Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 1 z 3 1, 2, 3  Next

Go down

Pisanie 26.01.16 14:26  •  McCronus Empty McCronus
Znana wszystkim i kochana sieciówka fast foodu znajdująca się pomiędzy wschodnią, a zachodnią częścią miasta. Choć dookoła nie ma nic prócz właśnie jej i drogi łączącej te dwa punkty w M3 to jest tu wieczny ruch. W końcu gzie zrobić sobie przerwę w podróży, jak nie tutaj? Miejsce to znajduje się również na szlaku wszelakiej komunikacji miejskiej, więc jeśli chcesz gdzieś poczekać na autobus to czemu by nie przy swoim ulubionym zestawie!

___

Od powrotu z feralnej misji z Limbo minął jeden dzień. Cały wczorajszy Polak spędził w izolatce do momentu w którym wyniki badań nie potwierdziły tego, że jest czysty. Dziś po raz pierwszy oficjalnie więc wrócił nad ranem do cywilizacji. Pierwsze co zrobił to umył się i nie czekając wiele naciągnął szare dresowe spodnie, oficerki, czarny t-shirt na który narzucił dresową bluzę na suwak będącą uzupełnieniem kompletu. Nie zapinał jej do końca. Na wierzch narzucił jeszcze czarną, skórzaną kurtkę. Nie zapinał jej. Zimy w M3 były lekkie więc nie widział takiej potrzeby pomimo, iż ciągle prychał i chrypiał. Tak zaopatrzony udał się zjeść coś normalnego. Bo od 5 dniach jechał na proteinowych batonach. Tym sposobem wylądował w McCronusie. Zamówił dwa powiększone Zestawy Chwały i usiadł sobie przy pierwszym wolnym stoliku. Czuł na sobie obce spojrzenia. Nie dziwiło go to bo wyglądał co najmniej podejrzanie - pomijając jego kreację to twarz miał obdrapaną i obitą. W sposób szczególny rzucały się w oczy dwa lima pod jego oczami. Już nie były napuchnięte lecz siny kolor nieprzyjemnie rozchodził się w żółtawy. Potem być może szwy na prawej skroni - choć te nieznacznie przysłaniała jego grzywka. Skóra z piąstek jego dłoni była miejscami zdarta, a jeśli nie to zaczerwieniona i obtłuczona. Adamowi niestety zachciało się mieć twarde kości.
On jednak w spokoju mielił sobie frytki, rozkładając przed sobą wymiętoloną kartkę. Pewna znajoma dała mu notkę propos dobrego dentysty. Szkoda, że rozpisała mu sposób dojścia, imię i inne bzdety po japońsku. Polak skrzywił się i pociągnął zaczerwienionym nosem. Mogła chociaż zapiać numer telefonu, a tak patrzył w ten zbiór szlaczków i jedyne co rozumiał to numer budynku. Mhm...
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 26.01.16 20:35  •  McCronus Empty Re: McCronus
Prędzej czy później musiała powrócić z Edenu, na jakiś czas pozostawiając nowego podopiecznego samemu sobie. Wierzyła, że poradzi sobie pod jej nieobecność, zresztą wytłumaczyła mu dokładnie co ma zrobić i do kogo się zwrócić w razie różnych problemów. Musiała mu zaufać, że nie ucieknie ani nie narobi kłopotów, choć w głębi serca bardzo się lękała, że chłopca zrani jej dłuższy wyjazd i poczuje się opuszczony. Odkąd tylko opuściła Rajskie Miasto coś w duszy wyrywało ją z powrotem. Nie mogła jednak zostawić swoich prawdziwych obowiązków, jakimi były praca w podziemnym szpitalu oraz opieka nad właściwie przydzielonym podstróżebnym. W poprzednich dniach niemal odchodziła od zmysłów, gdyż alarmujące przeczucie o niebezpieczeństwie nie opuszczało jej przez okrągłą dobę. Dlatego też zaraz po powrocie do Miasta postanowiła odnaleźć swego znajomego z niedawna i dowiedzieć się, co też się u niego działo przez czas rozłąki. Oprócz tego miała nadzieję w końcu lepiej go poznać, bo jak do tej pory ich kontakt ograniczał się do pojedynczego spotkania. Poza imieniem i kilkoma zachowaniami nie wiedziała o mężczyźnie nic, podobnie jak on nie miał zbyt szerokiego pojęcia o anielicy. Jak ten drugi fakt był dla niej bardzo korzystny w obecnym czasie, tak nad pierwszym z całego serduszka ubolewała. Nie miała szans dobrze się zająć powierzonym pod opiekę człowiekiem nie mając o nim żadnej wiedzy, więc musiała ten stan jak najszybciej zmienić.
Nie miała żadnego pomysłu jak owego osobnika zlokalizować, więc musiała liczyć na szczęście. Poprzednim razem udało jej się napotkać go takim samym niespodziewanym trafem, więc może teraz też? Okazuje się, że nie tylko nieszczęścia przychodzą parami. Wydostawszy się na powierzchnię w jednej z bardziej odludnych części miasta - oczywiście dla bezpieczeństwa - napotkała znajomy budynek popularnego wśród mieszkańców fast-foodu. Wystarczyło szybkie spojrzenie przez okno, by wewnątrz dostrzec znajomą dresiarską postawę. Z daleka nie była pewna, ale po podejściu bliżej już nie miała wątpliwości. Śmiało przekroczyła próg baru szybkiej obsługi i przemanewrowała przez cały lokal, udając się do wypatrzonego przez siebie stolika. Widząc wolne krzesełko wtarabaniła się na nie bezpardonowo i posłała ku Kaukazowi rozpromieniony uśmiech.
- Adi! Jak dobrze cię widzieć! Co tu porabiasz? - rzekła z delikatną słodyczą w głosie, zerkając dyskretnie na rozłożoną na stoliku karteczkę. Japońszczyznę rozumiała nawet czytaną do góry nogami, więc bez problemu odcyfrowałaby zaraz zapisane tam wskazówki.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 26.01.16 22:41  •  McCronus Empty Re: McCronus
Adrian siedział i podpierając jeden polik na ręce, a drugą ładował w siebie frytki wpatrując się nieco bezmyślnie w kartkę, jak gdyby nagle wszytko co na niej widniało miało przekształcić się w litry litery alfabetu łacińskiego. Pomarzyć zawsze można, prawda?
Kiedy dosiała się naprzeciwko niego dziewczyna podniósł na nią swoje pandzie ślepia. Rozpoznając w niej znajomą twarz uśmiechnął się i jeżeli anielica nie wiedziała czemu kartka była zapisana jakimiś informacjami na temat dentysty to teraz już nie mogła mieć wątpliwości - dwie puste przestrzenie ziały z jego kompletnego niegdyś uzębienia. Tak, brak prawej, górnej jedynki i nadłamanej dwójki rzucał się w oczy. On sam nie wyglądał jednak na przejętego tym faktem.
- No hej, mała. - Z automatu podsunął jej pod nos tackę, sugerując by się częstowała frytkami. - Odpoczywa, stołuję i staram się być grzeczny - Rzucił zgodnie z prawdą choć wygląd wskazywał na co kompletnie innego. Naturalnie w jego głosie dało się słyszeć figlarny przekąs. Przypomniał bowiem sobie ich pierwsze spotkanie w którym to blond włosa stanęła między niego, a innego goryla powstrzymując ich od walki. - A ty co? Dziś też na straży pokoju i sprawiedliwości? Czy może dzień wolny? - Zażartował , zdając sobie sprawę, że w sumie słabo się orientował, jak tutaj wyglądał system szkolnictwa, więc nie był pewien czy dziewczyna miała ferie zimowe, czy też nie. Należał niestety do grupy tych ludzi, którzy nie chłoną nowości ponad to co im niezbędne o życia. Przykładowo język japoński opanował dość sprawie, tak czytanie czy pianie...do tej pory potrafił w kanji przeczytać tylko kilka wyrazów. - Rodzice robili ci przypał za powrót późną nocą?


Ostatnio zmieniony przez Kaukaz dnia 27.01.16 0:07, w całości zmieniany 1 raz
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 26.01.16 23:55  •  McCronus Empty Re: McCronus
Na początku nie do końca zdała sobie sprawę z tego, jak dokładnie wygląda siedzący naprzeciwko niej mężczyzna. Dopiero po bliższym przyjrzeniu się jego aparycji stwierdziła jednoznacznie, że coś musi być nie tak. Podbite oczy, zdarta miejscami skóra, gdzieś pod włosami nawet zamajaczył szew. Wprawnym lekarskim okiem przebiegła raz jeszcze po zauważonych obrażeniach i uniosła brwi, wyrażając tym samym zdziwienie i lekki przestrach.
- Co ci się stało? - zapytała z zatroskaniem, nachylając się nieco niczym ciekawe dziecko. W rzeczywistości zaś próbowała dociec, czym też jej podopieczny zdołał się tak urządzić. Czyżby wdał się w bójkę przez ten czas, kiedy spuściła go z oczu? Było to prawdopodobne, ale prędzej stawiałaby na inna opcję. Szalejące nerwy dawały się jej we znaki zbyt długo, żeby mogło chodzić o zwykłą bijatykę. Nie, to musiała być poważniejsza sprawa. Zwyczajni obywatele raczej nie musieli się przejmować całodzienną walką z niebezpieczeństwami, a więc musiał znajdować się po jednej z konfliktowych stron. Łowcy odpadali - z pewnością zdążyłaby już go poznać przez tych kilka lat spędzonych w podziemiu. Pozostawała więc tylko jedna opcja.
Miała do czynienia z wrogiem.
Ona sama jednak nie nazwała go w myślach ani razu. Podejrzewała, że ma do czynienia z członkiem władzy lub wojska, ale nie miała stuprocentowej pewności. Dodatkowo nawet przynależność do organizacji, z którą walczyli rebelianci, nie mogła stanąć jej na drodze do porządnego opiekowania się człowiekiem, nad którego życiem miała czuwać do jego lub swojej śmierci.
Będzie się jeszcze musiała przekonać, jaka jest prawda. A na razie pozostało jej tylko spróbować poznać go lepiej.
- Może po prostu cię pilnuję - rzuciła żartobliwie, uśmiechając się przy tym z rozbawieniem. Wolała nie wspominać zbyt wiele o potencjalnej szkole, by nie wywoływać kolejnych pytań. Im mniej musiała zmyślać na swój temat, tym lepiej. Zresztą trudno wymyślić dobre, wiarygodne kłamstwo, które nie okaże się później dla niej krępujące. Najbliżej prawdy byłoby stwierdzenie, że jest osobą dorosłą - w końcu przeżyła prawie całe tysiąclecie. Niestety, mało kto uwierzyłby choćby w to, że mogłaby być studentką. Nawet umieszczenie jej w szkole średniej wyższego stopnia wydawało się wątpliwym dopasowaniem. Przy pierwszym spotkaniu Adrian dał jej na wygląd maksimum piętnaście lat, więc raczej nie miała szans go przekonać, że jest inaczej. Nie mogła ryzykować zbytniego naciągania swojego sztucznego wizerunku do tego prawdziwego.
- Nie, spokojnie. Nie mają nic przeciwko temu żebym czasem wróciła później, tak długo jak nie robię nic głupiego, a przecież nie robię. Mogą mi ufać. - Kłamstwo, kłamstwo, kłamstwo. Nienawidziła siebie w tej chwili za to, jak wiele nieprawdziwych zdań padało z jej ust. Gdyby tylko miała wybór, opowiedziałaby o sobie wszystko - samą prawdę, co do szczególiku. Nie mogła jednak tego zrobić. Zbyt wiele ryzykowała wyjawieniem choćby najmniejszej informacji, mogła stracić zdrowie i życie, a nawet pociągnąć za sobą całą organizację. Na coś takiego nie mogła pozwolić. Jeżeli rzeczywiście trafiła na żołnierza... musiała uważać po tysiąckroć bardziej.
- Co tu masz? - Dla zmiany tematu wskazała na zapisaną w języku Japońskim karteczkę. Wyglądało jak notatki odnośnie dentysty, choć nie zagłębiała się w szczegóły. To rzeczywiście zgrywało się z rażącym i bolesnym dla serca ubytkiem w adrianowym uzębieniu. Co on znów nawyprawiał?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 27.01.16 17:07  •  McCronus Empty Re: McCronus
Zmarszczył brwi w niezadowoleniu i pewnego rodzaju konsternacji, kiedy to dziewczyna zaczęła mu się ostentacyjnie przyglądać, a spojrzenie to wywoływało w nim jakąś podświadomą frustrację. Pewnie dlatego, że kojarzyło mu się jakoś dziwnie...szpitalnie? Analityczne lekarskie spojrzenie budziło w nim coś na wzór alergii objawiającej się pobudzeniem w nim irytacji i agresji, a właśnie podobne temu dostrzegał w błękitnych ślepiach dziewczyny. A może przez wzgląd na ostatnią częstotliwość odwiedzania szpitala był na tym punkcie już na tyle przewrażliwiony, że reagował tak na zwykłą troskę? W końcu lubił wyolbrzymiać więc nie było to takie niemożliwe. Dlatego kiedy dziewczę nachyliło się on bezceremonialnie przyłożył jej palec wskazujący do czoła i napierając na nie zasugerował powrót do pozycji wyjściowej - czyli siedzącej.
- Spadłem ze schodów. - Rzekł nieco szorstko zachrypniętym głosem. - Bardzo stromych i długich. - Podkreślił, przeciągając odpowiednie głoski. - Mając nożyczki w ręce i karton piłek golfowych w drugiej. - dodał, by wypaść bardziej przekonująco po czym zamilkł i niewinnie zabrał się za rozpakowywanie jednego z hamburgerów. Tak. Jeśli Lilo w tym momencie obawiała się, że jest słabym kłamczuchem tak teraz miała namacalny przykład, że istniał, ktoś kto radził sobie w tej kwestii jeszcze gorzej. To co mówił brzmiało bowiem wyjątkowo absurdalnie, lecz pewność z jaką wypuszczał słowa była godna podziwu. Tym samym blondynka miała pewność, że tak długo, jak nie będzie się w oczywisty sposób wychylać ponad normę to nie powinna czuć się zagrożona, że zostanie zdemaskowania. Adrian był bowiem wyjątkowo prostym w obsłudze człowiekiem. Nie owijał w bawełnę, a w swoich opiniach był szczery co zaś rzutowało na to, że łatwo było rozpoznać po nim kłamstwo. Ponadto wszytko w jego rozumieniu było dobre lub złe, a jeśli nie dało się czegoś w ten sposób sklasyfikować to upraszczał to na tyle by móc daną sytuację, pogląd, osobę, decyzję odpowiednio zaszufladkować. Z tego zaś powodu cechował się małą domyślnością. Tak, czytanie między wierszami nie było jego specjalnością, a zabawa w sugestie w jego przypadku wcale nie była zabawna, gdyż najwyraźniej w świecie nie potrafił ich odczytywać.
Kiwnął więc potakująco głową na wyjaśnienie Lis na znak tego, że rozumie. W sumie w M3 nie istniały zagrożenia. Luzie byli tu sobie przychylni. Przestępczość była znikoma, więc czemu nie? On sam, jako gówniarz miewał bardziej niepokojące poglądy niż jasnowłosa ostatnio.
- Ciekawość to pierwszy stopień do piekła. - Zauważył nieco złośliwie, lecz zaraz potem pochwycił wymiętolony skrawek i zafalował nim w powietrzu niczym kapitulacyjną flagę. - Ponoć namiary na mechanika od zębów. Czy coś. Tak przynajmniej mi powiedziano. - Westchnął, a kartka na nowo znalazła się na stoliku pomiędzy frytkami, a colą, która chwilę potem pochwycił. - Ponoć mój obecny image sprawia, że nikt nie jet wstanie skupić się w pracy na zadaniu...- bo są zajęci tarzaniem się ze śmiechu po podłodze i wymyślaniem nowych, kreatywnych docinek. Dokończył w myślach sugestię pani kapitan od której dostał ową kartkę. Skrzywił się. - Ale chyba zostawię to jak jest. Nie chce mi się szukać tego miejsca i tego gościa. Mi nie przeszkadza to, jak jest. - Jakby na znak tego wsunął w ubytek słomkę. Pasowała idealnie. Zaraz potem siorbną sobie napoju nie będąc nawet świadomy, że podany adres to znajdująca się raptem przystanek dalej prywatna klinika - W końcu to ta sama ulica na której znajdował się McCronus. Tak, ta sama, jena, prosta, łącząca wa punkty. A i wypisane imię było zdecydowanie damskie, a nie męskie wiec czemu wspominał coś o jakimś "gościu"? Tak, Li mogła poczuć ię na chwilę wyjątkowo zdezorientowana. Zwłaszcza, że Adrian zachowywał się jakby nie był świadomy absurdów jakie wymawiał. Czyżby w coś z nią pogrywał? Czy może jakie nieporozumienie? A może właściwie nie miał zielonego pojęcia co trzymał w ręce? W każdym razie co było na rzeczy.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 27.01.16 18:17  •  McCronus Empty Re: McCronus
Westchnęła nieznacznie, opadając z powrotem na plastikowe krzesło. Nie była w stanie powstrzymać się od patrzenia i analizowania. Gdy wykonuje się zawód lekarski przez kilkaset lat, trudno się pozbyć nawyków z nim związanych. Cały czas błądziła wzrokiem po sińcach i ranach, zastanawiając się, co dokładnie mogło je spowodować. Wnioskując z doświadczenia stawiała na poważną bijatykę, a gdy dodała do tego swoje przeżycia sprzed kilku dni, sprawa była aż zanadto jasna. W końcu przyłożyła plecy do gładkiego oparcia krzesła i zaplotła ręce z przodu tułowia, na chwilę zdejmując uśmiech z twarzy. Zmrużyła oczy podejrzliwie na zmyślona opowieść o upadku ze schodów. Nie wyobrażała sobie, by mógł próbować rzeczywiście przekonać ją do takiej wersji wydarzeń; prędzej uwierzyłaby, że po prostu chciał ją zbyć bzdetną historyjką, ażeby nie zadawała więcej pytań.
- Chyba naprawdę powinnam cię pilnować cały czas, w ogóle nie myślisz o swoim zdrowiu i życiu - stwierdziła ze zrezygnowaniem, wykładając łokieć na blat stolika i opierając się policzkiem o otwartą dłoń. Niezłomne błękitne spojrzenie wbiła bez litości w beztroskie oblicze podopiecznego.
No gorzej jak z dzieckiem.
Młodsza osoba może przynajmniej ujrzałaby w Lise jakiś minimalny autorytet. Patrząc na Polaka wiedziała, że w jego przypadku nie ma na to najmniejszych szans. Chociaż przewyższała go wiekiem dobrych kilkaset razy, doświadczeń życiowych miała od groma i został jej właśnie powierzony pod opiekę, to z całą pewnością widział w niej tylko bezbronne, niewinne i trochę upierdliwe dziecko. To znacznie utrudniało pracę stróża. Niestety, nie mogła mu powiedzieć kim jest naprawdę. Żołnierz czy nie, nawet zwykłemu mieszkańcowi powierzchni M-3 nie powinna wyjawiać swojej tożsamości ani wszystkich związanych z jej osobą faktów. Nie tylko była aniołem, co dyskwalifikowało ją z legalnego pobytu w mieście, ale przede wszystkim należała do organizacji powszechnie uważaną za ugrupowanie terrorystyczne. I co z tego, że ze wszystkich swoich sił starała się wpłynąć na Łowców, by nie pozwolić im na zbytnie rozhulanie się w walkach? I tak musiała ostro uważać z tym, co robi, by nie popełniać nadużyć i nie popaść w niełaskę u anielskich braci i sióstr. Wszystkie zobowiązania, jakich w życiu się podjęła, teraz ciągnęły ją w różne strony. Jeżeli nie będzie wystarczająco silna, wkrótce rozerwą ją na strzępy.
- Pokaż, proszę - powiedziała uprzejmie, wyciągając dłoń po kartkę. Obróciła ją w dobrą stronę i w kilka sekund odcyfrowała japońskie znaczki układające się w treść notatki. - To ty nie wiesz, co tu jest napisane? - zdziwiła się, słysząc komentarze na temat azjatyckich bazgrołków. Dla blondynki nie stanowiły żadnego problemu: adres, wskazówki dojścia, imię i nazwisko dentystki. Prościzna, sama nieraz mijała ten gabinet ze schludnym szyldem nad drzwiami.
Zlustrowała Adriana wzrokiem; jego i słomkę, wetkniętą w nieszczęsną szparę po brakującym zębie. Nie chce mu się? A to dobre. Skoro sam nie zamierzał zadbać o siebie, to musiała to zrobić odpowiedzialna za niego dziewczyna. Najwidoczniej nie miała innego wyjścia, jak tylko prowadzić mężczyznę za rączkę do dentysty, jak jakiegoś pięciolatka. Niech się tylko jeszcze po drodze rozpłacze, że się boi.
- Stąd to jest może jakieś dziesięć czy piętnaście minut drogi piechotą. Zaprowadzę cię. - To nie było pytanie czy też propozycja. Głos, choć spokojny, miała stanowczy i twardy niczym stal. Mógł podjąć próbę protestów, ale i tak nie zdadzą się one na nic. Z pewnością jeszcze go zaprowadzi na wizytę u stomatologa, ale najpierw dowie się, czemu sam nie jest w stanie tam trafić, ot co.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 29.01.16 2:16  •  McCronus Empty Re: McCronus
Wywrócił oczami i parsknął w swoistym geście rozbawienia.
- Dbam o to co powinienem. - Stwierdził ze spokojem znosząc chłód ślepi dziewczyny. Bo właśnie dla takich, jak ona walczył. Dla jej i innych jej podobnych mieszkańców, dla ich bezpiecznego życia tutaj, wewnątrz murów. Rany które odnosił i życie którym ryzykował - to wszytko było dla innych. On sam nie oczekiwał w zamian niczego ponad ich bezpieczeństwa. Ta postawa była jego siłą, pozwalającą mu bez strachu sięgać i podejmować decyzje w które przerastały innych, jednak niczym obusieczny miecz potrafiła ranić go dotkliwiej niż kogokolwiek innego. Ostatnio było blisko...Szczęście? Głupota? Umiejętności? Łaska Pańska? Cokolwiek sprawiało, że był wciąż był wstanie odbywać swą służbę niech wspiera go dalej. - Nie powinnaś myśleć o takich rzeczach z taką poważną miną bo za 10 lat będziesz wyglądała jak babcia. Powaga. - Uniósł sugestywnie brew i zamilkł, a wszystko po to by dodać autentyczności swej wypowiedzi. Bo tak, nie widział w Lis nic poza dzieckiem. Niewinnym, może nieco za dojrzałym, jak na swój wiek, trochę dziwnym dzieckiem, które prawdopodobnie nie do końca dogadywało się z rówieśnikami. Czy to z powodu tej odmienność? Silnego poczucia sprawiedliwości? Być może. On sam nie widział nic złego w tym, że dziewczyna się go uczepiła i że tak beztrosko do niego podeszła gdy tylko go rozpoznała w tłumie. Jeśli jej to służyło to on nie miał nic przeciwko. W końcu był dla innych.
- To ty nie wiesz, co tu jest napisane?
W ciągu kolejnej sekundy jednocześnie odzwierciedliło się na jego twarzy zaskoczenie, zbulwersowanie i pretensja.
Li miała naprawdę spore szczęście, że była kobietą i prezentowała się wyjątkowo młodo. Świadomość tego trzymała w ryzach Polaka, który bezwzględnie zakuwał swój temperament w ciężkie okowy. Dlatego jedyne co zrobił w chwili obecnej to sięgnął z powrotem po kartkę. Zgiął ją brutalnie i wsunął tam, skąd przybyła - do kieszeni kurtki.
- Oczywiście, że wiem...mniej więcej. - Burknął, a następnie mierzył się z dziewczyną na spojrzenia. - I co z tego. - Dodał po chwili. Wciąż patrzył wilkiem. Tak, zdecydowanie ciężko przyjmował do wiadomości, że czegoś nie umie. Odpowiedź na pytanie dziewczyny wcale nie była więc łatwa.
- Pani apodyktycznanastko...Nie. - Zaśmiał się niedowierzająco po czym zmienił ton wyrażający niezwykłą pewność tego co postanowił. Jakby miał pozwolić prowadzić jakiemuś dzieciakowi do dentysty...- Doskonale sam sobie dam radę. Też mam nogi, które mnie poniosą jeśli będę miał taką ochotę. - Uniósł jedną z brwi i triumfalnie zanurzył zęby w burgerze odchylając się nieco na krześle do tyłu. Tak, zupełnie jak dziecko.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 29.01.16 10:29  •  McCronus Empty Re: McCronus
- Jeżeli w pierwszej kolejności nie zatroszczysz się o siebie, to nie zadbasz dobrze o to, co dla ciebie ważne - odbiła, nie dając się wytrącić z toku rozumowania. Przez długie dziewięćset dziewięćdziesiąt jeden lat swojego życia zdołała przerobić także ten schemat swojego postępowania - stawianie dobra innych wysoko ponad swoim. szybko jednak zorientowała się, że w ten sposób nikt daleko nie zajdzie. Była potrzebna innym w swoim otoczeniu, a nie mogła im pomagać, jeżeli jej samej działa się krzywda. Nie byłaby dobrym lekarzem, gdyby sama co rusz leżała z kończynami zapakowanymi w gips, to się po prostu kłóci.
Co zabawne, Kaukaz wcale nie pełnił swojej służby dla takich jak ona, przynajmniej jeżeli się weźmie pod uwagę fakty. To prawda, w jego wyobrażeniu była zwyczajną obywatelką i opis się w stu procentach zgadzał, ale w rzeczywistości jego obowiązkiem w tej chwili byłaby jak najszybsza likwidacja nadludzkiego stworzenia spoza murów... gdyby tylko wiedział. Niedomyślność Polaka z minuty na minutę ratowała dziewczynie życie i trzeba przyznać, że choć Lise była nią czasem zirytowana, to wolała taki stan rzeczy niż wycieczkę do laboratorium bez biletu powrotnego.
- Nie przesadzaj, nie będzie aż tak źle - stwierdziła, wzruszając nieznacznie ramionami. Przywołała na twarz delikatny uśmiech; nie sposób zaprzeczyć, ze wyglądała młodo nie tylko jak na udawaną przez siebie uczennicę, ale przede wszystkim jak na prawdziwe niemal tysiącletnie życie.
Uniosła brwi w wyrazie zaskoczenia, kiedy siedzący naprzeciwko mężczyzna ewoluował do mrucząco-burczącej formy niezadowolenia. Och, a więc nie chciał się przyznać, ze ma z czymś problem. Wnioskując po pierwszej części tej rozmowy, nie było to dlań nic nowego i prędzej zjadłby tackę od swojego zamówionego posiłku niż powiedział otwarcie, że nie zrozumiał notatki. Dlatego też przybrała minę pod tytułem i tak wiem, że ściemniasz, aż w końcu wydusił z siebie to, co od jakiegoś czasu wiedziała.
- Tak, panie wiem-wszystko-najlepiej. Nie tylko zaraz się do tego dentysty wybierzemy, ale też przysiądziesz ze mną grzecznie nad tutejszymi szlaczkami, aż nie nauczysz się czytanego i pisanego japońskiego. - Nie zamierzała pytać ani prosić w takiej sytuacji, kiedy miała stuprocentową pewność co do swojej racji. Skoro Adrian sam nie był w stanie przy pomocy zapisanych wskazówek trafić na miejsce, to od czegoś miał tuż pod ręką rozumiejącą ten język dziewczynę, która z wielką chęcią posłużyłaby nie tylko za przewodnika, ale też za nauczyciela.
- No chodźże. Będziesz miał z głowy - dodała jeszcze, chcąc ostatecznie przekonać go do współpracy. A nuż na to pójdzie? Może pomyśli sobie, że po załatwieniu sprawy anielica w końcu da mu spokój. Nadzieja matką głupich, ale może przynajmniej da się złapać na ten haczyk.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 01.02.16 0:44  •  McCronus Empty Re: McCronus
Omiótł ją pobłażliwym spojrzeniem. To co mówiła...Było to dla niego pustym ideałem. Co można bowiem osiągnąć, gdy patrzy się na siebie, a nie na cel? Niepełne oddanie sprawie - on nie widział w tym żadnego sensu. Dlatego zdanie anielicy, jak wleciało jednym uchem to zaraz wyleciało drugim. Być może wziąłby na przemyślenie słowa Lis, gdyby miał pojęcie jak wiekowa istota przed nim siedzi, lecz dla niego był to zwykły dzieciak wychowany w myśl ideałów M3. Chociaż...nie, raczej nie. W końcu był Polakiem. Jeśli coś uważał za słuszne musiało sporo krwi i słów przepłynąć nim zmieniłby zdanie. Zamknął więc temat żartem. Młode to to, niedoświadczone, co więc może wiedzieć, ne?
Potem atmosfera uległa zmianie. Teraz Adrian siedział naburmuszony, czy też zirytowany, a może to i to? Ciężko powiedzieć, grunt, że patrzył na dziewczę wilkiem. Wścibska i domyślna bestia. Kompletne przeciwieństwo jego samego. Nie było możliwości więc by ukryć tą słabość. Niestety. Pozostało mu więc jedynie próbować robić dobrą minę do złej gry. Tym bardziej, że dziewczę nie zamierzało się nawet kryć z faktem, że go przejrzało. Zmrużył nieznacznie ślepia przeżuwając burgera. Zjadłby takich co najmniej sześć gdyby nie apodyktyczność siedzącej na przeciwko. Odbierała mu apetytu.
- Może jeszcze mam zacząć tańczyć makarenę na stole ku uciesze gawędzi albo robić pompki na rozkaz randomowego przechodnia w centrum miasta? - Uniósł ironicznie jeną z brwi ku górze. - Wszystkie jesteście takie w M3? - Odpłynął nieco w swych szybkich rozmyśleniach odnoszących się do doświadczeń z płcią piękną zamieszkując to miasto. Każda wyjątkowo pretensjonalna i traktująca go niczym sługę z pewnymi drobnymi wyjątkami. Naturalnie nie mógł mieć o to za złe siedzącemu na przeciwko dziecku. To nie było właściwe. Doskonale o tym wiedział, a gdyby zapomniał to sąsiadujący klienci, patrzący na niego wilkiem byli gotowi mu o tym przypomnieć. W takich chwilach przypominał sobie dlaczego rzadko wychodził z domu w miejsca publiczne. Wścibscy ludzie...Wywrócił oczami i westchnął. - Nie powinienem był ale...Nie - nie będę bawił się z Tobą w szlaczki i nie potrzebuję wścibskiej niańki w jakiejkolwiek formie, a tym bardziej licealistki. - Dobra, to...też, nie było o końca miłe, lecz jednak w sposób delikatny zasugerował, że nie podoba mu się by dziecko nim rządziło i za niego o czymkolwiek decydowało. Poza tym wizja pomocy od nastolatki...Ugh, trochę uwłaszczające. Chrząknął. - Rozumiem, że tryskasz jakimś...- chorym -...nadzwyczajnym namiarem empatii. Wykorzystaj go dla...-jakiejś cioty-...kogoś, kto nadziej jej potrzebuje. - Zasugerował, rozpakowując w między czasie opakowanie z wielkim pieguskiem. Ot, taka przerwa między bugerami. Ułamał ciastko na pół, a przynajmniej próbował. W konsekwencji większą połowę podał Lilo.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 01.02.16 23:37  •  McCronus Empty Re: McCronus
Jeszcze przez chwilę wpatrywała się w siedzącego naprzeciw mężczyznę z czystym uporem wymalowanym na twarzy, ale w pewnym momencie musiała odpuścić: jemu i samej sobie. Denerwowało ją to, jak niewielki ma na niego wpływ i jak bardzo nie może tego zmienić. Prawda oznaczała śmierć, zaś fałszywa otoczka generowała problem z posłuchem u podopiecznego. Tak źle i tak niedobrze, aż rzec by się chciało, że gorzej w życiu wylądować nie mogła.
Wytarabaniła obydwa łokcie na gładki blat, układając jasną głowę na dłoniach i ściskając własne policzki między palcami. Wpatrzyła się tępo w wyłożoną na stoliku tackę pełną jedzenia, jednak nie ze względu na jej zawartość - po prosu była pod ręką... a w sumie pod okiem. Uparta mina Polaka z gatunku wiem lepiej, dzieciaku zwyczajnie działała jej na nerwy. Kombinowała jak koń pod górę, żeby sobie z nieszczęsnym podopiecznym jakoś poradzić, ale każda przyjęta przez nią metoda okazywała się spełzać na niczym. Chyba nie ma bardziej frustrującego położenia dla stróża niż to właśnie, którego teraz doświadczała anielica.
- Mógłbyś. Zatańczyłabym z tobą - stwierdziła nieco jakby sennie, przymykając oczy. No tak, mogła przewidzieć, że nie będzie z jej stanowczej postawy zadowolony. Tutaj najwyraźniej popełniła błąd, więc nie zamierzała się burzyć - niczego dobrego by to nie przyniosło.
- Nie. Wszystkie takie jesteśmy na świecie. Ale każda inna. - Dowód na to, że nie należy próbować zrozumieć kobiet. Jak widać wszystkie są identyczne, jednak indywidualnie różne. Nim uda się rozważyć jeden przypadek, przybędzie milion innych. Jak to mówią, nim mężczyzna się domyśli, czego pragnie kobieta, ona z pewnością zdąży zmienić zdanie. Są takie rzeczy, których w życiu robić nie należy i jedną z nich jest zdecydowanie walka z kobiecym żywiołem. Ponarzekać można, ale i tak niczego to nie zmieni.
Spojrzała z powrotem na Adriana, gdy ten wygłaszał swoją urywaną opinię. Spodziewała się wprawdzie oporu, ale nie aż takiego. Jak widać trafiła na twardego zawodnika. Tak po prawdzie to zaczynała mieć powoli dość. Całe życie uczyć się, harować, tułać po anielskim świecie, gnić w podziemiach, by później jej własny podopieczny, z trudem odnaleziony wśród ludu powiedział jej, że próbuje robić z niego niedorozwoja. To, choć starała się nie odbierać w ten sposób jego wypowiedzi, zabolało. Zignorowała wyciągnięte w jej stronę ciastko; zwlekła górne kończyny z blatu i objęła się nimi sama wokół tułowia, opuszczając głowę w dół. Wpatrzyła się we własne nogi, w ustach mieląc słowa, których wcale nie było łatwo z siebie wydobyć.
- Wybacz - powiedziała w końcu, cicho i spokojnie zza złotej zasłonki, która teraz otaczała jej twarz. - Chciałam tylko na coś się przydać - dodała jeszcze. Z głosu brzmiała jej żałość wymieszana z rezygnacją. Już nawet nie wiedziała, czy jest w stanie przekonać Adriana do jakichkolwiek swoich racji, czy istniała jeszcze na tym świecie metoda, która wyjątkowo raczy zadziałać. Przecież intencje miała kryształowo czyste, dlaczego więc nic nie chciało się udać? Los właśnie stawiał ja w obliczu niezwykle trudnej próby, której musiała podołać. Było to jednak próbą przejścia przez litą ścianę bez użycia magii ani narzędzi - prędzej zginie ze starości, nim paznokciem wydrąży choćby maleńką dziurkę w tynku.
Jeden wielki bezsens.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 05.02.16 21:32  •  McCronus Empty Re: McCronus
Na każde żądanie reagował zawsze tak samo - oporem. Mechanizm stary, jak świat. Nikt w końcu nie lubi, gdy przykładowo ktoś wbija ci do domu z butami i zaczyna rozporządzać twoim rzeczami. Zwłaszcza ktoś kto nieustannie tego doświadczał od momentu przybycia do M3. W tym mieście każda napotkana osoba wiedziała wszytko lepiej, a każdy szary człowiek miał do powiedzenia więcej niż niejeden generał. Taki jeden wielki zlepek pretensjonalnych osobliwości. Adrian przez całe woje życie nie spotkał się z większym zagęszczeniem ludzi tego pokroju, a przecież był Polakiem - to o czym świadczyło. Dlatego teraz, gdy licealistka dyktowała mu żądania nie był specjalnie zaskoczony, lecz nie mógł powstrzymać związanej całym tym wydarzeniem frustracji. Naturalnie starał się zachować niewzruszony spokój, lecz...zbyt wiele sznurków to w nim pociągało, zmuszając do przypominania sobie niespecjalnie przyjemnych sytuacji. Przykładowo incydentu związanego z Adavieną. Wyjątkowo świeżego. Też chciał dla niej dobrze, a kończyło się na tym, że mało nie zginęła.
- Każdy chce się na coś przydać mając przy tym tonę dobrych chęci. Nie każdy jednak powinien próbować. - Zauważył szorstko, przywdziewając na chwilę beznamiętny wyraz twarzy. Słowa te choć kierowane do małolaty bardziej odnosiły się do jego samego.
Cholera.
Połówki ciastka zostały pyrgnięte na blat stolika.
Sam Polak gwałtownie wstał.
Z góry zlustrował jeszcze sylwetkę dziewczyny.
Jeśli Lilo nie podniosła głowy zapewne przez kotarę swych włosów dostrzega znikająca z krzesła, jak i z pola widzenia sylwetkę Adriana.
Wyjątkowo przygaszona.
Odszedł.
W pewnym sensie.
Bo zaraz Lilo mogła posłyszeć szuranie nóżek krzesła po podłodze po swojej prawej, a gdy to ucichło mogła dostrzec Polaka. Siedział on okrakiem na krześle, którego oparcie stykało się nieznacznie z blatem stolika. Sięgnął po mniejszą połówkę ciastka, jak gdyby nigdy nic i zaczął mielić je w zębach.
- Więc? Na co mam patrzeć? - spytał monotonnym głosem. Cóż, nie był skurwielem. Był nieco zirytowany, lecz nie był to powód by wyżywać się na nastolatce, a potem nie daj Boże doprowadzić ją do płaczu i zostawić samą sobie. Polak posiadał sumienie, które nie było głuche na dziewczęcy smutek, zwłaszcza, że sam go wywołał, a dziewczę faktycznie nie miało niczego złego na celu. Potrafił upchać swoją dumę w takich chwilach, jak na mężczyznę przystało. Choć wcale nie było to takie proste...Ehm.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie   •  McCronus Empty Re: McCronus
                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 1 z 3 1, 2, 3  Next

 
Nie możesz odpowiadać w tematach