Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Misje :: Retrospekcje :: Archiwum


Strona 1 z 2 1, 2  Next

Go down

Pisanie 19.06.19 19:23  •  Przeklęty bachor (Tai & Sai) Empty Przeklęty bachor (Tai & Sai)
Czas akcji: Około szesnaście lat wstecz, w czasie gdy Taiyo miał zaledwie piętnaście lat, a jego sąsiadka - tytułowy przeklęty bachor - zaledwie dziewięć. Ciepły, chociaż nie upalny, sierpniowy dzień.

Taiyo zatrzymał się na schodach, które prowadziły do drzwi domu, który chłopiec mijał każdego poranka wychodząc do szkoły i każdego południa, gdy z niej wracał. Jedna noga znalazła się już na pierwszym stopniu, lecz jakby w pamięci mając absurdalne przysłowia o ciekawości i piekle wahał się przed wykonaniem kolejnego kroku.
Bywał tu wcześniej, lubił nawet właścicieli tego domu i zawsze chętnie korzystał z zaproszenia na herbatę. Gdy był młodszy kilkukrotnie zostawał z nimi na dłuższy czas, gdy jego rodzice musieli gdzieś wyjechać, bądź z innego powodu nie mogli się zająć swoim synem.
Można by powiedzieć, że zaciągnął u swoich sąsiadów dług wdzięczności, który co prawda był zobowiązaniem naturalnym i wielu mogłoby plunąć na niego i w lekceważeniu sobie mieć dawne przysługi. Jednak dla Tai to był dług honorowy i gdy usłyszał, że teraz to państwo Kurayami potrzebują pomocy, nie mógł im odmówić.
Nie wiedział jednak czy podoła opiece nad ich córką, a ponadto nie lubił dzieci. Dobrze... sam nim był, jednak był już na tyle duży, żeby się nie drzeć jak mu lód spadł na chodnik.
Nie, to nie dlatego się wahał. Tak naprawdę po prostu nie chciał tego robić, jednak zwyciężyło poczucie obowiązku. Konieczność dotrzymania danego słowa. Podobnie zresztą nie chciał chodzić do szkoły, a mimo to nie opuszczał zajęć.
- Lasciate ogni speranza, voi ch'entrate - pomyślał po włosku, choć nie znał tego języka. Wiedział za to dobrze co oznacza to jedno zdanie, które pochodziło z bardzo starego utworu pewnego Florentczyka. W błędzie byłby jednak ten, kto uznałby, że Tai dramatyzuje, gdyż rzucony mimochodem wers Komedii w dziwny sposób wprawił go w dobry nastrój i sprawił, że szybciej pokonał połowę schodów, która mu została, a jego dłoń kilkukrotnie uderzyła w drewniane drzwi. Całkowicie ignorując, że tuż obok był dzwonek, który tylko czekał, by go nacisnąć.
Jeżeli jednak nie usłyszał żadnego ruchu za drzwiami, jeżeli zdarzyło się, że nabrał wątpliwości, czy jego dobijanie się zostało usłyszane, złamał się i wcisnął guzik, by w ten sposób powiadomić domowników, a gdy mu już w końcu otworzono bez zastanowienia wypalił:
- Dzień dobry! - Mając na twarzy niewinny uśmiech właściwy dzieciom. W tym miejscu, gdy wszelka nadzieją na wymiganie się od spędzenia kilku godzin na pilnowaniu 9-latki, wcześniejsze wątpliwości nie miały już znaczenia. Teraz pozostało tylko zmierzyć się z tym co nieznane. Ubrany był w białą koszulkę, na której z przodu widniała cyfra trzy, o którą opierał się czarny gryf oraz sięgające do kolan, zielone spodenki ze zdecydowanie zbyt dużą ilością kieszeni oraz czarny zegarek na rękę ze złotą tarczą z rzymskimi cyframi.

                                         
Taiyo
Skrzydlaty
Taiyo
Skrzydlaty
 
 
 

GODNOŚĆ :
Taiyo Reynard Lamarque


Powrót do góry Go down

Pisanie 23.06.19 3:27  •  Przeklęty bachor (Tai & Sai) Empty Re: Przeklęty bachor (Tai & Sai)
Co może robić mała dziewczynka jak ma dziewięć lat i dzień wolny od szkoły? Rysować obrazki, czytać ulubione mangi, bawić się lalkami i słuchać cukierkowej muzyki dla dzieci. Wszystko to z czego dzieciaki w wieku Taiyo już dawno wyrosły. Wiedziała że rodzice wychodzili tego wieczoru i zapowiedzieli już młodej że przyjdzie do niej niania żeby się z nią pobawić. Białowłosa już miała cały plan poukładany w głowie i na papierze w formie dziecięcych hieroglifów. Już się doczekać nie mogła, nawet się przebrała w coś bardziej dziewczęcego, bo przecież niania też będzie dziewczynką tylko nieco starszą! "Może mnie pomaluje swoimi kosmetykami?! Takimi prawdziwymi!" przemknęło jej przez myśl gdy przeglądała się w lustrze. Aż dostała wypieków na policzkach z ekscytacji. Robiąc prowizoryczny piruet przed lustrem zamontowanym na drzwiach szafy w pokoju poprawiła różowe gumeczki na obu kucykach. Słysząc dzwonek do drzwi aż podskoczyła radośnie w miejscu i zaklaskała. - Moja niania przyszła! - zakrzyknęła radosnym głosikiem i pobiegła boso do salonu.
Drzwi otworzył białowłosy mężczyzna z uśmiechem i od razu poczochrał włosy młodzika. - Taiyo.. ale ty urosłeś już.. to miło z twojej strony że się zgłosiłeś żeby popilnować naszej małej.. - powiedział wpuszczając chłopca do domu. Gdy zdjął już buty, ruszyli korytarzem w stronę salonu. Mijając próg oczom chłopaka ukazała się kobieta ubrana w elegancją czarną sukienkę. Blondynka widząc chłopca również obdarowała go radosnym uśmiechem. - Taiyo.. miło cię widzieć.. aleś ty wydoroślał.. - powiedziała z uśmiechem podchodząc do swojego męża i poprawiając jego krawat. - Saiyuri.. masz gościa! - zawołała ojciec i już z oddali dało się słyszeć tuptanie po schodach z piskiem radości. Ze schodów zbiegła mała pocieszna istota z dwoma białymi kucykami po bokach głowy. Mocno różowa sukieneczka na ramiączka, kończąca się tuż przed kolankiem. - Moja niania przyszła.. moja.. - z radością w głosie dobiegła do rodziców i wyhamowała tuż przed chłopakiem. -.. niania.. - dokończyła znacznie ciszej niż wcześniej. Wpatrywała się w chłopaka z rozdziawionymi ustami. Niebieskie ślepia wbiły się w twarz chłopaka. Zamrugała i podeszła bliżej. - Mamusiu..? - zaczęła bardzo grzecznie jak to miała w zwyczaju. Położyła nagle obie małe dłonie na torsie klatce piersiowej chłopaka i zaczęła po niej jeździć dłońmi przez krótką chwilę bo została szybko oderwana od biednego chłopca przez ojca, który poderwał ją do góry z nikłym, przepraszającym uśmiechem na twarzy. - To nie jest dziewczynka.. mówiłaś że niania przyjdzie mnie pilnować.. - w oczach dziecka zaczęły zbierać się odrobinki łez. - Ale kochanie.. to jest Taiyo.. bardzo grzeczny chłopiec i on też cię może popilnować. Jest od ciebie starszy.. - wyjaśniła matka dając buziaka w czółko Saice trzymanej na rękach przez ojca.
Mała spojrzała na chłopaka, przez chwilę go uważnie obserwując. Po czym zwróciła się do swojej rodzicielki. - Dobrze mamusiu! Będę grzeczna dla mojej nowej niani.. - w głosie było tyle słodyczy że biedny Tai mógł zacząć się obawiać o swój stan psychiczny. Ale dziewczynka przecież nie wyglądała na jakiegoś strasznie. Sprawiała bardzo miłe wrażenie.

Rodzice zostawili na stole w kuchni kartkę ze swoimi numerami w razie większych problemów. Pożegnali ich i zamknęli za sobą drzwi z widokiem stojących obok siebie dzieciaków. Sai radośnie machała im na pożegnanie, ale gdy tylko dało się usłyszeć przekręcenie kluczyka w zamku, mała spojrzała na chłopca i kładąc rączki na biodrach uśmiechnęła się do niego słodko. - W co się chcesz najpierw bawić? - znów ten pełen słodyczy głos nie wróżący niczego dobrego.
                                         
Saiyuri
Saiyuri
Odrodzona
 
 
 

GODNOŚĆ :
Saiyuri Kurayami


Powrót do góry Go down

Pisanie 23.06.19 4:26  •  Przeklęty bachor (Tai & Sai) Empty Re: Przeklęty bachor (Tai & Sai)
Nie przypuszczał, że mały, różowy diabełek podbiegnie do niego i zacznie go dotykać. Cała ta sytuacja była na tyle absurdalna, na tyle niezrozumiała dla młodego Tai, że ten stał tylko przyglądając się dziewczynce, to zerkając na jej rodziców - jakby oczekując od nich jakiegokolwiek wyjaśnienia co tu się właśnie dzieje.
A to wszystko było o tyle bardziej niezwykłe, ze chwilę wcześniej kiwał głową z delikatnym uśmiechem na twarzy, w odpowiedzi na dość standardowe od dorosłych zwroty o tym jak to Tai urósł. Może i faktycznie tak było, lecz chłopiec nie czuł się wcale większy niż czuł się mając mniej lat. Z jednej strony świat zdawał się krzyczeć, nie tylko głosami starszych, że jest w tym dużo racji, a z drugiej strony uparta percepcja Taia podsuwała odpowiedź zupełnie inną. Dlatego też ograniczał się zwykle do uprzejmego przytakiwania.
- Nie jest dziewczynka? - Powtórzył w myślach słowa maleństwa i dopiero wtedy zrozumiał wcześniejsze zachowanie. Jego dłoń powędrowała na kark. Był nieco zakłopotany rozkoszną nieporadnością Sai. Przecież już na pierwszy rzut oka było widać, że nie jest dziewczyną. Z drugiej strony czuł pewną ulgę, że nie postanowiła sprawdzać jego płci przez dotykanie go swoimi małymi rączkami nieco niżej. To byłoby dość niezręczne.
- Do widzenia! Proszę się niczym nie przejmować i dobrze bawić. - Rzucił na pożegnanie rodzicom diabełka, trzymając swoje dłonie za plecami.
Gdy skończył zerknął na intensywnie poruszającą się rękę i zastanawiał się, czy nie powinien zrobić kroku w bok - tak żeby przypadkiem nie oberwać nadmiernym wybuchem radości.
Zadane przez Już-Nie-Niemowlę pytanie sprawiło, że chłopiec odleciał na krótką chwilę pogrążony w swoich własnych myślach i patrząc przed siebie, tak że dostrzegł czubek głowy Sai, a może nawet oczy.
W co on się z nią chciał bawić? Pierwsza odpowiedź była oczywista! Chciał żeby została księżniczką - która dziewczynka o tym nie marzy, a i różową sukienkę miała już na sobie. Choć tylko przewrotny umysł Taia mógł stworzyć wizję, w której czyni się kobietę księżniczką nie po to, by oddawać jej cześć sławiąc jej piękno, a żeby ją zamknąć w najwyższej wieży i pozwolić jej czekać na księcia z bajki.
Później przeszedł do tego, co jemu samemu sprawiało radość w czasach, gdy był nieco mniejszy. Nie sądził jednak, żeby różowa pragnęła toczyć bitwy. Szczególnie, że jej ubranie raczej odbiegało od wszelkich standardów i było bardzo niepraktyczne w przypadku wymachiwania mieczem, o halabardzie już nie wspominając.
Mógł wymyślić coś męczącego, tak żeby wyczerpać wszystkie siły tkwiące w tym małym, nadmiernie zaróżowionym ciele i doprowadzić Sai do snu. Wtedy jednak nudziłby się przez resztę czasu.
W co jednak takie różowe dziewczynki mogą chcieć się bawić? W myślach Tai prosił tylko, żeby nie został zaproszony na niby herbatkę z pluszakami. Jeszcze by któryś go obraził i byłby zmuszony wyzwać go na pojedynek, lub co gorsze obraziłby Sai i musiałby walczyć w jej imieniu.
Ta absurdalna myśl rozbawiła go na tyle, że ledwo powstrzymał śmiech. Przykucnął przed dziewczynką i powiedział:
- O nie, nie, nie! Tak się nie robi. - Zaczął poważnym tonem, po czym jednak krótkich chichot zdradził jego prawdziwe intencje i kolejne słowa mówił już wyraźnie rozbawiony. - Nie możesz po prostu chcieć się bawić. Powinnaś uciec i się schować. W końcu nie jestem twoją nianią! - Podniósł nieco głos, żeby zaakcentować kolejną część wypowiedzi, a przy okazji podkreślić absurdalność tego co mówił. - Co za nietakt! - Jego dłoń nagle zakryła usta. Kolejne słowa był już cichsze, choć wciąż dobrze słyszalne. - Poczułem nagłą potrzebę policzenia do pięćdziesięciu z zamkniętymi oczami...
Tak! Zabawa w chowanego to banał. Z drugiej strony dzięki temu banałowi nie musi się przejmować tym, że inne są zwykle zabawy diabłów, a inne diablic. Miał tylko nadzieję, że nie bawił się za dobrze i nie ukrył za bardzo swoich prawdziwych intencji. Liczył, że ma przed sobą inteligentną kobietę, która zrozumie o co tak naprawdę chodziło w tym co powiedział. W innym wypadku musiałby chyba zrobić jej przyśpieszony kurs czytania między wierszami.
Zamknął oczy.
- Raz... dwa... trzy... - i jak powiedział uprzednio, tak też zrobił. Zaczął odliczać, choć raczej nie za sprawą niewyjaśnionej potrzeby. Wstał, łącząc ręce za plecami i nasłuchując, czy dziewczynka na pewno się oddaliła, czy też wciąż tutaj stoi. Nie, nie mogła być aż tak niemądra! Chociaż... sprawdzała jego płeć...[/color]


Ostatnio zmieniony przez Taiyo dnia 12.07.19 21:27, w całości zmieniany 1 raz
                                         
Taiyo
Skrzydlaty
Taiyo
Skrzydlaty
 
 
 

GODNOŚĆ :
Taiyo Reynard Lamarque


Powrót do góry Go down

Pisanie 12.07.19 18:08  •  Przeklęty bachor (Tai & Sai) Empty Re: Przeklęty bachor (Tai & Sai)
Słysząc protesty z jego strony przechyliła lekko głowę w bok i skupiła całą swoją uwagę na blondasie. Zmarszczyła lekko nasadę noska gdy nieco podniósł głos i wyraził swoje udawane niezadowolenie. Może była młodsza nieco, ale głupia nie była. Jak na swój wiek była nawet dość przebiegła gdy sytuacja tego wymagała, zdarzało jej się to robić nawet podświadomie czasami. Wzięła głębszy wdech i powoli wypuściła powietrze noskiem wpatrując się w liczącego powoli chłopaka. Była trochę zawiedziona tym że to nie jest dziewczynka, nie to że czuła jakąś niechęć do płci silniejszej. Ten etap w jej życiu szybko przeminął. Ba! Nawet był chłopak w jej klasie którego bardzo lubiła. Zrobiła kilka bardzo cichych kroków w jego stronę, skradając się jak kot podczas polowania na bezbronną, niczego nie świadomą myszkę. Wyciągnęła przed siebie dłonie i zaczęła go łaskotać po bokach sama się przy tym cicho chichrając. Oczywiście kiedy ta dywersja odwróciła uwagę blondyna od liczenia na oślep to szybko odskoczyła w tył przed ewentualnym rewanżem. - Zabawa w chowanego jest dla małych dzieci! - zakrzyknęła wystawiając mu język w figlarnym geście i pobiegła korytarzem w stronę salonu. - Nie złapiesz mnie! - oczywiście krzyknęła za nim żeby się nie ociągał. Gdy tylko przekroczyła próg salonu, najszybciej jak tylko potrafiła, dobiegła do stołu i zwinęła z niego kartkę z numerami telefonów rodziców. Pomachała nią w powietrzu chłopakowi i wystawiła język raz jeszcze. - Pozwoli szanowny panicz.. że to zachowam dla siebie.. Tobie się raczej nie przyda.. - to mówiąc schowała karteczkę za koszulką w miejsce w które by nie odważył się sięgnąć! Uśmiechnęła się uroczo przy tym i uważnie mierząc chłopaka wzrokiem nagle dziki błysk pojawił się w jej niebieskich oczkach. - Pobawimy się w miss piękności dla chłopców!.. Skoro jesteś chłopcem.. - zadecydowała ostatecznie podbiegając do niego i biorąc go za dłoń bezceremonialnie ciągnąc go do swojego różowego pokoju.
                                         
Saiyuri
Saiyuri
Odrodzona
 
 
 

GODNOŚĆ :
Saiyuri Kurayami


Powrót do góry Go down

Pisanie 12.07.19 19:05  •  Przeklęty bachor (Tai & Sai) Empty Re: Przeklęty bachor (Tai & Sai)
- Co za nieznośny bachor! - Stwierdził Taiyo w myślach, gdy dziewczynka dość nieudolnie próbowała doprowadzić go do śmiechpłaczu swoimi malutkimi rączkami. Poczuł jej paluszki i nawet się zaśmiał, jednocześnie dłonią szukając jej głowy, a gdy w końcu na nią natrafił poczochrał dziewczynkę po włosach.
- Jesteś mała... - Powiedział to dość cicho i zajęta kradzieżą numerów telefonu dziewczynka nie dosłyszała zapewne jego słów. Zresztą było to tylko ciche westchnięcie, że ma przed sobą wyjątkowo trudny okaz małej dorosłej. Całe szczęście, że nie chciała mu przedstawić swoich dzieci, którymi okazałyby się pluszowe misie i nie spytałaby czy zaprowadzi je do szkoły. Jeszcze tego brakuje, żeby jakiś jego znajomy zobaczył go idącego z różowym osiołkiem i jego maskotką. Nie to, żeby się zgodził.
W jednym jednak miała rację. Kartka z numerami do jej rodziców nie była mu do niczego potrzebna. Był dużym i silnym chłopcem i byłoby ujmą na jego honorze, gdyby postanowił dzwonić do dorosłych przez jakiegoś skrzata ze wstążeczkami. Otóż nie! Tai nie miałby zamiaru tego robić, nawet gdyby ta była męcząca - a nie była.
Zdawał sobie sprawę, że próbuje prężyć swoje niebyłe muskułki i pokazać mu, że tu rządzi, jednak jej zachowanie było dla niego takie niepoważne, wręcz śmieszne. Nawet się zaśmiał kiedy usłyszał o wymyślonej przez nią zabawie.
To nie miało żadnego sensu, nawet on - a przecież nie był wcale dorosły - wiedział, że taki konkurs nazywałby się inaczej i samo słowo miss wskazuje na dziewczynkowatość.
- Taka niemądra!
Gdy podbiegła do niego i chciała zabrać go ze sobą z pokoju ten się jednak nie ruszył, stojąc przez cały czas w miejscu i ani myśląc się ruszyć. Otóż nie będzie tak, że pozwoli jej na wszystko i nawet się nie odezwie. Chciała go przebierać, malować? Niech będzie, ale najpierw musiała na to zasłużyć!
- No nie wiem czy zasłużyłaś... - Wyciągnął do niej dłoń skierowaną wewnętrzną stroną w górę. - Najpierw oddasz mi numery do twoich rodziców, a później możemy porozmawiać o zabawie. - Nie żeby tej karteczki potrzebował, ale nie miał zamiaru grzebać jej pod ubraniami, gdy będzie chciał zapytać gdzie coś leży, bądź gdy dziewczynka rozbije najcenniejszą zastawę wpadając w nią podczas ucieczki przed nim, gdy uzna, że jest smokiem, a ona nieszczęsną księżniczką.
Nie trzymał jej, nie musiał. To ona chciała się bawić, więc musi się dostosować. No chyba że postanowi się oburzyć i pójść do pokoju, jednak wtedy wystarczyło poczekać - wróci.
- Dzieci są nieznośne - Stwierdził w myślach patrząc na Sai. Mieli spędzić ze sobą kilka godzin, to raczej krótko. Nie chciałby jednak być zmuszony wysłuchiwać nadmiernie rozentuzjazmowanego piskliwego głosiku przez całe dnie.
                                         
Taiyo
Skrzydlaty
Taiyo
Skrzydlaty
 
 
 

GODNOŚĆ :
Taiyo Reynard Lamarque


Powrót do góry Go down

Pisanie 12.07.19 19:22  •  Przeklęty bachor (Tai & Sai) Empty Re: Przeklęty bachor (Tai & Sai)
No nie spodziewała się że usłyszy odmowę. Mało tego to na w jego oczach miała zasłużyć na zabawę?! ONA?!?! Nie dość że została oszukana przez rodziców i zamiast dziewczynki dostała chłopca to jeszcze ten od niej czegoś wymagał. Nie dał się zaciągnąć do pokoju i chciał kartki z numerami do rodziców. Nadęła policzki, puściła jego rękę i skrzyżowała ręce na wysokości płaskiej klatki piersiowej. - Nic ci nie oddam.. nie zasłużyłeś.. - mruknęła w jego stronę i odwracając się do niego plecami poszła w swoją stronę w kierunku drzwi tarasowych. - Nie będę się z tobą bawić.. nie umiesz się bawić! - dodała otwierając drzwi balkonowe tak żeby się przez nie przecisnąć i wybiegła boso na trawnik. Mieli mały ogródek gdzie były dwie huśtawki, piaskownica i mały dmuchany basen napełniony do połowy wodą. Mała podbiegła do huśtawki na którą się wspięła tak że stała bosymi stópkami na drewienku i trzymając się za łańcuchy zaczęła się huśtać, z początku powoli i nisko ale co rusz młoda się bardziej wychylała w przód i w tył próbując się bardziej rozhuśtać. Nie wyglądało to zbyt bezpiecznie, ale kto by winił małą dziewczynkę za wypadek skoro ma nianię która za jej bezpieczeństwo odpowiada.
                                         
Saiyuri
Saiyuri
Odrodzona
 
 
 

GODNOŚĆ :
Saiyuri Kurayami


Powrót do góry Go down

Pisanie 12.07.19 19:49  •  Przeklęty bachor (Tai & Sai) Empty Re: Przeklęty bachor (Tai & Sai)
Foszek był Taiyowi na rękę. Jeżeli dziewczynka zajęłaby się sama sobą, najlepiej bawiąc się grzecznie w pokoju lalkami, czy przebierając się w coraz to mniej praktyczne i bardziej tęczowe sukienki, mógłby po prostu zająć się własnymi sprawami. Napisać kilka wiadomości do znajomych, może nawet przeczytać jakąś książkę - o ile w tutejszej biblioteczce znajdowała się jakaś wartościowa pozycja.
Jednak ten przeklęty bachor, demoniczny pomiot, nasienie niosącego światło, mniejsza wersje Belzebuba, szatański chochlik, zamiast grzecznie wrócić do pokoju postanowił wyjść na zewnątrz. To zmusiło Taiya do podążenia za nią - bez względu na to iloma słowami próbowałaby go od tego odwieść. Nie da się zwieść diabelskim słówkom i różowym ze wstążek różkom.
I tu należy przyznać, że Taiyo nie jest dorosły i nie ogarnia tej całej dorosłej troski i dmuchania na zimne, by tylko czasem dziecku się nic nie stało. Gdy zobaczył, że dziewczynka huśta się w tej niebezpiecznej pozycji, zupełnie niezgodnej ze wszelkimi poradnikami, zasadami bhp i trwożącej rodzicielskie serca, nie myślał o tym, że coś mogłoby się jej stać. Sam kiedyś i teraz nierzadko używał huśtawki w ten heretycki sposób i nie mógł z początku dostrzec w tym nic złego. Oparł się więc o ścianę domu niedaleko drzwi i przyglądał się Saiyuri.
Dopiero z czasem do jego głowy przedarły się myśli, że przecież to niebezpieczne i dziewczynce mogłoby się coś stać. I pewnie teraz podbiegłby do niej i zmusił ją, by przestała, gdyby tylko sam nie był jeszcze bardzo młody. Był może lekkomyślny, ale wciąż był jeszcze dzieckiem.
Podszedł więc po prostu do niej, a idąc powiedział:
- Jesteś pewna, że na tej karteczce nie było numeru do najlepszej pizzerii w okolicy? Chyba zgłodniałem. - To co mówił nie miało większego sensu. Nie przywiązywał do tego żadnej wagi i tak naprawdę nie był wcale głodny. Chciał tylko, żeby dziewczynka nie spadła przez to, że do niej podchodzi. Jeżeli się huśta - niech to robi, ale niech na tej huśtawce pozostanie!
Plan jego był dość prosty, chciał po prostu przystanąć obok, gotowy do złapania jej, gdyby straciła równowagę, bądź z innego powodu opuściła bezpieczny kawałek drewna podwieszony łańcuchami.
                                         
Taiyo
Skrzydlaty
Taiyo
Skrzydlaty
 
 
 

GODNOŚĆ :
Taiyo Reynard Lamarque


Powrót do góry Go down

Pisanie 12.07.19 20:10  •  Przeklęty bachor (Tai & Sai) Empty Re: Przeklęty bachor (Tai & Sai)
Jak wyszedł z domu i oparł się o ścianę przy drzwiach prowadzących do salonu Sai zaczęła się jeszcze bardziej kiwać na huśtawce z nadętymi policzkami, pokazywała że wcale go nie potrzebuje. Może gdzieś w głębi było jej przykro ale tego nie pozwoliłaby mu się domyślić. Wolała udawać złą na cały świat i uparcie brnęła przed siebie. Bujała się co raz mocniej i widząc jak ten nagle idzie w jej stronę jedynie zmarszczyła nasadę noska. - Humph.. tyły tylko numery rodziców i restauracji do której się wybierają po operze.. - mruknęła i szarpnęła łańcuchem z całej swojej dziecięcej siły. Grawitacja to zło, a karma jest jeszcze gorsza. Bosa stópka poślizgnęła się gdy dziewczynka była bardzo wysoko a dłonie zaciskające się na łańcuchach się z nich ześlizgnęły w efekcie czego młoda poleciała z głośniejszym piskiem do tyłu i oczywiście zgodnie z prawami fizyki, w dół. Blondyn widział to i nawet skoczył w jej stronę z chęcią amortyzowania jej upadku, niestety zbyt szybko wybił się i minął się ze swoim celem. Młoda poleciała na tyłek a wracająca huśtawka rąbnęła ją w głowę z takim impetem że dziewczynka runęła na plecy nieprzytomna. Krew się polała z rozciętej skóry.
                                         
Saiyuri
Saiyuri
Odrodzona
 
 
 

GODNOŚĆ :
Saiyuri Kurayami


Powrót do góry Go down

Pisanie 12.07.19 20:28  •  Przeklęty bachor (Tai & Sai) Empty Re: Przeklęty bachor (Tai & Sai)
- Przeklęty bachor! - Mruknął pod nosem leżąc na trawniku za huśtawką i widząc, że głowa dziewczynki krwawi, a ta leży - zdaje się - bez przytomności.
Nie myślał teraz o konsekwencjach, o tym, że rodzice dziewczynki mogą być na niego wściekli, bądź też może mieć kłopoty z powodu tego, że jej nie upilnował. To nie miało teraz dla niego żadnego znaczenia, gdyż dla niego liczyła się teraz przeklęte różowe diablątko. Wstał, nie otrzepując się nawet i zbliżył się do niej sprawdzając czy oddycha, czy żyje i czy poza urazem głowy nic jej nie dolega.
Odetchnął nieco, gdy zrozumiał, że dziewczynka żyje, a rozcięcie na jej czole nie jest zbyt głębokie. Chociaż to wszystko wyglądało dość poważnie, to przy odrobinie szczęścia nie będzie miała nawet blizny po tym wydarzeniu. Krwi nie było zresztą też wcale specjalnie dużo.
Była więc bezpieczna, przynajmniej na razie - choć Taiyowi wydawało się, że powinna odzyskać przytomność. Jej brak był dla niego niezwykle niepokojący, ale nie myślał jeszcze, żeby wzywać pomoc. Był zbyt zajęty próbą udzielenia jej niezbędnej pomocy we własnym zakresie.
Wziął dziewczynkę na ręce i szybkim, acz ostrożnym krokiem, wrócił do domu i położył dziewczynkę na kanapie w salonie. Idąc przez cały czas jednak mówił do niej, licząc, że jego słowa ją wybudzą.
- Sai! Sai! Obudź się! Patrz, jednorożec! - i kilka innych słów, między innymi próbował ją wabić wróżką, różowym króliczkiem, czy księżniczką Tirnaelą - choć nie wiedział, czy taka w ogóle istnieje. Niezależnie jednak od tego, czy odzyskała przytomność, tuż po tym jak położył ją na kanapie pobiegł po coś, czym mógłby wytrzeć jej głowę i szybko wrócił ocierając krew i jeżeli wciąż się jeszcze nie obudziła, to potrząsając nią lewą ręką.
Trochę panikował i wciąż nie myślał o konsekwencjach, a o tym, że nie umie jej pomóc.
                                         
Taiyo
Skrzydlaty
Taiyo
Skrzydlaty
 
 
 

GODNOŚĆ :
Taiyo Reynard Lamarque


Powrót do góry Go down

Pisanie 12.07.19 20:55  •  Przeklęty bachor (Tai & Sai) Empty Re: Przeklęty bachor (Tai & Sai)
Przez jakiś czas byłą nieprzytomna. Wzmianki o różowych stworzonkach, wróżkach, jednorożcach i innych podobnych magicznych istotach nie docierały do trzymanej na rękach, rannej dziewczynki. Leżała tak na kanapie przez kilka minut, które mogły zdawać się ciągnąć w nieskończoność. Nawet lekkie poruszanie młodą nie poskutkowało przebudzeniem dziewięciolatki. Ale po krótkiej chwili powieki się lekko zacisnęły, nasada noska zmarszczyła i cichy mamrot towarzyszący budzącej się osoby. Lekko uchyliła powieki, intensywny błękit tęczówek skupił się na twarzy blondyna. - Ki..ro.. czemu masz.. inne włosy? W czarnych.. wyglądasz lepiej.. - wymamrotała cichuteńkim, łagodny głosem. Takim ciepłym i pełnym troski. Wzrok jej się zamazywał nieco, trochę jej się kręciło w głowie. Ewidentnie miała jakieś omamy, a może Tai przypominał jej kogoś kogo bardzo lubiła? Nawet złapała go lekko za skrawek koszuli. - Wiesz że cię.. bardzo lubię? - spytała uśmiechając się niewinnie, nieco rumieniąc się na policzkach. Zacisnęła jednak zaraz po tym mocno powieki i sięgnęła dłonią do czoła. - B..boli.. - wymamrotała z cichym piskiem. Skuliła się w kuleczkę i wtuliła się twarzą w poduszki oparcia kanapy z cichym mamrotem rannego stworzonka. W końcu była małą dziewczynką, może zgrywała silną, ale to tylko zasłona dymna przed innymi dziećmi.
                                         
Saiyuri
Saiyuri
Odrodzona
 
 
 

GODNOŚĆ :
Saiyuri Kurayami


Powrót do góry Go down

Pisanie 12.07.19 21:21  •  Przeklęty bachor (Tai & Sai) Empty Re: Przeklęty bachor (Tai & Sai)
Taiyo poczuł ulgę, gdy dziewczyna otworzyła oczy. To znaczyło, że nic jej nie jest. Na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech, jednak nie powiedział niczego, tylko się jej przyglądając.
Nie wiedział o czym ona mówi, nie znał żadnego Kiro. Może to bohater jakiejś bajki dla dzieci? Np. Młody Czarodziej Kiro, czy Buntownik Kiro walczący o sprawiedliwy świat. Nie wiedział czy takie coś w ogóle istnieje. Przynajmniej nie pamiętał takich bohaterów z książek, które czytali mu rodzice.
Gdy dziewczynka stwierdziła, że boli odetchnął z ulgą, nie musiał już zastanawiać się o czym różowy chochlik bredzi - mógł w końcu sprawdzić najczarniejsze scenariusze, które zrodziły się w jego głowie. Skorzystał z tego, że dziewczynka wtula się w poduszkę i zaczął wyszukiwać, czy od uderzenia w głowę można postradać rozum.
Jednak po pięciu minutach i dowiedzeniu się, że Saiyuri ma raka, czy innego homara, postanowił, że nie ma to sensu i położył dłoń na jej boku.
- Nie przejmuj się, niedługo przestanie. - Powiedział, chcąc podnieść ją na duchu. Pochylił się nieco nad nią, przejmując się jej losem.
- Wszystko będzie dobrze. - Taiyo wciąż nie pamiętał ani o tym, że prawdopodobnie cała wina spadnie na niego, ani tym bardziej o tym, że ten przeklęty kamrat czarta, szczenię biesa kąpane w styksowych wodach, najgrzeszniejsze z piekielnych istot, co samo siebie zdradza i żadnej już nie pozostawia nadziei nie wymagając nawet przekroczenia progu, lucyferowy bękart, jest sam sobie winien. W końcu Taiyo choć wiele razy używał huśtawki w podobny sposób nigdy nie skończył z rozciętą głową, ani nawet nie spadł z niej! Co za niekompetencja. Tyle, że chłopiec nie myślał o tym, zbyt zmartwiony losem dziewczyny.
                                         
Taiyo
Skrzydlaty
Taiyo
Skrzydlaty
 
 
 

GODNOŚĆ :
Taiyo Reynard Lamarque


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

 :: Misje :: Retrospekcje :: Archiwum

Strona 1 z 2 1, 2  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach