Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Off :: Archiwum misji


Go down

Marcelina | Poziom: Średni | Cel: Zdobycie wszczepu "Chłodny Szpon" | Tytuł misji: All Yuu need is love.

Klik.

[Marcelino chleb i wino] All Yuu need is love. 4c0661c010906a6f690a95ad56394ea5--desert-landscape-blog-page

Gdzieś pośrodku pustyni, w samym sercu Desperacji. Wokół nie uświadczysz ani skrawka żywej duszy. Słońce bezlitośnie pali przeoraną zmarszczkami ziemię. Na zdradliwie błękitnym niebie przewijają się pojedyncze, rozwleczone chmury, a w tle majaczą tylko wątłe zarysy kępek wysuszonej trawy, która niemrawo toczy się po tym padole łez. Na horyzoncie widać jedynie dwa charakterystyczne elementy, burzące ten jednostajny krajobraz. Jednym z nich jest wysuszone na wiór drzewo, o powykręcanych agonalnie szarych gałęziach. Pomiędzy jego niezbyt głęboko usadowionymi korzeniami widać niepozornie wyglądające zagłębienie. W zasadzie norę. Trudno jednak stwierdzić na pierwszy rzut oka, czy jest ona zamieszkana przez jakieś milusińskie stworzenie. Drugim, znacząco odbiegającym od otoczenia fragmentem jest Marcelina. Człowiek stojący pośrodku niczego. Człowiek, który sam w sobie nie wygląda, jak standardowy członek harmonijnego społeczeństwa, przez co paradoksalnie, przez swą odrębność, pasuje.

Poprzez swoje konszachty w złodziejskim półświatku dostałaś namiary na dość nietypową lokację. Ponoć, zgodnie z mapą, którą Cię obdarowano właśnie w tym miejscu znajduje się pewne miejsce. Miejsce, w którym oficjalnie lub nieoficjalnie, wiadomo, że można uzyskać rzecz. Pewną rzecz. Rzecz, na której Ci zależy. Dlatego też skierowałaś tutaj swoje kroki. Poza wielkim iksem na mapie nie widnieje nic więcej. W obecnym układzie jesteś tylko ty, drzewo i pustynia.

Przed Tobą pierwsze wyzwanie. Co zrobisz?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Suchość, gorąc, piekło. Marcelina nigdy, przenigdy nie chciała znaleźć się na pustyni - cierpiała na pustyniofobię, wizja najgorszej śmierci według wymordowanej to ta z wyczerpania na środku ogromnej, piaszczystej pustyni. Wszędzie piasek, kamienie bądź popękana ziemia, w oddali zwodna fatamorgana i najczęściej znikąd ratunku.
I Bóg bądź Ao wie, co kryje się w tych podejrzanych szczelinach. - No i co teraz? - mruknęła Marcelina, spoglądając na mapę. - Jeżeli mnie oszukano, to z miejsca tutaj, jak stoję OBIECUJĘ, że te kmiotki będą dymić z dupy. Słyszysz, Aragot? Dike? Anhedonia? Insomnia? - mówiła, patrząc na mapę i obracając ją w różne strony. Czuła narastającą suchość w ustach, w gardle niemalże ją piekło. A wody jak nie było, tak nie ma i zapewne jeszcze przez długi czas nie będzie. W plecaku została jedynie pusta butelka. Cholera. - Drzewo.- stwierdziła z rezygnacją, jej ramiona opadły, a wzrok powędrował wolno i leniwie najpierw na wierzchołek, potem przez nagie gałęzie, suchą korę w dół, aż w końcu dotarł do ziemi. Do suchej gleby, w której nie od razu dostrzegła dziurę. Marcelina bez zawahania wspięła się na drzewo - szybko znalazła się na samym szczycie, jak w końcu na prawdziwego kota przystało. Rozejrzała się wokół; to drzewo było świetnym punktem obserwacyjnym. Szkoda tylko, że nie widziała nic prócz mglistego, rozpływającego się horyzontu. Przeklęła w myślach, zeskakując zwinnie i raczej mało ryzykownie na glebę. Uderzenie jej stóp wprawiło suchy pył w nagły ruch - podskoczył niczym ofiara, która w porę dostrzegła drapieżnika. Dziewczyna podeszła do wcześniej dostrzeżonej dziury - czy to jakaś zamieszkana nora? Ciekawe, jakiego lokatora mogę się spodziewać... - chwyciła do ręki ukochaną Billie Jean i upewniła się, że jest naładowana. Podeszła wolno do wspomnianej nory i wycelowała w nią. Czekała.
Przez chwilę pomyślała, że z największą przyjemnością przybrałaby czworonożną formę. Szybko jednak odgoniła tę myśl od siebie. Zdecydowanie za często pokazywała się otoczeniu w postaci czarnej jaguarzycy i odczuwała z tego powodu zdecydowanie zbyt wielką przyjemność...
Jeżeli z nory wyłoniło się coś podejrzanego - Marcelina bez oporów cofnęła się i strzeliła.
Jeśli zaś przez kilka minut nic się nawet nie wychyliło, wymordowana wyciągnęła małą latarkę i przyświeciła nią w stronę nory.
                                         
Marcelina
Poziom E
Marcelina
Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down



Choć nasza poszukiwaczka przygód z pod ciemnej gwiazdy zachowała należytą ostrożność, okazało się, że całkiem niepotrzebnie. Przynajmniej w tym danym momencie. Nic z ponurej jamy nie wypełzło. Natomiast, gdy rozświetliła ją wąską smugą światła, zauważyła, że tunel ciągnie się dalej, a do tego znacznie poszerza, w coś na kształt wąskiego przesmyku.

[Marcelino chleb i wino] All Yuu need is love. Terrier-2

Choć był to środek pustyni, paradoksalnie, gdy weszło się głębiej czuć było wilgoć i orzeźwiający chłód. W początkowym odcinku ścieżki widniały pojedyncze korzonki, pochodzące prawdopodobnie z drzewa nad jej głową. Dalsza część była już wzmocniona ścianami złożonymi z piaskowca. Najwyraźniej, to właśnie on był głównym składnikiem tutejszych ziem, co wyjaśniało, w jaki sposób udało się wydrążyć coś i nie utonąć pod zwałami ziemi. Droga prowadziła przy dość ostrym pochyleniu w dół. Nie dało się jednak przez dłuższy czas określić, co też widnieje na końcu, dopóki nie zdecydowało się na dalszą eksplorację.

                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Prażyło coraz mocniej. Nad wymordowaną zebrało się stado potarganych sępi. Splunęła w ich stronę.
Nic się nie stało. Im dłużej Marcelina czekała na jakikolwiek ruch czy atak tym szybciej rozluźniała mięśnie. Dziewczyna zbliżyła się ostrożnie do dziury, rozglądając się. Zastanawiała się, co znajduje się w głębi tajemniczej jaskini. Gdy próbowała wcisnąć się do groty poczuła wilgoć i przyjemny chłód. To tylko dodało Marcelinie pewności, że wejście tam jest raczej dobrym pomysłem.
Wgramoliła się do środka. Czuła przyjemny chłód ogarniający jej ciało. Z początku wolno posuwała się do przodu, w końcu jednak udało jej się lekko podnieść. Latarkę trzymała w ręku, przyglądając się ścianom. Przed sobą wciąż widziała ciemność, światło latarki bowiem okazało się zbyt słabe do rozgromienia mroku panującego pod ziemią. Marcelina zastanawiała się, kto i po co postanowił wydrążyć taki dziwaczny tunel; i dlaczego wyjście znajdowało się akurat przy tym konkretnym drzewie. Marcelina doszła do wniosku, że zapewne chodziło o większą pewność, że nikt niepowołany nie odnajdzie tego tunelu.
Wymordowana szła wciąż i wciąż do przodu.
                                         
Marcelina
Poziom E
Marcelina
Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down



Klik.

Po pewnym czasie przemierzania tunelu ziemia jakby lekko drży,  pojedyncze kamyki delikatnie podrygują, a z sufitu jakby prószył się kurz. Choć nie jesteś w stanie stwierdzić, co też jest przyczyną. W sumie, w tej ciemności równie dobrze mogło Ci się po prostu zdawać. Po kilku minutach przemierzania tych niezbadanych czeluści dochodzisz do końca. Ślepa uliczka. Przynajmniej na pierwszy rzut oka. Ze sklepienia, na wprost twoich ślicznych - jak dla kogo - oczu, zwisają dwa łańcuchy zakończone drewnianą rączką. Wydaje się, że dalszej drogi nie ma i trzeba zdać się na ślepy los. Więc...? Lewa, czy prawa dźwignia?


                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Kojot patrzył, jak Marcelina wciska się w tunel. Podszedł nawet w tamtą stronę, zapewne zaciekawiony sytuacją, lecz gdy tylko wsunął do wejścia nos odsunął się nagle i zaczął uciekać w przeciwną stronę nawet nie oglądając się za siebie. Sępy poleciały za nim, mając zapewne nadzieję na obiad z niego samego bądź z padliny, którą ten mógł szybko wywęszyć.
Marcelina szła dziarsko do przodu modląc się w duchu, by pośród tej ciemności nie trafiła na pajęczynę z ośmionogim właścicielem czatującym na środku. Na samą myśl przeszedł ją dreszcz przerażenia - pająki! Który Bóg postanowił stworzyć coś takiego? Kto zdołał otworzyć bramy piekieł, wypuszczając te stworzenia na ziemię? Aragot nie wiedział. Zapewne te stworzenia były starsze od niego samego.
Dziewczyna w końcu dotarła do... ślepej uliczki. Z początku myślała, że to koniec podróży, a cała ta zabawa była zwykłym żartem. Szybko jednak dostrzegła dwie dźwignie. Zastanawiała się długo - zapewne jedna z nich była dobra, druga zaś prowadziła do zguby. Mogło być też tak, że żadna z nich nie uruchamiała żadnego mechanizmu i były zwykłymi atrapami, albo wręcz przeciwnie - obydwie przynosiły identyczny efekt.
W końcu podjęła decyzję. Nie mogła w nieskończoność się zastanawiać - szybkie wybory nie były jej drugim imieniem, jednak by iść do przodu musiała wybrać jedną z dźwigni. Wybrała prawą.
                                         
Marcelina
Poziom E
Marcelina
Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pociągnięcie dźwigni uruchomiło mechanizm. Początkowo wydawało się, że poruszyły się ściany przed nią, lecz stało się zupełnie coś innego. Pod stopami Marceliny otworzyła się zapadnia, a on spadła w dół, po swego rodzaju ślizgawce. Z impetem wylądowałaś na środku ciasnego pomieszczenia, o wymiarach trzy na trzy metry. Jego ściany były wykonane z przyciemnianego szkła. Poza tobą, wewnątrz była jeszcze jedna osoba. Nieco zabiedzona kobieta. Nieco ostrożnie, ale z niekrytym zainteresowaniem podeszła do Ciebie. Przez chwilę się jakby wahała, lecz po chwili zaczęła się dobierać do Ciebie lub zawartości twoich kieszeni, korzystając z faktu, iż byłaś chwilowo oszołomiona. Z pomieszczenia nie było drogi wyjścia. Jedyne drzwi, które dopiero po uważnych oględzinach dało się zauważyć, były pozbawione zamka od wewnętrznej strony. Widać było tylko zarys framugi. Na środku widniało wąskie przeszklone okienko.
- Hmm... ciekawe, co masz przy sobie. - mruknęła z lekkim obłędem w oczach, wsuwając dłoń pomiędzy twoje ubrania.


                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Marcelina nie spodziewała się takiego biegu wydarzeń. Raczej stawiała na otwarcie się wrót przed nią, ewentualnie na bezruch dźwigni, która okazałaby się zbyt zimna i przymrożona, zepsuta, po prostu nieruchoma. Zaklęła głośno, gdy mechanizm zwalniał klapę, ukrytą pod gruzem ziemi i wilgotnego mchu. Dziewczyna z impetem wpadła do dziwnego pomieszczenia, odczuwając skutki upadku jeszcze przez kilka kolejnych minut. Najbardziej ucierpiał lewy pośladek i biodro, na które upadła po fascynującym zjeździe na raczej krótkiej, brudnej ślizgawce. Otrzepała się z niesmakiem, dopiero teraz dostrzegając podchodzącą do niej, dziwną kobietę. Zaczęła dobierać się do zaskoczonej i zdezorientowanej Marceliny; ta szybko wstała, strzepnęła dłonie nieznajomej i syknęła do niej zaciekle, upewniając się, że nie ma już na sobie iluzji. - Precz z tymi lepkimi łapskami! - cofnęła się znacznie do tyłu, czując ciary na całym ciele. Nie cierpiała cudzego dotyku na swoim ciele, tym bardziej takiego z zaskoczenia i bez jej pozwolenia. Rozejrzała się szybko po pomieszczeniu, nie zapominając co chwilę spoglądać na ruchy kobiety. Była przygotowana na każdy atak, a w razie, gdy kobieta z obłędem w oczach chciała ponownie zbliżyć się do Marceliny ta bez zawahania uderzyłaby w nią telekinetycznym uderzeniem.
Dostrzegła wspomniane drzwi bez klamek. Czyżby wymordowana znalazła się w psychiatryku? Warknęła cicho do siebie, podchodząc do drzwi i uderzając w nie. Jeżeli wspomniane szkło nie rozwaliło się na drobny mak, Marcelina spróbowała przeistoczyć się w ciemny dym i ewentualnymi szparami we framudze przedostać się na drugą stronę. Jeśli się to nie uda, Marcelina będzie nadal próbować zbić okienko, nadal mając na uwadze obecność dziwnej nieznajomej.
To miał być ten skarb? To jakiś żart?
                                         
Marcelina
Poziom E
Marcelina
Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Misja zakończona na prośbę Marceliny z powodu problemów administracyjno-egzystencjalnych.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach