Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 12 z 19 Previous  1 ... 7 ... 11, 12, 13 ... 15 ... 19  Next

Go down

Pisanie 23.02.15 0:13  •  Podnóże gór  - Page 12 Empty Re: Podnóże gór
- Proszę bardzo. Chociaż powiem ci szczerze, że nie mogę tutaj za wiele zrobić i ogólnie to nie znam się na leczeniu, jednak postaram się ci pomóc jak tylko potrafię...
Asheritt uniósł głowę patrząc w niebo i rozmyślając nad tym co zrobić. Nie mógł przenieść dziewczyny  w zwykły sposób, bał się że pootwierają się jej rany, a ponadto mógł nie dać rady bo sam był ranny. Jedyna opcja jaka pozostała...cóż, nie napawała go optymizmem.  Westchnął ciężko i wstał powoli z ziemi, a potem założył zdjęty wcześniej ekwipunek.
- Swoją drogą...przepraszam że nie zapytałem się o pozwolenie. - powiedział cicho, bardziej do siebie niż do niej. Unikał patrzenia na nią, bo zauważył że najwyraźniej przeszkadza jej jego wzrok. Tak samo jak dotyk. Nie umknęła mu desperacka próba ochrony resztek godności. Zrobiło mu się żal dziewczyny. Możliwe że zapłaci za pomoc wysoką cenę, ale co tam.
- Walić to, i tak nigdy nie chciałem żyć wiecznie! - warknął nagle i aktywował artefakt. Jego serce nagle zaczęło bić znacznie szybciej, tłocząc dodatkową ilość krwi do krwiobiegu. Łowca zakaszlał plując krwią i zachwiał się lekko na nogach. Tatuaż na klatce piersiowej rozbłysnął świeżym szkarłatem, a sam życiodajny płyn przebił skórę na plecach, barkach i przedramionach Insekiego, by uformować przed nim sześciokąt o boku 1 metra. Nie była to pełnia jego możliwości, ale nawet taka ilość wywoływała bardzo poważne konsekwencje zdrowotne. Cóż, zapłaci za to później, teraz trzeba się skupić na czym innym.
- No moja śliczna panno - czas ruszać. Mam nadzieję że nie boisz się za bardzo, nadal nie mam żadnych złych zamiarów. Chociaż zdaję sobie sprawę, że może być to nieco...niesmaczne. - powiedział do niej siląc się na krzywy uśmiech pomimo bólu i ocierając przedramieniem krew z brody. - Masz szczęście, że mam całkiem niedaleko kryjówkę. Jednak w twoim stanie ciężko byłoby cię normalnie przetransportować. Niestety pobrudzisz się przy tym nieco...ale przynajmniej będzie ci ciepło!
Krew zawirowała tracąc formę sześciokąta, by za chwilę zebrać się wkoło Tai i zmienić kształt. Teraz dziewczyna spoczywała na czymś w rodzaju lewitujących noszy, na których mogła ułożyć się w pozycji półleżącej. Co dziwne nawet mimo tego że leżała na plecach, nie czuła bólu. Można powiedzieć, że uczucie było podobne do...unoszenia się na plecach w ciepłej wodzie.
- Swoją drogą możesz mówić mi-
Napad krwawego kaszlu przerwał jego wypowiedź. Łowca przyłożył dłoń do klatki piersiowej, przez chwilę mierząc puls. Musi się pospieszyć, bo za długo zwleka. Ruszył biegiem, a w ślad za nim unosiły się szkarłatne nosze. Dzięki zwiększonej sprawności fizycznej biegł znacznie szybciej, niż mógłby to zrobić zwykły człowiek. Odwrócił lekko głowę i zerknął na dziewczynę kątem oka, jego bursztynowe tęczówki odbiły światło jarząc się wewnętrznym blaskiem. A przynajmniej tak to wyglądało. Sekundę potem znowu skupił się na drodze przed sobą. Zwrócił się do niej nawet na nią nie patrząc:
- Mów mi Asheritt. - powiedział i ruszył z pełną prędkością.
[z/t]
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 23.02.15 12:39  •  Podnóże gór  - Page 12 Empty Re: Podnóże gór
Przeprosił ją, ot tak po prostu ją przeprosił za swoje zachowanie. To ją zdziwiło. Była przyzwyczajona do szorstkich mężczyzn o szorstkich dłoniach, którzy brali to, na co mieli ochotę. Oni żądali, wymagali, ale nigdy nie usłyszała przepraszam z ich ust. Znów wlepiła w niego wielkie ślepia, tym razem rozluźniając się nieco. Poprawiła płaszcz na ramionach na tyle na ile mogła i przechyliła głowę, przyglądając się temu, co miał zamiar zrobić.
Fakt, ciężko byłoby jej się poruszać o własnych siłach, a i rana na jego klatce piersiowej nie wyglądała najkorzystniej. Cóż, chyba przyjdzie im tutaj zamarznąć. Po raz kolejny. Ile to już razy siedziała tak, pozwalając by zimno ją ogarnęło? Przemyślenia przerwał jej kaszel. Zgięła się w pół, starając pozbyć nieprzyjemnego drapania w gardle. Niestety, to tylko się wzmogło. Ale może to i lepiej, bo przez chwilę nie patrzyła na mężczyznę. Nie widziała jak wypluwa posokę, jak z jego pleców powstaje coś... co ją otoczyło. Było czerwone i cuchnęło krwią. Nie. To była krew. Otworzyła szerzej oczy i wychyliła poza prowizoryczne nosze, jednak nie miała siły by się z nich stoczyć.
Trochę się pobrudzisz. Tak. A raczej jego płaszcz, wszak krwi tak łatwo nie spierze jeśli nie będzie świeża. Jednak czy warto? Szkoda wody. Wydała z siebie w odpowiedzi jedynie ciche "och", czując jak zaczynają się poruszać. Tego się nie spodziewała, lecz co mogła zrobić? Musiała dać się unieść w tym ciepłym pojeździe, gdzie krew jej mieszała się z krwią nieznajomego... łowcy. Asheritta.
- Jestem Taihen - mruknęła w odpowiedzi, gdzieś po drodze, z nadzieją, że ją usłyszy. Później, kołysana przez ciecz i miarowe tempo biegu zasnęła. Albo tak przynajmniej jej się zdawało.

zt
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 26.02.15 10:30  •  Podnóże gór  - Page 12 Empty Re: Podnóże gór
Kamienie pod jego nogami chrzęściły, gdy deptał je swoimi ciężkimi wojskowymi butami. Był wściekły. Że też jemu musiała przypaść taka durna robota. Łapanie bestyjek do laboratorium? Po co wysyłać jakiegoś szarego żołnierzyka, skoro można wysłać doświadczonego skrzydlatego. A niech facet "rozprostuje skrzydła". Kopnął z całej siły mijany głaz. Nie był duży. Wielkości piłki do nogi. Kamulec poleciał daleeeko i roztrzaskał się przy ponownym kontakcie z ziemią. Widocznie była to jakaś słaba odmiana skały. Jaka? Nie wiedział. Nie obchodziło go to.
Czego to właściwie szukał? Jakiegoś szarego kocura z jednym okiem. Jak to nazywali? Mitten? To też było mało istotne. Miał to gdzieś. Zwierzak, to zwierzak. Znajdzie coś pasującego do opisu, to im to przyniesie. Jak to nazwą to już ich sprawa.
Zawędrował w okolice jakiejś jaskini. Włączył noktowizor i rozejrzał się po jej wnętrzu. Jama wyglądała na dość głęboką. Zaczął wchodzić coraz głębiej. Gdzie mógł znaleźć małą, bezbronną kupkę futra? W jakiejś kryjówce. To miejsce chyba się na nią nadawało.

[stan akumulatorów: 39/50]
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 26.02.15 11:42  •  Podnóże gór  - Page 12 Empty Re: Podnóże gór
Spacer w ciszy potrafił być naprawdę kojący. Pozwalał uspokoić myśli, trochę pomarzyć w spokoju, zająć się własną umysłowością i przy okazji dotlenić mózg. Chociaż była zima, słońce tego dnia postanowiło nie chować się za chmurami. Odbijało się od leżącego wszędzie śniegu, rażąc wrażliwe oczy kobiety. Jak każdy wymordowany miała dobry wzrok, przez co nadmiar światła nie wpływał zbyt dobrze na wyczulone ślepia. Stąd też powieki przykrywały je niemalże całkowicie, nie wpuszczając nadmiaru słonecznego blasku. Zresztą nie musiała się zbyt wiele rozglądać, większość zagrożeń była w stanie wyczuć na słuch czy węch, a okolicę znała na tyle dobrze, by nie wpaść na pierwsze lepsze wyschnięte drzewo. Ostrożnie stawiała nogi, dzięki czemu minimalizowała możliwość wyłożenia się na kamieniach.
Zdążyła przejść tak już spory kawał drogi od murów świątyni. Błogą ciszę przerywały wyłącznie jej własne kroki, ledwie dosłyszalne z powodu swojej lekkości i... chrzęst kamieni? Gdy usłyszała go po raz pierwszy zdziwiła się, a gdy nie ustał - uchyliła oczy nieco szerzej. Źrenice powoli dostosowały się do większej ilości światła i zwęziły, a żeby im pomóc, wyjęła dłoń wbitą w kieszeń i stworzyła z niej daszek nad brwiami. Rozejrzała się w kierunku, z którego dochodził dźwięk i dość szybko dojrzała postać mężczyzny, który właśnie zamierzał się na wejście do jednej z jaskiń. Przyspieszyła kroku i już po chwili stała u jej wejścia, zaś nieznajomy zdążył w tym czasie zajść niezły kawałek do wnętrza, omal nie znikając jej z tropu.
- Nie spodziewałabym się tu spotkać nikogo o takiej porze - stwierdziła spokojnie; na tyle głośno, by przechodzień nie miał problemu z jej usłyszeniem. Uśmiechnęła się i schowała wolną rękę z powrotem do ciepłej kieszonki płaszcza. - Nie radzę wchodzić zbyt głęboko, chyba że chcesz skończyć jako obiad jakiejś bestii. - Różne zwierzaki potrafiły się kryć w takich jaskiniach, a wchodzenie tam bez broni czy choćby źródła światła było prawie samobójstwem i zazwyczaj źle się kończyło. Nie miała pojęcia, jakie wyposażenie ma ten mężczyzna, ale była osobą uprzejmą i wolała go ostrzec, tak na wszelki wypadek. Zresztą, po co właził do ciemnej jaskini? Iskierka ciekawości zapłonęła w duszyczce Akane i zdecydowanie czuła potrzebę jej zaspokojenia.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 26.02.15 17:57  •  Podnóże gór  - Page 12 Empty Re: Podnóże gór
Starał się zachowywać dość cicho. Jego przyszła zdobycz mogła mieć przecież wyczulony słuch. "Cholera. To wszystko się niesie. Muszę popracować nad dyskrecją. Chyba nie zawsze wystarczy przyłożyć bestii pistolet do głowy. Niektóre potworki trzeba najpierw złapać." Schylił się i zajrzał w szczelinę między skałami. "Nie. Tu też brak jednookiego." Wyprostował się i westchnął zrezygnowany. Usłyszał za sobą czyjeś kroki. Gwałtownie się odwrócił. W Desperacji obecność kogokolwiek lub czegokolwiek zwykle nie wróżyła nic dobrego. Zwykle taki przybysz prędzej czy później się na ciebie rzucał.
Dostrzegł zbliżającą się postać. Jego oczy automatycznie przybliżyły obraz i wyostrzyły go. Przyjrzał się dokładnie nieznajomej. Nie wyglądała na zagrożenie, ale tutaj nigdy nic nie wiadomo. Przecież mogła się w każdej chwili przemienić w wygłodniałego bazyliszka. Kto wie, co też skrywała pod płaszczem. "Kogo tu u licha niesie? Hmm. Wygląda jak człowiek.. może to i człowiek? Choć równie dobrze wymordowany z zaawansowaną biokinezą... lub ukrytymi mutacjami... Anielica? W to akurat wątpię. Nie jest więźniem, a niedaleko składają tu anioły w ofierze... chyba, że to samobójczyni." Zaśmiał się pod nosem.
Stał do niej bokiem i udawał, że analizuje dokładnie kształt ściany przed nim. Po co od razu przyznawać, że się na nią gapi? Lepiej udawać obojętnego.
- Nie ty jedna nie szukałaś tu towarzystwa - odburknął, odwracając się leniwie w jej stronę.
Zaśmiał się, gdy wspomniała o zostaniu obiadem dla bestii. Ile razy on to przerabiał... Raz ręka, raz noga, innym razem ramię albo trochę wnętrzności. Norma. "Heh. To niech się lepiej pospieszy. Za niedługo nie będzie już czego we mnie jeść."
- Wierz mi, utknąłbym jej w gardle. - Uśmiechnął się do niej, ale jego oczy nie zmieniły swego wyrazu. Nadal były zimne.
- Zabawne, że to ty mi to radzisz. Nie wyglądasz jakoś groźniej ode mnie - odparł śmiało i ruszył w kierunku nieznajomej. Zatrzymał się jakieś dwa metry przed nią i przyjrzał się jej z lekką pogardą od stóp do głów. Ręce trzymał oparte lekko na udach. To właśnie tam trzymał swoje dwa pistolety. Na razie były one ukryte pod obszernym, czarnym płaszczem. Mógł ich jednak z łatwością dosięgnąć, gdyby kobieta postanowiła sprawiać mu problemy.
- Kim ty właściwie jesteś? - zapytał bez ogródek. Nie lubił silić się na uprzejmość.

[stan akumulatorów: 37/50]
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 28.02.15 18:51  •  Podnóże gór  - Page 12 Empty Re: Podnóże gór
Nie zdziwiła jej gwałtowność, z jaką nieznajomy odwrócił się słysząc jej głos. Sama też nikogo nie spodziewała się spotkać, jaka więc różnica mogła być w przypadku tamtego mężczyzny? Raczej wątpliwe, żeby specjalnie na kogoś czekał i z nudów zapuszczał się do ciemnej, niebezpiecznej jaskini. Taka opcja nie wchodziła w grę, a więc najprawdopodobniej czegoś szukał. Tylko za czym mógł się zapuścić w taką okolicę? Tego mogła się nie dowiedzieć, choć może przy jakiejś sposobnej konwersacji uda jej się te informacje zdobyć.
Rzecz jasna sama też powinna zachowa najwyższy stopień ostrożności. A nuż to jakiś wariat? Niezrównoważony koleś, który rzuci się na nią za samo istnienie? To z pewnością nie była jakaś miła i radosna perspektywa. Wprawdzie dla ludzi z M-3 sama Vivian byłaby warta nazwania bestią, jednak nie znaczyło to, że nie może się obawiać napotkanego u podnóża gór osobnika. Takich to zazwyczaj czart jeden wie co mają w myślach i jakie sztuczki chowają w zanadrzu. Zignorowała jego pierwszą uwagę. W zasadzie było to stwierdzenie oczywistości, gdyż żadne z nich nie spodziewało się napotkać drugiej osoby na swojej drodze. Los jednak postanowił sprawić, że ścieżki tej dwójki skrzyżowały się w punkcie wlotu do jaskini. Najwyraźniej tak właśnie miało być.
Podparła ręce na biodrach, gdy ten się uśmiechnął – chociaż to właściwie nie była poprawna nazwa dla tego akurat wyrazu twarzy. Oczy mu się ani trochę nie zmieniły. Wyłapała tę fałszywość, jednak nie zamierzała oceniać pochopnie. Z takiej odległości mogła się przecież pomylić, nawet mimo swojego wyostrzonego wzroku.
- One tego nie wiedzą. Podejrzewam, że zostanie pożartym przez bestię nie jest najprzyjemniejszym przeżyciem. – Sama przeżyła już jedną śmierć, jednak zejście z powodu wirusa to nie to samo co pożarcie żywcem. Mogła jednak sobie wyobrazić, że bycie przełkniętym, nawet jeżeli się to przeżyje, do miłych doznań nie należy.
Przeniosła ciężar ciała na prawą nogę i w miarę jak nieznajomy się zbliżał, zlustrowała go wzrokiem. Wyglądał na człowieka, aczkolwiek mógł być dowolną istotą. Co do tego miała pełną gamę możliwości. Zresztą to się prędzej czy później okaże.
- Ja jestem u siebie i nie włażę sama do ciemnych jaskiń jak samobójca. – Przymknęła oczy i wypuściła powietrze nosem, taki sposób śmiania się. – Możesz mówić na mnie Akane – odpowiedziała. Nie zamierzała ujawniać więcej dopóki nie znała nawet imienia napotkanego mężczyzny. Grzeczność wymagała, by teraz on się przedstawił. Uśmiechnęła się lekko i czekała. Nie będzie mu podpowiadać ani też niczego ułatwiać.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 01.03.15 19:01  •  Podnóże gór  - Page 12 Empty Re: Podnóże gór
Przewrócił oczami. Wszyscy są zawsze tacy mądrzy. No normalnie kazania na prawo i lewo. Ehh. I co tu zrobić? Za każdym razem skopać takiemu tyłek, by udowodnić, że zna się na rzeczy? Niee. To i tak niewiele da. Całego świata się nie przekona.
- Niee, to zdecydowanie nie jest przyjemne... - mruknął pod nosem, stając.
Aż za dobrze o tym wiedział. Tu ręka odcięta, tam postrzelone ramię, tu odgryziona noga... Normalka.
Zerknął za siebie, bo wydawało mu się, że usłyszał jakiś podejrzany dźwięk. Włączył na moment skanery. Na razie nic nie wykryły. Czysto.
- Aaaa... fanatyczka. To wyjaśnia, co tu robisz... - powiedział z lekką pogardą.
Nigdy nie szanował wierzących. Żadnych. Dla niego był to stek bzdur. Liczyło się to, co tu i teraz, a nie jakieś wydumane duchy spotykane po śmierci. Po zgonie nie było już nic. Byłeś trupem, a raczej, już cie nie było. Były zwłoki. No, teraz się to trochę skomplikowało, bo zwłoki mogły postanowić, że jeszcze nie chcą spoczywać sześć stóp pod ziemią i wstają, a ty wracałeś do świadomości.
Nieprzyjemna sprawa. Już masz nadzieję, że to koniec twojego marnego żywota i chcesz się spotkać ze swoim "Stwórcą", a tu niespodzianka. Tam nic nie ma, a ty zostajesz skazany na wieczną świadomość tego. W dechę.
- Hmm. Akane, tak? - powiedział do siebie, ponownie na nią spoglądając.
Milczeli tak przez chwilę. Mężczyzna domyślił się, że i ona oczekuje od niego przedstawienie się.
"No niby to jej teren... co mi szkodzi odrobina uprzejmości?"
Westchnął.
- Mówią na mnie Kira. - Zmierzył ją zimnym spojrzeniem.
- Po co tu przyszłaś?
Cóż, jego limit uprzejmości, jak widać się skończył. Znowu był wrednym, wojskowym dupkiem, który myśli, że jest silniejszy od wszystkich i wszystko mu wolno. Ehh. Od takich ludzi lepiej się chyba było trzymać na dystans.

[stan akumulatorów: 34/50]
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 02.03.15 19:50  •  Podnóże gór  - Page 12 Empty Re: Podnóże gór
Uśmiechnęła się krzywo na jego miny. Z natury była uprzejmą i radosną osobą, jednak brak szacunku dość łatwo wyprowadzał ją z równowagi. Starała się być uprzejma, jednak po raz kolejny w swoim życiu natrafiła na osobę, która przyjmowała jej rady z lekceważeniem. Ta, Akane też niegdyś była młoda i głupia, jednak od niemal stu lat była rozsądną kobietą, a nie podlotkiem, której to tylko pstro w głowie.
Fanatyczka? No to panu już dziękujemy. Nie było to określenie pozytywnie wartościujące ani chociaż neutralne... a ocenianie Viv na podstawie jej wiary było raczej nie na miejscu. Nie uważała, żeby określenie użyte przez mężczyznę do niej w jakiś sposób pasowało. W najmniejszym stopniu nie zaliczała się do osób, które każdy aspekt swojego życia bezkrytycznie podporządkowywały religii. A bo to jej wina, że Ao jest prawdziwym panem? Nie. Wypełnianie swoich życiowych obowiązków i postępowanie zgodnie z sumieniem oraz osobistą pasją to jeszcze nie zbrodnia, choć pewnie niejeden mógłby tak pomyśleć.
- Za to twojego pobytu tutaj nic nie wyjaśnia. Skąd więc się tu wziąłeś? - rzuciła od razu, nie zamierzając owijać w bawełnę. Bawienie się w podchody nie wydawało jej się w tej chwili niczym przyjemnym. Wolała wyłożyć kawę na ławę i niech się facet tłumaczy. A nuż to jakiś podejrzany osobnik? Anielski szpieg? Złodziej? Morderca? Jasne, ze wprost raczej tych rzeczy nie powie, ale jego wypowiedź na ten temat jednak miała znaczenie.
- A co, mówię niewyraźnie? - odparła z przekąsem, wpatrując się nieustannie w twarz rozmówcy. Przymrużyła oczy, z których świdrujące spojrzenie mogłoby przewiercić mężczyznę na wylot. Byłoby w sumie fajnie, gdyby tak umiała.
Nastała chwila ciszy. Ani przez moment nie zmieniła zdania na temat tego, jak powinna się zachować. Będzie wymagać od nieznajomego uprzejmości i nie będzie go na to naprowadzać. Chyba sam jej wyraz twarzy mówił wystarczająco wiele, by mógł się sam domyślić, czego oczekuje. Jeżeli zaś nie chce się dostosować, to jego problem.
Prychnęła cicho.
- Przyszłam, bo mogę - zaśmiała się i spojrzała z rozbawieniem na nieoczekiwanego towarzysza. Wyszła z celi by zaczerpnąć świeżego powietrza i powłóczyć się po okolicy, akurat taką miała ochotę. Było to całkowicie normalne względem jej osoby i otoczenia, w którym się znajdowali. Bardziej nienaturalnym elementem krajobrazu był właśnie Kira, który raczej rzadko bywał w pobliży gór, o ile tylko panna Andersson dobrze kojarzyła.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 04.03.15 17:10  •  Podnóże gór  - Page 12 Empty Re: Podnóże gór
Przewrócił oczami, słuchając gadania Akane.
"Strasznie się rządzi. Kim ona niby jest? Świętą Pańską? Mają w ogóle coś takiego? Nie no, chyba tak. Jakichś swoich wybrańców i inne głupoty. Ja się zastanawiam, jak można być takim idiotą, by na serio w to wierzyć."
Puścił jej uwagi mimo uszu. Nie lubił zbyt wiele mówić o sobie.
- Nie spróbujesz mnie nawrócić? - zapytał, udając zdziwionego i oparł się plecami o kamienną ścianę za sobą. Spływała po niej woda, więc jego płaszcz powoli nabierał wilgoci. Niezbyt go to obchodziło. Miał zbyt stępione nerwy, by czuć przejmujące zimno. Właściwie, o temperaturze otoczenia i stanie organizmu, informowały go raczej odczyty z czujników, niż faktyczne zmysły. Zdążył się już do tego przyzwyczaić i jak sam twierdził, nie miał na co narzekać. Tak było nawet lepiej.
- Nie zaczniesz mi opowiadać, jak to ten wasz bóg jest wielki i wspaniały? Heh. Chyba trochę psujesz moje myślenie o kościelnych - zadrwił i spojrzał na zwisające z sufitu stalaktyty.
"Ciekawe, jak by to wyglądało, gdybym wyjął roń i zaczął w to strzelać. Hmm. Może miałbym okazję zobaczyć, jak panienka Akane potrafi tańczyć..."
Uśmiechnął się sadystycznie do swoich myśli. Nie patrzył na nią. Patrzył na skały. Ręce trzymał teraz w okolicach kieszeni. Niby wyglądał na wyluzowanego, ale jednocześnie, był gotów w ułamku sekundy chwycić za broń i wycelować ją w kobietę.

[stan akumulatorów: 32/50]
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 04.03.15 18:03  •  Podnóże gór  - Page 12 Empty Re: Podnóże gór
Nie podobał jej się już od samego początku, ale teraz na dodatek zaczynał ją irytować. to szczeniackie zachowanie. To przewracanie oczami. To traktowanie jej, jakby była gorsza z definicji. Te nieprzyjemne odzywki. Samo to sprawiało, że miała ochotę rzucić się na Kirę i wydrapać mu gały, jednak opanowała swój dziki instynkt. Robienie sobie kłopotów nie należało do jej hobby. Gdyby już nawet naszło ją na atakowanie ludzie znienacka to raczej wybrałaby kogoś, przeciwko komu miała jakieś szanse. Zważając na wygląd tego mężczyzny i fakt, że zapuścił się w jaskinie Desperacji, prawdopodobnie był uzbrojony, wysportowany, pewnie też przeszkolony. Stąd też prowokowanie go do rękoczynów byłoby skrajnym idiotyzmem graniczącym ze skłonnościami samobójczymi. Tych zaś Akane nie miała, chwała Bogu Ao.
- A po co? - zaśmiała się, nieco zaskoczona takim niedorzecznym pomysłem. Miałaby siedzieć w jakiejś zimnej jaskini i opowiadać ledwie napotkanemu kolesiowi o prawdach wiary? No jeszcze czego. Wychodziła z założenia, że ten kto chce, sam potrafi odnaleźć drogę do prawdy lub też przynajmniej zacząć jej szukać. Nikogo nie da się nawrócić na siłę, zaś jeżeli chodzi o ten konkretny przypadek, to od samego początku czuła, że tylko strzępiłaby gardło na darmo. W końcu odkąd się spotkali odnosił się do niej w sposób lekceważący i wypowiadał się w sposób świadczący o braku szacunku do religii Ao. Lepszym rozwiązaniem jest zdecydowanie rozsądne podejście do tematu. Opowie coś, jeżeli zostanie zapytana, ale po co ma się komuś wpychać w życie z butami?
- Jeżeli to jest coś co chcesz usłyszeć, to opowiadać mogę. Z chęcią pomogę każdej istocie poszukującej prawdy, ale ty mi na takiego nie wyglądasz - podsumowała, uśmiechając się na wpół uprzejmie, na wpół zaczepnie.
Założyła ręce pod biustem, przypatrując się uważnie każdemu ruchowi rozmówcy. Nie znała tego człowieka (czy czymkolwiek tam mógł być) i musiała zachowywać szczególną ostrożność. Tym bardziej, że prawdopodobnie on też jej nie ufał. Najprawdopodobniej oboje teraz czekali tylko na to, czy druga osoba wykaże się jakąś agresją.
- I nie odpowiedziałeś na moje pytanie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 04.03.15 20:18  •  Podnóże gór  - Page 12 Empty Re: Podnóże gór
Spojrzał na kobietę. Nieco go zaskoczyła. Spodziewał się, że w końcu uda się mu wytrącić ją z równowagi; że okaże się kolejną głupia fanatyczką, a tu taka niespodzianka. Nawet teiści potrafią być całkiem inteligentni i przedkładają czasem myślenie ponad swoje wierzenia.
Uśmiechnął się pod nosem. Mięśnie oczu jak zwykle nie zareagowały. Był to jednak szczery uśmiech, wyrażający z jego strony podziw i szacunek. Na ile ktoś taki jak on, potrafił to odczuwać wobec jakiejś obcej istoty. Czy oznaczało to, że będzie się wobec niej lepiej zachowywał? Niee... no może troszkę.
- Muszę przyznać, nieco mnie zaskoczyłaś. Nie spodziewałem się ze strony kościelnej racjonalnego myślenia.
Czy to miał być komplement? Chyba tak.
Czy mogła to tak odebrać? Pewnie nie.
Czy mógł ją tym urazić? Możliwe.
Czy go to obchodziło? Z całą pewnością, nie.
Wolał mówić to, co aktualnie myślał. Nie lubił sztucznych grzeczności, do jakich był nieraz zmuszany w S.SPEC'u. To udawanie miłego, by nie oberwać od generała czy dyktatora, okropne. Z ich punktu widzenia zapewne i tak był niemiłym gburem. Taki problem socjopaty, nigdy nie wie, co powiedzieć, by wyszło dobrze. Dlatego najlepiej się tym nie przejmować.
Oderwał się od ściany i podszedł do kobiety. Stanął niecały metr od niej i nieco się nachylił, by móc spojrzeć jej w twarz. Ponownie szkaradnie się uśmiechnął.
Kochał to poczucie władzy. Uwielbiał czuć się silniejszym od rozmówcy. Świadomość, że może zrobić z inną osobą, co zechce, była dla niego najlepszym narkotykiem.
Czy rzeczywiście tak było i w tej sytuacji? Nie wiadomo. W końcu nadal nie wiedział, co potrafi ta kobieta. Nie był też pewny, czym ona jest.
"Ehh. Będzie mnie pytać, po co tu jestem, dopóki jej nie powiem, co?" Westchnął. "Z resztą, plątam się tutaj od dwóch dni i nic. Może chociaż ona lepiej się zna na tych futrzakach niż ja."
- Nie dajesz za wygraną, co? - zaśmiał się. - Jestem tu, bo dostałem zlecenie na znalezienie takiego szarego kotowatego z jednym okiem. Starczy ci? - parsknął.
Wpatrywał się uparcie w jej oczy.
Wymordowana mogłaby przysiąc, że z jego oczu bije dziwny, nienaturalny niebieski blask. Nie wyglądały one też zbyt normalnie. Czy wyrażały jakieś emocje? Nie. Były całkowicie zimne, mimo iż usta się drwiąco uśmiechały.

[stan akumulatorów: 31/50]
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 12 z 19 Previous  1 ... 7 ... 11, 12, 13 ... 15 ... 19  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach