Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «
- 07/12. Są dwie niewielkie propozycje. Jedna dotyczy schematów - wypowiedz się, druga Pustej Miski - tutaj.
- 07/12. Fabularny romans do Bernardynów. Zerknij.
- 05/12. Do 14 grudnia do godziny 20:00 jest czas na wznowienie wątków z przeszłości oraz alternatywnych. W razie pytań należy napisać pw do Rhetta.
- 16/11. Zapisy na indywidualne wydarzenie dla S.SPEC. Weź udział w wyprawie!
- 13/11. Do 17 listopada, do godziny 20:00, trwa halloweenowy plebiscyt! Zagłosuj!
- 04/11. Kolejne ogłoszenie dotyczące zmian. Rzuć okiem.
Spis treści » KLIKNIJ WAĆPAN «
Strona 1 z 14 • 1, 2, 3 ... 7 ... 14 

Są takie miejsca, które zapadają w pamięć do tego stopnia, że odwiedzasz je przy każdej nadarzającej się okazji. Jednym z nich z całą pewnością jest Malinowy Chruśniak - kawiarnia, której właścicielką jest emerytowana gwiazda filmowa, znana do tego stopnia, że nawet teraz, nie występując w żadnych produkcjach, przyćmiewa swą sławą inne aktorki. Zaprojektowała cały, niewielki budynek kawiarenki, zupełnie sama. Część ścian pomalowana jest na przyjemny dla oka, choć niespecjalnie matowy róż - z tego też powodu większość fanów mroku i ciemności omija to miejsce szerokim łukiem. Na dobitkę pozostałe ściany pomalowano farbą o barwie przygaszonej zieleni, co wbrew pozorom tworzy całkiem porządną całość. Stoliki są drewniane, przypominają nieco komplety ogródkowe, gdzie ławeczki wyściełane poduszkami w kształcie malin, jeżyn, truskawek i jagód. Gdzieniegdzie pod kanapami znajdują się dywaniki, ściany przyozdabiają zaś obrazki, prezentujące ogród. Po całym przybytku krążą urocze kelnerki, przyodziane zaskakująco luźno. Ogrodniczki, luźne sukienki, sandałki - wszystko to powoduje, że atmosfera w kawiarni jest po prostu swojska. Nikt nie czuje się tu intruzem.
___
Ten dzień zaczął się źle i wszystkie znaki na ziemi i niebie wskazywały na to, że tak też się skończy. Nie spodziewała się niczego dobrego, zwłaszcza gdy z samego rana zaplątała się w swoją cudowną, pachnącą i świeżą kołdrę i zamiast spokojnie się rozwinąć zjebała się na podłogę, obijając sobie twarz. Na dobitkę do jej pokoju bezpardonowo włamała się jej siostra i po prostu przeszła po niej, zawiniętej w kokon, kradnąc przygotowaną na dzisiejszy dzień bluzkę i wychodząc.
Nosz do jasnej ciasnej, nie potrzebowała co prawda tego ciucha aż tak bardzo - w końcu we wszystkim prezentowała się zniewalająco i cudownie - ale nie potrafiła znieść świadomości, że tak bezczelnie zabrano jej własność! A ona była zbyt nieprzytomna, by temu zapobiec!
Co za wstyd dla kogoś o jej pozycji, hańba owiała jej nieskalane dotąd imię!
Załkała teatralnie, ubierając się w gruby, czerwony płaszcz i przylegające czarne spodnie. Podejrzewała, że tak właśnie będą ubrani wszyscy w mieście, a nie zależało jej - wyjątkowo - na wyróżnianiu się. Drogę do Świata-3 pokonała na skrzydłach, lądując na przedmieściach i kierując się na piechotę w stronę centrum. W zasadzie nie miała najmniejszej ochoty się tu pojawiać, ale zlecono jej pokręcić się trochę w ramach patrolu.
Jak ona nienawidziła tego robić! Jakże uwłaczało to jej godności! Co prawda udało jej się wynegocjować kontrolę w dość czystym miejscu, ale nawet miasto ludzi nie umywało się do Edenu. Do stu beczek soli, wszystko w porównaniu z jej domem było jakieś takie biedne i skromne. To nie były warunki, w jakich powinna przebywać.
- Guma na chodniku - skomentowała kąśliwie, odgarniając włosy z czoła. - Obrzydliwe, czemu nikt jeszcze tego nie sprzątnął?
Stukot jej obcasów ginął w gwarze rozmów, od których bolała ją głowa. Może i nastawiła się negatywnie - ba, roztaczała wokół siebie aurę niechęci i niezadowolenia - ale miała ku temu powody. Wyglądała jak cebula w tylu warstwach i niemalże się gotowała, ale polecenie było jasne - nie wyróżniaj się z tłumu.
Była tak piękna, jak miała zlać się z motłochem?
Sapnęła i przeczesała wzrokiem ulice, ogniskując go w końcu na kawiarence. Dobra, tam usiądzie i wypije herbatę. Z takim planem skierowała się do środka, zajmując miejsce przy oknie. Początkowy sceptycyzm zmienił się w niejakie uznanie, było tu całkiem przyjemnie.
Jak na kawiarenkę człowieka, rzecz jasna.
Zamówiła sobie filiżankę waniliowej herbaty i szarlotkę, po czym rozsiadła się w fotelu i wbiła wzrok w okno, lustrując przechodniów od góry na dół. Niech nic złego się nie dzieje, to nie będzie musiała interweniować.
- Błagam, bądźcie dzisiaj grzeczni, misiaki - mruknęła, zdejmując płaszcz i przewieszając go przez fotel. O, idealnie!
___
Ten dzień zaczął się źle i wszystkie znaki na ziemi i niebie wskazywały na to, że tak też się skończy. Nie spodziewała się niczego dobrego, zwłaszcza gdy z samego rana zaplątała się w swoją cudowną, pachnącą i świeżą kołdrę i zamiast spokojnie się rozwinąć zjebała się na podłogę, obijając sobie twarz. Na dobitkę do jej pokoju bezpardonowo włamała się jej siostra i po prostu przeszła po niej, zawiniętej w kokon, kradnąc przygotowaną na dzisiejszy dzień bluzkę i wychodząc.
Nosz do jasnej ciasnej, nie potrzebowała co prawda tego ciucha aż tak bardzo - w końcu we wszystkim prezentowała się zniewalająco i cudownie - ale nie potrafiła znieść świadomości, że tak bezczelnie zabrano jej własność! A ona była zbyt nieprzytomna, by temu zapobiec!
Co za wstyd dla kogoś o jej pozycji, hańba owiała jej nieskalane dotąd imię!
Załkała teatralnie, ubierając się w gruby, czerwony płaszcz i przylegające czarne spodnie. Podejrzewała, że tak właśnie będą ubrani wszyscy w mieście, a nie zależało jej - wyjątkowo - na wyróżnianiu się. Drogę do Świata-3 pokonała na skrzydłach, lądując na przedmieściach i kierując się na piechotę w stronę centrum. W zasadzie nie miała najmniejszej ochoty się tu pojawiać, ale zlecono jej pokręcić się trochę w ramach patrolu.
Jak ona nienawidziła tego robić! Jakże uwłaczało to jej godności! Co prawda udało jej się wynegocjować kontrolę w dość czystym miejscu, ale nawet miasto ludzi nie umywało się do Edenu. Do stu beczek soli, wszystko w porównaniu z jej domem było jakieś takie biedne i skromne. To nie były warunki, w jakich powinna przebywać.
- Guma na chodniku - skomentowała kąśliwie, odgarniając włosy z czoła. - Obrzydliwe, czemu nikt jeszcze tego nie sprzątnął?
Stukot jej obcasów ginął w gwarze rozmów, od których bolała ją głowa. Może i nastawiła się negatywnie - ba, roztaczała wokół siebie aurę niechęci i niezadowolenia - ale miała ku temu powody. Wyglądała jak cebula w tylu warstwach i niemalże się gotowała, ale polecenie było jasne - nie wyróżniaj się z tłumu.
Była tak piękna, jak miała zlać się z motłochem?
Sapnęła i przeczesała wzrokiem ulice, ogniskując go w końcu na kawiarence. Dobra, tam usiądzie i wypije herbatę. Z takim planem skierowała się do środka, zajmując miejsce przy oknie. Początkowy sceptycyzm zmienił się w niejakie uznanie, było tu całkiem przyjemnie.
Jak na kawiarenkę człowieka, rzecz jasna.
Zamówiła sobie filiżankę waniliowej herbaty i szarlotkę, po czym rozsiadła się w fotelu i wbiła wzrok w okno, lustrując przechodniów od góry na dół. Niech nic złego się nie dzieje, to nie będzie musiała interweniować.
- Błagam, bądźcie dzisiaj grzeczni, misiaki - mruknęła, zdejmując płaszcz i przewieszając go przez fotel. O, idealnie!
-
- Gość
Go??
W dzisiejszy dzień miałem ochotę się przejść. Od tak, bo chciałem. Tak więc idąc chodnikiem po dłuższej chwili zauważyłem jakąś kawiarenkę. Nazywała się "Malinowy Chruśniak" czy coś takiego. Przeszedłem przez ulicę i otworzyłem drzwi do kawiarni, jednocześnie do niej wchodząc. Mogłem nieco zwrócić uwagę innych - w końcu niecodziennie spotyka się mężczyzn ubranych jak Neo z "Matrixa".
U jednej z kelnerek zamówiłem piwo, a następnie podszedłem do stolika, przy którym siedziała jakaś kobieta.
- Można? - spytałem uprzejmie, wskazując miejsce naprzeciw.
U jednej z kelnerek zamówiłem piwo, a następnie podszedłem do stolika, przy którym siedziała jakaś kobieta.
- Można? - spytałem uprzejmie, wskazując miejsce naprzeciw.
-
- Gość
Gość
Ile można było czekać na zamówienie? Zdążyła przeczytać i zapamiętać nazwy wszystkich herbat i przekąsek z menu, nim zjawiła się przesadnie uśmiechnięta kelnerka, która ułożyła przed nią pachnące ciastko z herbatą i życzyła smacznego. W odpowiedzi doczekała się tylko lekkiego uśmieszku i mruknięcia, bo Nancy nie miała specjalnej ochoty na sprawianie pozorów zadowolonej klientki.
Trawiła ją wewnętrzna niechęć, miała ochotę dać upust swym emocjom i coś podpalić.
Gdyby tylko dało się przyspieszyć czas. Ach, mogłaby wrócić do domu, przejść się po parku, pogadać z innymi aniołami, dorwać swoją siostrę i ją wybebeszyć na oczach wszystkich mieszkańców, żeby ta mała idiotka miała nauczkę... a tymczasem musiała siedzieć tutaj i gapić się przez okno.
Ponieważ była wyjątkowo czujna, jej uwadze nie uszło pojawienie się w kawiarni kolejnego gościa. Obrzuciła go jednakże tylko znudzonym spojrzeniem i uniosła filiżankę, odginając niczym arystokratka mały palec, by upić nieco gorącego płynu. Ciepło rozlało się po jej ciele, posmak wanilii podrażnił natomiast przyjemnie kubeczki smakowe, wywołując na jej twarzy uroczy uśmiech. Rozluźniła się nieco, szukając widelczyka do ciasta i wbijając go w ciasto. W zasadzie nie była głodna, po prostu chciała czymś zająć ręce.
A skoro i tak nie tyła, to czemu nie miała sobie pozwolić na łakocie?
Zbliżające się kroki wymusiły na niej oderwanie oczu od szyby i zogniskowanie spojrzenia na twarzy jakiegoś nieznajomego typka, który z piwem zatrzymał się przy jej stoliku. Poważnie, sprzedawali w kawiarni alkohol? Niespodziewane. I idiotyczne, lokal w jej oczach spadł parę poziomów w hierarchii niżej. Już prędzej spodziewała się tu win, ewentualnie rumu, dolewanego do kawy.
A tu piwo. Bursztynowy napój, puszkowany lub butelkowany, atrybut każdego menela. A pfe.
- Nie wiem czy zauważyłeś, ale są też wolne miejsca przy innych stolikach. Boisz się samotności, czy co? - spytała, unosząc brew i bez żadnych skrupułów mierząc mężczyznę od stóp aż po sam czubek głowy. Mroczny książę, pewnie przeżywa okres buntu - choć to dziwne, zważywszy na jego wiek. - Czy może przysiadanie się do kobiet to twój dziwny sposób podrywu?
Trawiła ją wewnętrzna niechęć, miała ochotę dać upust swym emocjom i coś podpalić.
Gdyby tylko dało się przyspieszyć czas. Ach, mogłaby wrócić do domu, przejść się po parku, pogadać z innymi aniołami, dorwać swoją siostrę i ją wybebeszyć na oczach wszystkich mieszkańców, żeby ta mała idiotka miała nauczkę... a tymczasem musiała siedzieć tutaj i gapić się przez okno.
Ponieważ była wyjątkowo czujna, jej uwadze nie uszło pojawienie się w kawiarni kolejnego gościa. Obrzuciła go jednakże tylko znudzonym spojrzeniem i uniosła filiżankę, odginając niczym arystokratka mały palec, by upić nieco gorącego płynu. Ciepło rozlało się po jej ciele, posmak wanilii podrażnił natomiast przyjemnie kubeczki smakowe, wywołując na jej twarzy uroczy uśmiech. Rozluźniła się nieco, szukając widelczyka do ciasta i wbijając go w ciasto. W zasadzie nie była głodna, po prostu chciała czymś zająć ręce.
A skoro i tak nie tyła, to czemu nie miała sobie pozwolić na łakocie?
Zbliżające się kroki wymusiły na niej oderwanie oczu od szyby i zogniskowanie spojrzenia na twarzy jakiegoś nieznajomego typka, który z piwem zatrzymał się przy jej stoliku. Poważnie, sprzedawali w kawiarni alkohol? Niespodziewane. I idiotyczne, lokal w jej oczach spadł parę poziomów w hierarchii niżej. Już prędzej spodziewała się tu win, ewentualnie rumu, dolewanego do kawy.
A tu piwo. Bursztynowy napój, puszkowany lub butelkowany, atrybut każdego menela. A pfe.
- Nie wiem czy zauważyłeś, ale są też wolne miejsca przy innych stolikach. Boisz się samotności, czy co? - spytała, unosząc brew i bez żadnych skrupułów mierząc mężczyznę od stóp aż po sam czubek głowy. Mroczny książę, pewnie przeżywa okres buntu - choć to dziwne, zważywszy na jego wiek. - Czy może przysiadanie się do kobiet to twój dziwny sposób podrywu?
-
- Gość
Go??
Zdjąłem okulary, przypatrując się kobiecie i odkryłem lewą połę płaszcza wkładając je do wewnętrznej kieszeni.
- Czasem przebywanie w towarzystwie jest lepsze niż samotność. W moim zawodzie to potrzebne, żeby nie zwariować. - odpowiedziałem na pierwsze z pytań - Nie, to nie jest mój sposób podrywu. Muszę Cię rozczarować, nie podrywam kobiet. - uśmiechnąłem się i usiadłem. Kelnerka w końcu przyniosła mi piwo. Zapłaciłem jej, a następnie upiłem srogi łyk ze szklanki.
- Więc jak Ci na imię?
- Czasem przebywanie w towarzystwie jest lepsze niż samotność. W moim zawodzie to potrzebne, żeby nie zwariować. - odpowiedziałem na pierwsze z pytań - Nie, to nie jest mój sposób podrywu. Muszę Cię rozczarować, nie podrywam kobiet. - uśmiechnąłem się i usiadłem. Kelnerka w końcu przyniosła mi piwo. Zapłaciłem jej, a następnie upiłem srogi łyk ze szklanki.
- Więc jak Ci na imię?
-
- Gość
Gość
"Kurde, co za nazwa" - kpiący głosik w głowie Skowyta natychmiast skomentował miejsce przed którym ten się zatrzymał.
Chłopak skrzywił się lekko. Znaleźć coś porządnego w tym mieście było coraz trudniej. Czemu nic z tym nie zrobią? Gdzie on ma się niby szlajać? Prychnął poirytowany. Oczywiście nie dotarło zbyt szybko do niego, że teraz on jest za to wszystko odpowiedzialny, bo po co. Obiecał sobie w duchu, że postara się zignorować wszędobylski róż i przekroczył próg kawiarenki. Skinął głową kilku kelnerkom na przywitanie i wybrał sobie pierwszy lepszy stolik. Nie był mrocznym wędrowcem, przynajmniej dziś, więc nie musiał wybierać niż znajdującego się w rogu. Mimo początkowej niechęci do tego miejsca okazało się dość wygodnie, a i nikt nie kręcił nosem na jego zamówienie - czarna herbata z miętą o smaku czekolady.
Chłopak skrzywił się lekko. Znaleźć coś porządnego w tym mieście było coraz trudniej. Czemu nic z tym nie zrobią? Gdzie on ma się niby szlajać? Prychnął poirytowany. Oczywiście nie dotarło zbyt szybko do niego, że teraz on jest za to wszystko odpowiedzialny, bo po co. Obiecał sobie w duchu, że postara się zignorować wszędobylski róż i przekroczył próg kawiarenki. Skinął głową kilku kelnerkom na przywitanie i wybrał sobie pierwszy lepszy stolik. Nie był mrocznym wędrowcem, przynajmniej dziś, więc nie musiał wybierać niż znajdującego się w rogu. Mimo początkowej niechęci do tego miejsca okazało się dość wygodnie, a i nikt nie kręcił nosem na jego zamówienie - czarna herbata z miętą o smaku czekolady.
-
- Gość
Gość
Dziewczyna weszła pewnym krokiem do kawiarni zamawiając espresso i swoje ulubione ciastko czekoladowo-waniliowe. Rozejrzała się po pomieszczeniu i podeszła do najbliższego stolika. Uśmiechnęła się do mężczyzny siedzącego przy nim.
-Mogę się przysiąść.
Jej głos był wesoły i przyjemny. Nie miała zamiaru usiąść, jeśli nie była mile widziana. Najwyżej zje ciastko, gdzie indziej. Jednak po co rezygnować z możliwości zjedzenia lunchu z nowym burmistrzem? Może dostanie autograf i powiesi na ścianie. Hahaha, nie Lucky. Ona przyszła po prostu w interesach i ma zamiar dobić jakiegoś ciekawego targu. Może dowie się czegoś ciekawego, nie obchodziła ją cena. Interesy z tak ważną osobistością mogą być ciekawe.
-Mogę się przysiąść.
Jej głos był wesoły i przyjemny. Nie miała zamiaru usiąść, jeśli nie była mile widziana. Najwyżej zje ciastko, gdzie indziej. Jednak po co rezygnować z możliwości zjedzenia lunchu z nowym burmistrzem? Może dostanie autograf i powiesi na ścianie. Hahaha, nie Lucky. Ona przyszła po prostu w interesach i ma zamiar dobić jakiegoś ciekawego targu. Może dowie się czegoś ciekawego, nie obchodziła ją cena. Interesy z tak ważną osobistością mogą być ciekawe.
-
- Gość
Gość
Jedną dłoń cały czas grzał o filiżankę ze swoją herbatą, a drugą podpierał policzek. Z lekkim rozleniwieniem obserwował wszystkich zgromadzonych w tym przybytku. Nie spieszyło mu się do wyjścia. Przecież i tak nie miałby co robić? Zagonili by go do papierkowej roboty, a nie tak to wszystko sobie wyobrażał. Siedział więc, grzał się i wytracał czas.
Rozkojarzony prawie nie zauważył jak dziewczyna podeszła do jego stolika, ale mimo to powitał ją uśmiechem i przyzwalająco skinął głową.
- Pewnie, zapraszam.
Dopiero gdy zaczął skupiać na niej swoją uwagę, coraz bardziej ciekawiło go czego białowłosa może chcieć. Cóż, nauczył się już, że nic nie dzieje się ot, tak.
Rozkojarzony prawie nie zauważył jak dziewczyna podeszła do jego stolika, ale mimo to powitał ją uśmiechem i przyzwalająco skinął głową.
- Pewnie, zapraszam.
Dopiero gdy zaczął skupiać na niej swoją uwagę, coraz bardziej ciekawiło go czego białowłosa może chcieć. Cóż, nauczył się już, że nic nie dzieje się ot, tak.
-
- Gość
Gość
Dziewczyna czując, że się jej przygląda spojrzała na niego z delikatnym uśmiechem swymi złotymi oczyma.
-Nie wyglądasz jakby ci się tu podobało.
Powiedziała kładąc łokieć na stoliku, a na ręce brodę. W tym czasie kelnerka przyszła z jej zamówieniem więc dziewczyna zwróciła swą uwagę na ciastku.
Uśmiechnęła się jak szczęśliwe dziecko i zjadła kawałek ciastka. Było to najlepsze ciastko w okolicy szczególnie dla kotki, która uwielbiała słodycze.
-Robią tu pyszne ciasta.
Powiedziała i podniosła filiżankę do ust chcąc się napić jednak oparzyła usta i odsunęła ją szybko wachlując się dłonią.
-Ajajaj.
Chyba za szybko się za nią zabrała, zachowywała się jak zakręcona nastolatka, co do niej nie pasowało. Po chwili wstała i przepraszając poszła do toalety.
[z/t-jak wrócisz to mi napisz]
-Nie wyglądasz jakby ci się tu podobało.
Powiedziała kładąc łokieć na stoliku, a na ręce brodę. W tym czasie kelnerka przyszła z jej zamówieniem więc dziewczyna zwróciła swą uwagę na ciastku.
Uśmiechnęła się jak szczęśliwe dziecko i zjadła kawałek ciastka. Było to najlepsze ciastko w okolicy szczególnie dla kotki, która uwielbiała słodycze.
-Robią tu pyszne ciasta.
Powiedziała i podniosła filiżankę do ust chcąc się napić jednak oparzyła usta i odsunęła ją szybko wachlując się dłonią.
-Ajajaj.
Chyba za szybko się za nią zabrała, zachowywała się jak zakręcona nastolatka, co do niej nie pasowało. Po chwili wstała i przepraszając poszła do toalety.
[z/t-jak wrócisz to mi napisz]
-
- Gość
Gość








-
- Gość
Gość
I cała normalność poszła się jebać. Sebastian naturalnie nic nie robił sobie z tego, że para staruszków zwróciła uwagę na jego nieco zakręconego przyjaciela. Ich światy a światy osób, które miały za sobą już dobre siedemdziesiąt lat i więcej, znacząco się od siebie różniły. Nie przypuszczał jednak, że Eliott tak łatwo postanowi ustąpić, jednak Sebastian, przyspieszył kroku dopiero po ukradkowym zerknięciu za siebie przez ramię. Lubił mieć dokładniejsze rozeznanie w tym, co działo się dookoła niego, ale blondyn już po chwili doczekał się pobłażliwego spojrzenia różnobarwnych, lśniących oczu, które pomimo swojej chłodnej barwy, wydawały się być zadziwiająco ciepłe. Oliver po prostu często zapominał, że nie każdy był na tyle pewny siebie, by z równie uniesioną gardą traktować wszystkie swoje wpadki i nadal śmiać się z nich niezależnie od tego, że wywoływały one skrzywienie na twarzach innych. Nie chcąc już drążyć tematu dodawania dragów do ciastek i innych potraw, po prostu pokiwał głową w niemym przyznaniu mu racji. Tak, ten sygnał zdecydowanie nie należał do najlepszych, bo: a) nie wszyscy potrafili krakać; b) jeżeli sądził, że to nie wzbudziłoby żadnych podejrzeń, najpewniej trzeba byłoby wyprowadzić go z błędu, ale o wiele lepiej i wygodniej było zamknąć tę sprawę i po prostu do niej nie wracać.
Żadnych narkotyków.
Bo co? Pobawisz się w tatuśka, który udaje, że nigdy nie brał, Sebby?
„Ćpuni nie wyglądają najlepiej.”
No tak, nie bez powodu uważasz, że jestem brzydki.
― Dokładnie tak. Tylko najlepiej nie mów tego komuś, kto będzie chciał cię naćpać. Możliwe, że nie przyjmie do siebie wiadomości, że nie ma aparycji modela. ― Wypuścił powietrze ustami, jednak żartobliwość tych słów była aż nadto wyczuwalna, choć zapewne postawa modelki w wykonaniu Yvesa miała w tym swoją zasługę. Koniec końców i tak wybuchnął głośniejszym śmiechem, zginając się wpół, byleby tylko nie rozbolał go brzuch. Na całe szczęście w miarę szybko udało mu się odzyskać prawie idealną postawę. ― Twoje ego niebawem przerośnie ten świat. ― Dodał, choć jego barki nadal podrygiwały lekko w radosnych spazmach. No i masz! Nawet udało mu się speszyć błękitnookiego. Trzeba przyznać, że rola wstydliwej panienki nawet do niego pasowała. ― Czyli gra w pokera odpada. Poza tym powinieneś doskonale wiedzieć, żenie zmusiłbym cię do tego. Zresztą sam też nie chciałbym skończyć przed tobą zupełnie nagi ― odparł zgryźliwie. To zrozumiałe, że nawet długotrwałe znajomości miały pewne granice, których nie powinno się przekraczać. O ile dla Hyde'a przebywanie w czyjejś obecności w negliżu nie było niczym nienaturalnym, tak dla de Croÿ'a to doświadczenie nie mogło należeć do najprzyjemniejszych, choć – o czym niebieskooki dobrze wiedział – jego znajomy nie krępował się nagich ciał, ale najwyraźniej swojego owszem. Albo perspektywa przebywania tak w towarzystwie bliskiego przyjaciela nie była aż tak obiecująca lub też mężczyzny ogólnie.
A później wszystko potoczyło się swoim torem i ruszyli do kawiarni, zapewne niejednego przechodnia przyprawiając o zdezorientowanie. Było zimno, podłoże było niepewne, bo w każdym momencie można było natrafić na skrawek ziemi skuty lodem i wyrżnąć się w spektakularnym stylu, a ta dwójka debili wraz z psem naprawdę zapieprzała przez centrum miasta, jakby zaraz miał dopaść ich niewidzialny potwór. Oliver nie zamierzał dawać za wygraną, ale tylko na początku. W którymś momencie po prostu zwolnił odrobinę, przypominając sobie, że za pieniądze Eliott'a raczej nie napiliby się porządnej kawy, z tego względu, że po prostu ich nie było. Przynajmniej nie za wiele. Sam także starał się zgrabnie wymijać przechodniów, jednak czasem otarcie się o któregoś z nich było po prostu nieuniknione, przez co za ich plecami rozlegały się nieprzyjemne obelgi, jednak szybko pozostawały przeszłością, którą dosłownie pozostawiali za sobą.
I wreszcie cel ich podróży. Na chwilę zatrzymał się przed drzwiami, by wskazać psu miejsce, w którym miał pozostać. Zwierzę posłusznie usiadło, choć już w momencie, gdy jego właściciel otwierał drzwi, obrzuciło wejście zniecierpliwionym spojrzeniem, ale nie ruszyło się z miejsca. Jasnowłosy z kolei zaraz po przekroczeniu progu lokalu zawiesił spojrzenie na swoim przyjacielu, który aż nazbyt entuzjastycznie podszedł do swojego niewielkiego sukcesu. Chłopak rozchylił usta, chcąc coś powiedzieć, jednak szybko zrezygnował z tego planu, nie chcąc ingerować w ten wybuch euforii. Przemknął jednak spojrzeniem po zdziwionych gościach lokalu, a gdy nastała cisza, obrzucił Yves'a łagodnym wzrokiem i podszedł bliżej od razu przenosząc wzrok na kelnerkę.
― Dzień dobry. ― Skinął głową, zaraz przywołując na twarz jeden z tych piękniejszych uśmiechów. ― Przepraszamy za to zamieszanie, ale pewnie zna pani tę radość z wygranej. Naprawdę nie ma się czym przejmować. ― Ostatnie słowa wyrzucił z siebie nieco głośniej. Tak, aby pozostali goście mogli wrócić do poprzednich czynności i przestać się gapić. Złapał blondyna za ramię i pociągnął w kierunku jednego z wolnych od sąsiadów stolików. ― To tylko kawa i ciastko, kocie ― wymruczał pod nosem tak, by już tylko młodzieniec miał okazję to usłyszeć. Gdy znaleźli się przy wybranym przez niego miejscu, rozpiął płaszcz, gdyż różnica temperatur była już nadto wyczuwalna i wreszcie zajął miejsce przy stole. Potarłszy ręką zaczerwieniony od mrozu polik, kiwnął głową w stronę menu. ― No to wybieraj, zwycięzco.
Żadnych narkotyków.
Bo co? Pobawisz się w tatuśka, który udaje, że nigdy nie brał, Sebby?
„Ćpuni nie wyglądają najlepiej.”
No tak, nie bez powodu uważasz, że jestem brzydki.
― Dokładnie tak. Tylko najlepiej nie mów tego komuś, kto będzie chciał cię naćpać. Możliwe, że nie przyjmie do siebie wiadomości, że nie ma aparycji modela. ― Wypuścił powietrze ustami, jednak żartobliwość tych słów była aż nadto wyczuwalna, choć zapewne postawa modelki w wykonaniu Yvesa miała w tym swoją zasługę. Koniec końców i tak wybuchnął głośniejszym śmiechem, zginając się wpół, byleby tylko nie rozbolał go brzuch. Na całe szczęście w miarę szybko udało mu się odzyskać prawie idealną postawę. ― Twoje ego niebawem przerośnie ten świat. ― Dodał, choć jego barki nadal podrygiwały lekko w radosnych spazmach. No i masz! Nawet udało mu się speszyć błękitnookiego. Trzeba przyznać, że rola wstydliwej panienki nawet do niego pasowała. ― Czyli gra w pokera odpada. Poza tym powinieneś doskonale wiedzieć, żenie zmusiłbym cię do tego. Zresztą sam też nie chciałbym skończyć przed tobą zupełnie nagi ― odparł zgryźliwie. To zrozumiałe, że nawet długotrwałe znajomości miały pewne granice, których nie powinno się przekraczać. O ile dla Hyde'a przebywanie w czyjejś obecności w negliżu nie było niczym nienaturalnym, tak dla de Croÿ'a to doświadczenie nie mogło należeć do najprzyjemniejszych, choć – o czym niebieskooki dobrze wiedział – jego znajomy nie krępował się nagich ciał, ale najwyraźniej swojego owszem. Albo perspektywa przebywania tak w towarzystwie bliskiego przyjaciela nie była aż tak obiecująca lub też mężczyzny ogólnie.
A później wszystko potoczyło się swoim torem i ruszyli do kawiarni, zapewne niejednego przechodnia przyprawiając o zdezorientowanie. Było zimno, podłoże było niepewne, bo w każdym momencie można było natrafić na skrawek ziemi skuty lodem i wyrżnąć się w spektakularnym stylu, a ta dwójka debili wraz z psem naprawdę zapieprzała przez centrum miasta, jakby zaraz miał dopaść ich niewidzialny potwór. Oliver nie zamierzał dawać za wygraną, ale tylko na początku. W którymś momencie po prostu zwolnił odrobinę, przypominając sobie, że za pieniądze Eliott'a raczej nie napiliby się porządnej kawy, z tego względu, że po prostu ich nie było. Przynajmniej nie za wiele. Sam także starał się zgrabnie wymijać przechodniów, jednak czasem otarcie się o któregoś z nich było po prostu nieuniknione, przez co za ich plecami rozlegały się nieprzyjemne obelgi, jednak szybko pozostawały przeszłością, którą dosłownie pozostawiali za sobą.
I wreszcie cel ich podróży. Na chwilę zatrzymał się przed drzwiami, by wskazać psu miejsce, w którym miał pozostać. Zwierzę posłusznie usiadło, choć już w momencie, gdy jego właściciel otwierał drzwi, obrzuciło wejście zniecierpliwionym spojrzeniem, ale nie ruszyło się z miejsca. Jasnowłosy z kolei zaraz po przekroczeniu progu lokalu zawiesił spojrzenie na swoim przyjacielu, który aż nazbyt entuzjastycznie podszedł do swojego niewielkiego sukcesu. Chłopak rozchylił usta, chcąc coś powiedzieć, jednak szybko zrezygnował z tego planu, nie chcąc ingerować w ten wybuch euforii. Przemknął jednak spojrzeniem po zdziwionych gościach lokalu, a gdy nastała cisza, obrzucił Yves'a łagodnym wzrokiem i podszedł bliżej od razu przenosząc wzrok na kelnerkę.
― Dzień dobry. ― Skinął głową, zaraz przywołując na twarz jeden z tych piękniejszych uśmiechów. ― Przepraszamy za to zamieszanie, ale pewnie zna pani tę radość z wygranej. Naprawdę nie ma się czym przejmować. ― Ostatnie słowa wyrzucił z siebie nieco głośniej. Tak, aby pozostali goście mogli wrócić do poprzednich czynności i przestać się gapić. Złapał blondyna za ramię i pociągnął w kierunku jednego z wolnych od sąsiadów stolików. ― To tylko kawa i ciastko, kocie ― wymruczał pod nosem tak, by już tylko młodzieniec miał okazję to usłyszeć. Gdy znaleźli się przy wybranym przez niego miejscu, rozpiął płaszcz, gdyż różnica temperatur była już nadto wyczuwalna i wreszcie zajął miejsce przy stole. Potarłszy ręką zaczerwieniony od mrozu polik, kiwnął głową w stronę menu. ― No to wybieraj, zwycięzco.
-
- Gość
Gość





-
- Gość
Gość
Strona 1 z 14 • 1, 2, 3 ... 7 ... 14 

Nie możesz odpowiadać w tematach
|
|