Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Off :: Karty Postaci


Go down

W tamtym momencie, cienkie, blond kosmyki, które z taką czułością przylepione były do jej czoła, były jej najmniejszym zmartwieniem. Podobnie jak podarte ubrania, zadrapania na kolanach, siniaki na szyi, czy nawet związane ręce. Równie niewiele robiła sobie z bólu, który rozrywał jej łono i przeszywał całą linię kręgosłupa. Nie była w stanie się bronić, zwyczajnie nie miała już na to siły. Leżała, niczym pozbawione uczuć ciało, manekin, zabawka. Była zabawką w jego rękach, to była jej kara, to była jego nagroda, jej forma prośby, jego forma odwdzięczenia. Nauczył ją doceniać, że nie zawsze ją knebluje, że nie zawsze ciągnie za włosy, czasem nawet prosi. Ale nie tym razem. Nie teraz, kiedy dziesięć minut wcześniej uderzył ją w twarz, bo zdobyła się na odwagę i odpowiedziała mu zgodnie z własną opinią. Podniósł na nią rękę, tworząc krwiaka na jej policzku, uderzył kolanem w brzuch, a gdy zgięła się z bólu, odchylił jej głowę, agresywnie ciągnąc za włosy. Nadal za nie trzymając, zaciągnął ją do salonu i niczym szmacianą lalką, rzucił nią o kanapę, począł zrywać ubrania, szarpać się z nią, przytrzymując ją ciężarem swojego ciała. Gdy ta nie chciała być cicho, złapał ją za szyję, dusząc, bo choć nie miał zamiaru jej zabić, to chciał, by nigdy więcej nie odezwała się do niego w ten sposób. Miał świadomość, że jest do niego przykuta i nie ma dokąd uciec. I wykorzystywał to do granic możliwości.

To nie był pierwszy raz, nie drugi, nie trzeci. Po dwudziestym przestała liczyć, gdy miała zaledwie piętnaście lat. To nie zaczęło się, gdy zginęli ich rodzice, po żadnym dramatycznym wydarzeniu, które jakkolwiek mogło wyjaśnić jego zachowanie. Nie, to, co jej robił, spowodowane było jedynie jego chorymi pobudkami, sadyzmem, chciwością i zazdrością. Przez niego zerwała ze swoim pierwszym chłopakiem, bo jego zdaniem czternaście lat to zbyt mało, by zacząć się z kimś umawiać, ale to świetny wiek, żeby zacząć toksyczną, seksualną relację z bratem. Relację opartą na gwałcie, szantażu, kontroli. Zaczęło się pozornie niewinnie, od podglądania w łazience, wyjątkowo wylewnych komentarzy na temat jej figury. Potem doszło dotykanie kolana, wsuwanie dłoni pod sukienkę podczas rodzinnego obiadu. Blanche z początku niewiele sobie z tego robiła, bawiło ją to, myślała, że to normalne, bo nikt nigdy jej nie powiedział, że powinno być inaczej. Potem zaczęło denerwować, gdy nie była w stanie się przebrać, twarzą do lustra, żeby nie zauważyć, jak ten zagląda do jej sypialni. A potem był już tylko strach. Groził, że skrzywdzi jej chłopaka - nie podziałało, więc wziął się za nią. Odebrał jej nie tylko dziewictwo, ale chęci do życia, uśmiech, z którego była znana, szeroki i jasny, beztroskę, marzenia. Wszystko, co czyniło jej życie kolorowym, zostało zniszczone w przeciągu kilku sekund, gdy pewnej nocy pojawił się w jej sypialni, zakneblował i wykorzystał. Szeptał jej do ucha, że jeśli grzecznie zerwie z chłopakiem, ta sytuacja więcej się nie powtórzy - posłuchała i to sprawiło, że poczuł jak bierna jest względem niego, że ma nad nią kontrolę. Manipulował nią przy pomocy strachu, więc za każdym kolejnym razem, gdy śmiała mu się sprzeciwić, unosił tylko brew, pytając, czy chce z nim o tym podyskutować jeszcze w nocy. I to definitywnie zamykało jej usta.

Nie zawsze była taka sztywna. Obecnie przypomina bardziej trupa z wyjątkowo dużą wiedzą na temat wojska, aniżeli człowieka wypełnionego uczuciami. Chowa je? Nie. Utylizuje? Również nie.
Jej mózg nauczył się już ich nie wytwarzać. Nie dlatego, że sama tego chciała, nie po to, żeby było jej łatwiej - to była kwestia życia i śmierci. Gdyby nie to, postradałaby zmysły do końca i najprawdopodobniej ukróciła swój żywot w znacznej części. Nie czuje strachu, bo zwyczajnie się do niego przyzwyczaiła. Podobnie jest ze stresem, dyskomfortem. Niewiele jest też w stanie ją uszczęśliwić, bo przez sporą część jej istnienia wszelkie źródła radości były jej odbierane. W pewnym momencie zakazał jej nawet czytania książek, bo uwielbiała to robić. Kochała zatapiać się w fikcyjnych historiach, wolała się skupiać na nich o wiele bardziej, niż na własnej, żałosnej niedoli. Miłość do książek nadal gdzieś w niej mieszka, lecz teraz preferuje lektury skupiające się na tematach militarnych, odstawiając na bok romanse czy baśnie.
Jest w stanie udawać, że dobrze się bawi, że jest normalna, przeciętna, ale po jakimś czasie zbyt bardzo ją to męczy i wychodzi na to, że zachowuje się sztucznie. Nic dziwnego, odcięta od jakiejkolwiek formy socjalizacji na tak długi czas, nie nauczyła się życia towarzyskiego.
Jedyne, czego nie umie jeszcze kontrolować, i prawdopodobnie nie będzie w stanie, jest złość - furia ją napędza, nakręca do działania, jest jak stan zapalny, który sprawia, że w gorączce traci panowanie nad sobą i działa pod wpływem impulsu. Doprowadzenie do tego stanu nie jest aż tak łatwe, jednak kiedy zna się jej przeszłość i czułe punkty, można wywołać w niej szał w przeciągu kilku sekund. Z tego też względu nie jest na ten temat zbytnio wylewna, można nawet stwierdzić, że się z tym kryje. Nie dlatego, że jej głupio, że czuje się winna - nic z tych rzeczy. Nie chce współczucia. Nie potrafi na nie reagować, a ponad to, rzucenie na spotkaniu towarzyskim tekstem w stylu "Hej, mój rodzony brat gwałcił mnie przez osiem lat!" z pewnością nie rozwinie rozmowy. Ludzie nie wiedzą, jak na to odpowiadać, więc chce oszczędzić nieprzyjemności sobie i innym. W wielu przypadkach czuje, że robiąc z siebie ofiarę, odbierze sobie również wiarygodność. A będąc na stanowisku oficera, nie może sobie na to pozwolić.

Ale nie pozbawił jej wszystkiego. Choć chęć walki została uśpiona na długi czas, zdążyła ją odnaleźć zanim kompletnie zwariowała. Długo się do tego zbierała, przygotowała - gdy ten był w pracy, trenowała, samodzielnie uczyła się samoobrony, jej podstaw. Nie szukała pomocy w nikim innym, była możliwie samodzielna. Przyzwyczajała się do myśli, że uda się jej to przerwać, wierzyła, że do tego doprowadzi. Spakowała wszystko, co mogło się jej przydać, przeszukała cały dom w poszukiwaniu pieniędzy i cennych przedmiotów, które w razie potrzeby mogłaby sprzedać. A potem czekała.
Gdy wrócił po pracy, zmęczony, chciał tego, co zawsze - fizycznej przyjemności, którą miała mu zapewnić. Nie protestowała, jak za każdym razem, gdy zamierzał tak perfidnie wykorzystać jej usta. Posadziła go grzecznie na kanapie, uklękła posłusznie - a gdy ten, już rozluźniony, odchylił głowę i spojrzał na sufit, wolna dłoń Blanche powędrowała do tylnej kieszeni spodni. Zaledwie ułamek sekundy później wbijała mu niewielki nóż do owoców, tuż nad kroczem. Nie było to głębokie nakłucie, ale ból, który wywołała, zdołał go sparaliżować na tyle, że przez chwilę nie mógł się ruszać. I ten moment zadecydowała o całej jej przyszłości. Zdołała go ogłuszyć i porządnie związać, a gdy ten już jej nie zagrażał, okradła go z tego, co miał w portfelu i uciekła. Po prostu.

Resztki zaradności pozwoliły jej na znalezienie swojego miejsca w szeregach S.SPEC. W sytuacji, w której się znajdowała, nie było zbyt wielu opcji znalezienia pracy, zważywszy na fakt, że nigdy nie miała szansy pójść na studia. Ale była, jest i zawsze będzie odznaczała się szczególną ambicją, która pozwoliła jej na zajęcie stanowiska młodszego oficera o stopniu porucznika. Wspinała się po szczeblach kariery szybko i sprawnie, otwarta na nauki innych. Choć nie motywuje jej do pracy szczególna patriotyczna miłość związana z M3, robi to z czystego poczucia obowiązku. A poza tym, lubi bywać na strzelnicy.

Po uwolnieniu się od brata, najbardziej drastyczna zmiana zaszła w jej wyglądzie. Włosy, ze słomianej żółci, regularnie rozjaśniane są do suchej, kruszącej się bieli, kiedyś długie, teraz utrzymywane są w długości, która maksymalnie sięga połowy szyi. Przybrała na wadze, z pięćdziesięciu kilo dobijając do prawie siedemdziesięciu, budując mięśnie i wreszcie normalnie się odżywiając. Zawsze chciała być silna, więc korzystała, skoro życie dało jej okazję. Niestety, nie urosła - zatrzymała się na stu siedemdziesięciu centymetrach mając jakieś dziewiętnaście lat i od tamtej pory nie urosła nawet o milimetr. Od zawsze mogła chwalić się pełnymi, kobiecymi kształtami, jednakże obecnie ich nie eksponuje. Ubiera się w raczej prosty, schludny sposób, nie przywiązując do odzienia zbyt wielkiej uwagi. Pozornie prosta z niej dziewczyna, jednakże, im dłużej się jej przygląda, można dostrzec jaka z niej nietypowa mieszanka cech. Szybko się opala, jej cera pełna jest plam spowodowanych kontaktem ze słońcem, które uwydatnia fakt, że jest dość blada. Oczy, pozbawione załamania w powiece, mają charakterystyczny dla osób o azjatyckich korzeniach kolor - głęboki brąz. Szerszy, lekko zadarty nos znajduje się tuż nad pełnymi, zazwyczaj przesuszonymi ustami.

Karta w pigułce:
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Akcept.
                                         
Nathair
Anioł Stróż
Nathair
Anioł Stróż
 
 
 

GODNOŚĆ :
Nathair Colin Heather, pierwszy tego imienia, zrodzony z burzy, król Edenu i Desperacji.


Powrót do góry Go down

- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach