Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Off :: Karty Postaci


Go down

Pisanie 23.11.15 2:20  •  Pies. Po prostu pies. Empty Pies. Po prostu pies.



















Pies. Po prostu pies. SNo5sO7

Płeć ~
Wiek ~
Zawód ~
Miejsce zam. ~

Organizacja ~
Rasa ~
Ranga ~

Kobieta.
17. Wizualnie.
Kundel uliczny.
Wszędzie.

Żadna.
Wymordowany.
Poziom E.




Moce ~

Deszcz. Zimno. Ciemno. Rezygnując natenczas z ludzkiej formy, niewysoka dziewczyna w kilku szybkich ruchach zrzuciła przemoczone ubrania, nim miękko opadła na cztery łapy. Na długich, smukłych kończynach wznosiła się wątła sylwetka, skryta pod płaszczem średniej długości futra – nieco bardziej obfitego w okolicach karku oraz ogona. Znaczna część kosmyków mieniła się barwą mlecznej czekolady, pozostałe zaś odcinały się na ich tle brudną bielą, układając w znaczenia na łapach, końcówce ogona, szyi oraz brzuchu, a także kufie. Łeb miała szeroki u nasady, zwężający się ku brązowej, wilgotnej trufli, zwieńczającej subtelną w wyrazie, choć niezbyt szlachetną głowę, na której czubku dumnie prężyły się spiczaste, włochate uszy. Jedno z nich zwykło czasem załamywać się w połowie i oklapywać bezradnie, nadając istotce jeszcze bardziej skundlonego wizerunku. Całości marnej aparycji dopełniają duże ślepia migdałowego kształtu, o tęczówkach koloru płynnego złota. Ot, pies jak pies, choć w tym akurat przypadku przywodzący na myśl rozszczekane owczarki pracujące przy stadach owiec.
Biokineza, a dokładniej przemiana w pospolitego burka, jest jedynym, co Rayissa otrzymała wraz z zarażeniem się wirusem X.

Umiejętności ~

Przyspieszyła kroku, mimowolnie kryjąc uszka w puchatej kryzie, kiedy silny powiew wiatru z impetem uderzył w drobne ciało, szarpiąc porastającymi je pasmami. Równocześnie zmrużyła patrzałki, niemalże splatając ze sobą ciemne, fantazyjnie podkręcone ku górze rzęsy. Szybkim truchtem minęła kilka przecznic, nim dotarła do celu. Zasiadłszy u sędziwych, drewnianych wrót, zaszurała pazurami po ich powierzchni kilkukrotnie i… Czekała. Drgnęła dopiero wtedy, gdy narząd słuchu wychwycił odgłos kroków zmierzających ku drzwiom, które wkrótce uchyliły się, umożliwiając psu wejście do domostwa. Jak zwykle, nie zawiodła się na Starszym Panu Numer Jeden, którego odwiedzała w poniedziałki i środy. Napełniwszy żołądek skrawkami mięsiwa, odeszła od miseczki z wyrytym imieniem „Pusia”, by wskoczyć na kanapę, gdzie zaległa, wtulając łeb w dłoń dziadka.  Czując palce, błądzące wśród czekoladowych kosmyków, pozwoliła sobie na chwilę zadumy. Jutro powinna odwiedzić Starszą Panią Numer Jeden, a później Starszą Panią Numer Dwa oraz Numer Trzy. Każda osoba nazywała ją inaczej i tym oto sposobem Ray zdążyła słyszeć już setki mian, jakimi na przestrzeni lat obdarzali ją przypadkowi ludzie.  Nie, żeby miała coś przeciwko, dopóki dawali jej żarcie…
Żebractwo. Bo któż nie podzieliłby się posiłkiem z wychudzoną psiną, niepewnie merdającą podkulonym ogonem i wpatrującą się wielkimi oczętami, pełnymi zaufania i prośby o pomoc?

+ zwiększona tężyzna (podniesiona sprawność fizyczna; zręczność, szybkość, siła etc.); wyostrzone zmysły; zwiększona czujność.

Słabości ~

Och, może zachowywała się żałośnie, zniżając do poziomu psa, ale to nie jej wina, że nie potrafiła upolować niczego poza niewielkimi gryzoniami. Z kolei życie pod ludzką postacią napawało ją strachem i niepewnością. Może dlatego, że nijak nie radziła sobie z technologią. Obcowanie z bronią palną, komputerami, czy tosterami sprawiało, że wpadała w panikę, co, naturalnie, tragicznie kończyło się dla przedmiotów. Zdewastowała odkurzacz? Zaatakował ją i chciał udusić! Odłączyła lodówkę od prądu? Bo… Światełko nie chciało się zgasić, paliło się za każdym razem, kiedy zaglądała do środka! I wiele, wiele innych… Psuja i tyle.

Poruszyła się niespokojnie, strosząc futro na wysokości barków.
Burza. Jedna z niewielu rzeczy, których tak bardzo się bała. Nim pierwszy grzmot przetoczył się nad miastem, kuliła się już pod krzesłem, błyskając kłami i powarkując.

Wygląd zewnętrzny ~

Nie miała pojęcia, jak długo żywioł szalał za oknami. Gdy się ocknęła, noc spowiła już świat i tylko blada tarcza księżyca rzucała nikły blask na alejkę, którą Rayissa dreptała z powrotem, ku wyrwie w murach. W pysku trzymała kilka luźnych szmat, wszakże ludzkie ciała nie miały futra, które mogłoby zatrzymać ciepło. Wkrótce opuściła miasto, by skierować kroki ku rozciągającemu się przed nią pustkowiu. Po około dwóch godzinach marszu zwolniła, rozglądając się i nasłuchując. Wyostrzone zmysły nie wykryły zagrożenia, toteż wypluła łachmany i na powrót stanęła na dwóch nogach. Ciało miała smukłe, może miejscami nieco nazbyt kościste, acz niepozbawione delikatnych, kobiecych krągłości. Skórę jasną, gdzieniegdzie naznaczoną mniej, lub bardziej widocznymi bliznami, dłonie oraz stopy zaś wąskie i niezwykle delikatne. Schyliła się, aby podnieść ze spękanej gleby szarawe, brudne szmaty, po czym otrzepała je (jakby to miało coś zmienić w temacie ich czystości) i pośpiesznie na siebie narzuciła. Owinąwszy się szczelnie, pod prowizorycznym kapturem ukryła trójkątną twarzyczkę o stosunkowo łagodnych, przeciętnych rysach. Oczęta miała duże, równie złociste co pod postacią psa, nos prosty, usta z kolei kształtne, lecz niezbyt duże. Dziewczyna nie wyróżniałaby się niczym specjalnym, gdyby nie cechy charakterystyczne, których nie była w stanie ukryć. Spomiędzy burzy brązowych włosów, sięgających za łopatki, miast ludzkich uszu starczała dwójka tych spiczastych, miękkich i puszystych. Miała też ogon. Porośnięty długim włosiem, luźno zwieszony ku ziemi, w stanie pobudzenia zawijający się w malowniczy precel. Może dlatego tak szczelnie otulała się grubymi, ciężkimi płachtami materiału… 166,5cm | 46kg

Charakter ~

Pomimo, że nie raz została skrzywdzona, jest dość ufna i ciekawska. Po psiemu optymistycznie nastawiona do życia, zawsze stara się dostrzegać plusy sytuacji, w której się znajduje. Odrobinę głupiutka i roztargniona, co jednak nadaje jej swoistego uroku. Warto również wspomnieć o gadatliwości Złotookiej, wszakże gdy popadnie w słowotok, ciężko zamknąć jej jadaczkę. Pewnie dlatego, że nieczęsto ma okazję do rozmów, przez większość czasu udając bezdomnego psa. Spędzanie dni ze starszymi ludźmi ma jednak jeden ogromny atut – głaskanie. Przecież każdy wierny towarzysz człowieka uwielbia dotyk, czyż nie? No, a przynajmniej znaczna część. Ray nie jest wyjątkiem – wyjątkowo wyczulona na bodźce fizyczne, mogłaby spędzić długie godziny, czując dłonie gładzące miękką sierść. Przynajmniej w czterołapej formie. Jako człowiek nie miała okazji do żadnych bliższych kontaktów i najprawdopodobniej strasznie by była speszona. Ba, wręcz unika bliskości jak ognia.
Chociaż cechuje ją jakże pozytywne usposobienie i całkiem przyjemne aura, bywa szczekliwa kłótliwa i uparta. Z resztą, jak na kobietę przystało, miewa wahania nastroju i czasem postawi na swoim. Rzadko, bo rzadko, ale jednak. Równocześnie straszna z niej oferma i psuja, potrafiąca potknąć się na prostej drodze.

Dodatkowe ~

• Uwielbia sok pomarańczowy. Nie, żeby mogła sobie na takie rarytasy pozwolić, ale pamięta, że lubiła go za życia.

• Zwierzęta też uwielbia, chociaż silny instynkt pasterski sprawia, że czasem pogoni kota, czy inny nieduży, szybko przemieszczający się obiekt. Chociaż większe od siebie istoty też próbuje zaganiać.

• Nie pija alkoholu, nie pali. W rzeczywistości, gdyby spróbowała, od razu by się wstawiła. Oczywiście, że o tym nie wie.

• Nie ma stałego miejsca zamieszkania. Niemalże przez cały czas jest w drodze, wędrując od celu do celu. Ma swoje miejscówki, w których posila się i wysypia.


                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 23.11.15 3:00  •  Pies. Po prostu pies. Empty Re: Pies. Po prostu pies.
Świetna karta. W ogóle bardzo dobra postać. Jeśli będziesz grała nią w takim klimacie, jaki przedstawiłaś w karcie, to mnie kupiłaś już na wstępie. ✖ Akcept.
                                         
Arcanine
Wilczur     Poziom E
Arcanine
Wilczur     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach