Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 12 z 14 Previous  1 ... 7 ... 11, 12, 13, 14  Next

Go down

Pisanie 04.03.19 18:25  •  Opuszczony Magazyn. - Page 12 Empty Re: Opuszczony Magazyn.
Zbiegiem mijanych minut wybijanych przez rytm serca przestał omiatać kobietę uważnym spojrzeniem. Chcąc czy niechcąc musiał jej zaufać, skoro zgodził się na tą współpracę, niemniej nie miał zamiaru wierzyć w każde słowo, które padło z jej ust. Choć trudno było mu podważyć wiarygodność odczuwanej przezeń nienawiści wobec szelmy, o czym świadczyły nie tylko jej deklaracje, ale także ekspresja twarzy, trudno było mu uwierzyć w taki zbieg okoliczności. Nie mógł odsłonić wszystkich trzymanych w dłoni kart, więc nie był skory do wyjawienia zbyt wielu informacji na swój temu, które tak czy owak mógłby uratować mu życia, gdyby sprawy nie poszły po jego myśli. Oboje wiedzieli, że zbyt długi język nie sprzyjał przetrwaniu.
  Zaserwowana przez nią opowieść o grupie przestępczej wywołała u niego osobliwą konsternacje. Nigdy nie spotkał ich na swojej drodze, bowiem w innym wypadku bez wątpienia zapamiętałby skórę o niezdrowym odcieniu zieleni, niemniej sam fakt istnienia takiego odłamu sprawił, że włosy na karku stanęły mu dęba. I śmiercionośna broń była tylko jedną z przyczyn, które sprawiła, że po jego ciele przeszedł zimny dreszcz. To, że ludzie potrafili zaadoptować się w każdych warunkach nie było dla niego żadną nowość, wszak w ciągu swego żywota był świadkiem wielu różnych środowisk, aczkolwiek w duchu przyznał jej racje. Gdyby członkowie tej grupy zaczęli współżyć ze społeczeństwem, świat stanąłby na głowie. Przejechał dłonią po chłodnym karku. Paradoksalnie chciałby zdobyć próbki wcześniej wspomnianej broni, jak i zarówno ich krwi. Odkąd jego badania na temat wirusa stanęły jakoby w miejscu, jego motywacja osłabła. Popadł w rutynę.    
  — To pseudonim, którym się posługuję — uściślił po chwili. Nie miał zamiaru zdradzać jej swojego prawdziwego imienia, z którym już dawno przestał się utożsamiać. Jego funkcjonalność utraciła datę ważności po opuszczeniu Londynu; pozostawił je pod gruzowiskami ukochanego miasta. Zaledwie garstka nadal żyjących osobników wiedziała o jego istnieniu, cała reszta mówiła na niego albo Jekyll, albo Kyle. Jillian zaproponował drugą, mniej znaną opcję. Gdyby przyszło jej do głowy wypytywać o niego w miejscach bardziej publicznych, nie skierowałaby na siebie podejrzliwość członków psiarni.
  Zrezygnował z wcześniejszej ostrożności na rzecz rozprostowania kości. Twarda struktura skrzyni wżynała się w kość ogonową, więc bez wyjaśnień wstał z miejsca, ale nie zabrał swojego ekwipunku. Podszedł do drzwi i wbił spojrzenie w niebo. Pozycja słońca zbliżyła się ku linii horyzontu. Niebawem zapadnie zmrok, a to oznaczało, że lada moment nadejdzie chwila rozstanie z żądną zemsty towarzyszką. Chciał wrócić do kryjówki, zanim kurtyna ciemności okryje pustynnie. Opierając się o framugę, skierował spojrzenie ku kobiecie.
  — Spotkajmy się za tydzień w tym samym miejscu — zaproponował po chwili, przerywając milczenie, które zapadało pomiędzy nimi. Wygiął usta w delikatnym uśmiechu. Grymas ten miał formę przesłania. Otóż ani on, ani ona nie mieli gwarancji, że uda im się przeżyć te siedem dni. Każdy następny mógłby być ostatnim.
  Wrócił do miejsca ich chwilowego spoczynku. Wręczył jej prowiant, który mu pozostał w charakterze kawałka czerstwego chleba i konserwy rybnej. Skromny posiłek, ale, jak mniemał, wystarczający. Po jej sylwetce wnioskował, że mogła warzyć niewiele ponad pięćdziesiąt kilogramów. Ponadto nie był zobowiązany do zapewnienia jej wyżywienia. W dalszym ciągu musiała radzić sobie sama, ale skoro umiała polować, to nie przymierała z głodu, przynajmniej teoretycznie. Zwierzyny z roku na roku ubywało, a ostatnie doniesienia o roznoszących zarazki insektach żerujących na żywym posiłku nie poprawiały tych statystyk.
  —Zachowaj zdjęcie — rzekł, pozbierawszy swoje rzeczy. Po pożegnaniu ją krótkim do zobaczenia, oddalił się w tylko sobie znanym kierunku. Ku kryjówce DOGS.

  ztx2
                                         
Jekyll
Bernardyn     Opętany
Jekyll
Bernardyn     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Dr Jekyll, znany również jako Kyle.


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.04.19 0:05  •  Opuszczony Magazyn. - Page 12 Empty Re: Opuszczony Magazyn.
Wciąż pamiętał, jak po raz pierwszy przybył na Desperację. Kiedy jeszcze nie miał pojęcia, co stało się z nim i z całą resztą świata. Chyba już wtedy był w swojej "ostatecznej formie".
Co właściwie skłoniło go do tego spaceru z daleka od bezpiecznego namiotu w Mieście? W sumie nie wiedział. Możliwe, że po prostu chciał gdzieś wyjść. Ostatnie parę dni było dla niego... męczące. Chciał odpocząć. Wróci później, może nawet uda mu się znaleźć coś, co komuś się spodoba. Na Desperacji zawsze wpadnie komuś w ręce coś ciekawego: czy to jakieś części, czy lekarstwa, czy choćby zwykłe ozdoby albo zabawki.
A propos lekarstw... Coś się z nim działo. To pewnie przez tą poprzednią wyprawę do Edenu. Dosłownie dwa dni później był cały rozdygotany, ledwie mógł zsunąć się z posłania i ogółem czuł się tak jakby miał zaraz umrzeć po raz wtóry. Ale jednak dzisiaj udało mu się wymusić na samym sobie ruszenie ogona, ubranie się i wyjście. Nawet jeśli miałoby się to wiązać z dalszym zarażeniem kogoś tym syfem, który on sam złapał. Właśnie dlatego starał się unikać innych: jak już ma cierpieć przez chorobę, to przynajmniej pocierpi sam. Nikt nie zasługuje na tak wielkie cierpienie, jak mus leżenia w domu i nic nierobienia, bo twoje własne ciało odmawia współpracy!
Gdy tak włóczył się po okolicy, opatulony w swoją cieplutką kurteczkę, by tak nie dygotać, chociaż wcale nie było tak zimno, poczuł nagle na czubku nosa kroplę wody. Spojrzał w górę, a jego oczom ukazały się ciemne chmury. No nie, znowu deszcz?! Ludzie, dajcie żyć...! Musiał znaleźć jakieś schronienie, byle szybko! Wreszcie jego wzrok spoczął na pobliskim magazynie. Wyglądał na relatywnie szczelny, toteż tam się udał. Pełznął przed siebie tak szybko jak mógł, jednocześnie starając się nie wykaszleć własnych płuc i wślizgnął się zwinnie do środka.
I wówczas zaczął się atak kaszlu. Trwał on może pół minuty, ale ostatecznie udało się Haru wyprostować i odetchnąć. Miał tylko nadzieję, że nie obudził tutaj nikogo ani niczego, co doprowadziłoby do jego rozczłonkowania. Nie miał żadnej broni poza swoim własnym ciałem, więc musiałby albo uciekać, albo ryzykować rozerwanie na kawałki i rzucić się danemu zagrożeniu na oczy tudzież ich ekwiwalent...
Uch... Nie chciał.
Nie wiedząc, co dalej, zaczął ostrożnie pełzać wokoło, poszukując wzrokiem jakiegoś cichego i ciepłego miejsca do przycupnięcia.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.04.19 22:51  •  Opuszczony Magazyn. - Page 12 Empty Re: Opuszczony Magazyn.
W sumie to już dawno zapomniał o tym, jak i dlaczego w ogóle znalazł się w tym dziwnym miejscu, które już od zbyt długiego czasu zaczął nazywać domem. Miał swoją bibliotekę, jednakże nie tylko ona była mu domem. Tym pojęciem obdarzył już niemal całą okolicę, ponieważ wiele razy zdarzyło mu się już spać poza swoim własnym łóżkiem. Nie czuł się zagrożony, chociaż wiedział, że okolica nie należała do przesadnie bezpiecznych. Nie wiedział jednak, kto chciałby mu tutaj zrobić krzywdę. Kręcące się tutaj istoty go kojarzyły i wiedziały, że nie stanowi zagrożenia i że jeśli zajdzie potrzeba, to z całą pewnością pomoże. Santino lubił pomagać. Wiedział, że kiedyś taka pomoc może mu się przydać i ktoś odpłaci mu czymś podobnym.
Gorzej było już, gdy wychodził poza znany sobie teren. Nie wiedział, co mogłoby go tam czekać i chociaż miał lekkie rozeznanie, to jednak wszystko to co się tam działo, było całkowitą niewiadomą. A on nie lubił ryzykować, więc swój azyl opuszczał jedynie w razie konieczności. Nie często jednak musiał udawać się na dłuższe wędrówki, ponieważ potrafił dobijać targu z istotami, które stawały na jego drodze. Potrafił wykorzystać w jakiś sposób każdego, czy to był inny wymordowany, jakiś ostały człowiek, łowca czy też anioł. Tych ostatnich lubił najbardziej, bo czasami pojawiał się na horyzoncie taki, który potrafił napełnić kilka bułaczków z wodą. Dzięki niej pawi wymordowany mógł zrobić całkiem niezły lawendowy alkohol. No cóż, nie był on tak wspaniały jak prawdziwa zbożowa wódka, ale ciężkie czasy wymagają ciężkich rozwiązań, więc poprzeczkę można było ustawić sobie nieco niżej. Z resztą do tej pory nikt jakoś specjalnie nie narzekał, a dzięki temu Santino miał idealny towar na wymianę, bo sam nie lubił ogłupiać się trunkami. Wypijał więc pojedyncze buteleczki dość wolno, a całą resztę miał do oddania.
Aktualnie buszował w jednym z magazynów. Było to miejsce przebrane już chyba w każdym zakątku i bardzo trudno było tam coś znaleźć, ale stanowiło idealne źródło różnych materiałów takich jak druciki, deski czy inne tego typu, a teraz właśnie potrzebował czegoś metalowego. Nie miał jednak pojęcia jak się to coś nazywało i gdzie to można znaleźć, więc chodził i oglądał. Był przekonany, że kiedy się już na to natknie, to na pewno to rozpozna.
Nie miał pojęcia, ile czasu tam spędził, ale w końcu udało mu się znaleźć jakąś rurkę, z którą zaczął  wracać do siebie. Tuż przed wyjściem usłyszał jednak okropny kaszel. Przyczaił się, by wypatrzeć, czy nie było to jakieś zagrożenie, ale szybko stwierdził, że gdyby ta osoba chciała zrobić jakąś zasadzkę, to nie pozbywałaby się swoich płuc. Postawił więc na próbę konwersacji. Takie zawsze były dobrym pomysłem, przynajmniej z początku. No ale w końcu miał pod ręką metalową rurkę, więc chyba miał też przewagę.
Nieciekawy ten kaszel – zauważył, ale był przekonany, że jego nowy rozmówca na pewno doszedł do podobnych wniosków. Wolną ręką Santino zasłonił sobie twarz kawałkiem rękawa. Nie chciał złapać tego paskudztwa samemu. Od kaszlu szybko zaczynała boleć go głowa.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 15.04.19 0:20  •  Opuszczony Magazyn. - Page 12 Empty Re: Opuszczony Magazyn.
Minęło parę minut, lecz Haru wciąż siedział w owym "przedsionku" tego wielkiego magazynu. Nie wiedział, czy jest tu cokolwiek wartego jego zainteresowania, lecz i tak nie był tutaj po nic. Gdyby nie nadciągający deszcz, pewnie nawet nie pomyślałby o wejściu tutaj. A tak to utknął w tym miejscu.
To znaczy jasne, czysto teoretycznie mógłby spróbować wrócić czym prędzej do Miasta, lecz nie pozwalała mu na to ta choroba - i to właśnie przez taką pogodę, jak przypuszczał, złapał ją w pierwszej kolejności. Nie zamierzał kusić losu i ryzykować pogorszenia się swojego stanu. Już teraz ledwo żył.
Zwinął się zatem w kłębek i ułożył na własnym ogonie jak na łuskowatej poduszce pod ścianą. Starał się zachować jak najwięcej ciepła, to pokasłując, to pociągając nosem. Jak on nienawidził być chorym. Przed swoim odrodzeniem zapewne skakałby ze szczęścia, bo nie musiałby iść do szkoły, ale teraz, jako że szkoły sprzed apokalipsy na Desperacji już nie istnieją, a on nie jest już uczniem, nie miał żadnych powodów do radości.
Nagle poderwał się w zaskoczeniu, gdy do jego uszu dobiegł czyjś nieznany głos. Spojrzał prędko wokoło, starając się wychwycić jakąkolwiek sylwetkę, aż wreszcie jego oko spoczęło na nieznajomym o bursztynowych oczach i o... Czy to pióra wyrastają mu z szyi? Miał widocznie do czynienia z innym wymordowanym. Albo z jakimś nieskażonym człowiekiem o nader ekstrawaganckim stylu. Kimkolwiek ów chłopak nie był, nie wydawał się być wobec wężowego młodzieńca w żaden wrogi sposób nastawiony.
Haru przytaknął delikatnie na jego stwierdzenie. To, że nieciekawy, to delikatnie powiedziane. Pamiętał, że dawno temu również się przeziębiał. Raz chyba nawet miał pełnoprawny krztusiec, przez co ledwo oddychał. Taki nieleczony syf robi się tylko gorszy i gorszy. Miał nadzieję, że to, co złapał tam w Edenie, to właśnie zwyczajne przeziębienie...
- Nooo... Strasznie męczy - jęknął nieśmiało Haru, spoglądając ostrożnie na nieznajomego. - Kim jesteś? Jesteś jakimś lekarzem? - Nie mógł nie zapytać. Ktoś, kto nie znałby się na lecznictwie, pewnie nie zapytałby go o coś takiego. A może by zapytał, tylko nie z ciekawości medycznej, a z dobroci serca? Haru nie poruszył się z miejsca. Siedział tak na legowisku z samego siebie i uważnie przyglądał się spod grzywki nowo przybyłemu chłopakowi.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 16.04.19 17:20  •  Opuszczony Magazyn. - Page 12 Empty Re: Opuszczony Magazyn.
Zmarszczył lekko brwi, spoglądając na chłopaka. Nie wydawał mu się on niebezpieczny, dodatkowo był chory, co osłabiało go jeszcze bardziej. Trochę go to uspokoiło, jednakże i tak zacisnął dłoń na rurce, którą ciągle trzymał w pogotowiu. Może nie należał do najsilniejszych wymordowanych, ale potrafił się zamachnąć na tyle mocno, by ogłuszyć przeciwnika, a z kimś takim jak swój rozmówca, nie powinien mieć większych problemów. No ale oczywiście różnie mogło się to skończyć. Nie powinien oceniać książki po okładce. Doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Uśmiechnął się nieco pewniej, czego wymordowany nie był w stanie jednak zobaczyć, bo twarz ciemnowłosego skrywała się za jego dłonią.
Rozejrzał się dookoła. Na moment zapadła cisza, przerywana tylko odgłosami deszczu. Krople uderzały o dach magazynu, co przyjemnie dźwięczało w uszach Santino. Lubił taką pogodę. Słońce było przereklamowane. Owszem było wtedy ciepło i przyjemnie, jednakże to właśnie deszcz był najbardziej wyczekiwanym przez Santa zjawiskiem. W końcu musiał coś pić, a deszczówka nadawała się do tego idealnie. Westchnął, przypominając sobie, że może powinien skorzystać z takiej pogody i nazbierać wody. Zawsze mu się ona przyda. Automatycznie więc zaczął rozglądać się za jakimś wiaderkiem czy też miską.
Och, nie, nie – zaprzeczył, schylając się po coś, co przypominało baniaczek, niemniej jednak nie był on szczelny. Nie wyrzucił go, bo może przydać mu się na coś innego. Nauczył się już dawno, że wszystko da się jakoś wykorzystać. Nawet piórka, które czasem zdarzało mu się gubić, zbierał i tworzył z nich jakieś cuda. Ma już nawet zrobiony szlafroczek, przyozdobiony pawimi piórami. – Nie jestem lekarzem, ale znam się na wielu rzeczach – wyjaśnił. Raczej nie musiał mówić, kim w rzeczywistości był. No a na leczeniu się znał. Można było powiedzieć, że jego biblioteka szybko stała się prowizoryczną kliniką, w której częściej leczył swoich klientów, niż... no.
Od dawna cię tak kaszle? Pamiętasz co robiłeś? Może ktoś miał takie objawy albo też spotkałeś się z osobą, która nie wyglądała na zdrową, możesz opisać mi jej objawy? – zapytał. Przy okazji sięgnął do swojej torby, w której od razu znalazł buteleczkę z, co prawda zimną, herbatą lawendową. Zawsze miał ją przy sobie, bo pomagała mu pozbyć się różnych paskudztw. – Masz, możesz sobie wziąć. Smakuje okropnie, ale działa jak lekarstwo. Jest bardzo mocne i zostanie nieprzyjemny posmak, ale pomoże – powiedział. Miał przynajmniej taką nadzieję, że pomoże.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 16.04.19 22:54  •  Opuszczony Magazyn. - Page 12 Empty Re: Opuszczony Magazyn.
Korzystając z okazji, że żaden z nich nie ma w planach rzucić się jeden na drugiego (a przynajmniej Haru takiego planu nie utkał), wężowy wymordowany ostrożnie otaksował spojrzeniem nieznajomego pierzastego. Wnet zawiesił wzrok najpierw na samej jego twarzy, w pewnym sensie niepojętej, eterycznej z perspektywy chłopaka, potem na rurze w jego dłoni; miał nadzieję, że jednak nie postanowi jej na nim użyć przy pierwszej okazji, gdy do niego podejdzie. Ten miał przy sobie taką oto faktyczną, choć improwizowaną broń, a biedny Haru tylko własne ręce. Ciężko kogoś podrapać ewentualnie złamanymi palcami.
Deszcz przygrywał na dachu swoją smętną melodię. Chłopak spojrzał w górę, na dach magazynu, i wydał z siebie ledwie słyszalne westchnienie. Ech, jak tak bardzo pragnąłby wrócić teraz do domu, zawinąć się wokół piecyka i znów zasnąć na Wszechmatka wie jak długo. A tak to musi tkwić w tym magazynie na środku pustkowia, w chłodzie i wilgoci, a gdyby teraz wyszedł, jeszcze by mu się pogorszyło. Może nawet by nie dotarł, bo by gdzieś usnął albo wykaszlał po drodze płuca.
Już miał odpowiedzieć nieznajomemu chłopakowi na jego pytanie, lecz gdy tylko otworzył usta, zamiast słów wydobyła się zeń kolejna salwa ostrego kaszlu. Prędko zasłonił się rękawem i zgiął w pół. Wreszcie po dłuższej chwili, gdy już zdołał powstrzymać ów napad, wyprostował się, wytarłszy usta, pociągnął nosem i spojrzał na rozmówcę nad wyraz speszony swoim własnym stanem.
- Może tak z... od dwóch dni? Jak nie dłużej... - odpowiedział wreszcie w lekkim zamyśleniu i przymuleniu na pierwsze pytanie. - Co robiłem... Byliśmy w lesie i zbieraliśmy zioła. To jest: próbowaliśmy je zbierać. I w środku tej wycieczki złapał nas deszcz. Wręcz tajfun. I... no, to chyba efekt.
Z nieufnością w dobrym oku spojrzał na buteleczkę z jakimś napojem. Powrócił wzorkiem do nieznajomego. Mówi, że to jak lekarstwo. No i jeszcze go nie skatował ani nic, więc może to faktycznie coś, co by mu pomogło? Wyciągnął ku chłopakowi rękę i złapał pazurzastymi palcami butelkę. Następnie popatrzył do niej, powąchał płyn i wreszcie pociągnął łyka na próbę. Wnet skrzywił się i stężał na całym ciele. Ależ to paskudnie smakowało!
- Uuuugh... - syknął cicho i spojrzał na chłopaka. Ledwie powstrzymał się przed wytarciem języka w rękaw. - Co to jest? Smakuje jak, uch, nawet nie wiem, co... Nigdy czegoś takiego nie piłem.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 16.04.19 23:46  •  Opuszczony Magazyn. - Page 12 Empty Re: Opuszczony Magazyn.
Apogeum Desperacji wydawało mu się być bezpiecznym miejscem, ale jednak trzeba było się pilnować. Nie chciał, żeby ktoś go zaskoczył a i życie było mu jeszcze miłe, chociaż żył już wystarczająco długo. Nikogo nie powinno więc dziwić to, że mocno ściskał w dłoni metalową rurkę, chociaż powoli zaczynało to być już uciążliwe.
Od jakiegoś już czasu Santino zaczynał odczuwać dziwną potrzebę pomagania innym. Niby nigdy nie obchodzili go obcy, jednakże z czasem zaczęło się to zmieniać i teraz, gdy widział istotę, która potrzebowała pomocy, to był on osobą, która z chęcią pierwsza wyciągała rękę. Oczywiście z pewną dozą ostrożności.
Współczuł nieco chłopakowi. Nie był w stanie przyjrzeć się mu dokładnie, jednakże dość szybko dostrzegł ogon, na którym leżał. Santino od zawsze interesował się wszystkim, co działo się wokół niego. Zainteresował się więc również chłopakiem, który najwyraźniej potrzebował jego pomocy.
Kaszel wymordowanego był niepokojący, ale nie należał do najgorszych, jakie słyszał, więc przy odpowiedniej opiece wszystko powinno pójść dobrze. Nie takie przypadki udało mu się już wyleczyć.
A masz jeszcze jakieś dolegliwości? – zapytał. Musiał to wiedzieć, a przynajmniej zawsze o to pytał. Nie był lekarzem, daleko mu też było do prawdziwego medyka i całe swoje doświadczenie zdobywał samemu, próbując na innych. Czasem mu się udawało, a czasem... no cóż. Niemniej jednak obecnie wiedział już całkiem sporo, jak na samouka. – Wyjdziesz z tego – stwierdził, uśmiechając się lekko. Podszedł do nieznajomego bliżej, jednak ciągle utrzymywał bezpieczną odległość. Usiadł na ziemi, opierając się plecami o chłodny beton. Obserwował, jak wymordowany pociąga pierwszy łyk specyfiku. Uśmiechnął się szeroko, widząc typową reakcję. Nie dało się ukryć, że lawendowa herbatka, pomimo całkiem miłego zapachu, smakowała okropnie. On sam musiał się do tego przyzwyczaić.
Z czasem się przyzwyczaisz do tego – powiedział, chociaż wątpił, że wymordowany nieznajomy będzie chciał zażyć ponownie tego specyfiku. – To mocny wyciąg z lawendy, pomaga pozbyć się zarazków i innych paskudztw – wyjaśnił szybko.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 18.04.19 22:29  •  Opuszczony Magazyn. - Page 12 Empty Re: Opuszczony Magazyn.
Po jakimś czasie przyglądania się Haru, Santino mógł zapewne również dostrzec, że od pasa w dół nie ma on zupełnie nic poza owym długim ogonem. Był zupełnie jak te mityczne lamie czy nagi, czy jak jeszcze można nazwać pół-człowieka pół-węża. W chwili, gdy napił się owego Santinowego wywaru, jeszcze się wyprostował i przez chwilę nawet zrobił się wyższy o dodatkowe pół metra w porównaniu do pierzastego. Dopiero po chwili położył się znów na samym sobie, wracając do poprzedniego wzrostu. A raczej długości. Nie zwijał się w konwulsjach, nie umierał... chociaż to pewnie byłoby prawo łaski w jego przypadku... ani nic innego się z nim nie działo poza tym dziwnym ostrym przeziębieniem-nieprzeziębieniem oraz obrzydzeniem nietypowym drinkiem.
- Pfeh... A liczy się ogólna niechęć do życia? - zapytał dla pewności. To prawda, czuł się ostatnio zupełnie połamany. Ciężko nie być w jego stanie. Może to faktycznie tylko przeziębienie, a jemu oberwało się tak mocno, bo przez ostatnie parę...set lat?... nic nie złapał? Może, może nie. Niespecjalnie interesowało go, co takiego złapał, a raczej czy - lub kiedy - z tego wyjdzie. Nie mógł pozostać tak nieaktywny! Miał rzeczy do zrobienia w Mieście! Chyba. Ale jak wróci do zdrowia, to na pewno będzie mieć!
- Znasz się na zielarstwie? - zapytał cicho, spoglądając przy okazji na nieznajomego i dostrzegając, że ten postanowił usiąść bliżej. Strach przed nieznanym zdaje się zupełnie - lub prawie zupełnie - się ulotnił i nie będą musieli trzymać cały czas przed sobą gardy. Przynajmniej tak sam Haru to widział. W sumie może odwiedziłby czasem Miasto. Trzeba tam takich znających się na lekach. - Przyda mi się. Dzięki... Tak, uhm... tak w ogóle jestem Haru - przedstawił się wreszcie. Powinien; w końcu tego wymaga ogólnie pojęta grzeczność! Wyciągnął ku niemu pazurzastą rękę, licząc, że nieznajomy ją uściśnie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 18.04.19 23:31  •  Opuszczony Magazyn. - Page 12 Empty Re: Opuszczony Magazyn.
  Tak, dopiero teraz się zorientował, że chłopak z którym miał przyjemność nie miał nóg, a zamiast nich jego dolna część ciała przypominała, a raczej była, prawdziwym wężowym ogonem. Santino nawet nie zastanawiał się, jak wygodna mogła być taka forma. On sam nie wyobrażał sobie tego, by miał zamiast swoich nóg mieć pawie nóżki. Chyba nie ruszyłby się z biblioteki. Na szczęście nie zanosiło się na to. Niemniej jednak wężowaty nie zrobił na nim większego wrażenia. W swoim życiu Santino widział już bardzo dużo, znacznie ciekawszych przypadków. Gdzieś tam po piaskach Desperacji krążył ktoś kto wyglądał jak nieszczęśliwa mieszanka człowieka i rekina. Taki to dopiero miał pecha. Albo osoby zmutowane z roślinami, z których wyrastały kolce czy inne pędy. No ale wiele osób zapewne nawet o nim myślało w takich kategoriach. W końcu nie każdy paradował z piórkami wplecionymi we włosy.
  Obserwował nieznajomego, który pomimo swojej postury, nie sprawiał wrażenia groźnego. Wydawał się on być całkiem przyjemną i uroczą osóbką.
  – Na to niestety nic nie poradzę – stwierdził. Wiedział doskonale, co nieznajomy miał na myśli. On sam wiele razy tracił już ochotę do życia. Miał w końcu ponad dwieście lat. W końcu i jemu mogło odechcieć się żyć, no bo ileż można? Niemniej jednak potrafił się w końcu z tego ocknąć. Jakaś siła wyższa dała mu tego wirusa, dzięki któremu żył. Jeśli to miała być kara od Boga, to nieźle się na tym przejechał, bo Santino jeszcze nigdy nie korzystał z życia tyle, co teraz.
  – Troszkę się znam. Hoduję lawendę – uśmiechnął się. Nie było się co prawda czym chwalić, ale niewiele osób wiedziało o wszystkich właściwościach tej rośliny. Niewiele osób potrafiło ją docenić, ale na szczęście on był jedną z nich.
  – Santino – przedstawił się, uśmiechając się lekko. – [color=#003366]Ręki nie uścisnę, nie chcę się zarazić/color] – wyjaśnił. Nie chciał być niegrzeczny, w innych warunkach na pewno by to zrobił. Teraz jednak wolał się wstrzymać. – Czym się zajmujesz, Haru? – zapytał. Trudno co prawda było wypytywać o zawód, ale chłopak na pewno porabiał coś na co dzień.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 19.04.19 20:45  •  Opuszczony Magazyn. - Page 12 Empty Re: Opuszczony Magazyn.
Jeśli Haru miał być szczery wobec samego siebie, jeśli chodzi o swoją fizjonomię (czy tam fizjologię, jedno albo drugie), to już nawet chyba nie pamiętał, jak to jest chodzić, a nie pełzać. Czuł się jakby już na samym początku, w tym swoim preapokaliptycznym życiu, urodził się z takim ogonem. Ale z drugiej strony to raczej niemożliwe. Prawda?
No, nieważne. Grunt, że teraz porusza się jak wąż. I w sumie całkiem mu to odpowiadało. Nie wyobrażał się inaczej! Tyle z tych rozmyślań. Czas powrócić do "tu i teraz".
Tak trochę się właśnie obawiał, że na akurat ten symptom Harusiowej przypadłości nowy znajomy nie będzie mieć porady. Pozostaje mu zatem tylko to jakoś przecierpieć. Może poleży w łóżku dzień lub dwa i wówczas mu się polepszy. I przy okazji będzie musiał popijać to lawendowe "lekarstwo". Jak mawiał poeta, tonący brzytwy się chwyta - w tym wypadku ową brzytwą był ten kwiatowy syf. Uch...
A zatem ten jegomość, ten Santino, hoduje własną lawendę? W sumie to by wyjaśniało, czemu ten napój - paskudny czy też nie - wydaje mu się taki świeży. Bo składniki też są świeże! Może w pozytywnym scenariuszu użyczyłby mu trochę nasion? Miasto potrzebuje trochę pomocy, a on bardzo chciał pomóc!
Opuścił dłoń i wrócił do swojej skulonej pozycji, by zachować nieco więcej ciepła.
- Ja, um... W sumie wszystkim - odpowiedział niepewnie po chwili namysłu na pytanie Santa. - Mieszkam w pewnym mieście w górach. I zasadniczo... pomagam tam we wszystkim, w czym mogę. Pomyślałem, że... - przerwa na odkrztuszenie - że uda mi się znaleźć coś przydatnego na Desperacji i oto jestem. Byłeś tam w ogóle kiedyś?


Ostatnio zmieniony przez Haru dnia 23.04.19 15:19, w całości zmieniany 1 raz
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 20.04.19 2:54  •  Opuszczony Magazyn. - Page 12 Empty Re: Opuszczony Magazyn.
  Santino wiele w swoim długim życiu już widział. Wygląd chłopaka zrobił na nim wrażenie tylko dlatego, że nie spodziewał się, że posiada on tak ogromny ogon. Zrobiło to na wymordowanym wrażenie. No ale zaskoczenie szybko mu przeszło. Miał okazję poznać wielu wymordowanych, którzy wyglądali bardzo ciekawie. Można powiedzieć, że był już niemal znieczulony i zobojętniony, jeśli chodziło o wygląd napotykanych wymordowanych. Widział w końcu nawet takich, których porastały liście i ciągnęły się pnącza. Wyglądało to niesamowicie ciekawie, musiał to przyznać.
  Niestety z przygnębieniem było mu ciężko. No bo jak niby miałby komuś pomóc, skoro ledwo daną osobę znał. Nie chciałby też pogorszyć stanu Haru. Nie wiedział też, jak bardzo źle się czuje. Z resztą Santino nigdy nie należał do osób, które potrafiły pocieszać. Miał w sobie pełno empatii, bo była mu ona potrzebna w jego zawodzie. Większość jego klientów przychodziło do niego żeby porozmawiać. W sumie było mu to na rękę, bo seks już przestał go interesować. Ileż przecież można było to robić?
  – W jakich górach? W Górach Shi? Jesteś jednym z tych, którzy skubią piórka z aniołów? – zapytał, uśmiechając się lekko. Nic nie miał do KNW, w sumie nie przeszkadzali mu oni. Ich prywatna wendeta względem aniołów wydawała mu się głupia i niedorzeczna, ale przecież nie miał zamiaru przekonywać tych sekciarzy do tego, że nie mieli racji. Z resztą skrzydlaci też mieli swoje za uszami. Niedawno doszły Santino wieści, że sporo aniołów uważa wymordowanych za boską karę. Niemniej jednak ciemnowłosy nie chciał w to wierzyć.
  – Na Desperacji znajdziesz jedynie piasek, no i przy odrobinie szczęścia coś ciekawszego. Szukasz może czegoś konkretnego? – zapytał z ciekawości.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 12 z 14 Previous  1 ... 7 ... 11, 12, 13, 14  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach