Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 1 z 4 1, 2, 3, 4  Next

Go down

Cel: Zdobycie umiejętności posługiwania się bronią białą
Czas akcji: na przestrzeni ostatniej dekady
Postaci: Młoda Natalie, jej ojciec, Sensei, Blight i inni, szarzy NPC
Miejsce akcji: M-3
__________________________________________________

Natalie wróciła po szkole do domu. Rzuciła plecak w kąt pokoju i położyła się na łóżku. Miała dopiero dziesięć lat, a już spędzała w szkole więcej czasu niż w domu. Cóż, taki sposób wychowania. Dużo zajęć dodatkowych, mało wolnego czasu. W końcu nie miała być normalnym dzieckiem, więc dzieciństwo jej się nie należało.
Cieszyła się właśnie chwilą wytchnienia, gdy do jej pokoju wparował zadowolony ojciec.
- Witaj drogie dziecko. Mam dla ciebie niesamowicie radosną wiadomość. Udało mi się załatwić, że od przyszłego tygodnia zaczynasz lekcje walki bronią białą. Którą dokładnie, jeszcze nie wiadomo. Zobaczymy, jak ci pójdzie. Dostaniesz mapkę, gdzie masz chodzić po szkole i kiedy. Miłej zabawy - zakomunikował i wyszedł. Nawet nie zaczekał na reakcję córki.
Czy Natalie była na niego zła? Zapewne. Nawet jeśli nowe zajęcia miały jej się spodobać, to jednak wolałaby mieć tu jakieś prawo wyboru. Rzuciła w drzwi poduszką i obróciła się na drugi bok i zasnęła.

W sobotę rano miały odbyć się pierwsze zajęcia. Ojciec odprowadził ją tym razem pod sam budynek, nakazując jej wcześniej dokładne zapamiętanie trasy. Część zajęć miała się odbywać niedługo po lekcjach i musiała tu wtedy dotrzeć sama. Dziewczynka grzecznie notowała w pamięci każdy zakręt, każde nietypowe drzewko lub budynek. Nie chciała się zgubić w nieznanej części miasta.
Na pierwszych zajęciach nie była sama. Towarzyszyło jej osiem innych dzieciaków. Były znacznie żywsze i weselsze od niej. Najwidoczniej radował je fakt, że będą się mogły wzajemnie naparzać kijkami. Na razie była to tylko dziecinna zabawa.
Ich nowy mistrz wydawał się być miły. Według Natalie, aż za bardzo. Strasznie przynudzał. Na pierwszych zajęciach uczył ich jedynie prawidłowej postawy podczas walki i ogólnych zasad BHP panujących w dojo. Kompletna nuda. Dziewczynka słuchała uważnie rad i stosowała się do nich. Była chyba jedyną, która nie okazywała otwarcie znudzenia pierwszymi zajęciami.
Po dwóch godzinach tych jakże "fascynujących" ćwiczeń, wróciła do domu.


Ostatnio zmieniony przez Natalie dnia 28.03.15 18:46, w całości zmieniany 4 razy
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

W czwartek odbyły się kolejne zajęcia. Znowu nic ciekawego. Zasady bezpieczeństwa i podstawowe ćwiczenia. Czego można się było jednak spodziewać, po zajęciach dla dzieci? Że będą od początku katowani morderczym treningiem? Zajęcia grupowe dla podstawówki nie były miejscem gdzie można się było nauczyć brawurowych sztuczek. Mogły jednak nauczyć pokory i cierpliwości.
Natalie dzielnie uczęszczała na każde zajęcia. Spędzała sześć godzin w tygodniu w towarzystwie tej nieokrzesanej bandy smarkaczy i zbyt miłego instruktora. Oprócz kilku siniaków i otarć, nie spotkał jej na nich nic ciekawego. Owszem, danie kijem po głowie dwa lata starszemu łobuzami było przyjemniejszą częścią treningów, ale zwykle nie kończyło się najlepiej. Mistrz często musiał interweniować, gdy ćwiczenia z atrapami mieczy zmieniały się w okładanie nimi na podłodze. Natalie może i była jedną z najlepszych uczennic, ale i tak nie brakowało jej zadrapań. Tutaj też dzieciaki jej nie lubiły.

Na zajęcia uczęszczała przez pół roku, równolegle ćwicząc wschodnie sztuki walki wręcz, więc ćwiczeń fizycznych jej nie brakowało. Nie mogła poniekąd narzekać na nudę. Zawsze była czymś zajęta.
Z radością przyjęła wiadomość, że rodzice przenoszą ją na prywatny kurs. Miała nadzieję, że tam uda jej się więcej nauczyć.
I faktycznie. Nowy mistrz okazał się poważnie podchodzić do sprawy lekcji. Oprócz ćwiczeń z nim, dostawała też długie listy "zadań domowych". Miała ćwiczyć uniki i rozwijać kondycję. Może i nie było to dobre zajęcie dla dziecka, ale chyba najlepiej było zacząć własnie w młodym wieku. Zwłaszcza, że wiązało się to z planami jej rodziców. Miała się rozwijać, a nie siedzieć na tyłku i oglądać telewizję.

Wróciła do domu cała poobijana i podrapana. Dziś ćwiczyła z senseiem na zewnątrz. Cóż można powiedzieć, facet się nie patyczkował. Co z tego, e walczył z dziesięciolatką? Miał jej czegoś nauczyć, czy nie? Natalie mimo dużego refleksu i ciężkich ćwiczeń, nie była w stanie uniknąć wszystkich ciosów. Obecnie jej styl walki polegał na kurczowym trzymaniu kija bo i skakaniu na wszystkie strony tak, by jak najsłabiej oberwać. Nie zawsze jej to wychodziło. Dziś skończyło się jedynie na trzykrotnym oberwaniu w żebra, utratą równowagi po podważeniu jej nogi kijem i wpadnięciem w kolczaste krzaki, by nie dostać w głowę.
Bycie najlepszą wśród małolatów w podmiejskim dojo wcale nie oznaczało, że była dobra. Spotkania z mistrzem świetnie jej to uzmysłowiły.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Natalie weszła do domu i rzuciła swoją torbę na łóżko. Miała niewiele czasu. Za godzinę zaczynały się kolejne zajęcia z sensei Abukara. Ćwiczyła z nim od ośmiu miesięcy. Zajęcia były strasznie trudne. Dziewczynka zastanawiała się czasami, czy rodzice nie pomylili się przy wyborze jej nauczyciela. Nie zachowywał się on, jakby miał doświadczenie w uczeniu takich okruchów, jak ona. A może? Skąd mogła wiedzieć, czy lanie kijem po głowie to nie jest najlepsza metoda treningu dla małolata?
Westchnęła tylko i przebrała szkolny mundurek na swój strój do ćwiczeń. Miała godzinę do przyjścia Abukary. Nie chciała zmarnować tego czasu. Zgarnęła włosy w niedbały kok i pobiegła na dół. Ojciec zorganizował jej tam prowizoryczną salę do ćwiczeń... no, może nie taką znowu prowizoryczną. Było tam wszystko, czego mogła potrzebować. Drabinki, ciężarki, równoważnia, worek treningowy, stojak z kijami bo, atrapy noży i mieczy. Pracował dla władz i był wysoko postawionym naukowcem. Stać go było na urządzenie sobie takiego miejsca do ćwiczeń. Z resztą, nie tylko Natalie z tego korzystała.
Zamknęła za sobą drzwi i zaczęła robić krótką rozgrzewkę. Najpierw skłony, później bieg w miejscu, przysiady, kilka pompek i pajacyków... Starała się obudzić każdy mięsień, który będzie jej dzisiaj potrzebny. Przeszła się kilka razy po równoważni, by się wyciszyć i skupić na ruchach jakie wykonuje. Nie mogła się mylić, nie mogła popełniać błędów. Ciągle słyszała, jak dużo jeszcze pracy przed nią. Ciągłe porażki ją dobijały i coraz bardziej denerwowały. Sensei wydawał się ślepy na jej postępy w nauce. Ciągle było tylko "to robisz źle", "to miało być inaczej", "a widzisz, znowu to zrobiłaś i dlatego leżysz".
Narastającą złości postanowiła rozładować podczas podciągania się. Wysiłek fizyczny zawsze ją uspokajał. Tak było i tym razem. Agresja powoli ustawała. Zastępowała ją pokora. Musiała być spokojna i opanowana. Dokładnie tak, jak uczył ją sensei. Cisza, spokój i opanowanie. Może jednak nie był taki zły? Co prawda, ciągle miała nowe siniaki i lądowała na ziemi, ale czy on przypadkiem nie stawiał jej coraz większych wymagań? Niektórych sztuczek nie stosował na początku. Czyżby dawał jej jednak jakieś szanse w tych walkach? Czyżby zależało mu jednak na nauczeniu czegoś dziewczynki? Pewnie tak. W końcu, jej rodzice nigdy nie robili niczego po łebkach. To musiał być dobry mentor.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

"Unik w lewo, skłon, przeskok i przewrót w przód.
Obrót o 180 stopni i blok ręką. Auć. Boli, ale głowa cała. Kolejny odskok. Muszę szybciej podnieść się na nogi."
- AA! - krzyknęła i upadła na matę. Nie zdążyła. Przeciwnik był szybszy.
Leżała jeszcze przez chwilę z twarzą przytuloną do podłogi. Wolno rozmasowała plecy. Co się stało? Znowu popełniła błąd. Nie ten sam. Inny. Straciła przeciwnika z oczu na zbyt długo. Sensei przyłożył jej kijem bo w plecy. Jutro będzie mieć tam piękną pręgę.
- No już, wstawaj. Nic ci nie będzie. Weź się w garść i kontynuujemy. - Usłyszała nad sobą ostry męski głos. Skrzywiła się, ale posłusznie zaczęła się podnosić. Bolało, ale starała się to ignorować.
Mistrz wyciągał w jej kierunku rękę. Chciał jej pomóc wstać. Dziewczyna patrzyła na nią przez chwilę. Klęczała. Przeniosła oczy na twarz nauczyciela. Nie wydawał się być zły. Czyżby nie była takim złym uczniem? A może to, że wytrzymała z nim już dwa lata, skłonił go do nieco milszego traktowania jej? Nie ważne. Starała się patrzyć na niego, jednocześnie szukając w zasięgu wzroku własnej broni.
Znalazła. Kij leżał pół metra od niej. Wystarczyło sięgnąć.
Mistrz pochylał się nad nią z wyciągniętą ręką. Drugą trzymał własny oręż.
Dziewczyna w mgnieniu oka chwyciła za broń i wymierzyła cios w twarz mężczyzny. Niestety, ten zdążył zareagować. Odsunął się gwałtownie i chwycił pewnie własny kij bo.
- To nie było honorowe - zganił ją, na powrót przybierając postawę wojownika.
- Honor nie zapewni mi wygranej - warknęła. - Uczę się walczyć, by móc się bronić i atakować. Nigdy nie uważałam tego za zwykły sport, gdzie gra się fair! - krzyczała między kolejnymi atakami. Raz po raz słychać było zderzające się drewno.
- Skoro tak - odparł mężczyzna i machnął kijem uderzając w zgięcie jej kolana, które nieświadomie odsłoniła.
Jęknęła i straciła równowagę. Mężczyzna wycelował w jej brzuch. Nie była w stanie się obronić.
Padła na ziemię i zwinęła się z bólu.
- Na dziś to koniec. Ale cieszę się, że wyjaśniliśmy sobie tą kwestię młoda damo - stwierdził oschle i wyszedł z pomieszczenia.
Natalie jeszcze długo leżała na podłodze. Nie miała siły wstać.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

- Miło cie znowu widzieć dziecko. Mam nadzieję, że mimo przerwy, ćwiczyłaś i nie wyszłaś z wprawy - powitał ją całkiem miły głos nauczyciela.
Faktycznie, musiała na jakiś czas przerwać ćwiczenia. Trafiła do laboratorium po wsypaniu rodziców. Jak królik doświadczalny, nie miała prawa do rozwijania pasji. Na szczęście, wszystko się uspokoiło. Teraz była pod opieką jakiegoś doktorka, ale przynajmniej nie siedziała w klatce. Była "wolna".
Skłoniła się i przyjęła odpowiednią postawę.
Nie atakowała, czekała na pierwszy cios przeciwnika. Nie musiała długo stać bezczynnie.
W mgnieniu oka dostrzegła zbliżający się w jej kierunku drewniany miecz. Zablokowała go kijem bo i wykonała obrót, atakując głowę mistrza. Ten się uchylił i pchnął ją w brzuch. Zdążyła się odsunąć, ale nie była to komfortowa sytuacja. Była odsłonięta.
Wymierzyła cios końcem kija, celując w tchawicę. Głowa mężczyzny odsunęła się zanim drewno go dotknęło. Wykonał "cięcie", jakby chciał pozbawić ją głowy. Schyliła się i uderzyła go w brzuch. Wróć..
UDERZYŁA GO W BRZUCH?! Udało się?!
"Co do cholery?"
Sensei szybko wyprowadził ją z błędu. Poczuła ból w nodze. Chwila rozproszenia wystarczyła by mężczyzna ją wykorzystał.
Nat osunęła się na ziemię, ale natychmiast zrobiła przewrót w tył, zwiększając dystans. Nie miała czasu się podnieść. Musiała unikać kolejnych uderzeń.
"Jedno z prawej, jedno z lewej, teraz przewrót w tył." Mamrotała w głowie kolejne czynności, jakby musiała w ten sposób wszystko porządkować.
W końcu, udało jej się stanąć na nogach.
Wykonała atak na prawe udo przeciwnika. Jeśliby trafiła, utrudniłoby mu to korzystanie z nogi i zwiększyło jej szanse.
Niestety, kij uderzył o matę, a ona poczuła twardy przedmiot przy swojej szyi.
- Nie żyjesz - usłyszała zimny głos mężczyzny, który trzymał swoją broń przy jej szyi.
Zaklęła pod nosem.
Wycofali się i ponownie ukłonili. Rozpoczęła się druga runda.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Trzasnęła drzwiami. Była wściekła. Wszyscy dookoła traktowali ją jak jakieś dziwadło. Całe szczęście, że zbliżała się zmiana szkoły. Dłużej by tam już chyba nie wytrzymała. Odkąd aresztowano jej rodziców, uczniowie traktowali ją jak trędowatą albo ciągle wypytywali ją, co się stało, że ich zabrali. Właściwie, nie było jakiejś oficjalnej wersji wydarzeń, więc wszyscy próbowali ją o to jakoś podpytać. Strasznie ją to denerwowało. Wolałaby o tym wszystkim zapomnieć.
Ostatnie tygodnie w laboratorium były koszmarne. Naukowcy chcieli odtworzyć eksperymenty jej rodziców i sprawdzali, co udało im się w niej zmienić. Trochę to trwało i było męczące, ale w końcu ją wypuścili.
A gdzie trafiła? Oczywiście do jednego z nich. Nie mogli jej przecież oddać do jakiejś dalekiej ciotki. Ktoś musiał czuwać nad jej stanem i trafiło na niejakiego Ikara Anterio.
Odłożyła swoją torbę obok sofy i poszła do kuchni. Tam spotkała swojego opiekuna.
Nie zwrócili na siebie większej uwagi. Blight był akurat czymś zajęty, a Natalie była do niego raczej negatywnie nastawiona. W końcu był kolejnym gościem białym kitlu.
Natalie nalała sobie szklankę wody.
- Jak było w szkole? - rzucił mężczyzna niby przyjaźnie.
- Nie twoja sprawa - odburknęła Nat i skierowała swoje kroki do "tymczasowego swojego pokoju".
Anterio wstał i zatarasował jej drogę.
- Mogłabyś być nieco milsza? Nie siedzisz już w laboratorium, bo trafiłaś tutaj. Nie sądzisz, że to dobry powód, by lepiej się zachowywać?
- Niee. Zejdź mi z drogi - wycedziła przez zęby patrząc na niego bykiem.
Ikar jedynie się zaśmiał, gdy dziewczyna próbowała go wyminąć. Skutecznie jej tu uniemożliwiał.
- Kurczę, przesuń się noo - warknęła Natalie i kopnęła go w nogę.
Blight syknął i złapał ją za ramiona, gdy próbowała przemknąć się do salonu. Dziewczyna zaczęła się szarpać, ale nie miała z nim większych szans.
- Dlaczego tak uparcie starasz się być nieznośnym bachorem? Ile ty masz lat? - Podniósł ją i spojrzał jej w oczy.
- Trzynaście. Puszczaj! - wrzasnęła wyrywając się i usiłując go kopnąć.
Woda, którą niosła w szklance, już dawno znalazła się na koszuli mężczyzny.
Doktor ni z tego ni z owego odstawił ją na ziemię i poszedł do salonu.
Natalie stała chwilę w bezruchu.
Co do cholery..? On tak zawsze?
- Choć tu. Załatwimy to inaczej młoda - krzyknął wesoło.
Dziewczyna podążyła za nim. Ikar czekał na nią na środku salonu i ściskał w ręce dwa plastikowe kijki. Może zostały mu z remontu mieszkania? Kto go tam wie, skąd je wziął.
- Co to jest? Co ty robisz?
Natalie niepewnie się do niego zbliżyła.
- Uczysz się walczyć bronią białą, prawda? A więc tak, jeśli wygrasz, to dam ci święty spokój, ale jeśli ja wygram, to będziesz dla mnie milsza. - Posłał jej szeroki uśmiech, wręczając jej jedną z cienkich rurek.
Wzięła swój prowizoryczny oręż i cofnęła się o kilka kroków.
Możemy spróbować...
Zdjęła żakiet i odrzuciła go na jedną z szafek. Nie chciała, by coś krępowało jej ruchy.
Ehh. To nie fair. Ja mam spódnicę...
Czekała chwilę na atak opiekuna, ten jednak nie nastąpił. Ikar również czekał na jakiś ruch z jej strony.
Ty to robisz specjalnie! Niczego mi nie ułatwisz co?
Warknęła na niego i ruszyła szybko, atakując go od lewej strony.
Nie zdążyła go dopaść zanim zablokował jej cios.
Odskoczyła, strącając jakiś wazon. Nie przejęła się tym. To nie było jej mieszkanie, a jego właściciel sam się o to prosił.
Schyliła się, unikając ataku Blight'a i wycelowała w jego prawą nogę.
Mężczyzna zdążył ją cofnąć, a Nat cicho zaklęła, ponownie odskakując od niego i unikając kolejnego ciosu. Tym razem wpadła plecami na oparcie sofy.
Anterio się zaśmiał, co jeszcze bardziej zdenerwowało dziewczynę.
Zamachnęła się na niego, tym razem zachowując większą odległość. Znowu trafiła w jego kijek... nie chwila. Chyba oberwał po palcach.
Zachichotała, gdy naukowiec syknął z bólu. Wykorzystała chwilę jego nieuwagi i ponownie do niego doskoczyła, uderzając go z całej siły w łydkę.
Anterio ponownie jęknął, a Nat już chciała ponownie zwiększyć dystans między nimi, gdy nagle zorientowała się, że ktoś znacznie ograniczył jej możliwość poruszania się.
- HEEJ NO! PU-SZCZAJ MNIE! - zaczęła się wydzierać mu do ucha, gdy zorientowała się, że Blight trzyma ją w objęciach, skutecznie uniemożliwiając jej jakikolwiek sensowny ruch.
- To nie fair. Tak się nie bawimy!
- Mam cię. Wygrałem! - zaśmiał się jej przeciwnik, nadal usiłując ją przytrzymać.
Wściekła Natalie częściowo mu się wyrwała. Oswobodziła lewą rękę i przyłożyła mu w tył głowy trzymanym kijkiem.
Dało jej to chwilę na wyrwanie się, ale nie na wiele się to zdało, bo mężczyzna złapał ją za nogę i ponownie podniósł do góry.
Dziewczyna zaczęła piszczeć. Lewą ręką nadal starała się go uderzyć rurką, a prawą próbowała utrzymać spódniczkę na swoim miejscu.
- Puść mnie! Puść mnie! Puść mnie!
- Jak tylko powiesz, że to ja wygrałem - odpowiedział jej rozbawiony jej zachowaniem Ikar.
- - Grrr. To nie fair!
Szamotała się jeszcze przez chwilę, ale widząc, że nie ma to już większego sensu, westchnęła zrezygnowana i przestała się miotać.
- Dobra już. Będę milsza. Tylko odstaw mnie na ziemię, bo posądzą cię o pedofilię!
Oczywiście, musiała mu grozić będąc nawet takim położeniu. Po prostu nie byłaby sobą, gdyby tego nie powiedziała.
Mężczyzna odstawił ją w końcu na podłogę. Nat rzuciła w niego tylko kijkiem, zgarnęła swoją torbę i poszła do pokoju. Drzwi zamknęła za sobą kopniakiem.
To było nie fair!
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

I znowu laboratorium. Czy to nigdy się nie skończy? Już zawsze będzie tu wracać? Zawsze to samo. Najpierw wypuszczają ją mówiąc, żeby żyła jak normalny człowiek, uczyła się, jadła, zawierała znajomości... ale oczywiście nic nie mówiła o S.SPEC, a za kilka tygodni znowu wracała tutaj na kolejne badania, testy i eksperymenty. To było dobijające, ale cóż mogła na to poradzić? I tak mogło być gorzej. Wystarczyło popatrzyć na te wszystkie klatki. Mogła przecież siedzieć w jednej z nich. Władza przecież nie musiała jej pozwalać na choćby złudzenie normalnego życia. Przecież wystarczyło ją uznać w oczach świata za zmarłą i zamknąć tu jak zwierzę.
Grzecznie stawiła się na badania. Wiedziała, że nie ma wyboru. Z resztą, ostatnimi czasy nie było aż tak źle. Dawka leków nieco się zmniejszyła, więc i ich skutki uboczne były lżejsze. Czuła się coraz lepiej i wszystko wskazywało na to, że rozwija się znacznie lepiej od swoich rówieśników. Miała teraz czternaście lat, a już uczęszczała na studia. Oczywiście, jej umysł już dawno wyprzedził swoją sprawnością innych ludzi, jednak dopiero niedawno jej sprawność fizyczna tak bardzo zaczęła wyprzedzać ludzką, choć nic rzecz jasna nie przychodziło samo. Oprócz laboratoryjnych mutacji, dochodziły do tego mordercze treningi, jakim poddawała się każdego dnia.

Dziś było jednak inaczej. Młodzi naukowcy postanowili zabawić się jej kosztem. Dlaczego? Może po prostu im się nudziło i spragnieni byli mocniejszych wrażeń? Może uznali, że córka rozstrzelanych lekarzy nie jest nikim ważnym i utrata jej nikogo nie zainteresuje? Przecież zawsze mogli się wykręcić wypadkiem przy pracy. Eksperymenty umierają. To przecież normalne.
Skierowano ją do nowego laboratorium. Już od samych drzwi czuła, że coś jest nie tak. Pomieszczenie wyglądało na od dawna nie używane. Chciała się cofnąć, ale nie miała takiej możliwości. Została tam wręcz siłą wepchnięta. Drzwi się zamknęły, a ona została sama.
Zaczęła się rozglądać. Na pułkach leżał już kurz. Dotknęła włącznika światła. Zapaliło się tylko kilka lamp. Jak widać, nikogo za bardzo nie interesowało to miejsce. Obeszła dookoła pomieszczenie. Była mocno zaniepokojona.
Gdzie jest Anterio? Co tu się dzieje?
Dotarła do szafki z przedmiotami do operacji. Część sprzętu nadal tu była. Jej wzrok skupił się na szerokiej gamie ostrzy. Przeszły ją ciarki na myśl, że to właśnie dla jej podobnych one się tu znajdują.
Usłyszała za sobą hałas. A więc nie była tu sama... Szybko się odwróciła, a za sobą, w celi ujrzała dziwną istotę. Wymordowany? Mutant? Człowiek? Nie była pewna. Jedno wiedziała, stworzenie nie było do niej przyjaźnie nastawione.
Przełknęła głośno ślinę. Miała nadzieję, że nigdy nie będzie musiała się przekonywać, jak bardzo to stworzenie jej nie lubi.
Niestety, jak to często bywa, jej obawy musiały się ziścić. Ktoś otworzył klatkę. Najpierw usłyszała kliknięcie elektronicznego zamka, a później drzwi się uchyliły. Bestia mogła swobodnie wyjść, co zdecydowanie się jej spodobało.
- Cholera.
Natalie cofnęła się przerażona, dobijając plecami do szafki.
Nie, nie, nie. To się nie dzieje. Przecież takich rzeczy się nie robi.
Głupiaś ty? Jeszcze się nie nauczyłaś, że naukowcy to nie są ludzie? Oni nie mają sumienia. Będą chcieli się ciebie pozbyć, to to zrobią. Nie koniecznie w humanitarny sposób.
Wrogo nastawiona osoba powoli zaczęła opuszczać swoje więzienie. Dopiero teraz Natalie mogła stwierdzić, że nie ma ona żadnych większych modyfikacji. Gdy światło lampy w końcu oświetliło postać, dziewczyna uzmysłowiła sobie, że ma do czynienia z małym chłopcem. Zamknięte stworzenie wyglądem przypominało dziesięciolatka.
Huh. A więc miała "jakieś" szanse, prawda?
Na początku starała się nie ruszać. Miała jeszcze złudną nadzieję, że stworzenie nie uzna jej za wroga i nie zaatakuje. Niestety Natalie nie miała dziś szczęścia, a przewiercające ją na wylot złote oczy zdecydowanie nie wyglądały na przyjazne.
Postać ruszyła w jej kierunku, a dziewczyna niewiele myśląc. chwyciła za dwa noże znajdujące się na półce za nią. Gołymi rękami nie byłaby przecież w stanie się zbyt dobrze obronić.
Nie chciała jeszcze atakować, choć wiedziała, że w końcu do tego dojdzie.
Odskoczyła od szafki i ruszyła pędem w kierunku drzwi wyjściowych. Jej przeciwnik był bardzo szybki, ale i ona nie wydawała się być lebiegą.
Szarpnęła za drzwi i krzyknęła na cały głos, szukając jakiejś pomocy. Nie miała jednak czasu, by dobijać się do wyjścia, bo przeciwnik już był w połowie drogi do niej.
Nat odskoczyła od drzwi i wykonała unik, przed ostrymi pazurami, które wskazywały na to, że nie ma do czynienia ze zwykłym człowiekiem. Przyjęła postawę obronną.
Wygląda na to, że dziś moje ćwiczenia na coś się przydadzą. Szkoda tylko, że w tak niestandardowych warunkach.
Westchnęła, starając się opanować swój umysł i ciało. Nie mogła być przecież roztrzęsioną nastolatką. Teraz by ja to zabiło. Na odreagowanie przyjdzie jeszcze pora, jak... jak zabije to coś. Tak, musiała się przestawić. Musiała przestać myśleć, jak człowiek. Musiała stać się bestią taką samą, jak to stworzenie.
Chwyciła pewniej ostrza i wyostrzyła zmysły. Nie mogła sobie pozwolić na błąd.
Chłopak z warkotem rzucił się w jej stronę. Ponownie uskoczyła... raz, drugi. Nie miała zbyt wiele czasu na kontratak, bo ledwie nadążała z ratowaniem własnej skóry.
Niedobrze...
Zaczęła się coraz bardziej cofać. Znajdowali się teraz na środku pomieszczenia.
Przy kolejnym uniku, Nat schowała się za małym stolikiem na kółkach. Potwór postanowił go po prostu odepchnąć, co dało jej chwilę na wyprowadzenie ataku.
Cięła pewnie, celując w jego szyję. Niestety, to nie mogło być takie łatwe. Wymordowany zdążył skierować w jej stronę swe szpony, więc ostrza przejechały jedynie po jego rękach, zdobiąc jego biały strój szkarłatną cieczą. Bestia syknęła, niezadowolona i po chwili zawahania, ruszyła na nią z jeszcze większą furią.
Dziewczyna zanurkowała pod stołem, by ponownie postawić między nimi jakąś barierę. Wolała grać na czas. Nie czuła się na siłach, by normalnie walczyć. Jeszcze nie teraz, jeszcze nie dziś. Była za słaba, by mieć pewność, że nic się jej nie stanie, gdy zbliży się do potwora.
Cholera, niech ktoś tu przyjdzie. Pomocy!
Ile trwała ta walka o życie? Sekundy? Minuty? Ciężko stwierdzić. Dla dziewczyny były to godziny, a dla wymordowanego coś takiego jak czas nie miało większego znaczenia. Naukowcy za to bawili się zapewne w najlepsze, więc czas płynął dla nich znacznie szybciej.
Kolejny atak wymordowanego i kolejny unik dziewczyny. Tym razem udało jej się ponownie zranić rękę przeciwnika niestety sama również oberwała. Jego szpony boleśnie zahaczyły o jej ramię. Rana była powierzchowna, ale potwornie szczypała.
Oboje byli już nieco zmęczeni. Nat była wykończona fizycznie kolejnymi szybkimi skokami, a mutanta osłabiała coraz większy ubytek krwi i ból wywołany obrażeniami.
Natalie popełniła błąd. Straciła równowagę i wylądowała na podłodze.
Cholera. I tak kończy się mój marny żywot?
Mentalnie przygotowywała się już do śmierci. Wiedziała, że jeśli nic się nie wydarzy, to nie ma już w tej walce szans. Ale cóż to? Czyżby szczęście na reszcie do niej powróciło??
Zamek w drzwiach wyjściowych oznajmił swoje odblokowanie. Ktoś się w końcu zainteresował!
Bestia instynktownie odwróciła wzrok od dziewczyny i skierowała twarz w stronę wyjścia. Na taki moment Natalie właśnie czekała.
Podniosła się z ziemi w mgnieniu oka z bez wahania przecięła szyję potwora. Ciepła krew ochlapała jej białą koszulę, a i ona spojrzała teraz w stronę drzwi. Na jej twarzy nie było widać strachu, który towarzyszył jej jeszcze przed chwilą. Teraz wyrażała jedynie pewność i opanowanie. No, może jeszcze swego rodzaju obrzydzenie, pokonanym przeciwnikiem.
W drzwiach stał wściekły doktor Anterio. Najwidoczniej dotarła do niego w końcu informacja, o cholernie głupim pomyśle tych młokosów. Ciekawe, czy byli już w drodze na tortury za tak jawną niesubordynację...
Dziewczyna nie zwróciła większej uwagi na ściskaną przez niego w ręku broń. Przecież było już po sprawie, prawda? Chyba, że była ona przygotowana na nią. W takim razie niech strzela i się nie waha.
Natalie spojrzała na zwłoki u swych stóp i upuściła koło nich swoje noże. Ruszyła w stronę wyjścia i jak gdyby nigdy nic wyminęła mężczyznę.
Nie chciała tu dłużej siedzieć. Wolała być jak najdalej od tego miejsca, gdy normalne emocje do niej powrócą. Tryb "ratowania życia za wszelką cenę" nie był już potrzebny, więc w najbliższym czasie zapewne ustąpi dając dojść do głosu ludzkim emocjom. Musiała się na to przygotować. Te obrazy nie prędko opuszczą jej umysł.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Spakowała się i wyszła z mieszkania. Nie miała się nad czym zastanawiać. Szkoła i zajęcia dodatkowe wzywają. Plan na dziś? Japoński, historia, matematyka, fizyka, chemia, aktorstwo i walka mieczem.
Brr. Nie mogła powiedzieć, żeby lubiła wszystkie z tych przedmiotów. Ścisłe były jej zdaniem świetne, historia raczej nudna, a język już całkowicie. Co do szermierki miała mieszane uczucia. Miała nadzieję, że uda jej się załatwić zmianę tego przedmiotu. Walka mieczem raczej nie była w jej stylu. Wolała noże i broń o większych gabarytach. Niestety, zbyt wiele do gadania nie miała. Dyrekcja (jeśli nie S.SPEC) narzuciło jej taki przedmiot, więc musiała grzecznie uczęszczać na zajęcia.
Zadzwonił pierwszy dzwonek i dwunastolatka udała się na zajęcia. Kto by pomyślał, że ta mała istotka kończyła właśnie liceum...
Zajęcia mijały, Natalie starała się udzielać również na tych, za którymi nie przepadała. Dzień jak co dzień.
Przewińmy do ostatnich zajęć.
Przebrała się w strój do ćwiczeń, na który składały się czarne szorty, biała bokserka oraz wygodne, szare buty i pomaszerowała prosto na salę. Instruktor i pięciu innych uczniów już tam na nią czkało. Powitała ich lekkim skinieniem głowy i wysłuchała instrukcji prowadzącego. Mała rozgrzewka i mogli zaczynać.
Stanęła na przeciwko szesnastoletniego chłopaka. Nie znała go osobiście, chociaż widywała go zawsze na zajęciach. Raczej nie było jej spieszno do zacieśniania więzów.
Lekki skłon i pora zaczynać. Natalie przyjęła odpowiednią postawę i przygotowała broń.
Pora się skupić.
Przeciwnik jako pierwszy zaatakował. Natalie uskoczyła, robiąc dość sprawny piruet i celując w jego bark. Nie trafiła. Nie była wystarczająco szybka. Kolejny cios był wymierzony w jej kolano. Jednym sprawnym ruchem zablokowała go własnym kijem. Odskoczyła.
Fakt, że nie dała się jeszcze stłuc widocznie nie podobał się chłopakowi. Jak widać, również jemu przeszkadzało, że ta dziewczynka zaszła już tak daleko i chciał sobie udowodnić, że jest od niej lepszy. Ale tak właściwie, po co? Chciał się dowartościować kosztem jakiegoś nerda? To głupie.
Ruszył w jej stronę, ponownie wymierzając cios w stronę jej torsu. Wiedziała, że nie może tego zablokować. Jego siła była zbyt duża. W najlepszym wypadku zatrzymałaby cios, ale straciła równowagę.
Niewiele myśląc, uskoczyła na bok, przewracając się na ziemię. Przeturlała się po niej i szybko wstała. Starała się nie tracić z oczu swojego przeciwnika, który dość szybko zorientował się, że musi się odwrócić. A szkoda. Mogła mu wyprowadzić taki piękny cios w plecy. Nieprofesjonalne? Walka to nie jakaś tam gra czy sztuka. Nieczyste zagrania są kluczem do sukcesu. A jeśli już o tym mowa...
W wyniku jego kolejnego natarcia, znalazła się teraz wystarczająco blisko niego, by kopnąć go w kostkę. Wszystko działo się tak szybko, że zapewne nikt oprócz zainteresowanych nie zorientował się, co się stało.
Chłopak zawył z bólu i wbił w nią swoje wściekłe spojrzenie. Ona w tym czasie wykorzystała moment jego nieuwagi i zdzieliła go z całej siły mieczem po ręce.
Ponownie zawył i upuścił swój oręż.
Odskoczyła od niego i zerknęła w stronę zaciekawionego tymi jękami instruktora.
- Chyba wygrałam - stwierdziła słodkim głosikiem, uśmiechając się szeroko do nauczyciela.
Nie wiesz, co robić? Zgrywaj głupa, jak to mówią..
Po treningu wszyscy udali się do szatni. Było raczej spokojnie, choć uczennica wolała nie napotkać teraz swojego partnera do ćwiczeń. Nie miała pewność, czy nie będzie miał jej za złe tamtego wybryku.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Czas akcji: teraźniejszość
Postacie: Natalie i Sleipnir
Miejsce akcji: Podziemia M-3; sala treningowa
__________________________________________________

Natalie od godziny katowała swoje nowe ciało ćwiczeniami.
Ciągle nie mogła pogodzić się z myślą, jak wiele czasu straciła na siedzenie w tej szklanej celi. Ciągle była osłabiona, a miała przecież tyle do zrobienia.
Zaklęła pod nosem, po raz ostatni waląc pięścią z całej siły w worek treningowy.
Nie było jeszcze doskonale, ale postępy były już widoczne. Chyba jednak powoli dochodziła do siebie.
Dziewczyna westchnęła i wskoczyła na prowizoryczną równoważnię stojąca obok. Rozłożyła ręce i przeszła po niej ostrożnie na drugą stronę. Zeskoczyła, by podejść do stojaka na broń.
Starała się ćwiczyć przy każdej możliwej okazji. Nawet teraz. Mogła przecież przebyć te dwa metry po podłodze, ale nie. Ona MUSIAŁA ćwiczyć. Równowaga przecież też była jeszcze do poprawy.
Cholera, wszystko jest do poprawy.
Warknęła pod nosem wysuwając ze stojaka jeden z kijów. Zaczęła nim powoli obracać w rękach.
Ćwicząc podczas ostatnich tygodni, zdążyła już ustalić, że była to jedna z broni, z którymi najlepiej sobie radziła. Do ćwiczeń nadawała się też idealnie.
Już teraz była pewna, że najlepiej radzi sobie z nożami, kijami bo oraz miała nadzieję za niedługo zapoznać się bliżej z ich pięknym połączeniem, kosą. Z mieczami też już próbowała i choć nie szło jej aż tak źle, coś jej w nich nie pasowało. Tak po prostu, nie były dla niej stworzone. A może tylko nie natknęła się na właściwy?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Ziew.
10 rano, jak zwykle nie odespał ostatnich dni, ale 7 godzin jak na niego to i tak dużo.
Zwlekł się z łóżka, tym razem spał w kapsule więc kopnięciem otworzył drzwi, innego sposobu nie było bo cholerstwo miało więcej lat niż Bogurodzica i się po prostu zacinało.
Zabrał ze sobą skórzany worek i ruszył pod prysznice, były w iście więziennym stylu, jedynie stalowa blacha przy każdym dawała trochę prywatności, o drzwiach można było zapomnieć. O podziale na płeć tym bardziej.
Machnął na powitanie przypadkowej Łowczyni, która sądziła że nikogo nie spotka i wielce zdziwiona zasłoniła szybko i wstydliwie swoje walory, tym bardziej że podlegała pod niego, a dosłowne świecenie tyłkiem przed szefem nie brzmi dobrze. Kto wie, może jakby był młodszy to by skorzystał, ale w tym wieku był po prostu zmęczony tym. Nie to, że spotkał go problem typowy dla starych panów, w końcu jak na Łowcę stary nie był, ale wiadomo o co chodzi.
Kolejna rutyna aby jego ciało pozostawało w formie godnej zabijaki, sala treningowa.
Wybrał się jedynie jeszcze do swojej klitki po drodze i przebrał w swoje luźniejsze ciuchy.
Czarna koszulka na ramiączka, czarne spodnie dresowe i zmodyfikowany pas z kaburami.
Wszedł na salę pogwizdując i nie zwracając uwagi na to czy ktoś akurat jest w środku, rzadko ktoś był.
Wyciągnął jeden ze swoich noży i rzucił nim w tablicę po drugiej stronie sali, wyciągnął kolejny, wbity w drewnianą beczkę obok i szybko wyprowadził serię ciosów na kukle.
Kiedy skończył się bawić sięgnął po jeden z kijów stojących pod ścianą. A raczej chciał sięgnąć.
Wtedy zauważył Nat machającą kijem. Jego kijem.
Podszedł i bezceremonialnie wyrwał go jej z ręki, to nie było akurat trudne. Zanim jednak doszło do sprzeczki, obrócił broń w ręku i pokazał końcówkę, na której były wyryte dwie litery.
M.S.
- Nie tykaj nie swoich rzeczy. - Powiedział sucho, sądził, że zdążyła nauczyć się już wszystkiego o ściekach, a tu jednak niemiła niespodzianka. Nie przejął się jednak zbytnio tym incydentem i jak nigdy nic podszedł do trzech kukieł stojących w kole.
Po zakręceniu kilka razy na rozgrzanie wyprowadził serię ataków, każdy na tyle złożony że przy prawdziwych przeciwnikach żaden nie stanowiłby zbytniego problemu. Kiedy skończył z tymi, przeszedł do następnych płynnym krokiem i wyprowadził kolejne ciosy, nie zadając sobie trudu z utrzymaniem płynności, celności i szybkości ataku.
Kiedy "położył" już siedem kukieł, odetchnął lekko i wrócił do punktu, przy którym natknął się na Nat.
- Ćwicz, potrzebujesz pomocy? - Zapytał beznamiętnie i stanął obok żeby zacząć rutynową rozgrzewkę z bronią.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Obracała kijem najpierw powoli. Jakby znowu od nowa musiała opanowywać tę umiejętność.
Każdego dnia na nowo. Każdego dnia od początku. To było naprawdę dobijające. Zwłaszcza dla niej. Czuła się przez to jak niepełnosprawna. Nie wystarczyło, że nic nie pamiętała? Ciało też musiało jej nie słuchać?
Prychnęła, gdy kij znowu zahaczył o jej nogę podczas zwiększania tempa.
Jakaś część jej świadomości odnotowała pojawienie się nowej osoby.
Ponownie zwolniła nico tempo, by bardziej skupić się na łowcy, który wszedł teraz w pole jej widzenia.
Marcus...
Przez chwilę rozważała, czy nie wypadałoby się z nim przywitać, ale szybko odepchnęła od siebie ten pomysł. Skoro on nie zechciał się odezwać, to i ona nie zamierzała. Z resztą, rozumiała takie zachowanie. Przecież sama nieraz mijała ludzi jakby funkcjonowała w osobnym świecie. Z daleka od nich.
Odprowadziła go wzrokiem do stojaka, powoli wracając do poprzedniego tempa obrotów.
Przynajmniej ta jej rozgrzewka się już kończyła, a kawałek drewna zaczynał jej już wystarczająco słuchać.
Szkoda tyko, że okazało się iż ta dobra relacja z nim nie mogła trwać zbyt długo.
Przestała się "bawić" bronią, gdy dostrzegła, że strateg wyraźnie zmierza w jej kierunku.
Ostatnie czego było jej trzeba to zdzielenie jej nim "przypadkowo" w twarz. No dobra, pewnie by się uchylił, ale wolała nie ryzykować, że chochlik w niej postanowi się trochę wykazać.
Zawarczała cicho, gdy mężczyzna bez słowa postanowił zabrać jej kij bo.
To nie rozsiewaj ich gdzie popadnie, mądralo.
Cóż, Natalie jak raz zgadzała się z jadowitym głosem odzywającym się w jej głowie.
Spojrzała na pokazane jej oznaczenie i skrzywiła się. Miała taką straszną ochotę mu się odgryźć, ale się powstrzymała. Przynajmniej przed pierwszym komentarzem.
- Też cie miło widzieć, Slei - rzuciła po angielsku i wyciągnęła rękę po następny kij.
Tym razem obejrzała go ze wszystkich możliwych stron zanim postanowiła się z nim "zaprzyjaźnić".
Cholera, jest we WSPÓLNYM stojaku to jest WSPÓLNY.
Zacisnęła mocno ręce na broni. Przecież nie mogła tracić nad sobą panowania z powodu takich błahostek.
Obróciła kijem jeszcze kilka razy w powietrzu po czym zabrała się za kukły, a konkretniej jedną. Nadal wolała powtarzać podstawy zamiast robić wszystko naraz i mało dokładnie.
Widać było, że nie czuje się jeszcze najpewniej na tym terenie, ale postawa i ruchy były poprawne. Szkoda tylko, że takie ostrożne i strasznie przemyślane.
Co jakiś czas zerkała w stronę stratega. Trochę z ciekawości.
Zacisnęła mocniej zęby widząc, że idzie mu "odrobinę" lepiej niż jej.
Uspokój się, on mógł ćwiczyć kiedy chciał. Ty wracasz do pełni sił od niedawna. Jeszcze kilka miesięcy i nawet pan strateg nie będzie ci dorastał do pięt.
Uśmiechnęła się pod nosem i robiąc zgrabny piruet, przywaliła kukle z całej siły. Cóż, gdyby to był człowiek, to pewnie ten cios zakończyłby się zgonem.
Nagle odwróciła twarz w stronę Łowcy.
Ja nigdy nie potrzebuję pomocy.
Ugryzła się w język, by te słowa nie wydobyły się z jej gardła.
Zamyśliła się na chwilę i wbiła wzrok w ziemię. Wzięła głęboki wdech.
- Właściwie to, ćwiczę sama od dłuższego czasu. Nikt mnie nie pilnuje. Towarzystwo dla odmiany może mi się przydać. - Starała się nie mówić tego przez zęby, ale widać było, że przyznanie się chociaż połowicznie do słabości nie było dla niej łatwe.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 1 z 4 1, 2, 3, 4  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach