Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Off :: Karty Postaci


Go down

Easy does it, easy does it, they got something to say 'no' to. Ezgif-2-a_qperrep

D A N E   O S O B O W E

► PERSONALIA: Oficjalnie w papierach widnieje jako Viktor Azarov. Niestety cała łowcza familia zaczęła nazywać go Torino, odkąd dowiedzieli się, że jego pieprznięty tatuś postanowił ponazywać swoje latorośle od nazw pizz z menu pizzerii.
► WIEK: Bardzo młode to i tak samo głupie - chłopak ma niecałe 12 lat.
► RASA I RANGA: Człowiek  - to brzmi dumnie. Desperat  - to trochę mniej.
► ZAWÓD: Przeżyć  i nie dać się zabić.
► ORGANIZACJA I STANOWISKO: Niezrzeszony.
► ZAMIESZKAŁY: Gdziekolwiek na czerwonym piasku Desperacji.

U M I E J Ę T N O Ś C I

► ZAWODOWY MITOMAN  - dzieciak potrafi kłamać bez zająknięcia, nie mrugnąwszy nawet okiem. Za podkoloryzowywanie historyjek i drobne kłamstewka oczywiście czasami oberwało mu się po uszach.
► WALKA KATANĄ  - mieszkanie w kryjówce łowców ma swoje plusy. Na przykład na ósme urodziny dostajesz używany bokken, a następnego dnia babcia budzi cię o szóstej rano, byś mógł sobie powymachiwać kijkiem na prawo i lewo. Mordercze treningi zniechęciły go do tej broni, aczkolwiek zna technikę i teoretycznie potrafi walczyć. Nigdy jednak nie trzymał w ręku naostrzonej katany, nie mówiąc już o udziale w prawdziwej walce.
► PONADPRZECIĘTNA KONDYCJA  - bicie powietrza patykiem nie było jedyną rzeczą, której uczyła go babuszka Azarov. Dzieciak potrafi przebiec pokaźny kawał drogi bez zadyszki. Szkoda, że nie chodził do szkoły, pewnie wystawialiby go w zawodach.
► PROWADZENIE POJAZDÓW  - tym akurat się nie chwalił (przynajmniej nie dorosłym), babcia urwałaby mu ręce przy samej dupie. Gdy pierwszy raz usiadł na miejscu kierowcy, oczy mu się zaświeciły jak delta Centauri i bez zastanowienia wcisnął pedał gazu. A ponieważ ledwo do niego dosięgał, zjechał z krzesła pod kierownicę i pojechał na oślep jakieś dziesięć metrów. Miał gówniarz fart, że nikogo nie rozjechał. Teraz do szczęścia mu potrzebny tylko blisko przysunięty fotel i jakieś cegiełki przywiązane do stóp, co by do pedałów dosięgał.
► ZŁODZIEJ  - Torino ma całkiem zwinne palce. Nie zajęło mu dużo, żeby nauczyć się podkradać portfele z tylnych kieszeni panów w tramwajach, wyjmować bezszelestnie ciastka z pojemnika w kuchni czy zwijać klucze do samochodu przytulając babcię na do widzenia.

S Ł A B O Ś C I

► SŁABA PSYCHIKA - może i jest z niego mały zabijaka, ale Torino to nadal dziecko. Może udawać odważnego podczas oglądania strasznych filmów, chwalić się urywaniem motylkom skrzydeł i licznikiem śmierci w CS'ie. Dla niego to tylko gra, a jak wiadomo, życie to nie gra. Nie zna prawdziwego terroru, paniki, bólu, okrucieństwa. Nie potrafiłby zabić, a widok trupa wywołałby w nim ogromny szok i swego rodzaju traumę.
► BRAK PODZIELNEJ UWAGI  - gdy musi wykonać kilka czynności naraz, jego efektywność drastycznie spada i potrzeba pomocy osoby trzeciej, bo Torino prawdopodobnie tylko pogorszył sytuację.
► ZAPOMINALSKI  - nie pamięta urodzin, numerów, adresów, imion czy nawet twarzy. Wszystko trzeba mu napisać na kartce i przykleić do czoła, a nawet wtedy potrafi zapomnieć zdawałoby się, że oczywiste rzeczy.
► STRACH PRZED ZWIERZĘTAMI PSOWATYMI  - od zawsze czuł do nich pewną niechęć, która z czasem przerodziła się w coraz większe zdystansowanie. W końcu zaczął omijać pieski szerokim łukiem, a gdy tylko którykolwiek na niego szczeknął to już bladł ze strachu i dostawał zawału. Sytuacji nie pomogła dramatyczna śmierć jego młodszej siostry feat. zdziczałe kundle.
► MAŁY  - a skoro jest mały, to i ma mało siły. Wystarczy takiego odepchnąć czy posadzić siłą na ziemi, żeby nie przeszkadzał.

W Y G L Ą D

Człowiek jaki jest, każdy widzi. Sylwetka całkiem zwyczajna, może nieco bardziej wysportowana od przeciętnego szóstoklasisty. Jest wysoki jak na swój wiek, mierzy 158 centymetrów wzrostu i waży trochę poniżej 45 kilo. Urodę ma raczej zachodnią, w końcu jego ojciec pochodzi z M-6, a matka jest wątpliwego japońskiego pochodzenia. Czarne jak smoła, nieco za długie kosmyki, opadają na blade czoło. Zadarty nosek, czerwone od wysiłku policzki, kpiąco uśmiechnięte usta. Jak się nie wykrzywia to całkiem słodki z niego dzieciak. Ma niebieskie oczy, niesamowicie jasne jak na mieszańca. Jego spojrzenie jest zbyt ostre, zbyt dzikie i zadziorne, kontrastujące do dziecinności buzi. Ciągle ma się wrażenie, jakby ogniste kurwiki odstawiały tango w jego źrenicach. Na policzkach często goszczą siniaki i zadrapania, czasami zakryte kolorowymi plastrami od babuszki. To samo na dłoniach, kolanach, łokciach. Nie ma jakichś większych znamion oprócz paru zwykłych pieprzyków rozsianych po ciele. Brakuje mu górnej lewej czwórki, to pamiątka po bliskim spotkaniu ze słupem.

C H A R A K T E R

Cwany. Chciwy. Bezczelny. Zbyt pewny siebie. Lekkomyślny. Uparty. Fałszywy. Wątpliwej lojalności. Zaczepno-obronny.
Viktor to ludzkie szczenię wychowane przez łowców z M6. Pcha się do bójki, po czym spieprza za kolegów i trzyma za nich kciuki, jeszcze żwawo ich dopingując. Domaga się ciągłej atencji, wybuchów, pościgów. Wszędzie go pełno, szybko się nudzi, prowokuje złe osoby i potem płacze, że go biją. Myśli tylko o sobie, chociaż ciężarek rodzeństwa ciągle na nim wisi. Wtedy musi kłamać babci dlaczego Pepicja ma zadrapany nosek, Ronald podbite oko, a Margaritta porwaną sukienkę. Wiele osób myśli, że Torino odczuwa pewien instynkt opiekuńczy w stosunku do swojego rodzeństwa. Chłopak jednak traktuje swoich braci i siostry bardziej jako osobiste zwierzątka, tresując ich i ucząc nowych sztuczek, w tym reagowania na zawołanie. Ma ukryte skłonności sadystyczne, zagłodził już 5 chomików i 2 szczury tylko dlatego, że chciał zobaczyć, co się stanie. Boi się prawdziwej przemocy. Często kłamie, żeby wyjść na fajniejszego. Podsumowując, to zwykły bachor z nieco bardziej destrukcyjnym zachowaniem, niż przeciętny szczeniak.

H I S T O R I A


Viktor urodził się jako pierwszy owoc dziwnego układu Łowcy i Wymordowanej szczurzycy gdzieś na pustkowiach Desperacji. Matki nie pamięta, ojca widział tylko na zdjęciach. Razem z trójką młodszego rodzeństwa był wychowywany w łowczym centrum M6 przez całą rzeszę wujków i ciotek, ale największy wkład miała babka Azarov. Nie chodził do szkoły, wszystkiego uczył się od rodziny. Do dziesiątego roku życia uparcie wierzył, że jest taki sam jak jego zmutowani krewni, dlatego interesował się wszystkimi łowczymi technikami i brał aktywny udział w młodzieżowym życiu ścieków. Po poznaniu prawdy niewiele się zmieniło, nawet jeszcze bardziej zawzięcie zaczął walczyć o przynależność do społeczności.

- - - - - - - -

Było ciemno, gdy babcia wytarmosiła go na wpół śpiącego z łóżka. Rozkazującym tonem kazała mu się spakować i obudzić resztę rodzeństwa. Babuszka była jedyną osobą, której Torino się w stu procentach słuchał. Przekonany, że to część jego treningu, posłusznie wykonał wszystkie polecenia. Razem z obstawą kilku nieznajomych mężczyzn wydostali się z kanałów i uciekli poza miasto, gdzie czekała na nich ciężarówka. Dzieciaki jeszcze nigdy nie były tak podekscytowane, po raz pierwszy opuściły mury i zostały zabrane na 'misję'.

Minęło kilka dni, dzieci były zmęczone, znudzone i marudne. Ma horyzoncie zaświtały ogromne mury kolejnego miasta-państwa, tym razem Miasta-3. Ciężarówka zatrzymała się, mężczyźni wyprowadzili w milczeniu oniemiałe z wrażenia rodzeństwo. W pełnej napięcia ciszy przeszli kilka godzin, w cholernym słońcu, aż zauważyli czyjąś postać mętnie migoczącą przez pustynny miraż. Babka wymieniła z nią parę zdań... I zostawiła ich. Przy kobiecie z rogami. Która jeszcze śmiała nazywać się ich matką.
Wpierw pomyślał, że to żart, że babcia za kilka dni do nich wróci. Nic z tych rzeczy. Kobieta… a właściwie dziewczyna, wyglądała osobliwie, mieszkała w jakiejś jamie bez Wi-Fi i miała pieprzone jelenie rogi przyczepione do głowy. Do tego niesymetryczne. A jakiś czas później wpadła do nich kolejna, tym razem z zielonymi włosami i powiedziała, że zaprowadzi ich do kościoła. Co za banda dzikich bredni.

- - - - - - - -

- Psst. Roni.
Teatralny szept rozległ się przy uchu blondyna.
- Roni!
Zero reakcji.
- Roni, do cholery jasnej, odwróć się!
Zezłoszczony Ronald obejrzał się, nawet na chwilę nie zwalniając kroku. Szli już tak kilka godzin, przez jakiś durny las, kierowani glonowłosą. Tuż za nią szedł rogacz, trzymając za rękę skaczącą Pepicję i śpiewając razem z nią piosenki wychwalające tutejszego bożka, tak zwanego Ao. Drugą podawała bratu, Roniemu, za którym szedł Torino. Pochód zamykała Margaritta.
- Czego chcesz?
- Zwiać stąd.
- Pogrzało cię.
- Nie, słuchaj mnie. Czy ty w ogóle je widziałeś? Jedna ma rogi na głowie. R-o-g-i. Wiesz w ogóle gdzie idziemy? Od świątyni. Pewnie chcą tam nas zaprowadzić i zjeść, oberwać ze skóry i powiesić nasze głowy na palach jako ostrzeżenie.
- Wymyślasz.
Torino zmarszczył nosek. Musiał jakoś zasiać ziarno niepewności w młodych umysłach rodzeństwa. Nie podobała mu się ta sytuacja, nie wierzył tym ludziom, nie chciał iść tam, gdzie mu kazali. Coś tu mu nie grało i nie były to fałszywe dźwięki w kościelnych przyśpiewkach dziewcząt.
Słaby szept rozległ się za plecami Torino.
- Szczerze, ja się boję. Nie chcę tam iść.
- Widzisz? Nawet Marg poszła po rozum do głowy. Więc? Będziesz mnie słuchał?
- Niby dlaczego muszę łazić wszędzie tam gdzie ty?
- Bo ty niczego nie umiesz i kompletnie nie znasz się na życiu. Kto ci uratuje tyłek, gdy coś się stanie? Poleziesz prosto w paszczę lwa? Będziesz narażał Pepicję z powodu swojej głupoty?
Argument siostry bliźniaczki, zawsze trafia w cel. Roni zamknął się i pozwolił starszemu mówić.
- Na mój znak zaczniecie biec za mną. Uciekniemy w las, a stamtąd pójdziemy do miasta. To wcale nie jest tak daleko na ile wygląda. Znajdziemy pomoc, może przyjmą nas do sierocińca.
Viktor był już w stu procentach pewny, że babcia po prostu chciała się ich pozbyć. Byli niewygodni, bo nie należeli do rasy łowców. Dlatego atmosfera podczas podróży była taka ciężka, nikt nie odpowiadał na pytania. A 'matka' była zbyt zdystansowana, obca i zimna w swoim zachowaniu, by mógł jej uwierzyć i poleźć za nią. Gdyby tylko znalazł ojca... Ale nie miał pojęcia, gdzie ten mężczyzna teraz jest.
- Chyba oszalałeś. To jest ten twój plan? - Ronald warknął na niego z oburzeniem.
- A masz lepszy, cwaniaku?
Wymowna cisza. Oczywiście, że nie miał.
- Chcieliście żyć na powierzchni, prawda? I chcecie tu skończyć? W zakonie? Odizolowani od prawdziwego społeczeństwa? Zmuszani nie wiadomo do czego?
Pozostała dwójka siedziała cicho. Chyba w końcu do nich dotarło.
Torino musiał się uspokoić. Wdech, wydech. Rozbiegną się, wybiegną poza las i wrócą do miasta. Spojrzał na Góry Shi, które nieubłaganie rosły, jak tylko się do nich zbliżali. Wszystko było tutaj naznaczone jakimś spaczeniem, piętnem śmierci. Naprawdę nie chciał, żeby on i jego rodzeństwo tutaj dłużej zostało.
- Teraz!

Nawet nie patrzył w którym kierunku dokładnie biegł. Nie miał też czasu obracać się za rodziną. Po prostu gnał ile miał sił w swoich młodych, sprinterskich nogach modląc się, że wszystko poszło po jego myśli.
Zatrzymał się dopiero po kilku minutach, pod jednym z największych drzew w lesie. Chwilę później z gąszczu wyłoniła się pozostała trójka, zmęczona do granic możliwości. Momentalnie padli na ziemię, by złapać przynajmniej odrobinę powietrza w płuca. Minęło kilka minut. Nikt za nimi nie biegł, nie było słychać żadnych krzyków. Miło to nadal nie byli bezpieczni. Szybki odpoczynek i w drogę, nie można się zatrzymywać.

- - - - - - - -

Szli lasem. Po jakimś czasie udało im się wrócić na ścieżkę, jaką prowadziła ich kapłanka. Upewnili się dwa razy, zanim poszli w przeciwną stronę. Nadszedł zmierzch. Dzieciaki rozłożyły się gdzieś w pobliskich krzakach i przytulone do siebie przespały całą noc.
Wraz ze słońcem przyszła nowa nadzieja. Torino obudził bliźnięta, które podczas snu wturlały się w górę suchych liści i ściółki. Ale nigdzie nie widział Margaritty.
Za to ją usłyszał.

Rozdzierający serce krzyk wystraszył pobliskie ptaki z drzew. Torino biegł na złamanie karku. Ostre gałęzie biły go po twarzy i ramionach. Nic go nie zatrzymywało.
Dopiero jej jeszcze ciepłe, szarpane przez dzikie psy ciało sprawiło, że stanął jak wryty.

Nie było dla niej szans, zwierzę od razu doskoczyło do jej gardła i zatopiło w nim kły. Wykrwawiła się stosunkowo niedawno, krew była świeża i nie zdążyła jeszcze przyciągnąć owadów czy nawet wsiąknąć w ziemię.
Torino zachwiał się, zrobiło mu się niedobrze. Cofnął się kilka kroków, gęste krzaki skutecznie ukrywały jego obecność. Oparł się o pień i majestatycznie osunął się na ziemię, ledwie powstrzymując odruch wymiotny. Trząsł się w konwulsjach, po policzkach spływały gorące łzy. Jego młodsza siostra nie żyje, została rozszarpana przez jakieś zapchlone, zdziczałe kundle.

Minęła dłuższa chwila zanim się pozbierał. Zapach się nasilił, przyciągając więcej padlinożerców. Powinien stąd uciec jak najprędzej.
Jedno nieodpowiednie trzaśnięcie suchej gałązki wystarczyło, by stado psów obejrzało się w jego kierunku. Adrenalina skoczyła i pognał jak głupi przed siebie, nawet nie myśląc o bliźniętach. Teraz liczyło się jego życie i tylko jego.

C I E K A W O S T K I

Japońskiego nauczył się z przedpotopowych książek, gdy liznął fazy weaboo.
Lubi anime i mangi. Jego ulubionymi gatunkami są shouneny, seineny gangsterskie oraz dramaty.
Płacze na filmach.
Jest auto-maniakiem, a najbardziej podobają mu się samochody wyścigowe i składaki rodem z filmów post-apokaliptycznych.
Pierwszy samochód, jaki rozbił, należał do jego ojca.
Kiedyś próbował palić, bo widział jak tatuś na zdjęciach ma papierosa w buzi. Zaciągnął się i prawie od razu zrobił się zielony, rzygał jak kot przez następne kilka godzin.
Babcia od zawsze mu mówiła, że jest miniaturką swojego ojca.
Najbardziej dogadywał się z Pepicją, natomiast do Roniego pałał cichą nienawiścią.
Nie wiedział, że Margaritta była w nim zauroczona.
Nie ma pojęcia co się dzieje z jego młodszym rodzeństwem, ale ma szczerą nadzieję, że znaleźli pomoc.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

✕ AKCEPT.
                                         
Fucker
Rottweiler     Opętany
Fucker
Rottweiler     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach