Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 7 z 14 Previous  1 ... 6, 7, 8 ... 10 ... 14  Next

Go down

Pisanie 06.01.17 22:01  •  Kawiarenka "Malinowy Chruśniak" - Page 7 Empty Re: Kawiarenka "Malinowy Chruśniak"
Przeproszenie go natychmiast po tym, jak się zaśmiała także było czymś w rodzaju naturalnej reakcji. Poczuła potrzebę upewnienia się, że nie uzna jej krótkiego parsknięcia za prześmiewczego, słowa wyrwały się z jej ust tak szybko jak wcześniejszy śmiech. Nie posunęła się jednak do kolejnych przeprosin, wystarczająco dobrze wiedziała, że nadmiar tego słowa działał w przeciwnym kierunku.
- Obawiam się, że szybko nie nadarzy mi się taka okazja, nawet jeżeli bym chciała. Poza tym... nie mam już chyba prawa prosić cię jeszcze raz o pomoc, poza tym, gdym miała wybierać spotkanie z powodu biznesu i dla czystej przyjemności, to zdecydowanie wolałabym to drugie. - Herbata ubywała z jej kubka w wolniejszym tempie, ale gdy już powiedziała to co powiedziała, zawartość naczynia zaczęła gwałtownie ubywać. Równie dobrze mogłaby się już utopić w napoju. Okropne jak szybko czasami potrafiła żałować własnych słów, równie złe było to, że nie dawała tego po sobie poznać. No, oczywiście nie licząc pustego kupka, który wylądował na blacie, zaraz po tym, jak Moriyama sam skończył pić.
Wyobraziła sobie, jak zareagował by Sleipnir czy nawet Vettori, gdyby założyła się z nimi o to, że wyjdzie z jakimś mężczyzną do kawiarni, właściwie, gdziekolwiek. Najpewniej przywiązali by ją do krzesła i kazali przemyśleć swoje postępowanie. Mimo to, dobrze, że miała kogoś gotowego studzić jej zapał.
- Wampir energetyczny? Nie ma mowy, bym wysysała z kogoś więcej energii niż te wściekle jaskrawe ściany. - Mimowolnie poprawiła sobie włosy, zaczepiając o ucho kosmyk, który spadał jej na oczy. To był odruch bezwarunkowy, na samą myśl o zdjęciu każdej kobiecie ręka wędrowała w okolicy twarzy. Przynajmniej nie miała myśli typu, czy cera nie wygląda źle, albo z której strony powinna się pokazać.
Spojrzała w stronę telefonu, śledząc wzrokiem podgląd widoczny na ekranie. Coś rzuciło jej się w oczy i znowu miała ochotę parsknąć śmiechem, ale tym razem skończyło się na delikatnym uśmiechu.
- Lepiej od razu wymyśl rodzaj tortury jakim groziłam Ci, by zrobić sobie razem zdjęcie z takim tłem. - nie musiała wskazywać, róż i kolorowe dekoracje za ich plecami były bardzo dobrze widoczne na obrazie. W całej ten kompozycji mieli radosny świat w tle i pierwszy plan emanujący proporcjonalnie odwrotnym rodzajem energii. Wystarczy wspomnieć, że Warner miał na twarzy ten swój specyficzny wyraz twarzy pełen zmęczenia światem, a Yuu była uśmiechnięta, lecz z zakłopotaniem.
Właściwie jakby pomyśleć, chyba pierwszy raz w swoim niekrótkim przecież życiu robiła sobie z kimkolwiek w taki sposób zdjęcie. Nadal czuła odrobinę głupoty w tego rodzaju czynności, ale cóż, chyba nie było w tym nic groźnego.
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 06.01.17 23:14  •  Kawiarenka "Malinowy Chruśniak" - Page 7 Empty Re: Kawiarenka "Malinowy Chruśniak"
Uczuć okularnika trudno było dotknąć, zakopane bardzo głęboko pod metalową ścianą i psychiczną blokadą pozostawały niedostępne światu zewnętrznemu, jedynie ich namiastki w postaci przelotnej emocji grającej na twarzy świadczyły o zdolności do odczuwania czegokolwiek. Zazwyczaj irytacji, zmęczenia, często także pobłażliwości czy arogancji, trochę tak, jakby dawkował każde z nich w bezpiecznych według siebie ilościach. Nawet gdy poprzednio poczuł rozbawienie wykrzywiające mu usta, prędko zmusił się do stłumienia tego odruchu, zapewne z przyzwyczajenia.
- Masz prawo, wówczas będziesz mi jedynie winna kolejną małą przysługę – zauważył prosto, odczuwając naturalny obowiązek pomocy cywilowi, co przede wszystkim wynikało z pozycji zajmowanej w mieście. Dbał o bezpieczeństwo mieszkańców, tłumił zamieszki, zapewniał spokój i odpowiedzialnie podchodził do władzy, jaką posiadał. Silni wspierają słabszych, czy jakoś tak. A przynajmniej powinni, bo wiadomo, jak to prezentowało się w praktyce. Ponadto wyznawał zasadę „coś za coś”, aczkolwiek rzadko kiedy domagał się spłacania długów – nie mieszał się w czyjeś sprawy dla własnych korzyści.
- Hm, no tak… – posłał ścianom krzywe spojrzenie, kiedy bezczelnie łapały się w kadr, przyprawiając cały obrazek w ekranie o pewną komiczność w zestawieniu z ich dwójką. Momentalnie w głowie usłyszał rozbawione głosy kolegów, którzy ocenę zdjęcia zaczęliby właśnie od pochwalenia gustu Moriyamy. No cóż, miejsca już nie zmienią, a obróbka odpadała (jeszcze uznaliby, że siedząca obok kobieta to photoshop), więc jedyne co mógł zrobić w tym przypadku, to skierować telefon tak, by zastąpić wystrój większą częścią stołu oraz sąsiadującym oknem z widokiem na ulicę.
- A jakie rodzaje tortur stosujesz, hmm? – brew nieznacznie się uniosła, ale równie szybko opadła, by pozostawić na miejscu obojętność uwiecznioną po chwili w telefonie. Trzeba przyznać, w całej kolekcji prywatnych fotografii, ta najbardziej będzie rzucała się w oczy przez swoją kuriozalność. Chociaż Warner nie podejrzewał, by zachował tę pamiątkę na dłużej niż do momentu udowodnienia wygrania zakładu, to taka perełka stanowiła ciekawą odmianę.
- Przypominasz mi trochę kogoś… – ciche mruknięcie wydostało się spomiędzy jego ust, zanim o tym pomyślał, poddając się krótkiemu zamyśleniu podczas oglądania zakłopotanego uśmiechu u Yuu na obrazku. Chcąc nie chcąc, zapatrzył się w ten mały szczegół, który jako cząstka ogółu pociągnął za dawno zapomnianą strunę tęsknoty w sercu. Nienawidził sentymentów, wierząc, że już kompletnie się ich pozbawił. Najwidoczniej nie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 07.01.17 0:05  •  Kawiarenka "Malinowy Chruśniak" - Page 7 Empty Re: Kawiarenka "Malinowy Chruśniak"
Na swej drodze spotykała ludzi wszelkiej maści, byli tacy nadmiernie energetyczni, byli też Ci, przypominający dużo bardziej Warnera. Ich obojętna, czasami nawet oschła osobowość nie świadczyła o tym, że nie posiadają krzty uczuć, większość tych mocnych była głęboko ukryta, możliwa jednak do odkopania. Nikt nie wiedział dlaczego i kiedy się ujawniają, rozgryzienie takich charakterów nie było łatwe, tym bardziej jednak potrafiło się dzięki nim docenić nawet krótki, przelotny uśmiech.
Wyłapywała te wszystkie, niewielkie oznaki świadczące o tym, że nie jest aż tak źle. Niekiedy nawet wykrzywiał usta w coś na kształt uśmiechu, nie pozostawało to jednak długo, nie pozostawało jednak niezauważone, jak być może myślał. Dobra obserwacja była czymś, co musiała kształcić, detale decydowały o wielu sprawach, nie mogła będąc jeden na jednego nie obserwować swojego przeciwnika cały czas. Moriyama nie był przeciwnikiem, w tym momencie zapewne żadne z nich nie myślało o drugim jak o wrogu, przyzwyczajenie jednak zostało i kiedy tylko miała okazję, przyglądała mu się dyskretnie.
Nie mogła zbyt wiele mówić, jeżeli chciałaby zostać obiektywna. Z wielu myśli, które miała teraz w głowie wyklarowało jej się kilka. Wiele rzeczy było warte komentarza, ale jedna rzecz, którą przyuważyła już wcześniej, były jego oczy. Były na prawdę ładne, prawdziwe stalowe spojrzenie, silne, twarde ale pełne majestatycznego spokoju. Szkoda, że większość czasu ukrywało się za szkłem okularów. Kiedy wcześniej na moment je zdjął, nie mogła się oprzeć i spojrzała nań bezpośrednio, odwracając głowę, kiedy znowu założył okulary.
Myślenie przerwało jej ciche kliknięcie.
Spojrzała na przodu, na ekran telefonu, który w chwili jej nieuwagi uwiecznił rzucane ukradkiem spojrzenie. Nie zostało jej nic, jak westchnąć cicho, cóż, mogła zostać złapana na robieniu wielu innych rzeczy, ale aparat postanowił złapać ostrość i wykonać fotografię dokładnie w tej sekundzie, kiedy jej wzrok spoglądał na bok. Wzruszyła lekko ramionami godząc się z sytuacją.
- Każdy wymaga innego traktowania, może gdybym miała Cię torturować, byłoby to topienie w basenie pełnym pluszowych zwierzątek? - odwróciła się w stronę okna, jak gdyby nagle zobaczyła tam coś wartego uwagi. Cóż, przez moment wyobraziła sobie taką sytuację. Mimowolnie ściągnęła kawałek płaszcza z kolorowej poduszki i sięgnęła po nią biorąc w obie ręce. W porównaniu z jej ciemnym ubiorem i aurą, którą emanowała, przedmiot wyglądał groteskowo.
Tak, to samo w sobie wygląda jak broń. Dźgnęła pluszową truskawkę w oko.
Jedno musiała mu przyznać, potrafił w jakiś sposób w jeden chwili zmienić całkowicie atmosferę.
Nie odezwała się w pierwszej chwili, poświęcając więcej uwagi własnym rękom zaciśniętym wokół materiałowej poszewki. Co powinna powiedzieć w takiej sytuacji? Swojej rodziny nie widziała od wielu lat, nie było mowy, by na myśli miał fizyczne podobieństwo, o ile po M-3 nie chodził jej sobowtór. Charakter też miała specyficzny, nie wiedziała więc za bardzo, co dokładnie znaczyło dla niego to skojarzenie. No i dochodziła kwestia tego, co odczuła już na początku, zmiana atmosfery.
- Kogoś konkretnego? - Zapytała z braku lepszego pomysłu. W końcu wcale nie musiał mówić o jakiejś osobie, równie dobrze, w co jednak szczerze wątpiła, sam mógł myślami krążyć wokół jakiegoś wspomnienia, myśli o pewnym schemacie, kimś kogo widział kiedyś w telewizji, ale imienia wcale nie pamiętał.
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 07.01.17 9:13  •  Kawiarenka "Malinowy Chruśniak" - Page 7 Empty Re: Kawiarenka "Malinowy Chruśniak"
Przełomowym momentem w życiu uczuciowym Ryutarou był jeden poranek, który brutalnie wyrwał mu część serca, pozbawiając go możliwości odczuwania głębszych emocji. Pamiętał to dziwne uczucie przeszywające całe ciało, kiedy wpatrywał się w swoje smętne odbicie w lustrze, ale nie czuł przy tym zupełnie nic, może odrobinę nostalgii i zrezygnowania. Chciał wtedy krzyczeć, płakać, śmiać się – nie potrafił zmusić do takich reakcji ciała. Uśmiechy wyglądały na jego twarzy sztucznie, nienaturalnie i tylko te powstałe przez kpinę czy protekcjonalizm wyćwiczyły się na tyle, by wejść w część swobodnych odruchów. Właściwie zaakceptowanie takiego stanu rzeczy przyszło mu łatwo, jakby zdolność do pełnej gamy uczuć była tylko świadomością, jedną myślą, którą szybko można zagubić pośród innych, ważniejszych.
Nie okazywał nadmiernego zainteresowania rozmówczyni, dbając równocześnie o to, by nie poczuła się jednak przezeń lekceważona – utrzymywał kontakt wzrokowy, przerywając go w momentach koniecznych bądź kiedy spojrzenie samoistnie chciało powędrować gdzieś dalej w celach kontemplacji otoczenia. Nie skłamałby mówiąc, że siedząca przed nim kobieta przyciąga najwięcej uwagi, i to wcale nie przez zasłaniającą jedno oko opaskę, ale całokształt. Raził go ten cukierkowy wystrój, wesołe poduszki, jaskrawe kolory, wyczuwalna radość atmosfery… wyraźnie kontrastowali z tym miejscem, a jednak tu siedzieli wbrew wszystkiemu. I gdyby nie obecność Yuu, Warner dawno powiedziałby sobie „dość” i opuściłby lokal, szukając niecierpliwie po kieszeniach płaszcza ratunku w postaci paczki papierosów.
To dyskretne spojrzenie ukierunkowane w jego stronę nie interpretował w żaden specjalny sposób, w zasadzie nic o nim nie myśląc, a kwitując to w duchu jako zwykły zbieg okoliczności. Zdolność oceny pewnych ludzkich zachowań kulała u niego znacząco, przez co śmiało można było określić go kaleką emocjonalnym bądź „idiotą” (to w przypadku niedostrzeganiu sygnałów od drugiej osoby).
- Widzę u Ciebie pomyślunek w tym aspekcie… - zmarszczył brwi, wyobrażając sobie tę wizję i mimowolnie odczuwając jeszcze większą niechęć niż przez sam rzut oka na wnętrze kawiarenki. Spodziewał się bardziej brutalnych tortur z użyciem gruszki, żelaznej dziewicy albo jako kolejno odcinane palce, jednakże żadne z tego nie było na tyle specyficzne, co ten basen wypełniony pluszakami.
Wyrzucił to z głowy, blokując ekran telefonu i wsuwając go z powrotem w kieszeń spodni. Poszło łatwiej, niż podejrzewał. Wyprostował się na ławce, opierając się o nią wygodnie plecami i zerkając krótko na pusty kubek z nadzieją, że może jednak zachowało się w nim jeszcze trochę kawy – na próżno.
- Starą znajomą – bezbarwność w głosie nie pomagała w wysnuwaniu wniosków na temat wspomnianej osoby, równie dobrze mógł być to ktoś obojętny Warnerowi, ale zapamiętany przez specyficzny element całokształtu. W rzeczywistości Eliminatora łączyło z nią nieco więcej niż zwykła znajomość, aczkolwiek to zaliczało się już do starych dziejów. Kontakt urwał się nagle i przepadał na kilka długich lat, on sam nie kwapił się z odszukiwaniem „koleżanki”.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 07.01.17 13:31  •  Kawiarenka "Malinowy Chruśniak" - Page 7 Empty Re: Kawiarenka "Malinowy Chruśniak"
Gdyby nagle zaczęła odpowiadać ze szczegółami o torturach, szczególnie z błyszczącymi od emocji oczami, mogłoby się zrobić groźnie. Przy odrobinie nieuwagi na prawdę wciągnęłaby się w opowiadanie, być może przejawiając wiedzę, której zwykły mieszkaniec miasta nie powinien posiadać. Pilnowała się non-stop, przez to uczucie fałszu towarzyszyło jej bezustannie. Oszustka, samotna aktorka na własnej scenie.
Uśmiechnęła się, spoglądając rozmytym wzrokiem w dół. Coś często się dzisiaj uśmiechała.
- Rozumiem, mam nadzieję, że to dobre skojarzenie. - powiedziała obojętnie.
Mężczyzna nie chciał pomóc jej w rozwikłaniu tej zagadki, ale nie naciskała. Oczywiście, że chciałaby, aby takie porównanie stawiało ją w dobrym świetle, ale jeżeli tego nie robiło, to i tak nie miała o tym pojęcia, a gdyby nawet, wtedy bardzo dobrze potrafiła ignorować nieprzychylne stwierdzenia. Wszystkie sygnały, czy bardziej całkowity brak tych na plus, wskazywały, że niewiele się dowie, nawet pytając dalej. Może wcale nie chciał tego mówić, stwierdzenie wymsknęło mu się przypadkiem, ale po prostu było jednym, zakończonym tematem. Musiała się z tym pogodzić, bo gdyby chciał, pewnie wspomniałby coś więcej. No, może gdyby tak w wprowadziła w życie plan swoich tortur, otworzyłby wreszcie usta.
- Autoryzacja tylko za zgodą. - Dodała jeszcze, unosząc kąciki ust do góry. Zdjęcie zniknęło z ekranu, a telefon w kieszeni Moriyamy. Wykorzystane odpowiednio zdecydowanie mogłoby być dla niej kłopotliwe, ale jej towarzysz wyglądał i zachowywał się jak ktoś dostatecznie inteligentny, by nie szastać nim na prawo i lewo. Poza tym, pewnie pokaże go kolegom, by wgrać zakład, a potem raz na zawsze usunie, noszenie czegoś takiego w pamięci swojego telefonu, gdyby urządzenie przypadkiem dostało się w niepożądane ręce dla człowieka pełnego dumy byłoby wbiciem sobie samemu noża w plecy. Obiecała sobie też, że przy najbliższej okazji upewni się, że faktycznie tak się stało.
Nie do końca wiedziała nawet, jak to się działo. Wcale nie planowała spotykać Warnera tak często, jak miała okazję, mało kiedy szukała w mieście kogoś konkretnego, los jednak raz za razem ich na siebie kierował. Może to podobny styl życia, powtarzające się godziny przechodzenia tymi samymi od lat, znanymi dobrze drogami, a może po prostu M-3 nie było tak wielkie, jak się jej wydawało, a kojarząc go już, odnajdywała w tłumie znajomą twarz dużo łatwiej. Nie wątpiła więc, że kolejna okazja jeszcze przed nią.
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 07.01.17 16:55  •  Kawiarenka "Malinowy Chruśniak" - Page 7 Empty Re: Kawiarenka "Malinowy Chruśniak"
- Dobre – potwierdził, tym jednym słowem kończąc ledwo co zaczęty temat, który w rzeczywistości nie powinien wychodzić na światło dzienne. Nie było to dla Rytarou nic nader bolesnego czy wstydliwego, by nie móc podzielić się szczegółami w swobodnym opowiadaniu, ale nie chciał wracać do zamkniętego dawno rozdziału. Oddzielił poprzednie życie grubą kreską i mocno trzymał się teraźniejszości, nie żałując żadnych czynów.
Doceniał w jakiejś mierze stosowne niewtykanie nosa w nie swoje sprawy, co było niestety smykałką naprawdę wielu jednostek. Dociekliwość stanowiła silnik napędowy, a ludzie zapominali, że wraz ze wzrostem prędkości trudniej jest zahamować i się zatrzymać – łatwo potknąć się po drodze i doznać dotkliwego spotkania z podłożem.
Skupił z powrotem spojrzenie na twarzy towarzyszki, dokładniej na zdrowym oku, ale po kilku sekundach zmienił zdanie i powędrował nim nieco niżej, najprawdopodobniej zatrzymując się na policzku.
Machinalnie dłoń Eliminatora uniosła się w górę, bynajmniej nie w celu zwrócenia na siebie uwagi czy wymierzenia ataku.
- Rzęsa osiadła Ci na policzku – stwierdził spokojnie, nie czując żadnych oporów, by opuszkiem kciuka przesunąć lekko po jej skórze, pozbywając się zarazem cienkiej kreski opadłej z powieki. Kiedy ta pofrunęła bezwiednie w stronę podłogi, cofnął dłoń i oparł ją luźno z powrotem o drewniany stolik, nie zastanawiając się nawet, jak zostanie odebrany ten mały gest. Nie nadinterpretując – drażnił go niekiedy brak symetrii czy zaniedbane wykonanie, a ten włosek za bardzo rzucał się w oczy. Koniec końców postanowił sam się tego od razu pozbyć, dopiero po fakcie uświadamiając sobie, że właściwie w żadnym innym wypadku tak jeszcze nie postąpił. Wyjątek czy ten pierwszy raz? Mało istotne.
- Masz jakieś plany na najbliższy czas? – nie precyzował pory ani dnia, co w jego własnym mniemaniu brzmiałoby tak, jakby doszukiwał się już luki w zajęciach Yuu z myślą o wykorzystaniu jej na kolejne spotkanie. Chciał jedynie nieco więcej włożyć od siebie w konwersację i poruszyć jakieś bezpieczne tematy, które zazwyczaj przewijały się między dwoma dorosłymi ludźmi. A niestety nie przychodziło mu to łatwo, chwytał się tego, co akurat przyszło mu na myśl.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 07.01.17 18:08  •  Kawiarenka "Malinowy Chruśniak" - Page 7 Empty Re: Kawiarenka "Malinowy Chruśniak"
Musiała uwierzyć mu na słowo, skoro wcześniej postanowiła nie dociekać. I tak odpowiedział na jej słowa, na które nie spodziewała się wręcz żadnej reakcji. Dostała więcej, niż zakładała. Kiwnęła jedynie głową, pokazując że przyjmuje to do wiadomości.
Sama żyła często w przekonaniu, że rozkazem załatwi wszystko, nawet twardy ton jakim wypowiadała niekiedy zdania były wystarczająco silny, aby niżej postawieni rangą łowcy natychmiast zabrali się do wykonywania poleceń. Teraz jednak była poza kanałami, nie była przywódcą i musiała pamiętać o wszelkim rodzaju ustępstwach, których musiała dokonywać. Czuła się przez to dziwnie, nie gorzej, ale odrobinę zmieszana. Normalne, jeżeli tak dałoby się nazwać to należące do mieszkańców, życie wymagało od niej wkładania całego serca w grę aktorską, samo chcenie nie zwróci jej części tego człowieczeństwa, które straciła podczas rytuału Czerwinki. Tego dnia wiele blokad raz na zawsze zniknęło, mógł wyjść na jaw prawdziwy charakter, zło jakie czyhało wewnątrz człowieka, który nie panuje nad sobą w stu procentach.
Wiele sytuacji interpretowała bardzo negatywnie, czujna była niemal dzień i nocą, reagując niekiedy jak zwierzę. Szczególnie to, które nie raz było już krzywdzone, kojarząc podniesioną dłoń z bólem jako następstwem. Jeżeli nie mogła rzucić się do ataku, wybronić i skontrować, zgłupiała. Umysł podpowiadał jedno, nawyki co innego, a ostatecznie, gdy dłoń dosięgła jej policzka, przymknęła powieki jak gdyby czekając ciosu, który jednak nie nadszedł.
- Oh. - Jęknęła nagle, gdy wreszcie motyw tej czynności do niej dotarł. Była pewna, że powiedział to nawet, zanim faktycznie jej dotknął, a jednak dłuższą chwilę nadal była pewna, że podniesiona ręka będzie skutkować bólem. Nie umiała pozbyć się niektórych nawyków, a gdy te związane z agresywną odpowiedzą musiała wykluczyć, wracała do swoich początków, tych pierwotnie wpojonych odruchów.
Z zakłopotaniem sama uniosła palce do twarzy i kila razy przetarła policzku, tak dla pewności. Pewnie gdyby gdzieś plątała się jeszcze jedna samotna rzęsa, Moriyama by ją o tym uświadomił, teraz jednak czuła się głupio, kiedy pomyślała, ile czasu musiała już tak siedzieć. Przez dłuższy czas nie czuła nic specjalnego w związku z jego dotykiem, nie była porcelanową figurką, fizyczność była tak mocno obecna w jej zawodzie, że bardzo niewiele gestów faktycznie zbudzało jej niepokój. Wszystkie były na swój sposób rejestrowane, ale niewiele wymagało konkretnej reakcji. Zamiast uznać to więcej za niestosowne, gdyby w jej opinii byli sobie obcymi ludźmi, albo zareagować oblewając się rumieńcem, jak zakochana nastolatka, przyjęła to ze spokojem i obojętnością tak rażącą, że ktoś mógłby pomyśleć, że do czynienia ma ze szmacianą lalką, którą można bez konsekwencji pomiatać. Spłynęło to po niej niespodziewanie łatwo, w porównaniu do innych gestów czy kwestii, które uznawała wbrew temu co normalnie myśleli na ten temat ludzie, za faktycznie warte uwagi. Żyła w zupełnie innym świecie, to normalne, że zachowywała się odrobinę inaczej.
- W pełni korzystać z wolności jaką zapewnia mi kilka dni wolnego. Zanim wróci sezon wysyłania sobie paczek, po okresie świąt następuje prawdziwa cisza. Chyba każdy liczy pozostałe w portfelach drobniaki. Ahh... a ja chociaż raz w roku mogę spędzać czas jak tylko mam ochotę. - Marzyła sobie w myślach. Tak pewnie cieszyłaby się, gdyby faktycznie firma X dała jej wolne po długim czasie. Czuła się tak, jakby faktycznie pozwolili jej się nieco rozerwać, ale z tyłu głowy pamiętała co musi zrobić dla łowców, gdy tylko bezpiecznie wróci do kryjówki. - Nie mów mi, że pytasz, bo sam nie masz co robić. W takim wypadku musiałabym przybyć na ratunek z kolejną propozycją wyjścia.
Mówiła to żartem, miała dobry humor na zewnątrz, pomimo tego, co czuła w środku. Przynajmniej na tyle pozytywny, by interpretować jego słowa w najmniej niewinny sposób w jaki tylko mogła. Co jednak myślał, kiedy zadawał takie pytanie? Musiał się spodziewać, że kobieta jest w stanie zinterpretować to na wiele sposób, zaczynając od pytania dotyczącego planów na życie, po propozycję randki. A ona, starając się za bardzo nie zrazić do siebie nikogo, wybierała zazwyczaj coś pomiędzy, pozostawiając otwartą furtkę mężczyźnie.
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 07.01.17 19:39  •  Kawiarenka "Malinowy Chruśniak" - Page 7 Empty Re: Kawiarenka "Malinowy Chruśniak"
Charakter w pracy a ten wśród cywili nie ulegał widocznej zmianie, bowiem podejście do ludzi Warner utrzymywał zwykle identyczne. Na jego twarzy przez większość czasu malowała się nonszalancja sporadycznie ozdabiana akcentem irytacji czy kpiny. Nie zapominał jednak, że ludzie mu nie podlegają i nie może od nich wymagać zbyt wielkiej przydatności w kryzysowych sytuacjach. Czasami wręcz zapominał, jak kruche i strachliwe są to istoty – otaczał się profesjonalistami po wieloletnich, morderczych treningach, którzy nie dzielili z mieszkańcami problemów pokroju niemocy odkręcenia słoika. Oni zabijali, porzucali człowieczeństwo dla celów wyższych, stając się kolejnym murem obrony przed zagrożeniem Miasta 3. Zwykle nie mieli także nic do stracenia, więc łatwo przychodziło im poświęcanie życia.
Eliminator także nie był pozbawiony tych odruchów, mimowolnie spinając mięśnie na widok potencjalnego ataku. Starał się pozostawać czujny przez cały czas, ale na dłuższą metę nie dało się tak funkcjonować – potrzebował chociaż krótkiej chwili rozluźnienia bez włączonego podświadomego alarmu. Może za sprawką tego sypiał tak krótko, nie czując się dobrze w długim bezruchu, podczas gdy mięśnie rozluźniały się, chętne poddać się paraliżu sennemu. Zresztą wyrwanie go ze snu było prościzną, wystarczyło ciche skrzypnięcie drzwi wejściowych, by zapewnić mu pobudkę w postaci podniesionej adrenaliny. W aktualnej sytuacji poziom uwagi mężczyzny zwęził się głównie do „koleżanki” i wystroju, który nadal bolał jego oczy.
- Czyli… - odwrócił wzrok w namyśle. – Będziesz pożerała lody przed kolejnymi odcinkami ulubionego serialu czy raczej wykorzystasz ten czas w bardziej aktywny sposób, kupując choćby karnet na basen? – podał przykład, zdając sobie sprawę, jak niektóre jednostki zwykły korzystać z nadmiaru wolnego. Wiele obietnic złożonych samemu sobie, postanowienia o zmianie trybu życia, wielkie nadzieje… a koniec końców wszystko pozostawało po staremu, może winą braku motywacji lub decydującego czynnika, który popchnąłby ich do konkretnych działań.
- Nie – mrugnął niewzruszony, przyglądając się jej. – Jestem wystarczająco pochłonięty obowiązkami. Właściwie to spotkanie to wyjątkowy wyjątek w moim rozkładzie dnia – jakby dla podkreślenia słów, zerknął kontrolnie kątem oka na zegarek w przepustce. Teoretycznie nadal pozostała mu godzina, maksimum dwie, jednak znając życie, okaże się, że i tak jest gdzieś potrzebny.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 07.01.17 20:48  •  Kawiarenka "Malinowy Chruśniak" - Page 7 Empty Re: Kawiarenka "Malinowy Chruśniak"
Najpewniej będzie spędzać godziny z Vettorim rozplanowując kolejne działania, wydawać brutalne rozkazy i wirtualnie pozbawiać życia kolejnych Speców, chociaż jedzenie lodów przed telewizorem było kuszące. Czuła się trochę winna, Moriyama nie miał pojęcia z kim siedzi, jak wiele mogłoby to zmienić, gdyby nie był taki miły. Dziękowała mu za jego charakter, nie tylko dlatego, że póki co była bezpieczna, ale także dlatego, że sam w sobie był po prostu dobrym gościem.
Nie mogła też wiedzieć sama, z kim ma do czynienia, dlatego czuła to, co czuła. Nie chciała tak otwarcie kogoś z sobie szydzić, nie było jednak innego wyjścia. Nie mogła podchodzić do ludzi i mówić im: "Cześć, jestem łowcą, ale mam nadzieję, że się zaprzyjaźnimy". Po pierwsze pewnie nikt by jej nie uwierzył, po drugie pewnie odeszliby spoglądając przez ramie na dziwaczkę.
- Przez pracę nie mogę narzekać na brak ruchu, ale inna forma aktywności to chyba coś, co bym wybrała. Dobrze się czuję siedząc tylko w swoim domu, ale lubię robić coś, co zajmuje myśli. - Zwinęła ze stołu papierową chusteczkę, którą dostała pod kubkiem z herbatą i w trakcie mówienia składała ją w co raz mniejsze trójkąciki.
Miała nawet ochotę zadać pytanie podobne, lecz skierowane w drugą stronę, ku Warnerowi, zanim jednak nadarzyła się okazja, padły kolejne słowa. Nie była wielce zaskoczona, zła czy tym bardziej rozczarowana, w końcu mówiła to w ramach żartu, przyjemnej ewentualności, gdyby stało się prawdą, ale odpowiedź Moriyamy jej nie zdziwiła.
- Domyślałam się, że tak odpowiesz, chyba jesteś bardzo obowiązkowym człowiekiem, praca ponad wszystko, hm? - odłożyła na blat malutki trójkącik złożony z wielu ciasno ściśniętych warstw. Już się jej nie przyda. - Ale skoro to wyjątek, to tym bardziej jestem zaszczycona, że jednak znalazłeś chwilę. Mam nadzieję, że chociaż zakład o zdjęcie będzie warty spędzonego tu czasu. Oby tylko nie męczyły cię potem koszmary pełne pluszowych owoców.
Ciche wibracje zabrzmiały gdzieś w odległości. Nadstawiła natychmiast uszu, przerywając myślenie o wszystkim innym. Telefon Moriyamy był nadal w jego ręce, a ten, który ona sama ze sobą przyniosła leżał ukryty dobrze w odmętach bezdenki. Był wyciszony, nawet jeżeli nie, to nie posiadał żadnego sygnału. Była pewna, że to właśnie jej urządzenie daje o sobie znać, a jeżeli ktoś dzwonił, chodzić mogło tylko o Vetto, w końcu nie używała komunikatora do czegokolwiek więcej.
Położyła dłoń na torebce czując już wyraźnie, jak z wnętrza dochodzi wibrowanie. Westchnęła, nie było szans udawać, że tego nie słyszy, odgłos był na tyle wyraźny, że mężczyzna też musiał zdawać sobie z niego sprawę.
- Wygląda na to, że moje wolne może skończyć się szybciej niż przewidywałam. - Zapauzowała czekając aż nastanie cisza, zanim kontynuowała mówienie. - Będę musiała Cię przeprosić... jeżeli już raz dzwonili, za chwilę zrobią to znowu i tak do skutku... znam za dobrze ich praktyki.
Jakby na potwierdzenie tych słów, odgłos nieodbieranego połączenia na nowo rozbrzmiał w środku skórzanej torby. Nie była zadowolona z takiego zakończenia, ale tym razem nie skłamała, Vetto będzie się do niej dobijał tak długo, aż nie odpowie. Pewnie już zauważył, że nie ma jej dłużej, niż mówiła, czuła się trochę, jak pod okiem niezwykle surowej matki.
- Chciałabym jeszcze posiedzieć i pogadać o głupotach, ale życie nie jest takie łatwe. - wypuściła powietrze z ust rozkładając ręce w bezsilności. Lekki uśmiech nadal błądził na jej obliczu, nie była aż tak zdenerwowana tym, co się stało. Mogło być lepiej, ale mogło być też gorzej.
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 07.01.17 21:49  •  Kawiarenka "Malinowy Chruśniak" - Page 7 Empty Re: Kawiarenka "Malinowy Chruśniak"
Nie widział się jako porządnego gościa, ale nie jemu pozostawało to oceniać, wiadomo, że podszedłby do tej kwestii subiektywnie, omijając wiele szczegółów w swoim zachowaniu, których sam nie potrafił wyłapać.
- Rozumiem – skwitował, wyciągając ręce przed siebie i opierając łokcie na stole, by móc zacisnąć palce wokół uformowanej z jednej dłoni pięści, a potem to samo zrobić z drugą. Definitywnie brak ruchu zaczynał mu doskwierać i jeśli w najbliższym czasie nie wstanie, pewnie zdecyduje się na wieczorny jogging co, ze względu na aktywność w pracy, wykonywał naprawdę rzadko. Podczas wypraw za mur wystarczająco rozprostowywał nogi, ręce, a nawet mózg, jeśli jego grupie nie sprzyjała sytuacja i było trzeba się z niej jakoś wykaraskać.
- Powiedzmy – przyznał niechętnie, nie ukrywając nigdy swojego pracoholizmu, aczkolwiek zbyt często padały w jego kierunku komentarze na temat wykonywanej przez niego roboty. Że za długo siedzi w biurze, że za wiele wymaga od współpracowników, że niebawem zapuści korzenie w siedzibie… wszystko miało swoje uzasadnienie w jego niezłomnej postawie. Lubił przypisywane mu obowiązki, a jeszcze bardziej lubił, gdy wszystko szło sprawnie i punktualnie.
- Z całą pewnością. A koszmarom… najwyżej stawię czoła jak mężczyzna – wymamrotał, przewracając oczami.
Wbrew wszystkiemu nie chciałby trafiać w środek takiego snu, naprawdę.
Czyjeś dobijanie się od osoby Yuu nie umknęło jego uwadze, o czym świadczyło przelotne spojrzenie na leżącą obok torbę.
- Jeśli jesteś komuś potrzebna, nie krępuj się. I tak spędziliśmy tutaj już dostatecznie dużo czasu – wyprostował się, sięgając dłonią za przewieszony przez oparcie płaszcz. – Nikt nie zapewniał, że będzie – dodał odnośnie wzmianki o łatwym życiu, po czym bez ociągania wstał z miejsca, narzucając na ramiona wierzchnie odzienie. – Nie będę Cię zatrzymywać, sam wrócę do roboty – obwieścił, schylając się po leżący na poduszkach szalik, który zaraz oplótł jego szyję, zapewniając ciepło przed panującym na zewnątrz mrozem. – Dzięki za kawę. I… – zerknął na nią z góry. – Może do zobaczenia – skończył tym samym, bezbarwnym głosem, kierując następnie kroki w stronę wyjścia z lokalu.
Nie oglądał się za siebie, nie zawahał się przed odejściem, po prostu spotkanie dla niego było już zakończone i teraz powinien całkowicie skupić się na czekających rzeczach do zrealizowania.

[zt]
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 07.01.17 22:00  •  Kawiarenka "Malinowy Chruśniak" - Page 7 Empty Re: Kawiarenka "Malinowy Chruśniak"
Nawet jeżeli to ona, powoli i delikatnie czekała na moment by opuścić miejsce spotkania, to mężczyzna pierwszy opuścił lokal, może praca nie dawała mu o sobie zapomnieć, może po prostu nie lubił przeciągania pożegnań. Dziękowała mu jednak w duchu, że potrafił tak szybko podjąć decyzję, telefon w bezdence nadal wibrował, a gniew Vettori'ego rósł najpewniej z każdym nieodebranym połączeniem.
Odczekała, aż sygnał się urwie, po czym ściągnęła swój płaszcz z siedzenia, ubierając się powoli. Chustka okryła jej usta, rękawiczki zostały naciągnięte na palce, zrobiło się całkiem późno, nie zauważyła tego wcześniej, ale na zewnątrz było już kompletnie ciemno. Czas leciał szybko, szczególnie zimową porą.
Zapłaciła za zamówienie, rzuciła jeszcze ostatnie spojrzenie ścianom i wyszła. Czas pokaże, jak ocenić to spotkanie.

z/t
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 7 z 14 Previous  1 ... 6, 7, 8 ... 10 ... 14  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach