Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Go down

Pisanie 12.02.14 1:09  •  "Wrota Raju" Empty "Wrota Raju"
Gdzieś bardzo, bardzo wysoko znajduje się miejsce, do którego niezwykle trudno jest trafić. Oaza spokoju, miejsce nieskalane ręką ludzką i ominięte przez koniec świata. A może powstał właśnie przez niego? Gdzieś w bardzo pochyłym zboczu góry widnieje otwór. Nie jest duży, jednak spokojnie można się przez niego dostać do środka. A dokonać tego mogą wyłącznie istoty posiadające skrzydła lub przez takowe przyniesione.
Kto wytrwa zimno ogromnych wysokości, ujrzy widok, który trudno sobie w ogóle wyobrazić. We wnętrzu "Wrót" panuje przyjemna temperatura dwudziestu kilku stopni, a to wszystko dzięki podziemnemu źródłu ciepłej wody, które wraz z dostającą się do środka wodą deszczową i roztopionym śniegiem stworzyły sporych rozmiarów jeziorko, do którego bezpiecznie jest wejść nawet w środku zimy. Ściany pieczary porastają świecące delikatnym, niebieskawym blaskiem mchy, podłoże zaś wyściela coś w rodzaju gęstej, krótkiej, miękkiej trawy. Niedaleko otworu w sklepieniu, przez który można się dostać do tego raju, po ścianie spływa woda, rozpryskując się na skałach i końcowo tworząc niewielki, szemrzący wodospad.
Ponoć jeśli trafi się tu raz, drugi nigdy się nie przydarzy. Tak, jakby wspaniałość tego miejsca odbierała pamięci obraz dotyczący dotarcia do niego. Krążą również legendy, jakoby jaskinia miała być fragmentem prawdziwego Edenu, w którym żyli Adam i Ewa. Jak powszechnie wiadomo, w legendach zawsze tkwi ziarenko prawdy...
***
Wyrocznia zdawała się nagle zyskać jakąś wewnętrzną siłę, która przegoniła dotychczasowe zmęczenie i wygoniła resztki senności z ciała byłego serafina. Demonowaty oddalał się od miasta, wzbijając się coraz wyżej, machając potężnymi skrzydłami. Unosił się tak lekko, jak gdyby nic nie ważył, nawet pomimo "pasażera". Trzymał Cecila w objęciach, nie chcąc go przypadkiem upuścić. Nie bał się o to, że białowłosy w ten sposób zginie inaczej, niż zostało mu to przeznaczone. Jak każdy skrzydlaty, potrafił latać, więc dałby sobie radę. Raczej nie chciał, by mu uciekł. Gdzie by go niby potem szukał? A skoro dostał rozkaz od Stwórcy, to nie mógł go zignorować. Nawet, jeśli wysoce prawdopodobnym było, iż Głos był po prostu wytworem jego wyobraźni.
Ciemnowłosy nie odezwał się ani jednym słowem. Lecieli w mroku nocy i chłodzie, a im wyżej, tym jeszcze zimniej. Zastanawiał się, dlaczego nie może dostrzec przyszłości chłopaka. Wiedział, że nie jest to spowodowane wyrokiem śmierci, jaki został na niego narzucony przez Tego-Z-Góry. Wielokrotnie czytał przyszłość podobnych mu osób. Teraz jednak nie widział niczego, zarówno oczami prawdziwymi jak i tymi w duszy. Po raz pierwszy od dawna owinęła go kompletna ciemność, której nie mógł rozproszyć absolutnie niczym. Czuł się tak, jakby umierał. Gdzieś w okolicach serca rozpływało się irytujące zimno, wywołując co jakiś czas delikatne dreszcze. Mimo tego był ciepły i zdawał się ignorować chłód.
Wyżej. Jeszcze wyżej. Temperatura definitywnie spadła już poniżej zera. W mroku zaczął rosnąć jakiś ciemny kształt. Góra, złośliwie chyba nazwana od pewnej wieży, była coraz bliżej. Ale Fael ciągle piął się w górę, jakby chciał przedostać się do samego Królestwa. Wreszcie wyrównał poziom i przestał machać skrzydłami, rozkładając je na całą możliwość. Delikatnie kołysał ciałem, starając się utrzymać w strumieniu powietrza. Wiedział, gdzie chce dolecieć, wiedział, że ciężko tam trafić nawet i w dzień. Wiedział, że można się było zgubić zanim się tam dotrze i że nikomu nie udało się tam być więcej niż raz. Poza nim. Dlaczego ślepiec mógł tam trafić nawet w ciemności? Wystarczyła pamięć. Nie odzywał się dlatego, że liczył machnięcia skrzydeł potrzebne do dotarcia w powietrzny korytarz, który przelatywał niedaleko wejścia. Zgubny wpływ piękna krajobrazu na niego nie działał. Widział rzeczy piękniejsze, jak na przykład ogrody Królestwa Niebieskiego, czy oryginalny Eden. Taka marna namiastka była niczym w porównaniu z tamtymi cudami. Wiódł go również instynkt i to, że uwielbiał odwiedzać to miejsce. Nie było zbyt oblegane turystycznie i dobrze się w nim skupiał.
Gdzieś z dołu powiało coś ciepłego. Wyrocznia zakręciła, znów powiało. Ciemnowłosy zawisł w powietrzu, przekręcił się głową w dół, machnął skrzydłami i zaczął pikować w dół, z ogromną prędkością zbliżając się do skał. Manewr zdecydowanie nie należał do zbyt bezpiecznych, kiedy się kompletnie nic nie widziało. Dlatego też wydawać się mogło, że rozbiją się na kamiennej ścianie. Zamiast tego, Faelandalan powrócił do normalnego pionu i opadł w dół, trafiając w dziurę w ziemi, z której wydobywało się przyjemne ciepło. Coś chlupnęło. Wyrocznia wylądowała w płytkiej części podziemnego jeziora. Wylazła na brzeg i mało delikatnie puściła Cecila na podłoże z miękkiej trawy.
- Nie wiem, jakie modlitwy odmawia się przed śmiercią. Możesz prosić Pana, by zmienił decyzję - powiedział wreszcie. Zdjął z pleców jedno z ostrzy i wbił je szybkim machnięciem w ziemię przy sobie. Złożył dłonie jak do modlitwy i pochylił delikatnie głowę, szepcząc coś do siebie. Drżący, głęboki głos mieszał się z szumem wodospadu i odbijał się nieznacznym echem po lekko świecących ścianach rozległej jaskini. Demonowaty był zbyt blisko wyjścia, by uciec.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 12.02.14 5:10  •  "Wrota Raju" Empty Re: "Wrota Raju"
Aniołek zauważył, że Fael się wybudza, ale nic z tym nie zrobił. Na początku nie widział nic dziwnego w jego zachowaniu, ale zmieniło się to w momencie, w którym został od niego odsunięty. Przyglądał się jak mężczyzna odchodzi, kuli się, mówi, słucha. Młody podejrzewał, że to wizja, albo kolejna z jego "transmisji". Cóż, częściowo miał rację, lecz nie wiedział czego mógłby się spodziewać. Sam podniósł się z łóżka, kiedy długowłosy rozmawiał sam ze sobą. Obserwował go z zaciekawieniem i założył śnieżne włosy za ucho, przechylając lekko głowę. Wzdrygnął się, kiedy wysoka postać opuściła pomieszczenie i ruszyła na dół. Chłopak szybko doskoczył do swoich rzeczy, które wcześniej zdążył zebrać gdzieś w jednym miejscu i ubrał się. Zaraz po tym ruszył w ślad za Wyrocznią. Schował się za ścianą i dalej go obserwował, nie opuszczając gardy nawet na chwilę. Działo się coś dziwnego i młody przeczuwał, że nie jest to dobre. Nie wiedział tylko dla kogo. Jeszcze. Zauważywszy, że spora sylwetka się przeistacza natychmiast ruszył z powrotem na górę. Oparł się o brzeg łóżka i wbił spojrzenie w schody, oczekując powrotu pana domu. Trochę martwiło go jego zachowanie, ale nigdy nie spodziewałby się z jego strony żadnej agresji, więc nawet nie pomyślał, aby się bronić, kiedy bestia niebezpiecznie się zbliżyła. Jakież zdziwienie ogarnęło młody umysł, gdy został pochwycony w mocnym uścisku Faelandalana. Stęknął beznadziejnie, kiedy wszystkie rany jednocześnie zapiekły, a tamten wynosił go z domu. Przepełniła go niepewność i pewnego rodzaju strach, którego nie potrafił zrozumieć. Była to obawa przed mężczyzną, który jeszcze kilka godzin temu był dla niego... cóż, partnerem.
Przez całą drogę Cecil próbował przedostać się do umysłu mężczyzny. Wołał go i pytał o co chodzi, ale ani razu nie uzyskał odpowiedzi. Rozglądał się za ewentualną pomocą, ale wokół nie było żywej duszy. Nie o tej porze, nie w tym miejscu. Zresztą, kto chciałby mu pomóc? Wszyscy tutaj żywią urazę do Upadłego, a osoby, które są po jego stronie raczej nie są traktowane przychylnie. Szybciej ktoś by go wyśmiał niźli ruszył na pomoc. Najgorsze było też to, że nie mógł się ruszyć. Ba, nawet drgnąć. Silne ramiona fioletowoskórego skutecznie uniemożliwiały mu jakikolwiek manewr, a co dopiero próbę obrony lub ataku. Próbował obserwować dokąd lecą, ale w mroku nie widział zupełnie nic. Zwłaszcza, że moc jego wizji powoli słabła, a wkrótce miała zniknąć całkowicie. Chłód okalał jego drobne ciało, gdy wznosili się coraz wyżej i wyżej. Zamknął oczy i momentalnie się poddał. Nie było sensu się wyrywać lub wierzgać, zważając na to, że uścisk tylko się nasilał przy każdej próbie jakiegokolwiek ruchu. Nie miał pojęcia gdzie są, ani dokąd zmierzają. Zacisnął mocniej oczy i zgrzytnął zębami. Powietrzne manewry bestii nie należały do najbezpieczniejszych, ale chyba wiedział co robi, prawda? W tej jednej kwestii chłopak mu zwyczajnie zawierzył.
Ciepłe powietrze było czymś nagłym, niespodziewanym. Wzdrygnął się i natychmiastowo otworzył oczy, aby po raz pierwszy i zapewne ostatni ujrzeć to bajkowe miejsce. Usłyszał chlupnięcie i poczuł lekkie szarpnięcie. Wtedy ramiona się rozluźniły, a on został wręcz rzucony na miękkie podłoże. Poczuł ból uderzenia bez względu na to jak delikatna była ziemia. Smukłe palce anioła przesunęły się po trawie, a on odsunął się kawałek. Wtedy podniósł się lekko i spojrzał uważnie na Faela. Nie wiedział co robić, ani nawet co myśleć. Nerwowo zagryzł wargę, gdy nagle poczuł nasilający się ból w skroniach. Cholera jasna. A raczej ciemna. Odruchowo przyłożył palce do głowy i syknął cicho.
- Fael, co tu... - wypowiedź została przerwana słowami jasnowidza. Zaraz, co? Jaką śmiercią? W umyśle chłopca zawirowało, kompletnie stracił poczucie sytuacji. O co chodzi? Ze zmartwieniem okalał wzrokiem otoczenie i ponownie wbił go w sylwetkę przed sobą. Coś go przepełniało, jakieś dziwne uczucie. Panika? - Fael! O czym ty mówisz?! Śmiercią? Pana?
Chłopak był totalnie rozkojarzony. Dodatkowo narastający ból głowy i pulsowanie w skroniach wcale mu nie pomagało. W pewnym momencie pochylił się lekko i odetchnął głęboko. Już za późno, właśnie tracił wzrok. Wciąż widział wszystko wokół, ale powoli obraz stawał się mglisty. Nie, to jest nie koniec. Jeszcze trochę zanim na nowo nastanie ciemność. Cecil podniósł się z gleby i chwiejnym krokiem cofnął się odrobinę. Bacznie obserwował porywacza, choć nie było to proste. Starał się jednak jak mógł. Nie miał zamiaru tutaj ginąć, a zwłaszcza z rąk osoby, którą... poniekąd kochał.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 16.02.14 1:48  •  "Wrota Raju" Empty Re: "Wrota Raju"
Jeden rozkaz, który miał zostać wykonany bez względu na wszystko. Czy posyłanie przyjaciela w zaświaty było czymś normalnym? Nie powinien być tak posłuszny Najwyższemu. Przecież go już dawno nie było, odszedł sam, nikomu nie zdradził swoich planów, wszystko porzucił, by gniło i zniszczyło się samo. Skrzywdził też wiele osób, w tym tych, którzy najbardziej go słuchali. Skoro wszystko przemawiało raczej na niekorzyść Kreatora, dlaczego monstrum, dawniej będące wysoko postawionym aniołem, nadal go słuchało? To było pozbawione jakiejkolwiek logiki czy sensu. Jeśli Stwórca się nie interesował losem Ziemi i wszystkiego, co na niej jest, zniknął i nie chciał mieć z nikim do czynienia - czemu umysł biednego sługi nadal nawiązywał kontakt z wyższą siłą i dostawał tak pojebane rozkazy?
Zniszcz go.
Lądowanie.
Szybko.
Ciepnięcie broni w glebę.
Nakarm dziewiczą ziemię krwią tego, który upada.
Modlitwa. Tylko podczas niej głos w głowie zamilkł, choć na pewno nie na długo. Nie chciał tego robić. Tak bardzo wolałby uniknąć czegoś tak potwornego jak pozbawienie się jedynej osoby, której szczerze mógł ufać. Kogo będzie dwuznacznie zaczepiać, gdy zabraknie pewnego równie ślepego skrzydlatego? Z kim będzie się śmiał, przechodząc przez środek Edenu, ignorując złowrogie spojrzenia innych aniołów? Kto będzie go informował o różnych ciekawych i nieciekawych rzeczach.
Sssssssniiiiiszcz. Nie słuchaj Ślepca. Zabij go. Jest sssssłabyyyy.
- Zamknij się - warknął cicho, zupełnie jakby mówił do siebie. Jedną dłoń zacisnął mocno w pięść, drugą położył na broni. Ciemna krew Spaczonego powoli prześliznęła się po niebieskawym ostrzu, spływając w dół.
Sprzeciwiasz się Wyrokowi? To tylko mały sługa... A sługa jest potrzebny Panu. Narazisz się na jego gniew?
Wyrocznia skubnęła zębami dolną wargę, przechylając nieco głowę na lewą stronę. Zaraz też obróciła ją tak, by długie, czułe uszy mogły wyłapać miejsce znajdowania się ofiary. Fael domyślił się, że Cecil nie będzie leżał jak kołek tam, gdzie go rzucono. Jasnowłosy nie był przecież idiotą, zdecydowanie skojarzył fakty, że coś jest nie tak.
- Powiedział, że potrzebuje twojej duszy tam, gdzie teraz jest. Mam ci pomóc do niego dotrzeć - odpowiedział spokojnie, kierując głowę w stronę aniołka. Zdecydowanie zbyt spokojnie. Od zawsze było wiadomym, iż nie jest specjalnie nerwowy, ale to było aż podejrzane. Jego głos nigdy nie wydawał się mieć tak jednolitego tonu. Nawet, kiedy był w trakcie najgłębszych transów. Dłoń przestała dotykać ostrza nacinającego skórę, ale zaraz znów tam powróciła.
- Nie widzę twojej przyszłości. Nie chcę tego. Co się dzieje? Pomóż mi... - głos ciemnowłosego przez moment wydawał się znów być normalniejszy. Opierał się. Jakaś jego część najwyraźniej rozumiała, że to jest złe i nie tak brzmi głos Ojca. - Tu jest tak ciemno. Zimno mi... Boję się... - ostatnie słowa szeptał naprawdę przestraszonym tonem.
On będzie wściekły. Nie odwlekaj tego... Powinieneś się cieszyć, został Wybrany.
Wyraz obojętności powrócił na twarz Faelandalana. Dłoń powędrowała niżej, do uchwytu broni. Ostrze zostało wyciągnięte z podłoża, a Spaczony zbliżył się o krok do Cecila. Rozłożył nieco skrzydła i zaraz znów je złożył. Uniósł krwawiącą rękę dzierżącą narzędzie śmierci. Ruszył w stronę anioła i machnął ostrzem, będąc niedaleko. Nie trafił jednak. Był kompletnie ślepy, polegał jedynie na dźwięku, a ten nie był zbyt wyraźny przez delikatne echo i szum wody. Walczył też od środka. Oszukiwał swoje zmysły.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 16.02.14 17:20  •  "Wrota Raju" Empty Re: "Wrota Raju"
No i na chuj mu dusza jakiegoś podrzędnego pierzaka? Przekonanie, że Bóg odszedł bezpowrotnie i przestał istnieć tylko się nasiliło. Poczuł się, jakby w brzuchu ktoś mu robił przemeblowanie, przez moment było mu niedobrze, ale szybko się opanował. Próbował ogarnąć sytuację. Szło opornie, ale szło. Nie umknął mu strach w głosie Upadłego. Zmrużył oczy.
Ostrze machnęło aniołkowi przed nosem, gdy on w ostatniej chwili cofnął głowę. Odcięty kosmyk włosów spadł na glebę, niczym w scenie z jakiegoś anime akcji, ale tym razem to był real deal.
To nie przelewki...
... pomyślał Cecil, kiedy dotarło do niego, że to machnięcie bronią miało na celu skrócenie go o głowę. Nagroda mistrza dedukcji wędruje do tego oto ślepca. W każdym razie twarz młodego zbledła, o ile to w ogóle możliwe. Wyglądał teraz jak żywcem wyciągnięty z mąki, aczkolwiek ubranie było czyste. Takie to śmieszne, hehe. Dobra, żarty na bok. Mamy tutaj naprawdę niebezpieczną sytuację i na pewno niezbyt ciekawą dla siedmiolatka. Momentalnie spanikował. Zagryzł mocno wargę, żeby nie pisnąć lub krzyknąć. Dobrze wiedział, że Faelandalan polega teraz na zmysłu słuchu. W końcu chodzi w tych samych butach, dobrze wie jak zachowuje się osoba niewidoma i jak działa jej umysł. Paznokcie wbił w ziemię i przez chwilę nie wiedział co robić, ale szybko się to zmieniło. Cóż, nadal nie wiedział co robić, ale przynajmniej nie siedział w miejscu jak sparaliżowany. Ostrożnie się podniósł i na kuckach cofnął parę kroków. Na tyle, aby kolejny cios bestii nie mógł go dosięgnąć. Co teraz? Wypadałoby obmyślić jakiś plan. Jakikolwiek. Tu jednak zaczynały się schody i to zajebiście strome.
Rozejrzał się nerwowo. Jeśli ma walczyć, to najpierw przydałaby się jakaś broń. Wątpił, aby jego sztylecik się na coś przydał. Gdyby tylko był na czymś dłuższym... Nawet, jeśli młody znalazłby kij odpowiedni do zaczepienia na nim ostrza, to i tak nie miałby czasu ani środków, aby je umocować. Do tego pewnie przy pierwszym uderzeniu wszystko by puściło. Zaczął myśleć o użyciu mocy, ale co mu po niewidzialności, kiedy przeciwnik jest ślepy i nie polega na wzroku? Dobrze, że ma chociaż swoją zręczność. To właśnie dzięki niej zdołał okrążyć fioletowoskórego i znaleźć się po jego prawej stronie. Zmiana pozycji niewiele mu dała, bo musiał się odezwać. Nie może przecież w nieskończoność krążyć po nieznanym mu miejscu i unikać kolejnych ciosów. Ewentualnie nadejdzie zmęczenie, które nie spotka jego napastnika, który prowadzony był przez jakąś niewidoczną siłę. To nie był on, był tylko narzędziem. Białowłosy wyprostował się, choć nadal utrzymywał pozycję obronną. W międzyczasie nóż znalazł się w jego dłoni, ściskał mocno uchwyt, żeby nie dało się wyrwać lub wytrącić mu broni. Nędzna, bo nędzna, ale zawsze coś.
Myśl, Abel. Nie daj Kainowi znowu cię podejść.
- Boga NIE MA, rozumiesz, Fael?! Głos w twojej głowie to nie on! - zaczyna się. - Nie słuchaj... go... Augh!
Cecil chwycił się za głowę, choć w dłoni nadal dzierżył ostrze. Krzyknął z bólu i nie spuszczał wzroku z wroga, kiedy otoczenie powoli ciemniało, obraz zachodził mgłą, a świat powoli niknął. Już nie było odwrotu, moc przestawała działać, a do tego proces ten sprawiał chłopcu niemały ból. W końcu nastała ciemność. Wszechobecna czerń ogarnęła pole widzenia młodego. Nic, pustka. Odetchnął panicznie, bojąc się, że bestia wykorzysta tę chwilę nieuwagi, aby zaatakować. Musiało minąć parę sekund, o ile nie minut, żeby znów przyzwyczaił się do echa w głowie. Powieki przestały działać jak należy, anioł już nie mrugał, wyblakłe tęczówki na moment uciekły gdzieś ku górze, co z punktu widzenia osoby trzeciej mogło być dość przerażające. Machnął na ślepo sztyletem, mając nadzieję, że na nic nie natrafi, a jeśli już to będzie to cios na jego korzyść.
- F-Fael, walcz!
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 17.02.14 2:44  •  "Wrota Raju" Empty Re: "Wrota Raju"
W duchu cieszył się, że nie trafił. W rzeczywistości... cóż. Chyba trochę go to zdenerwowało. A może raczej nie jego, a tego, który próbował przejąć nad nim kontrolę i pozabijać parę losowych osób. Oczywiście, że białowłosy nie będzie jedynym, który znajdzie się nagle na celowniku Ślepego Jasnowidza. Głosy w głowie długouchego nigdy nie znikały ot tak, po pierwszym razie. Zdarzało mu się, że słuchał kogoś, kto wcale nie był Stwórcą, a potem musiał przez dłuższy czas znosić tego konsekwencje.
Czemu stoisz, Łowco? Atakuj, gryź, niszcz.
Spaczony obrócił się o sto osiemdziesiąt stopni i nieznacznie przekręcił głowę to na lewo, to na prawo, jak gdyby chciał zlustrować okolicę wzrokiem. W rzeczywistości szukał po prostu kątu, pod którym inaczej słyszał spływającą wodę. Echo wypełniało jego uszy, skutecznie maskując ciche, tłumione dodatkowo przez trawę ruchy anioła.
Nie widzisz go, co? Przecież masz dwa ostrza, atakuj na ślepo. Jak w sssssszale.
Fael zawarczał gardłowo, choć ciężko określić, czy była to odpowiedź sprzeczna, czy może raczej posłuszna. Przeszedł parę powolnych, spokojnych kroków, choć swoje kopytkowe nogi stawiał raczej dość ciężko, jak gdyby ze złością.
- Nie chowaj się. On cię potrzebuje. Przecież to zaszczyt... - powiedział cicho, próbując jakoś namierzyć Cecila. Im szybciej go dopadnie, tym przecież lepiej - pójdzie po kolejne dusze, tak bardzo "potrzebne Ojcu". A może Pan miał plany co do odbudowy tego świata? Może chciał wrócić na swój tron w Królestwie Niebieskim, znów zacząć panować nad Ziemią i chciał powrotu skrzydlatych tam, gdzie było ich miejsce? Może pragnął umieścić duszę Ślepca w lepszym ciele, jednocześnie go awansując na jakieś wyższe, godniejsze stanowisko? Wyrocznia tak bardzo chciała powrotu Stwórcy, że była w stanie mordować, kiedy słyszała jakieś słowa w swoim pokręconym umyśle.
Faelandalan wziął do ręki także drugie ostrze. Uniósł dłonie, zbliżył je do siebie i rozdzielił szybko, machnięciem obejmując spory kawałek terenu dookoła. Wątpił, że jego cel był gdzieś blisko. A może już uciekł? W końcu przez chwilę miał łatwiejszą drogę do wyjścia. Rozchylił wargi, żeby odetchnąć głęboko. I wtedy też usłyszał głos jasnowłosego. Czyli dalej tu był.
Głupia, głupia gąska~.
- Nigdy go nie widziałeś, prawda? Był wspaniały. Większość niższych aniołów opisywała go jako czyste światło, nie mogli na niego patrzeć. Dla mnie wyglądał jak my, albo ludzie, tyle, że otaczał go blask. On nadal jest, ale gdzie indziej. Nawet mi znudziłoby się przebywanie tyle tysiącleci w jednym miejscu. A on? Patrzenie na to samo całe dnie wcale nie jest ciekawe - odpowiedział powoli, obracając się bardziej w kierunku wody. - Nie bluźnij, ptaszyno.
Miło byłoby wierzyć w nieistnienie jakiejś tam siły wyższej, którą mało kto widział, która sobie ot tak zniknęła i która kazała zabijać, łamiąc przy tym jedno ze swoich przykazań. Choć czy anioły także były objęte dekalogiem? Nawet te upadłe, dla których nie było ratunku?
Prawa ręka demonowatego została uniesiona i zbliżona nieco do jego ciała. Przeniósł ciężar ciała na jedną nogę i nagle wykonał obrót zakończony rzuceniem broni w kompletnie losowym kierunku. Raczej nie byłoby zdziwienia, gdyby trafił w całkowicie przeciwny od Ślepca punkt. Rzucił byle gdzie, nie zastanawiając się nad tym. Drugie ostrze po chwili pacnęło o podłoże.
- Próbuję... - rozległ się cichy, przestraszony, smutny głos należący do zdrowego rozsądku bestii. Skrzydlaty przeszedł parę kroków w stronę wody, a w następnej chwili rozległo się pluśnięcie, jak gdyby coś sporego wpadło do płytkiego zbiornika. Właściwie tak było. Fael wylądował twarzą w przezroczystej, ciepłej cieczy. I przez dłuższą chwilę nie wstawał.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 17.02.14 7:27  •  "Wrota Raju" Empty Re: "Wrota Raju"
No, to by było na tyle z możliwości widzenia. Proces powrotu do mroku jak zwykle był bolesny, ale udało się. Teraz tylko musiał mieć chwilę, aby ponownie przyzwyczaić się do ciemności. Dosłownie kilkanaście sekund, maksymalnie minuta. Niewiele, a jednak dłużyło się niczym godziny. Młody miał o tyle szczęście, że jego przeciwnik wybrał sobie akurat ten moment na poprowadzenie swojego wywodu. Mówił na tyle długo, że Cecil zdążył obadać słuchem otoczenie, zlokalizować wroga i dopasować sobie wyobrażenie tego miejsca. Miał tą przewagę, że zdążył je ujrzeć i dokładnie obejrzeć zanim stracił wzrok, w przeciwieństwie do Abru-ela. Przez chwilę zastanawiał się nad słowami, które usłyszał. W pewnym momencie na jego twarz wstąpił krzywy uśmiech, który w połączeniu z martwymi oczyma na pewno nie wyglądał miło, ale kogo to obchodzi? Mamy tutaj dwójkę niewidomych, równie dobrze mogliby biegać nago.
- Kim jesteś? - wysyczał, wyraźnie podirytowany. - Jasne, był wspaniały. Na tyle wspaniały, żeby podnieść swoją eteryczną dupę i spieprzyć do ciepłych krajów, które już dawno nie istnieją. Rzeczywiście, godne podziwu.
Powoli przestawało mu się to wszystko podobać. Cóż, to nie tak, że w ogóle był zdolny utrzymać w tym momencie pozytywne myślenie. Po prostu jego emocje przeskakiwały ze strachu na gniew. A gniew w wykonaniu tego chłopca to dość niebezpieczna sprawa. Dobrze, że rzadko zdarza mu się zezłościć, przynajmniej niewielu wie do czego jest zdolny. Fael powinien wiedzieć, bo przecież nieraz atakował silniejszych od siebie w jego obronie, ale mógł teraz o tym nie pamiętać. Poza tym głos białowłosego nie rozbrzmiewał złością, a czystym jadem, który próbuje wkraść się do umysłu bestii i przemówić mu do rozsądku.
Cecil powoli okrążał napastnika, mając nadzieję, że po drodze na nic nie wpadnie, choć projekcja otoczenia w jego głowie na to nie wskazywała. Jedna z rzuconych glewii ledwo wyminęła głowę aniołka. Znowu. Tego się nie spodziewał, jednak przeciwnik w ogóle nie przemyślał swojego ruchu. Opatrzność mu sprzyjała, więc nie został raniony, ale to mogło się wkrótce zmienić. Teraz miał okazję, aby zaatakować lub uciec. Druga opcja wydawała się rozsądniejsza, ale on nie wiedział gdzie tutaj jest wyjście. Nie wiedział gdzie się znajduje i gdyby nawet udało mu się zwiać, to pewnie zgubiłby się wśród ciemności (podwójnej!) nocy i chłodu. W takim razie pozostawał atak. Chłopiec ścisnął mocniej nóż w swojej drobnej dłoni. Wiedział gdzie się znajduje, ale fioletowoskóry nie. Miał przewagę, przynajmniej chwilowo. I postanowił z niej skorzystać.
Usłyszawszy przestraszony głos przyjaciela podniósł się na równe nogi. Wiedział, że jest szybszy i zręczniejszy. Wiedział też gdzie dokładnie znajduje się cel. Zgubna mogła okazać się siła fizyczna przeciwnika. Właściwie to wystarczyło jedno machnięcie ręką z jego strony, a ten mały białas już leciał w przeciwnym kierunku. Dobra, raz się żyje. Yolo all the way. Co może się stać? Najwyżej zginie. To przecież nie tak, że ktokolwiek by za nim płakał... Chłopak zagryzł wargę i poczuł jak robi mu się gorąco. Nagła chęć do płaczu odebrała mu dotychczas utrzymywany spokój. No właśnie. Kto by się nim przejmował? Kogo obeszłaby jego śmierć? Nikogo. Jest sam. Zawsze był sam. A teraz sam musi stawić czoła przeciwności.
W pewnym momencie ruszył na Faela z pełną prędkością. Znalazłszy się obok niego skoczył w górę i chwycił się jego szyi. Złapał go od tyłu, tak jak przewidywał. Nie chciał zrobić mu krzywdy, ale musiał. Moment zawahania, który mógłby okazał się zgubny. Zamachnął się nożem i wbił go w wielkie cielsko, dokładnie na wysokości lewego biodra. Nie mocno i rana na pewno dla nikogo nie mogłaby okazać się śmiertelna, a jednak na tyle, aby można było poczuć silny ból. Ścisnął ramieniem fioletową szyję, żeby przypadkiem nie odczepić się od wierzgającej kreatury. Tu kończył mu się pomysł. Wszystko zależało od dalszych czynów Faela, a jedynym co jeszcze mógł zrobić młody był krzyk. Zaraz nad długim uchem.
- WALCZ.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 23.03.14 21:39  •  "Wrota Raju" Empty Re: "Wrota Raju"
- Ja? - tu nastąpił cichy śmiech, który w połączeniu z drżącym głosem demonowatego zabrzmiał wręcz upiornie - Ja jestem Abru-elem, Mocą Bożą, Jego Wolą i Słowem. Jednym z serafinów. Nie obrażaj kogoś, kto cię stworzył. Też potrzebował wakacji - odpowiedział ze spokojem, choć wyraźnie go tracił. Nie chciało mu się bawić w łapanie jakieś małej pchły, chciał to skończyć i to jak najszybciej. Ale nie mógł, bo pchła skakała jak szalona, wierciła się i wcale chyba nie chciała umierać tej nocy. Więc wiadomo, kto przemawiał tam "z góry". Poprzednia wersja skrzydlatego, fanatyczny sługus Kreatora, który zrobiłby dla niego wszystko. Niby fajnie, ale z drugiej strony... Uh. Fael pokazywałby swoją gorszą część i to przed kimś, na kim mu jakoś tam zależało.
Nie odezwał się znów. Milczał uparcie, próbując usłyszeć, gdzie znajduje się jego ofiara. Szum wody, odbicie lekkim echem i nagle ból głowy. Uciskające czaszkę uczucie, które rzuciło się na niego jak głodne piranie na posiłek. Syknął cicho, rozpraszając się. I to zadziałało dość mocno na jego niekorzyść. Przez moment nie miał pojęcia, gdzie jest, a jego wspomnienia wizualizujące otoczenie przygasły. Dlatego też nagły atak Cecila zakończył się stuprocentowym powodzeniem. Fael wyrżnął o glebę, lądując w wodzie i próbując wierzgnąć skrzydłami w celu zrzucenia drobnej istoty z siebie. Anioł siedział jednak tak, że długouchy nie był w stanie zrobić absolutnie nic. Do tego zaczął się nieco krztusić wodą, był podduszany przez ramię na szyi i wrzasnął z bólu, kiedy ostrze wbiło się w jego ciało. Krzyk przeciągnął się nieco, kiedy doszło do tego cierpienie związane z przemianą w ludzką formę. Był jednak wyraźnie słabnący, jakby w płucach zaczynało brakować tlenu. W końcu słabsza, mniejsza i delikatniejsza postać zaczęła się dusić i próbowała wypluć nadmiar wody, aż znieruchomiała, tracąc przytomność.
Dziwny atak na psychikę ustał, podobnie jak oddech bestii. Ale z drugiej strony był teraz wreszcie niegroźny~.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 23.03.14 22:06  •  "Wrota Raju" Empty Re: "Wrota Raju"
Szczerze mówiąc nie spodziewał się, że jego beznadziejna napaść będzie aż tak efektywna. Na szybkiego wyjął ostrze z ciała Faelandalana i odrzucił je na bok, sądząc, że już mu się nie przyda. W tej chwili i tak nie mógł już wiele nim zdziałać. Nie chciał go zabić ani zranić jeszcze bardziej, a bronić będzie się gołymi rękoma. Najwyżej mu się oberwie. I tak był w beznadziejnej sytuacji, choć aktualnie obaj mieli powody do narzekania. Zaraz runęli do wody, robiąc niezły hałas, który utrzymywał się podczas prób wyswobodzenia się bestii z uścisku aniołka. Woda momentalnie zalała martwe oczy chłopca, a także nos i usta, co sprawiło, że zaczął się krztusić. Tracąc kontrolę nad własnymi ruchami ścisnął jego szyję jeszcze mocniej, skutecznie odcinając go od dopływu powietrza. Oczywiście zupełnie przypadkiem. Bezradnie próbował się wynurzyć, ale nic z tego. Wtem zorientował się, że ciało przeciwnika drobnieje, a jego krzyk słabnie. Najwyraźniej coś ustąpiło, a mężczyzna zmienił formę. Białowłosemu w końcu udało się zaczerpnąć powietrza, tymczasem brunet w jego ramionach przestał się ruchać. Spanikowany wypluł wodę z ust i łapiąc hausty tlenu po omacku przesunął dłońmi po jego twarzy. Musiał stracić przytomność. Cecila ogarnął strach o życie jego przyjaciela, a co gorsza wyrzuty sumienia już zaczynały się zabijać. Mógł go nie atakować, mógł po prostu rozmawiać i unikać ciosów. Anioł wyłączył myśli i niezdarnie wytargał ciało Faela z wody na brzeg, po drodze potykając się i wpadając do wody. Ułożył go na miękkiej trawie i od razu dopadł do jego ciała. Dłonie powędrowały po ciele wielkoluda, badając ewentualne rany podczas, gdy twarz przystawiona do lica nieprzytomnego sprawdzała czy oddycha. Niestety, był w złym stanie. Młody nie wiedział co robić. Powinien natychmiastowo przystąpić do reanimacji, ale co z raną? Nie pogorszy się od nacisku na pierś? Wszystkie jego ruchy były niezdarne, ręce roztrzęsione, a wyblakłe oczy zaszkliły się. Skrzydlaty pociągnął nosem, mamrocząc ciche prośby o to, aby wszystko było dobrze i łkając imię swojego przyjaciela. Nie może jednak tak zrobić. Zacisnął usta i z całych sił zaczął wstrzymywać płacz, gdy przystąpił do uciskania piersi Upadłego. Przystąpił do ratowania go, przecież nie może pozwolić mu umrzeć. Po określonej liczbie uciśnięć zatkał mu nos i złączył ich usta ze sobą, przystępując do akcji sztucznego oddychania. Zaraz wrócił do uciśnięć i zagryzając wargę w myślach błagał Boga, w którego nie wierzy, aby ten oszczędził długowłosego. Powtórzył czynności ratownicze kilkakrotnie, mając nadzieję, że ten zaraz wypluje nadmiar wody i się obudzi. Nie chciał jego śmierci. Z całych sił próbował nie płakać, choć łzy nieubłaganie spływały po bladej twarzy chłopca. Nie można się mu dziwić. Nagle został wytargany z bezpiecznego domu do jakiegoś dziwnego miejsca, gdzie zaatakowała go osoba, której bezgranicznie ufał, a teraz przyszło mu mierzyć się z ewentualnym zgonem tejże osoby. Był zagubiony, nie wiedział o co w tym wszystkim chodzi. Nie chciał go stracić, a zarazem z tyłu głowy majaczyły mu myśli, że jeśli czarnowłosy faktycznie umrze, to będzie to jego i nikogo innego wina. Cecil stałby się mordercą i nigdy sobie tego nie wybaczył.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 23.03.14 22:53  •  "Wrota Raju" Empty Re: "Wrota Raju"
Za dużo rzeczy na raz się na niego rzuciło. Był rozproszony czynnikami z zewnątrz, doszedł do tego ból i chęć walki od wewnątrz. Nie zdążył zareagować na atak młodego anioła, który dał radę wytrącić go z równowagi, a potem po prostu próbował jakoś się uwolnić, przetrwać... i ostatecznie gorsza część się poddała. Na pewno nie na zawsze, jednak wiedziała, że potrzebuje żywego ciała, by móc robić, co jej się podoba. Być może zrozumiała, że umrze razem z tym "normalnym" Faelem, a wtedy to będzie koniec.
Kiedy był nieprzytomny, zaczął widzieć coś, czego nie oglądał od bardzo dawna. Prawdziwy Raj, miejsce przepełnione blaskiem słońca, ciepłe i przyjazne. Zapraszało go do siebie, kusiło. Chciał zostać, ale coś mu mówiło, że nie może. Znajomy, choć bardzo niewyraźny i zniekształcony głos coś mówił. To tu, czy w świecie rzeczywistym? I kim on był? Wszystko odmawiało Wyroczni posłuszeństwa, czuł się, jakby co najmniej miesiąc nawet nie usiadł, by odpocząć. Całe jego ciało było dziwnie ciężkie, zapadał się w miękką trawę ogrodu Królestwa. To przyszłość, przeszłość, teraźniejszość? Czasy mu się zlewały, nie miał pojęcia, kim jest. Czuł dziwną beztroskę, ale jednocześnie coraz wyraźniejsze dźgnięcia bólu. To nie mógł być Raj. Tu nie czuło się cierpienia. Wszystko zaczęło nagle gasnąć, ptaki umilkły, tylko trawa była nadal równie wygodna.
Rzeczywistość była mniej kolorowa i boleśnie go uderzyła.
Zaczął się dławić, kaszląc i wypluwając naprawdę spore ilości wody. Przechylił głowę na bok, żeby wypluta ciecz nie trafiła mu do nosa. Po paru rozpaczliwych wdechach, powrócił do poprzedniego ułożenia łba i wyciągnął rękę w górę, przejeżdżając palcami po policzku i szyi białowłosego. O nie, nie ma takiego zabijania. I to jeszcze w taki głupi sposób. Choć sceneria była ładna.
- Co tam? - wymamrotał słabo, uśmiechając się. Zaraz po tym znów zakaszlał, a dłoń opadła na klatkę piersiową. Syknął z bólu. Z lekkim opóźnieniem, ale przypomniały o sobie wszelkie rany, a głównie ta najświeższa. Ale ważne, że żył.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 24.03.14 11:20  •  "Wrota Raju" Empty Re: "Wrota Raju"
Raz.
On nie oddycha. On nadal nie oddycha. Chwila, moment. Zaraz na pewno się obudzi i wszystko będzie dobrze. Prawda?
Dwa.
Fael, obudź się. Rozkazuję ci, cholera jasna. Masz się w tej chwili obudzić. Słyszysz?! Obudź się!
Trzy.
Dlaczego się nie budzisz? Nie... Proszę, błagam. Nie rób mi tego. Jeszcze nie.
Klik.
Anioł zamarł. Łzy ściekały po policzkach, gdy martwe oczy bezskutecznie próbowały dostrzec twarz towarzysza. Przerwał już nawet próby ratowania go, powoli tracił nadzieję. Wszędzie pieprzona ciemność, ale do jego uszu dobiegł jakiś odgłos. Odkaszlnięcie, dźwięk wypluwanej wody. To mogło oznaczać tylko jedno - uwaga, mistrz dedukcji nadchodzi - Faelandalan żyje. Głębokie westchnienie ulgi sygnalizowało, że młody zaczął się uspokajać. Momentalnie chwycił za dłoń przyjaciela swoimi dygoczącymi palcami i przytulił ją do swojego policzka. Zagryzł wargę z całej siły, postanawiając wstrzymać dalszy płacz. Nie wiedział czy ma do czynienia z normalnym Faelem, ale najwyraźniej tak. Najwyżej znowu mu się oberwie. Wszystko jednak wskazywało na to, że cokolwiek kontrolowało stwora teraz sobie poszło. Zapewne stwierdziło, że umrze wraz z nim.
- Ja ci dam "co tam"! - warknął na niego. - Pieprzony idioto... Co to miało być?!
Roztrzęsiony głos przecinał powietrze raz po raz. Raz przekleństwem, raz łkaniem. Cecila ogarnęła irracjonalna złość. Najwyraźniej emocje z nim zebrane teraz postanowiły znaleźć ujście. Chciał trzepnąć Wyrocznię w policzek, ale wstrzymał się w ostatniej chwili. Dobrze, że oddychał, lecz pozostawała jeszcze kwestia rany. Może i nie była śmiertelna, ale na pewno poważna. Chłopak bez zastanowienia sięgnął za siebie, chwycił za swoją białą bluzkę i zerwał ją z siebie. Przeszedł nad ciałem długowłosego i przyklęknął obok niego po stronie, gdzie znajdowała się rana. Przyłożył do niej swoje ubranie, aby zatrzymać krwawienie, uprzednio wynajdując jego źródło palcami. Przydałby się jakiś medyk lub inna cholera. Zgrzytnął zębami. To jeszcze nie koniec, wszystko jeszcze mogło obrać gorszy obrót.
- Oczekuję, że mi to wytłumaczysz. - dodał po dłuższej chwili nerwowego milczenia, dociskając przesiąknięty już juchą materiał do jego ciała. Chciał choć trochę zrozumieć co tu się przed chwilą wydarzyło. Dlaczego został zaatakowany i o czym mówił ten ktoś, kto przemawiał ustami niewinnej - według aniołka - duszyczki Faela. Nie wiedział nawet czy niedoszły zabójca, którego teraz próbował uratować pamiętał co się działo przez cały ten czas. Być może był w jakimś transie lub jego świadomość była odcięta? Póki co pod białą czupryną kłębiły się same pytania, więc będą musieli sobie chwilę porozmawiać. Teraz jednak musi skupić się na zatamowaniu krwi i prowizorycznym opatrzeniu rany. Mięśnie pod bladą skórą drgały nieznacznie, co było dokładnie widać, gdyż nie miał na sobie żadnego okrycia. Nie przejmował się też tym, że mógłby zmarznąć. W tym miejscu było w miarę ciepło, a innymi rzeczami będzie przejmował się potem.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie   •  "Wrota Raju" Empty Re: "Wrota Raju"
                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach