Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Misje :: Retrospekcje :: Archiwum


Strona 2 z 2 Previous  1, 2

Go down

Od dnia 1 października macie tydzień czasu na to, aby pojawił się post. Jeśli po tym czasie go nie będzie, wątek przeniosę z powrotem do archiwum.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Ty na pewno nie — rzucił przekornie, obserwując swoim zmordowanym przez życie wzrokiem drugiego Wymordowanego, który najprawdopodobniej mu dziś szybko nie odpuści. Po chwili ziewnął, nawet nie fatygując się, by zasłonić usta dłonią. Już dawno porzucił tego typu kurtuazje, zresztą w towarzystwie Asteriona nie były one w ogóle potrzebne. Canes - podobnie jak Ruairi - miał w dupie uprzejmości. — Zaraz ci tu zasnę.
Wykrzywił usta w uśmiechu, który wcale go nie przypominał. Nie miał w tym doświadczenia. Rzadko pozwalał sobie na takie gesty, przez co zabolały go mięśnie twarzy i skapitulował. Zabłądził dłonią do ramiona najemnika i wbił w jego skórę zaniedbaną, ale twardą płytkę paznokci, pozostawiając po nich pamiątkę w postaci płytkiego zadrapania - jak mały kot, który nie panował jeszcze na podobnymi odruchami, albo jak kocur, który chciał naostrzyć paznokcie. Nadal bezwstydnie prowokował tego pozbawionego piątej klepki psychopatę, który dziś wyjątkowo z niczym się nie śpieszył. Czyby udzielił mu się charakter kochanka?
Hm — zastanowił się przez chwilę. Przymknął ślepia i zamruczał pod nosem, by zaakcentować swoje zadowolenie, które bezpośrednio wynikało z serwowanych przez mężczyznę pieszczot. — No nie wiem. — Otworzył leniwie jedno oko, by przynajmniej na chwilę mieć wgląd na twarz tego porąbanego kolekcjonera ludzkich głów i z powrotem je zamknął. Gęba Asteriona nie była jednym z tych przyjemniejszych krajobrazów. Ruairi rzygał na jego widok i najprawdopodobniej nie miało to nic wspólnego z jego bogatą, niekoniecznie zdrową dietą. — Pewnie wtedy, kiedy zacząłeś do mnie przyłazić regularnie — podsunął. Dziś był wyjątkowo leniwy i zrezygnowany. Zdążył też zgłodnieć przez te parę minut, zatem - niczym kłoda - leżał na materacu i nawet nie chciało mu się wymusić na mężczyźnie pocałunku, więc po prostu przesunął chropowatą powierzchnią języka po jego wargach. — Jak pies — wyszeptał.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Prychnął cicho na słowa o zaśnięciu, a jego wcześniejsze ziewnięcie tylko potwierdziły słowa Rory. Nie wiedział, że Ruairi był na tyle bezpośredni — w każdej chwili mógł rozdrażnić Asteriona, czego nawet nie potrafił ukryć. Nawet już teraz delikatna iskra irytacji przeszła przez jego oczy, pomimo tego, że chciał się zrelaksować. Chyba nie będzie miał szansy.
Nic dziwnego, że mozolne drapanie po głowie przemienił się w silny ścisk na jego włosach, a bolące pociągnięcie tylko sugerowało, ze jeśli Kociak dalej będzie brną w tą stronę, różnie może się to dla niego skończyć. I nawet jego urocza osoba w niczym mu nie pomoże.
I uważasz to za skradnięcie serca? — prychnął w niedowierzaniu, od razu puszczając jego głowę, wręcz rzucając ją na połamane łóżko Wymordowanego, tylko po to, aby zsunąć się z niego i usiąść na jego skraju. Tryb kochanka bardzo szybko mu minął, a jazgoczące zmory dalej nie dawały mu spokoju. Irytowało go to.
Teraz Ty mnie znudziłeś — oznajmił, a idealnym potwierdzeniem był znudzono-zirytowany ton głosu — I jeśli jeszcze raz porównasz mnie do zapchlonego kundla, źle się to dla Ciebie skończy — rzucił sucho, rzucając w jego stronę również ostre spojrzenie, które zaraz od niego odwrócił. Przejechał palcami po zmęczonych oczach. Kiedy on ostatnio spał? Czasem chciałby być na tyle leniwy, aby móc swobodnie zasnąć jak ten obok.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strach w jego przypadku nie był towarzyszem bólu. Był odporny na tego typu emocje, które zbiegiem lat stopniowo się z niego ulatniało jak człowieczeństwo. Mimo iż z jego ust wydobył się cichy, przenikliwy syk, który odbił się od zdezelowany ścian pokoiku, kiedy to Salamandra popisał się swoimi brakiem delikatność, na jego twarzy nadal nie odbijała się żadna emocja. Nieartykułowany dźwięk był tylko obronna reakcja jego organizmu na ten nagły atak agresji.
Wzruszył obojętnie ramionami, choć przez chwilę wcale ich nie czuł. Podparł się nimi, by choć w minimalnym stopniu uchronić głowę przed bolesną konfrontacją z twardym materacem, z którego wyłaziły sprężyny i teraz miał wrażenie, że wcale nie stanowią integralnej części z jego ciałem.
Włożywszy jedną z rąk pod głowę obrócił się plecami od najemnika, czekając na tę chwilę cierpliwie aż od chwili, kiedy jego parszywa gęba pojawiła się w drzwiach.
Doskonale, to ja idę spać — stwierdził bez cienia rozczarowania w głosie, właściwe takim tonem, jakby właśnie na tym najbardziej mu zależało. W końcu nie ukrywał tego, że niespodziewane odwiedziny Asteriona w żaden sposób nie przypadły mu do gustu. Był zmęczony paru godziną wędrówką po pustyni i nadal towarzyszył mu głód. Namiastka kolacji nie mogła go zaspokoić w żaden sposób. — Zamknij drzwi, jak będziesz wychodził — wymruczał cicho, sennie, zamykając czarne jak węgiel ślepia.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Czasem podziwiał osoby, które dysponowały brakiem empatii. On wiedział, że był wybuchową mieszanką emocji, przez co obraz Asterionia mógł wydawać się ciekawy czy interesujący. Z drugiej strony nigdy nie dało się u niego zauważyć lęku czy tego, że coś go boli, nawet jeśli odczuwał takie emocje. Nie chciał pokazywać innym swoich słabości, więc to było jasne, że nikt tego nie zauważy. Ale nazwaniem Canesa psem było poniżej pasa. Bo to nie tak, że nie szanował tych zwierząt.
Nagle stracił zainteresowanie kotowatym, co mogło być na swój sposób zrozumiałe. Rzadko kiedy Ci dwaj dochodzili do jakiegokolwiek porozumienia. Poniekąd było to dziwne, że Asterion zainteresował się nim. Sam nie mógł zrozumieć, dlaczego. Może faktycznie na chwilę chciał zmienić otoczenie, a Ruairi był na tyle neutralny, że przy nim mógł sobie na to pozwolić? Kto wie.
Prychnął cicho, słysząc jego słowa o śnie i o zamykaniu drzwiach. Chwilę tak siedział, wzrok skupiając w martwym punkcie przed nim. Uśmiech, który ciągle miał na twarzy nagle zszedł, przybierając gwałtownie na powadze. Wyraźnie było widać, że nad czymś intensywnie myśli. Koniec końców przejechał dłonią po swojej twarzy, uśmiechając się do siebie podle. Zupełnie jakby w głowie tworzył mu się wspaniałomyślny plan zemsty. Nic jednak nie powiedział. Wstał z łóżka, opuszczając to pomieszczenie. Zgodnie ze słowem towarzysza, zamkną za sobą drzwi, spokojnie, zostawiając mu na szafce krwawy bukiet z piór i głowę.

Parę tygodni minęło do ostatniego spotkania z kotowatym. Od tego czasu Asterion chodził głową w humorach, sprawiając ciągłe wrażenie tego zamyślonego. Kiedy ktokolwiek zwracał mu uwagę, dochodziło to do niego z ogromnym opóźnieniem, a zaczepkę kwitował zignorowaniem lub lekkim uśmieszkiem na twarzy. Zdecydowanie było widać po nim zmianę, która nie wiadomo skąd się wzięła. Był w stanie emocjonalnym, który zupełnie nie pasował do Geparda, przez co wydawał się jeszcze bardziej przerażający i niebezpieczny nich dotychczas. Mało osób potrafiło wyprowadzić go w tym stanie z równowagi, a nawet szepty i skomlenia Zmor nie docierały do jego umysłu. Dlatego tak wielu bało się zaczepić go w tym stanie. Nikt nie wiedział, do czego był teraz zdolny i jakie skutki mogą być tego jak ktoś wytrąci go z tego transu. Późnym popołudniem na Apogeum Desperacji najłatwiej jest się przekonać, kto będzie na tyle odważny lub durny, aby tego dokonać.

                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Wątek zawieszony.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

 :: Misje :: Retrospekcje :: Archiwum

Strona 2 z 2 Previous  1, 2
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach