Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Go down

Pisanie 14.12.16 16:19  •  Laboratoria Empty Laboratoria
Laboratoria AdUvYXb

LABORATORIA


(!) Wstęp mają jedynie Naukowcy + Kapitan i Wice-Kapitan
Ogromny podziemny hangar został specjalnie przystosowany, aby zaspokoił wszystkie możliwe potrzeby pracujących w terenie naukowców. Strefa botaniczna przypomina prawie dżunglę Edeńską, sztucznie wytworzoną oczywiście w celach naukowych, nie estetycznych. Liczne mini-szklarnie utrzymują przy życiu różnorodne rośliny zebrane z całej Desperacji, a system nawadniający w podłodze i w suficie utrzymuje odpowiednią wilgotnośc i nawodnienie różnych gatunków.
Druga strefa - fauny - jest w głównej mierze wypełniona klatkami bądź ogromnymi cylindrami formaliny, w których pływają martwe okazy Wymordowanych.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 02.04.17 1:02  •  Laboratoria Empty Re: Laboratoria
Szum wentylatorów, elektryczne trzaski wyładowań, stukot szkła poruszanych kolb, mierników, próbówek… Standardowe, dobrze znane dźwięki wypełniające laboratoryjny raj naukowców zakopany 400 metrów pod twardą ziemią Desperacjii, gdzie jedne z najtęższych, a równocześnie bardziej skorych do przygód umysłów przeprowadzało swoje niezliczone badania i eksperymenty próbując rozgryźć zdawać by się mogło, że wręcz nieskończoną ilość pytań rodzących się na temat tak zawiłych, przeczących wszelkim, znanym dotychczas prawom osobliwości jakimi byli Wymordowani. Nowy gatunek, zmutowane istoty, skaza etyczna, a równocześnie nieoczekiwany sukces ewolucyjny na białym fartuchu ludzkiej nauki.
Minęło już tyle lat od pierwszej inwazji wirusa, pierwszych doświadczeń i rozpoznania, a gatunek ludzki tak jak wtedy tak i teraz stał jakby w jednym i tym samym miejscu robiąc postępy, których pożałowałby nawet i trzylatek raczkujący na kafelkach rozwoju intelektualnego. Kto by pomyślał, że  człowiek, istota uważana przez tych bardziej wybujałych kreatywnie za wadliwy obraz Boga, niezdolna do osiągnięcia Jego mocy Kreatora, będzie w stanie wytworzyć na drodze przypadku zjawisko wywracające całe ówczesne rozumowanie świata do góry nogami? Homo sapiens sapiens przeszedł samego siebie, uginając się pod ciężarem zasady Gausego i prawie przy tym zahaczając o kompletne wymarcie, nie uważasz? – Charlotte gorzko zaśmiała się do samej siebie i rozprowadziła roztwór z pęsety na szklane płytki przygotowując preparat pod analizę mikroskopową. Każda z kropel wylądowała idealnie na środku kafelka, po czym została przyciśnięta drugą płyteczką i wstawiona do już rozgrzanych mikroskopów. Prowadziła obecnie monolog, jak to często miała w zwyczaju nie zważając, czy jej rozmówca miał ochotę tego słuchać, czy też nie. Wiele razy już słyszała, że powinna pójść na profesorkę do Uniwersytetu, gdzie mogłaby się do woli wygadać i jeszcze dostawać za to pieniądze, ale Włoszce ta opcja nigdy przez myśl nie przeszła. Zważając na jej wysoce burzliwy temperament i brak cierpliwości nie byłaby w stanie sprostać edukacyjnemu wyzwaniu.
A czemu w ogóle teraz zaczęła swój monolog? Z powodu niby luźno rzuconego przez siebie samą pytania, a ferworze pracy zaczęła na głos wypowiadać wszystkie swoje myśli nie przejmując się czy jej towarzysz tego słucha czy nie. Prędzej, czy później zapewne i tak by jej grubiańsko przerwał tyradę, do czego Charlotte zdążyła się już nawet przyzwyczaić. Nawet. Jej towarzyszem w laboratorium na czas obecny był nie kto inny jak „osobisty” królik doświadczalny wybrany przez samego Kapitana Hyclów, a z jej polecenia przydzielony Koordynatorce D’agostino, która podekscytowana nie wiedziała jeszcze tego pierwszego dnia, jak ciężkie jest współpracowanie z obiektem rozumnym, posługującym się językiem werbalnym. To nie był byle szympans, czy szczur. To był Raen. Jedynie wspomnienie jego osoby wywoływało u Włoszki przeciągłe westchnienie podsycone psychicznym zmęczeniem.
Nachyliła się nad jednym z okularów mikroskopu i ustawiła odpowiednią soczewkę, ostrość i jasność urządzenia i zaczęła się przyglądać chmarze komórek macierzystych pospolitej myszy, których genotyp został nieco nadszarpnięty i przyozdobiony genem Wymordowanego rzekomo odpowiadającym za regenerację. Próba 47. Obraz nie zadowalał oka Pani Naukowiec. Komórki były zmutowanymi karłami samych siebie. Do tego martwe.
Eeehhh, nie rozumiem jakim sposobem udało nam się ten fenomen wywołać tyle lat temu, a w obecnych czasach nawet nie potrafimy wyselekcjonować odpowiedniego czynnika, który powoduje dane mutacje – westchnęła przeciągle prostując się. Odwróciła się do dawcy, który najprawdopodobniej siedział przy stole roboczym (a przynajmniej tam go ostatni raz widziała) i ściągnęła maseczkę z jednego ucha pozwalając, aby zawisła jej na drugim. Oparła się tyłkiem o blat i założyła ręce na piersi. Wbiła fiołkowe oczęta w mutanta patrząc na niego z lekkim wyrzutem, jakoby to była jego wina, że zmutowany genotyp każdego Wymordowanego był zaszyfrowany gorzej, niż Enigma za czasów Hitlera. – Muszę zrobić jeszcze kilka badań dzisiaj. Wiesz co to oznacza?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 02.04.17 15:29  •  Laboratoria Empty Re: Laboratoria
Wszechobecny laboratoryjny hałas, stanowiący nieodłączny element tego miejsca, przyjemnie zagłuszał trochę gadaninę pani naukowiec, która wykazywała niezdrową tendencję do mówienia do siebie, czemu sam Raen Archlich przyglądał się z niezbyt przychylnie. Nie trudno było zauważyć, że zaczynał się nudzić, o czym w pierwszej kolejności świadczyło kręcenie się na zajmowanym do tej pory miejscu, lecz nie pozostał tam dłużej, przebiegając równocześnie wzrokiem po całym pomieszczeniu, jakby szukał czegoś wartego uwagi. Co oczywiste zaczął się po pomieszczeniu przechadzać, dotykając i przestawiając wszystko co napotkał na swojej drodze, by ostatecznie usiąść okrakiem na siedzeniu Charlotte D’agostino i zwiesić się na oparciu ze znudzonym wyrazem twarzy.
Hę? — burknął w międzyczasie lekceważąco, słysząc ten przydługawy wywód, który zdecydowanie zbyt bardzo kojarzył mu się z tymi wszystkich kazaniami kierowanymi w jego stronę przez niepozorną panią naukowiec. Archlich z przykrością stwierdzał, iż czasem włączała jej się ta dziwaczna tendencja, na domiar złego wtedy gdy zajmował jej łóżko, a ona mimo wyproszenia nie chciała stamtąd wyjść. Przewrócił oczami na samo wspomnienie niedawnej tego typu akcji. — Uważam, że za dużo gadasz, więc możesz być ciszej, barwa twojego irytującego głosu zaczyna mnie naprawdę drażnić. — odparł markotnym tonem, w którym wybrzmiewało znużenie. Przygryzł kącik lewej strony ust tylko po to, aby się nie uśmiechnąć, bo denerwowanie pani naukowiec stanowiło niezawodną formę rozrywki dla Raena. Nie skomentował początkowo tej porażki z kretesem, unosząc jedynie brew, posyłając jej takie spojrzenie, które miało ją uświadomić w tym, że nie jest żadnym cudotwórcą i do faktycznego rozwiązania tego problemu może nigdy nie dojść.
Wiesz co to oznacza? — o ile Raen do tej pory wydawał się statyczny, pozbawiony energii do dalszej egzystencji i zupełnie niewzruszony to to jedno zdanie sprawiło, że zrobił się ostrożny. Oczywiście, że zdawał sobie sprawę czego ta zboczona wiedźma chciała, och, on już dobrze znał jej dziwaczne fetysze, a to jedynie zachęcało go do opuszczenia tego przybytku i to w podskokach!
Tak, wiem, dlatego już stąd spierdalam — potwierdził Raen, podnosząc się z zajmowanego przez siebie miejsca, by w swoim jakże niecnym, acz jakże doskonałym planie czmychnąć z pomieszczenia czym prędzej. Machnął nawet ręką, jakby w geście pośpiesznego pożegnania. Cóż, obmacywała go zdecydowanie zbyt często i długo, naruszając jego zdrowie i komfort psychiczny, a tego dnia osiągnęła swój limit, więc postanowił wziąć sobie wolne. — Jesteś beznadziejnym naukowcem, Charlie, nie wiem kto ci płaci za marnowanie mojego potencjału, przecież ty nawet nie potrafisz wykorzystać stosownie pobranej próbki. Beznadzieja. — Wymordowany pokręcił głową, poruszając przy tym zielonkawe włosy, których nietypowa barwa wydawała się jaśniejsza w mocno oświetlonym laboratorium. Posłał jej dla dopełnienia całości aż nader wredny uśmieszek, zerkając na nią przez ramię znacząco, by zdała sobie sprawę z tego, że czczym gadaniem nie zapisuje się na kartach naukowej historii. — Popraw się, bo lista twoich niepowodzeń stale się wydłuża i jeszcze trochę a S.SPEC wywali cię za brak zadowalających efektów, ale co mnie to obchodzi… Nara, stara wiedźmo. — dodał jeszcze na odchodnym, kierując się w stronę wyjścia na tyle szybko, by łapki D’agostino nie mogły go dosięgnąć, a to w końcu nie pierwszy raz kiedy Niemiec próbował się stamtąd ulotnić. Teraz miał jednak nadzieję, że w swoim naukowym roztargnieniu zwyczajnie zapomniała o zamknięciu go w tej klatce, odcinając go od wolności.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 03.04.17 4:38  •  Laboratoria Empty Re: Laboratoria
Patrząc przez soczewki mikroskopu dosłyszała głos swojego obiektu badawczego. Jak zwykle markotny, znudzony, poirytowany. D’agostino czasami się zdawało, że wieczne zrzędzenie osobnika miało swoje korzenie w genach potencjalnego drzewołaza z jakim miał kontakt podczas mutacji, co bezwarunkowo zmuszało jego struny głosowe do nieszczęsnych prób imitacji żabiego rechotania. Niewątpliwie ciężki przypadek do współpracy, który co rusz testował rozciągliwość wąskich granic cierpliwości porywczej Włoszki. Tak jakby wszyscy mężczyźni wokół niej zaczynając od braci i na podwładnych kończąc czerpali chorą satysfakcję z jej płomiennego gniewu, który miał na celu tylko i wyłącznie zastraszać, a nie rozbawiać tłumy.
Jej wargi rozchyliły się delikatnie, wypuszczając bezdźwięcznie powietrze w postaci niemego westchnięcia, ażeby przypadkiem Niemiec nie dostał kolejnej porcyjki pewnego rodzaju nagrody za swoje, dosyć dziecinne w oczach uczonej, zachowanie. Jeszcze utrzymywała spokój. Jeszcze mogła znosić rutynowe teksty Archlich’a, które trafiały do jej serca równie trafnie, jak rzutki rzucone przez ślepca w tarczę stojąc do niej tyłem – czyli wcale.
Jej pytanie było czysto retoryczne, naprawdę. Nie oczekiwała odpowiedzi, a tym bardziej sprzeciwu. Zwyczajna profilaktyka i pewne przyzwyczajenie. Chociaż poniekąd napawał ją zadowoleniem, widok zestresowanego mężczyzny. Swoistego rodzaju zemsta, za bezmyślnie rzucane obelgi w jej stronę. Jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubie, mawiało stare przysłowie, które w wypadku tej dwójki chyba idealnie się sprawdzało.
Nigdzie nie idziesz, Rana – rzuciła w jego stronę z niesamowicie chłodnym spokojem i delikatnym uśmiechem na ustach. Jego niemieckie imię w pewien sposób bardzo przypominało włoskie słowo oznaczające żabę, co w tym przypadku idealnie pokrywało się z mężczyzną, przez co Charlotte nie mogła nic poradzić jak tylko zamiast mówić mu po imieniu, specjalnie przekręcać je na italijski odpowiednik. Wyciągnęła palec nad swoją przepustkę, której interfejs holograficzny momentalnie się rozświetlił ukazując serię komend i pól przycisku, w trakcie gdy Raen postanowił zmarnować swój czas na dodanie niezbędnego do kompletu komentarza. Opuszek zawisnął w jednym kwadracie, który momentalnie zabarwił się uniwersalną barwą czerwonego koloru, tak samo jak indykatory na drzwiach. Akurat w pechowym momencie, gdy mutant miał zamiar pewnie przycisnąć guzik otwierający mechaniczne drzwi. – Naprawdę, ile razy już przerabialiśmy takie sytuacje? Nie możesz od tak wychodzić w trakcie eksperymentów. Od kiedy pięć razy uciekłeś z poprzednich badań, musieliśmy zamontować zdalny przełącznik blokady w drzwiach. – pokręciła głową z pobolewaniem i odbiła od krawędzi blatu przechodząc do innych szafek, gdzie zaczęła szukać odpowiednich przedmiotów. – Sądziłam, że po tylu wspólnie spędzonych chwilach twoja irracjonalna fobia zelżeje, jak kompletnie nie zniknie – mruknęła wyciągając zapewne największego wroga zielonowłosego. Drewniane patyczki i watę. Mógł już wiedzieć, co będzie się działo.
Rozbierz się do pasa, siadaj i nie marudź już. – Rzuciła przesuwając nogą stalowy taboret nieco dalej od stołu, aby mieć wystarczająco miejsca na obchód dookoła mężczyzny. Założyła maseczkę z powrotem za ucho i nakręciła profesjonalnie watę na drewienko tworząc zbitą strukturę.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 11.04.17 1:06  •  Laboratoria Empty Re: Laboratoria
Podejrzewał, że zboczona wiedźma go ubiegnie w tak niecny sposób, czuł to wręcz w kościach, dlatego kiedy tylko indykatory zabarwiły się na czerwono, a jego ręka zawisła w powietrzu odległości góra jednego centymetra, powstrzymał się od ciężkiego westchnięcia. Co za bezczelność. Właściciel zielonkawych włosów przekrzywił głowę w jej stronę, obdarzając ją niezadowolonym, aczkolwiek niezmiennie znużonym spojrzeniem. Naprawdę myślała, że z nim wygrała? Och, żeby się nie przeliczyła. Fobia niosąca za sobą, jakby automatyczną reakcję obronną organizmu, ratując go ucieczki z miejsca oznaczonego przez jego mózg jako zagrożone. Szedł z tym w parze wstręt względem dotyku przez osoby, którym na to nie przyzwalał. Niejaka Charlotte D’agostino robiła to nagminnie, przez co śmialo ten nieakceptowalny proceder mógł określić mianem bezwstydnego obmacywania jego skromnej osoby. Archlich nie rozumiał jednak tego całego zamieszania… Montaż zamykania drzwi był przecież rzeczą zbędną — sam fakt, że zmywał się z eksperymentów nie zaliczał się do aż tak ważnych. Nie potrafił przecież usiedzieć w jednym miejscu i szybko się nudził — w obowiązku pani naukowiec stało zabawianie go, a kiedy się w tym nie sprawdzała opuszczał ją bez wyrzutów sumienia, byleby tylko zagrać jej na nerwach. Niemiec kończył wymuszane badaniami spotkanie z nieobliczalną Włoszką, która marnowała tylko cenne pobrane od niego próbki, a to było marnotrawstwem środków. To właśnie sprawiało, że wszystko dokoła stawało się jeszcze bardziej upierdliwe niż powinno.
Nawet nie znasz mojego imienia, żałosne — skomentował z wyraźną kpiną, patrząc na nią niechętnym wzrokiem. Zdecydowanie zadowoliłby się przeprosinami w postaci tego, że w najbardziej stosownym momencie zrobiłaby wypad z własnego łóżka, szczególnie kiedy on zamierzał tam nocować. To chyba nie było aż tak wiele, czyż nie? Raen, co oczywiste, liczył wręcz na domyślność Włoszki w tym względzie.
Królik doświadczalny oparł się plecami o pobliską ścianę, nie robiąc żadnego kroku w jej stronę czy jakiekolwiek innego ruchu, który miałby świadczyć o tym, że uległ jej argumentom. Skrzyżował również ramiona na czarnej koszulce, której nadruk już dawno temu stracił na widoczności, ale on sam nieszczególnie dbał o takie zbyteczne detale.
Nie ma mowy, zapomnij — wciął jej się niegrzecznie wypowiedź znudzonym tonem, wyrażając tym samym swój jawny sprzeciw wobec jej absurdalnych żądań. Może jeszcze striptiz na jej biurku, co? Heh, dobre sobie. Kąciki jego ust uniosły się w lekkim, sardonicznym uśmieszku. Szarli powinna spodziewać się tego, że to nie koniec koncertu solowego z wybitną grą na jej biednych, zszarganych nerwach, a Raen przecież dopiero się rozkręcał. — Jak mi nie dasz gorzkiej kawy albo słonych przekąsek, będziesz co najwyżej mogła pobawić się ze mną w berka w tym godnym pożałowania laboratorium, odstawiając na bok karierę naukową. — Jego warunki były jasne, a w związku z tym dawał szansę pani naukowiec na próbę przekupienia go. W innym razie jego ośli upór i zapowiedź zabawy w miejscu badań mogło finalnie dojść do skutku, co na pewno nie spodobałoby się ani Włoszce, ani jej przełożonym. — Zresztą swoje chęci z obmacywaniem mnie zostaw sobie na kiedy indziej, wynudziłem się dzisiaj wystarczająco. Poza tym… — zrobił chwilową pauzę, powstrzymując się resztkami sił przez krótkim śmiechem, a także, by zachować adekwatną do jego postawy powagę. — Wiesz, mógłbym się przeziębić, w końcu w tych podziemiach jest zbyt chłodno, a dobrze wiesz, że nie lubię takich temperatur A przecież próbki z naleciałością innych bakterii będą bezużyteczne. — Wzruszył niby to bezradnie ramionami, rzucając jej znaczące spojrzenie. Niemiec nie zmienił swojego dotychczasowego położenia, tak jakby toczona gra nie wymagała od niego niczego więcej poza słowną potyczką. Och, przecież nie da się obmacywać starej wiedźmie za darmo, a już w szczególności z obstawą jej ulubionego zestawu…
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 20.04.17 6:38  •  Laboratoria Empty Re: Laboratoria
Gdy tylko odwrócił w jej stronę głowę, po nieudanej próbie ucieczki, z pewnością przywitał go widok prawie, że diabelnie zadowolonego uśmiechu D’agostino, która ani myślała pozwalać Raenowi na własne harce. Mężczyzna, a co najwyżej chłopak ,jeśli już mowa o jego zachowaniu, czuł się za pewnie wśród naukowców S.SPEC sądząc, że będzie mógł ich sobie rozstawiać po kątach jak popadnie. Z pewnością wielu ulegało urokowi Żabiemu Księcia, ale nie przeszło to u włoszki, której pokłady cierpliwości do tego osobnika kurczyły się w zatrważającym tempie każdego dnia.
- Awwww, no już, już. Nie irytuj się tak, Rana. Włoska nazwa twojego gatunku jest bardziej urokliwa, niż ty sam – odpowiedziała mu ze spokojem, póki co kompletnie nie przejmując się jego komentarzami. Jeszcze. I tak było to stosunkowo słabe jak na talenty królika doświadczalnego. Ona sama wiedziała, aż za dobrze do czego jest zdolny ten specjalnej troski mutant, gdy rzeczywiście przekroczy się granicę jego własnej tolerancji.
Charlie westchnęła nieco zmęczona, gdy ten tylko wykorzystał jej moment na wzięcie oddechu, aby się wciąć. Jak zwykle wszystko kończyło się na markotnych komentarzach tego za nadto rozpieszczonego „żołnierza”. Bardzo często ją zastanawiało, co też S.SPEC z nim zrobił zanim przysłał go do bazy, albo może właśnie dlatego przysłał go do bazy. Do Hyclów. Wszystko tylko po to, aby się go pozbyć z głównego laboratorium. Nawet i była sobie w stanie to wyobrazić. Nękający psychicznie załogę Archlich, który leżąc w łóżku jakiegoś ważnego doktora każe mu w podskokach przynieść swój szatański napar z kawy i go wachlować liściem palmowym. O tak, nie dziwne, że ostatnio tak wielu naukowców wzięło urlopy. Ta teoria miała wyjątkowo mocne argumenty w oczach koordynatorki.
Pokręciła z pobolewaniem głową i wzdychając po raz enty tego dnia podeszła do przeciwległej szafki-sejfu otwieranej za pomocą jej przepustki. Był to tzw. Skarbiec przysmaków Żabiego Księcia – i tak, była to nowość w tym laboratorium. Również zamontowana za poleceniem Charlotte w pomieszczeniu, podobnie ja zabezpieczenia. Uchyliła drzwiczki ukazując bogate w różnorodne paczki wnętrze oraz zamontowany na stałe ekspres do kawy. Popatrzyła na Raena przez ramię, wróciła wzrokiem do sejfu, ciągle go słuchając oczywiście. Chociaż ten co miał zielone włosy produkował się równie obficie co ona podczas swoich monologów, tak było pewne, że nie umknęło jego uwadze otwarcie zabezpieczonego mebla. Gdy nareszcie skończył mówić, D’agostino uchyliła skrzydło sejfu szeroko, stając z boku i pozwalając, aby majestat i bogactwo słono-kawowe zalało wizję Niemca. Nie miała zamiaru mu ich podawać pod nos. Dobre sobie. Jeśli „wielce znany” tester łóżek tak bardzo chciał swojej nagrody, musiał się po nią przejść. Musiał się przejść do Charlotte, która swoją drogą uśmiechała się promiennie opierając o drzwiczki.
- Chodź. Podejdź sobie i sam wybierz cokolwiek chcesz. To twoja nowiusieńka szafeczka rozmaitości. Postanowiłam zrobić ci taki oto właśnie prezent w nagrodę i w podziękowaniu za „cierpienie” jakie znosisz przez wszystkie te godziny spędzane tutaj. Możesz wziąć cokolwiek, a w trakcie, gdy będziesz się rozkoszował tymi przysmakami, ja wezmę to co mam wziąć nawet ci nie przeszkadzając.  No dalej, zapraszam. Skonsultowałam się z głównym dystrybutorem słonych przekąsek M3, aby dostarczyć ci najlepsze rarytasy – głaskała go słowami. Innego wyjścia nie było. Archlich musiał mieć pochłeptane ego, aby współpracować, a Charlotte się nie chciało z nim długo użerać. Już wolała go zagłaskać na śmierć… czasami, aż dosłownie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 04.05.17 0:04  •  Laboratoria Empty Re: Laboratoria
Skrzywił się, jakby w najbardziej bestialski z możliwych pani naukowiec wcisnęła mu kwaśną cytrynę do ust, co wchodziło w jawny kontrast z jego uśmiechem. Zmierzył ją lekceważącym wzrokiem z góry do dołu. Nie wyglądała na Włoszkę, więc pewnie kłamała, a on wiedział, że może zagrać jej tym na nerwach... Była przecież zboczoną, starą wiedźmą, co wiązało się z udostępnianiem każdych chwytów jak na wojnie. Przekręcone słowo nie była to łaciną — wiedziałby to, zważywszy na znajomość tegoż języka. Niemniej jednak cieszył się głęboko we własnym wnętrzu z tego, że wirus X nie uczynił z niego bezmyślnego tworu, pozbawiając go chociażby umiejętności czy wiedzy. W innym razie zostanie eksperymentem w jego własnej opinii byłoby doprawdy stratne i co najważniejsze — nie mógłby się do woli naśmiewać z Charlie, której kariera naukowa była usłana laboratoryjnymi porażkami, co kwitował złośliwym śmiechem w przerwie po walce o zostawienie go w spokoju z upierdliwą kobietą, a zmarnowanymi próbkami.
Włoska? — rzucił Raen pytająco, ale kąciki jego ust momentalnie uniosły. Roześmiał się wrednie, by niebawem dolać troszkę więcej oliwy do ognia, żeby nie było zbyt monotonnie. — Włosi wymarli dawno temu, a jeśli nadal będziesz tak marnie wykonywać swoje zawodowe zobowiązania, to podzielisz ich los zupełnie zapomniana. — dodał, ignorując wzmiankę o tym, że się zirytował, jakby oddalał w niemy sposób to stwierdzenie i próbę odczytania jego emocji.
Coś co było jednak nader oczywistą oczywistością w ich tymczasowej — Raen liczył bowiem na kogoś bardziej kompetentnego, kto dodatkowo będzie robił wypad ze swojego łóżka, kiedy ten prowadzi w nim testy, khm — współpracy, to zachowanie stosownej, akceptowalnej przez Archlicha odległości, której przekroczenie kończyło się każdorazowym odruchowym wzdrygnięciem się oraz odsunięciem z widoczną odrazą. Cały czas stał zupełnie niewzruszony, ale kiedy D'agostino przedstawiła mu nowe cacuszko wypełnione po brzegi tym czym mogła go do woli przekupywać — zamaskował spontaniczne zainteresowanie, które mu się wyrwało trochę spod kontroli. A więc zamierzała go otwarcie kusić, zachowując pozory tego, że i tak nie wszystko nie szło po jego myśli.
Odsunął się niechętnie od ściany, mając na uwadze, że to może być jakiś podstęp ze strony zboczonej wiedźmy, która tylko czekała na moment, aby położyć na nim swoje niewyżyte palce. Na szczęście nie wzdrygnął się na samą myśl o tej możliwości czyhającej nad jego głową. Podszedł do szafeczki rozmaitości ostrożnie, w ogóle kobiecie nie ufając w tym względzie.
Cierpieniem to jest użeranie się z tobą, Charlie. Jesteś nudna i głupia, tylko marnujesz próbki, a ja umieram z nudów. W ogóle nie umiesz się bawić, tylko wyciągasz łapy tam gdzie nie trzeba. Do czasu aż S.SPEC niezadowolone twoimi wynikami w pracy wreszcie cię wykopię, ja zdążę zjeść całą zawartość tej szafki. — burknął w odpowiedzi znużonym tonem, posłał jej znaczące spojrzenie, a w jego zielonkawych oczach o kolorze zbliżonym do włosów uwidoczniły się złośliwe iskierki. Uśmiechnął się do tego przebiegle, wyciągając rękę w stronę wnętrza i szybko chwytając za opakowania palcami, zabierając tym samym ze środka chipsy, a także krakersy ryżowe. Co oczywiste przyciągnął je do siebie jak największe skarby. — Pozwolę ci pobrać tę jedną próbkę, ale nie płacz za chwilę, że spaprałaś wszystko jak zwykle i potrzebujesz więcej. Nie będzie mnie to obchodziło, stara wiedźmo, pójdę wtedy testować twoje łóżko i nie chcę cię tam widzieć, rozumiesz? — zrobił wyraźny nacisk na ostatnie słowo, tak jakby musiał upewniać się czy dotarło to do upartej pani naukowiec.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie   •  Laboratoria Empty Re: Laboratoria
                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach