Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Off :: Karty Postaci


Go down

Pisanie 04.10.17 1:31  •  Akaiah. Empty Akaiah.

Anioły są piękne jak z obrazka, a Akaiah miał nawet własny temat przewodni każdego dzieła!
Chłopak wyglądał, jakby go żywcem wycięto z sielanki. Wpasowywał się idealnie w edeński klimat dobrobytu i spokoju, gdy spacerował po własnych polach i sadach, nucąc pod nosem kolejną ze swoich przyśpiewek. Od razu przywodził na myśl chłopa, który w ciężkiej pracy odnajdywał chęci do życia. Własnoręcznie wykonane stroje z lnu leżały na nim wyjątkowo luźno, najczęściej prezentując się w dość ubogim stanie. Przez wieczny ruch i wystawienie na ciągłe roboty na gospodarstwie, nicie nie były w stanie długo wytrzymać w pełnym splocie, nieważne jak pieczołowicie nie byłyby  wykończone. Poza tym warto nadmienić, że anioł miał niemałą tendencję do pakowania się w ramiona brudu – wszak obcował ze zwierzętami, a te potrafiły sumiennie mijać się z czystością – co z kolei nie działało dobrze na biały materiał. Każdy strój, który trzymał dla siebie w szafie, był szyty w wyjątkowo jasnych odcieniach, przy czym jego krój zawsze odznaczał się jedną cechą – skromnością. Zazwyczaj narzucał na siebie za luźne koszule bez guzików, spinał workowate spodnie sznurem i szedł na bosaka w las. Sprawa miała się inaczej zimą, gdy ciepłe swetry ze zwierzęcej sierści ratowały go niejednokrotnie od przemarznięcia. Tutaj barwa zależała od tego, jakie zwierzę użyczyło mu futra. Szaliki, czapki, płaszcze; wszystko szyte jego dłońmi, często wyglądało jak kompletnie z innej parafii. Powiedzmy sobie wprost – pora roku nie ponosiła winy za to, że nigdy nie prezentował się schludnie.
Ale nie szata zdobi człowieka, prawda? Najistotniejsze w aparycji jest przecież ciało.
Choć koszule dosłownie na nim wisiały, nie chowały pod sobą zabiedzonej sylwetki. Anioł był wysportowany, zahartowany przez ciężką pracę na polu. Mięśnie wyraźnie wyłaniały się spod jego skóry, jednak nie była to figura kulturysty, a efekt wiecznego dźwigania, schylania się, gonitwy za zwierzętami. Najmocniejszą krzepę miał oczywiście w rękach, bo to nimi wykonywał najwięcej czynności;  stąd też jego dłonie mijały się z przymiotnikiem delikatny szerokim łukiem. Szorstka skóra naciągnięta na opuszki nie raz zaznała katorżniczej roboty, choć warto wspomnieć, że ten fakt nie definiował kończyn Akaiaha jako żywcem przeszczepionych od mutanta. Grubość palców była daleka od przeciętnej średnicy marchewki, a zamykała się raczej w przyzwoitym standardzie. Mało tego, palce były dość długie i zdecydowanie zgrabne. W końcu to nimi wyplatał kosze czy misternie zdobione wianki. Co się tyczy paznokci, przemilczmy ich stan, ponieważ często bywały najzwyczajniej w świecie połamane.
Pracował hardo i trzeba to zaznaczyć już któryś raz z kolei, bowiem wiele szczegółów w jego wyglądzie, zawdzięczał właśnie harowaniu w pełnym słońcu. Karnacja chłopaka była jasna, choć zdecydowanie daleka od idealnej porcelany. Nawet zimą, gdy bywał bledszy, wciąż wydawał się zdrowo zarumieniony, odróżniając się od trupiej skóry wielu ze znanych mu aniołów. Latem opalał się na jasny brąz, który niespecjalnie kłócił się z kolorem jego włosów, a nawet ładnie podkreślał oczy. W upale pracował bez górnej części odzienia, więc szczęśliwie nie paradował po Edenie z charakterystycznymi „białymi rękawkami” robotnika. Ciekawie natomiast robiło się na twarzy skrzydlatego, która nabierała na policzkach i nosie delikatnych, ciemniejszych punkcików. Bardzo chętnie wyskakiwały mu piegi od słońca, które zgodnie znikały wraz ze spadnięciem śniegu. Bywały jednak momenty, że chłopak prezentował się dość zabawnie. Szybko się czerwienił, czy to przez nagłą powinność biegu, kilka sekund z głową zwieszoną ku dołowi, czy nagłe uderzenie zażenowania. Jeżeli nie była to od razu cała buzia, to przynajmniej uszy - czerwień chętnie wykwitała na jego twarzy i biedak nawet nie miał jej specjalnie jak ukryć. Przysłonięcie oblicza grzywką było niemożliwe, ponieważ anioł obcinał się stosunkowo krótko, nie chcąc, by włosy przeszkadzały mu podczas pracy. Wydawały się jednak nadzwyczaj bezproblemowe; proste, często nawet oklapłe, grzecznie siedziały na swoim miejscu, rzadko roztrzepując się we wszystkie strony. Kolor przywodził na myśl ciemny blond lub jasny brąz, w zależności od tego, jakie kto miał preferencje w nazewnictwie. Spokojnie można by go określić, jako po prostu szatyna. Włosy nie były jednak jednolicie zabarwione – gdzieniegdzie odznaczały się zdecydowanie jaśniejsze pasma; nic dziwnego, skoro wiecznie wystawiał łeb na słońce.
Miał śliczne oczy. Barwę można zamknąć w jednym słowie – zielona –  ale kto zadowoliłby się takim brakiem precyzji w opisie? Przy dobrym świetle wyglądał, jakby Kreator wbił mu w czaszkę dwa błyszczące kryształy o kolorze najprędzej przywodzącym na myśl miętowy jadeit. Tęczówka była bardzo żywa i jasna, a przy tym odchodzące od źrenicy promienie w różnych odcieniach zieleni, nadawały jej pewnej głębi. Jednak, mówiąc całkowicie szczerze, niewiele było osób, które miałyby okazję wpatrywać się godzinami w jego oczy. Prawda była taka, że Akaiah zwracał uwagę rozmówców na coś z goła odmiennego.
Był specyficzną osobą.
Anioł większość swojego życia spędził z dala od ludzkiego towarzystwa, odganiając od siebie poczucie samotności przez obecność zwierząt. Nie ma niczego złego w posiadaniu pupila; psa, kota, może jakiegoś gryzonia? Niemniej Akaiah sprawiał wrażenie, jakby do grona jego ulubieńców należał cały las i tak też z całym lasem starał się utrzymywać przyzwoity kontakt. Potrafił przeznaczyć cały tydzień na bieganie po wszystkich znanych sobie zakamarkach Edenu, by odwiedzić znajomego zająca, zaprzyjaźnioną wiewiórkę czy odnowić kontakty z dawno niewidzianym łosiem. Brzmi to o tyle mniej abstrakcyjnie z uwagi na moc anioła, która zawierała w sobie zdolność do komunikacji ze zwierzętami, niemniej nie wykluczało to faktu, że dla osób trzecich wyglądał po prostu śmiesznie. Nie miał oporów przed żywą, pełną gestykulacji i szczerych min rozmową z jakąś nadętą kurą, która gdakała sobie pod dziobem równie zawzięcie, co anioł. Zdarzało mu się być naprawdę gadatliwym. Potrafił strzępić język całymi godzinami, byleby udowodnić jakiejś łani, że dostęp do wody jest łatwiejszy po drugiej stronie rzeki. Był przy każdym słowie tak autentyczny i rozkosznie zwyczajny, że wiele zwierząt zapałało do niego sympatią. Akaiah wydawał się prostą osobą, której niewiele brakowało do szczęścia. Miał łatwość do uśmiechania się, robienia śmiesznych, niby zamyślonych min czy niemal teatralnych zdziwień, które, przy okazji normalnych konwersacji, wydawały się komiczne. W znacznej większości przypadków nie udawał – po prostu był dość ekspresyjną, żywą postacią. Każdą jego emocję dało się wyczytać nie tylko z twarzy, ale również całej figury. Łatwo się peszył, zawstydzał czy przestawał czuć komfortowo, a to rodziło w nim nerwowość. Sunięcie spojrzeniem po ziemi, nazbyt sztywny śmiech, zaczerwienione uszy, a także wiecznie niespokojny ruch. Musiał coś robić, musiał mieć coś w rękach. Międlił kant koszuli, zrywał trawę i zaczynał pleść z niej warkocze, mierzwił włosy palcami… nie był statyczny. Za to zdecydowanie bywały momenty, w których bardzo chciałby taki być. Chłopak był przesympatyczny i zawsze skory do pomocy, pracy czy rady, jednak gubił pewność siebie, ilekroć przychodziło mu obcować z ludźmi. Szeroko pojętymi, gwoli ścisłości: wymordowany, łowca, człowiek. Wszyscy, którzy zrodzili się z kobiety i nie mieli białych skrzydeł, byli potencjalnymi czynnikami stresogennymi. Akaiah nie potrafił rozmawiać z osobami spoza kręgu anielskiego. Ze względu na ciąg nieporozumień w przeszłości, generujących szereg nieprzyjemnych wspomnień, ludzie kojarzyli się szatynowi z czymś niezrozumiałym. Różnym od niego do tego stopnia, że plątał mu się język, ilekroć zachodziła potrzeba odezwania się do kogoś, kto nie nosił na plecach błogosławieństwa od Pana. Unikał wszelkich kontaktów podobnego pokroju jak ognia, najzwyczajniej w świecie nie chcąc czuć się tak nieudolnie. To nie tak, że palił bezwzględnego buraka ilekroć zobaczył jakiegoś Opętanego na drodze czy zaczynał krzyczeć na widok czerwonych ślepi. Po prostu z automatu nie patrzył na twarz, robił się milczący lub na odwrót - paplał przerywanymi słowami zupełnie bez sensu, nie wiedząc za co chwycić temat rozmowy. Patrząc z perspektywy przeżytych przez niego lat, chłopak nie odbył wielu praktyk, mogących poprawić jego pewność siebie. Powiedzmy sobie szczerze, wolał uciec od problemu, zaszywając się w swoim kawałku Edenu i oddając pracy. Akaiah kochał mieć zajęcie. Uwielbiał wypełniać obowiązki związane z utrzymaniem gospodarstwa, przykładać się do domowej produkcji odzieży czy ciągle biegać pośród drzew i krzewów, by nazbierać owoców własnymi rękoma. Nie zapomniał przy tym o anielskiej powinności pomocy tym, których tak bardzo się obawiał. To, że słabo szedł mu kontakt z człowiekiem, nie oznaczało, że nagle jego los stał mu się obojętny. Większość zebranych owoców, zrobionych ubrań czy wyplecionych koszy szła przez pośrednika na pomoc Desperatom. Perspektywa rozmowy była przerażająca, jednak czułby się gorzej, gdyby całkowicie zaniechał zaangażowania w ich sprawę. Mało tego, czuł wręcz obowiązek, by na odpokutowanie swojej nieudolności pracować jeszcze więcej. Zdarzały się jednak chwile, w których zapominał dla kogo właściwie wypruwał sobie żyły, dopowiadając sobie wówczas, że robił to wyłącznie dla samego siebie. Cieszył się każdym zebranym koszem jabłek, każdą godziną spędzoną na pastwisku z owcami, każdą sekundą przeznaczoną na wpatrywanie się w zachód słońca, by w pełni zadowolenia stwierdzić, że kolejny dzień dobiegał końca. Lubił życie w człowieczym ciele i chociaż peszył się niesamowicie ilekroć przychodziło mu patrzeć na prawdziwie ludzką twarz, chciałby zachować swoją własną do końca istnienia – swojego lub świata. Kochał życie i czasami traktował je zbyt przyziemnie, co nie uchodziło za dobre wedle zdania większości aniołów. A skoro o życiu mowa, Akaiah uważał, że cenne było nie tylko jego; nie tylko reszty jego braci; nie tylko ludzi. Dosłownie każde nosiło w sobie ogromną wartość i o każde mógłby się spierać i wykłócać całymi godzinami. O nie.. ta żaba straciła kończynę, musimy jej pomóc! Nie zabijaj tej muchy! Uważaj! Po ścieżce chodzą mrówki! Czasami ciężko było mu się pogodzić z tym, że żeby jedno życie mogło przetrwać, drugie musiało odejść. Co nie oznaczało, że nie rozumiał podstawowych praw natury. Wolał o nich nie myśleć, udawać, że ich nie ma… co tylko gorzej odbijało się na nim przy okazji spotkania z brutalną prawdą. Był wrażliwy na cierpienie innych i często pozwalał włazić sobie na głowę, ale gdy wymagała tego sytuacja, potrafił wykazać się stanowczością.



Akaiah. 1png_qrrahhn Skrzydła umożliwiające lot. + ich dematerializacja.
Akaiah. 1png_qrrahhn Zwiększona regeneracja ciała.

Akaiah. 1png_qrrahhn Władza nad roślinnością.
Zszedłszy na ziemię, czuł, że został powołany do pomocy, a roślinność miała być jego głównym narzędziem, dzięki któremu mógł takową nieść. Akaiah miał pod swoim nadzorem praktycznie całe edeńskie otoczenie, skąpane najczęściej w zieleni. Potrafił chylić ku sobie drzewa, wyrywać z ziemi najcudowniejsze plony czy też jednym machnięciem ręki słać przed sobą kwiecisty dywan. Był mistrzem w upiększaniu okolicy, a także naczelnym żywicielem wszystkich sąsiadów, którym chętnie podsuwał wyczarowane owoce pod nos. Mocą posługiwał się mistrzowsko, jednak czuł, że posiadał swoje ograniczenia. Oczywistym była manipulacja tylko żywymi tkankami, toteż bezpośrednie poruszanie gruntu czy skał nie wchodziło w grę. Inną kwestią, o której warto wspomnieć, był fakt, że chociaż anioł miał za sobą ponad tysiąc lat życia, wciąż istniały rośliny, o których nie miał pojęcia. Nie potrafił motywować wzrostu kaktusów, eukaliptusów czy innych egzotycznych tworów, ponieważ nigdy nie miał przyjemności ich zbadać. Następnie w grę wchodził czynnik otoczenia. Musiał wykrzesać z siebie więcej energii, by zmaterializować roślinę w niekorzystnych dla niej warunkach; wyczarowanie lilii wodnej na środku pustyni wymagało od niego niemałego kombinowania.
{ użycie w trakcie walki: 3 posty na 4 posty odpoczynku }

Akaiah. 1png_qrrahhn Rozmowa ze zwierzętami.
Działała na zasadzie telepatii, a więc oznaczało to, że zwierzę odbywające z nim pogawędkę, wcale nie musiało wydawać z siebie żadnych dźwięków. Anioł słyszał odpowiedzi we własnej głowie, interpretując je jako ludzkie słowa. Chociaż potrafił bez żadnych odgłosów udzielić responsu, najczęściej wyrażał ją pod postacią zwykłej mowy. Ot, przyzwyczajenie. Był to ciekawy element dla osób trzecich, które naturalnie słyszały i/lub rozumiały tylko odpowiedzi jednej ze stron. Warto wspomnieć, że przebieg rozmowy był zależny od stopnia zaawansowania danego gatunku. Odbierał informacje od każdego osobnika, jednak wieści przyniesione przez wilka potrafiły zawierać w sobie dość szczegółowe opisy otoczenia bądź nawet komentarze odnośne własnych przeczuć co do intruza, jednak owady i pajęczaki ograniczały się do prymitywnych haseł, które najczęściej zamykały się pod słowami „jedzenie”, „przetrwanie”, „zagrożenie”, „agresja”, itd. Żadne zwierzę nie potrafiło myśleć abstrakcyjnie, żadne nie rozumiało pojęcia boga, dlatego Akaiah najczęściej rozmawiał ze zwierzętami o bardzo przyziemnych i prostych sprawach. Z tego też słynął w przypadku pogawędek z aniołami; piękna pogoda, dobre jedzenie, ostatnio widziane osoby… taka lekka paplanina. Moc miała jednak swoje mankamenty. Raz, nie wszystkie zwierzęta go lubiły. Dwa, wszystkie musiał słuchać. Dużo informacji w krótkim czasie potrafiło wpędzić go w małe zawieszenie, a nawet ból głowy.

Akaiah. 1png_qrrahhn Przejmowanie ciała
Za pomocą kontaktu wzrokowego, Akaiah potrafił przenieść własną świadomość i zamknąć ją w ciele swojego przeciwnika. Proces był bezbolesny dla obu stron, jednak wiązał się z opuszczeniem własnego organizmu przez anioła. Z tej przyczyny stawał się pustą, łatwo wystawioną na atak powłoką. Dla osób trzecich wyglądał, jakby tracił przytomność, więc choć sam przebieg przenoszenia się w ciało drugiej osoby nie powodował u niego bólu, tak przez bezwzględne runięcie na ziemię, mógł nabawić się kilku uciążliwych zadrapań lub sińców. Nieszczęśnik, którego okradł z fizycznej powłoki, nie był w stanie wykonywać jakichkolwiek ruchów, jak i wpływać swoimi myślami na umysł anioła. Miał poczucie związania i unieszkodliwienia. Sam natomiast dzielił widziany przez anioła obraz, słyszał słowa, które Akaiah wypowiadał jego głosem oraz czuł, jak używał jego rąk, nóg czy innych części ciała. Szatyn nie potrafił jednak wykorzystywać mocy, które ściśle wiązały się z danym osobnikiem, chyba, że były to jedne z cech fizycznych postaci. Posiadane skrzydła, doskonały wzrok czy też odporność na trucizny – wszystko, co wiązało się z ciałem ofiary, mogło zostać wykorzystane przez anioła. Po zakończonym użytkowaniu, nieszczęśnik mógł pozostawać przez jeden post w poczuciu lekkiego zdezorientowania, możliwe były zawroty głowy bądź nawet mdłości – w końcu ktoś wepchnął się z butami w jego organizm. Anioł również odczuwał lekkie zamroczenie, potrzebując chwili czasu, by na nowo przyzwyczaić się do operowania swoim ciałem. Moc działa na wszystkie osobniki, które nie posiadają blokady umysłu.
{ użycie: 3 posty na 4 posty odpoczynku; Akaiah jest w stanie wykorzystać moc maksymalnie dwa razy na sesję, przy czym kolejne próby mogą wiązać się ze znacznym wycieńczeniem, a w efekcie niezdolnością do dalszej walki }

Akaiah. Przechwyt_qpqrwpp

Akaiah. 1png_qrrahhn Zwiększona zwinność, szybkość.

Akaiah. 1png_qrrahhn Wyrób ubrań.
Len, wełna, sierść z grzbietu lisa; Akaiah potrafił wyczarować ubranie z każdego możliwego materiału i był w tym naprawdę dobry. Nie tylko miał szeroką wiedzę odnośnie obróbki odpowiednich roślin, ale także potrafił wykorzystywać tworzywa odzwierzęce, przy czym należy podkreślić, że żaden osobnik nigdy nie ucierpiał przez jego działania. Anioł nie wykorzystywał skór, ale chętnie zbierał pogubioną przez lisy czy wilki sierść i prządł z nich wełnę, podobnie, jak to się robi w przypadku owczego runa. Dziergał szale, rękawiczki, czapki; wykrajał koszule, płaszcze, spodnie, bieliznę… działał szybko i bardzo, bardzo dokładnie, zwracając uwagę na najdrobniejsze szczegóły. Wyrobione przez niego ubrania były dobrej jakości, choć większość z nich opierała się raczej na bardzo prostym kroju. Sam nosił się skromnie, a wyszywanie zdobień uważał za bezcelowe, nawet, jeśli robił partię dla potrzebujących ludzi. Zdawał sobie sprawę, że ubrania prędzej czy później się poniszczą, więc dlaczego miałby marnować cenne godziny na jedną, misternie zdobioną koszulę, skoro mógł w identycznym czasie wykonać mniej okazałe, ale dla dwóch osób? Jego ulubionym słowem w tej dziedzinie była użyteczność. Żaden prestiż.

Akaiah. 1png_qrrahhn Wyrób żywności.
Gdyby spotkał się na plotkach z jakimiś starszymi paniami, z pewnością byłyby oczarowane ilością starych, kultowych przepisów, które zakodował sobie w głowie. Na przestrzeni lat Akaiah nauczył się wyrobów żywności z różnych gałęzi gastronomii, potrafiąc zaopatrzyć się w całkiem różnorodne zapasy na zimę. Wykorzystywał przy tym pomoc swojej trzody – jak na przykład przy wyrobie twarogów i serów – ale także sumiennie posługiwał się własnymi mocami. Potrafił wyczarować wszelkiego rodzaju dżemy, kompoty, masła (również orzechowe), ale także zabłysnąć rumianym chlebem czy posypanymi makiem bułkami. Oleje, kisiele, soki… byłby dobrą wiejską gospodynią.

Akaiah. 1png_qrrahhn Astronomia.
Lubił życie i cenił sobie w nim wszystko, co przypominało mu o jego pięknie. Bywały dni, gdzie cały harmonogram dnia anioła był wypełniony przez obowiązki związane z gospodarstwem i jedynie wieczory oraz noce pozostawały mu wolne. W tym czasie wspinał się na szczyt drzewa, bądź przysiadał na dachu własnej chaty i wgapiał się w migoczące na niebie punkty. Ba, ile razy zdarzyło mu się tak przeleżeć całą noc z oczami błyszczącymi w zachwycie równie jasno, co wiszące nad nim gwiazdy? W końcu przyszedł czas, że zapragnął nauczyć się o tym codziennym, wieczornym obrazie czegoś więcej. Przysiadłszy do książek z rajskiej biblioteki, zdobył wiedzę pozwalającą mu określić swoje aktualne położenie, nazewnictwo poszczególnych konstelacji, a także rozeznać się z nadchodzącymi zjawiskami astronomicznymi. Na chwilę obecną próbował sił w bardziej praktycznych odnogach tej nauki, choć nie stronił od wykonywania matematycznych działań - większość ze wzorów podpatrywał z ksiąg i robił w dużej mierze z samej frajdy.  

Akaiah. Przechwyt_qpqrwpp

Akaiah. 1png_qrrahhn Ludzie.
Szeroko pojęci: wymordowani, łowcy, ludzie. Wszyscy spoza anielskiego kręgu sprawiali, że anioł tracił na pewności siebie. Pragnął zawsze prezentować się przed nimi dobrze, co niestety zawsze kończyło się bezsensownym stresem i nerwami. Przekręcał słowa w zdaniach, zachowywał się niespokojnie... bywał dość nieśmiały w kontaktach z nimi.

Akaiah. 1png_qrrahhn Cisza.
Kojarzyła mu się z samotnością i nigdy nie lubił, gdy była jedynym wygrywanym przez otoczenie akordem. W końcu setki lat spędził w otoczeniu głosów, z powodu żyjących obok niego zwierząt - choćby byle much. Gdy przestawał słyszeć cokolwiek, zaczynał czuć niepokój. Chyba, że ktoś mu w danej ciszy towarzyszył; chodziło o poczucie osamotnienia, a trudno czuć się opuszczonym, gdy widziało się czyjąś twarz.
 
Akaiah. 1png_qrrahhn Zwierzęta.
Najliczniejsza grupa przyjaciół anioła, o którą dbał lepiej, niż o siebie. Z racji tego, że wiewiórki czy latające po polu słowiki swego czasu były dla niego jedynym towarzystwem, Akaiah wzbraniał się przed zadawaniem krzywdy jakiemukolwiek osobnikowi, nawet jeżeli miałoby mu to zapewnić korzyść. Myśl, że zostałby zmuszony do zabicia bądź uszkodzenia nawet byle irytującego komara sprawiała, że chłopakowi zbierało się na płacz. Dla szatyna zwierzęta nie były istotami niższego rzędu, a każde z nich posiadało swój indywidualny głos. W jego oczach każdy z pupili był wyjątkowy i zasługiwał na największy dar, jakim obdarował ich Pan; cenił sobie życie innych.

Akaiah. 1png_qrrahhn Mięso.
Perspektywa zatopienia zębów w jednym ze swoich zwierzęcych przyjaciół napawała go wstrętem. Widział w pupilach kogoś równego sobie, a więc czułby się jak skończony kanibal, gdyby urządzał sobie mięsne obiady. Stąd też od wielu wieków identyfikował się jako wegetarianin. Nie widział niczego złego w piciu mleka bądź jedzeniu sera, ponieważ dojąc owce bądź kozy, nie wyrządza swoim towarzyszkom żadnej krzywdy. Inaczej miała się sprawa z jajkami - dla Akaiaha było to równoznaczne ze zjadaniem nienarodzonych dzieci własnych koleżanek z kurnika.

Akaiah. 1png_qrrahhn Pacyfista.
Walka to dla niego okropnie przykra sprawa. Akaiah był zwolennikiem pokojowego załatwiania spraw, a najlepiej w taki sposób, by żadna ze stron nie poczuła się pokrzywdzona. Naturalnie nigdy nie przynosiło to oczekiwanych rezultatów, toteż kończył najczęściej z poczuciem frustracji bądź zwykłego smutku. Nie potrafił zadawać innym ciosów lub inaczej - po prostu szczerze tego nie chciał. Ewentualne potyczki z jego udziałem najczęściej kończyły się jego krzywdą.


Akaiah. 1png_qrrahhn Desperacja.
Przesiedziawszy niemal całe życie w bezpiecznym Edenie, w izolacji od ludzi i faktycznego wglądu w ich problemy, najprawdopodobniej widok upadającego świata byłby dla niego bolesny. Owszem, był świadom Piekła, jakie rozgrywało kilkadziesiąt kilometrów od Raju, a obraz wspomnień z czasów apokalipsy dalej wyraźnie widniał mu przed oczami, aczkolwiek ponowne przejście się przez Desperację byłoby dla niego bardzo przykrym doświadczeniem. Ponurym przypomnieniem okrutnych czasów oraz małą sugestią, że zły okres w dziejach ludzkości nigdy się nie zakończył. Desperacja rządziła się swoimi prawami i śmiało można było je określić, jako brutalne. Anioł, który bał się skrzywdzić byle mysz, z pewnością nie odnajdywałby się w tak śmierdzącym zgonem świecie. Szczególnie, że od ostatniej wizyty na zniszczonych terenach, nabrał zdecydowanie większej wrażliwości.



Akaiah. 1png_qrrahhn Nie został zrodzony z kobiecego ciała, co z góry przypisywało go do aniołów pierwszej generacji. Akaiah pamiętał czasy sprzed apokalipsy, choć obserwował je z zupełnie innej perspektywy.
Akaiah. 1png_qrrahhn Nigdy nie interesowały go ludzkie ugrupowania, toteż do żadnego nie należał. Można mówić o nim, jak o niezrzeszonym.
Akaiah. 1png_qrrahhn Większość swojego życia spędził w Edenie i w najbliższym czasie nic nie zapowiadało się, aby ów fakt uległ zmianie. Własnymi rękoma zbudował dom za lasem, mieszcząc go pośród łąk. Niewiele dalej znajdowały się jego pola uprawne oraz przypadkowo rozsiane chatki, służące mu czasem jako składziki, szopy... lubił poszerzać swoje gospodarstwo.
Akaiah. 1png_qrrahhn Pomimo lekkiej, uległej natury, Akaiah miał pewne doświadczenia wynikające z wieku. Był jednym z aniołów, które zalesiały teren Raju, ledwie kilka-kilkanaście dni od zstąpienia na ziemię. Zajmował stołek zwierzchności i doradzał archaniołowi w sprawach najczęściej dotyczących samego Edenu. Nikt nie znał tego obszaru lepiej, niż Akaiah, dlatego często proszono go o uwagi dla zastępu w kwestii wart bądź zwiadów. Poza tym zdanie chłopaka było nieocenione w przypadku konfliktów na drodze komunikacji anioły - zwierzęta. Niemniej zdarzało mu się również uczestniczyć na sądach, bądź doradzać w sprawach typowo ludzkich. Pomimo niedogodności związanych z obcowaniem z człowiekiem, szatyn był osobą niezwykle skrupulatną. Przykładał się do każdego powierzonego obowiązku.

Akaiah. Przechwyt_qpqrwpp

Akaiah. 1png_qrxxapq Posiadał zwyczaj nadawania imion każdemu zwierzęciu, które polubił. Większość miała wyraźne pochodzenie wschodnioeuropejskie bądź biblijne, jednak zdarzały się odstępstwa.
Akaiah. 1png_qrxxapq Opiekował się stadem około trzydziestu owiec. Zagroda znajdowała się blisko jego domu, a oblepione w wełnę panny były dla Akaiaha jednymi z najlepszych koleżanek. Jakby nie patrzeć, widywał się oraz plotkował z nimi niemal codziennie. Posiadał również kilka baranów. Od momentu zainteresowania się astronomią, każdą owcę bądź barana nazywał po jakiejś gwieździe, planecie bądź innym ciele niebieskim.
Akaiah. 1png_qrxxapq Gdzieś w głębi gospodarstwa miał otwartą zagrodę, w której chętnie gościł lisy. Z przyjemnością je wyczesywał i zbierał sierść potrzebną do zrobienia włóczki. Po prawdzie nie potrafił odmówić sobie również zabawy z nimi, toteż szybko oswoił sobie kilkanaście sztuk, które regularnie gościły w jego progach, z radością włażąc mu na głowę. Nieraz dosłownie.
Akaiah. 1png_qrxxapq Od kilkudziesięciu dobrych lat prowadził wojnę z bobrami. Niegdyś pokłócił się z jakimś starym bobrem o tamę, zyskując nieprzychylność całej kolonii. Od dobrych pokoleń zwierzęta sumiennie uprzykrzają mu życie, podgryzając drzwi lub niszcząc płoty. Do dziś pozostają jedynym gatunkiem, których osobniki nie posiadają imienia nadanego przez anioła.
Akaiah. 1png_qrxxapq Niektóre anioły nie pałały do niego sympatią bądź uważały go za dziwaka. Wszystko przez fakt swobodnej rozmowy ze zwierzętami, która dla osób trzecich mogła wyglądać jak paplanina wariata. W końcu momentami wyglądał, jakby gadał do siebie. Z tego powodu nie miał wielu bliskich przyjaciół, choć dla każdego starał się być równie miły i pomocny.
Akaiah. 1png_qrxxapq Uwielbiał obdarowywać osoby, które lubił. Każdy, do kogo Akaiah zapałał sympatią mógł liczyć na podarek, a nawet na kilka w ciągu roku. Zwykle było to domowe jedzenie, wyszyte skarpetki, swetry, szale... w dużej mierze użyteczne rzeczy.  
Akaiah. 1png_qrxxapq Akaiah biegle posługiwał się językiem angielskim. Nauczył go jeden z najbliższych przyjaciół, otwierając przed nim drzwi do literatury zagranicznej. Szatyn dobrze na tym skorzystał, choćby na księgach dotyczących astronomii; nie każda perła była pisana w japońskim.
Akaiah. 1png_qrxxapq Jego waga była zależna od pory roku, jednak zwykle wahała się w okolicach sześćdziesięciu pięciu do siedemdziesięciu kilogramów. Zdarzało się, że przez duży natłok pracy gwałtownie chudł, by zaraz znowu wrócić do stanu początkowego. Nigdy jednak nie wyglądał na specjalne chucherko. Wzrost miał co prawda średni, bowiem przekroczył metr siedemdziesiąt o zaledwie trzy centymetry, jednak nikt nie odmówi mu dość dobrej, umięśnionej budowy ciała.
Akaiah. 1png_qrxxapq Chętnie wybierał się na spacery. Niezależnie jednak od tego czy przechadzał się po lesie czy leżał pod dębem na polanie, zawsze z przyjemnością raczył okolicę śpiewem. Zazwyczaj świadkowały temu tylko ptaki bądź inni mieszkańcy łąk (nieraz mu wtórowali). Przyśpiewki były dla anioła czymś tak naturalnym, że zdarzało mi się zapominać o osobach, które na co dzień nie wykazywały chęci do podobnych ubarwień dnia - kolejny powód, by uznać go za specyficzną jednostkę - więc czasami sytuacja wypadała niezwykle niezręcznie. Śpiewał cokolwiek kiedykolwiek zasłyszał bądź też sam wymyślił z nudów. Miał przyjemną barwę głosu.
Akaiah. 1png_qrxxapq Namiętnie plótł wianki. Pilnując owiec na pastwisku, potrafił zrobić dla każdej owcy po dwie sztuki podobnych ozdób. Często miał własną wizję, jak ów wianek zapleść, toteż posiłkował się mocą, by wyczarować jak najpiękniejsze roślinne materiały. Niestety owce nie doceniały urody swoich barwnych koron, więc najczęściej jedna zeskubywała kwiaty z głowy drugiej i tak jego praca ginęła w przeciągu zaledwie popołudnia. Na szczęście nigdy nie był tym specjalnie zasmucony - i tak plótł je z nudów.
Akaiah. 1png_qrxxapq Nie był zbyt dobrze zaznajomiony z ludzką technologią. Zdarzało mu się jednak zasłyszeć pewne historie i zawsze podchodził od nich z ciekawością i raczej pozytywnym nastawieniem.

                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 06.10.17 16:57  •  Akaiah. Empty Re: Akaiah.
Ograniczenia mocy są w porządku, więc nie pozostaje mi nic innego jak tylko to zaakceptować.
✕ AKCEPT.
                                         
Zero
Anioł Stróż
Zero
Anioł Stróż
 
 
 


Powrót do góry Go down

- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach