Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next

Go down

Pisanie 25.02.14 21:11  •  Blok nr 23 - Page 2 Empty Re: Blok nr 23
A to było naprawdę dziwne, że blok, w którym mieszkały, nie był utrzymywany w stuprocentowej czystości. W końcu mieszkały w utopijnym Mieście-3, w którym wszystko jest idealne. Na pozór oczywiście, o czym dość dobrze wiedziała Toshiko, gdyż została wtajemniczona przez niejakiego Growlithe’a – jej „brata”. Ona natomiast w niektóre sprawy wtajemniczyła Tsukumo, o czym już zdążyłam wspomnieć. Obie wiedziały, że władze kłamią, a lud nie sprzeciwia im się zbytnio, gdyż woli żyć w swoim dobrobycie, nie wychylając się za bardzo i pozostawiając wszystkie sprawy państwa w rękach administracji, która jednocześnie bardzo dobrze wie, co robić by skutecznie zamydlić ludziom oczy, by nie widzieli, co się wokół nich dzieje. Ishikawa również była w ten sposób, póki jej nie powiedzieli. Zresztą… Zapewne wszyscy oświeceni byli. I można powiedzieć, że nadal są, biorąc pod uwagę fakt, iż nikt nie zamierza z tym nic zrobić. Pomijając oczywiście fakt, że zapewne bardzo mały odsetek tych zwykłych, neutralnych ludzi, nie będących ani Łowcami, ani częścią S.SPECu, zdaje sobie sprawę z tego, co się dzieje.
Ale dobra, znowu się rozpisuję na jakieś nienormalne tematy, nie wnoszące zupełnie niczego do treści, tematu, czy czegokolwiek… W każdym bądź razie zaczęłam o stanie ich klatki schodowej, yup? Otóż… Jest to dość zapomniane blokowisko. Stoi sobie na jakiejś niezbyt zaludnionej części (południowej, w dodatku) centrum i nikt specjalnie się nim nie interesuje. Również mieszkańcy, którzy w większości przypadków są albo koczownikami, którzy praktycznie nie mieszkają w tym domu, albo nerdami, którzy praktycznie z niego nie wychodzą, albo starcami, którzy wychodzą tylko raz na jakiś czas. Cała reszta, której jest najmniejszy procent, ma po prostu wywalone. Warto również dodać, iż nie mieszkało tam zbyt wiele ludzi. Dla przykładu, w bloku z numerem dwadzieścia trzy, mającym siedem pięter i piętnaście mieszkań (jak niemalże wszystkie domy wielorodzinne tutaj zresztą) oprócz Sayuki, Yoshi i Dominika, mieszkają jeszcze 4 osoby – niejaki marudny Plastik, mieszczący swoje imperium naprzeciwko Tsu, 40-letni metalowiec-nerd, mieszczący się tuż pod tą różową tapeciarą i przed Dominikiem, kibol o wdzięcznym przezwisku „Sumisu” (pol. „Kowal”), wracający do domu raz na ruski rok, mający mieszkanie naprzeciw Minori oraz tuż pod nią, na parterze dzierży miejsce kobieta w bardzo podeszłym wieku. Łącznie jest to więc siedem zajętych mieszkań na piętnaście możliwych, z czego ten stary babsztyl zapewne w najbliższym czasie wyniesie się do Domu Spokojnej Starości, a Kowal i tak prędzej czy później zostanie aresztowany. Cóż… I niestety mniej-więcej w ten sposób przedstawia się sytuacja w niemalże każdym budynku. No dobra, przesadziłam, może nie wszędzie można spotkać aż taką patologię społeczną, no ale… Cóż, wszędzie zdarzy się jakiś sąsiad, który swoim zachowaniem będzie doprowadzać pozostałych do białej gorączki. Dobra, mniejsza o to. Znowu się rozpisuję, cholera.
- Jasne, wszystko… Nawet ta deska surfingowa? Przecież ty nawet nie umiesz pływać – zaśmiała się po raz kolejny, ukazując rząd śnieżnobiałych zębów, po czym wychyliła się przez barierkę, spoglądając w dół. Dlaczego nie odpowiadał na jej wspaniałą porcję śmieci? Przecież kolekcjonowała je przez całe dwa tygodnie! A on co? Nic?! Nawet żadnego „kurwa mać, znowu śmieciarka na moja balkon?! I ja mam sprzątaczka dla ty być?! NIGDY! Ja pierdolę!”? No doprawdy, ranił jej biedne, małe serduszko. Aczkolwiek… - Hnn, coś nasz Dominichuuk się nie odzywa – odparła, a jej mina przypominała teraz autentyczne „:<”. – Łów, łów, to może w końcu się do nas odezwie! – Mówiła udawanym, słodkim głosikiem, przypominającym te głupie i słodkie do porzygu dziewczynki z anime, a potem zaśmiała się w już bardziej charakterystyczny dla siebie sposób. W dodatku z nutą złośliwości. Oh, no i właśnie… Oprócz dobrej zabawy, patrząc na widowisko, jakie zapewne zrobi, również i żule będą mieli z tego jakieś korzyści materialne, co jest bardzo dobre! Ah, no i właśnie… Kim dokładnie są ci wspominani przez nas żule? Otóż nie są to faktyczne żule z prawdziwego zdarzenia, jakich my możemy ujrzeć na ulicy. Mają ubrania, domy i różne takie, ale są nieco… biedniejsi, niż taki księgowy albo coś w tym rodzaju, gdyż wykonują zawód taksówkarza, niezbyt szanowanego przez społeczeństwo. Co ciekawsze do pracy nie chodzą regularnie, ponieważ żeby prowadzić taksówkę trzeba być trzeźwym, prawda? A trudno być trzeźwym non stop, każdego ranka, kiedy jest się uzależnionym od alkoholu. W dodatku żulami są nazywani tylko przez Yotakę i Pasożyta. Dziwne, prawda? Taa… Ale ogólnie one całe są dziwne.
Lecz cóż to?! Nagle, ku szczególnej uciesze Toshi, z dołu odezwał się znajomy głos Dominika:
- A niech to okręgi biją! Znowuż wyprowadzają mi te armagedony na balkon! NIE, JA JUŻ NIE WYTRZYMAM! Przestać natychmiast! MOJE CHUSTECZKI!
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 09.04.14 20:37  •  Blok nr 23 - Page 2 Empty Re: Blok nr 23
To prawda, że Tohiko podzieliła się z nią informacjami  o tej złej stronie miasta, w którym mieszkały, jednakże dla Tsu ta cała Desperacja pozostawała nadal nieznana. Wydawała się miejscem zamkniętym na kłódkę, zapomnianym i odstawionym w kąt wielkiego świata. W mieście wielu ludzi nie miało pojęcia o terenach poza ich bezpieczną aglomeracją, tak jak ona kiedyś. Owszem, myślała nad tym co jest za murami utopijnego Miasta-3, lecz wydawało jej się, że tam po prostu nic nie istnieje – nikt nie żyje, nie rosną żadne rośliny. Otóż miasto to z wierzchu wygląda zupełnie niewinnie, dobrobyt aż się z niego wylewa, ale jakby dowiedzieć się wszystkich informacji, tak sprytnie zatajonych przez SS, na pewno wszyscy by się stąd wyprowadzili. Właśnie dlatego to miasto można określić jako muchomora, ponieważ grzyb ten wygląda pięknie, jednak jest śmiertelnie trujący.
Taak, ich sąsiedzi byli zróżnicowani jak metal i dres. Razem tworzyli jedną, wielką, społecznościową tęczę. I każdy miał swoje własne życie i nie przejmował się problemami innych, co nie tworzyło jakiejś super grupy, która ze sobą współpracuje w każdej sprawie. Tsu utrzymywała kontakt z dwiema osobami z ich bloku, był to Plastik oraz Dominik. Z Plasticzkiem utrzymywała w miarę koleżeńską relację, a ta przychodziła do niej tylko, kiedy potrzebowała, aby ktoś pomalował jej tipsy lub pofarbował włosy. Z Dominikiem – wiadomo co ją łączyło.
-Tak! Może jeszcze kiedyś się nauczę pływać, a potem surfować. Jak wyrzucę tą deskę to nie będę mogła tego robić. – Sayuki zrobiła oburzoną minę i prychnęła, oczywiście na żarty. Zdawała sobie sprawę z tego, że ta deska nie będzie jej potrzebna, ponieważ istnieje bardzo małe prawdopodobieństwo, że kiedykolwiek nauczy się pływać. Jednakże nie mogła tak po prostu wyrzucić tych wszystkich rzeczy, „bo może jakiś sąsiad będzie czegoś akurat potrzebował”. Po prostu nie mogła. – Nom, nie odzywa się. Ale zaraz się odezwie. Gwarantuję ci to. – mówiąc to, uśmiechnęła się od ucha do ucha i kontynuowała swój połów. – O to się już nie martw. – Yotaka zaczepiła haczykiem o czarną skarpetkę Dominichuuka i gdy tylko poczuła jej ciężar, zaczęła kręcić kołowrotkiem z całych sił, wciągając skarpetkę na balkon. I wtedy rozległ się głos mężczyzny, wrzeszczał on o jakichś armagedonach i chusteczkach, czyli zapewne o śmieciach i skarpetkach, choć Tsukumo nie była tego na sto procent pewna. Na szczęście nie złapał on wspomnianej uprowadzonej skarpetki, ponieważ różnooka na pewno by z nim nie wygrała w pojedynku na siły.
- Cześć, Dominichuuk! W końcu się do nas odezwałeś! – zawołała z lekkim uśmiechem na ustach, po czym się zaśmiała. Bawiło ją to, lecz z drugiej strony trochę mu współczuła. – Nie mamy żadnych armagedonów, a tym bardziej twoich chusteczek! – mówiąc to, skorzystała z jego nieuwagi i znów zarzuciła wędkę, tym razem łowiąc szarą skarpetę. Odwróciła się do Soc, trzymając w dłoni, przed jej oczyma, swoje trofea, po czym powiedziała: Widzisz? Dzisiaj mamy dobry dzień. Poza tym znów wygrałam zakład.

Przepraszam, że tak późno, ale było tyyyle pracy. ._.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 11.05.14 0:57  •  Blok nr 23 - Page 2 Empty Re: Blok nr 23
Tę wielką, społecznościową tęczę, jaką przedstawiał ich blok nie można było określić jednak jako coś szczęśliwego. W każdym razie było tak w oczach Toshiko, bowiem może i jej kuzynka utrzymywała te kontakty z trzema osobami z bloku, z czego jedna była jej rodziną, jednak ona… Praktycznie z nikim, nie licząc wyżej wspomnianej kuzynki. Wszystkich hejtowała, wszyscy ją denerwowali, wszyscy… byli po prostu nie w jej guście, jeśli chodzi o ludzi. Jedynie Tsukumo była w stanie tolerować. Wszyscy pozostali byli jej przysłowiowym wrzodem na dupie. Przeszkadzali jej, z chęcią by ich stąd wypędziła precz, by mogła w spokoju mieszkać sama z Sayuki. To by znacznie ułatwiło sprawę. Choć przy dręczeniu Dominika było trochę zabawy i straciłaby trochę rozrywki, gdyby faktycznie się wyniósł… Cóż, uznajmy więc że jest to rodzaj kwestii spornej w móżdżku Pasożyta.
Na słowa kuzynki przewróciła oczami, nadal jednak pozostając uśmiechniętą. Bardzo niskie było prawdopodobieństwo, że nauczyłaby się pływać na desce. W końcu… Niby gdzie? W M-3 nie ma żadnych mórz, oceanów, ani niczego podobnego. W ogóle ich jakiekolwiek istnienie było pod ogromnym znakiem zapytania, bo może i w pradawnych dialektach o nich pisali, jednak… Cóż, z Desperacji niemalże nikt nie powracał żywy. A w każdym razie taka jest oficjalna wersja S.SPEC-u, bo Toshi zdawała się domyślać, jak może być faktycznie z tymi ludźmi.
Zerknęła na czarnowłosą, dzielnie łowiącą śmierdzące, zapocone skarpety (pomimo wyprania) ich sąsiada i tym samym wytrąciła się z zamyślań. Na nieudolne wrzaski mężczyzny w kulawej japońszczyźnie zaśmiała się krótko, lecz hardo.
Jego samego natomiast zachowanie Tsu i Mino rozzłościło jeszcze bardziej, co zaskutkowało tym, że zaczął dziko wymachiwać rękami we wszystkie strony świata, krzycząc już jakieś kompletnie nieodgadnione idiotyzmy, typu: „Juniorki się na was zogórkują! Nienawidzę surykatek! Nienawidzę tego sklepu!”, a jedynym w pełni zrozumiałym zdaniem było: „mam już dosyć tego wykradania skarpetek!”. Gdy jego wywód jednak nie przyniósł żadnego efektu – zabrał całe swoje, jeszcze zapewne mokre, pranie do pokoju, denerwując się przy tym niesamowicie i przeklinając prawdopodobnie wszystkie istnienia tego świata w swoim ojczystym języku, z którego Yoshi wyniosła tylko kilka losowych przekleństw, rzecz jasna nie znając za bardzo ich znaczenia. Tak czy inaczej – na podłodze balkonu została jedna para białych bokserek w czerwone serduszka, którą zapewne upuścił Dominik, taszcząc swoje rzeczy do pokoju. Na jej ustach zagościł drwiący uśmieszek.
- Daj mi to na moment – powiedziała, po czym wyjęła wędkę z rąk różnookiej, spuściła żyłkę, zaczepiła się haczykiem o metkę bielizny sąsiada, po czym z całym impetem zaczęła kręcić  kołowrotkiem, co by Dominik się nie spostrzegł, że jego własne gacie mu latają za oknem. Wyłowiła je, a następnie przez rękaw ściągnęła z haczyka. Z uznaniem popatrzyła na ich zdobycze.
- No, no, no… Nasi koledzy się zdecydowanie ucieszą – odparła. – Yup! Ten dzień był zdecydowanie szczęśliwy. I ugh… Punkt dla Ciebie~  - dodała, po czym weszła do środka. Było zimno, bowiem tylko pięć stopni Celsjusza, a Dominik opuścił balkon, wraz ze swoimi rzeczami, co oznaczało niestety koniec frajdy. Jak to mówią – „było miło, ale się skończyło”.

~~~

...dlatego też właśnie po jakimś czasie w końcu stwierdziła, że najwyższy czas powrócić na swoją instancję. W istocie, bardzo lubiła obecność swojej kuzynki, jednakże czasem potrzebowała chwili w samotności. Szczególnie, jeśli jeszcze chwilę temu miała okazję się wyszaleć. Po za tym… Pascal nie był zwierzątkiem, który lubił przebywać sam, kiedy na zewnątrz słychać było krzyki. Pomimo, że był szopem, to jednak strach był u niego dość niewyobrażalny. W dodatku miała trochę ochotę się do niego przytulić. Rozejrzała się po salonie swojej kuzynki, niby-smutnym wzrokiem i westchnęła.
- Wiesz, co? Chyba wrócę do mieszkania – powiedziała, po czym odwróciła głowę i posłała krewniaczce jeden ze swoich takich naprawdę szczerych uśmieszków, w których jednocześnie kryło się trochę skruchy. Tsukumo powinna wiedzieć, że oznaczało to, iż pani Pasożyt potrzebuje teraz chwili samotności, bynajmniej nie melancholijnej, jedynie po to, by zregenerować siły, zarówno psychiczne jak i fizyczne.
Ruszyła w stronę drzwi.
- Rzeczy zaniesiemy za jakieś 2-3 dni, w porządku? – Powiedziała nieco głośniej w głąb domu, odwracając głowę do tyłu. Zaraz potem się roześmiała, nie wiadomo dokładnie z jakiego powodu. Neh, teraz to już nie ulega wątpliwościom, że nie była do końca zdrowa na umyśle. – Aha, i pożyczam bluzę! – Dodała, po czym wyszła z mieszkanka Tsukumo. Było jej zimno, jednak nie aż tak, jak na początku. Zbiegła szybko po schodach i wparowała do domu.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 01.06.14 21:44  •  Blok nr 23 - Page 2 Empty Re: Blok nr 23
Może i nie byli jakąś super zorganizowaną, współpracującą ze sobą społecznością, lecz mimo to Tsu lubiła tu mieszkać. Cisza i spokój nie przeszkadzały jej w żadnym stopniu, a i nie musiała się zbyt często spotykać z nikim niechcianym. Nikt jej tu nie przeszkadzał, tolerowała ich. Nie przeszkadzali jej, więc nie miała prawa żywić do nich jakiejś nienawiści, urazy. Była z reguły pokojowym stworzeniem, w przeciwieństwie do Dominika. Ten to ciągle na wszystkich wrzeszczał, obrażał, wykłócał się o wszystko. A w dodatku był głupi, czego przykładem była zaistniała sytuacja. Nie mógł on sobie poradzić z dwoma osobnikami, które nie były tak silne jak on. Wrzeszczał ciągle jakieś niezrozumiałe, nieskładniowe zdania, a na końcu, zirytowany i wkurzony, zabrał swoje pranie do domu, wyklinając wszystko co żyje i nie żyje.
- Coś nam się Dominichuuk zezłościł. – powiedziała Tsukumo z udawaną powagą, po czym się radośnie roześmiała. Dała Toshi wędkę, zastanawiając się, co chce złowić. Po chwili zauważyła białe gacie w czerwone serduszka latające między jej balkonem, a balkonem Dominika. Coż za wstyd, Dominichuuku, pomyślała sobie Sayuki kiwając lekko głową. – Fuuu, zakaziłaś moją bluzę, będę musiała ją teraz wyprać jakieś dziesięć razy. – odsunęła się na krok od kuzynki, wyrażając tym swoje obrzydzenie dla owych gaci.
- Rzeczywiście się ucieszą, a najbardziej z tych gaci. – wskazała na gacie. – Nomć, wygrywam. – za Social weszła do środka, dopiero teraz zauważyła jak zimno było na zewnątrz, mimowolnie wzdrygnęła się, a następnie szybko zamknęła drzwi od balkonu. Wtedy właśnie przypomniała sobie, że była na dziś umówiona z Plastikiem na malowanie paznokci na neonowy róż. – No cóż, dzisiaj umówiłam się z naszym kochanym  Plasticzkiem, więc lepiej już idź, bo ona zacznie narzekać, że nie zapewniam jej warunków, a poza tym jesteś w piżamie, więc lepiej byłoby, gdyby cię nie widziała w takim wydaniu. – mówiąc to usłyszała dźwięki „wychodzeniowe” Plastika, więc pociągnęła za rękę kuzynkę i odprowadziła ją na półpiętro, powiedziała krótkie „pa” i zniknęła w drzwiach swojego mieszkania.

[z/t] x2
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 03.06.14 18:08  •  Blok nr 23 - Page 2 Empty Re: Blok nr 23
Przywykł do dziwnych spojrzeń tak samo, jak można przywyknąć do rwącego, wieloletniego bólu. Nietrudno było mu przedostać się przez pierwszą lepszą dziurę w murze Ś-3. Dopiero po wylądowaniu po drugiej stronie, w świecie bez zmartwień i własnej woli, zaczęły się schody...

Pociągnął nosem wietrząc zapach Social. Jest. Szarpnął ramieniem, odwracając się tak gwałtowanie, że uderzył nim w nieznajomego chłopaka, a o jego tors odbiła się głowa jakiejś dziewczyny. Dziewczyna od razu puściła rękę swojego ukochanego i zasłoniła obolałe czoło, podczas gdy wybranek jej serca odrywał dłoń od swojego barku ― który dotychczas masował ― i już... już miał podnieść głos w wątpliwym przywitaniu, ale w miejscu delikwenta aż wiało przeraźliwą pustką.
W porządku, Sue?
Miał dziwne oczy...

Naprawdę nie chciałem...
A MASZ! WANDALU! CHAMIE! MORDERCO EMERYTÓW! KSZ! ZACZNĘ KRZYCZEĆ!
Nim złapał jej nadgarstek, twarda jak cegła torebka zdążyła parokrotnie zbombardować jego ramię. W końcu jednak z tępym uśmiechem ― ewidentnie wymuszonym ― udało mu się uspokoić babcię w wieku 70+. W zamian za nie wezwanie policji, miał pomóc jej z zakupami...

Woooaaaaaahhhh! Ale supeer! ― zapiszczała, rzucając się na jego nogę. ― Myślałam, że już go nigdy stamtąd nie zdejmę! Wow, wow, wwooaah! Dziękuję, dziękuję, dziękuję! ― Oderwała się od niego, przyduszając burego kota wagi ciężkiej. Wlepiła parę brązowych oczu w zażenowaną twarz Growlithe'a i przechyliła głowę delikatnie na  bok. ― Umm... nie jest panu za gorąco w tym stroju? Mogę panu pożyczyć krótkie spodenki!

Czyli mówisz, że nigdy nie byłeś w Los Angeles?

Przepraszam bardzo. Prowadzę ważną ankietę.
Hm?
Czy zdarza się panu czasami oddychać powietrzem?
Prawdę powiedziawszy... cały czas.
Jak świetnie się składa! Zapraszam na nasze stoisko, mamy ofertę idealną dla pana!
Drept. Drept. Drept...

Nie chce pan ulotki może? ― jęknął młody chłopak w stroju hot-doga. Growlithe przesunął palcami po zmęczonej, porozcinanej przez kocie pazury twarzy, ale wyciągnął rękę i wziął jedną z ulotek. Chłopak się uśmiechnął:
Wow, dzięki!
Nie ma sprawy...
Może jeszcze jedną?
Niech będzie...
A kolejną?
... a co tam. I tak nie mam co ze sobą zrobić...

Dzień dobry! ― pisnęła reporterka, wbijając mikrofon w twarz Growlithe'a. Chłopak parsknął, odsuwając jej nadgarstek od siebie i spojrzał na nią z góry. Miała może z metr sześćdziesiąt... w koturnach.
Czy mogę zadać panu parę pytań?! Jak szybko minęła panu sobota?!
Jeszcze nie wiem. Zapytaj mnie w niedzielę...
Dziś jest niedziela.
...

Jestem przeciwieństwem wielbłąda... Mogę przeżyć cały miesiąc pijąc.
Gratulację, ale naprawdę mi spieszno...

Booh.
Zza Toshiko wyłonił się czarny cień. Mglisty kształt pochylił się nad nią, nie wydając przy tym choćby najmniejszego dźwięku. Nagle ktoś z siłą boa zarzucił jej ręce na ramiona i przytulił się mocno od tyłu. W tym samym momencie  podbródek wsparł się na jej ramieniu, a ciepłe usta dotknęły płatka jej ucha.  Jak się tu dostał? Kiedy? Ile mu to zajęło..? Spokojny, wolny oddech owiał szalem jej szyję, gdy Growlithe zacieśnił uścisk.
Toshiko... ― wychrypiał słabo, wtulając nos w kaptur jej bluzy. ― Tęskniłem...
                                         
Arcanine
Wilczur     Poziom E
Arcanine
Wilczur     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 05.06.14 23:24  •  Blok nr 23 - Page 2 Empty Re: Blok nr 23
Toshiko natomiast, niczego nie świadoma, wkroczyła sobie do swojego domu, nie zamknąwszy za sobą drzwi na klucz, jak to miała w zwyczaju, bo dlaczego niby tym razem miałoby być inaczej? Od zawsze praktykowała tą nierozważność, żyjąc w przeświadczeniu, że pomimo fałszywości władz – w M-3 żadne zagrożenie, typu włamanie albo rabunek, jej nie dotyczy. Tak czy inaczej od progu powitały ją wesołe odgłosy Pascala buszującego gdzieś, po jakiejś zagraconej przestrzeni (bo w końcu co tutaj nie było zagracone albo uporządkowane?). Najwidoczniej miał przednią zabawę, gdyż z jednej z szaf, stojących przy wejściu dobiegły jego wesołe piski.
Toshiko uśmiechnęła się nieznacznie i otworzyła drzwi szafy, a z nie wyskoczył mały szop, dzierżący w pyszczku jej trampka. Westchnęła i już miała mu go odebrać, kiedy nagle kątem oka zauważyła jakiś cień, który bynajmniej nie należał do niej. Wystraszyła się jak mało kto, jednak nie dała po sobie tego poznać, prócz tego, że źrenice rozszerzyły jej się do niemalże rekordowych wielkości. Jedną ręką sięgnęła po łom z kąta szafy, kiedy nagle napastnik… jak gdyby nigdy nic wtulił się w jej plecy, czyjaś broda znalazła się na jej ramieniu, a przy jej uchu znalazło się coś niewyobrażalnie ciepłego.
Mimowolnie zadrżała i upuściła łom, robiąc w całym korytarzu hałas, od którego Leo się spłoszył i uciekł w tylko sobie znane zakamarki domu jego właścicielki.
Kiedy już w miarę uspokoiła przypływ emocji, jaki pojawił się z adrenaliną, wywołaną potencjalnym zagrożeniem, odwróciła się, równocześnie niejako wyswobadzając się z uścisku przyrodniego brata. Zlustrowała go podejrzliwym, aczkolwiek dosyć radosnym spojrzeniem, mimo wszystko nie zdradzającym pierwotnej intencji.
Też tęskniła.
Zamknęła na moment oczy, jakby chciała sprawdzić, czy nie jest to tylko głupi sen. Czy naprawdę Wymordowany zaryzykował swoim życiem i zdrowiem, by tutaj przyjść, zobaczyć się z nią, w celu… No właśnie, w jakim celu? I zaraz, zaraz… Ryzykował życiem i zdrowiem?! Otworzyła oczy, tym razem wyrażające jeszcze większą podejrzliwość oraz zdenerwowanie, które dla czujniejszego oka – mogło wydawać się udawane.
Naparła na Wilka rękami, aby oparł się o ścianę używając przy tym całej swojej siły, po czym zacisnęła ręce w piąstki, równocześnie zaciskając w nich materiał jego koszulki.
- Nikt cię nie widział, jak tutaj szedłeś… Prawda? – Powiedziała, przybliżając nieznacznie swoją twarz do jego twarzy i mrużąc oczy. Hm… Jej zachowanie w tym momencie można by określić jako trochę… dzikie. Ale taka właśnie była ona cała w tym momencie. Dzika. Przecież nie mogła dopuścić do tego, by jej brat zaczął mieć ostro na pieńku z władzami Miasta-3, czyż nie tak? I nie ważne, że na co dzień, w swojej własnej organizacji, wystawiał się na jeszcze większe ryzyko. Social przecież o tym nie wiedziała, żyjąc w słodkiej nieświadomości. I w sumie całe szczęście, bo w przeciwnym razie Growlithe prawdopodobnie zostałby przez nią mentalnie zabity gołymi rękami.
Zapytacie – skąd ta chora i z pewnością bardzo ordynarna troska o bliskich, w tym Jace’a? Cóż, odpowiedź jest stosunkowo prosta… Ishikawa najzwyczajniej w świecie była do niego przywiązana, mimo iż kilka miesięcy temu zobaczyli się pierwszy raz od bardzo długiego czasu. W końcu to ona pierwsza znalazła go siedzącego na jakimś murze w Mieście, w przypływie zabrała ze sobą do domu, aby opatrzyć katastrofalne rany, a później starła się oswoić, wiele razy przez to ucierpiawszy. Co więcej – można było powiedzieć, że traktowała go trochę jak swojego psa. Chociaż to głupie, to zdarzało jej się myśleć o sobie, jako o pierwotnej jego właścicielce.
Puściła materiał jego bluzki i postanowiła przyjrzeć się mu tym razem z większej o parę centymetrów odległości, nieco bardziej łagodnym wzrokiem. Oczywiście zadrapania na twarzy, otarcia i siniaki nie umknęły jej bystremu wzrokowi.
- Znowu o siebie nie dbasz – warknęła, po czym złapała go za nadgarstek i z całej siły pociągnęła w stronę kuchni. Z którejś z szafek, pod stertą brudnych i czystych naczyń, wydobyła apteczkę. Całe szczęście wiedziała jak przemywać rany; nalała trochę spirytusu na wacik, po czym obróciła się w stronę Syona. – Nachyl się – mruknęła, wpatrując się w jego twarz z litością, odrobinę troską i… radością? Tak, to chyba było to.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 09.06.14 0:29  •  Blok nr 23 - Page 2 Empty Re: Blok nr 23
Sunął nosem po materiale jej bluzy, ledwie jednak poruszając głową. W ciszy wdychał jej zapach, kodując w umyśle najdrobniejsze fragmenty jej samej, by zapamiętać woń na chwilę dłużej. Jeśli następnym razem będzie zmuszony przejść przez Miasto-3 prędzej ją znajdzie. Ledwie przeskoczy mury, a cienka linka, jaka ją z nim łączyła, pchnie Growlithe'a wprost do jej domu. Tym razem bez zbędnych wywiadów, pisków dzieci i ostrej tułaczki przez pół dzielnicy z emerytką o fryzurze waty cukrowej.
Moment, w którym siostra zaczęła wydostawać się z jego uścisku skomentował niezadowolonym pomrukiem. Mógłby z nią tak stać jeszcze parę godzin, aż nogi pod nią by się nie ugięły, ale Toshiko najwidoczniej nie miała ochoty na podobne zabawy, a szanując jej wole, puścił ją, ograniczając się jedynie do luźnego oparcia nadgarstków o jej ramiona. Przyglądał się jej chwilę z góry nic nie rozumiejąc, ale gdy natrafił na jej spojrzenie, już... już miał się uśmiechnąć... lecz jej kolejna reakcja wywołała następną dozę nieprzerwanego zaskoczenia. Cofnął się pod ścianę, przylegając całymi plecami do jej powierzchni. O co chodzi? Co tym razem?
Ludzie tak już mieli. Zadawali irracjonalne pytania, na które wcale nie chcieli znać odpowiedzi. ― Ależ skąd ― odparł natychmiast, bez choćby cienia zawahania, mordując kłamstwo już w samym zalążku. Wzrok jakim ją obdarzył był błyszczący i hardy, pełen niezaspokojonych myśli i chęci działania. Miał ochotę by się pobawić, porozmawiać, rozwiać nudę, dowiedzieć się czegoś nowego, co Ishikawa mogła mu przecież zagwarantować. Uniósł jedną z rąk, jak ktoś, kto lada chwila ma zaprezentować nowy wytwór marki Shauma, ale nie zdążył wydobyć z siebie słowa. Spomiędzy rozchylonych ust nie wydostał się żaden dźwięk, choć czyiś głos faktycznie rozbrzmiał w pomieszczeniu.
„Znowu o siebie nie dbasz.”
Co?
Nim zdążył wykrztusić z siebie choćby to liche pytanie, jego nadgarstek ― notabene od ręki, którą podniósł w bardzo ważnym geście ― został zatrzaśnięty w uścisku przybranej siostry. Poszedł za nią, kierując się prędzej z powodu zaciekawienia, aniżeli potrzeby, ale gdy tylko ujrzał wacik przesiąknięty spirytusem jego usta automatycznie przybrały pochmurnego wyrazu.
„Nachyl się”.
Toshi, proszę... ―  jęknął cierpiętniczo, zaglądając jej w oczy. Nie miał najmniejszej ochoty wysłuchiwać litanii oszczerstw na temat tego, jak bardzo o siebie nie dbał i jakim cudem nie spotkał się jeszcze twarzą w twarz z rozpędzonym ekspresem. Nie po to przebył ten szmat drogi, aby kulić uszy siedząc na dywaniku u dyrektora. Bo tak mniej więcej prezentowała się jego wizja, gdy w grę wchodził nadmiar trosk prezentowanych przez Toshiko. ― Zostaw ― mruknął, słyszalnie ściszając głos, gdy tym razem to on zaciskał palce na przegubie jej ręki. Nie robił tego na tyle silnie, aby sprawić jej ból, ale wystarczająco, by w odpowiedniej chwili nie pozwolić jej się wyrwać. Odsunął uzbrojoną dłoń na bok, aby nie przeszkadzała mu w jakichkolwiek działaniach. Był świadom uczucia, jakie spotkałoby jego porozcinane policzki w chwili zetknięcia się skóry ze spirytusem. Wolał sobie tego zaoszczędzić nie tylko ze względu na brak humoru, ale i czasu. Uchwyt zelżał nagle, gdy Wo`olfe wsuwał szorstką w dotyku rękę w dłoń dziewczyny, tym samym zmuszając ją, by puściła nieszczęsny lecznicy przedmiot, który naprawdę mu do szczęścia teraz nie był potrzebny. Syon splótł ich palce, unosząc złączone dłonie ku górze, by złożyć na wierzchu jej ręki motyli pocałunek.
Zajmij się mną inaczej, księżniczko.
Uśmiechnął się zadziornie, unosząc ledwie jeden kącik ust.
                                         
Arcanine
Wilczur     Poziom E
Arcanine
Wilczur     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 10.06.14 23:32  •  Blok nr 23 - Page 2 Empty Re: Blok nr 23
Według Toshiko natomiast wygłaszanie litanii i kazań na temat jego nierozważnego, niedbałego, głupiego (…) zachowania było właśnie konieczne. Uważała, że najlepiej wie, czego jej przybrany brat najbardziej potrzebuje, jednocześnie – jakby nie patrzeć – robiąc kroki głównie ku własnej satysfakcji. Cóż, trudno było zaprzeczyć, że zachowywała się teraz jak hipokrytyczna królewna. Przecież gołym okiem widać było, że Wilk za wszelką cenę chciałby konfrontacji z płynem dezynfekującym, jednak Ishikawa nie wyglądała w tym momencie na kogoś, kto dałby łatwo za wygraną. Ba! Ona prawie nigdy nie wyglądała na takiego kogoś, szczególnie jeśli chodziło o bezpieczeństwo osoby, na której jej zależy. No cóż, jest osóbką bardzo dziwną pod tym względem, przez co nie da się tego aż tak racjonalnie wytłumaczyć, by wszyscy zrozumieli o chodzi, a jednocześnie nie stwierdzili, że z moich słów wynika jakaś bardzo dziwna hipokryzja, bo wychodzi na to, że jest egoistką, altruistyczną wobec swoich bliskich. No i tak właśnie jest… Mniej-więcej, gdyż nawet w tym altruizmie zawiera się cząstka egoizmu.
Zmarszczyła brwi, skupiając wzrok na jego oczach, tym samym wyrażając swój sprzeciw. To jednak najwidoczniej nie wystarczyło, więc musiała poprzeć swój gest słowami, pełnymi wyrzutu, żalu i niejakiej troski. Typowe zagranie. No… To teraz się chyba zacznie.
- Ale… jeśli dalej nie będziesz o siebie dbać, to w końcu zdechniesz w którymś z rowów, nawet nie zauważysz kiedy. To, że nie możesz umrzeć ze starości nie oznacza, że nie możesz zginąć w ogóle. Po za tym trzeba przemywać rany, jak nie spirytusem to zwykłą wodą… Mam nadzieję, że perspektywa zarażenia się tężcem albo wścieklizną raczej cię nie uszczęśliw--  - nagle urwała, przypatrując się poczynaniom chłopaka, jak odsuwa jej rękę z wacikiem nasączonym wrogą mu substancją na bezpieczną odległość, po czym wsuwa swoją, o wiele większą rękę w jej – tę mniejszą, która mimowolnie upuściła kawałek materiału, który w końcu spoczął na kafelkowej podłodze.
Spojrzała na niego z małym wyrzutem, w duchu karcąc się za swoją chwilę nieuwagi. Po chwili jednak jej uwagę przykuło coś innego, przez co aż znowu popatrzyła na ich ręce, teraz już splecione.
Co ty robisz?  – Powiedziała, patrząc jak usta Syona powoli składają na jej ręce delikatny, ledwo wyczuwalny pocałunek.  Skąd, u licha, nagle wzięła się u niego ta nagła etyka?
„Zajmij się mną inaczej, księżniczko.”
księżniczko?
- …słucham? – Spytała, gapiąc się na niego z ogłupieniem i niejakim szokiem. Jeszcze ten zadziorny uśmieszek. Co to miało wszystko znaczyć, hm? – Rozwiń swoją myśl. W jaki sposób?  – Dodała, po czym jej policzki lekko się zaróżowiły, a ona sama cofnęła się o jeden, mały kroczek do tyłu, dopóki nie stuknęła się plecami z blatem. Mimo wszystko, kiedy do niej dotarło, że się idiotycznie różowi – mina natychmiast jej zmarniała, policzki z powrotem pobladły.
„…księżniczko.”
- Po za tym… Nie jestem żadną księżniczką  – mruknęła z westchnieniem, zakładając ręce na pierś, w „geście zamknięcia”. – Jeśli już, to królewną. Względnie królową – dodała. Tsah, to wygórowane mniemanie o sobie. Nie no… Tak naprawdę to nie znosiła tego określenia. Księżniczki były dla niej takie… słabe. Kojarzyły jej się z uroczymi Lolitkami, Hime Gyaru i różnymi innymi takimi przedstawicielkami słodkości wszelakich. A Parasite za kogoś takiego nie znosiła się uważać. Dlaczego? Odpowiedź jest bardzo prosta… Po prostu uważała takie osóbki za zwyczajnie słabe. Po za tym… Ona nigdy nie była, nie jest, ani nie będzie milusią, lekko perwersyjną, ale bardzo kulturalną dziewczynką, o uroczym charakterku i wyglądzie. No i jeszcze fakt, że mimo wszystko ma jakieś tam cycki wyklucza ją na starcie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 13.06.14 18:00  •  Blok nr 23 - Page 2 Empty Re: Blok nr 23
Westchnął na jej oklepaną gadkę o tym, jak cudownym powinien być bishem i jak bardzo nie sprawdza się w tej narzuconej roli. Pojawiła się jakaś nowa fasada, gdy ich ciała oddaliły się od siebie, a skóra przestała stykać. Łączność została brutalnie przerwana, co szczególnie nie spodobało się Wilkowi, który przyzwyczajony był do tego, że co chciał ― dostawał od razu. Jakiekolwiek wyrazy buntu już od dawna mu się nie przytrafiały. Syon prychnął lekceważąco, odwracając głowę nieco na bok i wykrzywiając usta w bardzo dobrze znanym jej grymasie nastoletniego niezadowolenia.
Możesz być kim tylko chcesz, o ile w ostatecznym rozrachunku odziedziczę twoje gry video. Masz coś nowego?
Spojrzał na nią ponownie, a w kącikach oczu pojawiły się iskierki zwierzęcej radości. Lubił się jej przypatrywać, słuchać jej głosu i wdychać zapach, ale to, co lubił bardziej, to przesiadywanie w tym mieszkaniu i przypominanie sobie o czasach mało już wyraźnych. Jak napis na szkolnej tablicy, po której przejedzie sucha gąbka, tak i jego wyobrażenia na temat ludzkiego życia nieco się zatarły. Potrafił to sobie jednak odbudować za każdym razem, gdy zjawiał się u Toshiko. Skutecznie mu to umożliwiała.
Zawsze jednak zaczynało się tak samo.
„Mógłbyś...”
Nie.
Mam nadzieję, że nie skasowałaś mojego ostatniego zapisu. Miałem właśnie romans z bossem, a wydawał się gościem, który nie lubi nieudanych spotkań ― burknął, chwytając za poły ciemnego płaszcza, który ewidentnie nie nadawał się na aktualną porę roku. Zdjął go jednym ruchem i rzucił na pierwszy lepszy mebel. Grymas na jego twarzy powiększył się na ułamek sekundy, gdy niedawno strzaskane żebra postanowiły przypomnieć o swojej chorowitości, na skutek zbyt nagłego poruszenia się. Chłopak prędko jednak przywołał się do porządku i ruszył w głąb zagraconego salonu, w poszukiwaniu telewizora, który jeszcze pół roku wstecz sprawiał mu taką frajdę. Chwycił za jedno z płócien i odstawił je kawałek dalej, odsłaniając skrawek kanapy.
Ewidentnie nie tu.
Co się działo, jak mnie nie było w waszym cudownym świecie? Pewnie sporo, co? ― rzucił, choć bez najmniejszego zainteresowania w głosie. Najwidoczniej bardziej zaangażował się w przestawianie puszek z farbami i odkopywaniem zakurzonego telewizora. ― A, właśnie. Byłabyś w stanie załatwić mi dwie komórki? ― Dopiero w tym momencie raczył na nią spojrzeć. W dłoniach trzymał paletę, na którą chwilę wcześniej wrzucił tubki z kolorowymi farbami. Pozdzierane ze skóry palce silnie zaciskały się na twardym materiale, jakby za żadne skarby nie mógł sobie pozwolić na upuszczenie malarskiego przedmiotu. ― Oczywiście zapłacę ― dodał prędko, choć wcale nie był tego taki pewien. W Desperacji z kasą było trudno. Szczególnie tam niewielu pojawiało się takich, którzy używają jeszcze starej sprawdzonej zasady: „bierzesz? Płać”. Rządząc się innymi prawami, Growlithe prędko przekonał się, że i on, jeśli chce przeżyć w harmonijnym trybie życia M3 musi posiadać kasę. Odstawił na ziemię paletę. Cóż. Zabicie przypadkowego cywila nie powinno przewyższać jego umiejętności.
To jakaś nowa moda?
Machnął dłonią w jej kierunku. Mogła się domyślić, że chodziło o ubrania jakie na siebie założyła i nadmiar kolorowych plamek zdobiących materiały. Przełożył dwie książki na szafkę obok, wydobywając ekran z czeluści zagraconego mroku.
Co chcesz dziś robić, Toshi?
                                         
Arcanine
Wilczur     Poziom E
Arcanine
Wilczur     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 19.06.14 1:20  •  Blok nr 23 - Page 2 Empty Re: Blok nr 23
Niestety z nią nie było tak łatwo. Żeby od niej dostać to, co się chce to trzeba na to „zasłużyć”. A to nie było takie łatwe, zważywszy na jej wygórowane wymagania, dotyczące ludzi, Wymordowanych… No, ogółem – wszystkiego, co żywe lub nie do końca żywe. Oczywiście głównie patrzyła na to, jak dana osoba o siebie dba; o swoje zdrowie, samopoczucie, warunki, choć głównie to pierwsze. Więc wszelacy masochiści, sado-masochiści lub istoty nadwyraz skromne miały u niej odgórnie trudne życie.
Widząc jego grymas uśmiechnęła się lekko, niby winszując swoje ‘zwycięstwo’ nad jej kochanym braciszkiem.
- Nawet Panią i Władczynią całego świata? – Zapytała z przekąsem, poszerzając swój grymas uśmiechu do szerokiego, radosnego, lecz zarazem zadziornego. Czyżby młoda Ishikawa miała jakieś dyktatorskie zapędy? Cóż, to bardzo możliwe, choć nie miało zbytniej szansy na powodzenie, jako że zdolności przywódczych nad większymi ewidencjami ludności nie ma w ogóle. Ba! Jest to jej wręcz słaby punkt, którego po prostu nienawidzi. Nie znosi, gdy musi przewodniczyć większej grupie osób, podczas gdy ci w ogóle się jej nie słuchają i rządzą się swoimi własnymi prawami, pomimo jej krzyków, tupania i wygrażania. Tak naprawdę mało kto ją respektuje, podczas gdy większość myśli o niej, jako o pyskatej, nieco wrednej nerwusce.
Masz coś nowego?
- No wiesz, przez pół roku zdążyło się trochę uzbierać… - powiedziała, spoglądając na jego wyraz radości. W głębi duszy cieszyła się z tego, że ukazuje mu na nowo człowieczeństwo. I ogółem – cieszyła się z jego obecności, niczym młodsza siostra uradowana z powrotu starszego brata po długiej nieobecności. Możliwe nawet, iż chciała by to trwało wiecznie, by już stąd nie odchodził i został tutaj na zawsze. Nie zamierzała go z powrotem oddawać w okrutne ręce Desperacji, lecz miała trochę rozumu i po nabytej wiedzy, zatajonej przez władze M-3, doskonale wiedziała, iż jest to niemożliwe. Mimo to wolała odwlekać w swoim umyśle ten moment jak najdalej. - Nie, nic nie kasowałam… Zresztą, mało grałam na konsoli – dodała, wzruszając ramionami, jakimś cudem nie zauważając oznaki bólu, który przez moment przeszył ciało Wilka.
Kiedy ruszył do salonu – potupała tuż za nim. Bo niby co lepszego miała do roboty? Tam zerknęła na wszechobecny bałagan, głównie złożony z jakichś przyborów malarskich, ubrań, książek, pudełek po jedzeniu, większych i mniejszych sprzętów elektronicznych… Cóż, trudno było tak naprawdę określić, czego nie było w tym gigantycznym syfie, który w zasadzie wyglądał, jakby miał zaraz ożyć i coś pożreć, powiększając swoją masę… Zapewne jedynie tylko jakichś wyjątkowo nieużytecznych rzeczy, które nigdy nie mogłyby się jej przydać, gdyż składownia takich oto przedmiotów znajdowała się dwa piętra wyżej, w nieco bardziej uporządkowanym domu kuzynki Toshiko.
Westchnięcie.
Zza płótna, które odłożył Syon wyłonił się kawałek kanapy… Cholera, a ona tyle czasu jej szukała, no. Tak też przystąpiła do odkładania innych jej autorskich obrazów, tworząc jakieś niezbyt duże skupisko „artystycznych malunków”. Próbowała także odsunąć kawałek sztalugę z jakiegoś bardzo ciężkiego drewna (oczywiście ciężkiego dla niej), jednak poruszyła się tylko na kilka centymetrów, więc Yoshi dała sobie z nią spokój.
- Nieszczególnie. Jest… Nudno – „…i chciałabym się stąd choćby na chwilę wyrwać”, dodała w myślach. – Choć coś słyszałam, że ostatnio jeden z władców umarł… - dodała, nie kryjąc zainteresowania tą sprawą. Media podawały informacje, jakoby zginął na skutek jakiejś choroby czy coś takiego… W każdym razie – nie wiedzieć czemu – Social jakoś zależało na tym, by poznać tego szczegóły.
Przesunęła nogą kilka tubek z farbą, jednocześnie odgradzając drogę od telewizora do kanapy. Dopiero po dłuższej chwili dotarło do niej, co powiedział jej brat.
- Myślę, że nie będzie to większym problemem – mruknęła, po raz kolejny wzruszając ramionami. – Skoro zapłacisz… - dodała obojętnym tonem. Cóż, w rodzinie Toshiko i Tsukumo to właśnie Tsu w przeważającej części zarządzała oszczędnościami, a więc Minori nie miała pewności, czy możliwość zdobycia jakichś takich pieniędzy na cele nie do końca wyższe jest dopuszczalna. Normalnie w życiu nie kazałaby płacić swojemu bratu. A już w szczególności, gdyby wiedziała, w jaki sposób zamierza zdobyć te pieniądze. – Tylko… Określ się, jaki model mniej-więcej chcesz, i w ogóle…
Przechwyciła paletę, którą Wilk postawił na ziemi i położyła ją na małym stoliczku na przybory malarskie. Co prawda zapełnionym po brzegi, ale jakimś cudem, zapewne łamiąc prawa fizyki, udało jej się tam wcisnąć jeszcze to.
To jakaś nowa moda?
…cholera. Wciąż była w piżamie?
- Aaa… To? Nie… - mruknęła zdezorientowana. – Całkiem niedawno spałam… Moment, przebiorę się. Jakby co pady powinny być gdzieś… w łazience – powiedziała, po czym wyszła z salonu i weszła do swojego pokoju z trudem przeciskając się przez stosy ubrań, śmieci i dosłownie wszystkiego. Otworzyła szafę, wzięła parę losowych rzeczy, zdających się w miarę pasować do siebie, rozebrała się, przebrała, odłożyła bluzę Tsukumo w jakieś widoczne miejsce, żeby później jej oddać, rozpuściła włosy, uczesała je porządnie, co zajęło trochę czasu, aż w końcu związała je ponownie w długi, koński ogon i powróciła do pokoju.
- …co? Nie wiem. Nie mam żadnych konkretnych planów – odparła, po czym rozglądnęła się po pokoju i rozsiadła się na, w końcu wolnej, kanapie po turecku. – Ale… Mam jedno pytanie – dodała z nieco przejętym, ale i cholernie poważnym i zamyślonym wyrazem twarzy. – Zabierzesz mnie kiedyś poza mury?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 22.06.14 18:45  •  Blok nr 23 - Page 2 Empty Re: Blok nr 23
Machnął obojętnie ręką. Ta. Nawet panią i władczynią. Samozwańczą i bez służby ― ale kogo to obchodziło? Jeśli w grę wchodziły te wszystkie cudeńka, Syon był nawet w stanie przez jakiś czas... coś zsunęło się na jego nogę.
Social wyhodowała istnego potwora. Bestię o krwiożerczych zamiarach, nieposkromioną i wiecznie głodną. Cichą, więc niebezpieczną. Rosnącą w potęgę akurat wtedy, gdy nikt nie zwraca na to uwagi, a jeśli już ktoś zaczynał się orientować ― było za późno. Najgorsze bluźnierstwo, jakie tylko mogła tu mieć. Bałagan. Cholerny, zakurzony, wszechobecny bałagan, przylepiający się do ciuchów, wpadający do oczu i ust.
Syon poruszył nogą, zrzucając ze stopy i kolana części ubrania, o których istnieniu raczej nie musiał wiedzieć. W dłoni trzymał trzy wsadzone w siebie opakowania po żarciu na wynos, pod pachą dzierżył niewielkie, kwadratowe płótno zamalowane arcydziełem siostry, podczas gdy drugą ręką ściągał z grzywki niewielką pajęczynę, jaka przetransportowała się na niego chwilę po tym, gdy schylił się po pudło. Syon Wenday, detektyw z powołania, entuzjastyczny i ambitny, samozwańczy kreator gazety, która nawet nie istniała... oto on i jego wspaniałe indywiduum. Właśnie wyplątywał spomiędzy włosów szczątki domostwa jakiegoś ośmionożnego dżentelmena, gdy do jego uszu dobiegła kwestia Shiraia. Nie spojrzał na niebieskowłosą. Wydawać by się mogło, że bardziej zajęty jest aktualną czynnością niż odejściem dyktatora na drugą stronę tęczy.
Byłego dyktatora” - szepnął głosik w jego głowie, a on mimowolnie uśmiechnął się na samą myśl. Wciąż czuł na ustach przedsmak jego śmierci. Krew pryskającą prosto do pyska, żyły prześlizgujące się między kłami, ciepło ciała i smród fekaliów.
Doprawdy? ― zadrwił, wreszcie odkładając pudełka po jedzeniu na bok. No proszę. Czyli jakieś wycieki były. Naturalnie, prędzej czy później Władza musiała udostępnić podobną informację, ale ― szczerze ― Syon nie spodziewał się, że zrobi to tak szybko. Raczej sądził, że wieść o osłabieniu S.SPEC będzie tuszowana jak najdłużej się da, by zachować ogólną, wyimaginowaną równowagę.
Hierarchia poszła się jebać równie szybko co ty, co, Jace?” Kącik ust chłopaka drgnął ku górze. Z perspektywy Toshiko mogło się wydawać, że to tylko reakcja na jej zgodę. Tutaj, w Mieście, wszystko kreowało się nieprzeciętnie łatwo...
Obojętny mi model. Niech będą wytrzymałe, a cena nie gra roli. Jak szybko jesteś w stanie mi to załatwić?
Zależało mu na czasie i odczuć to można było po tonie jego głosu. Gdyby nie aktualne incydenty, mają ostatnio spore wzięcie w jego życiu, nie byłoby mu tak spieszno. Ze względu na nieubłaganie zbliżającą się falę kolejnych epizodów mających na celu uprzykrzenie żywota Wilka zdolność ekspresowego komunikowania się z poszczególnymi znajomościami mogła niejednokrotnie uratować jego nagannie narażaną dupę. Im prędzej będzie mógł truć swoim dłużnikom, aby przytransportowali swoje siedzenia i nadstawiali za niego karku ― tym lepiej.
Chłopak zamrugał nagle, widząc dezorientację Toshiko. Nie przeszkadzał mu ten ubiór ― sam prezentował się zgoła gorzej ― więc nie widział powodu, dla którego miałaby się przebierać, a już tym bardziej wychodzić w celu przebrania się. Nie mogła tego zrobić przy nim? Skrzywił się lekko odprowadzając ją niemalże urażonym spojrzeniem, po czym udał się na wyprawę do łazienki, przy okazji odkładając płótno z jakimś pejzażem obok innych płócien z pejzażami. Wgramolenie się do łazienki i odszukanie padów zajęło mu dosłownie moment ― zwyczajnie miał szczęście, zaglądając dokładnie tam, gdzie w życiu by ich nie szukał.
W momencie, gdy Toshiko wróciła do pokoju, sam już siedział na kanapie, oparty plecami o brzeg kanapy, a w tle słychać było tylko charakterystyczne dźwięki strzelaniny i ciche, natarczywe odgłosy molestowanego przez kciuk przycisku. Czarna zębiasta bestia jak pocisk ruszyła w stronę bohatera, ale za sprawą trójkąta i trzech kółek postać na ekranie w porę odskoczyła na bok, wyciągając nóż i godząc potwora w umięśnioną pięść. Syon parsknął cicho, przyglądając się poczynaniom wykreowanego herosa.
Zabawne...
Podobne życie miał na co dzień...
I ewidentnie nie chciał w nim Toshiko.
Nagle ekran zatrząsł się, a w miejscu kolorowej grafiki pojawił się wyblakły z barw obraz splamiony krwią, która prędko ułożyła się w cieknący napis „Game Over”.
Przez chwilę milczał, przyglądając się swojej przegranej w umarłym skupieniu. Powieka mu nawet nie drgnęła, choć pytanie w pewien sposób go dotknęło. Nie był pewien, ile Ishikawa wie o życiu poza murami. Czegokolwiek by jednak nie robiła ― jej informacje i tak nie będą kompletne. Syon odwrócił spojrzenie ku niej ledwie na ułamek sekundy, ale nawet mimo to, dało się wychwycić ostrzegawczy błysk zniecierpliwienia w jego oczach.
Nie pchaj się tam, gdzie cię nie chcą, Toshi.
Po tych słowach jego twarz ponownie zwróciła się ku ekranowi telewizora.
New Game?
> Yes.
> No.
Takie proste...
Chłopak wysunął nogi i skrzyżowawszy je w kostkach wcisnął „yes”.
                                         
Arcanine
Wilczur     Poziom E
Arcanine
Wilczur     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie   •  Blok nr 23 - Page 2 Empty Re: Blok nr 23
                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach