Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Go down

Pisanie 11.01.16 23:10  •  Pracownia Hikarime Empty Pracownia Hikarime
Budynek władzy jest rozbudowany nie tylko do góry... a pod masą biur, ważnych ludzi, poniżej parkingu podziemnego, blisko "tajnych przejść" o których oficjalnie nikt nie wie jest pewne piętro. Nie ma na nim pilnującego wojska, oficjalnie piętro nie istnieje - bo oficjalnie władza nie potrzebuje takich osób.
W praktyce jednak wciskając odpowiednią kombinację w windzie można zjechać do podziemi. Właśnie tu jest pracownia jednego z hakerów.
Pokój jest bardzo duży, jest w nim utrzymywana dosyć niska temperatura, bo właścicielka nie lubi podobno upałów... W centralnej części jest stanowisko komputerowe. Komputery, ekrany i sprzęt ułożone są na kształt koła w którego środku stoi krzesło obrotowe. Aby się dostać do krzesła trzeba przejść przez wąską przerwę między elektroniką.
W reszcie pracowni porozwalany jest sprzęt, często niedziałający, lub mający działać w najbliższej przyszłości. Są też starodawne komputery poustawiane przy ścianie, co zaskakujace, wciąż są na chodzie.
Po pracowni często krząta się android należący do Shiro.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 11.01.16 23:51  •  Pracownia Hikarime Empty Re: Pracownia Hikarime
Zwykle ludzie wyobrażając sobie hakera mają przed oczyma otyłego faceta koło 35 roku życia z buzią oznakowaną cechami złego żywienia. Jego miejsce pracy to jakiś pokoik u mamy w domu zawalony pudełkami po śmieciowym jedzeniu i butelkami od coca-coli. Zabawnym jest fakt że Shiro prezentuje się zupełnie inaczej. Drobna kobietka, właściwie wychudzona, z gładką cerą w otoczeniu niemal higienicznie czystym.
Tego dnia - choć właściwie nie była pewna czy był to dzień, czy noc; nie specjalnie przywiązywała wagę do upływającego czasu, w końcu były ważniejsze rzeczy do roboty - wszystko wyglądało jak zawsze. Elektroniczne urządzenie monitorujące na jej nadgarstku migało monotonnie z przypomnieniem o posiłku sprzed dwóch dni, niezaaktualizowane. Włosy związała w luźną, niską kitkę by nie wpadały jej do oczu, które z najwyższą uwagą śledziły ciągi pozornie niezrozumiałych znaków.
W takich warunkach zaskoczyła ją wiadomość od zwierzchników o zadaniu które miała wykonać.
Była niezadowolona. Kalibracja działa artyleryjskiego była pracą dla mechaników, mieli przecież wbudowane programy, wystarczyło je załadować... czemu musiała się tym zajmować? Przecież to było zawracanie dupy...
Zminimalizowała wiadomość i odchyliła się na krześle. Siedziała na nim po turecku, maksymalnie przysunięta do jednego z biurek. Miała ochotę zignorować polecenie. Oczywistym było że tego nie zrobi, rozkaz był rzeczą świętą... po za tym dobrze jej się żyło w tych podziemiach. Prowadziła wygodne życie, nie przejmując się zbyt bardzo światem zewnętrznym i nie chciała tego zmieniać. Westchnęła i przesunęła się do drugiego komputera.
Na pierwszy rzut oka na ekranie wydawał się wyświetlać jakiś film - nie było to jednak nagranie tylko podgląd z jednej z kamer zainstalowanych w budynku. Po kilku uderzeniach bezbronnych klawiszy obraz zmienił się i pokazał korytarz na jej piętrze. Korytarz którym szedł lekarz. Shiro rozpoznała go, jednak w nadziei że nie będzie szedł do niej, wpisała komendę i wyświetlił się jej podgląd na działo które miała kalibrować.
Uciekanie od problemu było typowym dla niej zachowaniem. Zmiana obrazu przecież nie mogła zmienić rzeczywistości, jednak dziewczyna łudziła się że tak będzie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 12.01.16 4:38  •  Pracownia Hikarime Empty Re: Pracownia Hikarime
O dziwo ostatnimi czasy coraz mniej żołnierzy rzucało się bezmyślnie na wroga tylko po to, żeby go pokonać. To była bardzo dobra wiadomość dla Araty dlatego, że dzięki takiemu zachowaniu miał przynajmniej chwilę wytchnienia w szpitalu. Ci wszyscy ludzie żyjący sobie spokojnie w czterech kątach własnego domu chyba nigdy nie odgadnęliby jak dużo roboty jest z ogarnianiem półgłówków należących do szeregów wojska. A to jeden z drugim się pobije, a to kolejny postrzeli się własną bronią, a jeszcze następny nie będzie jadł przez kilka dni. Niestety, ten ostatni typ wymagał specjalnej troski, którą niestety mało kto był w stanie zaoferować, a że Arata ma dobre serce, to koniec końców padło na niego. Shiro, bo o niej mowa, spotkał już kilka razy, ale przy każdej okazji załamywał ręce w niedowierzaniu. Co robili jej rodzice? Gdzie było jej otoczenie? Jak najbliżsi ludzie mogli dopuścić do tego, żeby wypuścić w świat tak nieprzystosowaną do życia osóbkę? Shiro nie powinna się jednak martwić, bowiem już po drugiej wizycie na oddziale lekarza postanowił on, że zwyczajnie będzie ją od czasu do czasu doglądał, a ostatecznie postara się sprowadzić ją na dobrą drogę. No... A już na pewno nauczyć, że posiłki trzeba jednak spożywać, bo inaczej ląduje się pod kroplówką. W każdym razie jeśli spróbuje się na jego oddziale pojawić raz jeszcze, to on już osobiście dopilnuje, żeby przez cały pobyt nie miała żadnej styczności z urządzeniami elektrycznymi.
Godzina sądu zbliżała się tymczasem nieubłaganie, a pierwszy anioł apokalipsy przechadzał się, co było widać w kamerach, korytarzem. Dziesięć metrów, osiem, pięć, dwa... Z każdą sekundą odległość dzieląca Yakuyę od drzwi młodej hakerki diametralnie malała, aż wreszcie pojawił się w jej progu. Ubrany był tak, jak zazwyczaj, chociaż tym razem w swoich dłoniach skrytych za białymi rękawiczkami trzymał dość pokaźną, papierową torbę z zakupami.
- Shirooo-chaaaaan! - zawołał przeciągle od samego wejścia i wlepił w nią swój wzrok - Ile dni minęło już od ostatniego posiłku? - rzucił jak gdyby nigdy nic i sięgnął ręką do papierowej torby, wyciągając z niej przy tym piękne, czerwone jabłko, które zaraz nadziało się na jego zęby. Z owocem w buzi, wyglądając niczym dorodny guziec ze znanego filmu, ruszył w kierunku hakerki, nie przestając przy tym mówić.
- Msdhe ske zswesaoem sem w Thomnbo pawdselmy! - czasem zapominał, że nie powinno się mówić z pełnymi ustami, ale co tam. On wszystko zrozumiał, więc nie widział w tym najmniejszego problemu (translacja: Mogę się założyć, że jak zawsze są z Tobą problemy!). Za to wszystkim powinna się przejmować Shiro, bo do jej pomieszczenia wpadł właśnie dość pokaźnych rozmiarów osobnik, który nic sobie nie robił ani z jej przestrzeni osobistej, ani z porządku jaki utrzymywała w miejscu pracy. W końcu w innym wypadku nie położyłby torby na biurku w taki sposób, żeby znalazła się ona między nosem dziewczyny, a ekranem monitora.
- Przełożony powiedział mi, że musisz sobie zrobić przerwę. - rzucił w jej stronę, wcześniej wyciągając jabłko z buzi, a samemu opierając się jeszcze tyłkiem o jej biurko. Niech się cieszy, że jeszcze nie zaczął tu palić, bo cała sytuacja byłaby bardziej nieznośna. Na razie jednak miał jeden cel - dopilnować tego, żeby srebrnowłosa coś zjadła, bo jak tak dalej pójdzie, to wykorzysta roczny limit kroplówek na jednego pacjenta o wiele szybciej, niż Arata by tego chciał.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 13.01.16 22:46  •  Pracownia Hikarime Empty Re: Pracownia Hikarime
Nie udało się. Wiedziała że jego obecność na korytarzu oznacza wizytę u niej, w końcu jak by mogło być inaczej... Arata chyba wziął sobie za punkt honoru nakarmienie całego świata - w tym jej. Mimo to usiłowała udawać że go nie widzi, w nadziei że ignorowany problem samoistnie zniknie. Tak na prawdę jej gburowate podejście nie było do końca prawdziwe, czego nie trudno było się domyślić. Z jednej strony faktycznie, dostawała białej gorączki na myśl o doktorku wciskającym w nią jedzenie, miała wtedy ochotę krzyczeć z irytacji, przypominając całemu światu że jest dorosła, że sama sobie radzi... z drugiej strony, komu by nie było miło z tym że ktoś jednak dba żeby nie zdechnąć przed tymi tonami elektroniki?
Mimo że zdrętwiała na dźwięk jego głosu zamierając w pół gestu nad klawiaturą, miała jeszcze nadzieję że inspekcja sobie pójdzie, uznając że jej nie ma - w końcu nie wystawała za bardzo zza krzesła. Zupełnie jak oskarżenie błyskało przypomnienie posiłku na jej nadgarstku, które pospiesznie wyłączyła.
Próbowała pracować dalej, udając że nic się nie dzieje, choć w pewnym momencie dźwięki jakie wydawał z siebie doktor nie przypominały żadnego znanego jej języka.
Ekran który wcześniej wyświetlał jej korytarz zmienił obraz, kamera wskazywała na działko którym miała się zająć.
Nie chodziło o to, że nie mogła zrobić tego totalnie zdalnie, wolała jednak mieć podgląd na to co robi, czuła się wtedy bardziej komfortowo. Obróciła się do drugiego komputera i właśnie wyciągnęła ręce żeby zabrać się do pracy gdy przed nią wylądowała torba. Ciężka torba, sądząc po dźwięku.
-  Arata - mruknęła na przywitanie i powoli przeniosła wzrok na lekarza. Miał on zapewne pokazywać że jest zła, że jej przeszkadza, jednak dziewczyna po samym zerknięciu na mężczyznę westchnęła ciężko. Czemu oni wszyscy byli tacy cholernie wysocy? -  Mój przełożony powiedział mi coś innego jeszcze kilka minut temu  - próbowała negocjować, choć zdawała sobie powoli sprawę że i tak przegra ten nierówny pojedynek. -  Zrobię co muszę i będziesz mógł mnie maltretować, zabierz tę torbę z mojego miejsca pracy, proszę.
Jej spojrzenie powędrowało do czterech liter Yakuyi, opartych bezceremonialnie o jej drogocenne biurko. Westchnęła ciężko, zero poszanowania po prostu. Postanowiła że następnym razem na oddziale będzie robić podobnie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.01.16 19:34  •  Pracownia Hikarime Empty Re: Pracownia Hikarime
Arata kompletnie nie przejął się chłodem bijącym z jej oczu, bo i po co? Doskonale wiedział jaka jest Shiro, więc nie odbierał tego jako czegoś na tle osobistym. Zamiast się więc denerwować po prostu odgryzł po raz kolejny kawałek jabłka i delikatnie się uśmiechnął. Jakoś w tym momencie nie obchodziło go to, że przełożony zlecił dziewczynie jakieś zadanie. Widząc jej zaaferowanie komputerami, które sięga do tego stopnia, że białowłosa opuszcza nawet posiłki, doskonale wiedział, że da radę zrobić swoje czary mary zaraz po tym, jak coś zje.
- Arata - S A N, Shiro-chan. Jestem od Ciebie trochę starszy, a na dodatek przynoszę Ci jedzenie. Mogłabyś się chociaż uśmiechnąć w podzięce. - odrzekł prosto z mostu, jednak w jego głosie nie było ani krzty złości, czy zirytowania. Lubił doglądać swoich stałych pacjentów i upewniać się, że będą odwiedzali go rzadziej, więc nawet gdy go wyganiali, on i tak robił swoje.
Rozmaite wymówki również na niego nie działały, więc łatwo było się domyślić, że i sprytny fortel Shiro spalił totalnie na panewce. Torba była małym głazem, a Yakuya dużą góra, ale oba te zjawiska przeszkadzały hakerce w pracy i nie znikną, dopóki się im zwyczajnie nie podda.
- Och, naprawdę? Jak ostatnio z nim rozmawiałem, to prosił mnie, żebym o Ciebie zadbał, bo ciężko będzie Cię zastąpić. - rzucił luźno, chociaż oczywiście żadnej takiej rozmowy nie było. Arata wątpił, że ludzie z góry przejmują się swoimi podwładnymi. W końcu to było wojsko, a w takich organizacjach każdy dba o własną dupę i nikt nikogo nie klepie po plecach mówiąc, żeby się nie poddawał. Albo wkręcasz się i działasz jak trybik w jednej, wielkiej maszynerii, albo wylatujesz z obrotu na dość długo. Teraz brunet chciał się upewnić, że Shiro nie skończy w ten drugi sposób, więc skonfrontowałby się nawet z jej przełożonym.
- O ile mnie pamięć nie myli, to miałaś coś zrobić o wiele wcześniej, a jednak to olałaś. Nie sądzisz, że sprawy wcześniejsze mają priorytet? - zagadnął, patrząc na nią karcąco i unosząc jedną brew do góry. To nie jest tak, że bransoletka wysyła przypomnienie po dwóch czy trzech godzinach niejedzenia. Musiało minąć o wiele więcej czasu, skoro dała o sobie znać, więc Arata nie dopuszczał nawet do siebie myśli, że Shiro cokolwiek wynegocjuje.
- O, patrz! Pomarańcza. Zdaje mi się, że jest na niej wypisane Twoje imię. - zaczął gadać od rzeczy, podchodząc do dziewczyny trochę jak do dziecka. Skoro nie chce po dobroci, to może chociaż ze podda się ze wstydu - Że co? Mhm... Dostałaś smsa od żołądka Shiro? Mhm! Twierdzi, że jest niehumanitarnie traktowany? Naprawdę?! Głodzą go? Pisze już list pożegnalny do żony i dzieci? - oczywiście rozmawiał z pomarańczą, którą zbliżył do swojej twarzy zupełnie tak, jakby ta wyjawiała mu na ucho wszystkie, swoje sekrety. Koniec końców mężczyzna wyciągnął jednak rękę z owocem w stronę Shiro.
- Wygląda na to, że ktoś tu się zakradł tylko po to, żeby przekazać Ci wiadomość. Chyba jej nie odmówisz? Musiałabyś mieć silnik zamiast serca, żeby teraz powiedzieć "nie". - siła perswazji może i mierna, ale nadrabiał za sto słowotokiem. Arata do każdego miał inne podejście, ale w przypadku Hikarime wszystko było trochę bardziej skomplikowane. Ordynator podejrzewał, że czeka go ciężka batalia, więc wolał już na samym początku wytoczyć większe działa. Kompromis może zostać osiągnięty, ale tylko na jego warunkach.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 15.01.16 0:58  •  Pracownia Hikarime Empty Re: Pracownia Hikarime
Uśmiech zamajaczył gdzieś w kącikach jej ust, gdy dostawała reprymendę. Może od razu "Arata-senpai?". Uśmiech jednak się nie pojawił, a Shiro wzruszyłą ramionami.
- Nie ogarniam tych waszych japońskich chanów i sanów. Nie jestem stąd - odmruknęła tylko w odpowiedzi, nie poprawiając się nawet na "Arata-san". Może i kiedyś się w końcu przestawi, ale po co, skoro rozmawiała tylko z Ovenem, Yakuyą i kilkoma pielęgniarkami... - Pominę to że o żadne jedzenie nie prosiłam, a biorąc pod uwagę ciężar tego - wskazała na torbę - To kupiłeś chyba dla pułku wojska, a nie dla mnie, więc nie czuję się winna z powodu braku entuzjazmu.
Odchrząknęła, jej głos nie był przyzwyczajony do tak dużego zużycia i zdążyła po kilku zdaniach zachrypnąć. Na kolejne pytanie wzruszyła więc tylko ponownie ramionami i wbiła wzrok w ekran, w nadziei że ignorowany lekarz da jej spokój.
Spokoju nie otrzymała, otrzymała za to dialog z pomarańczą, który mimo wszelkich starań, rozbawił ją... na krótką chwilę.
To miał być taki spokojny, nudny dzień, miała skalibrować to działo w pięć sekund i mieć fajrant - przynajmniej od oficjalnych obowiązków i zadań... A tu akurat jak miała coś zrobić konkretnego co nie polegało na dywersji elektronicznej pojawił się Arata ze swoją torbą z jedzeniem.
Wzięła podawany owoc, coś wyraźnie rozważając i spróbowała jeszcze raz negocjować:
- Jak zjem tę pomarańczę to dasz mi zrobić co do mnie należy? - coś czuła że odpowiedź będzie i tak brzmiała nie, więc pospiesznie dodała - gdy skończę, obiecuję że zjem coś jeszcze!
Nawet udało się jej wykrzesać w miarę pokorną minę i proszące spojrzenie, w nadziei że to wszystko na coś się zda. Wiadomo, nadzieja umiera ostatnia, a oni najwyraźniej oboje byli mocno uparci.
Mimo wszystko postanowiła zjeść pomarańczę. Lubiła je, te soczyste, słodkie owoce kojarzyły się jej z dzieciństwem i jej babcią która lubiła nabijać je goździkami i zostawiać w różnych pomieszczeniach w domu. Tworzyła z pomarańczy i goździków małe arcydzieła.
Udało się jej pozbyć skórki - która od razu trafiła do małego śmietniczka pod biurkiem - rozdzieliła owoc na mniejsze cząstki, ułożyła wszystkie pedantycznie w rządku przed sobą i ... czekała, aż Arata choć trochę się ugnie. Musiała zrobić to zadanie szybko - jeśli nie była by szybka, nie była by warta trzymania, a jeśli ją zwolnią... cóż, prawdopodobnie umrze, i to wcale nie dlatego że straci sens życia.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 15.01.16 13:31  •  Pracownia Hikarime Empty Re: Pracownia Hikarime
O to, to, to! Gdyby zarzuciła "Arata-senpai", to mogłaby być pewna, że jego szorstka natura od razu uległaby zmiękczeniu i przymykałby oko na jej humorki. Dobrze jednak, że nie ogarnia tych wszystkich dodatków i koniec końców nie znajdzie na niego haka.
- Dlatego Ci podpowiadam, baaakaaa. - odrzekł z delikatnym uśmiechem. Przecież nie poprawiałby jej, gdyby nie chcial, zeby czegoś się nauczyła. Czasem dobrze wyskoczyć z dobrymi manierami, bo to bardzo pomaga w życiu. Kto wie? Może następnym razem użyje tego w stosunku do szefa i od razu dostanie podwyżkę? Wszystko jest możliwe!
- Tsk, jak niewdzięcznie. O Ciebie w szpitalu też nie prosiłem, a dostałem, więc będziesz musiała przerobić tę całą torbę w dwa dni. Tak, tak. W DWA dni. - dorzucił jeszcze szczerze, podkreślając ile czasu ma zając jej zjedzenie drobnych upominków - I, żeby było jasne. Dwa, następujące po sobie dni, zaczynając od dzisiaj. No chyba, że chcesz je zjeść na tydzień, ale pleśń wszędzie indziej poza serem jest niemile widziana na jedzeniu. - nie ma nawet dyskusji. Arata nie przybył tutaj po to, żeby z Shiro pertraktować. W kwestiach zdrowotnych to akurat on jest wyrocznią, więc można powiedzieć nawet, że to on trzyma władzę. No i trzeba się też przyzwyczaić, że Yakuya nigdy nie miał dobrego wyczucia czasu jeśli chodzi o przeszkadzanie i kontakty z innymi osobami. Może to przez to, że był troszeczkę upośledzony w kontaktach towarzyskich, ale nie dało się tego wyczuć na pierwszy rzut oka. O wiele bardziej liczyła się dla niego praca, co było punktem wspólnym pomiędzy nim, a Shiro, jednakże nie negował do końca kontaktów z innymi ludźmi. W przypadku białowłosej... Powiedzmy, że jest jeszcze wiele, ale to naprawdę wiele rzeczy, do których można się przyczepić i nad którymi będą musieli popracować. Senpai się tym zajmie!
- Ech... Wiesz, że i tak byś musiała to zjeść? Zawsze mogę po prostu coś zepsuć i wywaliłoby Ci korki w pracowni. Dobra, dobra. Pracuj, a ja się czymś zajmę. I nie myśl sobie, że wyjdę dopóki nie zjesz tyle, ile musisz. Nie odżywiasz się poprawnie, to będziemy to nadrabiać. Następnym razem zabiorę Cię gdzieś na miasto na porządny obiad. - zakomunikował, bo nie można tego nazwać propozycją. On już wszystko obmyślił, a jakieś sprzeciwy Shiro niestety nie zmienią jego postanowienia. Opiekowanie się pacjentami, to jego obowiązek! No, ale dość o tym. Arata zdjął bowiem z biurka torbę z owocami, a sam zaczął przechadzać się po pokoju, jedząc jabłko i oglądając wszystko dookoła. Od czasu do czasu nawet coś kliknął, ale to raczej niczego nie wysadzi... Tak? Niestety, ale nie da się nic poradzić na to, że Arata nie mając żadnego zajęcia musi sobie jakieś znaleźć sam. Cała sprawa rozegrała się jednak dość szybko, a sam lekarz opuścił pomieszczenie po tym, jak dziewczyna zjadła swój posiłek. Zadanie wykonane.

z/t
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 19.04.16 1:43  •  Pracownia Hikarime Empty Re: Pracownia Hikarime
Przyszedł sprawdzić, jak idą postępy. Doszła do jego uszu bowiem nowina o tym, jakie zadanie przypadło Shiori. Nie żeby z ciekawości nie podglądał jej postępów i właśnie. Niepokoiło go to, że mógł to robić. Hakerka była bowiem zdecydowanie zdolniejsza pod tym kątem od Shintara i powinna od razu wyłapać, że ktoś podgląda jej pulpit, tym bardziej, że oboje zwykli rywalizować. A tu proszę - nic takiego się nie działo. Połączenie nie zostało przerwane, nie dostał bana, a co ciekawe - w pewnym momencie postępy przestały być czynione. Zaniepokojony tym wszystkim udał się do gabinetu hakerki by nakryć ją na tym jak głową śpi na klawiaturze. Zjeżył się i podbiegł do niej nie martwiąc się o to, że mogła zemrzeć z wykończenia (bo tak też się prezentowała), lecz przestraszony konsekwencjami tego, co jej głowa właśnie mogła wprowadzać do sytemu. Odetchnął z ulgą gdy zauważył ciągle tworzący się pasek tekstu:
"rbnkfbjnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnn..."
w oknie kompilatora. Pierwsze co zrobił to odkleił jej głowę od klawiatury i odchylił ją do tyłu. Tak że jej sylwetka w pełni opierała się na oparciu fotela. Potem korzystając z tego, że krzesło posiadało kółka odsunął ją od biurka. Upatrzył inne krzesło, przetarł je dokładnie antybakteryjną, wilgotną chusteczką, naciągnął lateksowe rękawiczki i cóż...pozwolił sobie na dokończenie za nią pracy. Dlaczego? By móc się potem po wywyższać. Ot inżynierska złośliwość i rywalizacja. W ogóle do tej pory nie wiedział, dlaczego to jemu nie przydzielono tego zadania. Przecież nie wymagało jakich umiejętności, których nie posiadał. Zazdrość ludzka rzecz. Odsunął jednak to prymitywne uczucie na bok, by móc w pełni kupić się na pracy. Wklepał parametry, przetestował wszystko kilkukrotnie nanosząc komendami do oprogramowania różnorakie symulacje pogodowe. Następnie sprawdzał w środowisku testowym jak urządzenie radziło obie z potencjalnymi błędami oprogramowania, czy rzeczywiście wykonywała wówczas protokoły awaryjne. Na koniec zostawił zabezpieczenia nad którymi się zasiedział zdecydowanie zbyt długo, lecz przynajmniej był pewien że jego praca była zadowalająca. Zapiał wszytko, załadował, sięgnął po notatnik ze swojej torby, wyrwał kartkę , na której napisał dużymi znakami
NIE DZIĘKUJ
S.
a następnie pozwolił sobie przykleić ów kartkę do czoła śpiącej księżniczki.


z/t
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach