Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 1 z 2 1, 2  Next

Go down

Pisanie 07.01.20 22:50  •  Zatopiona osada Empty Zatopiona osada
ZATOPIONA OSADA


Drewniane chaty, kryte przez desperackich konstruktorów kawałkami blachy, ambony, pomosty i ścieżki prowadzące ponad bagnami. Wszystko to skąpane w posępnej atmosferze gęstej mgły, która utrzymuje się ponad wodą przez większość dnia. Poruszanie się po zatopionej osadzie jest niebezpieczne, jeżeli nie potrafi się pływać, ale nawet z olimpijskim złotem w tej konkurencji łatwo zaczepić o wystające gałęzie, utknąć w mule albo uderzyć o kamieniste dno, bez szansy na bezpieczne dostanie się do brzegu.

Jeszcze kilka lat temu wioska ta służyła mieszkańcom Desperacji, którzy obudzili się pewnego dnia dostrzegając, że intensywne fale zalewają brzeg, a wdzierająca się na ląd woda pochłania dorobek ich życia. Ratując się musieli opuścić okolicę i chociaż wielokrotnie próbowali odebrać naturze swoją osadę, ich starania zawiodły. Wraz z cofającym się oceanem do suchego lasu, gdzie postawiono wszystkie domy, wpłynęły znajdujące się dotychczas gdzieś na dnie zbiornika wodnego, mające setki lat beczki z kwasem siarkowym, które uderzając o ląd rozpadły się zatruwając intensywnie całą okolicę. Zwierzęta w najbliższej okolicy padły, woda w strumieniach stała się toksyczna i jeszcze przez wiele tygodni wokół wioski unosiły się ciała martwych ryb i ptactwa, które próbowało konsumować darmową padlinę. Chociaż minęło parę lat i nie ma już bezpośredniego zagrożenia kwasem, który rozpuścił się i w większości ulotnił, ziemia nadal jest zakwaszona, nie rośnie tu żadna roślinność i nie jest w stanie długo przetrwać żadne stworzenie.


                                         
VIRUS
VIRUS
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 13.07.20 0:16  •  Zatopiona osada Empty Re: Zatopiona osada
Rytmiczny szum wypełnia jego uszy jak zapomniana kołysanka, zdając się spowalniać wszystko wokół. A może po prostu nie ma czego spowalniać. Jedynym żywym elementem otoczenia wydają się być odrapane szkielety chałupin, których drewniane kości jęczą nieznośnie pod najmniejszym podmuchem wiatrów, jakby w ostatnim agonalnym proteście. Liczna armia oblepionych mułem pali chwiejnie podtrzymuje całą konstrukcję na reumatycznych nogach, dzielnie trwając w bezruchu pośród poległych towarzyszy, zagryzione próchnicą, albo, stokroć bardziej niebezpiecznym - zębem czasu. Z łączących nadmorskie werandy pomostów ostała się nierównomierna szachownica palet, z których tylko część wspierana jakąkolwiek konstrukcją. Mgła sunie wśród wyszczerbionych kanionów uliczek niczym stęchły oddech chorego, łaskocząc skórę mężczyzny zimnym, wilgotnym jęzorem. Z każdym głębszym oddechem wydaje się wysysać kolor z otoczenia, malując go w bogatej gamie zielonkawej szarości. Żadnego szelestu liści, krzyku ptactwa, cykania owadów. Przed piskiem martwej ciszy ratuje go jedynie szum fal i skrzypienie desek. Krok staje się leniwy i ociężały, grzęznąc w błotnistym piasku i płytkich kałużach. Brak robactwa wydaje mu się najbardziej osobliwy. Nic nie ucieka przed podeszwą jego buta, nic nie płoszy się, kiedy jego obuwie mąci wodę. W ziemi nie widać żadnych otworów, w drewnie nie sposób dopatrzeć się dziur po kornikach. Jego instynkt nieustannie łaskocze mu włoski na karku, na granicy ospałości i rozbrykania. Coś w opustoszałej wiosce go jednocześnie usypia i stawia na baczność, jak każde cmentarzysko. Gniewa się na każde poruszenie w krzywych odłamkach szyb, mimo iż zawsze rozpoznaje w nim echo swoich gestów. Niepokoi go każdy chrzęst i stuknięcie, mimo, iż są to jego własne kroki. Nasłuchuje jednostajnego szeptu, mimo iż jest to jego własny oddech. Wykałaczka zgrzyta pod jego zębami, nawołując do swoich namokłych, nabrzmiałych solą koleżanek. Czasami nawet podeszwa zawyje jak ranny pies, kiedy śliskie drewno na moment pozbawia Łapę równowagi.
Zobaczywszy na własne oczy skalę zniszczeń, jego zapał maleje minuta za minutą. Lista potencjalnie przydatnych materiałów, które oparłyby się egzekucji zasolonej wilgoci, była irytująco krótka. Wszelkie drewno, materiał, metal skazane było na powolne, bolesne gnicie. Nawet on, po zaledwie kilku minutach, czuje się lepki, oślizgły, zdrętwiały. Nic dziwnego, że nawet sępy nie zagrzały tu miejsca. Nawet najgorsze szumowiny nie mogły czuć się bezpiecznie pośród ścian chwiejących się jak domki z kart.
Kiedy robi się odrobinę bardziej sucho, przyspiesza kroku, zaglądając do tych konstrukcji, w których jeszcze ostały się dachy. Przeszukuje każde zwłoki szafek, połamane żebra półek, pęknięte czaszki skrzyń oraz dziurawych beczek. Nic tylko grzyb, rdza i drobne kryształki soli. Nawet na języku czuje metaliczny posmak, przezwyciężając nieustanną pokusę, aby odchrząknąć i oczyścić gardło.
Musi tu coś być. Coś. Cokolwiek przydatnego. Ostatecznie może zgarnie sól jako przyprawę. Dla niego nie ma większego znaczenia, ale wie, że dla wielu będzie cenna. Tak... Tak chyba zrobi.
                                         
Shinji
Pitbull     Poziom E
Shinji
Pitbull     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Hirayama Shinji, Łapa


Powrót do góry Go down

Pisanie 13.07.20 14:37  •  Zatopiona osada Empty Re: Zatopiona osada
Miała doskonały humor. Dzień wolny od pracy, pogoda nie na tyle paskudna, by nie chciało jej się ruszać z hotelowego pokoju i nikt jej niczym nie zawracał głowy. Idealne warunki na to, by urządzić sobie dłuższy spacer i poznać trochę większy kawałek świata. Choć do przeżycia na ogół wystarczało pozostawanie w Apogeum — a czasem trzymanie się go kurczowo wręcz zmniejszało prawdopodobieństwo zgonu — to jednak wraz z przyrostem przeżytych lat pojawiała się chęć ujrzenia czegoś więcej niż tylko własnego podwórka. Chiara co prawda i tak już zwiedziła dość istotny kawałek świata, ale uznała za rozsądne, by dowiedzieć się też nieco więcej o tutejszych okolicach. Nigdy nie wiadomo, kiedy pojawią się nowe okoliczności i trzeba będzie, ot choćby, wiać gdzieś gdzie nikt cię nie zna. Los był przecież nieprzewidywalny! Poza tym, jeśli za niedalekim pagórkiem miały się kryć piękne widoki postapokaliptycznego świata albo nieznane nikomu zagłębie żyźniejszej ziemi, warto było takie rzeczy wiedzieć.
 A przede wszystkim miło będzie rozprostować nogi w spacerze trochę dalszym niż wokół sali kasyna.
 Ruszała przygotowana. Z prowiantem w zarzuconej na ramię torbie i kataną przypiętą do paska spodni była w gruncie rzeczy gotowa na zwiedzanie. Przez sporą część drogi nie natrafiła na nic szczególnie ciekawego ani też nikogo wartego zaczepienia. Później otoczenie stało się coraz mniej znajome, aż wreszcie natrafiła na obszar, który całkiem ją zaintrygował. Stara osada, w którą morze wdarło się niegdyś bez litości i pozostawiło w ruinie wyglądała mało zachęcająco w kwestii dłuższego pobytu, jednak miała też w sobie coś hipnotyzującego. Znalazłszy w miarę solidny ganek jednego z domków, usiadła na krawędzi drewnianego podłoża. Nogi zwiesiwszy w dół nad szarą ziemią, zjadła w spokoju drugie śniadanie. Niezwykle podobało jej się takie spokojne wpatrywanie w wymarłą osadę. Wyobraźnia pomagała odtworzyć gwar codziennych zajęć, ludzi przekrzykujących do siebie z sąsiednich domków czy nieliczne dzieci przebiegające środkiem prymitywnego osiedla.
 Ale nie wszystko z tego było tylko wytworem wyobraźni. Jedno z czarnych uszu drgnęło, wyłapując z powietrza odgłos niespiesznych kroków. Gdzieś nieopodal skrzypnęły deski, tylko potwierdzając wcześniejsze podejrzenie Adrichówny. Nie była sama. Pytanie tylko, czy źródłem owych dźwięków była jakaś niebezpieczna dzika bestia, przypadkowe działanie wiatru... może potencjalna ofiara? Pospiesznie zebrała swoje rzeczy z powrotem do torby i z dłonią na rękojeści miecza zaczęła powoli przesuwać się w stronę nieznajomego zjawiska.
 W końcu zlokalizowała cel swojej obserwacji w jednym z rozpadających się domków. Stojąc na zewnętrznym tarasie mogła zajrzeć do środka przez otwór po niegdysiejszym oknie, nieznajomy tymczasem chyba przeszukiwał jakąś szafkę. Nie wyglądał jakby miał mieć agresywne zamiary, pewnie mogła oddalić się w spokoju i nie próbowałby jej gonić ani nic w tym stylu.
Weź go przestrasz, podpowiedziały w tym momencie myśli. Zobaczysz, fajnie będzie.
 — A kuku! — zawołała bez dalszych rozważań, zaglądając do wnętrza przez okienną ramę. Wciąż trzymała broń w pogotowiu, ale też wyszczerzyła się wesoło i pomachała do nieznajomego.
 Instynkt samozachowawczy? A co to takiego?
                                         
Azeria
Opętana
Azeria
Opętana
 
 
 

GODNOŚĆ :
Chiara Orietta Adrich


Powrót do góry Go down

Pisanie 20.07.20 15:31  •  Zatopiona osada Empty Re: Zatopiona osada
Po dłuższej chwili zmienia podejście o sto osiemdziesiąt stopni, zaniechując przeszukiwania zamkniętych, potencjalnie szczelnych pojemników na rzecz szczególnie wystawionych na działanie pogody elementów otoczenia, wypatrując grubszych osadów soli. Próbuje łowić okiem delikatne refleksy światła maleńkich kryształków, starając się nie pomylić ich z kupkami rozbitego, zmielonego na młóto szkła. Szczęście obdarza go największym uśmiechem na zrujnowanym molo, wśród zwojów rybackich sieci, tak zesztywniałych od skrzącego się pyłu, że upodobniły się wręcz do jakiegoś osobliwego drucianego ogrodzenia. Shinji wyjmuje z plecaka kawałek szmaty, zawijając ją na kształt prowizorycznej sakiewki, po czym troskliwie ściera palcami każdy rząd powykręcanych sznurków, powolutku wypełniając materiał słonym proszkiem.
Ciekawe, kto pierwszy na to wpadł. Może zupełnie przypadkiem? Ot, kawałek mięsa wysuwa się spomiędzy palców na zmineralizowaną skałę, zostaje podniesiony i wrzucony do ognia. A może faktycznie jakaś kreatywna dusza musnęła językiem własne opuszki, wilgotne od morskiej wody, i zobaczyła w tej dziwacznej smakowej sensacji jakiś potencjał. Ciekaw jest, jak oczywiste były czynności robione po raz pierwszy. Jak wyjątkowym, inno-myślącym trzeba było być. Czy przed solą używano innych przypraw? Czy zioła były pierwsze? Albo czy w ogóle można mówić o czynnościach pierwszych, kiedy tak wiele rzeczy działo się symultanicznie? Kto to określa?
Nie czytał w swoim życiu wiele książek. W szczególności tych papierowych. Większość opowieści słyszał od ojca i ludzi, którzy opuścili mury miast. Zawsze poddawał w wątpliwość, że świat mógł być kiedyś... taki wielki. Czasem poddaje w wątpliwość istnienie innych lądów, poza wyspami.
Pogrążony w myślach, wypełnia sakiewkę niemal do połowy, a potem kroczy dalej, przeszukując jeszcze kilka stabilniejszych konstrukcji. Raz nawet jego nadzieje rozpalają się żywszym płomieniem, kiedy znajduje lepiej zachowane meble  z zamkniętymi szczelnie skrzydłami, w dalszym ciągu na wszystkich zawiasach. Wyciąga nóż, podważając drzwi szafy, ale szybko okazuje się, że zawiasy są kompletnie zardzewiałe i pękają zaraz, prawie równo z drewnem, odsłaniając kolekcję kompletnie wyżartych przez rdzę narzędzi. Wydaje z siebie cichy pomruk rezygnacji i podnosi się, chcąc profilaktycznie zerknąć na stojący nieopodal kabinet, kiedy jego ucho łowi nowy szmer.
...Tym razem to nie wiatr. W pełnym skupieniu zaczyna nasłuchiwać, sunąc rękoma wzdłuż--
- "A kuku!"
Prostuje się jak sprężyna, jednym szybkim ruchem wyskakując z łuku. W jednej ręce już trzyma strzałę, a druga unosi broń. Łuk napina się, a grot wskazuje oskarżająco na wybite okno, niemalże głaszcząc nieznajomą po bujnej czuprynie i futrzastych uszach. Shinji mruży oczy na dziwaczne pozdrowienie. ...Kolejny czubek?
Nie spuszcza z kobiety podejrzliwego spojrzenia, taksując każdy jej skrawek widoczny zza ramy okiennej. Lisowata. Od razu przywodzi mu na myśl Marshalla. Twarz wygląda na zadbaną, nienaturalnie zadbaną. Na pewno nie jest stąd.
Stara się wyglądać groźnie, ale nie agresywnie, jego twarz wyraża niewiele ponad czujność i generalną nieufność. Ostrożnie wciąga nozdrzami powietrze, próbując wyłowić jej zapach. Przygląda jej się badawczo, wyczekująco, jakby oczekiwał usprawiedliwienia dla jej obecności w wiosce.
                                         
Shinji
Pitbull     Poziom E
Shinji
Pitbull     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Hirayama Shinji, Łapa


Powrót do góry Go down

Pisanie 23.07.20 15:41  •  Zatopiona osada Empty Re: Zatopiona osada
 O mało nie podskoczyła, kiedy nieznajomy tak gwałtownie zareagował na jej powitanie. W gruncie rzeczy powinna była się tego spodziewać — i na dobrą sprawę faktycznie zakładała, że spotka się raczej z ostrożnością, może wręcz agresją. To jednak nie mogło zrazić Adrichówny, która jak gdyby nigdy nic nadal wpatrywała się w mężczyznę z rozbrajającym uśmiechem.
 Pozytywne zaskoczenie było takie, że strzała nie śmignęła natychmiast w kierunku wymordowanej, tylko nadal spoczywała na cięciwie. Chociaż wycelowana prosto w dziewczynę, na razie miała tylko trzymać ją na dystans, nie zlikwidować na miejscu. Pozostała więc zrelaksowana, z właściwą sobie nonszalancją na wpół oparta, na wpół przechylona przez starą okienna ramę. Zerknęła z zaciekawieniem na wnętrze pomieszczenia, jakby niewiele sobie robiąc z tego, iż nieznajomy nie spuszcza jej z oczu. W końcu mógł tylko czekać na moment jej nieuwagi, by wypuścić strzałę i raz a dobrze pozbyć się niechcianego towarzystwa.
 Aczkolwiek byłoby szkoda.
 — Wybacz, wybacz, nie powinnam była tak znienacka — odezwała się w końcu, przyjmując nieco skruszony ton. Bardziej jednak była rozbawiona całą sytuacją niżby faktycznie żałowała oderwania kogoś od poszukiwań. A, właśnie...
 — Może mogę jakoś pomóc? — Nie bardzo wiedziała w czym ani jak, podejrzewała za to, że bezpośrednie co tutaj robisz? mogłoby zostać odebrane jako zbyt nachalne wścibstwo. Tymczasem Azerię niezwykle ciekawiło, czy nieznajomy rozglądał się za czymś konkretnym czy też tylko wybrał się na poszukiwania czegokolwiek przydatnego. Obie opcje były mniej-więcej równo prawdopodobne.
                                         
Azeria
Opętana
Azeria
Opętana
 
 
 

GODNOŚĆ :
Chiara Orietta Adrich


Powrót do góry Go down

Pisanie 27.07.20 16:12  •  Zatopiona osada Empty Re: Zatopiona osada
Ostrożnie przenosi ciężar ciała, znajdując odrobinę stabilniejszą pozycję. Cała prezencja stojącej przed nim kobiety niepokoi go. Czysta, zadbana, pozbawiona strachu, ciekawska. Albo głupia, albo niebezpieczna. Sam stanowi w porównaniu dość wyrazistą kontrę w tych swoich obdartych ciuchach, zaniedbanym zaroście i rozczochranej czuprynie. I to on wygląda normalnie. Wtapia się w otoczenie. Ta tutaj... zbyt ułożona. To go zbija z pantałyku. Trochę drażni. Odrobinę ciekawi. Nigdy jednak nie zaufał uśmiechowi, przynajmniej nie przy pierwszym spotkaniu. Czy też dziesiątym. Twarz to taka sama broń jak każda inna, abstrahując nawet od zębów. Ile razy widział, jak prowadził kogoś na zgubę. Choć musi przyznać, coraz rzadszy to widok. Zwykle ma do czynienia z dużo bardziej prymitywnymi zachowaniami, przynajmniej na zewnątrz. Poza domem. W środku spodziewać się można jednocześnie wszystkiego i zupełnie niczego, zupełnie nowe melodie przeplatają się ze śpiewkami starymi jak świat. Wszyscy tacy sami i wciąż inni. Dlatego wciąż tam jest. Wspólnie się zmienia. Czy on się zmienia? Pytanie. Chyba tak? Chyba nie? Oba? Dziwna to maszyna, człowiek. Już nie człowiek. Nadal człowiek.
Niespiesznie wodzi wzrokiem po spojrzeniu złocistych oczu, czuły na najmniejszą zmarszczkę, najcichszą fałszywą nutę w ich wyrazie. Jednocześnie nadstawia uszu, bacząc, czy kobieta nie jest aby częścią większej zasadzki, która mogłaby w trakcie jego nieuwagi otoczyć budynek, pozostawiając go w sytuacji bez wyjścia. Póki co jednak nic nie dociera do jego uszu, jedynie to samo jednostajne wycie wiatru i szum fal. Mimo wszystko jednak przesuwa się powoli wzdłuż ściany w kierunku kolejnego wybitego okna, dając sobie większe pole do manewru i potencjalną trasę ucieczki, gdyby był do niej zmuszony. Kątem oka wygląda na zewnątrz, ale i tam nie było nikogo.
Uspokojony, wraca spojrzeniem do nieznajomej, ani na moment nie spuszczając broni.
- Nie - odpowiada oschle na propozycję. Równie podejrzaną, co zachowanie lisowatej.
- Twoje wtargnięcie było bardzo nierozsądne. Ktoś inny mógłby wystrzelić bez ostrzeżenia.
Gdyby była człowiekiem, byłaby martwa na miejscu. Gdyby była przeciętnym wymordowanym, byłaby martwa na miejscu. Być może nie jest. Być może ma na sobie jakąś barierę, twardą skórę, być może potrafi nawet odbić strzałę. Nadal potwornie ryzykowne. Ponadprzeciętnie tutaj. Nie wie czy bardziej ma nadzieję na naiwność nieznajomej, czy na jej zaradność. To chyba zależy od jej zamiarów. Mimo wszystko nie chciałby jej skrzywdzić. Choć nawet bardziej nie chciałby być zabitym.
                                         
Shinji
Pitbull     Poziom E
Shinji
Pitbull     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Hirayama Shinji, Łapa


Powrót do góry Go down

Pisanie 27.07.20 20:01  •  Zatopiona osada Empty Re: Zatopiona osada
 — Nie.
 Wzruszyła beztrosko ramionami, nadal z nonszalanckim uśmiechem jak najszczerzej wypisanym na twarzy. Brak entuzjazmu u nieznajomego bynajmniej jej nie zrażał; w końcu gdyby naprawdę chciał jej zrobić krzywdę, prawdopodobnie już dawno by się za to zabrał. Wystarczyło tylko wypuścić strzałę. Wymordowana prawdopodobnie nie miała zbyt wielkich szans jej uniknąć, chyba że faktycznie dopisałoby jej dzikie szczęście. Co prawda od początku miała gdzieś z tyłu głowy myśl i możliwości nagłego ataku, jednak broń dalekiego zasięgu trochę zmniejszała jej szanse na uniknięcie przykrych konsekwencji. Co innego, gdyby zaskoczony jegomość rzucił się na nią z pięściami czy nożem. Pistolet też byłby kłopotliwy, aczkolwiek z tymi rozsądni ludzie zachowywali większą ostrożność — odgłos wystrzału sygnalizowała obecność człowieka z dalekich odległości, trzeba więc było mieć bardzo dobry powód do marnowania kul.
 — Ale ty nie wystrzeliłeś. Dlaczego? — zapytała, zupełnie jakby nie mówili o śmiercionośnej strzale tylko o kupnie mleka w supermarkecie. No taka dobra promocja była i nie wziąłeś? Ciekawa była, czy nieznajomy będzie skory kontynuować rozmowę. Czarny ogon zamachał za postacią dziewczyny, nadając jej coraz bardziej figlarnego wyrazu. Domyślała się, że mężczyzna nie będzie jej ufał. Na pewno nie na początku i bynajmniej nie jakoś bardzo, ale może z chwili na chwilę uda się go przekonać, że ze strony wymordowanej nie zagraża mu żadne niebezpieczeństwo. Nawet już zdjęła dłoń z rękojeści katany, obie ręce przewieszając teraz przez okienną ramę. Mógł zobaczyć wyraźnie jak bardzo dziewczyna nie próbuje żadnych podejrzanych sztuczek.
 Choć oczywiście na dzikiej Desperacji, gdzie każdy może mieć dodatkowe kończyny albo trzymetrowy ogon, żadnej opcji nie można wykluczyć.
                                         
Azeria
Opętana
Azeria
Opętana
 
 
 

GODNOŚĆ :
Chiara Orietta Adrich


Powrót do góry Go down

Pisanie 08.08.20 1:04  •  Zatopiona osada Empty Re: Zatopiona osada
Mruży oczy, świdrując dziewczynę spojrzeniem. Ruch ramienia bynajmniej nie uszedł jego uwadze, więc zanotował w głowie, że trzymała coś przy pasku, najpewniej broń. Zapewne spluwę albo jakieś ostrze. Z resztą, zdziwiłby się, gdyby żadnej nie miała. To dopiero byłoby alarmujące. Znów, oznaczałoby albo skrajną nieroztropność, albo, co o wiele bardziej prawdopodobne, występowanie innych, mniej lub bardziej paranormalnych zdolności, które z posiadania broni czyniłyby zbędną igraszkę. Ale cóż, jedno nie wyklucza drugiego. Przezorny zawsze ubezpieczony. Dlatego wszyscy w Psiarni chodzą uzbrojeni po zęby.
Dlaczego nie wystrzelił? Za dużo niewiadomych. Mimo sporych szans na trafienie, na ziemiach Desperacji próżno było liczyć na znajomość standardowej ludzkiej anatomii. Gdyby nosiła mundur, strzeliłby od razu, od niechcenia. Jak nie w głowę, to w twarz, jak nie w twarz, to w szyję, zależnie od opancerzenia. Ludzie umierają. Jedna draśnięta tętnica i po krzyku. Wymordki... cóż. Widział nawet takich, którzy siłą umysłu wpychali krew z powrotem w żyły. Albo hodowali nowe kończyny. Czy kogoś takiego ma przed sobą? Nie sposób powiedzieć.
- Niepotrzebna prowokacja - mruczy obdartym basem. Jak widać uznaje to za wystarczające wyjaśnienie, bo nie odzywa się więcej. Wciąż tylko patrzy się na nią, i patrzy, i patrzy, bo coś... mu nie gra. Nie może się powstrzymać przed refleksją, że w tej postaci jest coś... rozpoznawalnego. Jak wspomnienie osoby, która mignęła mu na ulicy. Czuje, że powinno się z nią kojarzyć coś specyficznego, niespotykanego na co dzień. A przynajmniej nie w wielu miejscach. To uczucie nie daje mu spokoju, drażni go. Niepokoi.
- Czy my się... - milknie, zdając sobie sprawę z bezsensowności pytania. Nawet jeśli jemu błyska coś na granicy świadomości, dziewczę ponad wszelką wątpliwość nie kojarzy jego. I nie ma po temu absolutnie żadnego powodu, ludzie, którzy w organizacji znali go lata, mieli problem z zapamiętaniem jego imienia. Albo zwyczajnie go przeoczali. To dobrze. Nigdy nie lubił centrum uwagi. Dlatego teraz jest taki nieswój. Z tymi złotymi oczami wpatrzonymi w niego.
Jego twarz ani na moment nie zmienia wyrazu. Spokojna, sprawiająca wrażenie skamieniałej. Jak ofiara mitologicznej meduzy. Jedynie grot strzały wciąż kołysze się leniwie, niezdecydowany.
                                         
Shinji
Pitbull     Poziom E
Shinji
Pitbull     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Hirayama Shinji, Łapa


Powrót do góry Go down

Pisanie 08.08.20 14:20  •  Zatopiona osada Empty Re: Zatopiona osada
 — Fakt — przytaknęła. Nie musiała się facetowi zwierzać z tego, że gdyby faktycznie puścił cięciwę, nie miałby już z kim rozmawiać. Azeria nie należała do najsilniejszych zawodników Desperacji; kilka przydatnych mutacji pozwalało jej przetrwać na wypadek bezpośredniego zagrożenia, miała też trochę solidnych znajomości. Daleko jej jednak było do poczucia bezpieczeństwa, który dawały tak wielkie struktury jak choćby Gang DOGS, a w pojedynkę prawdopodobnie poległaby przeciwko większości tutejszych zakazanych mord. W tych warunkach mogłoby się wydawać dziwne, że z taką łatwością ryzykowała życie. Przeżyła już jednak tyle lat, że myśl o śmierci nie wydawała się wcale odległa. Jako młoda dziewczyna zakładała, że doczeka setki. Potem przyszła przemiana przez wirusa i kolejna, kolejna i kolejna setka na karku. Każdy rok mógł być tym ostatnim, a jednak nabiła ich sobie na licznik tak wiele, że nie sposób było tego wszystkiego zliczyć. Niektórym w tej sytuacji pewnie nieco odbiłoby na punkcie własnej niezniszczalności, Chiara jednak poszła w drugą stronę: pogodziła się już z perspektywą rychłego kopnięcia w kalendarz i czasem wręcz dziwiła się, gdy udawało jej się przetrwać. Miała taki jeden okres w życiu, gdy faktycznie dbała o siebie i pilnowała własnego bezpieczeństwa. Nie mogła przecież pozostawić maleńkiej Seiyushi sierotą, ale gdy tylko córka wyrosła i stała się niezależna, Adrichówna mogła powrócić do bardziej beztroskiego stylu życia. Ostatecznie co to za przyjemność, cały czas drżeć o siebie i nigdy nie robić nic ryzykownego. Pewnie wtedy umarłaby z nudów.
 Ale no, jej obecny rozmówca wcale nie musiał się o tym wszystkim dowiadywać. Jeszcze by uznał za dobry pomysł zestrzelenie wymordowanej i sprzedanie na futro albo coś w tym stylu, a jakoś nie widział jej się egzystencjalny koniec w roli czyjegoś kołnierza.
 — Czy my się...
 — Hm? — mruknęła, z zaciekawieniem przechylając głowę na bok. Czyżby już spotkali się wcześniej? Mężczyzna najwyraźniej odnosił takie wrażenia, tymczasem Azeria kompletnie nie miała pojęcia czy coś takiego mogło mieć miejsce. Najwięcej osób widywała w kasynie, nie sposób jednak zapamiętać wszystkich przewijających się przez nie twarzy. O ile kojarzyła stałych klientów, dłużników, swoich sąsiadów z Czarnej Melancholii czy co słynniejsze persony Apogeum, pamięć też już potrafiła ją zawodzić.
 — Jeśli myślisz, że gdzieś mnie już widziałeś, to pewnie tak było — stwierdziła bez większych emocji. — W końcu wiesz, ja tak zapadam w pamięć — machnęła dłonią, teatralnym gestem odrzucając włosy za ramię. Zawadiacki uśmieszek po raz kolejny wkradł się na usta wymordowanej, podczas gdy świdrujące spojrzenie utkwiła w nieznajomym. Czas przetestować, czy ma w ogóle jakieś poczucie humoru.
                                         
Azeria
Opętana
Azeria
Opętana
 
 
 

GODNOŚĆ :
Chiara Orietta Adrich


Powrót do góry Go down

Pisanie 10.08.20 1:12  •  Zatopiona osada Empty Re: Zatopiona osada
Przekrzywia głowę, analizując ją w kontekście tych słów. Ciekaw jest czy ona i Marshall przypadkiem nie są spokrewnieni. Lisie atrybuty i ta dziecięca serdeczność drażniąco się zazębiają. Byłoby to osobliwe. Nawet odrobinę zabawne. Choć ponad wszelką wątpliwość odrobinę zbyt nieprawdopodobne. Choć kto wie? Po Desperacji kroczy sporo rozumnych stworzeń, ale nie mnóstwo. To tylko labirynt skrzyżowań. Mija się z ludźmi w tych samych miejscach ale innym czasie, w niejednostajnych, kreślonych przerywaną linią kręgach żyć. Poznaje się nie tylko ludzi, ale ich kolejne wcielenia, obserwuje się jak karłowacieją, ubywają bądź rosną w oczach, wykręcają się, zmieniają kształt, ciało, duszę. Niektórych bierze się za kolejnych nieznajomych, tacy są niepodobni. Zdziczali. Zapadli w sobie. Czasem się zastanawia czy ta wiecznie paląca trzewia furia bierze się z bezmyślności, czy może ze zbyt dużej świadomości. Tak dotkliwie naznaczona nędzą wokół, że jedyne co może zrobić to się wściec. Ale cóż... W Desperacji, jeśli nie jesteś wściekły, już jesteś tkanką pustkowia. Pulsującą komórką, utrzymującą je przy życiu. Niczym gospodarz pasożyta. A może to oni są pasożytami? Może ziemia próbuje ich desperacko wydalić, aby ponownie mogła mnożyć się i zarosnąć?Może stoją na drodze naturalnego porządku rzeczy? Kim jest? Człowiekiem? Zwierzęciem? Bestią?
Osoba przed nim jest ulepiona z podobnej gliny, a jednak tak różna. Nosi na sobie znamię zwierzęcości, ale jakoś z dumą, z niewyobrażalnym wdziękiem. Niemal niewinna ze spojrzenia, choć figlarna. Rozgadana. Pogodna. Skąd to się bierze? Ta... nieważkość. Jakby była wypełniona powietrzem, jak balon, który jego strzała z łatwością może przebić i posłać w powietrze. Czy to tylko kamuflaż, sprytne przebranie mające na celu zwabić ofiarę blisko, aby wyssać z niej życie? Czy może naprawdę jest  taka lekka? Jak to robi? Nie mogła być całkowicie chroniona przed okrucieństwem Desperacji, nikt nie był. Może jest jeszcze młoda? Głupia, zapatrzona we własne możliwości? A może to tylko kolejny symptom zobojętniałej starości?
Myślami wraca do momentów, kiedy to do niego mierzono z broni. Czasem był zły. Czasem był zmęczony. Innym razem było mu kompletnie wszystko jedno. Dawno jednak nie czuł strachu. Nie dla siebie. Nie przed śmiercią. Czasem zastanawia się czy w ogóle powinien był się obudzić. Wtedy, nad zwłokami ojca.
- Jesteś czysta. Rzucasz się w oczy - kwituje zdawkowo, zerkając po jej ubraniach. Ramię w dalszym ciągu tkwi dzielnie napięte, jak widać przyzwyczajone do jednostajnego wysiłku. Grot strzały jednak odrobinę się rozkaprysza, celując już nie tylko w głowę wymordowanej, ale muskając również fragmenty jej piersi i ramion. Shinji myśli nad opuszczeniem broni.
                                         
Shinji
Pitbull     Poziom E
Shinji
Pitbull     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Hirayama Shinji, Łapa


Powrót do góry Go down

Pisanie 10.08.20 13:52  •  Zatopiona osada Empty Re: Zatopiona osada
 — Jesteś czysta. Rzucasz się w oczy.
 — No, to raczej — odparła takim tonem, jakby jej rozmówca stwierdził właśnie absolutną oczywistość... i w sumie tak było. — Mam popylać po tym łez padole brudna i zaniedbana? Dziękuję, postoję. Znaczy wiesz, — na moment uniosła ręce w obronnym geście, — nic nie mam do tych, co tak muszą, broń boże. Ale skoro mogę się jako-tako prezentować, to zdecydowanie chętnie. I ładniej, i zdrowiej i w ogóle wygodnie. — Wzruszyła ramionami. Oczywiście, nie przedstawiała jeszcze sobą standardów miejskich, bo na to już absolutnie warunków nie było. Ale jakoś średnio podobało jej się paradowanie w podartych ubraniach, z błotem poprzyklejanym wszędzie i kurzem we włosach. Kiedy okoliczności nie pozwalały na zachowanie higieny, trzeba się było z tym pogodzić; ale skoro zdołała ustawić sobie życie na tyle, że czasem stać ją było na takie luksusy jak trochę wody do mycia, czemu miałaby z tego nie korzystać? Musiałaby być głupia.
 — Tęsknię za czasami, kiedy wszędzie było czyściutko i fajnie. No, gdzieś tam w afrykańskim buszu to chyba nie do końca, ale no, w cywilizowanym świecie. Jak jeszcze była jedna wanna na człowieka a nie dwa tysiące osób na jedno źródełko. — Westchnęła, opierając policzki na zwiniętych dłoniach. Nie uszło jej uwagi, że nieznajomy trochę jakby wyluzował, nawet jeśli grot strzały nadal chwiał się gdzieś naprzeciwko wymordowanej. Pewnie miało jej zająć jeszcze trochę czasu ugłaskiwanie rozmówcy, bądź co bądź chyba napędziła mu trochę stracha. Nie nastawiała się na sukces, nie był jej zresztą do niczego potrzebny; tak długo jak przypadkowo spotkany przechodzień nie próbował jej zestrzelić na amen, wychodziła z tej sytuacji zwycięsko.
                                         
Azeria
Opętana
Azeria
Opętana
 
 
 

GODNOŚĆ :
Chiara Orietta Adrich


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 1 z 2 1, 2  Next

 
Nie możesz odpowiadać w tematach