Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 2 z 2 Previous  1, 2

Go down

Pisanie 28.02.18 1:39  •  Apartament nr 345 - Page 2 Empty Re: Apartament nr 345
Dłoń, którą przytrzymywał chłopaka za włosy zatrzęsła się lekko, gdy zadrżały mięśnie. Najwyraźniej łowca powstrzymywał się resztkami silnej woli by zwyczajnie nie szarpnąć swoją tymczasową ofiarą. Może faktycznie nie chciał mu zrobić krzywdy, a może zwyczajnie uznał, że sprawiłoby mu to zbyt mało bólu. W końcu lądowanie twarzą na miękkiej pościeli nie mogło równać się z miejskim asfaltem czy piaskami Desperacji.
- Jakiego szacunku? Dla ćpuna? Zapierdoliłbym cię jak ostatnie ścierwo.
Boris mimowolnie przesunął kciukiem po skroni chłopaka, choć nie miało to w sobie nic z uspokajającego gestu. Rany głowy krwawiłyby najbardziej, a łowcy najwyraźniej marzyło się rozcięcie właśnie w tym miejscu. O spływającym krwią łuku brwiowym nie śmiałby nawet marzyć. Nad spizganymi makiem desperatami można było znęcać się ile wlezie, ich reakcje były ospałe. Stanowili idealne ofiary. Podobnie jak Ishida. Trudno było nie zauważyć tej obojętności, którą oczywiście Lazarus zrzucił na działanie narkotyków. W takim stanie można byłoby nie tylko obić mu mordę, ale i na kilka innych sposobów oduczyć ćpania. Ale Boris zamiast działać i wprowadzić którykolwiek plan, który podpowiadała mu wyobraźnia w życie zwyczajnie się wahał.
Wściekłość czająca się gdzieś na dnie czerwonych oczu powoli znikała. Napady agresji pojawiały się jak fale i równie szybko znikały. Boris był jak bomba z opóźnionym zapłonem. Jeden nieodpowiedni ruch, nieprzemyślany gest, niewłaściwe słowo i jego humor zmieniał się jak w kalejdoskopie. Skoro nawet otoczenie było tym zmęczone to co dopiero on sam. Warknięcia w głosie zniknęły jakby ktoś je zwyczajnie wyłączył.
- Raczej czysty egoizm. Chyba pękłoby mi serce gdybym naprawdę musiał patrzeć na obitą buźkę kogoś, kogo kurwa mać, próbuję ochronić. Ale przed tobą cię nie obronię.
Zwolnił uścisk na jego włosach, zostawiając chłopaka w końcu w spokoju i na odchodne przejechał jeszcze dłonią po jego głowie z pewną rezygnacją. Nie dało się pomylić tego z lekceważącą próbą przygłaskania mu potarganych kudłów, choć pewnie taką miałby wymówkę.
- Gardzę tobą. Widzimy się ostatni raz.
Zszedł po schodach, ignorując nawet bolesne kłucie w kolanie i zgarnął z kuchennego blatu swoje zamówienie, które natychmiast wylądowało za pazuchą kurtki. Pożegnał się jeszcze z Chiką, włączył tryb kamuflażu w łowczym kubraczku i wyszedł z mieszkania dzieciaka.

[ z/t ]
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 28.02.18 18:36  •  Apartament nr 345 - Page 2 Empty Re: Apartament nr 345
Nie odpowiedział nic, nawet nie odprowadził go wzrokiem, ostatnim spojrzeniem obdarzając go, gdy ten wytknął mu własne próby ochrony. Ile w tym było prawdy i rzeczywistej dobrej intencji ze strony mężczyzny? Odwrócił wzrok w odpowiedniej chwili, nie patrząc już w momencie oskarżania o dążenie ku autodestrukcji. Żałował, że nie zdążył wyciszyć aparatu słuchowego. Żałował, że był na tyle trzeźwy, żeby zrozumieć o co się rozchodzi. Poczuł ścisk w żołądku.
Nasłuchiwał jak ten schodził po schodach, a gdy upewnił się, że Boris wyszedł, przestał słuchać całkowicie. Nie uratowało go to przed własnymi myślami, nie uciszyło echa wypowiedzianych przed chwilą słów. Zacisnął oczy i zmarszczył brwi, wlepiając spojrzenie w sufit przez długie minuty. Poczuł ucisk w skroniach, zrobiło mu się na powrót duszno. Podniósł się z łóżka i ruszył w stronę łazienki. Zignorował zawroty głowy spowodowane nagłym podniesieniem się. Sięgnął po podręczne tabletki nasenne i łyknął dwie stojąc przed umywalką. Spojrzał na swoje odbicie w lustrze i poczuł obrzydzenie. Blada skóra, lekko nabiegłe krwią i podkrążone oczy, które straciły dawny blask, czym zawsze zdawał się przyciągać ludzi do siebie. Na co to wszystko, jeśli i tak wszystkich prędzej czy później odepchnie? Wciąż czuł zaciskające się na jego włosach palce. Zmoczył dłoń wodą i zaciągnął nimi do tyłu, eksponując całkowicie twarz.
Ale przed tobą cię nie obronię.
Gardzę tobą.
To był odruch, gdy z całej siły zajebał prawą pięścią w lustro, roztrzaskując swoje odbicie na setki kawałków pokrytych krwią z dziesiątek nacięć. Cofnął się o kilka kroków, a przez jego twarz przemknął szok. Nie usłyszał tego. Nie kontrolował tego. Dopiero ciepło posoki zalewającej palce, przegub i przedramię uświadomiło mu, że wyżył się na bogu ducha winnemu lustrze. Nie czuł bólu, a jedynie tępy dyskomfort obejmujący całą rękę. Bezwiednie włożył ją pod bieżącą wodę, przyglądając się szkodom wyrządzonym przez własny idiotyzm. Pozwolił czerwieni spłynąć, emocje opadły tak szybko, jak się pojawiły. Wytarł rękę w ręcznik i owinął ją nim, a potem ruszył na dół, żeby założyć szybki bandaż, dodatkowo znieczulając to miejsce tak na zaś. Nie chciało mu się wracać do góry, poczuł się senny. Przypomniał sobie o tabletkach, które zaczynały działać. Położył się na kanapie, dołączyła do niego Chika. Cwana kotka ułożyła się przy prawym boku mężczyzny, żeby miał jak ją głaskać podczas usypiania. Odpłynął szybko. Lekko. Wyłącznie za zasługą kolejnej chemii w żyłach.

[zt]
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 2 z 2 Previous  1, 2
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach