Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 1 z 2 1, 2  Next

Go down

Prywatny publiczny magazyn beznadziejnych przypadków Sirial.600.1408621

Widok przed wejściem do nory w której zadekował się Grima nie jest jakoś powalające. Celowo wybrał sobie miejsce oddalone na granicy Apogeum Desperacji z jednego, ważnego powodu - im mniej jest istot które mogły go zarazić tym lepiej. Zastawiona dykta, przysłaniająca wejście służy za drzwi i od biedy też parę mniejszych kamieni. Tunel nie jest zbyt długi, wąski i w zasadzie coś, do ma więcej jak dwa metry tędy nie przejdzie. Na samym końcu są dwie wydrążone w piachu/kamieniu dwie izdebki, z czego jedna ma powierzchnię koło 40 metrów i wysokość około trzech. Wszędzie są porozrzucane bibeloty, na samym środku jest względnie czysto, bo tylko dwie podziurawione poduszki i parawan pomiędzy nimi. Izba ma kształt koła, a na ścianach widać ślady pazurów po poprzednim lokatorze. Mniejsza izdebka jest znacznie mniejsza, a wejście do niej jest trudniejsze, bo znajduje się na wysokości jakiś dwóch metrów. Samo pomieszczenie ma może dwa metry na metr, wypełnione jest słomą i szmatami, które właściwie są takim prowizorycznym spaniem. Wysokość izdebki to raptem pół metra, wiec w zasadzie nic się w niej nie dzieje poza spaniem.
Przed samym wejściem jest jeszcze jeden, duży kamień, w którego cieniu zwykle przebywa Grima, kiedy akurat nie chce nigdzie daleko odchodzić.



Tegoż to dnia Grima postanowił, że nie będzie się zanadto oddalał. Po wymieceniu nadmiaru piachu z początku tunelu, zabrał się za zbieranie kamieni z okolic, by obtoczyć sobie nimi wejście do jego bezprawnie przywłaszczonej norki. Nie miał pojęcia kim był poprzedni właściciel. Mógł się tylko domyślać o rozmiarach i prawdopodobnej śmierci. Sądząc po tym, co znalazł w środku, na pewno ten ktoś zajmował się zbieraniem wszystkiego co znalazł, plus dodajmy jeszcze stertę kości które musiał wywalić. Może się czymś potruł przy ostatnim posiłku, albo coś. W każdym razie, Grima znosił kamienie, kiedy jeszcze dopiero świtało. Było i chłodno, ale słońce powoli ogrzewało ten kawałek ziemi, więc nie było źle. Powoli, pomału, jakoś zbierał, oczywiście, za bardzo nie wychylając się, co by to nie narazić swojej jamy na straty. Mieszkanie miało jeden plus, nie płacił podatków, nie martwił się o ogrzewanie, swój sposób na zdobycie wody już wynalazł, więc jedyny problem był taki, że jak chciał załatwić swoje potrzeby fizjologiczne, to musiał iść kawałek poza dom i zakopywać (lub czasem nie) swoje odpadki w piachu. Minusem było tylko to, że nigdy nie był pewien, kiedy odchodził daleko, że zastanie swoje miejsce takie jakie było. Ale cóż, lepiej mieć taki własny kąt niż błąkać się po okolicy, i liczyć na to, ze cię w nocy nic nie zje. Po za tym, w tym miejscu miał swoją "pracownię" tj. jak ktoś miał problem, to przychodził tutaj.
Tak więc nasz pan detektyw od beznadziejnych przypadków, kiedy zrobiło się już południe, przysiadł sobie pod kamieniem, które służyło mu właściwie z przypadku jako drogowskaz. Dykta była jasna jak piach, więc bez tego kamienia mógłby w końcu zapomnieć gdzie mieszka. A po za tym, dawał cień, robił za punkt widokowy. Więc jak na zwykły kawałek matki ziemi, to był całkiem przydatny. Grima siedział w cieniu, obserwując przestrzeń przed nim. Nie miał planów na dzisiaj, niczego mu jak na razie nie brakowało, więc uznawał, że dobrze będzie sobie trochę posiedzieć i popilnować własnego ogródka. Szkoda tylko, że jego ogródek to stosiki kamieni, ułożone przy "drzwiach" i nieznacznie w stronę ogromnego kamienia/skały, pod którym teraz siedział.
Po paru godzinach nawet udało mu się przysnąć. Zatem siedział, pogrążony w takim transie, pomiędzy snem, a rzeczywistością.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Poznawanie Desperacji z pewnością nie było łatwym zadaniem. Aiko nie spodziewała się nawet, że są aż tak duże, w końcu przez tyle lat wmawiali im, że nic poza "końcem świata" tutaj nie ma, a tu proszę - rozległe, martwe tereny aż błagają o to, żeby ktoś się nimi lepiej zaopiekował. Ona jednak musiała iść dalej, dowiedzieć się, gdzie na tym pustkowiu jest chociaż resztka społeczności. Nie tylko wymordowani tutaj żyli, prawda? Mogła się założyć, że byli tutaj też prości ludzie, którzy musieli, tak samo jak ona, uciekać z miasta. Powody były różne, choć większość zapewne łączyła jedna rzecz.
Władza Miasta-3.
Nikt normalny z własnej woli nie wyszedłby z niego, chyba że jest szaleńcem.
Po południu udało jej się postawić stopę w miejscu nieco żywszym niż pustynia. Były tutaj domki, norki, dziwne budynki, znalazło się nawet coś podobnego do kasyna! Aiko skierowała się na początku właśnie w stronę tego budynku, ale usłyszała jakieś nieprzyjemne krzyki i bardzo szybko zrezygnowała z tego pomysłu. Ruszyła więc nieco dalej. I to tak dalej, że praktycznie już opuszczała Apogeum, kiedy zauważyła nory. Początkowo chciała olać ten fakt i ruszyć dalej, kiedy to zauważyła kamień.
Tak, piękny, cudowny, wielki kamień.
Z pewnością łatwo było go zapamiętać, bo jednak trochę się wyróżniał. W dodatku był blisko jakiejś norki, możliwe, że już zajętej. Dziewczyna jednak przełknęła ślinę i zdecydowała się podejść nieco bliżej. Przez chwilę wydawało jej się, że słyszy czyjś oddech. Starając się nie robić zbyt dużego hałasu, Aiko zbliżała się do dużego kamienia, szykując się na prawie wszystko. Zarówno na atak, jak i nowego znajomego. W końcu nie wszyscy byli źle nastawieni do reszty, prawda? Może trafi na kogoś, kto również starał się najzwyczajniej w świecie przeżyć na tej niemiłej pustyni? Warto było szukać takich ludzi. A nawet wymordowanych. Nie mogli być aż tak źli.
W cieniu kamienia zauważyła jakąś sylwetkę. Chyba spał.
Ale bez kija lepiej nie podchodzić.
- Przepraszam? - powiedziała nieco głośniej w stronę cienia - Ktoś tam jest, prawda? Żyje pan lub pani jeszcze? Proszę wstać i się przywitać, ja nic nie zrobię! Naprawdę. Więc, no... Halo?
Cały czas stała w odpowiedniej odległości. W razie ataku może nawet zdoła się ukryć w tej norce.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

A ten sobie spał i chrapał , więc jakby ktoś podszedł na pięćdziesiąt metrów, to pewnie by i to chrapanie usłyszał. A z tym chrapaniem to brzmiał jak zdezelowany traktor. I w sumie nic dziwnego, przez to, że przysnął, mogło mu tam trochę nalecieć piachu do nosa, czy do gardła, jak kto woli, w sumie to się przez jeden kanał i tak przebiera. Godziny mijały spokojnie. A to czasem na moment się przebudzał, by tylko zaciągnąć bardziej kaptur na głowę i znów przysnąć. W sumie, czas tak nawet szybciej leciał. Trudno było powiedzieć o czym śnił, bo za każdym razem jak się ocknął, to nie mógł sobie jakoś przypomnieć i w zasadzie po każdym takim razie śniło mu się coś innego.
Nagle jednak poczuł, że coś jest nie tak, a będąc w stanie półsnu niespecjalnie chciał się wybudzać, a też bodźce, tym bardziej głosowe, niekoniecznie do niego przemawiały. A nawet jeśli, to tylko w formie wydłużonej i odległej, ze na samym początku miał osobiste wrażenie, że znów coś mu się śni. Ale nie dawało mu to spokoju, a jak już słowa powoli docierały do jego świadomości, to zbudził się niespodziewanie, chcąc oprzeć dłonie na piachu, zorientował się, że zbyt szybko się zanurzyły. Ile to on musiał spać w takim razie? Nie czuł, ale może nawet z pół dnia.
Dziwny głos dalej domagał się uwagi, więc w końcu ją uzyskał. W postaci niespotykanie wkurzonego i zezłoszczonego spojrzenia Grimy.
- Wynoś się stąd, głupia małolato. Nie przyjmuję dzisiaj zleceń - Burknął w jej stronę, powoli się podnosząc z pozycji leżącej. Tak, trochę go przysypało, co odczuł teraz, kiedy na nogach zrobiło mu się nieco ciężej. Musiał się najpierw wytrzepać, posprawdzać kieszenie i w razie czego wysypać z nich piach. Co jednak okazało się konieczne. No, a gdy już doprowadził się do porządku, to mógł ze spokojem stwierdzić, że jest mu zdecydowanie lżej. Obejrzał się jeszcze w stronę tamtej dziewuchy. Czego ona tutaj chciała? Mlasnął z niesmakiem, ale to mlaśniecie w zasadzie było tylko pustym ruchem warg, bez głosu. Za sucho miał w gębie, żeby tak się stało.
- Co ty tutaj jeszcze robisz? Mówiłem wynocha, jeszcze mnie wirusem zarazisz, albo innym syfem - Machnął w jej stronę ręką w taki sposób, jakby chciał odpędzić. Bo w istocie tak było, nie spodziewał się gości i też nie zamierzał narażać się niepotrzebnie na wirusa. Lepiej zapobiegać, niż się męczyć. Mała na pewno jest jakimś mutantem, tylko jeszcze tego nie widać.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Aiko nawet nie przejęła się chrapaniem czy innymi, dziwnymi dźwiękami. Po prostu wyczaiła, że ktoś tu musi być, a jeżeli tak, to może podpyta o kilka rzeczy i pójdzie dalej, starając się ogarnąć tę cholerną Desperację. Mogła spodziewać się czystej niechęci, a nawet wrogości, jednak to prawie zawsze działało na nią odwrotnie - ktoś próbował ją oddalić od siebie, a Aiko robiła się coraz bardziej dociekliwa i trzymała się jeszcze dłużej niż zazwyczaj. Tak było, jest i będzie. Stąd określenie takie jak "małolata" nie zrobiło na niej większego wrażenia. Dziewczyna nadal stała prosto przed mężczyzną, uśmiechając się delikatnie.
Nie rozumiała co prawda, o co chodziło ze zleceniami, ale tego mogła dowiedzieć się później. Może pracował na zasadzie "kto wpadnie i ile zapłaci, ten zostaje moim szefem"? Tylko że co można tutaj robić? Zbierać ziółka, cegły, szukać miejsca?
- Nie przychodzę w celach zlecenia pracy, proszę pana. - odpowiedziała spokojnie, dalej nie ruszając się ze swojego miejsca. Poczekała ona spokojnie, jak mężczyzna doprowadzi się do porządku i wreszcie znowu spojrzy na nią, aby mogła coś jeszcze powiedzieć. W końcu jednak usłyszała właściwie to samo. Nie chciał jej nawet widzieć. Nic dziwnego, na Desperacji można znaleźć inne dziwy. Została jednak oskarżona o zarażanie ludzi wirusem czy innymi chorobami, co sprawiło, że na chwilę spoważniała i przyjrzała się swojej dłoni.
Miałaś okazję złapać cokolwiek w ciągu dwóch tygodni? Niecałych w dodatku?
Nie, doskonale wszystko pamiętała. Nawet razu nie poczuła się gorzej, nie wdawała się w specjalnie długie rozmowy z innymi, na dobrą sprawę osoba przed nią była pierwszą, jaką widzi na oczy. Zaraz sięgnęła po plecak, a następnie po jakąś wodę. Miała jeszcze dwie malutkie butelki, w tym jedną nienaruszoną, więc niewiele myśląc sięgnęła po nią i podała mężczyźnie.
- Nie otwierałam jej jeszcze. Może chce pan się trochę napić? - ponownie się uśmiechnęła - Najmocniej przepraszam za "niszczenie" marzeń, jednak nie jestem zarażona. Nie umarłam, nie plułam krwią, zębów też nie zgubiłam. A i jestem tutaj zbyt krótko, aby rzeczywiście móc się czymś zarazić. Zadam tylko kilka pytań i pójdę dalej, naprawdę. Ten wirus naprawdę zabija i ożywia ludzi?
Musiała w końcu poznać te tereny, a bez pomocy innych za wiele nie zrobi.


Ostatnio zmieniony przez Aiko dnia 30.10.15 14:38, w całości zmieniany 1 raz
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Nie mógł powiedzieć, że był zadowolony, bo on był kompletnie niezadowolony, tym bardziej jej odpowiedzią. Uparte, małe i w dodatku baba. Z dziewuchami to wiadomo kiedy kłamią, kiedy nie? Dobra, ostatecznie mógł jej pozwolić skończyć gadać, a potem sobie pewnie pójdzie, bo przecież kto by chciał spędzać z nim więcej jak pięć minut. Sam był nieznośny... na swój sposób. Ale na razie to myślał o tym, co z tą przybłędą zrobić, co odpowiadać, żeby jak najszybciej się odczepiła. Jeszcze zacznie się ściemniać.
A w nocy budzą się paskudy gorsze niż to co siedziało w jego głowie. No, ale przynajmniej nocą nieproszeni goście tutaj nie przychodzą, w przeciwieństwie do dnia. I tutaj mamy genialny przykład tego, jak bardzo w ciągu dnia sporadycznie wyściubiał nos z nory.
Gdy nagle dziewucha podeszła, na co zareagował oczywiście skrzywieniem twarzy, ale kiedy ta wyciągnęła butelkę wody, to oczy mu się jak pięciozłotówki zrobiły. Że jak? Ona chce mu oddać ot tak wodę? W dodatku z butelki? Może warto być jednak milszym dla tej dziewuchy, skoro takie skarby ma. Ostatecznie, kiedy podeszła nie zauważył dziwnych symptomów zarażenia się tą chorobą.
- Cztery lata nie widziałem tego - Pomyślał na głos, mrucząc pod nosem. Cztery, jebane, chędożone w dupę lata bez większego kontaktu z cywilizacją. Będzie musiał w końcu odwiedzić Eden. Tam mają wodę i jedzenie. Może mu pozwolą trochę wynieść.
I nic go po drodze nie zje. Eh, chciałoby się mieć własne zaplecze, jakiś ludzi, co by ci pomagali ratować dupę. Gdyby nie miasto, jego zakazy to żyłoby się tutaj znacznie lepiej. Gdyby tylko pomyśleli o tym, żeby uratować te pustynię, mają przecież sprzęt ku temu. Ale nie, najlepiej to się wypiąć dupskiem do każdego. Egoistyczne skurwysyny.
Trzymał tę butelkę, na moment się zawieszając. To zabawne jak taki mały przedmiot potrafił wywołać w nim tyle emocji i wspomnień.
- Jasne, że zabija i ożywia. Wczoraj się urodziłaś, czy jak? - Mruknął, łypiąc na nią okiem.
Czekaj, czekaj, czekaj. Właściwie to byłoby całkiem możliwe. Znaczy się, nie jej śmierć, to już zdążył... zaobserwować. Ale faktycznie mogła uciec z miasta raptem wczoraj. Stąd miałaby te butelki, strój w nienagannym stanie i jeszcze takie śmieszne pytania. Grima podrapał się po policzku, jak zwykle wtedy kiedy myślał bardziej niż to robi zwykły człowiek.
- Jak długo jesteś poza miastem. I gdzie twoja przepustka? - Zmarszczył nieco brwi, zadając pytanie.
Zdziwił się sam sobie, że od początku nie zauważył przepustki na jej ręce, ani nic. No dziewko, masz szczęście, że ja nie jestem jeden z tych, co zabijają każdego na swojej drodze. Pomyślał, zakładając rękę na rękę.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Zawsze była w jakiś sposób uparta, a tutaj, na Desperacji, czasem przydawało się męczenie kogoś dłużej niż pięć minut. Jasne, można było trafić na jakiegoś skończonego wariata, który będzie wolał uciszyć nieznośnego dzieciaka w niezbyt przyjemny sposób, ale czasem ryzyko popłacało. Wystarczyło być miłym lub dać coś w zamian, aby ktoś niechętny do rozmowy nagle stwierdził, że dobra, odpowiem na jedno czy dwa pytania i won, zwiedzaj świat na własną rękę. Jasne, marnowała w ten sposób własne zapasy, jednak czuła się z tym całkiem dobrze. Całkiem nieźle szło jej oszczędzanie jej szczątkowych zapasów, a w dodatku sprawiała, że tym, którym brakuje pożywienia czy wody, będą mieli chwilę życia bez potrzeby walk o byle co. Przyzwyczajała ich do tego, że w prosty sposób zdobędą coś dobrego od naiwnej panienki z miasta, ale... No ale.
Po prostu specjalnie jej to nie bolało.
Cudem nie roześmiała się, kiedy zauważyła minę nieznajomego. Wyglądał na naprawdę zszokowanego, kiedy tak spoglądał na butelkę wody. Sam zaraz wymruczał coś, że nie widział tego cztery lata. Nic dziwnego, w końcu krucho z zapasami na tej strasznej pustyni. Tutaj nie było naprawdę niczego, poza przerażającymi stworzeniami, zmutowanymi ludźmi i śmiercią.
- Kiedyś trzeba nadrobić, proszę pana. Jak się pan nazywa? - spytała od razu. W końcu nie będzie mówić do niego cały czas per "pan", chciałaby przy okazji usłyszeć imię lub chociażby nazwisko, aby mieć nieco wygodniej. Powtarzanie się również bolało, nawet, jeżeli chciało się zachowywać jak porządny, wychowany obywatel.
Poczekała spokojnie, aż mężczyzna wybudzi się z tego zabawnego transu i chwyci wreszcie butelkę, a następnie wreszcie się wyprostowała. Zaraz jednak zdecydowała się przykucnąć obok niego, czekając na to, co powie. W końcu musiała jakoś ulitować się nad swoją szyją. Spoglądanie w dół przed długi czas bolało, niczym na lekcjach.
- W teorii tak, proszę pana. - odpowiedziała szczerze, delikatnie przekrzywiając głowę. W końcu ten człowiek był właściwie pierwszym, z którym mogła porozmawiać nieco dłużej niż chwila, a za wodę chciałaby, aby powiedział coś więcej niż "idź stąd, bo mnie zarazisz". Coś może wymagać, w końcu poświęca własne zapasy. Z własnej woli, ale jednak.
Dziewczyna podrapała się po głowie, kiedy ten spytał się, jak dawno jest poza terenami miasta, oraz gdzie jest jej przepustka. Skąd ta ciekawość? Jak jeszcze mogła zrozumieć, po co zadał pierwsze pytanie, tak drugie ją nieco dziwiło. Coś było nie tak z tą przepustką? Szukał okazji do znalezienia kogoś, kto ma kontakt z ludźmi z miasta, aby zdobyć zapasy? Choroba wiedziała w tym momencie, szczerze mówiąc.
- Może ze dwa tygodnie? Coś tego... Pierwszy raz udało mi się dojść do miejsca, gdzie są w ogóle jakieś resztki społeczeństwa. Przepustki nie mam. Czemu pan pyta? Proszę szczerze odpowiedzieć.
Naprawdę ją to ciekawiło. Dlaczego mężczyzna o to zapytał?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Co za dziewczę. No niech jej będzie. Może mu trochę pozadawać pytań. Tylko żeby nie dużo, żeby też mógł na nie normalnie odpowiedzieć. I wypadałoby skombinować do tego jakieś lepsze warunki. Przebywanie zbyt długo na tym słońcu groziło bólem głowy i wykończeniem zapasów wody, jak zacznie w gębie suszyć. Każdy zna, a przynajmniej powinien znać fakty, jakimi się obnosi odwodnienie organizmu. Chyba, że jest się jakimś chędożonym w dupę wymordowanym, co to gromadzi w sobie wodę jak jakiś kaktus.
Grima obarczył dziewczynę spojrzeniem takim, jakby patrzył na idiotę.
- Nie powiem ci jak mam na imię - Odpowiedział, co dla niego było oczywistą oczywistością, że nawet tutaj imię było czymś cennym. Grima wiedział, że tutaj parano się wasalstwem jak w średniowieczu i w zasadzie chyba tylko jakby ktoś go usidlił, to mógłby swoje imię podać. No... i od biedy swoim bardzo dobrym znajomym - A nawet gdybym chciał, to kultura wymaga, że skoro przyszłaś do mnie, to winnaś się pierwsza przedstawić, dziewczyno - Prychnął kpiąco na koniec.
Przeszedł teraz do siłowania się z swoimi drzwiami. Najpierw musiał trochę piachu odgarnąć, potem poprzesuwać parę kamieni i gotowe. Mógł śmiało odsunąć dyktę na bok, co tez zrobił, tyle że tym razem wolniej, bo musiał tamtą dziewczynę stale obserwować. No, bo jakby chciała go zajść od tyłu, albo coś. Dalej jej nie ufał. I pewnie tak będzie póki sobie nie pójdzie. Jakkolwiek jej na imię.
- Jak to w teorii...? - Spytał, drapiąc się po policzku. Nie, nie było czegoś takiego jak teoria, a z takich rzeczy nie robi się żartów! Albo się urodziło wczoraj (co jednoznacznie wskazywałoby na wymordowanego) albo nie, nie ma innej opcji, która miała by więcej sensu. Grima poczuł jak wewnątrz niego zbiera się jakaś złość, na samą myśl o tym, że dziewczyna mogłaby go oszukać. Nie, to wcale nie byłoby dziwne, tylko... no może by bardziej obwiniał siebie, że dał się tak łatwo podejść. Jak jakiś gówniarz, który faktycznie dopiero co wyszedł poza miasto. Ach... wtedy jak dobrze pamiętał, tyle razy mało brakowało, żeby nie skończył z gębą w piachu.
- Czemu pytam? A jak myślisz. Nie ufam ci ani trochę, dziewczynko, nagle się zjawiasz i pytasz o oczywiste rzeczy, dajesz butelkę wody, nie wspominasz nic o sobie, a chcesz odpowiedzi, na które w zasadzie sama możesz znać odpowiedź. A może, ja nie chcę odpowiadać - Wywrócił teatralnie oczami.
Odsunął całkiem dyktę, a jedną ręką ją zaprosił do środka.
- Chodź. Tylko się w głowę nie walnij. I niczego nie dotykaj - Rzucił, czekając, aż wejdzie do środka. Byle szybko, bo wieczność czekać nie będzie, a im dłużej tak stoi, tym więcej piachu wiatr sypie mu do środka. Po za tym, dziewczyna nie wie jak założyć dyktę by mu się do środka nie sypało.
No i jej nie ufał. Jak chce z nim gadać to niech włazi do środka.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Aż tak dociekliwa nie była. Jasne, musiała dowiedzieć się tyle, ile mogła, ale nie znaczy to, że będzie znęcać się nad biednym Desperatem z armatą pełną pytań. Sama by się z tym źle czuła. Jej celem było tylko poznawanie, bez mordowania pobliskich ludzi i tego się trzymała.
"Nie powiem ci jak mam na imię."
Dziewczyna spojrzała na niego zdziwiona i podrapała się po głowie zastanawiając, co złego było w podaniu swojego imienia. Przecież to nie była tajemnica, prawda? Każdy miał swoją godność i w ten sposób był łatwiej go wyłapać w tłumie. Może tego właśnie nie chciał? Mógł się, przykładowo, ukrywać przed jakimiś nieprzyjemnymi typami, bo zrobił coś nie tak, ewentualnie sam był takim małym zbójem, a nie chciał, żeby jakaś dziewucha z miasta go zdradziła. Wszystko było możliwe. Jednak ciężko było jej w to uwierzyć.
Mężczyzna jednak szybko uderzył w dziewczę mówiąc, że kultura wymaga przedstawienia się, jeżeli pyta, co sprawiło u niej niemałe zmieszanie.
- Przepraszam... Zapomniałam. Nazywam się Aiko. Czy teraz i pan mógłby podać swoje imię, albo przynajmniej coś, co ułatwi mi kontakt? - Miyagi kiwnęła głową - Ciężko w końcu mówić ciągle per "pan".
To było naprawdę niewygodne.
Kiedy mężczyzna siłował się z czymś przy norze, Aiko spojrzała na chwilę na telefon, aby zobaczyć czas oraz datę. Sygnał na Desperacji był beznadziejny, jednak sam fakt, że czasem łapał coś, gdy była bliżej miasta, naprawdę mocno ją zadziwiał. Może nie mogła teraz wstukać sobie czegoś w przeglądarkę, jak chociażby uroczych kotków na uspokojenie, ale nadal miała zegarek i kalendarz. Ważne jednak było oszczędzanie baterii, więc nawet nie mogła posłuchać muzyki. Może gdzieś na tej pustyni ktoś dorwał resztki prądu, jednak i tak za szybko jej nie dadzą okazji do skorzystania. Jeżeli dożyje do spotkania z kontaktem z miasta, to będzie dobrze.
- Jeżeli uznamy to za swojego rodzaju metaforę, to ma to sens. Nie umarłam i jestem tego całkowicie pewna, jednak moja obecność na tych ziemiach jest niczym takie "odrodzenie". Jestem dzieciakiem poznającym nowy świat. - pod koniec kiwnęła głową, chcąc dzięki temu zaznaczyć, iż wierzy w swoją wersję, bo brzmiała całkiem nieźle.
Kiedy usłyszała, że ten jej nie ufa, westchnęła cicho. Tutaj było naprawdę ciężko o zaufanie do nieznajomych, co naprawdę ją smuciło. Utrudniało to jakikolwiek kontakt, bo jak podpytać o cokolwiek, jak ktoś uzna, że nie powinien za wiele mówić, bo pewnie wykorzystasz to przeciwko niemu? Dlatego zdecydowała, że nie skomentuje tej wypowiedzi, bo nie miała nawet jak. Spojrzała tylko ze smutkiem na mężczyznę. Współczuła mu trochę.
Zdziwiła się jednak, kiedy ten wskazał jej wejście. Więc teraz ona powinna zaryzykować, jeżeli chciała się czegoś dowiedzieć? Aiko spojrzała na niego, a następnie na dyktę, po czym niepewnie ruszyła w stronę wejścia. Wierzyła, że ten mężczyzna nic jej nie zrobi, ale nie miała pewności, więc po prostu się bała. Starała się jednak tego nie ukazywać, pozwalając sobie co najwyżej na nieco zaniepokojone spojrzenie.
Nie masz niczego do obrony, Ai. Chyba, że planujesz wciskać mu igłę w oczy. A więc uważaj na siebie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Grima podrapał się po policzku. Zresztą, jak zwykle wtedy, kiedy nad czymś myślał. To przyzwyczajenie chyba kiedyś mu wydrze w policzku dziurę jak tak dalej będzie. W końcu wejście zostało przyjaźnie opatrzone, tak, by nie miał problemów z ich zamknięciem. Puścił uwagę mimo oczu, które spostrzegły telefon. Działający. Tak na dobrą sprawę gdyby chciał, mógłby jej zabrać, a potem za miesięczny zapas jedzenia opchnąć u psów czy innego cholerstwa. Może nawet dałoby się wymienić za jakąś broń, przydałaby się do odstraszania innych. Cholera wie ile coś takiego może być warte. Kusiło tak, że normalnie aż poczuł ukłucie w żołądku. W zasadzie, mógłby ją nawet zabić. Pogrzebanie ciała w piaskach nie byłoby specjalnie trudne, bo szkieletów na pustyni to akurat jest na pęczki. Można śmiało chodzić i kości zbierać, tylko nie wiadomo na co. Zresztą, zmarli powinni być pozostawieni w spokoju, nawet jak się zostały po nich tylko kości.
- Grima - Mruknął, prawie szeptem, tak jakby się obawiał, że ktoś może usłyszeć. No cóż, ale naprawdę dbał o swoje zaplecze, w zasadzie o swoją dupę, bo miał tylko jedną - Ale nikomu ani słowa. Im mniej osób o tym wie, tym lepiej. Nie nosisz wirusa, chyba, a przynajmniej nie widać. Może mnie nie sprzedasz - Gadał, w zasadzie sam do siebie. Jak on się cieszył, że nie miał żadnego imienia, ani nazwiska, tylko taki pseudonim, który sam sobie wybrał, żeby właśnie móc się przedstawiać takim osobom jak Aiko. Chociaż i tak robił to zdecydowanie niechętnie. Przywykł do tego, że jeśli ktoś coś od niego chce, to będzie wiedział jak dotrzeć, może nawet dowie się o tym imieniu na własną rękę. Chociażby przez takich jak ta dziewczyna. Wzruszył sam do siebie ramionami, spoglądając w siną dal i czekając, aż ta się ruszy w końcu. Wypatrywał, czy nie ma jakiegoś zagrożenia. Bądź co bądź, nie miał tutaj żadnej ochrony, jedyne co mógł zrobić, to zasłonić wejście dyktą, która w kolorze piachu z daleka nie była specjalnie widoczna. I tylko liczyć na to, że żaden przeklęty wymordowany nie będzie chciał podejść w pobliże i wyczuć czegokolwiek po zapachu.
Grima zmarszczył brwi, jakby w oddali coś dojrzał. Jakiś niewielki punkcik na tej pustyni. Świetnie, akurat dziewczę weszło, więc zasunął wejście jak najszybciej, jakby faktycznie się czegoś przestraszył. Nagle w tuneliku zrobiło się ciemno i słychać tylko było głosy pustyni.
- No idź szybciej, to może wiatr wywietrzy nasz zapach, zanim coś się tutaj przypałęta - Rzucił do niej, ponaglając ją tknięciem dłonią w ramię. Tylko kilka minut trzeba było na przyzwyczajenie się do mroku wewnątrz i przejście raptem pięciu metrów w dół, by dorwać się do izby i rozpalić woskowe świece. Tylko niech ta dziewczyna idzie w końcu. Nawet teraz zapomniał na moment o tym, chciał ją wcześniej okraść czy coś.
Miał nadzieję, że to co widział, to tylko zwidy od słońca, a nie realne zagrożenie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Aiko całkowicie zapomniała o tym, że ukazywanie telefonu w takim miejscu jak Desperacja to bardzo, ale to bardzo zły pomysł. Chwilowo nawet przez myśl jej nie przeszło, że przecież tutaj znalezienie prądu na zasilenie na dłużej tej cegły to cud, a co dopiero posiadanie. Chociaż... Może ludzie je mieli, tylko właśnie baterie umarły im wieki temu. Może wierzyła, że skorzysta z pomocy tego przyjaciela na tyle szybko, aby mężczyzna nie zauważył, że to w ogóle ma?
Zresztą, teraz już było za późno na gdybanie "co by było gdyby". Pokazała ten telefon, starała się być miła i zdecydowała się wejść do "pomieszczenia", w którym nieznajomy najpewniej mieszkał.
- Hmm? - spojrzała na niego, kiedy ten użył dziwnego wyrazu, mającego chyba ułatwić komunikację, po czym podrapała się po głowie - Ach, jasne. Nikomu ani słowa. Miło poznać, Grima.
Nie brzmiało to jak imię i Aiko wątpiła, żeby "Grima" w ogóle było jakkolwiek związane z jego prawdziwą godnością, jednak nie miała co narzekać. W ten sposób miała jedno określenie więcej i nie musiała wołać na niego "proszę pana" czy "nieznajomy" w kółko. O wiele wygodniej. Ruszyła nieco szybciej, kiedy ten tego zażądał, choć na jej twarzy malowało się mocne zdziwienie. Czy coś się stało? Ściągnęła na nich nieświadomie jakieś niebezpieczeństwo? Choroba tak naprawdę wiedziała, co się działo, a ją to nieco zaniepokoiło. Szła jednak w ciszy dalej, pozwalając Grimie na zajęcie się tym, co trzeba, a następnie ruszeniem za nią. Idąc, cały czas starała się słuchać każdego dźwięku jaki dobiegł do jej uszu. I żeby nie przywaliła zbyt mocno głową w ścianę, ciemno tu trochę było.
W końcu jej oczy się chyba przyzwyczaiły do ciemności, bo zauważyła, że korytarzyk się zakończył, a ona była w czymś co przypominało nawet jakieś małe pomieszczenie.
- Wszystko w porządku? - dopiero teraz zebrała się i zadała to pytanie, odwracając się przy okazji do Grimy. Nie miała pewności, czy coś go zaniepokoiło, czy jednak wkurzał go fakt, że szła względnie wolno, dlatego zdecydowała się zapytać. Podobno kto pytanie to nie błądzi.
W razie czego trafia do piachu, jak ma pecha. To inna sprawa.

//O żesz, miesiąc.
JA TO NAPRAWIAM. |:
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Grima nie miał najmniejszego zamiaru stać się pokarmem dla okolicznych stworzeń, a życie od dwóch lat tutaj nauczyło go, że najlepiej jeśli coś się zauważy to spierdzielić, zanim to coś zauważy ciebie. Dalej nie był pewien tego, czy to co widział nie było wytworem jego przewrażliwionego umysłu, czy faktycznie tam coś było. Nie miał jednak ochoty tego sprawdzać. Dobrze, że tutaj nie było ogromnych wormów, o których raz miał okazję się tyle nasłuchać, że potem przez bity tydzień siedział w norze, bojąc się wyjść na zewnątrz. W końcu jednak musiał, co okazało się nie takie straszne na pierwszy rzut oka.
Zatrzymał się na moment za zasuniętą tekturą, pozwalając przywyknąć nieco oczom do egipskich ciemności. Nasłuchiwał zarówno tego co było na zewnątrz jak i tego, co robiła Aiko. W końcu, kiedy widział już zarys własnych dłoni przed sobą, to postanowił się przemieścić.
- Ta... znaczy się, nie wiem. Zależy - Odparł zdawkowo, powoli przechodząc do głównej izby. Oczywiście, nie on to wszystko wykopał, ale wszystkie rzeczy tutaj należały do niego. Kupa szmat, garnków, narzędzi, poniszczonej elektroniki, doniczki, koców, pudełek, opakowań... no po prostu wszystko, co Grima uznał, że kiedyś mu się przyda. W jednym kącie między pudełkami stały dwa duże baniaki wypełnione wodą. Zapasy na czarną godzinę. Ileż on musiał się namęczyć by to zdobyć.
Będąc już w połowie izby nagle skręcił w bok, gdzie na stoliku stały świeczki. Potem sięgnął po zapałki i wkrótce ogromna przestrzeń została oświetlona zdawkowym światłem kilku płomieni. Grima dodatkowo dorzucił dwie, nieco podziurawione poduchy. Sam na jednej usiadł.
- Mam nadzieję, że nikt i nic nam nie będzie przeszkadzało. Nie lubię nieproszonych gości - Mruknął, i to nie tak, że Aiko nie była takim nieproszonym gościem. Facet chyba już przywykł do dziewczyny - To... śmiało, pytaj. Jakbyś chciała coś przegryźć, to chyba mam gdzieś jeszcze jakiś chleb i trochę mięsa - Rzucił, patrząc na nią dosyć... nachalnym i ciekawskim wzrokiem.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 1 z 2 1, 2  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach