Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 7 z 14 Previous  1 ... 6, 7, 8 ... 10 ... 14  Next

Go down

Pisanie 23.02.16 16:57  •  Opuszczony Magazyn. - Page 7 Empty Re: Opuszczony Magazyn.
    Rozejrzał się po magazynie dokładnie. Wielki, opuszczony budynek, który stał otworem — nic dziwnego, że w środku można dojrzeć jakieś kształty, sylwetki desperatów, dla których takie domiszcze było wspaniałym schronieniem. Riverstone również by z niego korzystał, ale mimo wszystko wolał unikać gromad ludzi. W towarzystwie innych czuł się nieswojo. Inni Wymordowani krępowali go. Dlatego wybrał drogę samotnika. Już dawno przestał polegać na innych. Życie nauczyło go, że polegać można tylko i wyłącznie na sobie, a wszelkie przyjaźnie i znajomości są zbędne. Fynn był samodzielny. Przestał ufać ludziom. Odrzucał od siebie wszystkich, który proponowali mu pomoc. Był przekonany, że wszyscy chcą jego nieszczęścia.
    — Nic nie musisz mi tłumaczyć. Co czułem? Nic specjalnego. Miałem tylko nadzieję, że nie zmierzasz w moim kierunku. Nie szukam kłopotów. — odparł swobodnie, przepatrując się uważnie najemnikowi, który właśnie w tym momencie przerzucał rzeczy na półce. Raczej nie powinien znaleźć nic, co go zadowoli, magazyn był otwarty cały czas, wszystkie przydatne rzeczy zostały dawno zabrane. No, możliwe, że jakieś nieliczne przedmioty się zachowały, jednakże Fynn w to szczerze wątpił. — Serio? Gdybym chciał Cię okłamać to bym to zrobił. Nie zawahałbym się. Aha, rozumiem. Chyba. AJk dla mnie to dziwne spojrzenie na sprawę, ale jak uważasz. — dokończył, rozglądając się dookoła. Cała sprawa była dla niego dziwna. On sam nigdy nie chciałby zdobywać informacji od istot, które — według Riverstone'a — były słabym źródłem wiedzy.
    Nagle zauważył przedmiot lecący prosto na niego. Od razu go złapał. Szczęście, że był cały czas odwrócony w stronę najemnika, bo gdyby nie to, konserwa by spadła. Miał nieco gorszy refleks, co było skutkiem niewyspania, ale mniejsza o to. Przeczytał napis na puszce, po czym postawił ją na półkę przed nieznajomym. Nie potrzebował jej.
    — Nie chcę tego, dam sobie radę bez Ciebie i Twojej zapłaty. Nie mam zamiaru Ci pomagać. — skomentował, uśmiechając się krzywo. Nie ufał mu. Bo kto normalny dałby całkowicie nieznanej sobie osobie żywność? I to w takich parszywych czasach. Coś tu ewidentnie śmierdziało, tylko jeszcze nie wiedział co lub kto.
    Przyglądał się najemnikowi praktycznie cały czas. Raczej wyglądał na porządnego człowieka, ale Riverstone nie miał zamiaru ryzykować.
    — Dość rzadko bywam w Apogeum, źle trafiłeś. — wyjaśnił szczerze. Bo w sumie to nie kłamał, po prostu częściej przebywał w tych opustoszałych miejscach. Unikał kontaktów z innymi.
    — Nie, znajdź kogoś innego. — odparł, zatrzymując się na chwilę. Kucnął obok Vesny, chciał sprawdzić co u niej.
    Nie chce mi się pisać nowego posta, więc edytuję. Panowie rozeszli się na swoje strony, tak.

    z/t


Ostatnio zmieniony przez Fynn dnia 13.03.16 12:02, w całości zmieniany 2 razy
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 24.02.16 20:20  •  Opuszczony Magazyn. - Page 7 Empty Re: Opuszczony Magazyn.
Ballantine wzruszył ramionami na całą serię niechęci ze strony wymordowanego. Cóż dziwny z niego typ jak na standardy desperacji, ale kto mu zabroni? Czysto teoretycznie kulka w łeb może mu zabronić, ale w najbliższej chwili się na to nie zapowiadało. Co do puszki konserw, Ballantine złapał ją jedną ręką i schował do torby, z wciąż tkwiącą fajką w ustach.
- Nie powiem dziwny z Ciebie typ. Skoro tak mówisz to poszukam kogoś innego - najemnik wyjął fajkę z ust i zaczął stukać nią o oponę, aż w końcu na ziemie wyleciała niewielka zasmolona, jeszcze się tląca, kulka tytoniu - W takim wypadku nie mam do Ciebie interesu.
Wstał i doszedł wgłąb magazynu, po drodze przeglądając resztki na półkach.

[z/t]
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 24.04.16 21:57  •  Opuszczony Magazyn. - Page 7 Empty Re: Opuszczony Magazyn.
No dobra, a więc podsumujmy. Tego wieczoru właśnie tu miał spędzić noc. Ten wieczór nie należał do najcieplejszych, a on dalej nie był pełni sił, by spędzić noc na zewnątrz. Nie chodziło tylko o zimno. Desperacja była jednak miejscem nieprzewidywalnym. Miejscem, w którym jednego dnia jakaś osoba może Cię przywitać z uśmiechem na ustach, życzliwością i odrobiną jedzenia do przegryzienia, a drugiego dnia wbić Ci nóż między żebra. I bynajmniej nie dlatego, że była zła, ale tak trochę straciła panowanie nad sobą, gdy skutki wirusa przypomniały o sobie. Ostrożność. Ostrożność była priorytetem w tym okrutnym, szarym świecie, w którym tak ciężko było przebyć. A ostrożność, gdy się nie doszło jeszcze w pełni do siebie po przebytej chorobie, była już wymogiem koniecznym. Tak, właśnie tak. Dlatego też, w ramach ów wspomnianej już wielokrotnie ostrożności, Isao postanowił znaleźć sobie jakieś dogodne miejsce do spania. Niezbyt dobrym pomysłem było ciągłe krążenie po Desperacji. Dobrze zdawał sobie sprawę z faktu, że w Edenie już dawno doszedłby do siebie, jednak kraina aniołów była tak daleko... A on nie czuł się jeszcze na siłach, by się do niej udać. Planował więc skierować swe kroki do szpitala - miejsca, które przed chorobą planował na nowo postawić na nogi. Choroba jednak zmogła jego, z ów nóg go zwalając, a więc plany... skończyły na etapie planowania. Teraz zaś jeszcze zbyt długa droga go czekała, by dostać się do szpitala ostatniej nadziei. Postanowił więc spędzić noc właśnie tu. Bo to miejsce stanęło przed nim niczym dar od Boga.
Najpierw ostrożnie wchodził do środka. Rozejrzał się, upewniając czy nikogo nie ma ale, całe szczęście, wyglądało na to, że nikt nie wpadł na podobny pomysł. Ociężały i obolały, zamknął więc drzwi za sobą i włócząc nogami szedł dalej, rozglądając się. Czy nie ma tu czegoś, co ułatwiłoby mu noc? Nawet jeżeli był w środku, temperatura z zewnątrz zdawała się tu przedostawać. Nic dziwnego, skoro miejsce to było, lekko sprawę ujmując, nieco podniszczone. Rozglądał się więc za jakimś kawałkiem materiału, choćby zwykłą szmatą, którą mógłby się otulić, ogrzewając nieco, gdy będzie chciał się położyć. Wyziębianie organizmu wcale bowiem nie pomagało w regenerowaniu się. Był zmęczony, był śpiący, był osłabiony. Kopnął jakąś starą puszkę, otulając się szczelniej płaszczem. Przechodząc obok jakichś potłuczonych luster, zauważył swoją bladą twarz i sińce pod oczami. Potrzebował odpoczynku. A nie widziało mu się spanie na podłodze. W dodatku spanie na podłodze bez jakiegokolwiek innego okrycia niż jego podniszczony płaszcz.
Wtedy usłyszał skrzypnięcie drzwiami. Zamarł, kierując wzrok w stronę drzwi. Skrył się za losowym przedmiotem, obserwując kogoś, kto właśnie zjawił się w magazynie. Był pewien obaw, które jednak zniknęły, niczym dźgnięta palcem bańka mydlana. Ich miejsce zastąpiło zaskoczenie, które mieszało się z radością. Wyszedł ze swej "kryjówki", po czym skierował kroki w stronę znanej sobie dobrze duszyczki. Na jego twarzy wykwitł szeroki, charakterystyczny uśmiech.
- Cześć maluchu! - Zawołał, unosząc dłoń, gdy zbliżał się w jej kierunku z szerokim wyszczerzem, dzięki któremu rządek jego zębów był wyraźnie widoczny. Miał się znacznie lepiej od czasu, kiedy widzieli się po raz ostatni i nieporównywalnie lepiej od momentu, w którym znalazła go ledwie żywego w jakiejś jaskini. Zawdzięczał jej życie i nigdy tego nie zapomni. - Raz, dwa, trzy. Obrót, jak się patrzy! - Jednym ruchem, nim zdążyła się zorientował, złapał ja za dłoń i zmusił do wykonania obrotu. Zaśmiał się przy tym głośno, a jego głos lekkim echem odbił się od ścian magazynu. Ups, przeszło mu przez myśl i uwidoczniło się to chwilowo w jego minie. A potem pogodnie spojrzał na Yuu. Cóż za ciekawe spotkanie!
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 25.04.16 19:05  •  Opuszczony Magazyn. - Page 7 Empty Re: Opuszczony Magazyn.
Jeżeli już o Desperacje chodziło, niewiele było na niej miejsc, które z czystym sumieniem człowiek mógł nazwać bezpiecznym, wszystko balansowało tu na granicy potrzeby ciągłej czujności a pozornego spokoju, bardzo podejrzanego, jeżeli już o nim mowa. Opuszczone magazyny, jako jeden z niewielu już pozostałości po próbach odbudowania tu małych wiosek stały sobie samotnie, będąc jednocześnie idealną kryjówką dla ofiar jak i oprawców, w zależności od tego, komu owej nocy przyszło się w nich znaleźć.
- Hakai, noga. - zarządziła łowczyni, przywołując dodatkowo gestem dłoni młodego basiora do porządku. Zwierzę to nie znało jeszcze miejsca, do którego zmierzali i z typową dla dziecka dziką ciekawością biegał od prawej do lewej z nosem przy ziemi i ogonem wijącym się nad zadem. Czujna łowczyni musiała uważać podwójnie, nie tylko na siebie, ale także na oba wilki wschodnie, które teoretycznie powinny dużo szybciej zorientować się, gdyby ktoś miał się na nich zaczaić. Rozkojarzenia jednego z nich nie było bynajmniej bezpodstawne, pozostałości po mieszkającym tu gangu nadal otoczone były niewyczuwalnym dla człowieka zapachem, który na czworonogi działał jednak niczym płachta na byka. Już od dobrego kilometra zdawały się niespokojne, a teraz dawały upust swoim emocjom strzygąc uszami.
To dobre miejsce, przyzwoite.
Pomyślała będąc kilka kroków przed jednym z wejściem, którego drzwi chwiały się żałośnie na zawiasach, zależne od kaprysów wiatru. Aż trudno uwierzyć, że ktoś chciałby tutaj zamieszkać, przynajmniej w mniemaniu łowczyni, mimo wszystko przyzwyczajonej do minimum pewnego dachu nad głową. Gwizdem zwróciła na siebie uwagę zwierząt i bez słów, gestem głowy wskazała im tunel, do którego bezzwłocznie wślizgnęły się z ufnością zapatrzone na właścicielkę.
Właścicielkę, która niemal w tym samym momencie straciła panowanie nad własnymi ruchami, zupełnie niespodziewanie porwana w wir czegoś jeszcze gorszego od walki po zasadzce. Poczuła uścisk na swojej dłoni, zupełnie odmienny od natarczywego, ale równie silny i tym bardziej niepokojący. Mimo to, ciepło rozpłynęło się po ręce, gdy nieco zdezorientowana dostrzegła twarz mężczyzny, zanim jeszcze zrozumiała, że głos należał do niego.
- Nie jest już aż taki mały. - Odburknęła niby urażona, gdy wreszcie uwolniła się z obrotów i stanęła pewnie na nogach, kierując wzrok na Hakai'a, młodszego z wilków. Oczywiście, że nie chodziło o niego, a jednak starała się by rozmowa potoczyła się w kierunku pasującym łowczyni. Tylko dlatego, że brakowało jej sporo centymetrów by zrównać się twarzą z aniołem, nie oznaczało, że mógł od tak mówić do niej 'maluchu'. No i na pewno nie była młodziakiem wewnątrz, tam była nawet jeszcze starsza niż na to wyglądała.
- Isao. - Zaczęła powoli, starając się zachować powagę, pomimo tego, że lekko się uśmiechała. - Nie możesz ot tak łapać ludzi i zaczynać nimi kręcić. Jedna sekunda więcej, a miałbyś nóż w brzuchu.
Z najbardziej niewinnym tonem na jaki było ja stać odsunęła się o krok do tyłu uderzając kantem dłoni o swój ekwipunek, w skład którego wchodził niejeden nóż, czy inne ostrze, na szczęście ciągle na swoim miejscu, a nie w ciele anioła. Tylko wilki zareagowały z większa otwartością, wyczuwając natychmiast dobre intencje rozmówcy i rzucając się mu pod nogi, wpychając pyski pod rękę Isao, by dokładnie je wygłaskał.
Niewątpliwie ciekawe spotkanie, niespodziewane i niecodzienne. W końcu żadne z nich tak na dobrą sprawę nie pochodziło z Desperacji, a i ta była ogromna. Szansa, że spotkaliby się bez zapowiedzi była niezwykle mała, a jednak do niego doszło.
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 26.04.16 18:10  •  Opuszczony Magazyn. - Page 7 Empty Re: Opuszczony Magazyn.

Zły Los wjeżdża.

Coś zagryzło w głowę, coś podrapało, a wnet zaczęło bardzo mocno swędzieć. Ale nawet drapanie nie pomagało. Ale cóż się dziwić? To w końcu Desperacja. Brud, smród i ubóstwo! A kąpiel raz na jakiś czas jednak się przyda. Zwłaszcza teraz.

Isao zaraził się... wszami. Można się ich pozbyć tylko poprzez dokładne umycie ciała z użyciem szamponu. Ponadto po 2 postach wszystkie osoby w twoim otoczeniu również zarażą się wszami.
                                         
Nathair
Anioł Stróż
Nathair
Anioł Stróż
 
 
 

GODNOŚĆ :
Nathair Colin Heather, pierwszy tego imienia, zrodzony z burzy, król Edenu i Desperacji.


Powrót do góry Go down

Pisanie 26.04.16 23:32  •  Opuszczony Magazyn. - Page 7 Empty Re: Opuszczony Magazyn.
Spotkanie te było niewątpliwie niebywałe, niespodziewane. Było czymś niesamowitym, biorąc pod uwagę to, jak wielki był świat (nawet jeżeli ograniczał się on do Edenu, Desperacji i M-3). A oni, ta dwójka przypadkowo wpadła właśnie na siebie, właśnie tego dnia, właśnie w tym miejscu. Zupełnie jak wtedy, gdy Yuu znalazła konającego wręcz Iska w przypadkowej jaskini. Wtedy mógł śmiało powiedzieć, że ktoś trzyma nad nim pieczę, że dopisuje mu szczęście, a kobieta była dla niego wręcz cudem. Teraz jednak miał się o wiele lepiej i choć nadal jeszcze nie wróciły mu wszystkie siły, nie było potrzeby, aby go ratować.
Póki co jednak Isao wcale nie chciał wystraszyć kobiety. Już wcześniej odezwał się, ale ona najwyraźniej nie zwróciła na to uwagi. Zbyt zamyślona? Być może. Porwał ją więc w mały wir, ufając, że nie zrobi niczego gwałtownego i nie wyrządzi mu krzywdy. Smutno by było, gdyby rzeczywiście wbiła mu nóż między żebra. Można by powiedzieć, że zmarnowałaby swoją własną pracę, albo go zabijając, albo raniąc dotkliwie, przez co znów mogłaby go łatać. Tymczasem jednak nic takiego się nie stało. Ufał jej, ufał, że wszystko będzie dobrze. I nie przeliczył się.
- Oj, dobrze wiesz, że nie chodzi mi o niego - mruknął z rozbawieniem, od razu kładąc dłoń na jej głowie i mierzwiąc jej lekko włosy, z szerokim uśmiechem na twarzy. Igrał z ogniem? Z pewnością. Kopał pod sobą dołek? Być może. Ale pałał do niej sympatią. Sympatią, która pozwalała mu na swobodne zachowanie w jej towarzystwie. W razie czego zwieje. Miał przecież skrzydła, prawda? Właśnie. To była jego mała przewaga nad Yuu. Widząc psy, uśmiechnął się szeroko. Ależ one wyrosły!
- Heeej! Ale wyrosłyście! - Uklęknął, dając im się obejść ze wszystkich stron. Te miliły się do niego, lizały go po twarzy i merdały ogonem, a on głaskał je i drapał po grzbietach, śmiejąc się. Uwielbiał zwierzęta. Te przyjazne, rzecz jasna.
- E tam. Nie wierzę, że zrobiłabyś mi coś takiego. Nawet nieświadomie, w odruchu obronnym. - Wzruszył ramionami. Jakże naiwne miał myślenie. W Desperacji trzeba było być ciągle czujnym, toteż tego typu odruchy często były wskazane. Rozłożył ręce w geście bezradności. - Najwyżej znów musiałabyś mnie ratować od śmierci. - Zaśmiał się cicho. To dobrze, że umiał się z tego śmiać, swobodnie o tym rozmawiać. W tamtym czasie był pewien, że żegna się z życiem. A teraz, te kilka miesięcy później, stał tu przed nią cały i zdrowy. No... może nie do końca zdrowy.
Odruchowo, co jakiś czas drapał się po głowie. Często miewał takie odruchy, zwłaszcza gdy był zakłopotany, ale teraz coś było inaczej. Dopiero po chwili zorientował się, że coś jest nie tak. Spojrzał na Yuu, potem na swoją dłoń, potem na psa, znów na swoją dłoń i znów na Yuu. Nagle pobladł, zdając sobie sprawę z tego, co się działo.
- O BOŻE COOOOO?! - Niemalże wrzasnął. Z twarzy odeszły mu wszystkie kolory, kiedy niczym idiota zaczął wymachiwać rękami w panice. - NIENIENIENIENIENIENIEEE! Tylko nie to! Poprzednim razem też złapałem to cholerstwo najprawdopodobniej od wszy! - Jęknął, biegając w kółko. Był spanikowany, cholernie spanikowany. Niczym koleś z adhd kręcił się w kółko, łapiąc się za głowę, stając na chwilę, znów chodząc w kółko, znów machając rękami. Był przerażony.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 02.05.16 14:03  •  Opuszczony Magazyn. - Page 7 Empty Re: Opuszczony Magazyn.
Jasne, że wiedziała.
Nie lubiła aniołów. Właściwie od zawsze, chociaż czasami zapominała jaki był tego powód, dlaczego na widok jakiegoś skrzydlatego zastygała w bezruchu nie mogąc zrobić nawet kroku. Teraz także, chociaż znała go i wiedziała jak wygląda jego zachowanie, drgnęła gdy dotknął jej głowy, niemal jakby chciał nagrodzić dotykiem ciepłej dłoni jakieś dziecko. Uwięziona w niewielkim ciele świadomość znacznie starszej i większej osoby niemalże dusiła się za każdym razem, gdy ktoś brał ją za nieogarnięta małolatę. Nie mogła nic z tym zrobić, więc dlaczego nadal ktoś oceniał ją przez pryzmat klatki, w której się znalazła? Warknęła ostrzegawczo, ale z sympatii, brzmiąc trochę groźniej niż tego chciała.
- Pamiętaj do kogo mówisz. - powiedziała, kierując całą jego uwagę na własną osobę.
Jego mogła nie obchodzić ranga kobiety, w końcu nie należał do jej grupy, a na Desperacji łowcy też nie byli zbyt dobrze postrzegani, chociaż nie wiedziała dlaczego, więc nawet najwyższa z możliwych pozycji nie była tutaj ważna. Yuu była jednak osobą, która z dnia na dzień nabywała także cech przywódcy w swoim prywatnym charakterze, a taki brak szacunku ze strony Isao jeżył ją na tyle, by chciała mu przypomnieć z kim ma do czynienia.
- Za dużo szczęścia by Cię spotkało. - zareagowała na jego pewność, że wcale by go nie skrzywdziła, nawet przypadkiem. Była w stanie tego dokonać, właściwie tylko tajemniczy zbieg okoliczności sprawił, że tym razem nie rzuciła się w jego kierunku z nożem. Tylko dlatego, że wilki były spokojne.
Uratowała go, nie wiedziała czy można by to umieścić w skali na "ratowaniu życia", ale w jakimś sensie pomogła mu przetrwać, tu, na Desperacji, gdzie osoba ranna i chora, którą nikt się nie opiekuje zdana jest właściwie na swoją siłę, którą jest w stanie wykrzesać z siebie w krytycznym momencie. On miał szczęście, że trafił na osobę, która kiedyś była medykiem, sporo jednak z tego powinien zawdzięczać samemu sobie, ale to już inna historia.
Spoglądała na niego z bezpiecznym dystansem w spojrzeniu, niemal jak matka która obserwuje jak jej dziecko bawi się z psem, tyle że tutaj miała przed sobą wiele starszego anioła i dwa wielkie wilki, wszystko inne zdawało się być niezwykle podobne.
- Szybko potrafisz przekonywać do siebie zwierzęta... - powiedziała całkiem miło jak na siebie, zakańczając nieco niepewnie, bo w tym samym momencie Isao zareagował bardzo dziwnie. Jej oko wędrowało od wilków, po anioła i tak jeszcze kilkakrotnie, zanim dostrzegła jak ten rzuca się na bok wymachując rękoma, niczym samolot wojskowy skrzydłami w trakcie ostrzału.
- Uspokój się. Co ty wyrabiasz? Isao? - Mówiła raz za razem, kilkakrotnie nawołując go jeszcze z imienia, bo jego reakcja była niezwykle dziwna, a przede wszystkim nie wiedziała na co jest to reakcja. Nie widziała przeciwnika, nie wyczuwała wroga. Oba basiory spoglądały na anioła równie niepewnie. Hakai usiadł i zaczął drapać się za uchem.
- Tylko mi nie mów... - skrzywiła się nagle z lekka odrazą spoglądając jak jedno z jej zwierząt wściekle jeździ pazurami po własnej skórze.
Desperacjo, ah to ty...
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.05.16 15:49  •  Opuszczony Magazyn. - Page 7 Empty Re: Opuszczony Magazyn.
Wiedział, że nie lubiła aniołów. I co? I nic. Kompletnie nic sobie z tego nie zrobił. Może był zbyt ufny, może był zbyt naiwny, jednak ufał jej i wierzył, że właśnie do niego czuła jakąś sympatię. Nie bał się jej, a skądże. Choć z pewnością w walce jeden na jednego to on odniósłby sromotną klęskę. Wierzył, że nie zrobiłaby mu krzywdy. Wierzył, że tak naprawdę była dobrą i łagodną osobą. Poza tym, pamiętał bardzo dobrze o tym, co dla niego zrobiła. I właśnie z tego powodu uważał, że jakaś część jego życia należy właśnie do niej. W końcu to dzięki niej mógł być teraz w tym miejscu, lub w jakimkolwiek innym. Gdyby mu nie pomogła, z pewnością by już nie żył.
- Pamiętam. - Uniósł dłonie w poddańczym geście, kapitulując. A jak było naprawdę? Droczył się z nią po prostu, niewiele sobie robiąc z tego, kim była. Przywódczyni łowców? Pf! A co go to obchodziło! Nie był jednym z nich, prawda? Nie chciał jej rozzłościć. Wiedział, że w tym młodym ciele zamknięta jest osoba, być może nieco starsza nawet od niego (wszak on sam nie był pewien ile ma lat). Jednak nie traktował jej jak dziecko w swoich zaczepkach i zabawach. On po prostu traktował tak każdego komu choć trochę ufał i do kogo pałał sympatią. - Ale nic mnie to nie obchodzi. - Wyszczerzył się w szerokim, charakterystycznym dla niego uśmiechu, kiwając się nieco z naturalną, niewymuszoną wesołością. A potem znów klepnął ja kilka razy po głowie. Delikatnie, ot tak, chcąc ją rozluźnić. - Pamiętaj, że nie jestem jednym z was, Yuu - dodał nieco spokojniej, łagodniej, jednocześnie przekrzywiając głowę na bok. Teraz to on mógł brzmieć niczym ojciec tłumaczący coś dziecku. Choć sam nie chciałby, aby tak to właśnie odebrała.
Rozłożył ręce w geście bezradności, ale z jego gardła szybko uleciał śmiech, który rozbrzmiał po pomieszczeniu starego magazynu. Wiedział, że jego zaczepki bywały niebezpieczne. Ale nadal nic sobie z tego nie robił.
- Nawet jeżeli byś mi coś zrobiła, nie miałbym Ci tego za złe. To dzięki Tobie mogę tu teraz być i bardzo dobrze o tym pamiętam. Moje życie po części należy do Ciebie. - W jego głosie było zadziwiająco dużo pogody i spokoju. Był szczery i było to widoczne z daleka. Nie był typem kłamcy, manipulatora czy aktora, zwodzącego wszystkich. Kłamanie wręcz mu nie wychodziło. Może to dlatego właśnie Yuu go akceptowała? Bo wiedziała, że jego zachowanie jest całkowicie naturalne, a on sam jest łagodny niczym baranek?
- Jakoś tak już jest, nie wiem czemu. Czasem jednak przyciągam także te niezbyt przyjazne zwierzaki. - Zaśmiał się, dalej głaszcząc wilki, które domagały się pieszczot niczym szczeniaki. Jakoś tak wyszło, że obydwa polubiły go od razu. On zaś polubił je, bo czemu nie? Teraz, gdy tak wyrosły, z radością się temu przyglądał. No ale wszystko zostało zakłócone przez... wszy. Ach, Desperacjo... Dlaczego?!
Nim Yuu dostała odpowiedź, musiała przejść przez kilku-etapowy atak paniki Isao. Anioł był przerażony, totalnie przerażony. W tej panice i w zaskoczeniu całkowicie zapomniał, że jego poprzednią chorobę wywoływały pchły, nie wszy. Bał się, że znów złapie jakieś paskudne choróbsko. Spojrzał na psy, które też się zaczęły drapać. NOŻ CHOLERA!
- Wszy! Wszy! To totalnie wszy! Ja pierdziu, dlaczego!? - Krzyczał spanikowany, nie mogąc ustać w miejscu. Robił kółka, wymachiwał rękami, panikował. Strasznie ciężko było go uspokoić. W końcu zjawił się przy Yuu i złapał ją za ramiona, patrząc na nią z rozpaczą i przerażeniem. Jego oczy zaczęły się świecić zupełnie tak, jakby zaraz miał się popłakać. Jego mina także na to wskazywała. Pociągnął nosem.
- Miło było Cię poznać, Yuu. Tym razem na pewno umrę. Dziękuję Ci za wszystko i dbaj o te słodkie maleństwa.
Zupełnie tak, jakby dostał raka, a nie wszy...
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 18.05.16 21:59  •  Opuszczony Magazyn. - Page 7 Empty Re: Opuszczony Magazyn.
Wypuściła powietrze z ust przeciągając wydobywający się przy tym z jej ust dźwięk. Spoglądała na niego, była jednocześnie rozdrażniona ale i szczęśliwa w jakiś sposób. Niewiele, bardzo niewiele było na tym świecie osób, których przypadkowe spotkanie było po pierwsze prawie niemożliwe, a po drugie tak pozytywne w skutkach. Nie miała mu za złe, że był aniołem, przypadki potwierdzały regułę, a to znaczyło tylko, że do reszty przedstawicieli jego rasy wcale nie miała ochoty się przekonywać.
- Jasne. Wolisz żyć niczym desperacki samotnik, chociaż twoje miejsce jest w Edenie. Równie dobrze mógłbyś dołączyć do nas. Nie byłbyś jedynym aniołem. - odparła spokojnie, propozycją rzucając jedynie z braku lepszego zaczepienia do tematu. I tak wiedziała, że nie będzie chciał nawet rozważyć tej myśli. Miał swoje idee i swoje cele.
Ostrożnie zaczęła go okrążać, niczym wilk szukający dogodnej pozycji do ataku. Zamiast planowania zamachu, wolała go po prostu obserwować, patrzeć jak głaska jej psy, skanowała go z góry do dołu. Po prostu był jedną z niewielu osób, przypatrywanie się której nie uważała za nadmiernie niegrzeczne i nie na miejscu.
- Wyglądasz zdecydowanie lepiej niż wtedy. - Skomentowała, kontynuując swój marsz. - Ofiarowanie swojego życia w ręce kogoś innego to poważna obietnica. Z resztą nie myślę, że moja pomoc była aż tak istotna.
A może była.
Nie miała siły się nad tym zastanawiać. Desperacja różniła się od miasta, niejednokrotnie odczuła to już na własnej skórze i wolała nie porównywać po raz kolejny. Coś, co dla Isao mogło byś śmiertelnym zagrożeniem dla niej wydawało się czymś na porządku dziennym.
Dotarła do swojego celu, sterty gruzu, na której przysiadła, krótkim gwizdem przywołując oba wilki wschodnie do siebie. Założyła ręce na siebie i odchyliła nieco do tyłu obrzucając sufit krótkim spojrzeniem. Całkiem miłe uczucie mieć dach nad głową, szczególnie tutaj, na Desperacji. No i wreszcie miała chwilę by odpocząć. Mimowolnie sięgnęła ku głowie, kilka razy drapiąc się za uchem, co ku jej nieszczęściu zaraz powtórzył Yaku. Zmarszczyła brwi natychmiastowo, obserwując z pozornym spokojem nagły wybuch emocji w wykonaniu Isao.
- Uspokój się, to tylko wszy. Nie są popularne w tych stronach? W sumie dziwie się, że dopiero pierwszy raz któryś z moich wilków je złapał. - starała się stonować nieco zachowanie Ikedy. Sama chcąc czy nie zaczynała odczuwać denerwujące swędzenie. Podchodziła jednak do tego z dużym spokojem. Tylko dlatego, że wiedziała jak radzić sobie z takimi problemami. Gdyby jednak wszystko było tak łatwe jak w planach...
W jednej sekundzie siedziała, a w drugiej stała już podtrzymywana za ramiona przez anioła, kiedy ten wykrzykiwał jej kolejne słowa prosto w stronę twarzy.
- ISAO. Uspokój się. Wszy to nie jest wyrok śmierci, do cholery. Nie panikuj. - Wzdrygnęła się i sama chwyciła go za ręce, odpychając je na bok i uwalniając się z kleszczy jego palców. Jedną ręką chwyciła go za podbródek i zmusiła, by nie telepał tak głową i nie strzępił języka na niepotrzebne wypowiedzi. - Nie umrzesz od tego, stań spokojnie. Muszę pomyśleć.
Jeden z wilków podbiegł do nich radośnie, zamerdał ogonem i zaczął drapać się za uchem tylną łapą.
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 24.05.16 22:49  •  Opuszczony Magazyn. - Page 7 Empty Re: Opuszczony Magazyn.
Znała go. O dziwo - znała go bardzo dobrze, choć ich znajomość była stosunkowo krótka. Znała więc odpowiedź na swoje słowa. Dobrze wiedziała, co sobie pomyśli i co jej odpowie. On natomiast bardzo dobrze wiedział, że ona jest tego wszystkiego świadoma. Uśmiechnął się więc tylko w odpowiedzi, na chwile pozwalając na to, aby cisza okrążyła ich.
- Dobrze wiesz, że nie mogę, Yuu. Jestem tu potrzebny. Desperacja mnie potrzebuje - powiedział cicho, a w jego oczach znów coś błysło. Był niesamowicie dobrym aniołem, wręcz ucieleśnieniem tych cech, które przychodziły ludziom do głowy na myśl o tej pierzastej istocie (a przynajmniej tym, którzy nie spotkali się z nagonką prowadzoną przez poprzedniego Archanioła i jego sługusów). Miał w sobie dużo dobra, empatii i chęci pomocy. Miał misję, cel w życiu a było nim pomaganie innym. Konkretyzując - pomaganie tym, którzy potrzebowali pomocy w Desperacji. Było tu tak mało dobra, a tak dużo potrzebujących. Nie mógł dźwignąć wszystkiego sam. To, co robił było jedynie malutkim ułamkiem tego, co trzeba było zrobić, by tym ludziom żyło się lepiej. Mimo tego walczył, choć jego działania były jedynie ziarenkiem na plaży pełnej nędzy, chorób i rozpaczy.
- Możliwe. Czuję się też lepiej, ale jeszcze nie jestem w pełni sił. Dłuższe latanie bardzo mnie męczy. - Zerknął na nią z dołu, dalej głaszcząc psiaki. Te były wniebowzięte. Lubiły go, choć sam nie wiedział czemu. Polubiły go niemalże od razu i ufały mu do tej pory. Może wyczuwały od niego aurę dobra i wiedziały, że nigdy nie zrobiłby krzywdy ani im, ani ich Pani? - Była istotna. Jesteś byłym medykiem, chyba zdajesz sobie sprawę z tego w jak kiepskim stanie byłem i jak niebezpieczne było to choróbsko - mruknął nieco bardziej poważnie. A potem uśmiechnął się szeroko znów, gdy poczuł szorstki język przejeżdżający po jego policzku. Kochane stworzenia.
No ale wszystko co dobre szybko się kończy, prawda? Wilki, zawołane przez Yuu, zostawiły go, a on sam podniósł się tylko po to, aby po chwili przekonać się, że ma wszy i dostać ataku paniki. Spokojne słowa nie zdawały egzaminu.
- Niby normalne, ale wiesz ile te cholerstwa przenoszą chorób?! Groźnych chorób?! Ta poprzednia też bardzo prawdopodobnie była od nich! - Jęknął z rozpaczą, łapiąc się za głowę i omal sobie nie wyrywając włosów. Kilka blond kosmyków poleciało na ziemię, ale była to jedynie nieznaczna część, nie warta martwienia się. Nic z tego, Yuu. Nie tak łatwo jest go uspokoić. Chłopak biegał, wylewał z siebie potok słów, omal nie wyrywał sobie włosów. Panikował jak dziecko. A stan ten tylko narastał i skończyło się nawet na potrząsaniu kobietą. Dobrze, że Yuu twardo stąpała po ziemi. Zamrugał kilkakrotnie, zastygając w miejscu i ze swego rodzaju zaskoczeniem patrząc na przywódczynię łowców. I wlepiał tak w nią swoje szare gały, zaskoczony tak nagłym sprowadzeniem go na ziemię. A potem, kiedy jego umysł zaczął pracować normalnie, nie przyćmiony paniką i innymi negatywnymi emocjami, przekręcił głowę lekko w bok, aż jego jasne kosmyki zadyndały w powietrzu. Musiało to wyglądać dość zabawnie zważywszy na fakt, że Yuu dalej trzymała jego podbródek. Jego twarz stopniowo zaczął rozjaśniać uśmiech.
- Uwielbiam Cię. - Wyskoczył nagle jak Filip z Konopii, mrużąc oczy. I gdy go puściła, cofnął się o krok. Splótł dłonie na karku i odetchnął głęboko, znacznie spokojniejszy. Zaraz także zaliczył małego facepalma.
- Mój błąd. Moją chorobę przenoszą pchły, nie wszy. - Lekko niepewnie zerknął na wilka, który zaczął się kręcić blisko nich. Spojrzał na Yuu i wystawił figlarnie język, rozkładając ręce w geście bezradności. - Dzięki za sprowadzenie na ziemię, Pani wodzu. Jaki plan?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 24.05.16 23:37  •  Opuszczony Magazyn. - Page 7 Empty Re: Opuszczony Magazyn.
Ważniejsze spawy i wyższe cele. Rozumiała do doskonale, żyła dokładnie w ten sam sposób, zatracając swoją osobowość na rzecz organizacji i jej celów oraz ideałów. Tylko w samotności potrafiła się odnaleźć, z dala od ludzi i problemów, które kształtowały jej obecne życie. Dlatego właśnie mogła zrozumieć, dlaczego nie każdy chciał tak wyraźnie stawiać się po którejś ze stron, dla niektórych bowiem balans na szczucie muru był właśnie sensem życia i sposobem na przetrwanie w tym chorym świecie.
- Nie mogę doczekać się dnia, w którym będziesz mógł faktycznie pomóc tym ziemiom, bo wielu wcześniej próbowało bądź nadal to robi. - Odparła, zahaczając jeszcze na chwilę o ten temat. Nieco studząc może jego emocje, ale chciała wyrazić swoją szczerą opinię. Tak niestety było, wiele osób które miały piękne wizje skończyło sześć stóp pod ziemią, o ile w ogóle ktokolwiek miał czas na luksusy zakopywania ciała. Z drugiej strony w jej głosie znajdowała się nuta tęsknoty. Nawet ona pragnęła by komuś w końcu się udało. Znała desperackie bandy, ale nie znała żadnej grupy, której celem było niesienie pomocy.
Przeanalizowała Isao z góry do dołu.
On też był sam w dążeniu do swojego celu i o ile mogła go w jakiś niewielki sposób wspierać, to jej głównym sposobem życia było nadal obcowanie z rebelią. Nie nadawałaby się do tego, nawet gdyby nie miała innego zajęcia, zawsze dużo lepiej szło jej zabijanie niżeli ratowanie. Chyba właśnie dla kontrastu wybrała kiedyś drogę medyka.
- Jasne, właściwie to miałam zamiar zlitować się nad umierającym człowiekiem, kiedy pierwszy raz Cię zobaczyłam. A ty odzyskałeś siły i to szybko, nawet jak na anioła. Może faktycznie bóg ma dla ciebie zadanie?
Sceptycznie, nawet jak na siebie prawiła odnośnie boga, bo przecież od dawien dawna podważała jego istnienie. Trudno było jednak wierzyć w anioły i ich pana, gdy od dzieciństwa wychowanym zostało się w innej wierze, równie bezużytecznej i głupiej jak każda inna. Nie mogła jednak zignorować tego, że jeden z wysłanników kogoś z góry stał chociażby obok niej, po prostu nie mogła.
Nie było więc mowy, by wszy miały ich załatwić. Blondyn z pięknymi ideami i przywódczyni rebelii, ginący razem w jakimś starym magazynie z powodu wszy, do tego z dwójką oswojonych, zmutowanych wilków. Niezbyt przyjemny scenariusz.
Dreszcze przeszły po ciele kobiety, gdy co raz więcej miejsc na ciele zaczynało ją swędzieć. Nie było to może bolesne, ale niezmiernie denerwujące i chciała jak najszybciej się tego pozbyć.
- Nie mam ze sobą niczego, co mogłabym na nich użyć... zgaduję, że i ty nie? - wstała na moment chcąc podrapać się po plecach, ale usiadła szybko ponownie, czując narastającą tą sytuacją irytację. Przynajmniej Isao, chociaż najwyraźniej bardzo niechętnie, uspokoił się. Puściła go więc, widząc że chociaż nie wygląda na najszczęśliwszego, przynajmniej opanował panikę, która jeszcze kilka sekund temu wstrząsała nim gwałtownie.
- Uwielbiasz? - Powtórzyła głucho.
Zacisnęła usta i zmarszczyła brwi analizując słowa, które dotarły do jej uszu. Szukała jakiegoś powiązania z innymi poruszanymi już tutaj tematami, nic jednak nie pasowało do układanki. Gdyby tylko praca mózgu mogła być widoczna w postaci oparów wokół głowy, chmura wokół kobiety rosłaby z każdą sekundą.
- Mówisz mi to tak bez powodu i całkowicie wyjęte z kontekstu? Isao... to trochę przerażające, wiesz? - Wzdrygnęła się niby od dreszczy, bardzo sztucznie, swoje zamyślenie na twarzy zastępując powoli niewielkim uśmiechem. Niezadowolone z rozwinięcia sytuacji wilki warczały na własne, drapiące je łapy, nie wiedząc dlaczego tak często coś drażni ich skórę. Jedno klepnięcie w bok ich właścicielki starczyło jednak, żeby znalazły się na czterech łapach obok niej, wpatrując się w ręce niczym zahipnotyzowane. Przykucnęła pomiędzy nimi, kreśląc coś szybko na kartce wyjętej z bezdenki. Rulonik owinięty tasiemką trafił pod obroże młodszego z wilków, który na kilka poleceń wydanych mu przez Kami odpowiedział gardłowym pomrukiem i ruszył do wyjścia.
- Kiedyś leczyłam coś podobnego, przede wszystkim... jakkolwiek to nie zabrzmi, żeby choroba się nie rozprzestrzeniła powinniśmy nie zbliżać się do ludzi, a ubrań pozbyć. - Przechyliła głowę mówiąc to. Nie chciała, by zabrzmiało to dziwnie, ale jako medyk sam powinien znać niektóre procedury. Teoretycznie nawet mogliby ściąć włosy i je spalić, ale tego póki co Kami nie miała zamiaru robić. - Wysłałam Hakaia z wiadomością i prośbą o przekazania tego środku przez mojego kromstaka. Powinien móc się tutaj niedługo teleportować, ale to i tak zajmie trochę czasu.
Wstała i sunąć stopami po ziemi podeszła do jednej ze ścian, opierając się o nią plecami i zjeżdżając aż do pozycji siedzącej z głośnym westchnieniem.
- Pech chyba za mną podażą. - Stwierdziła głucho, do samej siebie. Potem jednak odwróciła głowę do Ikedy i kontynuowała. - Chyba, że masz lepszy pomysł, hm? Jakie masz dalsze plany?
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 7 z 14 Previous  1 ... 6, 7, 8 ... 10 ... 14  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach