Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 3 z 3 Previous  1, 2, 3

Go down

Pisanie 11.01.19 22:44  •  Dworek Jahleela - Page 3 Empty Re: Dworek Jahleela
Czy kiedykolwiek zdarzyło mu się płakać? Chyba nie. Nie pozwala emocjom przejąć kontroli na tyle, aby po policzkach spłynęły gorące łzy. Nawet teraz stanowił idealne przeciwieństwo Liselotte. Nie bez powodu drobna anielica włada ogniem, żywiołem tak mocno kapryśnym i zależnym od intencji posiadacza. Brunetowi znacznie bliżej było do statycznego, spokojnego lodu czy cierpliwej wody. Jednak teraz obejmował ją mocno, chłonąc ciepło jej ciała, upewniając się, że w piersi rytmicznie bije serce, zaś płuca co chwila napełniają się życiodajnym tlenem.
Oplecenie wszystkimi kończynami przynosiło spokój. Koiło roztrzęsione po misji nerwy, pomagało odegnać nieprzyjemne wypomnienia obowiązków czy zmartwień. Liczyło się dlań tylko to, co teraz - możliwość fizycznego kontaktu, zamknięcia w objęciach, przerwy od świata i życia w biegu. Zwolnienia.
Odetchnął, czując, jak na powrót ciało ogarnia zmęczenie, a niewielki - choć jakże w danym momencie upragniony - ciężar zaczyna dawać się we znaki.
Postąpił parę kroków, niosąc Lise w stronę salonu. Nie ufał na tyle sobie, aby przenieść dziewczynę do sypialni. Z resztą w danym momencie każda płaska powierzchnia byłaby idealna do spoczynku. Dywan na posadzce kusił swoją miękkością, ale anioł dzielnie przeszedł dalej, do sofy.
Nie była duża. Dość stara i wytarta, a jednak nadal lubiana przez właściciela. Miękka. Opadł nań, mocniej na boku, aby nie zranić przy tym towarzyszki. Tak, że większość impetu przyjął bark anioła. Rozluźnił następnie jedną rękę, przenosząc dłoń na skroń Lise. Przeczesał palcami jej włosy, zgarniając blond kosmyki w tył, ku potylicy. A potem wrócił opuszkami na twarz, ścierając łzy, lśniące w jej oczach. Odrobiną mocy sprawił, iż płyn pod palcami bruneta znikał, zostawiając skórę zupełnie suchą. Drugą kończyną wciąż anielicę obejmował.
- Wstydzę się - przyznał cicho, zanim nie dołączył do nich wilk. Może wyczuwając zmęczenie Jahleela, może umiejąc już zapanować nad własnymi emocjami, ułożył się przy sofie.
- Nie mogłem was wcześniej zawiadomić. Ale wszyscy żyjemy. Nie odnieśliśmy żadnych obrażeń - zdał krótki raport, zanim nie zamilkł. Nie chciał już o tym rozmawiać. Pragnął choć na parę godzin zapomnieć o problemach, liczył więc, że Lise nie pociągnie wątku, usatysfakcjonowana tym telegraficznym skrótem.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 11.01.19 23:14  •  Dworek Jahleela - Page 3 Empty Re: Dworek Jahleela
 Przez kilka długich chwil nie była nawet w stanie się poruszyć, zaciskając tylko kurczowo palce na materiale ubrania i szlochając cicho, z trudem łapiąc oddech. Przez trzy długie tygodnie tłumiła w sobie cały strach, złość i tęsknotę, nie roniąc ani jednej łzy. Teraz zapora runęła, pozostawiając Lise w stanie niemalże absolutnej emocjonalnej ruiny. Podtrzymywał ją jeszcze tylko fakt, że do całego tego kłębowiska emocji mogła teraz dodać radość z powrotu przyjaciela, całego i zdrowego, którego realność odebrać teraz mogła niemal każdym milimetrem ciała. Nie było mowy o pomyłce, o tym by jakaś przewrotna istota podstawiła jej falsyfikat lub by oszalała ze zmartwienia dziewczyna uległa przywidzeniom. Mając tuż przy sobie postać tak spokojną i zrównoważoną, czując stabilne bicie serca tuż naprzeciwko swojego, roztrzęsionego z nerwów, powolutku zaczęła wracać do bardziej stabilnego stanu. Każdy kolejny wdech stawał się odrobinę mniej urywany, drżenie dłoni ustawało sekunda po sekundzie.
 Ostrożnie odłożona na kanapę nie protestowała, pomagając Jahleelowi przynajmniej częściowo wyplątać się ze swoich objęć. Sama zresztą skarciła się w myślach, że nie pomyślała wcześniej o jego oczywistym zmęczeniu i nie wpadła wcześniej na to, by pozwolić mu usiąść. Pociągnęła nosem, a choć odruch zachęcał do przetarcia twarzy dla pozbycia się łez, te w mig zniknęły pod dotykiem bruneta. Uśmiechnęła się mimo woli, ledwie dostrzegalnie unosząc kąciki ust; wciąż nieco się trzęsła, ale płacz powoli ustawał. W ogóle rzadko zdarzało jej się mazgaić, przynajmniej przez ostatnich kilka stuleci, stąd nawet silne wzburzenie była w stanie opanować całkiem szybko. Tym bardziej, że w tym momencie powinna się przede wszystkim cieszyć.
 — Wstydzę się.
 — I bardzo słusznie — odparowała bezlitośnie, choć łamiący się głos nadal nie mógł wybrać jednej strony pomiędzy smutkiem a radością. Mimo że niemal szeptała, każde słowo rozbrzmiewało jasno i wyraźnie. — Gdybym chociaż trochę mniej ucieszyła się na twój widok, mogłabym się nawet obrazić — dodała, teraz już wyraźnie w ramach żartu. Dla podkreślenia nikłej powagi swoich słów szturchnęła lekko kolano anioła zwinięta pięścią, tak lekko, że trudno by to było w ogóle nazwać uderzeniem. Przemoc była Lise obca i nawet kiedy pojawiała się od czasu do czasu w jej zachowaniu, naturalnie stawała się bardziej czułym gestem niż aktem rzeczywistej agresji.
 — Ważne, że wróciliście cali i zdrowi. — Nie mogła nie zgodzić się z tym, że to właśnie ów fakt stanowił istotę sprawy. Nie zamierzała dopytywać o przebieg wyprawy, żadne związane z nią szczegóły ani myśleć o tym, jak wiele było jeszcze do zrobienia. Sama pewnie wzbraniałaby się przed przybliżeniem komukolwiek przez co musiała przejść jej grupa, by uzyskać teren pod planowany azyl. Wciąż jeszcze od czasu do czasu twarzyczka widma z podziemnej komnaty pojawiała się przed jej oczami, płaczliwym głosem błagając o śmierć. Nie było to coś łatwego do zapomnienia, a i inne "próby", którym zostali poddani, zostawiły na psychice aniołów swoje piętno. Lotte nie mogła być pewna co do odczuć swoich towarzyszy, jednak względem siebie nie miała żadnych wątpliwości. Długo jeszcze nie pozbędzie się dyskomfortu po tamtych przeżyciach, a konieczność powrotu na miejsce owych wydarzeń z pewnością nie ułatwi jej zadania.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 13.01.19 18:34  •  Dworek Jahleela - Page 3 Empty Re: Dworek Jahleela
Nie poganiał jej. Leżeli spokojnie, a płacz jaki wstrząsał co chwila drobną piersią anielicy, stopniowo gasł. Gładził ją odruchowo; przemarznięte ręce ogrzewały się od ciepła domostwa i jej ciała. Wychwycił blady uśmiech, zsuwając dłoń na policzek dziewczyny. Opuszką gładził skórę, co musiało wystarczyć za odpowiedź na wspomniany grymas; twarz pozostała niezmienna. Jedynie cień, padający na twarz bruneta, pogłębił zmęczenie i uwydatnił zakola pod oczami.
Żadnego gestu blondynki nie umiałby odebrać jako agresji. Owszem, bywały anioły, jakie ludzkie ciała oraz ludzkie emocje pchają ku złości i przemocy. Znał jednak Lise. Zdawał sobie sprawę, że choć miejscami stanowcza - niczym typowa mama-kaczka, goniąca maluchy do gniazda - daleko tej istocie do jakichkolwiek złych intencji.
Czy może przeciwnie, nie znał jej, skoro takie rzeczy zakłada? Wszak należała do organizacji Łowców, Bóg chyba tylko wie (wiedziałby), co tam się z nią działo. Czyżby pokładał zbyt wielką ufność w postać młodej anielicy? Może ukrywa pewne grzechy przed resztą Edeńczyków, może kolokwialnie mówiąc, swoje ma za uszami?
Brakło mu sił się nad tym zastanawiać. Innym razem podpyta Lise o jej lata poza granicami Rajskiego Miasta. Temat z pewnością nie umrze, wrócą do niego, jak tylko nadejdzie odpowiednia chwila. Gdzie z resztą muszą się spieszyć? Cała wieczność przed aniołami. I chociaż z punktu widzenia dziewczyny Jahleel otarł się o śmierć, on sam tego nie odczuwał.
- Gdybyś mniej się ucieszyła, sądzę, że uciekłbym z własnego domu. Nie chciałbym spotkać ciebie obrażonej - odpowiedział równie cicho, żartem na żart.
Przymknął oczy, rękę luźno zawieszając gdzieś na ramieniu Lise. Senność bruneta łapała, starał się jednak jej nie dawać.
- Będziemy spać na sofie? - Rzucił, zanim zamrugał; zmęczony umysł zatrybił na kilka sekund.
- Zostałaś w moim domu po powrocie?
Nie był zły. Nie miał po pierwsze nic do ukrycia, po drugie pretensji, iż ktoś schronił się we włościach Jahleela. Nie protestowałby w sytuacji, kiedy byłby w Edenie, tym bardziej zatem nie uważał owego faktu za uchybienie, gdy dom stał pusty. Ktoś spożytkował cztery ściany i miękkie łóżko. Anioł zamknął na powrót oczy.
- Sypałaś słowikom ziarno...? - Tylko to go interesowało. - Nie są na tyle samodzielne, aby zimą sobie poradzić - o kota czy wilka się nie bał. Kocur robi i tak, co chce, a w domu jest głównie na sen. Wilk z kolei dorastał w dziczy, umie polować. Ale słowiki są z brunetem od tylu lat i tylu pokoleń, że miesiąc mógł poważnie odbić się na ich zdrowiu. Nie polegają zbyt mocno na jedzeniu od anioła? Miał nadzieję, że nie. Że jednak wszystko z nimi dobrze.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 13.01.19 19:40  •  Dworek Jahleela - Page 3 Empty Re: Dworek Jahleela
Przynajmniej byłbyś pierwszym, któremu udałoby się zobaczyć mnie obrażoną — zauważyła. Takie zjawisko, choć teoretycznie negatywne, należało tak czy siak docenić. I mieć świadomość, że cokolwiek doprowadziłoby Lise do stanu aż tak silnego wzburzenia, musiało być niebagatelną sprawą. Wiele już w końcu przeżyła w różnych zakątkach świata i do tej pory nie zdarzyło się, albo przynajmniej już tego nie pamiętała, by jakaś sytuacja wzbudziła w niej aż tyle emocji. Ostatnio tak podminowana była chyba w momencie zaginięcia Jeneviera, ale z nim to była nieco inna sytuacja; w końcu dżin miał zupełnie inną osobowość: wolnego ducha, dowcipnisia. Znikanie bez zapowiedzi i znaku życia było normą, toteż mogła zacząć się martwić dopiero po całkiem solidnym upływie czasu. Gdyby zaś w tej samej sytuacji wyobrazić sobie Jahleela, nie było mowy o równie beztroskich niedopatrzeniach. Zbyt solidny był na to, by pozwolić innym martwić się o niego bez powodu.
 Uśmiechnęła się nieznacznie, już otwierając usta, by odpowiedzieć na kolejne pytanie. Nie zdążyła jednak nawet złożyć warg do pierwszej zgłoski, gdy padło kolejne. A z bezprawnego pomieszkiwania w cudzym domu, fakt faktem, powinna się wytłumaczyć.
 — Ch-chciałam nawet wrócić do siebie, ale wszystko nadal leży w ruinie... chyba po prostu nie miałam siły jeszcze tym się martwić. A pomyślałam, że zajrzę do twoich zwierzaków, potem nie wracałeś i... nie wiem, tak wyszło. — Opuściła wzrok, zmieszana. Nie czuła się przekonana własnymi wyjaśnieniami, choć przecież były całkowicie logiczne. Przemilczała zaś, że ku zaopiekowaniu się domostwem bruneta miała jeszcze jeden powód: zakładała, że to tam powróci w pierwszej kolejności i dzięki temu oszczędzi jej kilku minut, godzin czy też nawet dni spędzonych w niepewności. Ten plan jak widać zdał egzamin, a więc można uznać tę dodatkową intencję za usprawiedliwioną.
 Tak czy owak, tego nie zamierzała mu mówić.
 — Oczywiście — przytaknęła. Przecież nie zamierzała wpraszać się w cudze pielesze i nawet nie zająć się zamieszkującym ich zwierzyńcem. Większych pupili tylko doglądała, bo radziły sobie doskonale na własną rę- łapę, ale względem słowików przejawiała szczególną opiekuńczość. Nie wybaczyłaby sobie, gdyby coś im się stało.
 — No, dosyć tego dobrego. — Uwaga, oto powrót matki-kwoki, kaczki czy innego tam drobiu. Sięgnęła do opartej o jej ramię dłoni anioła i ujęła ją delikatnie, mimochodem przesuwając opuszkami palców po jej wierzchu. Nie mogła nie zauważyć, że siedzący naprzeciwko gospodarz ledwo utrzymuje oczy otwarte i tak czy siak lada moment odleci w objęcia Morfeusza. — Czas cię zapakować do łóżka — zadecydowała, łapiąc teraz pewniej za rękę Jahleela i wstając  z kusząco wygodnej, ale jednak – kanapy. W przeciwieństwie do swojego towarzysza, Lotte była całkiem przytomna i mogła posłużyć pomocą we wdrapaniu się na poddasze bez wypadków. To zresztą właśnie zamierzała zrobić, bo łatwiej było zdecydować się teraz i prowadzić, niż odczekać zbyt długo i wnosić. A raczej targać za nogę, głową w dół przez najbliższe dwie godziny, z przerwami na konieczny odpoczynek.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.01.19 19:00  •  Dworek Jahleela - Page 3 Empty Re: Dworek Jahleela
- Pewnych rzeczy lepiej nie widzieć - odparł cicho, przez moment zaciskając palce na jej ubraniu, zanim rozluźnił je całkiem.
Gdyby tylko sam wiedział, na co się pisze, wysłałby Lus z wiadomością do Edenu, a nie zabierał ptaszynę ze sobą. Całość jednak sytuacji była nie tylko zbyt gwałtowna, ale też nazbyt surrealistyczna, by brunet był w stanie przewidzieć efekty działań dziwnej kobiety. Wciągnęła ich w swoją gierkę, zabawiła się i potraktowała jak ledwie rozrywkę na kilka dni. Zbyt wiele i zbyt długich dni, przez które skazała innych na zamartwianie się. Piątka aniołów, która nagle przepada bez śladu to jednak nie jest błaha sprawa.
- Nic nie szkodzi - wymamrotał, z każdą sylabą coraz mniej zrozumiale. Lise miała racę, iż jeszcze parę chwil i zapadnie całkowicie w sen. Póki co trzymał się, aby tylko wyczerpać temat. I może z odrobiny grzeczności? O ile można tak nazwać próby powstrzymania zmęczenia, leżąc z przyjaciółką na kanapie.
- Możesz tu zostać, ile chcesz. Mam wolne łóżko... - Przez chwilę nic nie mówił i można było mieć wrażenie, iż całkiem zasnął. Niespodziewanie jednak wziął głębszy wdech, zanim kontynuował. - Pomogę ci z domem.
Chyba, że Lise spodobał się ten Jahleela. Naprawdę nie byłby zły, gdyby zdecydowała się pomieszkać z nim dłużej. Niech korzysta, gościnna sypialnia stoi otworem.
Ulżyło mężczyźnie, gdy zaspany mózg przetrawił wieść, iż ze słowikami wszystko dobrze. A skoro tak... Miał ochotę zwinąć się w kulkę i zapaść w głębszy sen. Nie dane mu jednak było, bowiem anielica pociągnęła bruneta za rękę.
Westchnął cicho, przez moment mając ochotę dziecinnie jęknąć; nie chcę, daj mi spać. Był jednak zbyt na to poważny, zbyt dojrzały no i przede wszystkim zbyt stary, aby sobie pozwalać na takie zachowanie przed Lise. Jak by to wyglądało? I chociaż zmęczenie z pewnością by zwierzchność usprawiedliwiało, sam przed sobą czułby wstyd. Coś wyjątkowo wielu rzeczy tego dnia się krępuje.
- Idę, idę... Ale pozwolisz... Umyję się już rano. I upiorę wszystko - istnym sadyzmem byłoby teraz zmuszać Jahleela do korzystania z mocy. A wsadzenie go do balii gorącej wody skończyłoby się niemalże natychmiastowym uśnięciem z głową na jej krawędzi. Nie wiedział, jaki plan ma anielica, acz wolał uprzedzić. Szczególnie, że nawet sam czuł się nieświeżo w tym ubraniu. Jedynie nie miał siły się tym przejąć.
Podniósł się do siadu, przeczesując ręką włosy; burząc już całkiem niegdyś zapewne porządną fryzurę. Potarł następnie twarz i... na tym póki co się zatrzymał, jeszcze nie wstając.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.01.19 23:44  •  Dworek Jahleela - Page 3 Empty Re: Dworek Jahleela
 — Dziękuję, to bardzo miłe z twojej strony. — Szczególnie po tym, jak już bez pytania wprosiła się na prawie cały miesiąc. Była jednak w sytuacji, której nikt nie nazwałby łatwą; od wielu lat pokazywała się w Edenie tylko sporadycznie, "jej" domem (przejętym przecież po zaginionym-dopiero-co-odnalezionym dżinie) nie miał się kto zajmować pod jej nieobecność, kilka wypadków i katastrof z udziałem powierzonego jej pod opiekę wymordowanego doprowadziło budynek do całkowitej ruiny... a nie miała gdzie indziej się podziać. Praktycznie rzecz biorąc była bezdomna, a nim zdołałaby jakoś odbudować starą chatkę, musiała przecież gdzieś się podziać. Poza tym nie była wcale taka przekonana, czy chce od nowa stawiać ściany, do których jej przybrany brat może już nigdy nie wrócić. Podczas ostatniego niespodziewanego spotkania odniosła wrażenie, że Jenevierowi wcale niespieszno wracać do Rajskiego Miasta.
 — Mój stary dom może poczekać. Tak naprawdę... najlepiej byłoby po prostu sprzątnąć te gruzy i zagospodarować je na co innego — stwierdziła z zaskakującą pewnością mimo nutki żalu, która wkradła się między zgłoski. Oczywiście, szkoda było porzucać dawne miejsce zamieszkania i związane z nim sentymenty, ale z drugiej strony właśnie takie przywiązanie stanowiło dość ryzykowny element. Wolała pozbyć się go raz a dobrze i móc w pewien symboliczny sposób odciąć się od spraw, z którymi już dawno powinna była dać sobie spokój. I ona zdrowiej na tym wyjdzie, i materiał budowlany na coś się przyda, no toć same plusy.
 Postępowała bardzo ostrożnie z niemalże śpiącym aniołem, zdeterminowana, by nie pozwolić mu odpłynąć na kanapie. Spadłby z niej jeszcze, utkwił jakoś głupio zgięty wpół, a potem po przebudzeniu miałby cały kręgosłup do przerobienia. Nie, nawet jeśli miał się kłaść nieumyty i w ubraniu, to lepiej ze własnym łóżku. Tych kilkanaście, kilkadziesiąt kroków na pewno jeszcze da radę zrobić za odpowiednią zachętą i pomocą.
 — Jasne, wszystkim zajmiemy się rano. Na razie musisz się wyspać w godziwych warunkach. Chodź, raz-dwa i możesz zasypiać, jeszcze tylko pół minutki. — Łagodny ton miał na celu przekonać Jahleela, że naprawdę zaraz będzie miał święty spokój. Czekała zresztą cierpliwie, aż zbierze się do wstawania z sofy, gotowa nawet łapać jeśli zaśnie w trakcie. Już mniejsza z tym, że gdyby do takiej sytuacji doszło, Lise pewnie złamałaby się wpół i zginęła na miejscu, miała przecież posturę karzełka i siłę tak nikłą, że nie była w stanie sama przestawić pustego regału.
 — To jak? Damy radę?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 21.01.19 1:21  •  Dworek Jahleela - Page 3 Empty Re: Dworek Jahleela
Podniósł się wolno z kanapy, najwyraźniej dojrzawszy już do decyzji, w której przenosi własne ciało do sypialni. Przytrzymał się przy tym lekko anielicy, nie chcąc też tak mocno jej obciążać. Jego szare komórki kontaktowały się pomiędzy sobą na tyle, aby połączyć "mała Lise" i "duży ciężar" z "upadek Lise". Na szczęście dla niej.
- Damy... - Odparł, acz wątpliwym jest, ile tak naprawdę był trzeźwy, a ile już tylko odpowiadał machinalnie, powtarzając bezmyślnie słowa anielicy. Niemniej ruszył się, postępując parę kroków w stronę schodów. Nie trzeba było go łapać, zdążył są krótką drogą rozbudzić się na tyle, aby być w stanie nie pomylić schodów na własnej drodze. Oraz przypomnieć sobie słowa Lise.
- Chcesz zburzyć swój dom? - Powtórzył, jakby nie do końca był w stanie zrozumieć. - Rano? - Chwila, tak szybko? Czemu akurat rano? Ale, że tak definitywnie? - Może masz rację... Może lepiej postawić go od nowa niż męczyć się remontami - dla aniołów to będzie i tak prosta sprawa. Z pomocą ich mocy zrobienie nowego domu nie powinno być trudne.
Dotarli już do sypialni, w której Jahleel zatrzymał się, aby zdjąć spodnie. Zwykł wstydzić się nie ciała - skrępowanie przed nagością obce było istotom, jakie nie posiadają instynktu do rozmnażania czy powiązanych z nim zbereźnych myśli - ale blizn, szpecących skórę. Teraz jednak nazbyt był zmęczony, aby przejąć się owym faktem. Nie wspominając, iż Lise zapewne nie raz widziała te szramy podczas różnych okazji. Niektóre wręcz wyszły spod jej ręki, kiedy zaszywała rozcięcia oraz bandażowała rozdarcia, zatrzymując krew w żyłach, a życie w ciele.
Spodnie wylądowały na losowej części podłogo (byle nie bezpośrednio pod nogami), zanim ujął anielicę za dłoń.
- Mam wolą sypialnię - zawahał się, patrząc na nią uważnie.
- Chyba już to mówiłem? - Czy to ma znaczenie? W tym momencie prawdopodobnie żadne.
- Ale nie jest tam chyba pościelone... - Jest? Nawet nie pamięta. Nic dziwnego, że usiadłszy na łóżku, pociągnął Lise za sobą. Chcąc, aby położyła się obok i okrywając oboje kołdrą. Jahleel swego czasu gościł w swoim łóżku spanikowanego własnymi mocami ucznia. Od tamtej pory ma nawyk przytulać przez sen każdego, ktokolwiek leży obok. Mocno już nieświadomie objął anielicę, usypiając wkrótce po tym.

Koniec wątku.
Stalkerom dziękujemy za uwagę.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 21.01.19 1:32  •  Dworek Jahleela - Page 3 Empty Re: Dworek Jahleela
Kromstak wiedział, gdzie ma się udać. Nascela podczas nielicznych spacerów pokazał mu zadbany dworek, jako jeden z adresów, do których gryzoń najprawdopodobniej będzie musiał dostarczyć korespondencje. I anioł nie pomylił się w swych przypuszczeniach.
Łapki gryzonia skonfrontowały się wycieraczką kilka minut po otrzymaniu polecenia. Ikar zapiszczał cicho, aczkolwiek nie po to, ażeby wybawić z mieszkania Jaheela; jego tchórzliwa natura nawet nie brała pod uwagę tej konfrontacji. Po prostu siłował się z listem uwiązanym lekko do łapki. Gdy wreszcie przy użyciu zębów uporał się z kokardą, wrócił do domu nad rzeką, upewniwszy się uprzednio,że wiadomość nie zostanie porwana przez mocniejszy podmuch wiatru.
Jaheel po otwarciu drzwi mógł dojrzeć na progu odręcznie zaadresowaną do niego kopertę z dopiskiem Pilne!. Imię adresata znajdowało się na końcu krótkiego listu zapełnionego niedbałym pismem, które wskazywało na to, że jego treść została napisana w pośpiechu.

__zt
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 3 z 3 Previous  1, 2, 3
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach