Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Go down

Pisanie 30.11.19 23:59  •  Wschód - dzielnica mieszkalna Empty Wschód - dzielnica mieszkalna
DZIELNICA MIESZKALNA


Zakątek miasta obsypany wysokimi, wielopiętrowymi i zachowany w nawet dobrym stanie blokami, z czego na parterze niektórych z nich umieszczone były różnego rodzaju sklepiki, banki oraz inne przybytki. Na uboczu tejże dzielnicy znaleźć również można zawaloną szkołę podstawową, zdezelowaną siłownię oraz popękane, asfaltowe i otoczone dziurawą siatką boisko do koszykówki. Na ulicach, chodnikach i nawet w ścianach budynków dojrzeć da się porzucone, podniszczone i dawno już niedziałające pojazdy wszelkiej maści.
                                         
VIRUS
VIRUS
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 28.01.20 0:09  •  Wschód - dzielnica mieszkalna Empty Re: Wschód - dzielnica mieszkalna
Od dawna trzymałaś się ubocza, dawno nie widząc nikogo oprócz bestii, czy dzikich zwierząt. Czasem zdarzały się kości, wystające znad piasku lub wyschniętych krzaków. Trochę zdziczałaś, głównie mówiąc do siebie lub Ookamiego, by całkiem nie zapomnieć, że masz coś takiego jak język i tożsamość. Zresztą, czy ona miała tutaj jakąkolwiek wartość? Czy twoje istnienie było cokolwiek warte? Przyznaj to, czasy, gdy ktoś patrzył na ciebie oczami pełnymi uczucia minęły bezpowrotnie, a ci, których traktowałaś jak własne dzieci, których mieć nie mogłaś, zapomnieli. Ty, użalająca się nadal nad sobą, grubasko. Nie jest ci samej siebie żal i choć zdajesz sobie z tego sprawę, nadal próbujesz walczyć. Dlaczego? Dlaczego nadal chcesz żyć? Nie masz godności?
Dlaczego? Dlaczego? Dlaczego?
W głowie wybucha ci to pytanie, w końcu zaczynasz wypowiadać je na głos, ufając swojemu przeczuciu. Nic więcej ci nie zostało, jedynie przeczucie. Ile to minęło miesięcy odkąd ostatnio widziałaś Yume? Ile to minęło miesięcy, kiedy byłaś na złomowisku? Ile to... nawet nie kończ, bo czasu nie zatrzymasz ani nie cofniesz. Przynajmniej w krytycznych sytuacjach mogłaś polegać na swoich umiejętnościach, krążąc w swojej innej formie po zanieczyszczonym niebie w poszukiwaniu kolejnego miejsca, w którym mogłabyś się schować i zapomnieć. To byłoby bardzo wygodne, zwłaszcza że od przepełnionych terenów trzymałaś się z dala, jeśli tylko mogłaś. Dawno już nie tańczyłaś. Dawno już nie miałaś pełnego brzucha.
Połamałaś swoje okulary, ich resztki trzymałaś w niewielkim woreczku by wykorzystać szkła, gdy natrafisz na kogoś, kto będzie w stanie coś z nich zrobić. Ty nie potrafiłaś. Jedną z korzyści ciągłej tułaczki było to, że nieznacznie spadłaś z wagi. Świadczyły o tym luźniejsze rzeczy, które jeszcze ileś tam dni temu, nie orientujesz się przecież zupełnie w czasie, bo nie masz jak, były w sam raz. Włosy miałaś brudne, zniszczone, kryły się w nich kołtuny, nie było kiedy skorzystać z wody. Co do jedzenia... też nie było najlepiej, ale do tego się przyzwyczaiłaś. Twoje skromne zapasy w postaci kilku zerwanych roślin i upolowanego szczura, powinny wystarczyć na dwa dni dla ciebie i Ookamiego, ale potrzebowałaś więcej i więcej. Swoje psisko zostawiłaś kilka godzin drogi od dzielnicy mieszkalnej do której zmierzałaś. Wydałaś mu stanowcze polecenie, by nigdzie nie szedł i miałaś nadzieję, że nadal tam będzie, w tej waszej małej kryjówce, gdy już wrócisz.
Pogoda była koszmarna, słońce dawało popalić, a rana, którą miałaś od wczoraj przez atak rozszalałego leopterosa, dokuczała coraz bardziej, przez co musiałaś częściej robić sobie przerwy. Brakowało ci jedzenia, ale i wody. Przede wszystkim jej. Idąc na wschód, liczyłaś że coś tutaj znajdziesz, że wrócisz z zapasami. Musiałaś przetrwać, poza tym Limbo nie było ci tak zupełnie obce. Funkcjonowałaś w nim całkiem sporo czasu, czując że tak po prostu będzie lepiej.
Wiedziałaś, że musisz być czujna, że miałaś po co wracać. Miałaś o kogo się troszczyć, a to trzymało cię przy życiu. Miałaś jeszcze tyle do zrobienia, tyle do odkrycia...! Ścisnęłaś mocniej swój łańcuszek, przede wszystkim zawieszkę, szepcząc do siebie modlitwę. Pot spływał ci po karku, oczy mrużyłaś nie widząc najlepiej, więc należało się opierać głównie na słuchu i węchu przy kolejnych krokach.
Nie mogłaś teraz odpuścić, co?
Przystanęłaś przy pierwszym bloku, próbując znaleźć choćby kawałek dobrze wyglądającej zieleni. Coś przecież musiało być. Potrzebowałaś wody, potrzebowałaś przetrwać. Przez to, że na chwilę odleciałaś, nie miałaś szans by odkryć, że ktoś krążył w pobliżu.
                                         
Noa
Desperat
Noa
Desperat
 
 
 

GODNOŚĆ :
Po prostu Noa.


Powrót do góry Go down

Pisanie 06.02.20 2:00  •  Wschód - dzielnica mieszkalna Empty Re: Wschód - dzielnica mieszkalna
Wschodnia część miasta kojarzyła się wymordowanemu zwykle pozytywnie. Myślał „wschód” i widział nowy dzień. Nienawidził słońca. Nienawidził tego, jak raniło oczy, ale kochał to, jak przyjemnie ogrzewało okryte ciemną kurtką plecy. Jak żyć? Powinien załatwić sobie okulary przeciwsłoneczne. Może znowu trzeba było się wybrać do Miasta? Powinien przynieść mamie i bratu coś ładnego. Może jakieś wypchane króliczki. Jego siekiera była ładna. I miał ładny klarnet. Ale nie miał już jamnika, który bał się klarnetu. Zjadła go ryba. Duża ryba.
 Ale pająkowi się powodziło znacznie lepiej niż niewinnemu psiakowi. Może dlatego, że pająk nie był niewinny? Pająk był głodny, wiecznie nienasycony. Takie mogły być też tłuszcze. Na przykład z ryby. Dlaczego nie zjadł ryby? Ryba była do niego większa. Gdyby zdołał ją upolować, z całą pewnością miałby jedzenia na lata. Czy rybę się suszy? Robi się z niej sushi. Ale o suszeniu ryb nic nie słyszał. Nie pamiętał?
 Szurnął siekierą po popękanym chodniku, ostrze zabawnie podskoczyło na jednym z pęknięć. Był zbyt pewny swego. Był zbyt przekonany o tym, że nic mu się nie stanie. Czuł się jak u siebie. Bezpieczny. To jego miasto. Całe miasto. Było tylko dla niego. Musiał przejrzeć pułapki. Miał nadzieję, że zastępy króliczej armii jeszcze nie wycofały się z tego pola bitwy. Wtedy przecież do akcji wejdzie specjalny oddział królikoludzi.
  Trafił się jednak króliczek. Trochę spory. Bardziej człowiek, mniej królik. W zasadzie, królikiem nie była, ale poprzestawiać kilka liter, parę odjąć, kilka dodać... I wyjdzie na pewno to, kim była ta kobieta. Kirai w pierwszej chwili nie wierzył własnym oczom. Nieczęsto bywało tu coś, co chodziło na dwóch nogach. Myśliwy poczuł ekscytację, dreszczyk emocji. Może powie mu coś ciekawego? Może będzie rozkosznie przebierać nóżkami, kiedy będzie przed nim uciekać? Może, może, może...
Króliczku, może chciałabyś pójść do nas na obiad? – spytał zachrypniętym głosem. Nie brzmiało to jednak na zaproszenie do stołu, a raczej na stół, by zostać posiłkiem. Podchodził od jej lewej, stawiając kolejne kroki z przyzwyczajenia tak, by zrobić jak najmniej hałasu. Kwestia paru metrów. Może zacznie uciekać. Będzie znacznie zabawniej. Leć, ptaszyno, skacz, króliczku. Hop, do norki. Szmery, jakie wywoływały chrzęszczące pod trzymającymi się chyba tylko na kruchą obietnicę podeszwami kamyczki, jednak niweczyły jego zamiary. Oby tak im coś hałasowało pod tymi kamyczkowymi nóżkami, jak będą chciały być badassowe i fajne!
                                         
Kirai
Poziom E
Kirai
Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Jirō Hirai.


Powrót do góry Go down

Pisanie 10.02.20 1:36  •  Wschód - dzielnica mieszkalna Empty Re: Wschód - dzielnica mieszkalna
Patrzyłaś na ten wschód i widziałaś tylko kolejne świadectwo upadku cywilizacji. Było jak w klasycznym filmie z motywem Apokalipsy, które oglądałaś z rodziną w każdy piątkowy wieczór. Słońce co prawda świeciło, ale też jakie to było słońce? Gwiazda obnażająca śmierć milionów istnień i zepsucie tych, którzy przetrwali. W tym umierającym świecie byłaś ironicznie żywa,  niepasująca do większości istot, zaciekle walczących o swoje i cudze. Do istot z predyspozycjami. Nie byłaś silna i tkwiło to uciążliwie w twojej głowie. Nie byłaś dzielna, ale miałaś to, czego zmarli nie mieli. Nieśmiertelność, szybko regenerujące się ciało, naiwne wierzenie, że mimo tego całego bałaganu warto próbować. Coś, co powstrzymywało cię przed przekonaniem się, co tkwiło po drugiej stronie. O ile druga strona istniała. Ale gdyby jej nie było to przecież ludzie by nie umierali, prawda? Nie byłoby też aniołów. Może to zmarli odradzali się jako podopieczni swoich bogów? Dużo czasu miałaś na rozważania egzystencjalne, na tworzenie opowieści, które zabijałyby mijający czas i nieustające czekanie.
Podczas czekania zamieniałaś się w zwierzynę. Nie było zegarów ani automatycznych sekretarek, ale w twojej głowie rozległ się alarm. Młoteczek uderzał bardzo szybko w prawą i w lewą tarczę. Dryń, dryń, dryń, pora wstawać. Pamiętasz pana królika? Pan królik miał miękkie szare futerko, a potem miał i ślady zębów. Dzieciak nie mógł się powstrzymać, chyba nie wierzył, że pan królik nie był do jedzenia. Nie było w nim tłuszczu, w tobie też było go coraz mniej.
Bardzo dobrze, bardo dobrze, grubasko. Pamiętaj o bliznach.
Ciężko się oddychało w taką pogodę, z paskudną raną na ramieniu i zmęczeniem spragnionego ciała. Chciałaś czegoś więcej, nie byłaś sama by tak po prostu paść i umrzeć. Czy śmierć byłaby czymś możliwym dla ciebie? Alarm nie milknął, gdy przycisnęłaś brudną twarz do ściany, chcąc wtopić się w tło. Teraz nie dało się go nie poczuć. Teraz nie dało się go nie usłyszeć. Zaraz nie będzie się dało go nie zobaczyć.
Widzisz niebieski. Widzisz złoto.  To wszystko znajduje się pod twoimi powiekami, ale gdy tylko zostaną podwinięte niczym żaluzje... nie będzie tych barw.
Nie odzywaj się. Tak jak za pudełkami. Za pudełkami.
Inny chrapliwy był bliżej ciebie niż ten, który zapraszał cię na obiad. Przesuwałaś się powoli w swoje prawo, nie odrywając się od potężnego pudełka w którym kiedyś mieszkali ludzie. Kroki stawiałaś bardzo delikatnie, jakby wpisywały się w akompaniament otoczenia. Skupiłaś resztki swojej rozproszonej uwagi na tym by wiedzieć jakie było tempo, w jakiej odległości był i czy nie przyspieszał. Kalkulowałaś czy będziesz w stanie się przemienić. Na razie wydawało ci się, że były na to nikłe szanse. Były schody i barierki tuż przy dużym wejściu. Budynek zdawał się służyć kiedyś jako urząd lub coś równie charakterystycznego. Może nawet jako szkoła. Nie było żadnych napisów, nie miałaś zresztą czasu by ich szukać, tak jak i wskazówek. Trzymałaś rękę na pulsie w sprawie zbliżającego się niebezpieczeństwa, po czym, gdy powoli przeszłaś po schodach, pospiesznie przeszłaś przez rozwalone drzwi. Nie było mowy by ich zamknąć.
Gdzie teraz? Gdzie powinnaś się schować?
Uciekać... którędy? Którędy mam...
Ścisnęłaś zawieszkę i postanowiłaś iść na piętro wyżej. Nozdrza nie mówiły ci, że ktoś oprócz ciebie był w środku. Przynajmniej na razie.
Długie nogi króliczka zaczęły skakać by uniknąć przeszkód, głównie odłamków szkła. Twoje długie nogi w końcu cię d o b i j ą.
                                         
Noa
Desperat
Noa
Desperat
 
 
 

GODNOŚĆ :
Po prostu Noa.


Powrót do góry Go down

Pisanie 01.03.20 20:59  •  Wschód - dzielnica mieszkalna Empty Re: Wschód - dzielnica mieszkalna
Byłby zachwycony kimś, kto miałby dodatkowe kilogramy. Mógłby wytapiać pyszny tłuszcz, jak z dorodnej świnki bądź gęsi. Choć gęsi, jak to na ptaki przystało, były cokolwiek przerażające. Te języki, paskudne, uzębione języki. Kirai jednak nie gardzi tym, co dostał. Całe jego ciało napięło się w ten charakterystyczny sposób, który dobrze znał on i znały dobrze wszystkie drapieżniki, począwszy nawet od miastowego kociaka, który czai się na mydlącą swoimi głupiutkimi łapkami opasłą muchę.
  Szkoda, że przed tym kotem umykała niemrawa, ale wciąż walcząca o życie owocówka. Trochę jakby starała się ulatywać mimo braku skrzydełka, które dopiero co zostało jej oderwane. Może uciekinierka też ma skrzydełka? Dziwne, anioł zapewne by go spytał, czy wszystko w porządku i czy ma czym posolić zupę na obiad. O, zjadłby zupę. Bardzo mięsną, bardzo sycącą. Żołądek kurczył się nieprzyjemnie. Głód był czynnikiem, który w końcu nakazał jego nogom wybicie się do biegu. Dał jej jednak chwilę. Może faktycznie miał coś wspólnego z kotami? Czekał aż się nieco oddali. Czekał aż będzie miał za czym pobiec. Niech ma nadzieję, niech się łudzi, że ma szansę.
  Nieładnie uciekać, kiedy ktoś się odzywa. Gdy zaprasza na obiad — tym bardziej. Przecież wielkoduszność była tak nieczęstym zjawiskiem na pustkowiach. Jirō czuł lekkość. Nie wiedział, czy to właśnie potrzeba napełnienia brzucha go uskrzydla, czy radość wynikająca z pogoni. Mógł polować. Mógł dorwać króliczka. Dorwie? Da radę? Prawie jak pies myśliwski. Podjął trop, jednak resztka człowieczeństwa kazała mu w pierwszej kolejności chwycić za siekierę mocniej, a nie szczerzył zęby.
  Cóż za nieszczęście. Byli tak daleko od jego domu. Wejście na klatkę schodową było tak pięknie ozdobione jego własną pajęczyną, tym miękkim, lekkim dywanikiem. Gdyby znalazł się ktoś, kto umiałby odpowiednio się zająć pajęczym surowcem, z całą pewnością mogliby co nieco zarobić tworząc z niego ubrania czy inne przedmioty tego typu.
–   Nie myśl, króliczku, uciekaj – powiedział głośno, nieostrożnie, prawie tak, jakby czytał jej w myślach. Przestał czuć drgania podłoża. Może dostała skrzydeł i wzbiła się w przestworza? O, to byłoby nudne. Nie mógłby jej dosięgnąć. Musiałby skakać jak kot za motylkiem. Może weszła gdzieś wyżej? Odcięcie drogi ucieczki byłoby fantastyczne. Niech nie ma którędy iść. Niech wybiera — rzucić się z dachu, byleby nie wpaść w ręce pająka, próbować walczyć, czy może się po prostu poddać? Przechodząc koło ścian, nisko, by czasem nie rzucić się w oczy przez parterowe okno, uderzył niezaostrzoną częścią obucha w rynnę. Głuchy, ale metaliczny dźwięk powinien ponieść się po piętrach. Niech myśli, że może to on jest wyżej. Zdusił chęć wydania z siebie zachwyconego rechotu. Zamiast niego, z ust pająka wydobył się jedynie cichy pisk. Wkroczył do budynku. Szkło? Nie słyszał deptania po odłamkach.
–   Przeskoczyłaś, malutka? – spytał głośno, szurając swoją bronią po szkle. Nie liczył na odpowiedź.
–   Hop, króliczku, hop do norki. Zaprowadzisz nas do swoich przyjaciół? Może ich weźmiemy na obiad najpierw? Chciałabyś pooglądać?  – gadał wciąż, w końcu jednak zaczął rozglądać się po otoczeniu. Przeszedł do pomieszczenia na lewo od wejścia. Może jakaś poczekalnia z recepcją? Poniszczone, porozrzucane ławki na pewno nie były wygodne w czasach wątpliwej świetności, a jeden z dawnych szklanych stolików do kawy mógł być przyczyną całego tego bałaganu w korytarzu.
Powinnaś poczekać tu w kolejce... A może my też nie czekamy?

|| Wcale nie jestem trupem... ;^; postaram się mieć lepsze tempo!
                                         
Kirai
Poziom E
Kirai
Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Jirō Hirai.


Powrót do góry Go down

Pisanie 15.03.20 22:57  •  Wschód - dzielnica mieszkalna Empty Re: Wschód - dzielnica mieszkalna
Czasy, kiedy nie potrafiłaś przebiegnąć 100 metrów bez zadyszki się skończyły. Wspomnienia tamtej ciebie nadal cię dręczyły, były niczym ostrzegawcze chorągiewki pojawiające się w najmniej oczywistych momentach. To nie był jeden z tych momentów. Musiałaś skakać, zmylić gadatliwą istotę, która nie zamierzała porzucać twojego tropu. Słaby ptak, którym byłaś, nie zamierzał się uwalniać, obnażać biel, czerń i czerwień swojej postaci. Mechanizm był prosty, skoro nie potrafiłaś walczyć. Pozostawała ucieczka i kombinowanie z tym, co mogło trafić w twoje ręce. Przemiana w takim stanie była zbyt ryzykowna, zostawiłaś więc ją na czarną godzinę. Ostateczność. Gorączkowo szukałaś wyjścia, mając dodatkowo, gdzieś z tyłu głowy, że nie mogłaś wrócić z niczym. Zapuściłaś się tak daleko, wędrując tyle czasu i walcząc z różnymi, z pozoru małymi przeciwnościami losu. Rana zadana przez leopterosa zaczęła cię rwać od tej gimnastyki, gdy lawirowałaś między przeszkodami, próbując uniknąć potencjalnego zranienia. Króliczki były mądre, wszelkie żyjące stworzenia posiadały coś takiego jak instynkt przetrwania. Głos zapraszający na obiad w opustoszałym miejscu? Nie byłaś naiwna. Musiałaś dostrzec najwyżej jak się dało, znaleźć schody przeciwpożarowe i wprowadzić drapieżnika w błąd.
Gdy już byłaś na piętrze, popędziłaś korytarzem, gdzie w niektórych miejscach zapadała się podłoga. Znowu skok za skokiem, zamglony obraz i działanie na czuja. Nie mogłaś przecież myśleć, nikt cię nie uratuje, nikt ci nie pomoże.
Tylko ty mogłaś sobie pomóc, grubasko.
W końcu weszłaś do pierwszego lepszego pomieszczenia do którego najszybciej i najłatwiej byłaś w stanie się dostać. Rozległo się ostrzeżenie, zabrzęczało ci w uszach, ledwo powstrzymałaś krótki krzyk, wbijając z całej siły przydługie paznokcie w skórę. Czułaś go, tak jak on czuł ciebie. Gdzie był? Za ścianą? Piętro niżej? Piętro wyżej? Za tobą? Jego głos wbijał ci się z całej siły w głowę.
Przyjaciół?  Twoich p r z y j a c i ó ł?  To śmieszne, bo przecież żadnych nie miałaś. Ookami zaś był czymś więcej, członkiem czegoś, co zastępowało rodzinę.
Czekać? Nie będziesz czekać na nic.
Zaczęłaś przeglądać biurko i szafki, dorwałaś paczkę starych, już dawno przeterminowanych krakersów. Nie obchodziło cię to, byłaś głodna, potrzebowałaś się nasycić, mieć coś na zapas.  Wsadziłaś je głęboko w kieszeń. Potrzebowałaś jeszcze wody albo czegokolwiek, co zaspokoi pragnienie. Suchy kaszel wyrwał się z twojej piersi, przerwał ciszę, zdradził twoją obecność. Na pewno.
SZLAG!
Wyleciałaś z pomieszczenia i znowu długimi skokami pokonałaś trasę, skręcając w inną część budynku. Część sufitu była tam wyrwana, więc musiałaś poruszać się ostrożniej. Nie patrzyłaś za siebie, wiedząc, że to tylko może cię opóźnić i zapewne zaczęłabyś niepotrzebnie panikować. Musiało być jakieś wyjście. Musiało. Czy byłaś gotowa stanąć z zagrożeniem twarzą w twarz?  Mógłby też wyczuć krew. A jeśli wyczuje, co zrobisz?
Wtedy będziesz musiała improwizować, ale najpierw trzeba się dostać jeszcze wyżej. Na sam dach. Jeszcze trochę i dostaniesz się na kolejne schody. Syknęłaś i ścisnęłaś ramię z piekącą raną.

// Nie przejmuj się <3 Teraz ja trochę wolniej odpisałam, przepraszam ;.;


Wschód - dzielnica mieszkalna SovzHPm
                                         
Noa
Desperat
Noa
Desperat
 
 
 

GODNOŚĆ :
Po prostu Noa.


Powrót do góry Go down

Pisanie 22.04.20 14:10  •  Wschód - dzielnica mieszkalna Empty Re: Wschód - dzielnica mieszkalna
Myśliwy drżał.
  Był niezmiernie podekscytowany, podniecony, to uczucie było wręcz ekstatyczne. Szaleńczy szum krwi w jego żyłach niemal zagłuszał i tak zwodniczy zmysł słuchu. Dotyk podpowiadał mu, że w końcu ją dorwie. Wyrwie jej piórka. Nie odleci mu. Nie ucieknie. Pociągnie ją za uszka. Odetnie je.
  Kolejne kroki zdawały się coraz bardziej niezdarne, jakby cała jego uwaga skupiała się na wyobrażeniach. Patroluj, patroluj, myśliwy. Znajdź ją. Kirai zaczął wytwarzać wokół siebie iluzje przedstawiające jego samego wykonującego ataki siekierą z różnych miejsc i pod różnymi kątami. Zasięg artefaktu był ograniczony, jednak wciąż istniała szansa, że jedna z iluzji przerazi ją i wyszarpie z jej gardła choćby i piśnięcie.
Kagome, kagome... – zaśpiewał ochryple początek piosenki dla dzieci –  ptaszyno w koszyku, kiedy, och kiedy cię spotkamy? – kontynuował głośniej, przeszukując kolejne pomieszczenia. Szurnięcie szuflady, syk, głowa drapieżnika automatycznie obróciła się w tamtą stronę. Ruszył, ocierając ostrze siekiery o nogawkę spodni na udzie. Ostrze musi być stosunkowo czyste zanim zatopi się w jego przyszłym obiedzie.
Gdy nadejdzie zmierzch rządów żółwia i żurawia... – Prawdziwy Kirai wciąż nasyłał iluzje aż w końcu na nią natrafił, nie przestawając śpiewać. Jego głos łamał się z podniecenia, przez słowa przebijał się chichot.
Kto jest teraz za tobą?
  Stał, spięty, wyczekujący jej kolejnego ruchu. Zza maski było słychać jego ciężki oddech, kiedy przechylał głowę na lewo i opierał się o siekierę.

Moc iluzji: 1/3
// Kagome kagome jest mocno chaotyczne i różnie interpretowane, więc pozwoliłem sobie skleić jakąś pasującą wersję XD znowu przepraszam. Ale teraz już się poprawiam, następny postaram się napisać dłuższy o/
                                         
Kirai
Poziom E
Kirai
Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Jirō Hirai.


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.05.20 2:30  •  Wschód - dzielnica mieszkalna Empty Re: Wschód - dzielnica mieszkalna
Wyrywałaś się do przodu, niezdolna do tego by się zatrzymywać, pomyśleć. Miotałaś się w jednej dużej klatce, starając się nie dać pazurom, które lśniły na horyzoncie. Jeden ścisk odnóży i ciało byłoby gotowe wybuchnąć od tłuszczu, który wylatywałby z każdego możliwego otworu.
No i po co tyle krzyku?
Po co się starać?
Przecież i tak zostaniesz zgnieciona, wyssana do suchej nitki, zeżarta, a twoje kości będą kolejnymi lśniącymi pamiątkami tego miejsca. Nie człowiekiem, nie puzzlem, który można zidentyfikować. Szkieletem pozbawionym prawa głosu. Biegnij! Skacz! W A L C Z!
Wzrok nie był twoim sojusznikiem tego dnia. Liczyłaś na resztę zmysłów i na swój instynkt przetrwania, który trzymał twoje grube dupsko przy życiu. Należało działać, pędzić, póki jeszcze było czym. Byłaś już przy schodach, migały w twoją stronę promienie słoneczne przez dziury i miałaś wrażenie, ze to uczucie ulgi wreszcie wygra ze strachem, zgagą, której pieczenie szarpało twoim przełykiem. Zupełnie jakby ciało stwierdziło, że tego już za wiele. Tej przyjemności i rozpieszczania od ostatniego razu. Pierwszy krok, zderzył się ze śpiewem, który uderzał z różnych stron. Bardziej prawo czy lewo? Za tobą czy przed tobą? To było niemożliwe! Nie mógł być... nie mógł być...
Wszędzie.
Siekiera uderzyła blisko ciebie, za twoimi plecami. ON czy nie O N? Nie wiedziałaś. Skąd miałaś to wiedzieć? Ugryzłaś język, krew popłynęła w jamie ustnej. Pojawiła się w kąciku.
Nie odpowiedziałaś. Nie zamierzałaś nic mówić. Wbiegłaś na schody, walcząc, nie tracąc ani jednej drogocennej sekundy. Na dachu musiało być rozwiązanie. Kryjówka, drabina,  narzędzia, może i zapasy. Był tuż za tobą, ale nie spieszył się, nie, działał tak jakby wiedział dokładnie, co zrobisz i gdzie pójdziesz. Jakby...
Nie mógł wiedzieć, idiotko.
Przewróciłaś się na ostatnim schodku, twarzą uderzyłaś w twarde podłoże, ale nie zdążyłaś wstać, nie miałaś kiedy. Był przecież za tobą. Podciągnęłaś się do przodu a potem przeturlałaś w stronę skrzynek.
- Zostaw mnie w spokoju! - twój zmęczony, żałosny głos wreszcie się wydobył ze słabego gardła, targanego pragnieniem wody. Na oślep grzebałaś w tym czasie w skrzyniach próbując coś znaleźć, na swoją obronę. Był jeden a może było ich więcej? Jak? Kto? Dlaczego?
Z racjonalizmem niewiele miałaś szansę zdziałać. Jeszcze się nie nauczyłaś?
Kostka zaczęła puchnąć, palce raniły się na ostrych ściankach, gdy papierowe kulki lądowały wszędzie. Wreszcie wykorzystując resztę energii przemieniłaś się w żurawia i odfrunęłaś, nawet, jeśli było ci ciężko. Po odnalezieniu swojego psiska, ruszyliście w przeciwną stronę by odnaleźć schronienie na dzisiejszą noc.

z/t
                                         
Noa
Desperat
Noa
Desperat
 
 
 

GODNOŚĆ :
Po prostu Noa.


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach