego igliwia. Tak też zrobiła, puszczając nieznajomą przodem.
Las był martwy. Ciężko było się nie zgodzić z tym stwierdzeniem. W sumie tę namiastkę drzew ciężko było nazwać lasem. Mimowolnie dotknęła jednego ze spróchniałych pni, by poczuć jak ten niemal rozpuszcza się pod jej palcami. Zakasłała, czując, jak pył wdziera się jej do nozdrzy i ust. Ruszyła dalej, jako że zwierzę nie miało zamiaru się zatrzymać. Poczuło zew. Ciekawe czy ją obroni przed potencjalnymi niebezpieczeństwami?
Nie wyprzedzajmy jednak faktów. Już wyjątkowym odkryciem okazał się fragment dawnej drogi, tak nieprzyjemny dla obutych stóp, bo niski obcas wbijał się w żwir, przekręcał wraz ze stopą nawet na najmniejszej krzywiźnie. Wolała iść po leśnej ściółce, ale skoro tam prowadziła ją jej lwica, nie mogła jej odmówić. Do niej należał ten dzień. Taihen była tylko dodatkiem.
Dodatkiem, który musiał jakoś zabić nudę długiego spaceru po mało ciekawej okolicy. Pewnie dlatego zbliżyła się do znaku tkwiącego zaraz przy drodze. Pewnie dlatego wyciągnęła zza paska jeden z noży i zaczęła zeskrobywać z niego błoto, uważając, by nie uszkodzić resztek obłażącej farby. Skoro nie poznała go po kształcie, to pewnie był jedną z tablic informacyjnych. A nuż coś ciekawego.

Ekwipunek:
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Ostrze przebiło się z chrupotem przez zeschłą warstwę gliny i zmacerowanych czasem liści, które przylepiły się do znaku kiedy ludzie przestali utrzymywać drogę.
Nóż odrywał kawałki wilgotnej w środku papki coraz bardziej odsłaniając blaszaną powierzchnię znaku.

Poczuła mrowienie na dłoni. Grupka niewielkich prusaków wspięła się po krawędzi noża i rozpoczęła ekspansję wzdłuż jej ręki. Gdyby Prorokini przyjrzała się lepiej kawałkom błota, które beztrosko usuwała zobaczyła by tragedię jakiej była przyczyną.
W hermetycznym, bogatym w substancje odżywcze nawozie skrywał się prawdziwy cud natury. Budowana wspólnymi siłami wielu pokoleń i gatunków roztoczy wspaniała metropolia, sieć ciągnących się od  jałowej powierzchni błotnej skorupy po sam wyblakły i łuszczący się lakier, sieć tuneli. Najwspanialsze miasto utopia, w którym każdy owad mógł czuć się równy innym i nie istniał żadne troski.

Jej ciekawość była również końcem świata dla tego niewielkiego raju na ziemi. Cała woda natychmiast wyparowała, zdobycze owadziej kultury tajemniczy najeźdźca po prostu wyrwał i obrócił w niebyt.
Niewielkie stawonogi maszerujące równym szeregiem po jej skórze byłby niczym innym niż zrozpaczonymi stratą, żądnymi zemsty uchodźcami.

Niemniej nim dzieło zniszczenia zakończyło się na dobre napis stał się mniej więcej czytelny, brakowało kilku liter ale mózg kapłanki sam wypełnił luki i instynktownie przeczytał.

"Park krajobrazowy Gufu"


Nieznajoma zastrzygła pluszowymi uszami i podniosła łeb znad ziemi. Jakiś zapach musiał dotrzeć do jej tysiąckroć czulszego niż ludzki nosa. Oznajmiając to przeciągłym warknięciem w kierunku Taihen, lwica podjęła trop.
Kot ruszył dumnym truchtem za drogą, jeżeli nie chciała zostać w tyle będzie musiała biec i to szybko.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

O fu, o fu, o fu, o fu!
Czuła jak paskudne stawonogi wędrują po jej ręce, gdy walczyła z zaschniętym błotem. Jej wcale nie wydawało się to tragiczne czy piękne. Nie doceniła sztuki upadłego miasta robali. Ba, cała ta sytuacja wydała się jej tak ohydna, że odskoczyła, z całej siły machając ręką, żeby pozbyć się ich wszystkich. I tak za każdym razem, gdy podchodziła do znaku, żeby pozbawić go kolejnej warstwy skorupy.
A się nabluzgała przy tym wszystkim!
Ona, córka Desperacji, niemal królowa, musiała się użerać z czymś, co dawno już powinno było zginąć.
Ale w końcu się udało. Spojrzała na tablicę informacyjną i westchnęła. Tyle pracy na nic, ot po prostu dawny park przyrody. Szkoda, że już dawno został zniszczony przez wirusa i wygłodniałych wymordowanych. Którzy nadal mogli się tam czaić. Trzeba być ostrożnym.
Wtedy właśnie Nieznajoma się odezwała. Nawet nie czekała na swoją panią, tylko ruszyła w ślad za tropem, który akurat dotarł do jej nozdrzy. Zdziczeli wymordowani. To mogli być oni. Wiedziała jednak, że z lwicą raczej nic jej nie grozi.
Pobiegła za nią.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Nieznajoma narzuciła zabójcze tempo. Stopy królowej Desperacji potykały się o poszarpaną powierzchnię drogi. Jednolity, szary krajobraz zlewał się kiedy łzy wymuszone wiatrem zaczęły płynąć po policzkach Taihen. Mięśnie zaczynały palić, a oddech z każdym kolejnym krokiem stawał się płytszy. Kobieta została w tyle za kotem, który targany swoim instynktem nie zważał, że zostawia towarzyszkę samą.
Jednak w końcu coś się zmieniło. Nagle nikłe promienie słońca oblały twarz prorokini, a skóra poczuła chłód przebywania na otwartej przestrzeni.

Przed nią znajdował się stary, drewniany most. Spróchniałe deski nie budziły zaufania ale błotniste koryto znajdujące się poniżej nie zachęcało do szukania innej drogi. Stała na skraju ukrytej pośród drzew polany. W oddali majaczyły widmowe ruiny jakiś budynków, ledwo trzymające się na drewnianych podporach wyżartych przez korniki. Porozrzucane tu i ówdzie skały porośnięte gęstym, brunatnym mchem wydawały się być tutaj dziwnie nieprzypadkowo.

Dostrzegła też lwicę, skradającą nisko na łapach, skrytą na wysuszonymi kępami traw. Na płaskim kamieniu jakieś dziesięć metrów od niej znajdowało się najpewniej źródło zapachu, który zwabił kocicę.

Jego głowę zdobił kapelusz zwieńczony zszarzałym, postrzępionym piórem. Kubrak mimo, że powycierany i ubrudzony był i tak najbardziej pstrokatą rzeczą jaką Taihen widziała w swoim życiu. Lwica szykowała się do skoku na bezbronnego człowieka, który nieświadom zagrożenia jakie czyhało na jego życie radośnie skubał jakieś nasiona z niewielkiego skórzanego woreczka.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Kiedyś była wysportowana. Skakała po płotach, zabijała złote rybki, polowała na koty. Powinna wytrzymać tempo chyżej lwicy. Powinna. Starość jednak powoli wwiercała się w jej ciało, zmuszając ją do zwolnienia. Coś rwało ją w udzie, gdy po raz kolejny starała się wykrzesać chociaż kilka metrów sprintu.
Zaczekaj na mnie, chciała zawołać, ale urywany oddech bardzo jej to utrudniał. Coś, jakieś słowa wydostały się z jej ust, ale zapewne lwica ich nie usłyszała, a tym bardziej nie zrozumiała o co jej chodziło. Nigdy nie były zbyt dobre w rozmowach ze sobą, może to przez te pluszowe uszka, albo różne język.
A potem zobaczyła most. Zapewne do odległych krain, tych najcudowniejszych, gdzie panie zamiast korpusów miały klatki, a ważki były najdzielniejszymi rycerzami. Czy to właśnie było królestwo, o którym marzyła jako mała dziewczynka? Rozejrzała się w poszukiwaniu lwicy, ale na początku jej nie zauważyła. Ostrożnie oparła dłoń na spróchniałej poręczy i postawiła pierwszy krok. Stare drewno zaskrzypiało, poruszyło pod jej stopami, ale nic się jeszcze nie stało. Jeszcze. Zrobiła jeszcze kilka i przyspieszyła, wiedząc, że teraz już nie było odwrotu. Za daleko do stałego gruntu. Wdech, wydech. Gaz.
Tak bardzo przejęła się spacerem po desce, że chwilę zajęło jej dostrzeżenie swojej futrzastej przyjaciółki.
- Nie! - a słowo to poniosło się echem. - Uciekaj!
Bo któż inny mógł nosić kapelusz jak nie człowiek? Nie była aż tak głodna żeby musieć zabijać człowieka. To niemoralne. To niedobre i niezdrowe. Plugastwo.
A potem już mknęła, wykrzesując z siebie resztki siły, by jak najszybciej dobiec do dłubiącego w woreczku mężczyzny. Wędrowca.
- Wszystko w porządku?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach