Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Off :: Archiwum misji


Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next

Go down

Pisanie 31.01.15 16:43  •  Na ratunek Czerwonemu Kapturkowi - Page 2 Empty Re: Na ratunek Czerwonemu Kapturkowi
- Nyah! Zaczekaj! - zawołała za dziewczynką, bez zwłoki ruszając jej śladem. Jeszcze by tego brakowało, żeby mała teraz jej się zgubiła! Nie wiadomo, co może czyhać w tym lesie. Jeszcze by nie daj Boże jakieś zwierzę, mutant czy morderca napadł małą Lię. Musiała więc pospieszyć się za dziewczynką, żeby ani na chwilę nie stracić jej z oczy ani spoza swojego zasięgu. Przyspieszyła kroku, nie zważając na coraz mniej równy i spokojny własny oddech. W międzyczasie odgarnęła spadające na twarz blond kosmyki. Na całe szczęście cały czas słyszała kroki młodszej, więc miała nadzieję szybko ją dogonić. Może skoro pamięta drogę, to są już niedaleko? Tak by było najlepiej. W końcu warto, żeby mama dziewczynki nie musiała się o nią martwić. W innym wypadku biedna kobieta gotowa jeszcze sama wyruszyć na poszukiwania, a w lesie to dość niebezpieczne. Gdyby jeszcze zastał je wszystkie zachód słońca - to dopiero byłaby katastrofa!
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 31.01.15 18:53  •  Na ratunek Czerwonemu Kapturkowi - Page 2 Empty Re: Na ratunek Czerwonemu Kapturkowi
Anielica biegła za dziewczynką dość długo. Mała była na prawdę szybka i często skręcała. Lilo już myślała, że ją dogoniła, gdy nagle zamiast dziewczynki, widziała jedynie huśtające się liście paproci. Oj ciężko byłoby teraz wrócić na ścieżkę, z której wyruszyły. Choć nie to było teraz głównym zmartwieniem Liselotte. Teraz liczyło się jedynie odnalezienie niesfornego brzdąca, który gnał właśnie w coraz większą gęstwinę.
Po przebiegnięciu kilkudziesięciu metrów, Lilo zaczęła słyszeć cichy szum wody. Czyżby zbliżały się do strumyka? Może dziewczynka jednak wiedziała, gdzie biegnie?
Anielica biegła jeszcze przez moment. W końcu dotarła na polanę. Przed sobą zobaczyła krótką, rudą czuprynę i malinowy kubraczek. Dziewczynka stała nad brzegiem strumienia.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 31.01.15 19:18  •  Na ratunek Czerwonemu Kapturkowi - Page 2 Empty Re: Na ratunek Czerwonemu Kapturkowi
Ileż można biec? Rany, ta dzieweczka miała zdecydowanie za wiele siły jak na brzdąca, ot co. Gdyby nie przykry fakt rozrywania ubrań, Lili już dawno rozwinęłaby skrzydła i dosłownie poleciała za małą. Póki co jednak byłoby to dość nierozsądne, gdyż później musiałaby wracać do podziemi M-3 z wielką dziurą w bluzce, co mogłoby wyglądać odrobinkę podejrzanie. Wprawdzie mała domyśliła się, że Lise jest aniołem, jednak paradowanie ze skrzydłami na wierzchu w nieznanej okolicy było z lekka ryzykowne. A kto wie, może trafi na jakiegoś podejrzanego typa, który później sprzeda te informację w nieodpowiednie ręce? Lepiej jednak na siebie uważać.
Dobrze, że miała jako-taką kondycję, to przynajmniej była w stanie nadążyć za szkrabem. Wprawdzie na chwilę straciła małą z zasięgu słuchu i zaczynała lekko panikować... ale kontynuowała szaleńczy pościg i w końcu wypadła nad brzeg strumienia, gdzie też zatrzymała się jej owa znajoma.
- Nie uciekaj mi tak następnym razem, coś mogło ci się stać - napomknęła dziewczynce, starając się przywrócić organizm do naturalnego stanu. Dosyć się zdyszała przez te kilka minut, a serce waliło jej jak oszalałe. Przynajmniej dotarły do strumienia, co już było dobrym znakiem, jeżeli chodzi o poszukiwania. Stąd nie powinno być daleko do domu Lii.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 31.01.15 19:43  •  Na ratunek Czerwonemu Kapturkowi - Page 2 Empty Re: Na ratunek Czerwonemu Kapturkowi
Lilo dopiero teraz zobaczyła pobladłą twarzyczkę dziewczynki, która wpatrywała się w oddalony punkt po drugiej stronie rzeki. Anielica podążyła za jej wzrokiem i szybko zrozumiała, co sprawiło, że dziecko stanęło jak wryte.
Na przeciwległym brzegu, na wzniesieniu jakieś sto metrów od nich stało duże, kudłate stworzenie i przyglądało im się czerwonymi ślepiami. Było zdecydowanie za duże na wilka. Tak przynajmniej dwa razy od niego większe... a może trzy? Cóż, zapewne wymordowany...
Szara bestia mierzyła ich jeszcze przez moment wzrokiem, po czym wyszczerzyła długie i ostre jak brzytwa zębiska i pognała w ich stronę.
Lia była bliżej niego, nadal sparaliżowana strachem, stała w tym samym miejscu i patrzyła na zbliżające się monstrum. To nie wróżyło nic dobrego. Aż strach pomyśleć, jak zakończyłoby się spotkanie jej dziecięcego ciałka z zębiskami potwora...

                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 31.01.15 20:32  •  Na ratunek Czerwonemu Kapturkowi - Page 2 Empty Re: Na ratunek Czerwonemu Kapturkowi
A, czyli to dlatego się zatrzymała... trzeba przyznać, że widok majestatycznego zwierzęcia potrafił zamrozić krew w żyłach. Tak, był zdecydowanie za wielki jak na zwyczajnego wilka, można więc było domniemywać, że to jeden spośród wymordowanych. Przez chwilę próbowała się łudzić, że nie będzie agresywny, jednak żądza krwi aż emanowała z futrzastego osobnika.
Z chwilą, gdy zwierzę obnażyło kły, zaprzestała wszelkich złudzeń. Zresztą już po ułamku sekundy zaczęło zbliżać się do nich wielkimi susami. Dla Liselotte priorytetowe było w tej chwili bezpieczeństwo dziewczynki. Obiecała, że pomoże jej trafić do domu, że się nią zaopiekuje, że zaprowadzi ją z powrotem do mamy... Nie może teraz dać ciała!
Najszybciej jak tylko umiała rzuciła się pędem w kierunku dziewczynki, jednocześnie schylając się jako forma uniku przed ogromnym napastnikiem. Starała się przy tym nie przewrócić Lii, a chwyciła ją mocno w pasie. Chociaż nie była zbyt silna, powinno jej się udać podnieść kruszynkę i odbiec z nią kawałek, a następnie rozłożyć skrzydła i wystartować w lot. Niekoniecznie musiała od razu frunąc gdzieś daleko, ponieważ bałaby się, że upuści dziewczynkę. Bezpieczniej byłoby oddalić się na odpowiednią odległość od zwierzęcia i przycupnąć na jakimś wysokim drzewie, a następnie rozejrzeć się, w którą stronę znajduje się dom rudowłosej i tam ją dotransportować. Z powrotem jakoś sobie poradzi.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 31.01.15 21:35  •  Na ratunek Czerwonemu Kapturkowi - Page 2 Empty Re: Na ratunek Czerwonemu Kapturkowi
Liselotte dotarła do dziewczynki praktycznie w ostatnim momencie. Pojawienie się anielicy sprawiło, że bestia zamiast wbić pazury w szyję Lii, po prostu nad nimi przeskoczyła i wylądowała kilka metrów dalej.
Stworzenie bynajmniej nie było zadowolone z takiego obrotu sytuacji. Choć chyba nikt nie lubi, gdy ktoś w ostatniej chwili zabiera mu sprzed nosa smaczny obiad... choć tu raczej mowa o przekąsce.
Bluzka Lilo zatrzeszczała i ustąpiła pod naporem skrzydeł. Anielica poderwała się do lotu, ściskając ramionach kruszynę, która dopiero teraz otrzeźwiała i zaczęła się gwałtownie rozglądać. Wszystko działo się bardzo szybko.
W jednej chwili anielica wzbijała się w powietrze, a w drugiej krzyczała z bólu. Wilk zdążył ją ugryźć w nogę. Na szczęście, ni było to nic tak poważnego, jak mogło się wydawać. Jego zębiska tylko prześlizgnęły się po łydce Lilo i zdarły jej z nogi but.
Dziewczyna mimo bólu, była w stanie lecieć. Bestia niestety biegła za nimi.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 31.01.15 22:18  •  Na ratunek Czerwonemu Kapturkowi - Page 2 Empty Re: Na ratunek Czerwonemu Kapturkowi
Przynajmniej tyle się udało - zwierzę przeskoczyło nad nimi, nie czyniąc dziewczynce żadnej krzywdy. Wprawdzie Lili będzie miała bluzkę do zaszycia, ale jakie to miało teraz znaczenie? Znikome, moi drodzy, właściwie zaniedbywalne. Ważne, że Lia nie stała się przystawką w obiedzie ogromnego wilka.
Ledwie zdążyła ucieszyć się z tego, że uszły z życiem, na ziemię ściągnął ją ból. wydała z siebie niekontrolowany okrzyk, jednak nie pozwoliła zwierzęciu na "upolowanie" żadnej z nich. Wzleciała wyżej, tak by skacząca bestia nie była w stanie ich dosięgnąć. Niestety zwierzę było horrendalnie wielkie, co nie upraszczało sprawy. Zaczęła rozglądać się za miejscem do wylądowania. Że też nie wzięła ze sobą nic z obowiązkowego zestawu medycznego! Nie miała czym opatrzyć poharatanej nogi, może poza materiałem z bluzki czy jakiejś innej części garderoby, którą mogła potencjalnie okroić. Zdecydowanie przydałoby się jakieś wysokie drzewo w pobliżu, na którego gałęzi mogłyby przycupnąć i dokonać choćby szybkich oględzin anielskiej łydki. Przynajmniej Lia była w jednym kawałku...
- W którą stronę stąd może być twój dom? - spytała, choć nie zamierzała udawać się tam od razu. Najpierw wypadałoby zgubić gdzieś tego wilka, by nie zaprowadzić go prosto do miejsca zamieszkania dziewczynki i jej mamy. Ostatnie czego było im trzeba to dzika bestia w ogródku! Ale póki co dobrze byłoby się zorientować, gdzie po pozbyciu się zwierza z ogona powinny się udać, czyż nie?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 01.02.15 8:12  •  Na ratunek Czerwonemu Kapturkowi - Page 2 Empty Re: Na ratunek Czerwonemu Kapturkowi
Dziewczyny leciały dość wysoko. Lilo sprawnie lawirowała między gałęziami drzew. Jeden błąd i któreś z drzew mogło wytrącić jej z rąk kruszynę, którą starała się ochronić. Wilczysko gnało za nimi, co chwila kłapiąc paszczą , jakby miało nadzieję, że ta czynność sprawi, że jego ofiary wylądują w jego brzuchu.
Mała Lia otrząsnęła się już całkowicie z szoku i przestała się wiercić w ramionach anielicy. Zauważyła krwawiącą nogę swojej wybawicielki i domyśliła się, że ta potrzebuje odpoczynku. Coś takiego musiało ją na prawdę boleć, choć adrenalina i chęć pomocy działały zapewne jak doskonały środek przeciwbólowy.

- Tam - pisnęła mała dziewczynka, wskazując wielką sosnę z rozłożystymi gałęziami. Między nimi znajdowała się drewniana budka. Pewnie służyła do obserwowania okolicy, ale na chwilowe schronienie nadawała się w sam raz.
Lia wtuliła się mocniej w anielicę i zaczęła szlochać. Zagryzła wargę, by stłumić swoją reakcję na strach, ale łzy nadal obficie kapały z jej zaciśniętych oczek.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 01.02.15 14:35  •  Na ratunek Czerwonemu Kapturkowi - Page 2 Empty Re: Na ratunek Czerwonemu Kapturkowi
Starała się spieszyć, ale jednocześnie leciała możliwie jak najbezpieczniej. Wystarczyła jedna wystająca gałąź, by obie dziewczyny spadły na ziemię i wylądowały w żołądku ogromnego wilka. Byłaby to dla każdej z nich raczej nieprzyjemna perspektywa zakończenia żywota. Przydałoby się zgubić bestię,jednak niestety - ta wciąż podążała za nimi, zapewne mając nadzieję, że anielicy powinie się skrzydło i obniży lot, powracając do zasięgu jej wielkich szczęk. Zapach krwi spływającej po łydce Lili musiał dodatkowo drażnić zwierzę, ponieważ wydawało się nie dawać za wygraną. A szkoda, bo brak pościgu byłby dla nich znacznie bezpieczniejszą sytuacją.
Póki co potrzebowała przede wszystkim chwili odpoczynku. Nie była na tyle silna, by być w stanie długo dźwigać Lię, nawet pomimo jej małych rozmiarów. Niby to tylko mała dziewczynka, ale po dłuższym locie bez żadnej przerwy Lise mogłaby choćby przypadkiem ją upuścić - im bardziej była zmęczona, tym większe było prawdopodobieństwo wypadku. Na całe szczęście mała zauważyła niedużą drewnianą budkę, która mogła im posłużyć za schronienie. Uścisnęła dziewczę nieco mocniej, by dodać jej otuchy i niezwłocznie skierowała się w odpowiednie miejsce. Wleciała przez okno i ostrożnie wylądowała. W końcu nie wiadomo, w jakim stanie zachowało się to drewno. Może jednak nic się pod nimi nie załamie?
Złożyła skrzydła i postawiła Lię na ziemi, po czym przytuliła ją czule widząc, że ta zaczyna płakać.
- Spokojnie, spokojnie... wszystko będzie dobrze - powiedziała cicho i delikatnie obtarła twarz małej końcówką długiego rękawa. Po tych wszystkich przygodach bluzka już i tak nadawała się wyłącznie do wyrzucenia. Nawet gdy Lotte złożyła skrzydła, na plecach wciąż ziała jej wielka dziura w ubraniu.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 01.02.15 16:03  •  Na ratunek Czerwonemu Kapturkowi - Page 2 Empty Re: Na ratunek Czerwonemu Kapturkowi
Dziewczyny wpadły do drewnianej chatki na drzewie. Całe i prawie całkiem zdrowe. Nie licząc przerażenia i poranionej nogi anielicy, nic im nie dolegało. Niebezpieczeństwo nadal czyhało na nie pod drzewem. Bestia nie wyglądała, jakby w najbliższym czasie zamierzała się oddalić. Tymczasowo były jednak bezpieczne i mogły odetchnąć. Lilo zmęczył ten lot z dodatkowym balastem i nie była na razie w stanie lecieć dalej z małą na rękach (odpocznij dwa posty). Rana po ugryzieniu przestała już nieco krwawić, ale nadal nie wyglądała najlepiej.
Lia skuliła się w kłębek pod ścianą i chwilę się trzęsła. Widząc, że sytuacja na razie się uspokoiła, pociągnęła przeciągle nosem i spojrzała na Lilo.

- D-dziękuję - wydukała nadal roztrzęsiona.
- Jesteś ranna - powiedziała dziewczynka ze smutkiem w oczach, patrząc na nogę swojej wybawicielki. Otarła łezki i zanurkowała do swojej ogromnej, brązowej torby. Chwilę tam pogrzebała i wyciągnęła pojemniczek z jakąś mazią i kawałek bandaża. Liselotte rozpoznała po zapachu Kaukaski granat. To on był głównym składnikiem mazidła w słoiczku.
Dziewczynka przyczołgała się do anielicy.

- Pokaż, pomogę ci. Mamusia pokazywała mi, jak opatrywać rany, bo ciągle sobie coś robię.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 01.02.15 21:00  •  Na ratunek Czerwonemu Kapturkowi - Page 2 Empty Re: Na ratunek Czerwonemu Kapturkowi
Chociaż znalazły bezpieczne schronienie, to jednak nie mogą w nim zostać na długo. Wkrótce mogło zacząć się ściemniać, a wtedy odnalezienie drogi do domu dziewczynki stałoby się jeszcze trudniejsze i bardziej niebezpieczne, nie mówiąc już o powrocie anielicy do podziemi Świata-3. Po zmroku nie było sensu nawet o tym pomyśleć. Musiałyby zostać w tej budce, a nie miały żywności ani wody. W dodatku Li była ranna i zdecydowanie wymagała opieki medycznej, cudzej albo własnej, wszystko jedno. I odpowiednich materiałów.
- Nie ma za co. - Uśmiechnęła się pomimo zmęczenia. W końcu nie byłą sama z tym kłopotem, musiała też podnosić na duchu małą Lię. Dlatego też nie traciła ducha i starała się sprawiać wrażenie tego, że ma jakiś plan. Po chwili jednak skrzywiła się i syknęła, zerkając w kierunku źródła bólu - krwawiącej łydki.
- O, jak dobrze... Już się bałam, że będzie trzeba odstawić prowizorkę - odetchnęła z ulgą, gdy dziewczynka wyjęła z torby rzeczy potrzebne do opatrywania ran. Pozwoliła jej zająć się nogą, obserwując, czy wszystko jest w porządku. Mimo wszystko nasmarowanie rany maścią z kaukaskiego granatu i owinięcie jej bandażem nie przekraczało możliwości ośmiolatki, a mogła mieć tę satysfakcję, że umie zająć się potrzebującą osobą. Zresztą w razie czego Lise była w stanie w każdej chwili pomóc małej.
- To może kiedyś zostaniesz lekarzem, hm? - Skoro i tak muszą tu przez najbliższą chwilę, to sobie chociaż z dziewczynką porozmawia. A za chwilkę obmyślą plan co zrobić dalej, żeby ominąć wilka i wrócić do domu.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

 :: Off :: Archiwum misji

Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach