Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Misje :: Retrospekcje :: Archiwum


Go down

Pisanie 03.12.16 21:41  •  Grób Schrödingera :: (Ego i Yuki) Empty Grób Schrödingera :: (Ego i Yuki)
Grób Schrödingera :: (Ego i Yuki) XrQR0Gy
A co gdyby zamiast depresykiem i autystyczką
byli socjopatą i psychopatką?

Kiedy: Mniej-więcej teraz, nocą; przestrzeń kilku ostatnich lat.
Gdzie: M-3, dalej niż przedmieścia; M-1.
Kto: Ego i Yuki; martwi ludzie.
Dlaczego: Bo możemy.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Był zmęczony i bolały go ręce. Miał brudne jeansy, a nowa koszula nie wyglądała już na tak nową i zdecydowanie była do wyrzucenia, i to bynajmniej nie tylko z powodu kurzu i plam ziemi jakie zdobyła kiedy kopał miejsce pochówku na zwłoki. Głównie chodziło mu o rękawy, na całej długości plamy ciemnej, zakrzepłej krwi. Z irytacją odłożył łopatę i ze złością zaczął trzeć oko, do którego wpadło mu trochę piasku. Kopał nie tyle grób, co dół, bo ciało mieli szczęśliwie w mniejszych kawałkach. Nie pytajcie jak.
Jeszcze góra piętnaście minut pracy i mogą próbować upychać zbędny ciężar w dziurę w ziemi. Ale zamiast tego wyskoczył z dołu i mamrocząc coś do siebie pod nosem usiadł pod drzewem, zaraz koło Yuki. Złapał jej spojrzenie.
- Och, daj spokój. M-może ty sobie teraz pokop, co? - jęknął, mając całkowite prawo marudzić, bo po pierwszych dziesięciu minutach wspólnej pracy licealistka stwierdziła, że ma dość i odłożyła swoją łopatę, zostawiając Matta w tej zabawie samego. Zsunął się plecami z pniaka i w pozycji półleżącej ułożył się wygodniej na trawie, przez koronę drzewa wypatrując gwiazd na nocnym firmamencie kopuły. Przed nimi zaś, za pagórkiem i w złudnej oddali sennie migotały ostatnie światła w mieszkaniach obywateli Miasta, które samo walczyło niemrawo z ciemnością przy pomocy ulicznych lamp, reflektorów samochodów i wieloma nigdy niegasnącymi budynkami. Dochodziła druga w nocy.
- Nie musielibyśmy tu przychodzić gdyby ktoś nie zapomniał kupić ługu sodowego.
- N-nie zapomniałem, tylko nie s-sądziłem że będziemy go potrzebować tak szybko! Moja wina, że komuś zachciało się wciskać nosa w nieswoje sprawy? - mruknął i trącił stopą jeden z trzech worków koło siebie. Mieli zachowane to miejsce na wszelki wypadek, taki jak ten dzisiejszy, kiedy zaszłaby potrzeba bezpiecznego pozbycia się kogoś bardzo martwego. Matt nie wydawał się być zestresowany sytuacją - większość jego ataków była wiedziona impulsem, a za każdym razem kiedy cienka linia życia umykała spod jego rąk czuł się... w porządku. Spokojnie. I nawet teraz, kiedy w ciszy nocy wrócił na chwilę myślami do wszystkich poprzednich ciał jakie sam lub też z Yuki stworzył, nie czuł żalu ani wyrzutów sumienia. Uśmiechał się do siebie.
Yuki też patrzyła na niebo, ale Ego wiedział, że nie patrzy na gwiazdy tak jak on.
- Upewniasz się czy nie zapomniałem zająć się dronami S.SPEC? Drobnostka, kamery przy wyjściu z miasta zhakowane, lokalizatory w przepustkach przeprogramowane, technicznie wszystko jest pięknie - zapełniał ją i cmoknął do jej ogromnego sznaucera, żeby zwrócił na niego uwagę, a ten zamachał wesoło ogonem w odpowiedzi. Siedzieli przez chwilę w ciszy, Matt łapiąc oddech i zbierając siły na dokończenie roboty, ona w milczeniu. W pewnym momencie wyciągnęła z plecaka butelkę wody i podała ją studentowi.
Nie byli przyjaciółmi. To zbyt niewinne określenie, przyjaźń w klasycznym zrozumieniu wydawała się być gdzieś poza ich zasięgiem, a znajomi to również nieakuratne słowo. Partnerzy? Hmm, może, ale nie do końca, a na pewno nie w romantycznym znaczeniu tego słowa. Sądził, że po prostu udało się im zaistnieć w tym samym miejscu o tym samym czasie i tak się złożyło, że egzystowali koło siebie w tolerancji i pewnego rodzaju zrozumieniu. Symbioza, protokooperacja. Dopóki obydwoje czerpali z tego jakieś korzyści, byli razem. Już od paru lat.
Mógł Matt manipulować całym swoim środowiskiem, w ten sposób miał chłopaka, znajomych, świetnie naśladował emocje wyższe, choć niekoniecznie je rozumiał - całe serie i warstwy kłamstw, wyrachowane aktorstwo dzięki którym zyskiwał to czego chciał i wymigiwał się od kłopotów które sobie mnożył będąc, no cóż, będąc po prostu sobą. Z Yuki było inaczej. Z nią wszystko było inaczej. Z nią, na przykład, mógł grzebać ciała.  

- Jak to się zaczęło u ciebie? - spytał zerkając na nią krótko, później już nie odrywał wzroku od nocnego nieba. Nie bał się, że nie zrozumie sensu pytania. Nigdy szczególnie o tym nie rozmawiali. Może nie było czasu albo potrzeby. Może teraz też nie powinni tego robić. W ogóle nie powinni robić nic z tych rzeczy, ale robili.
                                         
Ego
Desperat
Ego
Desperat
 
 
 

GODNOŚĆ :
Matthew Greenberg


Powrót do góry Go down

On uwielbiał gadać. Mówił gdy się stresował, mówił gdy był spokojny i pewnie mówił też przez sen, ale tego na szczęście nikt nie słuchał. To zazwyczaj był jego kłopot. Mówił. Mówił nie wtedy co trzeba, nie wtedy gdy trzeba i wtedy znajdowali się w takich sytuacjach jak ta.
Absolutne przeciwieństwo Yuki.
Ona mówiła dokładnie wykalkulowane słowa, w przemyślany sposób, wiedząc w co celuje, co zamierza nimi uczynić.
- Och, daj spokój. M-może ty sobie teraz pokop, co? - marudził, paplał, jąkał się i był tak idiotycznie niepewny swoich ruchów. Podczas gdy on kopał i załatwiał brudne sprawy Ünüke wykorzystywała go w sprawach małych i dużych. Małych - kopanie grobów. Dużych - zajmowanie się monitoringiem i usuwanie wszelkich elektrycznych śladów. Czasami zastanawiała się czy to ją tak właściwie bawi. Zazwyczaj dochodziła do wniosku, że tak.
- Nie musielibyśmy tu przychodzić gdyby ktoś nie zapomniał kupić ługu sodowego - odparła jadowicie, celując w jego ego. Cóż, jego wina, że nie przewidział różnych możliwości. Ona przewidziała. A i tak tu tkwili.
- N-nie zapomniałem, tylko nie s-sądziłem że będziemy go potrzebować tak szybko! Moja wina, że komuś zachciało się wciskać nosa w nieswoje sprawy? - Tak, twoja wina. Właśnie o tym mowa, że to wszystko to twoja wina. Miejmy chociaż nadzieje, że nie zapomniałeś się zająć dronami, bo jak nie, to po nas. - Upewniasz się czy nie zapomniałem zająć się dronami S.SPEC? Drobnostka, kamery przy wyjściu z miasta zhakowane, lokalizatory w przepustkach przeprogramowane, technicznie wszystko jest pięknie
Ah. Co najmniej tyle.

Usiadł koło niej bezsensownie przedłużając czas który tutaj spędzali. Nie żeby coś, ale ona musi dzisiaj iść do szkoły wcześniej niż zwykle, więc dobrze by było o odpowiedniej godzinie wrócić do domu o odpowiedniej porze by wziąć prysznic i wypić kawę. Hm. Co daje im jakieś kilka godzin, ale z drugiej strony czas powrotu stąd wcale krótki nie był. Hm.
- Jak to się zaczęło u ciebie? - spytał nagle, a Ünüke w pierwszej chwili nie zrozumiała pytania.
Właściwie nigdy o tym nie rozmawiali. Po prostu w pewnym momencie, okazało się, że mają trochę więcej ze sobą wspólnego niż im się wydawało a wtedy... A wtedy wszystko toczyło się bez przeszkód. Oczywiście, zdarzały się zgrzyty, jak na przykład teraz ale jednak wszystko było takie... Gładkie. Gładkie jak perfekcyjnie pościelone łóżko, jak delikatny materiał, lub jak skóra tak wielu martwych młodych ludzi... Ich skóry potrafiły być takie piękne, ciepłe i lodowate. Bywały też inne skóry, chropowate, twarde, grube, pomarszczone, zniszczone, poznaczone znakami, ozdobione tatuażami czy takie wygładzone przez ogień.
- Od kota - odparła w końcu po długiej chwili milczenia. - Był... W podstawówce była ta dziewczyna, Angelika, która wszystkich dręczyła. Junko, Amanda, Makoto, John, Hinata... Szybko się nudziła. Mnie wybrała pod sam koniec. Chyba zapominała, że istnieje aż nie został jej nikt inny do dręczenia. Więc zaczęła mnie wyzywać. Wyśmiewać. Szarpać włosy, niszczyć rzeczy. Nie lubię, jak ktoś niszczy moje rzeczy. Więc gdy mnie uderzyła ja uderzyłam ją. Tylko mocniej. Został ślad. Nie wiedziałam, że zostanie ślad. Angelika pobiegła się poskarżyć, nauczyciele wezwali moją mamę, zostałam pouczona i nikt nie słuchał, co ona robiła wcześniej. To ja ją uderzyłam. To ja byłam winna.
Angelika uwzięła się wtedy bardziej.

Yuki przerwała na chwilę, patrząc w przestrzeń ponad nimi. Właściwie po co to mówi? Niby bez sensu, ale... Nie do końca. Czuła pewną bezsensowną dumę z planu, który wtedy opracowała. Czuła, że wtedy otwarł się przed nią szeroki, niezrozumiały świat, który zaczęła zgłębiać, wtapiać się w niego, uczyć się o nim. To było na swój pokręcony sposób piękne.
- Nie lubię gdy ktoś dotyka moich rzeczy. Nie lubię, gdy ktoś narusza moją prywatność. Nie lubię, gdy ktoś nie daje sobie powiedzieć, jak powinien się zachowywać. Nie lubię, gdy ktoś karci mnie za moje zachowanie.
Znalazłam inny sposób.
By opracować plan potrzebna jest wiedza. By zdobyć wiedze potrzebujesz obserwacji.
Nie byłam wtedy wprawiona, ale Andżelika była głupia i ślepa, śledzenie jej nie stanowiło kłopotu. Mały domek, przedmieścia, ogródeczek i kotek. Jak ona kochała tego kotka. Uwielbiała go, była milusia, grzeczna i słuchała rodziców. A przede wszystkim - kotek mógł wychodzić na ogród kiedy chciał przez drzwiczki w drzwiach frontowych.
To był... Bardzo miły kotek. Miał czarne futerko i lubił się przytulać. Złapanie go nie było kłopotem. Nieco większym była obroża z lokalizatorem, ale się jej pozbyłam dość szybko i w bardzo dziwnej okolicy. Nic nie mogło prowadzić do mnie.

Znowu przerwała. Czuła, że mówi zbyt dużo oczywistości. Ale z drugiej strony Ego działał tak inaczej, że mógłby się doedukować choćby na podstawie jej najwcześniejszych działań, które były bez porównania gorsze do tego, co potrafiła teraz.
Z drugiej strony czuła też, że słowa jej się nie lepią. Nie była mistrzynią w opowiadaniu historii, a już na pewno nie takich prawdziwych. Już lepiej szło jej przekonywanie, że było dokładnie odwrotnie, a tu bam, mówi po kolei jak było, nawet jakieś szczegóły przytacza. Nieco dziwne uczucie. I troszkę ekscytujące.
- Kotek... Kotek zawisnął na szkolnej bramie, na wpół obdarty ze skóry. Na wpół, bo nie umiałam sobie poradzić w całości. No i musiało zostać trochę futra, żeby Angelika mogła go rozpoznać.
To było dość... Zabawne zamieszanie. Oczywiście nikt sprawcy nie znalazł ani nie wskazał, każdy miał alibi oraz każdy miał motyw. Nikt nie wykazywał skłonności do tego.
Angelika zmieniła szkołę. Aktualnie jej prochy spoczywają na jednym z cmentarzy podmiejskich, nie pamiętam którym.

Skończyła. To właśnie chciał Ego wiedzieć, to dostał. Początek. Przemyślane działania ośmiolatki, która miała dość. Prawie dziesięć lat później ta sama dziewczyna znała praktycznie każdą możliwość na popełnienie morderstwa i planowała je z miesięcznymi wyprzedzeniami, bo to było jej powołanie.
Mogliby jej za to chociaż płacić.
Tak, powinna zacząć znajdywać lepsze ofiary.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Wyskubywał ziemię spod paznokci i słuchał. Przez chwilę po opowieści panowała cisza, skupienie jakby się zastanawiał i analizował. Wreszcie wybuchnął śmiechem.
- Ya are really s-somethin' - zachichotał zginając palce i prostując, strzepnął nimi chcąc pozbyć się szorstkiego bólu jakiego doznał od ściskania trzona łopaty i kopania.
Wcześnie i ciekawie zaczęła swoją karierę wyrachowanej psychopatki, jego szurnięta koleżanka Yuki. Kota oskórowała? Do połowy wprawdzie, ale wykonanie planu zemsty misterne, szczególnie jak na ośmiolatkę. Gwizdnął krótko pocierając potylicę. Z jaką zimnokrwistą okrutną furiatką się zadawał, i gdyby umiał się bać, bałby się, ale zamiast tego kalkulował gdzie w tym wszystkim wyciągnie dla siebie jak najlepszy układ i które z kłamstw jakie w zmyślną choć chaotyczną piramidę układał najpóźniej osuną się z trzaskiem, który będzie próbował zamienić w nieistotny szmer.
Nie wątpił, że i dla niego dziewczyna ma co najmniej piętnaście zapasowych planów, gdzie kończył za każdym razem bardzo martwo, ale nie martwił się, bo też miał parę swoich wyjść ewakuacyjnych. Ale na razie, na razie to było zabawnie. I dziwnie. I lubił to. A może nie. Przyciągnął do siebie jeden z worków i w jednostajnym rytmie stukał w bok szeleszcząc nim cicho, zamyślając się.
- Kotki i znajome dziewczynki z klasy, w porządku. Brzmi jak niezły początek. Dobrze, że kotki, co Cyklopie? - zagaił do psa. Prawdopodobnie lubił go bardziej niż Yuki, choć raz pies z jej rozkazu niemal rozerwał mu lewą rękę. Została mu głęboka blizna na pamiątkę. Na jej usprawiedliwienie, jeśli do któregokolwiek z czynów tych dwójki w ogóle pasowało słowo "usprawiedliwienie", mógł wtedy trzymać nóż przy jej gardle. Takie tam, kłótnie socjopaty z psychopatą.
A teraz, czy ją to obchodziło czy nie, czy potraktuje to jako miłe spędzanie czasu czy okazję na zebranie więcej danych na analizę zachowań Ego, czas na jego historie.
- Pytasz od czego ja zacząłem, och wiesz jak to jest, mogłem się troszkę zestresować i zadziałać impulsywnie, jak to chłopcy w takim wieku. To było gdzieś gimnazjum? Albo m-może ni... nie no, tak, to był początek gimnazjum. Więc, mam kleptomanie, prawda, wiadomo. Więc okazuje się, że łatwiej było mi kogoś zabić, niż oddać zwinięty przedmiot jak mi matka kazała. Wszystko to było bardzo niezręczne. Ten przedmiot to był bardzo ładny pendrive i była to nagroda za pierwsze miejsce w konkursie informatycznym. Tak na prawdę nie bardzo mnie to wszystko obchodziło, ale miałem drugie miejsce, a tylko za pierwsze był ten pendrive w kształcie zwierzątka, ale na prawdę nie o to chodzi, ani o konkurs ani żyrafę - zaznaczył wykręcając dłonie jak mówił.
- Zostawił go w klasie na swojej ławce. I akuratnie wychodziłem ostatni, bo siedziałem z tyłu, i wtedy to... to uczucie, że nikt na mnie nie patrzy, że jest okazja, że wszystkie te piórniki i zeszyty i napoje tak sobie leżą na ławkach, bo mieliśmy tam parę lekcji pod rząd, i-i... i to miłe poddenerwowanie i adrenalina, ten piękny przymus, a wystarczyło tylko sięgnąć ręką na bok i mogłem brać co mi się podobało. Jak szczere moje słowa, dziś tylko prawda i cała prawda, nawet nie to że chciałem zwinąć rzeczy Westona i tą jego głupią wygraną, ale może akuratnie podświadomie moja ręka tam powędrowała. Do tego jeszcze parę pierdółek innych ludzi. W każdym razie... Jeszcze tego samego dnia zorientował się że nie ma parę jego rzeczy. I oczywiście, że do mnie zadzwonił i chciał się spotkać i pogadać. Byliśmy, he he..., powiedzmy że przyjaciółmi od podstawówki. I spotkaliśmy się w domku na drzewie w parku, nikogo jakoś dookoła nie było. Podejrzewał że to ja, i chciał z powrotem pendriva i pokłóciliśmy się, i jak jakoś wyszło, chyba przez przypadek, mógł Weston nieszczęśliwie spaść z tego domku... I spadł jakoś tak krzywo. Głupio mi było go tak zostawiać ogłuszonego, zapłakanego, ze złamaną nogą i pewnie czymś jeszcze, więc musiałem go dobić kamieniem w głowę. Och, ten moment kiedy odkryłem jakie to łatwe. Trochę szkoda gościa - wzruszył obojętnie ramionami, więc słowa "skruchy" nie wydawał się szczególnie szczere. Tylko jego matka o tym wiedziała, musiała przecież zatrzeć później krew z jego rąk i zająć się brudnymi ubraniami, ale nic nikomu nie powiedziała.
Puścił oczko do Yuki i wstał otrzepując się. Łyknął jeszcze z butelki wody i dla rozruszania się przeszedł te parę kroków od drzewa do grobu.
- Co tak cicho? Mów dalej, jestem pewien, że swoimi zgrabnymi rączkami nie jedną piękną morderczą sztukę urządziłaś, prawda? Pewnie opowiadanie wszystkiego zajęłoby długo, ale te które bardziej ci się podobały, zachowując chronologie? Pewnie można by z nich dobry serial nakręcić - słodził jej. Złapał łopatę i oparł się na niej czekając na kolejny odcinek jej opowieści.
                                         
Ego
Desperat
Ego
Desperat
 
 
 

GODNOŚĆ :
Matthew Greenberg


Powrót do góry Go down

Ego zawsze był taki... Absurdalnie impulsywny. Yuki tak bardzo, bardzo nie potrafiła tego zrozumieć. Nigdy. Kiedyś próbowała, ale... Ale to nie miało sensu. Impulsywność, kierowanie się emocjami... Nie bardzo była w stanie to robić biorąc pod uwagę, że jakieś emocje, uczucia, czy jakkolwiek to zwać, pojawiały się u niej tylko w ekstremalnych sytuacjach. Jak na przykład zabijanie. To, oh, to ją jarało. To było coś, co dawało jej poczucie władzy, siły i samospełnienia. Było doskonałe. Było... Jej celem istnienia. Wiedziała, że niektórych morderców jarało poczucie ryzyka, że mogli zostać schwytani, osądzeni, że ktoś w końcu to odkryje. U niej nie było ryzyka. Była czysta, wyrachowana kalkulacja i wiedza.

Chciał, by kontynuowała. Chciał, by powiedziała coś o czymś ciekawym. Co według niego było ciekawe? Coś... Pewnie niekonwencjonalnego. Cóż. Zaczęła w wieku bardzo młodym, długo jej zeszło, zanim się w pełni nauczyła jak posługiwać się narzędziami, o co chodzi z chemikaliami i jak sobie radzić z znajdowaniem odpowiednich ofiar. Przez dłuższy czas tak na prawdę była sprawczynią znikania zwierzątek, później dzieci...
Kiedy po raz pierwszy zabiła dorosłego człowieka?
- To było jak miałam dwanaście lat...
Grób Schrödingera :: (Ego i Yuki) Output_byfnba_1__by_scourgemangastudios-d9s7qxh

Długo obserwowała tego człowieka. Dni zamieniały się w tygodnie, tygodnie w miesiące... W końcu znała jego rutynę. Wiedziała, jak działa, co robi z swoim życiem i co się dzieje gdy raz na kilka tygodni znika z wszystkich dostępnych radarów.
To nie był miły człowiek. Nie miał znajomych, nie miał rodziny, w pracy milił się do wszystkich, wydawał się być słodki i obleśny. Nie wzbudzał zbytnio podejrzeń - ot, dziwak bez życia towarzyskiego, wszędzie się tacy zdarzają. Nikt by za nim nie tęsknił, dostałby ceremonię pogrzebową od miasta, kilka krokodylich łez i zwolniłby stanowisko pracy dla kogoś młodszego.
Ale, rzecz jasna, Yuki nie mogła trafić na zwyczajnego, nikomu nie zawadzającego człowieka. Nie, ona miała chore szczęście do trafiania na psycholi.

Gwałciciel. Pedofil. Morderca.

Co jakiś czas znajdywał dzieciaki, te wyglądające na co bardziej zagubione. Oferował pomoc w znalezieniu się, podwiezienie do domu, rzeczy pokroju kotków w piwnicy. W czasie gdy Yuki go obserwowała zniknęła trójka dzieci. Dwie dziewczynki i chłopiec, mniej więcej w jej wieku. Przeszukała gazety, strony internetowe, ogłoszenia o zaginionych dzieciach w danej okolicy. Znalazła prawie dwadzieścia pasujących spraw.
Żałosne.
Tak łatwo przyszło jej połączenie faktów i znalezienie dowodów. Tak łatwo, a nikt inny tego nie zauważył.
Co prawda nie przypuszczała, by ktoś targetował przypadkowych ludzi jako swoje potencjalne ofiary zbrodni, ale to już szczegół. W dalszym ciągu było to żałosne i uwłaczało władzy, która miała się za absolutną i wiedzącą o wszystkim.
Ż a ł o s n e.

Grób Schrödingera :: (Ego i Yuki) Output_byfnba_1__by_scourgemangastudios-d9s7qxh

- Dałam mu się 'złapać'. Myślał, że mnie ma, że będzie tak jak w innych wypadkach. Powiedział, że mnie odwiezie, że zadzwoni, że mogę poczekać u niego, zanim ktoś po mnie przyjedzie. Bardzo kręcił. Starałam się udawać, że to do mnie nie dociera, zgadzałam się na to. W końcu zawiózł mnie do swojego mieszkania na przedmieściach. Byłam tam już wcześniej, włamałam się i przejrzałam rzeczy. Mówiłam, już że był bardzo żałosny? Nie wspomniałam o najważniejszym - w piwnicy przechowywał zalane formaliną języki swoich ofiar.
Przerwała na chwilę, jakby to wspomnienie napawało ją obrzydzeniem. I faktycznie, napawało, ale z całkiem innego powodu niż mogło się wydawać - jak można być takim głupim, by trzymać przy sobie tak ewidentne dowody?
- Byłam na to wszystko przygotowana. Narzędzia były w plecaku, miałam rozeznanie w terenie, wiedziałam, co zrobić. Gdy stałam do niego plecami, a on się do mnie zakradał wiedziałam, że to odpowiedni moment. Niestety nie mogłam wcześniej go uciszyć. Odwróciłam się i wbiłam mu nóż prosto w brzuch. Gdy zamarł zaszokowany pociągnęłam ostrze w bok, otwierając sporą ranę na brzuchu. Z jakiegoś powodu zapomniałam, że w ten sposób narządy wewnętrzne mogą łatwo wypaść, więc nie tylko on się zdziwił, gdy zaczęło mu wystawać jelito.
Ugięły się pod nim nogi, wykorzystałam ten moment, zwaliłam go do tyłu, na podłogę. Przytkałam do ust i nosa gazę nasączoną chloroformem.
Z jakiegoś powodu stwierdziłam, że wypadałoby teraz coś do niego powiedzieć. Powiedziałam... Chyba po prostu powiedziałam 'I know.' Nie pamiętam już.
Za to pamiętam strach w jego oczach. Próbował się rzucać, wyrwać, ale chloroform działał szybko na osłabionym i zszokowanym organizmie. Nie tak szybko, jak bym chciała, ale nie zdążył się wyrwać, zadziałać.
Myślałam, że będę w stanie go przeciągnąć, coś z nim zrobić, ale okazał się zbyt ciężki. Więc upozorowałam to na scenę walki między dzieckiem a nim. Rozbiłam trochę rzeczy w pokoju, dodałam mu więcej ran, poszerzyłam tę na brzuchu, by się na pewno wykrwawił. By było jasne, co się stało zrobiłam ścieżkę do schowka z językami wyraźniejszą, bardziej zauważalną. Upewniłam się, że nie zostawiłam za sobą śladów.
Wiadomość o tym pojawiła się w mediach dopiero tydzień później. Nie wiem co ci Spece robili, że tak późno do tego dotarli.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

- Uuuuuuoo, ryzykowna sprawa, wiesz, dawać się "p-porwać", czekać na ostatnią chwilę, koleś parę razy od ciebie większy, a poszłoby jedna rzecz nie tak... Hahaha, za to ten kawałek o wypadających flakach? Sick, so worth it! - Odchylił głowę do tyłu kręcąc głową z niedowierzaniem, podśmiechując do siebie. Wbił łopatę w ziemię i znów zaczął pracować, bez pośpiechu, kupka ziemi tu, trochę odgarnął tam, to zamyślił się patrząc na łunę świateł miasta w oddali. Ocknął się dopchnął stopą łopatę i pogłębił dół odejmując z niego ziemi.
- P-paskudni, żałośni, nie zasługujący na miły koniec fa-faceci? Też mam taką historię. To chyba moja ulubiona? Heh. Nikomu wprawdzie koleś języków nie wycinał, szczęśliwie, ale sznurować usta umiał. Mm-metaforycznie. U-uwierzysz jak długo nikt z nas go nie wydał? Jak długo bił, heh, tłukł swoje dzieci, mówił im że są żałosne i głupie, zepsute i do niczego, groził im śmiercią, żonę wykorzystywał i mówił jej, że to przez nią bachory są takie szurnięte? A ona głupia mu się dawała - parsknął kręcąc głową i znów zapatrzył się gdzieś w dal, żeby wreszcie wzruszyć ramionami otrzepując się ze wspomnień. - Kurczę, czemu wtedy nie pomyślałem o wypatroszeniu gościa, dobry patent chyba, patrzenie jak długo się wykrwawia... - przyznał punkt dla historii Yuki, po czym zrobił ciche "oooch, no tak, koszmarnie duże ryzyko, ew" i mówił dalej.
- I hej, wiesz jak zawsze mówisz rzeczy w stylu - tu wskoczył na wyższy ton i teatralnym marudnym głosikiem zainscenizował - Ego, tak się nie robi, patrz jak mózg rozbryzgałeś wszędzie dookoła, kto to niby teraz będzie s-s-sprzątał, eeew, zrób to i tamto, a takie rzeczy trzeba planować, jak chcesz kogoś z impulsu zabijać to mnie w to nie mieszaj ewwww? No to wtedy skromnie przyznając, planowałem to od dłuższej chwili! Rzeczywiście sobie to z-zaplanowałem. Więc... jak pewnie się domyślasz, mowa o moim ojcu. Ja miałem osobowość socjopatyczną więc już wcześnie sprawiałem wszystkim kłopoty, moja siostra Lynn z depresją nie poprawiała s-sy-sytuacji, mama robiła co mogła, ale on nienawidził nas wszystkich. Byliśmy bezużyteczni i tylko sprawialiśmy mu kłopoty. Dobre sobie. Więc, wtedy już wiedziałem jak proste jest zabijanie i mnożyły mi się dobre pomysły, ale um... uh, a to ciekawostka, jednak wyszło dosyć impulsywnie, hahaha, uwierzysz? Wiedziałem, że chcę to zrobić, jasne, ale akurat była ku temu okazja. Czyścił swoją służbową broń w domu, więc w skrócie, odwrócił się na chwilę, a kiedy znów na mnie spojrzał, to miał przed sobą lufę. A potem, ach, a potem głośno plasnęło i było sporo sprzątania, ale tym to już nie ja się zająłem tylko policja. Uwierzyli, że był przypadek. Czemu by nie. Frajerzy. Trochę później Lynn popełniła samobójstwo, a potem przeprowadziliśmy się z mamą do M3. Yey. - Kopał dalej, wydawał się trochę wściekły, zwłaszcza po sposobie w jaki buntowniczo przerzucił trochę ziemi na bok, ale nie bardziej niż zazwyczaj gdy coś go irytowało. Parsknął. - Wiesz co, to nawet nie jest ciekawa historia. Wiesz co było fajne? Jak j-jechaliśmy podziemnymi tunelami, wiesz, pomiędzy miastami metrem, wypchnąłem gościa przez okno? To, to było zabawne.
I kopał dalej. Prawie kończył. Zmierzył wzrokiem torby z ciałem i głębokość rowu. Aham, można powoli kończyć imprezę.
                                         
Ego
Desperat
Ego
Desperat
 
 
 

GODNOŚĆ :
Matthew Greenberg


Powrót do góry Go down

Wątek przenoszę do archiwum z braku aktywności jego prowadzenia lub jego zakończenia.
W razie czego pisać do mnie na PW, jeśli będziecie chcieli go wznowić.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach