Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Off :: Archiwum misji


Go down

Pisanie 24.07.15 20:06  •  Ciężka dola robola [Umbra i Leigh] Empty Ciężka dola robola [Umbra i Leigh]
Ciężka dola robola [Umbra i Leigh] Wip_by_hainekami-d92mqey
Cel:
Wyspecjalizowana siła robotnicza! Której zadaniem będzie:
- rozbudowa/przebudowa katakumb,
+ wejście z Limbo
+ kanalizacja!
MG: Yuu.
Poziom: Średni/Trudny
Uczestnicy: Umbra, Leigh.
Możliwość śmierci: w żółtych kaskach bezpieczeństwa nic wam się nie stanie.


Zdobyć robotników, a może zacząć pracować na własną rękę?
To i wiele innych pytań kłębiło się w głowie dwójki, która postanowiła na poważnie zabrać się za przebudową katakumb. Nie było to ani proste, ani przyjemne zadania, lecz ktoś musiał się w końcu za to zabrać. Kto wie, może w przyszłości ich wysiłek zostanie doceniony, skoro jako jedne z pierwszych postanowiły się zatroszczyć o godne warunki dla całego ugrupowania?
Lecz wracając do bardziej przyziemnych rozterek, należało się najpierw zdecydować na metodę działania. Teren był spory, do tego całkiem nieprzyjazny, samodzielna praca mogła by się okazać za trudna, ale przynajmniej bezpieczna. Wgłębianie w szczegóły większą grupę ludzi mogło wyglądać różnie, zaufania pomiędzy mieszkańcami świata-3 praktycznie nie było, za to pieniądze całkiem dobrze sobie radziły. Ponura ale całkiem realna myśl pojawiła się w głowie dwójki kobiet, kiedy doszły do punktu, w którym muszą już podjąć jakieś konkretne działania. Jeżeli faktycznie chciały by uporać się z tym problemem, najlepiej zacząć od zaraz.
Od podstaw, od ogółu, krok po kroku i oby przed siebie, do celu.

W tej chwili obie znajdowały się w katakumbach, w ich części, która była akurat całkiem znośna co przesiadywania w niej. Podłoga nie była już zalewana przez dziury w kanalizacji, a ciemność została rozwiana przez kilka lamp na baterie.


/Napiszcie co macie przy sobie oraz jaką metodę działania podejmujecie, w razie wątpliwości możecie to rozciągnąć na więcej postów, żebyście dały radę się dogadać, wtedy nie będę wtrącać za dużo.
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

Katakumby były w żałosnym stanie. Jednakże po długich i niezbyt burzliwych rozmowach - Umbra nigdy nie przeciwstawiał się autorytetom - zostało postanowione, że tu zostają. Pojawiło się kolejne zadanie, które póki co spędzało jej sen z oczu mimo i tak permanentnej bezsenności. Mianowicie: katakumby były w żałosnym stanie.
W szeregach masonerii znajdowali się wyrobnicy, byli oni jednak niewystarczająco liczni, by poprowadzić prace przebudowy, a system kanalizacyjny należał już do wyższego poziomu zaawansowania i Umbra osobiście powątpiewała w zdolności logiczne Wex'a w tej dziedzinie. Generalnie należało przyznać, że miała niewysokie mniemanie o lwiej większości członków ugrupowania. Potężnej większości. Część z nich uważała po prostu za debili inną część za nierobów, a resztę za osoby znajdujące się w grupie zupełnym przypadkiem - mimo wszystko, jak na wysokiego rangą członka, zachowywała swoje uwagi dla siebie trzymając się formy najwyższego profesjonalizmu jakiego można było od niej oczekiwać. Może nawet i więcej. Nie było wielką tajemnicą, że jeśli czyjekolwiek zdanie w życiu sobie ceniła to Mistrza Loży, a bez wątpienia uważała, że oczekuje on od działaczy wiele. Chcąc uchodzić za kogoś więcej niż szarego działacza, musiała robić więcej niz te durnie i leniwce.
Ostatecznie, ku swojej uciesze i spokojowi, znalazła w szeregach towarzyszkę, której mogła uwierzyć, że nie hoduje w głowie ślimaka tylko zdrowy, działający organ. Leigh poza tym dzieliła z nią jedną pasję, jaką były zakamarki medycyny, wiedziała więc, iż skoro Masoneria ma służyć jako lazaret dla tych biednych mutantów to te warunki są absolutnie karygodne.
Z punktu widzenia Umbry nie było dla nich nadziei, Zombie jednak oczekiwał cudu, a ona, niczym rycerz na zgniłym koniu, zamierzała ten cud uczynić.
- Zacznijmy od początku. - powiedziała odpinając z głowy maskę i kładąc maskę na prowizorycznym stoliku, którego stabilność była wielce wątpliwa. Ściągnęła z dłoni rękawice i potarła twarz- Potrzebujemy pracowników. Kilku, może i kilkunastu. Im prędzej ukończą prace tym jest to nam bardziej na rękę. Później posłużą za nawóz dla Serca, teraz jednak musimy ich znaleźć. - podniosła wzrok na kobietę skupiając na niej spojrzenie swojego jedynego sprawnego oka- Jestem przekonana, że po Desperacji krążą ... desperaci gotowi grzebać w tym mule. Pytanie, czy ich znajdziemy i czy będą w stanie opracować system zabezpieczeń i kanalizacji w sposób, który pozwoli im na funkcjonowanie przynajmniej do momentu, aż sami wyszkolimy wystarczającą grupę techników w naszych szeregach. - to zapowiadało się na żmudne zadanie.
Przebiegła palcami po pasie, sprawdzając zapięte na nim, zabezpieczone narzędzia, nóż przypięty do uda, worek z monetami wygrzebany wraz z jednym z trupów ukryty w kieszeni na drugim udzie i westchnęła. Nie dysponowała żadnym środkiem wybitnego przekazu, niczym, co mogło siłą nakłonić kogokolwiek do współpracy. Mistrz Loży dysponował pulą pieniędzy przeznaczoną na te działania, były to jednak pieniądze, które ze względów oczywistych miały wrócić z powrotem do skarbca Loży.
Odchyliła głowę patrząc na objęty wilgocią sufit tunelu.
- Jakiekolwiek sugestie? - zapytała bez większej wiary.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Na miejsce dotarli już jakiś czas temu i choć Leigh nie za bardzo się tu podobało, nie miała wyboru. Kiedy dołączyła do Neomasonerii wiedziała, że będzie musiała podporządkować się decyzjom innych i choć pięła się po szczeblach całkiem szybko, zawsze miała kogoś nad sobą. Do tej pory nie przeszkadzało jej to tak bardzo, teraz jednak było inaczej. Sam fakt zrujnowanych katakumb i tuneli nie sprawiał jej tyle problemu, co brak prądu i... ogrzewania. Jako stworzenie zmiennocieplne, Leigh musiała bardzo uważać na temperaturę panującą w pomieszczeniach wokół niej. W tunelach zawsze było ciemno i zimno, więc bezustannie marzła. Musiała więc zakładać na siebie tysiące warstw, bądź chować się pod masą koców, by nie przydarzył jej się "wypadek".
Nie miała jednak pretensji o powolne naprawy, zwłaszcza, że jeden technik nie byłby w stanie zrobić wszystkiego od tak. Wexa udało jej się poznać i musiała przyznać, nawet gdyby się obijał, nie potrafiłaby się na niego gniewać. Kiedy więc usłyszała, że czas zabrać się za naprawę tuneli, postanowiła zrzucić ciepłą pierzynkę na podłogę, zakasać rękawy i samemu coś zrobić! Bo co jak co, ale to na pewno przybliży ich do lepszych warunków życia i do zdobycia prądu. A przynajmniej taką miała nadzieję.
Najpierw jednak trzeba było naprawić katakumby i doprowadzić kanalizację.
Leigh nim się tak naprawdę zorientowała, była już w trakcie ich misji-nie-do-wykonania. Spoglądała na pomieszczenie, które zdawało się być w miarę ogarnięte. Potem zwróciła swoje błyszczące od światła lamp oczy na kobietę, która jej towarzyszyła. Nie znały się najlepiej, choć były na podobnym poziomie wykształcenia, jeżeli chodziło o neomasoneryjną hierarchię.
- Hmmm. Zdecydowanie sssame nie damy sssobie rady. - Powiedziała cicho, starając się opanować syczenie, które jednak okazało się silniejsze. Za każdym razem, gdy słyszała wypływającą z własnych ust przedłużoną głoskę "s" wbijała sobie wyimaginowaną wykałaczkę w oko.
- Desssperacja to dobry trop. Gdzie indziej znajdziemy robotników, których potem nikt nie będzie szukał? - Zadała pytanie, które oczywiście było retoryczne. I choć trochę szkoda jej było tych biedaków, wiedziała, że nic innego nie są w stanie teraz zrobić. Muszą wyremontować katakumby, a sami nie dadzą sobie rady. Desperacja była ich jedyną nadzieją.
Milczała jeszcze przez chwilę, podczas której podwinęła sobie rękawy czarnej, koronkowej koszuli. Na jej przedramionach zabłyszczała złuszczająca się skóra, a zaczerwienione plamy wskazywały, że musiało ją to co najmniej swędzieć. Miała na sobie wysokie, ciężkie, ale za to bardzo stabilne buty i wygodne spodnie. Wszystko w tym samym odcieniu, w końcu nikt jeszcze nie widział jej ubranej w kolorowe ciuszki. Do pasa miała przypięte dwie skórzane sakwy, a w nich znajdował się jej cały inwentarz. Po długim namyśle zdecydowała się na zabranie ze sobą kilku fiolek "leku" przeciwbólowego, trzech bandaży na wszelki wypadek, igły, gdyby trzeba było kogoś zszywać i przede wszystkim - narzędzi potrzebnych do pracy przy odbudowie. Choć miała nadzieję, że ona sama będzie się jedynie przyglądać, jak inni pracują i co najwyżej opatrywać ich rany, gdyby coś im się stało. Nie należała bowiem do najsilniejszych (nawet pomimo bycia Wymordowaną) i nie była pewna, czy da radę robić cokolwiek w swoim stanie. Chciała jednak pomóc i tylko dlatego jeszcze nie wróciła do swojego pokoju, pod ciepłą kołderkę.
- Sssugessstię? - Zapytała cicho i westchnęła. - Brak. Ale myślę, że siedzeniem tutaj niczego nie osiągniemy.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Jasno określony cel dawał im jakieś względne wyobrażenie tego, co będą musiały robić. Decyzja została w większym bądź mniejszym stopniu podjęta, lecz to czyny zapieczętują konkretny wybór. Miejsce, w którym obecnie się znajdowały może nie było najprzyjemniejsze, posiadało jednak całkiem sporą liczbę wyjść na różne tereny łącznie z wylotem na Desperację. Ta liczba odkrytych tuneli nie była na ten moment czymś pozytywnym, kto wie, może jakieś dzikie zwierzę postanowiło także wykorzystać przejścia dla siebie? Kobiety jednak wiedziały jak na pewno wykorzystać w tym momencie swoją przewagę łatwego dostępu i wybrać się na 'polowanie'. Trudno było by określić inaczej ich czyny, skoro obie dobrze wiedziały, że w razie czego będą musiały pozbyć się swoich pracowników.
Z pewną sumą pieniędzy, ekwipunkiem i wiedzą na temat tego, gdzie mogły by szukać pracowników fizycznych zdecydowały się skierować ku Desperacji. To jednak, gdzie konkretnie się udały, zależało od ich dalszych decyzji. W końcu tereny były rozległe, a miejsce chociaż biedne, obfitowało w knajpy, zagracone imitacje obozów i wiosek, czy chociażby Apogeum, które można by nawet posądzić o bycie czymś w rodzaju miasta.
Póki co nie miały większych problemów z poruszaniem się, okolica zdawała się być wolna od wściekłych bestii i niepożądanych osobników. Pomijając brud, syf i ciasne przesmyki, mogły poruszać się całkiem swobodnie i cieszyć się wolnością.
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

Krocząc alejami o wątpliwym uroku Umbra skupiła się na wypatrywaniu celu, jakkolwiek absurdalnie by to nie brzmiało. Nie miały broni i były dwiema ożywionymi trupami kobiet, co również w tych okolicach nie stanowiło przepustki do spokoju i szczęścia. Przygładziła ciasno związane i zasupłane włosy, naciągając na głowę kaptur kombinezonu i westchnęła skręcając w kolejną uliczkę.
- Proponuję zajść do baru. Obstawiam, że barmani, czy też nie-ludzie usiłujący za takich uchodzić mogą znać odpowiednich ludzi jakich szukamy. Poza tym, z Twoimi... atrybutami możemy naet osiągnąć sukces. - tu spojrzała kątem oka na elegancki strój swojej towarzyszki i gdyby była w stanie zdefiniować dziwne uczucie w żołądku pewnie zrozumiałaby, że jej zazdrości kobiecości. Niestety, była w tej materii kompletnie ułomną jednostką.
Bary przecież już legendarnie uchodziły za wylęgarnie różnych specjalnych jednostek. Poza tym szczerze, nie miała w tym pseudomiasteczku żadnych znajomości ni koneksji by szukać inną drogą. Poza tym, dobry barman wie wszystko o swoich klientach, a stereotypowy za pieniądze wszystko powinien wyśpiewać. Wsunęła palce do kieszeni, by orientacyjnie uznać, że na zbyt wiele treli to ich dziś nie stać, ale warto próbować.
Zawsze może spróbować też sprzedać Leigh, jeśli informacje okażą się cenne.
- Na pewno jest ich tu kilka. - wskazała palcem pierwszy z brzegu szyld, który wyglądał jakby sposób zapraszał każdą gotową mordę na metylowy terror.- Spróbujmy. Jak się nie uda, pójdziemy dalej. - zasugerowała unosząc brwi i zaplatając dłonie na piersi. Nie czekając na zaproszenie po prostu pchnęła drzwi i ostrożnie, choć nie ulegle wkroczyła do środka.
No dalej, przynajmniej udawajmy, że jesteśmy groźne.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Leigh przez dłuższą chwilę nie odzywała się w ogóle. Prawdę mówiąc, nie dlatego, że nie chciała. Miała większe problemy z porozumiewaniem się z innymi, niż komukolwiek mogło się zdawać. Rozmowy z płcią przeciwną nie były dla niej trudne, jednak gdy chodziło o porozumienie się z kobietami... Cóż, tu bywało różnie. Być może zaczęło się od mało skrywanej zazdrości i nienawiści, jaką emanowały przedstawicielki płci pięknej wobec Leo, a może po prostu chodziło tu o coś innego? Ciężko stwierdzić to po tylu latach zachowywania się w dokładnie taki sam sposób. Jedno było jednak pewne, jedynie przy kobietach Leigh czuła się nieswojo i nigdy nie wiedziała, co powiedzieć.
Droga, choć nie wyglądała zachęcająco, była spokojna. I z tego obie kobiety powinny się cieszyć. Nie miały ze sobą broni, więc musiały uważać podwójnie. Mimo to, rudowłosa choć z pozoru ogarniała całą sytuację, tak naprawdę pogrążona była w swoich myślach. Zastanawiała się, co powinna zrobić. Rozpocząć rozmowę z Um? Ale o czym miałaby mówić? Jak zacząć? Czy się nie wygłupi?
- Hmm? - Z zamyślenia wyrwał ją głos towarzyszącej jej kobiety. Spojrzała na nią jeszcze przez chwilę łapiąc sens słów, które padły.
- Bar nie jessst złą opcją. Trzeba będzie się rozejrzeć po okolicy i znaleźć kogoś, kto będzie się nadawał. - Dodała i przez chwilę milczała. Spojrzała pytająco na Umbrę, gdy dotarły do niej ostatnie słowa kobiety, którą powinna była poznać już wcześniej, ale jakoś nigdy się nie złożyło.
- Atrybutami? - Wyrwało jej się zanim pomyślała. Dopiero potem zrozumiała, o co mogło chodzić towarzyszce i jęknęła w głębi duszy. Wiele razy słyszała, że jest ładna. W pewnym momencie, nauczyła się  nawet z tego korzystać. Wiązało się to jednak z zazdrością nie jednej kobiety i być może dlatego nie potrafiła rozmawiać z nimi w normalny sposób. Zawsze czuła się nieswojo i... w pewien sposób winna. Choć nie do końca rozumiała, dlaczego.
Podobnie do Umbry, lei nie znała w miasteczku nikogo. Miała poszczególne znajomości w Neomasonerii i na tym kończyły się jej kontakty z innymi. Należało także dodać, że nawet we własnej organizacji nie udało jej się poznać wszystkich. Ogarniała jedynie ich twarze, czasem imiona. Nie wiedziała więc, od czego zacząć i jak trudno będzie. Pewna była jednak, że nie będzie to bajeczna misja i trochę się nad nią napocą.
Całe szczęście nie wiedziała nic o "planie B" Um.
- W porządku. - Powiedziała cicho i westchnęła pod nosem. Widząc jak jej towarzyszka wchodzi do środka, uśmiechnęła się pod nosem i podążyła jej śladem. Wcześniej oczywiście poprawiając niesforne loki spadające jej na warz i przyklejające się do pomadki. Pierwsze, co zrobiła to rozejrzała się po pomieszczeniu w poszukiwaniu barmana, bądź kogoś, kto wyglądał "na tego, który wie wszystko o obecnych tu istotach".
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Zapodziały się gdzieś w okolicy jednego z wielu niemalże przenośnych obozów pełnych umierających z głodu desperatów, kradnących na potęgę dzieci, prostytutek i moczymord. Samo wejście dwójki urodziwych dam wzbudziło niemało poruszenie, bo chociaż większości osób nie chciało się wstawać, popodnosili wyżej głowy, ktoś gwizdnął przeciągle a potem dostał czkawki, dwie dziewczynki wystawiły do nich języki, po czym schowały się za pustą beczką.
Ich uwagę przykuł bar zbity na fundamentach po jakimś starym bunkrze o urokliwej nazwie: "Trupi zakręt". Przekrzywiony szyld z uśmiechniętym groteskowo szkieletem wskazującym drzwi chwiał się pomimo braku wiatru i zapraszał do środka tylko tych najodważniejszych. Wnętrze było ponure i zatłoczone. Tylko Ci, którzy faktycznie mieli jakieś oszczędności wtłaczali się do środka, by wydać wszystko na ochłapy jedzenia i gorzałkę, której o dziwo tutaj nie brakowało. Z daleka pachniało samogonem i kiszoną kapustą, a masy zakapturzonych mężczyzn siedzące pod ścianą bądź grające w stadach w kościanego pokera zerknęło kątem oka, kiedy drzwi zaskrzypiały.
Bar był w linii prostej od wejścia i to właśnie tam kobiety się udało zaraz po przekroczeniu progu. Większość klientów straciła już zainteresowanie, ale jeden mężczyzna powstał z nad krzywego stolika bez jednej nóżki i ruszył ich śladem. Za blatem stał mężczyzna po czterdziestce o bujnej, czarnej brodzie i wąsach, który z braku lepszego zajęcia polerował drewnianą powierzchnię szmatą, która już lata temu straciła swój naturalny jasny odcień i teraz była czarna jak smoła. Podniósł wyżej jedną brew oczekując od kobiet, że zdradzą czego chcą. Bardzo wątpił w to, ze znajdą w jego małej knajpie, która średnio raz na miesiąc jest pustoszona przez zarażone wirusem zmutowane niedźwiedzie i ghule to, czego szukają. Niewątpliwie jednak miał okazję, by napatrzeć się na kształtne i kobiece sylwetki, których w okolicy w ogóle nie było. Tutejsze kobiety bardziej przypominały wspomniane niedźwiedzie i nie wiadomo na pewno, czy może destrukcja baru nie jest przypadkiem ich winą, a nie dzikich zwierząt.
Mężczyzna, który wcześniej wstał od stolika usiadł na podwyższonym krześle przy barze i machnął na barmana małym palcem oczekując podania mu kolejnej porcji trunku. Śmierdziało od niego krwią zmieszaną z błotem i tanim alkoholem o przesadnie wiśniowym aromacie.
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

Jest w życiu po życiu coś takiego, co sprawia, że stajesz się trochę nielogiczny. Umbra nie bardzo pamiętała kim byłą nim stałą się tym czym obecnie jest, jednak czasem, podczas długich godzin nauki, zdarzało jej się zmarnować niepoprawnie wiele czasu na jakieś wewnętrzne analizy tego co nią powodzi i jak by to mogło wyglądać w prawdziwym życiu, w prawdziwej rzeczywistości. Wiele materiałów źródłowych znajdujących się w posiadaniu Masonów traktowało i różnych epokach historii. Świat kiedyś nie był taki jak ten teraz, życie kiedyś nie wyglądało jak to tu. Bywały epizody, w których gdyby się znalazła, widziałaby w oczach innych ludzi to samo zniszczenie, które widzi teraz, ale... Były też czasy rozwoju, bogactwa, czasy wzrostu, urbanizacji, piękne czasy sztuki, medycyny, inteligencji.
Gdyby żyła w takich czasach i była zwykłą, niewinną kobietą nigdy nie weszłaby do tak szemranej speluny w tak strasznej okolicy. Na dzień dzisiejszy nie umiała niestety nawet określić czy okolica jest szemrana, a sytuacja niebezpieczna. Nie odczuwała w sobie strachu, jako emocji logicznej, bazującej na ilości adrenaliny produkowanej przez mózg. Bazowała na analizie, równaniach, prawdopodobieństwie. Zdawała sobie sprawę z tego, że podjęte przez nie kroki nie należą do najbezpieczniejszych, jednak szafowanie życiem nie stanowiło przecież żadnej nowości. Każdy jeden obecny w tym lokalu robi to każdego dnia, każdej chwili, igrali z losem każdym swoim oddechem.
Trupi Zakręt wyglądał równie zniechęcająco, co zachęcająco na zewnątrz jak i w środku. Puściła Leigh przodem, rozglądając się badawczo na boki. Wszystko mogło być ważne, wszystko mogło okazać się gówno warte. Te zapite pyski, spocone, pokryte bruzdami i krostami czoła, brudne łachy. Każdy z nich był jej potencjalnym obiektem zainteresowania pod wieloma aspektami. Mógł być albo groźny, albo pomocny. Pomocny w sprawie tuneli, albo pośmiertnie w celach naukowych. Starała się nie być natarczywa, wiedziała ile czasem kosztuje patrzenie się na innych ludzi. Kiedy więc zatrzymała się przy barze wbiła wzrok w swoją towarzyszkę. Usiłowała niewerbalnie zadać jej konkretne pytanie odnośnie tego, kto sie zajmie gadką, jednak żadna z nich nie miała w zakresie swoich miernych umiejętności talentu telepatii.
Westchnęła więc i podniosła dłoń by zwrócić na siebie uwagę czarnobrodego wąsacza.
- Specjalność zakładu dla mojej koleżanki. - napięła koszmarnie twarz w grymasie czegoś, co uważała za uśmiech, a w rzeczywistości wyglądało jak efekt udaru- Szukam kilku silnych, ogarniętych pracowników, bo też to co oferuję posiada wszystkie znamiona zatrudnienia. Mógłbyś mi może kogoś wskazać?
Próbowała nie dać po sobie poznać zainteresowania tajemniczym osobnikiem, który przydreptał do baru tuż za nimi. Owiewał go aromat niezwykle pociągający, szczególnie w okolicznościach tematu, na któym obecnie skupiała się Umbra. Jeśli by jeszcze pachniał trupem, nie daj boże zaczęłaby się wdzięczyć! Zerknęła w jego kierunku ustawiając się doń zdrowym profilem. Ot, by jej nie zaskoczył. A może niech to zrobi?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Leigh rzadko kiedy zastanawiała się nad swoim życiem, a tym bardziej nad tą jego częścią, która była "przed". Pamiętała jedynie wyrywki z tamtych lat i to, jaka była szczęśliwa kończąc studia. Pamiętała, że miała dokładny plan na przyszłość i raczej należała do tych pozytywnych przedstawicieli rodzaju ludzkiego. A potem wszystko się zmieniło. Świat przybrał zupełnie inne barwy, a ona nie potrafiła zaakceptować siebie przez bardzo długi czas. Prawdę mówiąc, nadal tego nie potrafiła. Choć przywykła już trochę do tego kim się stała, wiedziała, że nigdzie nie znajdzie swojego miejsca. Nigdy nie będzie "w swojej skórze". Jakże ironicznie dla osoby, która co miesiąc zmienia skórę właśnie...
Ale wracając do okoliczności, Leo w danych czasach za nic nie dałaby zaciągnąć się w miejsce takie jak to. Teraz jednak nie miała z tym większego problemu. Zwłaszcza, że obie z Um miały bardzo ważną misję. Nie chciała zawieść, nie mogła.
Rozglądała się po pomieszczeniu szukając kogoś, kto by ją zainteresował. Wszyscy mogli być zarówno przydatni jak i... całkowicie bezużyteczni. Jedynym plusem sytuacji był fakt, że w spelunie roiło się wręcz od testosteronu, co jednoznacznie poprawiło samopoczucie Leigh. Mogła więc wykorzystać swoje "atrybuty" bez zbędnego balastu, jakim byłyby spojrzenia obecnych na sali kobiet. Kątem oka obserwowała Umbrę, nie rozumiejąc jednak, o co jej chodzi. Cóż, telepatii jeszcze nie udało jej się nauczyć, musiały radzić sobie bez tego. Drgnęła słysząc głos towarzyszki i jedynie uśmiechnęła się do barmana.
Bardziej jednak zwróciła uwagę na mężczyznę, który podszedł do baru za nimi. Odwróciła w jego stronę twarz i bez zażenowania patrzyła się na niego przez dłuższą chwilę. Zdecydowanie nie był typem, którego z chęcią by uwiodła. Ale zapach krwi i błota, które dotarły do jej nozdrzy włączył w jej głowie przycisk "UWAGA". Nie wiedziała jeszcze, czy powinny od niego uciekać jak najdalej, czy wręcz przeciwnie - zagadać, zaciągnąć do pracy, a potem najzwyczajniej w świecie się go pozbyć.
Nie powiedziała więc nic, jedynie lustrowała nieznajomego licząc na to, że jej wdzięki go przyciągną. No, może choć raz jej się to przyda!
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Barman spojrzał na kobiety niepewnym spojrzeniem i z nieco gburowatym grymasem na twarzy. Wycierał właśnie szklanki szmatą, która wcale nie wyglądała na czystą. Ociągnięty od niezwykle interesującego zajęcia wycofał się do tyłu baru i wrócił zaraz stawiając przed jedną z kobiet trochę jakiegoś trunku, który dzięki swojej bursztynowej barwie wyglądał na ekskluzywny. Trudno było jednak spodziewać się, by był jakoś zachwycająco dobry, skoro znajdowali się na Desperacji.
Kiedy Umbra powiedziała na głos, po co tu przybyły wzruszył ramionami i wrócił do polerowania tej samej, jednej szklanki. Nie był w żaden sposób pomocny, ale kobiety nie musiały długo czekać. Przede wszystkim donośny głos czarnowłosej sprawił, że wszyscy klienci baru ucichli, bądź zaczęli szeptać pod nosem.
Mężczyzna, który się dosiadł koło nich nie wyglądał na zainteresowany kształtami Leigh, ale także zamówił coś do picia i kiedy zwilżył już gardło tanim alkoholem zaśmiał się ochryple.
- Nie wiem czego to szukacie, ale w tych okolicach to faceci wynajmują takie damy do roboty, a nie na odwrót. - jego głos był okropnie zniszczony, tak samo jak jego zryta bliznami i zmarszczkami starości twarz.
Kilka osób w tle odpowiedziało mu żabim rechotem.
Nawet gdyby było tu kilkoro zainteresowanych, nie mieli zamiaru się ujawniać. Sama wiadomość o pracy do nich nie docierała, pewnie skłonni byli by wyrwać się przed tłum, gdyby ktoś oświecił ich na temat zarobków, póki co woleli zajmować się opróżnianiem swoich szklanek i graniem w karty przy oparach z fajek i papierosów.
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach