Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 3 z 4 Previous  1, 2, 3, 4  Next

Go down

Pisanie 04.05.16 22:59  •  Jadłodajnia. - Page 3 Empty Re: Jadłodajnia.
Reakcja dziewczyny ją mocno zaskoczyła. Natalie palnęła pierwsze, co jej przyszło do głowy, a dla pijanej to był istny strzał w dziesiątkę.
Super, że trafiłam, ale nadal nic nie rozumiem. Błagam, powiedz coś z sensem.
Zaczęła kiwać powoli głową, jakby naprawdę słowa Neski do niej docierały. Co prawda, dziewczyna nadal bredziła, ale inteligencja Darkówny, nie zaburzona jeszcze przez alkohol, musiała temu jakoś podołać.
Wystarczy się skupić i brać pod uwagę wszystkie możliwości, a mózg znajdzie drogę. Jak moja wyszukiwarka. Właśnie...
Anielica włączyła w swoich soczewkach wyszukiwanie danych na temat Hyles i powiązań z nią, które w jakikolwiek sposób pasowałyby do mętnego opisu sytuacji. Nie było to najłatwiejsze zadanie, ale zawsze warto spróbować.
- Cóż, żołnierze giną na misjach i winienie ich nie ma sensu. To boli i wywołuje w nas złość, ale to nie ich wina. - Wbiła wzrok w blat przed sobą, przypominając sobie nagrania z dziennika przed jej zabraniem do laboratorium. Wyglądała jak jej wersja Neski. Szesnastolatka ubrudzona smarem, w zniszczonych ciuchach, kompletnie zaniedbana, zapłakana i zalana praktycznie w trupa. Świetny obraz doprawdy. I pomyśleć, że to wszystko przez idiotę, który to wszystko sfingował.
Podniosła gniewne oczy na dziewczynę.
- Ale tak. Jeśli żyli gdzieś, gdy my opłakiwaliśmy i się nie kontaktowali to jest ich wina - stwierdziła z wyrzutem.
Ja rozumiem. Rozumiem tamtą sytuację. To bolało. Cierpiałam, ale teraz rozumiem. Szkoda tylko, że nie zrobiłeś tego z powodów, o których zapewniałeś. Nie chciałeś mnie chronić. Chciałeś tylko wykorzystać do swoich celów i do tego była ci potrzebna ta szopka.
Westchnęła ciężko. To nie był czas na takie rozpamiętywanie.
Podniosła szklankę i dopiła alkohol. Nie ma to jak urżnąć się drogą whiskey i nawet nie mieć czasu by delektować się jej smakiem. Trudno, bez tego jeszcze ona się jej tu rozklei, a dwóch załamanych kobiet im tu nie potrzeba. Sama najwyżej załamie się w mieszkaniu. Do tego czasu jakoś wytrzyma. Musiała. Była sama i sama też musiała sobie radzić. Nikt przecież nie czuwał.
Dolała sobie whiskey, ale nie zaczęła jej pić. Wolała chwilę odczekać i zobaczyć już wywołane efekty. Opróżnienie całej szklanki w kilka chwil działało z pewnością inaczej niż męczenie jej przez pół godziny jak to miała w zwyczaju.
Zarazić.
I wtedy anielica pojęła dokładniej sytuację. Wcześniejsze gadanie o śmierci było tylko poszlaką, a o zarażaniu w dzisiejszych czasach mówiło się najczęściej w kontekście jednej "choroby".
- Wydaje mi się, że wirus jest dobrym powodem by nie wracać do Miasta. Tutaj czekałaby go tylko śmierć, a i ciebie zapewne nie chciał martwić tym, co się z nim stało. To dobry odruch. - Znowu zapatrzyła się na ciemny drewniany blat. Może jeśli powie jej to ktoś inny to do niej dotrze sens jego zachowania. Natalie może i nie była specjalistą w sprawach S.SPEC, ale wiedziała, jak rozprawiają się z wymordowanymi i nie ważne, kim oni byli za życia. Nawet dyktator po przemianie miałby zwyczajnie przerąbane.
Z zamyślenia wyrwało ją wspominaniu o byciu cudownie. Znowu między jej brwiami pojawiła się drobna zmarszczka.
O czym ty gadasz? Chwila. Czy wy...
Otworzyła szeroko oczy, gdy w końcu zaskoczyło. Przełknęła głośno ślinę i podniosła się na krześle. Jak to dobrze, że była z natury tak blada i się nigdy nie rumieniła, bo wyglądałaby teraz zapewne dość zabawnie. Takich niespodzianek w rozmowie zdecydowanie nie lubiła. Opowiadanie o seksie przez pijane osoby zdecydowanie nie było czymś czego panna Dark chciała słuchać.
- Emm, a jak wyglądały wcześniej wasze relacje i skąd ten wniosek? - zapytała by nakierować jej myśli i słowa na właściwszy tor. Natalie nadal niewiele wiedziała o sytuacji i choć powoli malował jej się w głowie jakiś jej obraz, to jednak nadal było w nim wiele pustych miejsc, których zapełnienie było konieczne do właściwego doradzenia dziewczynie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 04.05.16 23:28  •  Jadłodajnia. - Page 3 Empty Re: Jadłodajnia.
Pierwszym co usłyszała było właśnie to czego słuchać jej się za nic nie chciało. TŁUMACZENIA. Przewróciła oczami i westchnęła, nie siląc się nawet na kłótnie w tym temacie. Ktoś tu winny był i to przecież nie był sztab, bo gdyby tam na górze coś przeczuwali to nie wysyłaliby niedoświadczonych żołnierzy! Jasne, najłatwiej zwalić na wroga, ale Ness skupiała się przede wszystkim na tym jak wielokrotnie namawiała Repnina by wybrał mniej niebezpieczną ścieżkę kariery jak ona, do czego się nie dostosował i wreszcie skończył jako puszka prochów.
Nawet nie tyle.
Ano tak, zmartwychwstał. I NIE ZADZWONIŁ. Dopiero znalezienie zrozumienia ze strony barmanki nadało Hyles nowych sił.
- NO WŁAŚNIE! - krzyknęła kolejny raz waląc dłonią w stół i zrywając z miejsca z ogniem płonącym w jasnych tęczówkach.
- Nie obchodzi mnie czy mógł wrócić do miasta ani co sobie myślał. Jeśli chciał mnie nie martwić, nie powinien był zostawać pierdolonym szeregowcem, tylko iść w naukę! Ale jak już go odstrzelili i jakoś się pozbierał to, kurwa, skontaktować się nawet nie łaska? Bezczelność!
Jeszcze nie dawno płakała, ale teraz znowu czuć od niej było jedynie mocny wkurw. Zacisnęła mocno palce z pięści uderzając w biedny blat, który obrywał za nieobecnego zdziczałego.
- A jak już postanowił pokazać swój ryj to co? RZUCA SIĘ NA MNIE! Bęcwał! A potem próbuje udusić, chociaż przywiozłam mu żarcie i gacie na ten jego niedomyty tyłek! I jeszcze wykorzystuje okazje i dobiera mi się do majtek...
Dobra, teraz dopiero dostała słowotoku. Aura wściekłości niemal od niej pulsowała i gdyby to było jakieś anime, to właśnie świat płonąłby za jej plecami.
- Z rana jedyne co ma do powiedzenia to "sama chciałaś". No i chuj, że chciałam. Kto po pół litra i trzech latach wymuszonego celibatu by nie chciał?! Nawet nic takiemu się nie da już zrobić, bo się w pizdu wycwanił i nic go nie rusza!
Była zła, aż ją nosiło. Ponieważ stała, pierwszym celem jaki rzucił się jej w oczy było niedawno zajęte krzesło, które z całej siły kopnęła z glana. Obiekt przeleciał parę metrów i z trzaskiem upadł na bok. To nie był dobry dzień dla wyposażenia jadłodalni w Zone.
- Wyobrażasz to sobie? - palące spojrzenie Neski wylądowało ponownie na barmance. Na szczęście dla obu pań, inżynierka nie zdawała się chętna wyładowywać frustracji na rozmówczyni, chociaż z Hyles nigdy nic nie było pewne.
- Chcesz wiedzieć jak wyglądały nasze relacje? Powiem ci jak one wyglądały! Ten wrzut na dupie pozwolił wszystkim w jednostce uwierzyć, że ze mną jest, chociaż posuwał każdą jaka wpadła mu w łapy, a kiedy umarł, zostałam oficjalnie ochrzczona wdową. Żadna ilość tłumaczeń nie docierała i nawet, kurwa jak on na to nie zasługiwał, nawet weszłam w tę rolę, bo było mi go faktycznie brak! Ale czy on tęsknił te trzy lata? Czy powiedział chociaż jedno zasrane słowo z uczuciem? SKĄDŻE. Bo wielmożny pan wilk jest zbyt dziki, miał za ciężko i nad sobą nie panuję. W DUPĘ MNIE MOŻE POCAŁOWAĆ, JAK NAD SOBĄ NIE PANUJE.
Jebać krzesła, dziewczyna usiadła na blacie i złapała za butelkę tego co było najbliżej, upijając spory łyk.
- A niech zgnije na tej pieprzonej pustyni. Nic mnie już nie obchodzi. NIC.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 05.05.16 0:03  •  Jadłodajnia. - Page 3 Empty Re: Jadłodajnia.
Przewróciła oczami, choć dla zajętej wyładowywaniem złości pijaczki ten gest zapewne był zupełnie niezauważalny.
- Na twoim miejscu cieszyłabym się, że w ogóle ma jeszcze świadomość. Większość wymordowanych stale się zupełnie zdziczałymi zwierzętami, które każdemu rzucą się do gardła... - Dalsze słowa Nesserose tylko potwierdziły jej opinię.
Westchnęła ciężko starając się nie reagować na wyżywanie się na sprzęcie.
Nie roztrzaskała krzesła, a dębowy stół spokojnie zniesie jej ciosy. Nie ma co zawracać jej głowy. I tak się nie uspokoi. Na pewno nie po tym.
- Z twoich słów wynika, że on naprawdę ma poważne problemy z panowaniem nad sobą. Wy chyba nazywacie takie osoby zdziczałymi. Jesteś w S.SPEC, masz dostęp do wielu danych. Sama sprawdź z czym to się wiąże. Nic dziwnego, że się nie kontaktował. Przez większość czasu może nawet nie wiedzieć, kim jest i nad sobą nie panować. - Jej tłumaczenia pewnie i tak niewiele teraz dawały. Jeśli Neska nie przyjęła tego do wiadomości wcześniej, to dlaczego miałaby teraz? Po pijaku zapewne miała jeszcze mniej rozsądku niż zwykle.
Wysłuchała końcówki monologu i znowu ciężko westchnęła.
I powiedz tu takiej w sposób dyplomatyczny, że zupełnie się z nią nie zgadzasz i uważasz jej zdanie za idiotyczne.
Potarła zmarszczone czoło opierając łokieć na blacie i odkładając szklankę.
- Po pierwsze, skoro sama chciałaś i on też jak widać chciał, a później sama stwierdziłaś, że ci się podobało, to gościa nie obwiniaj. Sama byś się mogła zdecydować czego chcesz, bo faceci są raczej kiepscy w czytaniu kobietom w myślach. - Podniosła głowę czując jak wypite procenty zaczynają utrudniać jej myślenie. Nie była już pewna, na ile jej słowa będą "dyplomatyczne", a na ile zwyczajnie szczere aż do bólu. Cóż, oceni po nagraniu.
- Po drugie, zupełnie nie brzmisz jakby jego los cię nie obchodził. Przez ostatnie trzy lata za nim tęskniłaś i pewnie chciałaś żeby wrócił, a jak to zrobił to na niego klniesz. Nie wiem, na ile się przez ten czas zmienił, ale jak na razie z opisu wynika, że chyba nie bardzo, więc wiedziałaś na co się piszesz. - Kolejny głęboki wdech przed brutalną argumentacją.
- Po trzecie, po jaką cholerę się z nim pieprzyłaś skoro już wcześniej ci udowodnił jak teraz wygląda jego życie?! - Ostatnie zdanie powiedziała już zdecydowanie za głośno, przejmując przy tym najwyraźniej nastawienie rozmówczyni.
No i Nat się jednak upiła...
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 05.05.16 0:33  •  Jadłodajnia. - Page 3 Empty Re: Jadłodajnia.
Tłumaczenie rozżalonej babie, że nie ma racji to raczej średni pomysł, do tego rzadko przynoszący jakieś efekty. No, ale kto zabroni Natalie wypowiadać własne zdanie? Na pewno nie Neska, która w tym momencie nie myślała już wcale o sytuacji, ani o faktach, tylko pragnęła wygrać narastającą kłótnię i to byle kosztem.
- Nie będę sprawdzać z czym to się wiąże. Nie obchodzi mnie z czym to się wiąże! JA NAWET WIĄZAĆ NIE LUBIĘ, O CO CI CHODZI, MASZ JAKIŚ PROBLEM?
Ale o co cho...? Nie ważne. Już walić wszystko. Teraz Hyles była wściekła, choć już sama nie była pewna o co i stanowczo za dużo wypiła, nawet jak na siebie. Do tego ktoś gadał do niej jak do dziecka, mówił to co oczywiste jakby nie pojmowała (bo nie pojmowała, ale nie w tym rzecz) i ogólnie ją wpieniał.
- Słuchaj, mała. To czy chciałam i było fajnie nie ma tu w ogóle znaczenia, więc weź zastanów się co mówisz zanim coś powiesz, a nie dopierdalasz się o szczegóły. A on mnie nic nie obchodzi. NIC. Nigdy mnie nie obchodził i nigdy nie będzie! I WCALE SIĘ Z NIM NIE PIEPRZYŁAM.
Ej, ej, gadaliście kiedyś z kimś komu etanol przeżarł mózg? Nie? To się cieszcie, bo momentami to zaczyna wyglądać tak, że cokolwiek nie powiesz, to i tak będzie źle. A zwłaszcza jeśli gadasz z sensem.
- ...a nawet jeśli to nie twoja sprawa! Weź, co cię to obchodzi? Kim ty, kurwa, jesteś? Idź się lecz, a nie się wpieprzasz do czyjegoś życia!
Pierdolić tych ludzi, idę do roboty.
Czy ona nie miała zwolnienia? A zresztą, i tak w tym stanie pewnie za chwilę zapomni co chciała zrobić. Zeskoczyła z blatu i prawie przewaliła na ziemię z której podniosła się o wiele za szybko, bo znowu łeb zaczął jej pękać w szwach. Nieprzytomna Ness rozejrzała się nieogarnięcie.
Gdzie ja trafiłam, do cholery?
Nieistotne. Dostrzegła drzwi i trochę chwiejnym krokiem wyszła, zapominając bądź olewając osobę, która poświęciła jej ostatnie parę kwadransów. Prawdopodobnie następnym razem jak się spotkają, Hyles nie skojarzy, że to tej konkretnej barmance mówiła o sobie, ani co dokładnie za informacje podała. Niestety, ale kilka lat ciągłego pijaństwa zdążyły wyniszczyć niegdyś bardzo pojętny umysł zdolnej, młodej kobiety, która sama z nałogu nawet nie myślała by spróbować wyjść. Ostatecznie inżynierka wlazła na swój motocykl i odjechała, prawie rozbijając się na pierwszym mijanym drzewie nim odzyskała na tyle przytomności by mechanicznie dowlec się ten kawałek do domu.

[zt]
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 11.05.16 16:07  •  Jadłodajnia. - Page 3 Empty Re: Jadłodajnia.
No tak. I chyba własnie dlatego Natalie nie sięgała przy ludziach po większe niż tylko symboliczne ilości alkoholu. Zdecydowanie zbyt łatwo padała jej maska miłej i współczującej niewiasty, a widoczna stawała się jej prawdziwa, zimna i często agresywna natura.
- Weź się kurna nie wydzieraj! - Podniosła głos by dorównać nim pijaczce i przy okazji wstała z krzesła by nie znajdować się niżej od niej.
O ile wcześniej jakoś była w stanie znosić jej żalenie się, o tyle wszelkiego rodzaju ataki na nią samą poważnie wyprowadzały ją z równowagi. Gdyby nie zdołała już wcześniej jakoś opanować swoich mocy, w tej chwili już zapewne cienie w pomieszczeniu i światło zaczęłoby świrować.
"Mała". To było o jedno słowo za dużo.
Zanim do Darkówny dotarło, co robi. Strzeliła babie z całej siły w twarz, a tej o dziwo miała naprawdę dość sporo.
- Mała kurwa? Mała? SAMA JESTEŚ MAŁĄ PUSZCZALSKĄ DZIWKĄ SYPIAJĄCĄ Z POTWORAMI W DESPERACJI I ZALEWAJĄCĄ SIĘ W TRUPA, A PÓŹNIEJ ŻALĄCĄ SIĘ OBCEJ OSOBIE JAKIE TO TWOJE ŻYCIE NIESPRAWIEDLIWE. JA TU NORMALNIE PRACUJĘ I SIĘ NIE ŁAMIĘ, A TEŻ W SWOIM ŻYCIU LEKKO NIE MAM! - Neska próbowała coś powiedzieć? Chyba na jej własne szczęście ryk wstawionej anielicy całkowicie to zagłuszył. Gdyby Samael usłyszała, że jakaś wariatka to jej każe się leczyć, skończyłoby się znacznie gorzej niż strzałem w twarz i wyprowadzeniem za szmaty przez drzwi.
Oj tak, Hyles nie dotarła tam sama chwiejnym krokiem. Została tam odholowana i praktycznie zepchnięta ze schodów.
- A na przyszłość radzę myśleć, co robisz zamiast ryczeć po fakcie! - stwierdziła na dość ostre pożegnanie i wróciła na górę.
Co to kurwa było?
Opadła na krzesło i lekko zdezorientowana zaistniałą sytuacją zapatrzyła się na butelkę.
Chyba jednak za mało jak na dzisiaj wypiłam.
Wzruszyła ramionami i odkręciła zakrętkę, a następnie przystawiła gwint do ust i pociągnęła kilka kolejnych łyków.
I cały jej, już i tak zrypany humor, trafił szlag.

Wyszła po jakiejś godzinie, ale dla dobra wszystkich nie wróciła już do pracy tylko ruszyła do swojego mieszkania. Samotność była w końcu rozwiązaniem na wszystko.

[z/t]
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 11.11.17 22:09  •  Jadłodajnia. - Page 3 Empty Re: Jadłodajnia.
Obowiązki wisiały nad nim o każdej porze dnia, jednak punktualność, pracoholizm i zaangażowanie przyczyniały się do prędkiego wykonywania zadań, co ostatecznie wpływało na wygospodarowanie wolnego czasu. Sęk w tym, że gdy opuszczał mury siedziby, nie kierowały nim żadne chęci oddania się prostym rozrywkom, nie posiadał choćby jednej pasji (oprócz czynności związanymi z pracą, wyłączając w to papierkową robotę), dlatego ostatnie godziny spędzał zazwyczaj na dokształcaniu się, ćwiczeniach fizycznych bądź nadgodzinach w postaci patrolowania miasta.
Kiedy więc jeden z współpracowników zaczepił go z „propozycją nie do odrzucenia”, nie odprawił go z kwitkiem, jak to miał w zwyczaju przez różnicę charakterów i pewne spięcia między nimi, tylko dał szansę, bliżej zapoznając się z ofertą. I trudno było zaprzeczyć, by go nie zainteresowała. Dodatkowa fucha w roli ochroniarza to coś, w czym miał już doświadczenie i co całkiem mu odpowiadało.
Skontaktował się z odpowiednią osobą, przekazał jej wszystkie niezbędne informacje i gdy otrzymał zaproszenie na lunch w znanym pubie (który przez pewne okoliczności nie wiązał się z przyjemnymi wspomnieniami…), zjawił się pięć minut wcześniej na miejscu.
Skierował się schodami na górę, a później obrzucił całe pomieszczenie kontrolnym spojrzeniem. Nie wiedział, czyjej twarzy wypatrywać, zatem to on będzie szukanym. „Zone” przyciągało wielu klientów, w tej chwili potwierdzały to w większości zajęte stoliki, z tego tytułu zajął jeden z wolnych na uboczu.
Oparł łokcie o blat i od niechcenia chwycił za menu, by prześlizgnąć spojrzeniem znad lenonków po proponowanych daniach.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 11.11.17 22:51  •  Jadłodajnia. - Page 3 Empty Re: Jadłodajnia.
Ishida wiedział, że jest dość wymagającym pracodawcą. Nie bez powodu tyle był w stanie zapłacić za pełnię usług, prawda? Szukał profesjonalisty, człowieka na poziomie. Komuś komu będzie mógł zaufać, powierzyć swoje życie... i obciążyć niektórymi obowiązkami. Stawka dla Ishidy nie grała roli, jeśli tylko miał dostać to, czego wymagał. Od siebie gwarantował niebywałe towarzystwo swojej osoby, częste wypady do najmodniejszych lokali w całym Mieście Trzecim i dostęp do ich słodkiego luksusu. Nie szukał minionka, a przede wszystkim powiernika.
Poświęcał sporo czasu na przeglądanie przysyłanych cv. Zależało mu na kimś z doświadczeniem. Najważniejsze jest bezpieczeństwo! W przypadku cv Ryutarou zdziwiła go lakoniczna ilość wypisanych zainteresowań, które tak czy inaczej skupiały się praktycznie tylko w okół spraw związanych z jego profesją. Czuł, że to człowiek w pełni oddany służbie władzy i pełen pasji.
Lunch w Zone wydawał się mu odpowiedni. Zarezerwował osobny stolik w bardziej odosobnionej części restauracji, choć wciąż na głównej sali. Nie chciał robić z tego tajnej schadzki, a przede wszystkim... sympatyczne spotkanie, które pozwoli mu wybadać kandydata na pracownika. Wiedział jak mężczyzna wygląda, bo w cv konieczne było dodanie zdjęcia. Przyjechał na miejsce punktualnie, wkroczył do środka pewnym siebie krokiem, rozejrzał się po sali z zainteresowaniem. Zauważył Warnera siedzącego w jakimś losowym miejscu, więc ruszył w jego stronę z lekkim uśmiechem na ustach.
Ryutarou Moriyama ma się rozumieć? – Wyciągnął do niego dłoń, chcąc kulturalnie uścisnąć jego w ramach kulturalnego przywitania. Ishida wyglądał dość młodo. Sprawiał całkiem przyjazne wrażenie pewnego siebie człowieka.
Zarezerwowałem dla nas bardziej odpowiednie miejsca – odparł lekko i skierował się w stronę krzeseł. Wiedział, że ten podąży za nim. Przysiedli na miejscach, kelnerka podała menu i spytała, czy podać coś na początek do picia.
Dla mnie czarną kawę. Dla ciebie? – zwrócił się tutaj do mężczyzny, błyskawicznie pomijając wszelkie panowanie, zręcznie przechodząc na Ty. Warner mógł tego tak nie odczuwać, ale spojrzenie Ishidy przewiercało go na wylot. Lunch miał sprawiać wrażenie spotkania, by mężczyźni nie czuli się jakoś szczególnie skrępowani sobą, jednak przede wszystkim wciąż pełniło ono funkcję rozmowy rekrutacyjnej.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 11.11.17 23:42  •  Jadłodajnia. - Page 3 Empty Re: Jadłodajnia.
Ishida prawdopodobnie trafił na jedną z najlepszych osób, jakie mogły się do niego zgłosić w sprawie stanowiska ochroniarza. Cechą flagową Warnera było profesjonalne podejście oraz obowiązkowość, nie brakowało mu przy tym wysokich umiejętności bojowych, przed którymi zlękłby się niejeden przeciwnik. Tytuł eliminatora nie dostaje się wszak za szeroki uśmiech i ładne oczy, pracował na to kilka długich lat, nabywając sporego doświadczenia. Wystarczył sam rzut oka na jego posturę, by poczuć płynącą z niej siłę. Tylko czy charakter nie okaże się zbyt problematyczny? To pytanie często pojawiało się w głowie okularnika, bynajmniej nie jako prawdziwe zmartwienie, raczej ze świadomości swojej ponurej natury. Niektórym to nie odpowiadało i nie oponowali przed jawnym okazywaniem niezadowolenia. Jeśli Isida szukał zabawnego towarzysza do rozrywek wszelkiej maści, ich współpraca długo nie potrwa. Nie znał się na żartach, brakowało mu charyzmy, nie pojmował wszystkich ludzkich zachowań… mimo to postanowił spróbować, bo nic do stracenia nie miał.
Nic w karcie dań nie zachęcało go do skosztowania, przypuszczał, że finalnie zdecyduje się tylko na jakąś kawę, nie przybył tu wszakże w celach relaksacyjnych tylko załatwić formalności związane z zatrudnieniem. Kiedy kątem oka wyłapał nowoprzybyłego, uniósł spojrzenie, lokując je w uśmiechniętej twarzy nieznajomego. A więc to on.
Zgadza się. Pan Ishida, jak mniemam? – Nie oczekiwał odpowiedzi na to pytanie, zadał je raczej retorycznie. Wstał z miejsca i dopiero po tym uścisnął wyciągniętą dłoń mężczyzny.
Bez słowa udał się jego śladem, uprzednio zasuwając za sobą krzesło. Po chwili usadowił się naprzeciwko z dobrym widokiem na twarz pracodawcy, jedną rękę opierając luźno o powierzchnię blatu.
Dla mnie to samo. – Skinął głową kelnerce, odprowadzając ją kawałek wzrokiem, który zaraz wrócił na ważniejszą personę. Płynnym ruchem dłoni ściągnął lenonki z nosa i odłożył je z cichym stuknięciem obok. Nie zwrócił większej uwagi na pominięcie zwrotu grzecznościowego, skoro odpowiadało to mężczyźnie, sam daruje sobie tę formalność. Wyglądał spokojnie, właściwie neutralnie, bo z rysów jego twarzy nie dało się wyczytać niczego konkretnego.
Skoro zaproponowałeś to spotkanie, rozumiem, że spełniam najważniejsze wymagania?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 12.11.17 2:11  •  Jadłodajnia. - Page 3 Empty Re: Jadłodajnia.
Kelnerka ruszyła zająć się swoją powinnością, a Ishida podparł się na blacie, wciąż wpatrując się w mężczyznę z zainteresowaniem. Nie było w tym żadnej nachalności, ni złej intencji. Wiele go kosztowało utrzymać się w ryzach po wejściu do lokalu, rozpoznając w eliminatorze swojego dawnego wybawcę. Chodzili razem do szkoły. Ba, nawet do klasy. Może tylko przez rok, bo później Ryou gdzieś zniknął, ale Ishidzie wystarczyło, by dobrze zapamiętać tę pochmurną facjatę. Sam nie czuł się też urażony faktem, że mężczyzna go nie rozpoznał. Nic w tym dziwnego. Nie był już tym samym kujonem, co kiedyś. Zmiana nazwiska, choć nie jakoś szczególna, również nie pomogła w powrocie wspomnień.
Co ich łączyło, a o czym zapomniał Moriyama? Ishida często dostawał w pysk, zabierano mu plecack, ogólnie dokuczano mu na wszelkie sposoby. Warner zaś pełniąc funkcję przewodniczącego klasy, mniej lub bardziej chętnie, bronił bezbronny kujoński tyłek przed agresorami. Protekcja wysokiego jak topola przełożonego skutecznie zmniejszyła zainteresowanie Ishidą do zbędnego minimum, co dziwnym trafem trzymało się go już do końca szkoły, niezależnie od obecności. Ishida nigdy mu tego nie zapomniał. Nie nazwałby go może przyjacielem z dzieciństwa, bo nie rozmawiali ze sobą za często, o ile w ogóle. Nie spędzali ze sobą czasu, może poza tymi chwilami, w których przewodniczący musiał czekać z nim pod drzwiami do salki pielęgniarki szkolnej.
Ishida był z niego dumny, widząc te wszystkie imponujące osiągnięcia mężczyzny. Miał wrażenie, że karma się do niego uśmiechnęła za wszystkie dobre uczynki. Jin czuł się też w obowiązku odwdzięczyć się też po swojemu, jeśli los uśmiechnął się do niego w ten sposób, pozwalając wyrównać rachunki z doniedawnym bohaterem.
- Twoje cv jest imponujące. Z tego co wiem, dotarłeś do mnie z polecenia mojego byłego pracownika, zgadza się? Mówił ci coś o zakresie obowiązków? Wspominał cokolwiek o swojej byłej posadzie? - spytał z zainteresowaniem, nie wzbudzając żadnego podejrzenia tonem głosu. Chciał wiedzieć na czym stoi. Nie śpieszył się też wcale z odświeżaniem jego pamięci. Przede wszystkim szukał pracownika, dopiero potem starego znajomego ze szkoły. Domyślał się, że wybrałby go nawet, jakby się nie znali. Miał świetne kwalifikacje.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 12.11.17 17:22  •  Jadłodajnia. - Page 3 Empty Re: Jadłodajnia.
W przeciwieństwie do Ishidy, Warner nie przypuszczał nawet, że siedzący przed nim mężczyzna to ktoś, z kim już wcześniej miał do czynienia. Pamięć eliminatora ograniczała się do najważniejszych rzeczy, nie pamiętał twarzy każdego cywila, z którym wymienił zdanie, czasami nawet tego, co miał wczoraj na obiad albo jaka pogoda odwiedziła miasto, tym bardziej więc miał prawo nie skojarzyć byłego kolegi z klasy. Ich relacja nie należała bowiem do tej ciasnej ( ͡° ͜ʖ ͡°), usłanej codziennymi żartami i uśmiechami, ciepłem dwójki dogadujących się ludzi. Raz czy dwa Ryutarou – jako przewodniczący w pierwszej liceum – poczuwał się do obowiązku ochronienia rówieśnika przed szykanowaniem. W tamtym okresie jego muskulatura ani trochę nie przypominała obecnej, przecież nawet na zajęciach wychowania fizycznego ćwiczył z pewną niechęcią, jednak nie potrzebował wiele siły, by załagodzić sytuację, miał w sobie coś z przywódcy, upartość i asertywność, ponadto jako jedna z najważniejszych osób w samorządzie zdążył zaskarbić sobie sympatię i poparcie wielu uczniów, wszystko to korzystnie wpływało na jego ogólny obraz.
Największe zmiany zdecydowanie obejmowały charakter okularnika – niegdyś sympatyczny, otwarty i altruistyczny, obecnie pozbawiony cieplejszych emocji i empatii. Ryutarou był młodzieńcem o łagodnym uśmiechu, nie wahał się wyciągać dłoń w akcie niesienia pomocy, jedynie zdystansowanie pozostało niezmienne, nigdy nie lubił za bardzo uzewnętrzniać się przed kimkolwiek. Przez ostatnie lata udało mu się urosnąć jeszcze kilka, może kilkanaście, centymetrów i nabrać na wadze, co wiązało się z intensywnymi treningami. Ściął włosy tak, że przestały być oklapnięte, zmienił styl ubioru, jego chód nabrał sztywności, tak samo jak wyprostowana wiecznie postawa. Trudno przyrównać go do dawnej wersji, najprawdopodobniej to wyłącznie dane osobowe mogły stanowić największą wskazówkę w odkryciu jego przeszłości.
Owszem. Przedstawił je krótko jako ochronę Twojej osoby i wszelkie wiążące się z tym kwestie. – Ten „miły” gest ze strony współpracownika wydawał mu się podejrzany, dlatego początkowo podchodził do propozycji z dystansem. W duchu przeczuwał, że musi kryć się za tym jakieś drugie dno, ale nie zaszkodzi samemu je odkryć. Mimo wszystko lubił tego rodzaju fuchy. – Z jakiego powodu Twoje bezpieczeństwo może być zagrożone? – Nie podsuwał sam z siebie takich opcji jak bycie bogatą szychą, politykiem, tajnym agentem czy bóg wie kim jeszcze, chciał najpierw usłyszeć wszystko z jego ust.
Z braku zajęcia zaczął bawić się okularami w jednej dłoni, obracając je i przesuwając opuszkiem kciuka po krawędziach. Ostatnio uświadomił sobie, że spokojne siedzenie na miejscu bez zbędnego ruchu jest dlań niemal niemożliwe i nie wiedział, czy to wina uzależnienia od nikotyny czy od jakiejkolwiek aktywności.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 12.11.17 23:18  •  Jadłodajnia. - Page 3 Empty Re: Jadłodajnia.
Ishida nie należał do tej grupy osób, której niezbędna była obecność ochroniarza. Mężczyzna najzwyczajniej lubił otaczać się silnymi osobami. Chciał czuć się bezpieczny w świecie pełnym niebezpieczeństw! Może zwyczajny zjadacz chleba nie widział ich zbyt wiele, ale pisarz przeżył swoje i chciał uspokoić swojego wewnętrznego neurotyka. Ishida nie mógł z nikim podzielić się historią, która stała za decyzją o zatrudnieniu pierwszego goryla, ale warto sprawę wytłumaczyć, prawda? W niemałym skrócie - pół roku temu skonfrontował się ze światem zza muru. Całkowicie przypadkowo akurat do JEGO samochodu wskoczył postrzelony i groźny przestępca, który wziął go za zakładnika i wykorzystał do swoich niecnych celów, zmuszając do operowania ramienia i zapewnienia schronienia razem z  dostępem do lodówki. Ishida nie wspomina zbyt często faktu, że w całą tę pomoc zaangażował się sam, nie wydając łobuza, chociaż miał ku temu wiele szans, ale...
Nie chciał pozwolić sobie na drugi taki błąd. Wiedział, że jego pisarska ciekawość obróci się przeciwko niemu i znów wykorzysta podbudowany nią kuraż do ryzykowania własnego życia na rzecz jakiegoś niewdzięcznego buntownika. Nie mógł ryzykować. Dowiedział się swojego, a wiedzę tę musiał utrzymać w najwyższej tajemnicy. Desperacja, wymordowani, wirusy, buntownicy, gangi... ciążyło mu to na głowie i sercu, budziło lęk i powodowało koszmary.
Nie jestem nikim szczególnie ważnym, choć moja działalność pozostanie dla ciebie tajemnicą. Chcę zagwarantować sobie pełnię profesjonalnych usług, za które jestem gotów sowicie zapłacić – odparł dość beznamiętnie, choć nie brzmiało to jak formułka, którą powtarzał każdemu kandydatowi na to stanowisko. Musiał zainteresować go sobą. Nie mógł wyznać mu prawdy. Jin domyślał się, że Warner wie o obecności Łowców jako s.spec. Wyczułby pismo nosem, pociągnąłby za sznurki, może źle zinterpretowałby wizję bycia zakładnikiem, posądzając go o współudział.
Jestem dość... neurotycznym typem człowieka. Lubię czuć się bezpieczny. Bardziej radziłbym ci traktować to jako dorywczą fuchę na wieczory. Wychodzisz ze mną, wsiadasz za kółko i pilnujesz, żeby nie spadł mi włos z głowy.
Do stolika podeszła kelnerka i ustawiła przed nimi dwie parujące filiżanki z kawą. Ishida ucichł, pozwalając kobiecie pracować, a ta powiedziała, że jeśli będą chcieli coś zamówić, wystarczy zawołać kogokolwiek z salki. Jeśli Warner chciał coś powiedzieć, teraz miał idealną ku temu sposobność, bo mężczyzna zajął się dosypywaniem karkołomnej ilości cukru.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 3 z 4 Previous  1, 2, 3, 4  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach