Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 3 z 3 Previous  1, 2, 3

Go down

Pisanie 20.11.19 12:09  •  Piwnice - Page 3 Empty Re: Piwnice
  Wymordowany przełknął głośno ślinę, kobieta w mgnieniu oka przejrzała jego kłamstwo. Nie starał się nawet udawać, że będzie dobrze, rzucił pustymi, egoistycznymi słowami, które miały uspokoić jego, a nie pojmaną hycel. Nie mógł nic zdziałać, pozostało mu wyłącznie ciągnięcie się jej śladem i obserwowanie jak katorga trwa w najlepsze. Sam to na nią ściągnął, musiał więc pozostać do końca świadomy.
  — Tak wygląda nasze życie na Desperacji — odparł, czując w swoim gardle nagły przypływ chłodu. Umysł kazał mu pozostać cichym obserwatorem, ale z ust raz za razem padały słowa, które odzwierciedlały jego prawdziwe podejście do sytuacji. — Na każdym kroku walczymy o życie. Słabi przegrywają, Saiyuri. Ja nie jestem słaby, ale ty owszem.
  Koci ogon wyprostował się za plecami Loumy, a jego zaczęła poruszać się nerwowo na boki.
  Nie mógł być tym, który złamie się jako pierwszy. Paliły go wyrzuty sumienia, ale z drugiej strony czerpał satysfakcję z widoku poturbowanej kobiety, która ledwo trzymała się na nogach. To on do tego doprowadził. To on wygrał.
  — Źle mnie zrozumiałaś — odsiedziała łowczyni patrząc ku jasnowłosej z pogardą. — Nie pomagam Ci. — Złapała Saiyuri za włosy i szarpnęła jej głowę do góry, żeby pomimo słabnięcia patrzyła cały czas w jej twarz. — To był tylko nieplanowany wybryk naszych desperackich przyjaciół. Teraz trafisz w ręce osób, które odpowiednio się tobą zajmą.
  Puściła ją wtedy, gdy hycel zemdlała. Padła jak długa na twardym gruncie całkowicie pozbawiona pojęcia, co zdarzy się teraz z nią i z jej ciałem. Może nawet z psychiką, delikatną, naruszoną strukturą. Kobieta kiwnęła w stronę łowcy, którzy podniósł pojmaną za ramiona i ciągnąc jej nogami po ziemi zabrał ją w miejsce, w którym miały się zadecydować losy Kurayami.


  Minęło trochę czasu, godzina, może niepełne dwie. Proces nie był zbyt skomplikowany, a jego decydujący etap odbywał się na przestrzeni kilku minut. Oczywiście zdarzały się przypadki, gdy ciało nękane mutacją nie wytrzymywało i nawet po kilku tygodniach delikwent padał nagle trupem, ale szanse przeżycia dało się dość precyzyjnie określić niemal natychmiast.
  — W krwi znajduje się już zalążek wirusa. Nawet jeżeli nie zabije jej Czerwinka, to prawdopodobnie zrobi to X — skomentował jakiś niski głos, którego dotychczas Saiyuri nie miała możliwości słyszeć.
  W tle ktoś odchrząknął. Ciche echo kroków i brzęk szklanych ampułek. Moment niepokoju pogrążony w ciszy i jakaś silna ręka chwyciła przedramię hycel. Kurayami była unieruchomiona. Nawet jeżeli jej świadomość powróciła do ciała nie mogła wiele zrobić. Pozbawiona ubrań, przyciśnięta do płaskiej deski pasami i linami mogła jedynie oddychać i obserwować kręcących się nad nią ludzi.
  — Będziemy musieli wysłać pozwolenie na kolejną dawkę. Ta jest już ostatnia — odezwał się głos łowczyni, która kręciła się gdzieś w tle przeglądając dokumenty. Poprawiła okulary i kiwnęła głową nie patrząc nawet w stronę jasnowłosej.
  Jeden z lekarzy naciął skórę na przedramieniu kobiety tworząc dość głęboką ranę, która prowadziła ciągnęła się wzdłuż żyły, lecz jej samej nie naruszała. Robaczek poradzi sobie sam i zrobi to w taki sposób, by nie uszkodzić za bardzo jej układu krwionośnego. Ledwie widoczna czerwona kropka z wieloma nóżkami wślizgnęła się nęcąca zapachem krwi do uszkodzonego fragmentu ciała. Natychmiast wypuściła z siebie niezwykle małą, ale piekielnie silną dawkę jadu, który w kilka sekund paraliżował całe ciało i wprawiał je w bolesne konwulsje.
  W takich chwilach pacjent czół podobno chęć mordu - chciał zabić siebie i wszystkich dookoła. Dlatego właśnie ludzi poddawanych procesowi mutacji zawsze dokładnie unieruchamiano, pomieszczenie oczyszczano z broni, a gdzieś w tle czaił się strażnik gotowy udusić oszalałego prawie-łowcę, gdyby jednak się wyrywał.
  — Mówiłeś, że nazywa się Saiyuri, prawda? — zapytała łowczyni uzupełniając coś w papierach. Louma, cichy i skryty w cieniu kiwnął głową, więc kobieta zapisała odpowiednią tabelkę. — Jej szanse na przeżycie... — Po raz pierwszy spojrzała na hycel, krytycznym spojrzeniem powiodła po całym jej ciele. — Są... niezwykle niskie.

Link do rzutu: tutaj
                                         
Lwiątko
Wtajemniczony     Opętany
Lwiątko
Wtajemniczony     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Konegi Louma, Reoone, Lwiątko


Powrót do góry Go down

Pisanie 22.11.19 0:32  •  Piwnice - Page 3 Empty Re: Piwnice
Ostatnie słowa jakie słyszała od Loumy ładnie nakreśliły jej to kim naprawdę był wymordowany. Z delikatnym uśmiechem musiała przyznać że był mistrzem w swym fachu. Do tej pory nie znała nikogo kto potrafił tak dobrze stwarzać pozory bycia kimś kim do końca nie był. Nie skomentowała już jego słów, nie było nawet czego komentować. "To prawda.. jestem słaba.." przemknęło jej przez myśl, ale te słowa zostawiła dla siebie. Ledwo przytomna trzymana za włosy przez łowczynię nawet się nie szarpała. Już nie miała siły nawet mówić. Czego mogła się po łowcach spodziewać? Wszystkiego.

***

Chłód, to było pierwsze co jej przyszło na myśl. Po chwili i grube sznury, pasy przypinające ją do twardego podłoża. Uchyliła lekko powieki wpatrując się w sufit z początku. Słyszała jakieś kroki, jakieś głosy. Ametystowej barwy ślepia zamknęły się na chwilę i otworzyły po paru minutach. Była cała obolała ale ten chłód, on doskwierał chyba najbardziej. Czuła jak drży z zimna. Otwierając ponownie ślepia, obraz już nie był tak rozmazany jak wcześniej. Przełknęła ślinę powoli i dostrzegła powód tego nieprzyjemnego zimna. Westchnęła bardziej zrezygnowana niż zirytowana. Nie zostawili jej nawet majtek. Nie miała powodu by się wstydzić, nie była taka. Odetchnęła głośniej sprawdzając napinającymi się mięśniami to jak bardzo była unieruchomiona. "Trzeba im przyznać.. umieją unieruchomić ze śmiertelną skutecznością.." mruknęła w myślach obserwując każdego, kto był w zasięgu jej wzroku.
Nie umknęło jej uwadze wzmianka o 'czerwince' i wirusie X. Starała się zanotować w pamięci jak najwięcej szczegółów z tego wydarzenia. Spięła się gdy mężczyzna naciął jej ramię w celu wpuszczenia maciupeńkiego robaczka. Oddychała głębiej, ale przez nos bo szczękę miała zaciśniętą. Eksperymentowała już na sobie wielokrotnie, ale to były tylko leki czy inne specyfiki jakie sama zrobiła w swojej pracowni. Pomyśleć że chciała się dorwać do łowczej krwi dla badań w celu wynalezienia szczepionki. Nie spodziewała się że będzie miała dostęp do tego specyfiku od ręki. Tyle że nie wiedziała jak ta procedura będzie wyglądać.
Uważnie obserwowała jak mężczyzna zbliża coś co jej krwawiącej rany i po chwili nieprzyjemny dreszcz przebiegł ją po całym ciele promieniując od rany aż po ostatnią komórkę jej ciała. Nie chciała krzyczeć, nie chciała się drzeć.. Ale ból był zbyt intensywny, zbyt śmiertelny. Szarpało całym jej ciałem, mięśnie się spinały i rozluźniały, próbując wyrwać z uścisku sznurów. Całe szczęście że łowcy byli przygotowani na taką ewentualność. Krew polałaby się po ścianach gdyby Saiyuri mogła położyć teraz łapy na kimkolwiek. Wychyliła głowę w tył wydając z siebie okrzyki agonii, z kącików popłynęły obficie łzy. Miała wrażenie jak jej całe ciało się wygina i wykręca w niemożliwy sposób. Paliło, trawiło ją od środka. Ile trwał ten okropny stan? Jak długo się męczyła? Zbyt dużo cierpienia by się tym przejmować. Jej wrzaski roznosiły się po pomieszczeniu aż zdarła sobie gardło. Coś w niej w końcu pękło, ciało przestało się szarpać, jeszcze kilka dreszczy przebiegało wzdłuż. Głowa obróciła się w bok, ledwo łapała oddech ze świstem. Oczy straciły ten blask, puste i matowe wpatrywały się w łowczynię. Słyszała ostatnie słowa, czuła jak dosłownie cała energia z niej uleciała. Nie tak wyobrażała sobie swoją śmierć. Ciepłe łzy popłynęły po polikach. - Pier.. dol.. się.. - wychrypiała ledwo słyszalnym głosem oddając tym samym ostatnie tchnienie. Martwe spojrzenie utknęło w łowczyni..
                                         
Saiyuri
Saiyuri
Odrodzona
 
 
 

GODNOŚĆ :
Saiyuri Kurayami


Powrót do góry Go down

Pisanie 03.12.19 19:59  •  Piwnice - Page 3 Empty Re: Piwnice
  Przemianę kobiety obserwował z dystansem. Nic dla niego nie znaczyła, nie znał jej dłużej niż trwało porwanie, była dla niego symbolem zła, z którym przyszło mu się ścierać. Nawet jeżeli ona sama była niewinna rządowych zbrodni, nie zrobiła też nic, aby je powstrzymać. W umyślę kota to wystarczyło, aby poświęcić ją dla przykładu. Jeżeli on nie powstrzyma jej teraz, ona zrobiłaby coś złego jego towarzyszom w przyszłości.
  Mimo to werdykt kobiety, która nadzorowała przemianę wywołał w nim nieprzyjemne dreszcze. Zachwiał się lekko, na widok intensywnie czerwonej krwi, a potem przez gwałtowną reakcję Saiyuri. Nigdy wcześniej nie uczestniczył w rytuale, pamiętał, że jest to raczej atrakcja zarezerwowana dla wyżej postawionych członków rebelianckiej bandy, a mimo to nikt go nie wygonił.
  To ty sprowadziłeś na nią taki los. Obserwuj do końca. Nie zamykaj oczu. Tchórzu.
  Przełknął głośno ślinę. Skurcze napinające ciało jasnowłosej, bolesne szaleństwo w jej oczach, krzyki, jęki i szamotanina. Miał wrażenie, że hycel jest w stanie wyrwać się, mimo mocnych pasów, które przyciskały ją do stołu. Zaraz je rozerwie, a potem się na nas rzuci, myślał. Mimowolnie wycofał się o pół kroku, ale z tyłu zablokowała go ściana.
  A potem ciało Saiyuri poddało się niechybnej śmierci. W jej przypadku przyszła szybciej, niż ktokolwiek mógłby się tego spodziewać. Reoone oddychał szybko, ręce mu drżały. Znowu przyczynił się do czyjejś śmierci. Jeszcze niedawno chodził do liceum, a teraz stał się mordercą z twarzą dziecka. Zwierzęce pazury zacisnęły się wokół jego uda, poczuł ból, który sam sobie zadał, a potem uciekł z pomieszczenia.

---

  Nie wiedział ile czasu spędził zwinięty w kącie ciemnego pomieszczenia. Ramionami obejmował kolana i wpatrywał się kocimi ślepiami w jednolitą ciemność. Nawet jego zmysły nie były w stanie przebić się przez aksamitną, czarną zasłonę. Widział raz po razie jak kobieta umiera, oczami wyobraźni zastępował sobie nieskazitelny mrok widokiem jej rzucającego się w konwulsjach ciała.
  Ona umarła, ale ty przeżyłeś. Jesteś wymordowanym, tacy jak ona nienawidzą cię za to, że w ogóle istniejesz.
  To oni wmawiali ci, że jesteś zły. Robili to tak długo, aż w końcu pokazałeś im, że mają rację. To przez nich.

  Louma zacisnął pazury na czubku kociego ogona, który zawijał się ciasno wokół jego bioder. Ciepły, żywy organ wił się pod naciskiem palców. Czuł satysfakcję i ból, kiedy tak robił. Przypominał sobie wtedy, że wreszcie przestał być nieśmiałą, strachliwą ofiarą. Teraz to on polował, on był łowcą.

---

  Plecak, który otrzymał od kobiety był ciężki. Kiedy nałożył go na plecy poczuł coś miękkiego opierającego się o jego ciało. Podskoczył kilka razy w miejscu, aby ładunek ułożył się wygodnie zanim ruszy w drogę powrotną do miasta. Towarzyszyło mu kilka innych osób, ale nie na tyle dużo, by rzucali się w oczy na Desperacji. Ot wędrowcy, podróżnicy kierujący się ostrożnie do miasta. Mieli swoje tajne drogi, podziemne zejścia, ukryte przed wzrokiem rządu oswojone korytarze.
  A on miał zadanie, dostarczyć do M-3 to wiadomość.
  Starał się nie myśleć o tym za bardzo, ale wiedział doskonale jakiego typu jest to wiadomość. To groźba i ostrzeżenie zarazem.

z/t
                                         
Lwiątko
Wtajemniczony     Opętany
Lwiątko
Wtajemniczony     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Konegi Louma, Reoone, Lwiątko


Powrót do góry Go down

Pisanie   •  Piwnice - Page 3 Empty Re: Piwnice
                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 3 z 3 Previous  1, 2, 3

 
Nie możesz odpowiadać w tematach