Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Off :: Karty Postaci


Go down

Pisanie 08.04.15 21:14  •  Stay strong, Vidan. Empty Stay strong, Vidan.
M e t r y c z k a

Stay strong, Vidan. S084MAt

Godność:  Vidan Hawkins
Pseudonim:  Vid, Hawk
Płeć: mężczyzna
Wiek:  27 lat
Orientacja:  trudno określić. Nie interesuje się nikim.
Zawód:  brak konkretnego.
Miejsce zamieszkania: najgorsze zadupie Desperacji.

Organizacja: łowcy
Rasa:  łowca
Ranga: indywidualista


U m i e j ę t n o ś c i

x Potrafi tropić i polować – Nauczył się tego żyjąc przez kilka miesięcy na najgorszym zadupiu Desperacji, gdzie przetrwanie jest prawdziwą walką na śmierć i życie.
x Bardzo dobrze posługuje się sztyletami i  inną bronią białą –  Jest to zasługa jego starszego brata, który wkładał wiele wysiłku, aby Vidan od najmłodszych lat potrafił się obronić. W murach organizacji doskonali swoje zdolności i je pogłębiał.  
x Strzela z łuku –  Kiedyś próbował strzelać z łuku, całkiem nieźle mu to wychodziło. Nie jest mistrzem w tej dziedzinie, jednak kompletną ofiarą losu również nie.
x Świetnie pływa – Woda nie jest mu straszna już od lat młodzieńczych.


A r t e f a k t y


Nazwa: Asgij
Zastosowanie: Sztylet, który potrafi przeciąć wszystko - lecz jedynie powierzchnię na głębokość czterech centymetrów. Jest tak ostry, że tnie żelazo niczym drewno. Nic nie jest wstanie mu się ugiąć. Przetnie każdy metal i stal. Ponadto rzucony, zawsze trafia w swój cel, jednak w maksymalnej odległości trzy-cztery metry.
Wygląd: trzydziestocentymetrowe ostrze zakończone małymi ostrymi ząbkami. Niektórym nawet przypominające te od rekina. Solidna i prosta rękojeść.
{Działa przez 2 posty, 4 odpoczynku }





Nazwa: Ahnebre
Zastosowanie: Wisiorek, który zawsze nosi blisko swojego serca. Jest z nim swoiście połączony, gdyż dzięki niemu widzi to, czego inni nie. Ahnebre zaraz po zetknięciu się z krwią właściciela pokazuje wskazane przez niego miejsce i obraz tego, co konkretnie się tam dzieje. Działa do dziesięciu metrów.
Wygląd: Wygląda, jak połączenie deltoidu z dwoma wystającymi poza krawędzie prętami. Pierwsza część przypominająca deltoid symbolizuje boga, ma przesłanie ciepła i odpowiedzialności. Skrzyżowane pręty symbolizują podarunek, wspólne przyrzeczenia i obietnice. Wisiorek ten można tłumaczyć sobie jako Podarunek Boga.
{Działa przez 2 posty, 3 posty odpoczynku}



S ł a b o ś c i

x Przede wszystkim i najważniejsze ma klaustrofobię. Nienawidzi ciasnych pomieszczeń, z których od razu nie może wyjść. Zaczyna się dusić i mieć zawroty głowy.
x  Nigdy nikomu się nie przyzna, ale panicznie boi się wszelkich szpitali, sterylnych miejsc. Tam gdzie białe ściany i „narzędzia tortur”, tam on dostaje fioła.  
x Ma nadciśnienie, czego efektem są częste bóle głowy czy nawet krwotok z nosa.


C i e k a w o s t k i

x Posiadał dwóch starszych braci. Jeden zginął z ręki drugiego.
x Jego drugi brat należy do wojska.
x Śpi z nożem pod poduszką. W końcu musi skoro chce przeżyć.
x Czasem zdarza mu się oprowadzać jakieś przybłędy po zadupiach Desperacji.
x Hazardzista.
x Wytresował sobie kruka, który czasem raczy zaszczycić go swoją obecnością.
x Ranny z niego ptaszek.


C h a r a k t e r & w y g l ą d & h i s t or i a


Na skróty:

Zaszył się w ciemnych lasach wzrokiem przesuwając za uciekającym stworzeniem. Tak niewiele już ich zostało, że  zapomniał całkowicie, że kiedyś istniały. Czerwone oczy, które zyskał za sprawą Czerwiniki,  niejednego przyprawiłyby o dreszcze zważając na późną porę. Przerażający zmrok ogarniał całe otoczenie, a on schowany pomiędzy gęstymi zaroślami czaił się na swoją ofiarę.
Bystre spojrzenie.
Spokojny oddech.
Chwila niepokojącej ciszy i zwierze już nie żyło, a on przerzucił je sobie przez ramię zmierzając do swojego obozowiska. Dotarł tam dopiero nad ranem. Wynurzył się z gęstwin, rzucając na ziemię surowe mięso. Dopiero teraz można było zauważyć na jego ciele liczne blizny, które stanowiły większą część na klatce piersiowej, ramionach i kawałku pleców. Kiedyś znudzony policzył ile ich w sumie posiada i wyszło mu dwadzieścia pięć.
Sprawnym ruchem rozciął brzuch martwego zwierzęcia i zaczął je patroszyć – kompletnie nie czuł obrzydzenia. Przez samotność trochę zdziczał. Zaczął polegać na swoim instynkcie, który w ciemnych odłamach Desperacji pozwolił mu przeżyć. Przestał interesować się ludźmi, tak jakby robił to kiedyś. Teraz pozostawiony sam sobie, nauczył się żyć zgodnie z  naturą, która podobnie jak on, jest i była w opłakanym stanie. Ją zniszczyła zaraza, apokalipsa – jego ludzie.
Nigdy nie był specjalnie  towarzyski, rozgadany czy lubiany, jednak przez szacunek dla jego brata inni łowcy go tolerowali. Nawet po śmierci Ralpha fałszywa otoczka życzliwości i wsparcia pozostawała aż do momentu, kiedy nie postanowił wynieść się z kryjówki. Wszyscy odetchnęli z ulgą patrząc jak największa zagadka łowców opuszcza siedzibę.  Nie ufali mu, a on nie ufał im. Swoją postawą zawsze wzbudzał  mieszane uczucia, w których najczęściej przeważały te mniej pozytywne. Sam również nie starał się niczego zmieniać. Odpychał pozostałych od siebie swoim gburowatym sposobem bycia i mrukliwymi zdaniami. W jednych  chwilach opanowany niczym oaza spokoju by w następnej zasadzić komuś w nos z prawego prostego. Był nieprzewidywalny, dlatego nie zatrzymywano go. Zresztą, kto by chciał. Nawet przywódca przymknął oko na samozwańczą wędrówkę mężczyzny, gdyż wiedział, że ma w nim wsparcie i może liczyć na jego lojalność dla sprawy.
Dlatego też po kilku miesiącach nieobecności w siedzibie wysłał za nim swojego człowieka jakiego z nie licznych akceptował Vidan.

Ramzes dotarł nad ranem dnia kolejnego do tak zwanego domu  kompana. Rozejrzał się za facetem, który swoim wzrostem nie mógł się nie dać nie zauważyć. Nigdzie go nie było, jednak leżące kości i tlące się ognisko świadczyło o tym, że na pewno tutaj nocował. Wcale się nie mylił, gdy dojrzał go niedaleko od obozowiska robiącego drewno.   Silne ramiona pracowały równo i miarowo, a odznaczające się na nich tatuaże dodawały tylko siły i męskości temu z pozoru spokojnemu człowiekowi. Ramzes znał go dobrze. Byli trochę podobni do siebie. Dobrzy obserwatorzy i słuchacze. Chociaż Ram miał z tym drugim większy problem niż Vidan.
- Widzę, że nic się nie zmieniło u ciebie – rzucił pogodnie przybysz, jednak jego zdziwienie było o tyle duże, kiedy ten się do niego nie odwrócił. Zbliżył się do niego, zerkając uważnie.
- Słyszałeś mnie, prawda?
- Ta. Strasznie głośno chodzisz – mruknął podnosząc na niego wzrok i obdarzając go jednym ze swoich zadziornych uśmieszków, które często zdobiły jego twarz. Ramzes – nie, to nie było jego prawdziwe imię, pseudonim nadał mu Vidan, gdyż mężczyzna posiadał bardzo charakterystyczną egipską urodę – oburzył się na jego słowa, dodając:
- Zapomniałem, pan myśliwy skrada się jak mysz.
Vidan pozbierał drewno nie mając zamiaru komentować uszczypliwości kolegi. Poukładał sobie większe belki na ramieniu niosąc je do obozowiska kilka metrów dalej. Domyślał się po co przybył łowca – nie był idiotą.
- Musisz wracać do siedziby – powiedział poważnie Egipsko podobny, kopiąc w stos kości będąc już na miejscu.
-  Bo? Ja nic nie muszę. Ja mogę – rzucił chrypliwie. Nie lubił, kiedy ktoś stawiał mu warunki i rozkazywał. Dlatego ciężko było mu się na początku odnaleźć w zapyziałej norze łowców, gdzie wszyscy podlegali jednej osobie. Lecz zrobił to dla brata. Ralph go polecił. Wybrał. Podobno Vidan miał niesamowity zmysł poprzedzający go ponadprzeciętną inteligencją. W dodatku był skrupulatny w tym co robił, nie odwalając przy tym fuszerek. Nikt w organizacji nie mógł zarzucić mu brak profesjonalizmu czy niesprawności wykonania zadania. Wielu mu zazdrościło, pragnąc się go pozbyć z własnych szeregów. Stanowił swoiste zagrożenie, które potrafił utrzymać w ryzach tylko ze względu na swojego starszego brata – Ralpha. Jednak, kiedy ten zmarł w tragicznych okolicznościach Vidan kompletnie odciął się od świata, będąc jeszcze bardziej zobojętniałym niż dotychczas. Między nim a kolegami w grupie dochodziło do coraz większych spięć i utarczek, które przestały się kończyć jedynie na słownych odwetach. I wtedy postanowił odejść. A teraz po kilku miesiącach nieobecności, wzywają go. Chcą jego pomocy.
- Daj spokój. Szef chce cię widzieć.  Przydałoby się, abyś pokazał te parszywą gębę. – Przeszedł tuż koło niego, patrząc, jak dokłada na nowo drewna do ognia. Zerknął na jego lewą rękę, którą zdobiły przeróżne tatuaże. Zaczynając od kompasu, aż po nordyckie runy i symbole, które tylko właściciel rozumiał. Zresztą jego prawa ręka również nie różniła się wcale od tamtej.   Księżyce, ptaki, potwory.  Ramzes naprawdę uważał, że Vidan jest dziwny –  w tej całej swojej skrytości, przerażający i uśpiony. Tak, jakby czekał, aby zbudzić się ze snu, zerwać z kajdan, które go blokują. Nie potrafił go rozszyfrować i czasem w takich momentach zaczynał wątpić czy wie o nim cokolwiek.
- Ma dla mnie jakieś konkretne zadanie? – zapytał, nie chcąc się bawić w kotka i myszkę. Nie zamierzał  wlec się taki kawał drogi tylko dla czyjeś przyjemności, zbyt cenił swój czas.  Jeśli sprawa była poważna, nie zważając na nic – stawi się.
- Tego nie wiem. Kazał ci przybyć, a nie włóczyć się – burknął, jakby chcąc go na siłę przekonać, że to nie jest miejsce dla niego, choć doskonale zdawał sobie sprawę, jak bardzo się w tym myli. Vidan przez te kilka miesięcy poznał zakazane tereny jak własną kieszeń, nieraz prowadząc innych po okolicach, kiedy tego potrzebowali. Żyło mu się całkiem nieźle. Surowo, ale nieźle.  
- To ostatnie dodałeś od siebie. –  Vidan wstał, zakładając na siebie swój gruby płaszcz, który sam sobie musiał zrobić ze zwierza.  Wytarł ręce o bawełniane spodnie, zakładając swoje wysokie do łydki buty i wtykając sztylet za cholewkę. Standardowe wyposażenie bez którego się nigdzie nie ruszał. Słynął z zamiłowania do noży, więc czemu się dziwić, że parę miał poukrywanych, choćby w cholewce czy za paskiem do spodni z tyłu pleców.
- Nie da się ukryć.
- Nigdy nie lubiłeś wyściubiać nosa dłużej niż to było konieczne poza mury siedziby – stwierdził szatyn poprawiając swoje krótkie rozczochrane na wszystkie strony świata włosy. Chyba jako jedyne się go nie słuchały, nie uginając pod groźnym spojrzeniem w tafli wody. Wygolony bok głowy i   charakterystyczny nieład ala irokez prezentowały się dobrze z poważnymi rysami twarzy oraz kilkudniowym zarostem.
- Ty za to, ponad wszystko kochasz wolność – skwitował Ramzes, przyglądając się wisiorkowi, który mężczyzna zawsze nosił przy sercu. Nie potrafił rozpoznać tego symbolu, jednak także nigdy nie pytał Vidana o to wprost. Zresztą ten pewnie i tak by niewiele mu zdradził.  Nawet teraz pakując swoje rzeczy do wielkiego materiałowego worka, przypominającego trochę te należące do wojskowych, nie mówił nic. Wyglądał, jakby szykował się na jakaś samobójczą misję, a może tylko mu się zdawało.


Ostatnio zmieniony przez Vidan dnia 10.04.15 22:08, w całości zmieniany 4 razy
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 10.04.15 20:10  •  Stay strong, Vidan. Empty Re: Stay strong, Vidan.
- za mało słabości. Dodaj z dwie.
- pierwszy artefakt jest zbyt mocny. Nałóż na niego jakieś ograniczenia, bo w tym momencie wychodzi na to, że możesz nim spokojnie przeciąć jadący samochód. Albo rzucić w kogoś w odległości np. 20 metrów a ten i tak trafi.
- drugi artefakt może działać w odległości max. 10 metrów.
                                         
Nathair
Anioł Stróż
Nathair
Anioł Stróż
 
 
 

GODNOŚĆ :
Nathair Colin Heather, pierwszy tego imienia, zrodzony z burzy, król Edenu i Desperacji.


Powrót do góry Go down

Pisanie 10.04.15 20:26  •  Stay strong, Vidan. Empty Re: Stay strong, Vidan.
Artefakty poprawione, jednak we wzorze karty jest napisane, że w słabościach mają być co najmniej dwie. Ja miałem. Dopisałem jeszcze jedną.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 10.04.15 20:39  •  Stay strong, Vidan. Empty Re: Stay strong, Vidan.
Ostrze może przeciąć powierzchnię na głębokość max 4 centymetrów, a rzucony trafia w cel, który znajduje się w odległości maksymalnie 3-4 metrów. Popraw i będzie akcept.
                                         
Nathair
Anioł Stróż
Nathair
Anioł Stróż
 
 
 

GODNOŚĆ :
Nathair Colin Heather, pierwszy tego imienia, zrodzony z burzy, król Edenu i Desperacji.


Powrót do góry Go down

Pisanie 10.04.15 21:00  •  Stay strong, Vidan. Empty Re: Stay strong, Vidan.
Gotowe.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach