Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 6 z 14 Previous  1 ... 5, 6, 7 ... 10 ... 14  Next

Go down

Pisanie 03.01.17 21:13  •  Kawiarenka "Malinowy Chruśniak" - Page 6 Empty Re: Kawiarenka "Malinowy Chruśniak"
Warner starał się nie dawać powodów do oczekiwania wdzięczności czy spłacenia bezumownego długu w przyszłości. To samo działało w drugą stronę, kiedy okazywał pomoc potrzebującym – bardziej z obowiązku niż empatii – niekiedy wręcz te wszystkie słowa podzięki za dobrze wykonywaną służbę wprawiały go w drobną konsternację, zbyt małą, by dało się ją zauważyć na twarzy, lecz wystarczającą, by Eliminator uznał to za coś niepotrzebnego, a wręcz niechcianego. Co najwyżej w „żartach” napominał o przysługach wśród kolegów-S.SPECów, nigdy jednakże poważnie nie podchodząc do swoich słów. Wyjątek stanowiły sytuacje kryzysowe, podczas których miał stu procentową pewność, że w pojedynkę sobie z czymś nie poradzi.
Słowa „w porządku” tamtego dnia również posiadały dla niego dziwny wydźwięk, zdołał go stłumić w zarodku, zanim nie przeistoczyłby się w żałowanie podjętej decyzji. Zgodził się spotkanie głównie ze względu na zakład, lecz istotnym elementem była tu również druga osoba niezbędna w tej małej grze. Nie przystałby na to przy zupełnie obcej osobie, nie przez nieśmiałość, uczucie dawno zapomniane, raczej przez brak znajomości chociaż powierzchownej osobowości. Bo jakby to wyglądało, gdyby dał się namówić na kawę rozgadanej szesnastolatce klekocącej głównie o celebrytach i nowych butach znajdujących się poza zasięgiem jej budżetu? Warner straciłby cierpliwość jak ręką odjął, nie zamierzając użerać się z kimś, kto oprócz samego męczenia uszu naraża go także na przedawkowanie irytacji. Yuu zaś wyjątkowo nie stanowiła przyczyny znudzenia, pobłażliwości czy zmęczenia, właściwie… była całkiem znośna. Mógł zaakceptować jej towarzystwo, między innymi dlatego jego odpowiedź brzmiała pozytywnie.
Wygospodarowanie czasu dla Eliminatora wymagało tylko podjęcia się dłuższej nocnej zmiany. Nie czekały na niego obecnie żadne wypady na zewnątrz muru, tylko biurko ze stertą raportów do uzupełnienia i sprawdzenia, to natomiast można było przesunąć o parę godzin pod warunkiem, że faktycznie uwinie się z robotą do końca tego dnia. Obowiązkowość i pracoholizm okularnika działały na jego korzyść.
Błękitne spojrzenie oderwało się od swojego odbicia w szybie, skupiając się po chwili na nowo przybyłej klientce. Zaopatrzył się w identyczny wyraz twarzy jak przy poprzednich spotkaniach, czyli spokój wymieszany ze znudzeniem tudzież naturalną dlań obojętnością. I nie była ona niczym złym – to jedynie oznaka podchodzenia do wszystkiego z dystansem, bez zbędnego zaangażowania emocjonalnego.
Nie kontrolował czasu, dlatego puścił pierwsze przeprosiny mimo uszu, spóźnienie nie stało się odczuwalne, a zatem mogli uznać, że po prostu nie miało miejsca. Minuta czy dwie, to niewielka strata.
Zapewne myśl o dzieleniu tych samych wątpliwości co do wystroju była pocieszająca, wszakże zauważył tę samą dezaprobatę w oczach towarzyszki, jaką on miał, kiedy zawitał do kawiarenki chwilę temu.
- Miejmy to za sobą – chwila, miał nieco ograniczyć nieprzystępne podejście! No cóż, może potrzebował trochę czasu na rozluźnienie i przekonanie się, że godzina czy dwie spędzone na czymś innym niż tematy Wymordowanych, Łowców i innych szkodliwych jednostek może być równie satysfakcjonująca. Rzadko przebywał w takich miejscach, w zasadzie nigdy nie czuł potrzeby dzielenia powietrza z cywilami.
- Podzielam to zdanie – przyznał z nutą rozczarowania w głosie, zerkając podejrzliwie na pełne ciepłych barw obrazy. Co prawda nie oczekiwał tematyki wystroju pod tytułem „memento moris” czy „dance macabre”, ale na pewno czułby się o wiele lepiej otoczony bardziej neutralnymi odcieniami i innymi elementami.
- Jak Ci minął dzień…? – zapytał bez większego zainteresowania, które chwilowo od niechcenia skupił na jednym z leżących przed nim menu. Kolega z serii „idioci” nie omieszkał się wcześniej zarzucić mu kilkoma radami odnośnie podtrzymywania rozmowy i, chociaż Warner nie zamierzał bawić się w głupi teatrzyk nawiązywania bliższych relacji, ostatecznie pozwolił sobie na wykazanie chęci wymiany zdań. Jakby nie patrzeć po to tu przyszli.
Przejrzał proponowane jedzenie, leniwym ruchem dłoni przewracając kolejne strony karty. Nic nie wyglądało zachęcająco, skończy się prawdopodobnie na tym, że zamówi to co znajoma bądź pierwszy lepszy deser, jakiego nazwa akurat stanie mu przed oczami.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 03.01.17 22:21  •  Kawiarenka "Malinowy Chruśniak" - Page 6 Empty Re: Kawiarenka "Malinowy Chruśniak"
Uniosła lekko brwi słysząc rzucone bez większego kontekstu: "Miejmy to za sobą". Przynajmniej za pierwszym razem tak brzmiało, bo po chwili zdała sobie sprawę, że mówi o spotkaniu. Wygładziła dłonią materiał płaszcza po tym jak wcześniej narzuciła go na radosne poduszki, przynajmniej tyle miała do roboty próbując zająć jakoś ręce. Niewiele to jednak pomogło, nadal walczyła z dziwnym uczuciem zdenerwowania, poddając się w jednej chwili.
Nie nadawała się do takich rzeczy, spotkania towarzyskie? Żałosne, nadal potrafiła udawać, że może zachowywać się normalnie. Koniec końców wychodziło jej to sztucznie, wracała z gorszym samopoczuciem i głową pełną czarnych chmur. Nawet działania na rzecz łowców aż tak jej nie deprymowały, co porażka w życiu, które całe miasto zadawało się wieść bez problemu.
Palce drgnęły jej delikatnie, ale powoli wzięła oddech i uspokoiła się.Skoro znała już nastawienie swojego rozmówcy, to mogła dać sobie spokój. Nie było już powodu, by odrobinę dłużej się starać.
Uśmiechnęła się lekko, nie było mowy, by tak łatwo się poddała. Chociaż przede wszystkim walczyła fizycznie, bronią, wewnątrz umysłu także była swego rodzaju wojowniczką. Dopiero rany poniesione podczas wartościowego starcia miały jakiś sens.
- Może to chęć wyrwania się z tego szarego miasta. - odpowiedziała powoli. Spojrzała za okno, bo w wydało jej się to właściwie. Nie musiała przecież spoglądać w jego kierunku bez przerwy, czuła się dosyć swobodnie, a przynajmniej starała się tak czuć. Widok zza szyby zdecydowanie nie zachęcał, szare budynki i czarne ulice, jasne ściany niemal rzucały własne kolorowe światło na fragment chodnika przed fasadą kawiarni. - Każdy ma jakiś pomysł na swój kawałek świata.
Niby mówiła o wystroju, niby na myśli miała bierność za oknem, a jednak sama nie mogła pozbyć się wrażenia, że przede wszystkim chciała powiedzieć coś odnośnie obecnego ustroju. Może nie umiała już w ogóle rozmawiać na pospolite tematy? Pogoda... chyba jedyny bezpieczny wątek, który mogłaby poruszyć, tyle że i on kiedyś się skończy, a wtedy pozostanie jedynie niezręczna cisza podparta myślami, że nawet nie ma po co jeszcze raz mielić natężenia słońca za oknem bądź jego braku.
Pochwyciła w dłoń kolorową tabliczkę menu, by przeanalizować jej treść. Słodkości, słodkości, słodkości... jechała wzrokiem niżej i niżej, szukając czegoś, co przykuje ich uwagę. Nazwy napisane fikuśną czcionką nie pomagały w rozszyfrowaniu nazw poszczególnych smakołyków, dopóki nie dotarła do działu, w którym czuła się przynajmniej pewniej.
- Oh. - oderwana od myśli pytaniem uniosła wzrok. - Mam wolne, więc... powiedzmy, że w dużo bardziej bezczynny sposób, niż bym sobie tego sama życzyła. A co u Ciebie słychać?
Jak poprawnie. Pomyślała. Wcale nie było tak źle, może nadal siedziała z kijem w wiadomym miejscu, ale czasy gdy rozhisteryzowana rzucałaby poduszką i flirtowała nóżką od stołem dawno minęły. Nie była najpoważniejsza osobą w gronie swoich znajomych, lecz ciągle niektóre kwestie nie przechodziły jej przez gardło, a czynności ograniczały się do tych najpotrzebniejszych.
Mówienie o sobie przychodziło jej z łatwością, bo chociaż w bardzo niewielkim stopniu dbała o swoje drugie, miejskie ja, potrafiła ciągiem opowiadać wiele kłamstw, by wszystko brzmiało logicznie, zwyczajnie. Lubiła tą swoją drugą osobowość, wiodła niezwykle normalne i spokojne życie na powierzchni M-3, nie prosiła się o wiele, chciała jedynie przeżyć godnie życie. W porównaniu z nią, Yuu Kami z podziemia była niezwykle chciwa i zachłanna.
Kątem oka dostrzegła zbliżająca się w ich kierunku kelnerkę, więc w myślach ułożyła sobie już zamówienie. Dzisiaj wystarczyło jej do szczęścia niewiele, właściwie nie miała nawet ochoty, by cokolwiek jeść, więc gdy tylko zgrabna, młoda kobieta zjawiła się obok, wskazała tylko jedną linijkę o obfitego menu.
- Poproszę herbatę zimową. - Wypowiedziała powoli nazwę i zwróciła się do towarzysza. - Bierz na co tylko masz ochotę, to ja cię tu wyciągnęłam, więc ja stawiam.
Sama była zafascynowana tylko i wyłącznie swoim własnym zamówieniem. Zwykła herbata była pospolita nawet wśród łowców, ale wersję z pomarańczą i goździkami i cynamonem można było wypić tylko w szczególne okazje. To pewnie dlatego właśnie ta teoretycznie zwykła herbata przykuła jej uwagę. Skarciła się momentalnie w duchu za takie myślenie. Przecież tutaj takie rarytasy były w zasięgu ręki dla każdego mieszkańca, nie było powodu, by tak bardzo się cieszyła, by na samą myśl lekko się uśmiechać.
Robiła to jednak, uśmiechała się odrobinę. Właściwie nie było tak źle.
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 03.01.17 23:12  •  Kawiarenka "Malinowy Chruśniak" - Page 6 Empty Re: Kawiarenka "Malinowy Chruśniak"
Ryutarou wyzwolony był od tak małostkowych problemów jak uczucie skrępowania podczas rozmowy z drugą osobą. Nie zastanawiał się nigdy nad tym, co powinien powiedzieć ani co zrobić. Dlatego zazwyczaj pozwalał pojawiać się ciszy, nie uznając jej za zły znak, a najwyżej za zakończoną konwersację. Jego codzienne rozmowy cechowały się rzeczownością i zwięzłością – nie owijał w bawełnę, przechodził prosto do sedna, nie wstrzymywał się z podzieleniem choćby wstrząsającymi informacjami. Bo po co zwlekać? Wahanie to najgorszy moment w życiu człowieka, czasami ten mały ułamek sekundy może przesądzić o czyimś życiu. On pozbył się tego mechanizmu, polegając na instynkcie i rozsądku. Nawet przy nic nieznaczących rzeczach, jak kupno nowej koszuli, nie zastanawiał się zbyt długo, w myślach oceniając przedmiot według własnych kryteriów i wybierając ten, który najbardziej mu odpowiada. Bez rozmyślań typu „a może jednak ta druga…”.
- Poza mury? – badawcze spojrzenie zza szkieł prostokątnych okularów spoczęło wyczuwalnie na jej twarzy. Od jakiegoś czasu mieszkańcy M-3 byli uświadomieni w czyhającym za grubą ścianą niebezpieczeństwie. Ludzie podzielili się na tych, którzy zlęknieni nie wyobrażają sobie opuszczenia, idealnego zresztą, miasta, a także na tych, których wiodła zgubna ciekawość. Życie okazywało się czasami zbyt monotonne, mimo dostępności do najwyższej jakości luksusu i rozrywki. Im wciąż było mało.
Tak jak przypuszczał na samym początku – menu nie oferowało niczego, na co zdecydowałby się od razu bądź z entuzjazmem. Kiedy nie odczuwał głodu, jedzenie stawało się obojętne dla jego kubków smakowych. Bywało tak, że nie jadł niczego cały dzień, ale nie odbijało się to na nim w żaden widoczny sposób. Część żelastwa w ciele redukowała potrzebę regularnego uzupełniania żołądka, dlatego jadał, kiedy faktycznie tego potrzebował. Zaniedbywanie reszty, póki co sprawnie, funkcjonującego ciała mogłoby skończyć się uziemieniem w mieszkaniu czy w szpitalu, a to z miejsca przekreśliłoby możliwość pracy. Co miałby robić sam wśród czterech ścian? Telewizję uważał za ogłupiającą, w Internecie rzadko kiedy znajdował pożyteczne zajęcie, nie miał żadnych zwierząt do zabawy ani pasji, jakim mógłby się oddać.
- Nie wspominałaś jeszcze, gdzie pracujesz – zauważył, składając kartę zamówień i przesuwając ją w bok po gładkiej powierzchni stolika. Wygodniej oparł plecy, zakładając nogę na kolano – przy czym uważał, by przypadkiem nie trącić jej stopą. – Po staremu – odpowiedź ta raczej niewiele za sobą niosła, ale zapewniała o stabilności w życiu rozmówcy. Nie wiedział, czym konkretnym mógłby się z nią podzielić. Praca poniekąd zobowiązywała go do tajemnicy zawodowej, chociaż znalazłby się rzeczy, o których nie zabroniono mówić by mu głośno.
Zjawienie się kelnerki przyciągnęło do siebie wzrok Eliminatora.
- Zwykła kawa – jeden z niezbędnych elementów jego rutyny, wsparcie podczas kilku nieprzespanych nocy pod rząd i skuteczna dawka energii. Gorzej, gdy jej działanie powoli znikało z organizmu, przyprawiając go o dotkliwe zmęczenie i niechęć do życia spotęgowaną co najmniej sześć razy.
- O ile dobrze się orientuję, tak nie wypada, więc pozwól mi jednak zapłacić za siebie – nie czułby się urażony, gdyby kobieta miała za niego zapłacić, właściwie mógłby nawet na to przystać, lecz nie był zupełnie znieczulony w temacie savoir-vivre. Opowiadał się za równouprawnieniem, a mając na uwadze próbę swojej „poprawy”, chciał chociaż w tym aspekcie wykazać się taktownością.
Zagajenie kolejnego wątku rozmowy okazało się trudniejsze niż celny rzut nożem w środek tarczy, bowiem nie miał zielonego pojęcia, o czym tak właściwie mogliby rozmawiać. To zaś utwierdzało go w przekonaniu, że nie nadaje się do dzielenia z kimś towarzystwa.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 04.01.17 21:44  •  Kawiarenka "Malinowy Chruśniak" - Page 6 Empty Re: Kawiarenka "Malinowy Chruśniak"
- Poza mury? - Powtórzyła jego słowa z tym samym co on pytającym tonem.
Niekoniecznie to miała myśli, gdy mówiła się o wyrwaniu z tego szarego świata, ale gdy Ryutarou to powiedział, nagle całe zdanie nabrało nowego, głębszego sensu. Spojrzała na niego nie mówiąc nic więcej na początku, zastanawiała się, jak odebrałby to, gdyby rozwinęła temat. Bez spróbowania jednak, niczego więcej się nie dowie, a temat wydawał się równie dobry, co narzekanie na intensywny róż otoczenia.
- Właściwie dlaczego nie. Co prawda na myśli miałam, że to miejsce jest tak odmienne od tego, co znajduje się za oknem, że czuje się jak na kawałku innego świata. Trudno jednak powiedzieć, czy tak samo czułoby się, gdyby wybrać się za mury... - nawet teraz, zza szerokiej szyby widać było majaczący wiele kilometrów dalej mur, pochłonięty niemal w całości przed błękit atmosfery.
Nie mogła tak na prawdę nie wiedzieć, co czuło się będąc za granicami miasta, bo znała to uczucie doskonale. Desperacja była specyficzna, surowa i trudna, ale odpłacała za to swoim ciężkim rodzajem piękna, zachody były płomieniście czerwone, a świty kojarzyły się z przemijaniem czasu, a nie nową nadzieją na lepsze życie. Jednego była pewna, to co znajdowało się za betonową ścianą, było zupełnie innym światem, nieporównywalnie okrutniejszym i piękniejszym niż miasto.
Praca musiała dogłębnie przesiąknąć ich oboje, skoro nawet w takim miejscu, gdzie wszędzie dookoła ludzie ćwierkali o szczęściu, wymiana zdań i tak tyczyła się czegoś wręcz odwrotnego. Ukradkiem zerknęła więc na bok, czy przypadkiem nie siedzi gdzieś ktoś przesadnie zaciekawiony tym, o czym mówią. Rozmowa odnośnie murów i świata poza nie była zabroniona, a jednak wszyscy woleli pozostawiać ten temat dla czterech ścian własnych domów, zamiast ciągnąć go przed publikę. Pozbawiona tej obawy Kami oparła się wygodnie i czekała, bo szczerze była ciekawa, czy i jak rozwinie ten temat mężczyzna.
W międzyczasie, przed ich nosami pojawiły się zamówienia. Ciepła para uciekała środkiem, wędrując od naczyń na stole w górę, gdzie znikała tracąc swoją temperaturę. Wysoka szklanka była przyjemnie przeźroczysta, w natłoku wszelkich cukierkowych barw, jej bursztynowy odcień działał niemal kojąco.
Sięgnęła ku herbacie, wsypując cukier z pojemniczka na ławie i poczęła go powoli mieszać.
- Pracuje jako goniec, dostarczam droższe przesyłki do rąk własnych adresatów. Pewnie to brzmi bardzo prymitywnie, ale mogę zapewnić, że nadal są osoby, które wolą, gdy za ich cenną paczkę odpowiada ktoś więcej niż anonimowy listonosz. - przytknęła palce do szklanki, napawając się przez moment ciepłem płynącym do dłoni. Nigdy rzecz jasna nie wykonywała takiego zawodu, ale gdyby miała możliwość, chciałaby właśnie to robić. Na swój sposób kochała przemieszczanie się po M-3 zaułkami, których nie znał nikt. Prawie jak w podziemiu, gdzie przemykała ciemnymi tunelami i zawsze zjawiała się "znikąd", gdy ktoś jej potrzebował.
- A ty? - Zapytała, pijąc pierwszy łyk ciepłego napoju, ale odsunęła go od siebie za krótki moment i spojrzała bezpośrednio na Moriyame. - Chociaż poczekaj, niech zgadnę... wyglądasz mi na kogoś, kto mógłby pracować w bibliotece. I surowym wzrokiem spoglądać na dzieciaki, które biegają między regałami.
Uśmiechnęła się pod nosem pociągając kolejny łyk. Właściwie to taka wizja całkiem przypadła jej do gustu, no i nie mogła ukrywać, że jej rozmówca nie był najbardziej otwartym człowiekiem jakiego zdała. Bynajmniej nie chciała go tym stwierdzeniem obrazić, była po prostu szczera i swobodnie wyrażała swoje myśli. No i poza tym bibliotekarze byli okej.
Właściwie ławka pełna poduszek nie była taka zła, gdy opierała się, czuła przyjemną miękkość z każdej strony, mogłaby niemal zatopić się w tym pluszowym raju, usnąć i nigdy nie wstawać. Siedzenie było pewnie przystosowane na więcej niż jedną osobę, dlatego czuła się trochę jak pani tego skrawka kawiarenki, mając całość dla siebie.
- Ehh... w takim wypadku sens całej mojej próby odwdzięczania się ległby w gruzach, jestem szczerze wdzięczna, że jednak dałeś się namówić, by gdzieś wyjść, ale nadal, chciałabym się jakoś konkretnie odpłacić. Mogłam skończyć jeszcze gorzej, ze złamaną nogą czy coś w tym stylu, a przy tej pracy... zdecydowanie mnie uratowałeś.
Nie było aż tak źle, jak on sam mógł myśleć. Nawet gdy to Yuu większość czasu mówiła, przynajmniej nie robiła tego do niewdzięcznej ściany. Każdy miał inny sposób przekazywania informacji, to że Warner wolał robić to w sposób zwięzły, wcale jej nie zrażało. A ona, cóż, czasami miała ochotę porozmawiać, nawet o czymś pozornie bezużytecznym.
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 04.01.17 22:55  •  Kawiarenka "Malinowy Chruśniak" - Page 6 Empty Re: Kawiarenka "Malinowy Chruśniak"
Dostrzegał sporą różnicę między utopijnym miastem a niebezpieczną Desperacją rozciągającą się za masywnymi murami. M-3 odbierał zbyt idealnie oraz monotonnie, gdzie wszystko było kontrolowane przez władzę z zapewnieniem działania jak w zegarku. Warner często popadał w znudzenie przy papierkowej robocie, dopiero na suchej ziemi odciętej od wpływu sztuczności zaczerpując orzeźwiającego oddechu. Trudno było użyć w tym przypadku słowa „lubić”, lecz nie dało się zaprzeczyć, że to właśnie miejsce za murami najbardziej przyciągało jego uwagę. Pragnął eksplorować kolejne tereny, nie raz i nie dwa narażając się na zgubny los. Widział to jako specyficzną wolność, której niezauważalnie przez mieszkańców brakowało w życiu.  
- Ludzie zostali już stworzeni tak, by mimo wygód i spełnienia wszystkich potrzeb nadal szukać brakującego elementu, przekraczając równocześnie kolejne granice – zauważył z zamyśleniem, wysuwając wniosek z prostych obserwacji. Działało to także na zasadzie zakazu równemu zachęty. Jeśli powiesz dziecku, że nie wolno oglądać telewizji po północy, to prędzej odczuje w związku z tym dreszczyk emocji i ciekawość, ostatecznie dopuszczając się tej małej „zbrodni”. Z dorosłymi było podobnie, tylko na innych przykładach. Świat za murem dla wielu cywili stanowił wielki znak zapytania i choć mogli polegać na plotkach czy informacjach podawanych przed media, to nijak miało się to do osobistego doświadczenia rzeczywistości.
Z drugiej strony niektórzy oślepieni wygodą nie zamierzali poszerzać horyzontów, żyjąc na swoim doskonałym podwórku.
W przeciwieństwie do kobiety nie przejmował się potencjalnymi słuchaczami, umyślnie wybierając najbardziej oddalony stolik, a także nie wypowiadając się w zbyt donośny sposób. Mocny ton werbujący codziennie żołnierzy zastąpił przyciszony, aczkolwiek nada wyraźny, i przepełniony flegmatyzmem.
Przed oczami pojawił się niemal uśmiechnięty kubek, ale to wyłącznie jego zawartość Eliminator miał zamiar zbadać dogłębniej, w tym celu objął szorstkimi palcami naczynie, unosząc je pod nos, w który uderzył wyraźny aromat. Nie pozwolił oddać napoju za wiele ciepła, bowiem już po kilku sekundach wąskie wargi zostały przytknięte do ściany odprowadzającej kawę. Parzący łyk przedarł się przez jego gardło, w czym przejawiła się subtelna oznaka zadowolenia.
- Zatem pewnie znasz miasto na pamięć? – pociągnął temat, zastanawiając się nad korzyściami tej pracy wykraczającymi poza wynagrodzenie. Wszakże żaden zawód nie pełnił wyłącznie funkcji dochodu – czasami otwierał drzwi do lepszego samorozwoju, pozwalając pokierować się interesującą ścieżką. Dla przykładu: bibliotekarz. Opiekował się ogromnym zbiorem wiedzy w postaci książek, rozdając je klientom i dopilnowując, by w niepogorszonym stanie trafiły z powrotem na swoje miejsce. Ale kto zabroniłby mu wykorzystania faktu urzędowania w miejscu pełnym różnorodnych historii spisanych na kartkach? Zagłębienie wiedzy na wiele tematów znajdowało się w zasięgu ręki. Ponadto to pozwalało mu także zorientować się w popularności danej serii wśród mieszkańców.  
Pociągnął drugiego, głębszego łyka, odstawiając następnie kubek z powrotem na drewniany stolik z cichym stuknięciem.
Biblioteka go zdezorientowała, to zaś dobiło się na ułamek sekundy w zdziwionym spojrzeniu, jakie jej posłał. Dawne wspomnienie wyrwało się z odmętów pamięci, dając o sobie znać, ale równie prędko znikając z pozostawionym po sobie uczuciem sentymentu.
Nie potrafił stłumić uniesienia się jednego kącika warg pod wpływem rozbawienia, dlatego odchrząknął krótko, doprowadzając tym wyraz twarzy do porządku. Czyli poprzedniej obojętności.
- Obawiam się, że wtenczas nikt nie odwiedzałby tego miejsca… - odparł szczerze, zbyt dobrze znając swoje podejście do pracy i negatywne wrażenie, jakie sprawiał wśród osób trzecich. Teoretycznie dbał o zachowywanie cierpliwości, ale bywały momenty, które odbierały mu ją z pomocą jednego słowa czy gestu. Jeśli miałby zajmować się biblioteką, nie uczyniłby go wcale przyjaznym miejscem.
Celowo nie odpowiedział na pytanie, mając nadzieję, że nie będzie musiał tego robić.
Wysłuchał z uwagą słów o próbie odwdzięczenia się, wpadając na pewien pomysł z nieuniknionym tak czy siak skutkiem.
- Więc pozwól mi zrobić sobie z Tobą zdjęcie – nigdy nie pomyślałby, że takie słowa kiedykolwiek padną z jego ust, co dla niego samego brzmiało zbyt… młodzieżowo? Z tego co się orientował, młodzi ludzie uwielbiali „strzelać sobie selfie”. W szkole, w domu, w drodze do sklepu, nawet z jedzeniem. Uważał to za idiotyzm, wygórowany egoizm, jego galeria zawierała wyłącznie obrazy niezbędnych dowodów potrzebnych w pracy, na żadnym zaś nie widniała jego podobizna. Właściwie unikał takich manifestacji pseudo przyjaźni – robienia sobie milionowego zdjęcia z kumplem, które różni się co najwyżej miną lub otoczeniem widniejącym w tle. Niestety teraz zwyczajnie potrzebował użycia opcji aparatu w innym celu niż służbowym.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 05.01.17 14:49  •  Kawiarenka "Malinowy Chruśniak" - Page 6 Empty Re: Kawiarenka "Malinowy Chruśniak"
Przytaknęła mu, bo te słowa mogłyby równie dobrze paść z jej ust. Nie oceniała od razu, czy ciekawość jest dobrą, bądź złą cechą, to że niektórzy widzieli za murami nadzieję nie znaczyło, że inni nie mogli kojarzyć świata zza ton betonu z czymś niezwykle niebezpiecznym. Jedno zdecydowanie nie wykluczało drugiego, więc jednej prawdy nie można było wykrystalizować nawet z tysięcy setek opinii.
- A ty, byłeś kiedyś za murem? - Zapytała znak kubka, dmuchając zaraz w płynną powierzchnię, która zadrżała pod wpływem ruchu powietrza. Najpierw chciała zapytać o coś innego: czym jest dla ciebie ten brakujący element? tyle, że zanim zdołała się odezwać, utopiła tak osobiste pytanie w bursztynowej herbacie.
Od razu powinna zakładać, że taka sytuacja nie miała miejsca, zwykli mieszkańcy po prostu nie wyściubiają nosa za wielkie, żelazne bramy, byle kto nie może nawet podejść pod same jednostki S.SPECu, mimo to, pytanie zadała, bo Warner bynajmniej nie wyglądał na kogoś do końca zwyczajnego. Poza tym, już drugi raz krążyli wokół tematu jego pracy, a on dalej pytania jak gdyby nie słyszał. Nie była z tego powodu zła, a przemilczenie tematu zadziałało na nią w sposób zupełnie odwrotny, niż zapewni chciałby tego mężczyzna, tym bardziej była zaintrygowana jego zajęciem. Tajemnice do odkrycia, były jak skarb bez fizycznej formy, należało ostrożnie organizować wyprawę, by skrzynia pełna bogactwa nie została zamknięta w podziemnej pieczarze na zawsze. Musiała powoli układać puzzle, nie naciskając na niego w żaden sposób. Bynajmniej to milczenie nie uleciał jej uwadze.
Ginące wśród innych tematów wypowiedzi być może pozwalały mu poczuć komfort w związku z wymianą zdań odnośnie pracy. Zadał kolejne pytanie, a ona nie wiedziała, czy szczerze chciałby otrzymać odpowiedź, czy po prostu nadal dbał o to, by wokół nie zapanowała niezręczna cisza. W ten sposób traciła wiele przyjemności z rozmowy, lecz gdy już raz taka natrętna myśl pojawiła się w jej głowie, nie było mowy, by obawy zniknęły raz na dobre.
- Nie całe, oczywiście. Są takie miejsca, gdzie nawet mnie nie można postawić stopy. Więzienie, posterunki S.SPECu, budynki rządowe... chociaż to zrozumiałe, pospolity człowiek nie może wiedzieć i widzieć za wiele. - nieświadomymi łatwiej manipulować, dodała w duchu. I znowu, znowu zrobiła to, czego obiecała sobie nie robić, przynajmniej nie dzisiaj i nie teraz. Każdy, nawet bardzo niewinny temat w głowie schodził jej na polityczne klimaty. Dobrze chociaż, że to, co mówiła na głos, nie brzmiało znowuż tak buntowniczo. Nigdy bowiem nie wiadomo, kim jest osoba, która siedzi po drugiej stronie stołu.
Wyglądał jak zwykły mieszkaniec miasta, jeden z setek, które mijała na ulicach. Nie mogła jednak wykluczyć, że rozmawia z osobą być może zdolną poważnie jej zaszkodzić, gdyby z ust wymsknęło jej się odrobinę za wiele. Tym bardziej, gdy nie chciał powiedzieć wiele... oczywiście zakładała, że do czynienia ma z kimś ze specu, ale równie dobrze, mógł wstydzić się własnego zajęcia, bądź co dziwniejsze, nawet pomimo pewnej pracy, być bezrobotnym.
- Nawet teraz nikt nie odwiedza bibliotek, ale gdybyś tam pracował, to miałbyś chociaż jednego stałego gościa, bo kocham czytać. - odstawiła kubek, którego zawartość systematyczne pochłaniała, tak, że teraz był już w połowie pusty. Powiedziała to pewna siebie, nie czując potrzeby bycia zakłopotaną. Wiedziała jak mogłoby zostać to odebrane, a Vettori zawsze przypominał jej, że przyjaźnie to w ich zawodzie tylko dodatkowe ryzyko, ale byłaby w stanie podjąć je w tym przypadku, zapewne ku zgrozie swojego zastępcy.
Ze spokojem zdała sobie także sprawę, że jej zdenerwowanie przeminęło. Musiała być czujna, cały czas, lecz nie szukała już zajęcia dla rąk, nie rozglądała się nerwowo, wnętrze nie było tak mocno irytujące. Może to działanie ciepłego napoju, może woń goździków i pomarańczy, a może zwyczajnie dobrze jej się rozmawiało. Jej towarzysz był wdzięcznym rozmówcą, nawet jeżeli sam o sobie nie chciałby tego powiedzieć, przynajmniej dla niej, był czymś.
Zderzenie z propozycją, jaką podał Moriyama było jednak silniejsze od niej. Mimowolnie otworzyła szerzej oko i utkwiła w nim zaskoczone spojrzenie. Nie spodziewała się tego, bo i kto by się spodziewał? Zdjęcie... zrobienie go w tym momencie z niczym jej się nie wiązało, nie miała pojęcia co i dlaczego właśnie się stało. Nie miało to żadnego sensu.
- Przepraszam, chyba źle usłyszałam... zdjęcie? - Zapytała powoli, dochodząc do wniosku, że musiała źle usłyszeć. Nawet gdy słowa wyraźnie zabrzmiały w jej głowie. Nie było jednak najmniejszego powodu, dla którego powinni robić sobie razem zdjęcie. A może jednak? Nie... to zbyt dziwne. Szukała odpowiedzi w jego chłodnych, stalowych oczach spoglądających za okularów, ale nie odnalazła tam swojej odpowiedzi.
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 06.01.17 1:05  •  Kawiarenka "Malinowy Chruśniak" - Page 6 Empty Re: Kawiarenka "Malinowy Chruśniak"
Padło jedno z pytań, do których z odpowiedzią było trzeba podchodzić ostrożnie. Szczery powód wymagał najmniejszego wysiłku, zarazem najbardziej odpowiadając Warnerowi jako zwykłemu obywatelowi, niestety ze względu na swoje stanowisko i świadomość wszechobecnej obłudy, nie mógł pozwolić sobie na ujawnianie zbyt wielu szczegółów, będących w stanie posłużyć za trop w odkryciu prawdziwego zawodu. I gdyby miał do czynienia z przeciętnym cywilem, zapewne nie miałoby to większego znaczenia. Tyle że nie dysponował stu procentową pewnością co do tego, kim jest jego towarzyszka. Yuu Kami, jeśli dobrze pamiętał, goniec, z tego co przed chwilą podała. W celu uzyskania większej ilości danych najprostszą metodę zapewniała przepustka, którą miał prawo sprawdzić, lecz czego nie zamierzał robić. Z kilku powodów, jednym z nich zaś było postanowienie odcięcia się na moment od pracy. Zresztą, komu chciałoby się każdego sprawdzać? Ów S.SPEC musiałby cechować się naprawdę sporą dozą podejrzliwości i paranoi.
- Wiem, co się za nim znajduje – odparł wymijająco, właściwie nie przyznając się do tego, że postawił stopę za murem, a zarazem wcale nie negując tej możliwości.
Chwila, faktycznie miał spędzić czas w sposób niepowiązany z codzienną robotą. Czy to podpadało pod łamanie zasad zakładu…? Wątpił, a nawet gdyby, to nie poruszali przecież tego tematu bezpośrednio, unikał jasnych odpowiedzi, pozostawiając jedynie te szeroko interpretowane lub wymowne milczenie.
Identyczne zdanie podzielał Warner, z dystansem podchodząc do siedzącej naprzeciwko niego osoby. Zdecydowanie łatwowierność nie trzymała się jego osoby, zastąpiona zdrowym rozsądkiem i logicznym podejściem do sprawy. Nie zakładał z góry, że ktoś kłamie, mówiąc o swojej profesji czy życiu, niemniej zwyczajnie w świecie akceptował te informacje, pamiętając o możliwości ich sprawdzenia i modyfikacji w razie potrzeby. Usilne zakładanie komuś maski przez nadmierną przezorność do niczego by nie doprowadziło.
- Edgar Allan Poe? William Faulkner? Czy coś bardziej w stronę Stephena Kinga? – dobry temat, Ryutarou osobiście uwielbiał oddawać się wybitnym dziełom sztuki przelanym na papierze, aczkolwiek charakteryzowało to jego poprzednie życie, nim nie porzucił wszystkiego na rzecz służby. Obecnie rzadko kiedy jakaś książka wpadła mu w ręce, chociaż w mieszkaniu trzymał ładną biblioteczkę wypełnioną po brzegi ulubionymi lekturami. Gdyby miał tylko trochę więcej czasu, może sam zostałby stałym bywalcem biblioteki.
Ciepły kubek uniósł się ponownie na wysokość wąskich ust, które zamoczyły się nieśpiesznie w gorzkiej zawartości. Błękitne spojrzenie straciło odrobinę na poprzedniej beznamiętności, wyrażając teraz przede wszystkim spokój. Wolną dłoń ułożył luźno na kolanie, w myślach dochodząc do wniosku, że przez cały czas jego mięśnie podlegały napięciu, jakby przekonane o czyhającym w pobliżu zagrożeniu. Kiedy jednak to sobie uświadomił, łatwiej było postarać się o większe rozluźnienie.
W pełni rozumiał jej zaskoczoną reakcję – gdyby przypatrywał się temu z boku, również nie mógłby wyjść ze zdziwienia wysunięcia tak nietypowej propozycji. Ponadto wyglądało na to, że rozmówczyni zazwyczaj nie słyszała takich próśb od osób trzecich.
- Tak, zdjęcie – potwierdził z powagą. – Obraz zachowany przez zastosowanie jednej z technik fotografii – wyjaśnił dodatkowo, tłumacząc właściwie coś oczywistego i powszechnego. W dobie dzisiejszej komputeryzacji nie istniała przecież możliwość nieznania tego słowa, a jednak musiał się powtarzać.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 06.01.17 12:11  •  Kawiarenka "Malinowy Chruśniak" - Page 6 Empty Re: Kawiarenka "Malinowy Chruśniak"
Uśmiechnęła się pod nosem na odpowiedź mężczyzny i wzięła kolejny łyk herbaty. Nie musiał mówić więcej, szczególnie właśnie, iż odpowiedź była tak wymijająca, powiedziała kobiecie wystarczająco dużo. W teorii każdy mógł domyślać się, jak wygląda życie za murem, w końcu przemówienie dyktatora emitowane było obowiązkowo nawet w najdalszych zakątkach rolniczych cześć M-3, w każdej fabryce, w każdym domu i nawet w podziemiu. Świat poza miastem, który opisywała głowa rządu w wyobrażeniu kreowała się na miejsce, w którym zwykły człowiek nie byłby w stanie przeżyć nawet chwili, a prawda była taka, że życie poza miastem niekiedy prezentowało się dużo zdrowiej, niż to wewnątrz. Rządził tam twarde prawa, przez to ludzie nie byli tylko bezmózgą, łatwą do manipulacji masą. Sama, chociaż nie podważała siły tłumu, wolała inwestować w pojedyncze, charyzmatyczne jednostki.
O tyle więc była zadowolona z jego odpowiedzi, co po prostu uznała, że nie jest pierwszym lepszym mieszkańcem, któremu można w kaszę dmuchać. Nie musiałą więc kontynuować, bo i nie chciała, drążenie tematu życia za murem było mało relaksujące, jeszcze moment, a poczułaby się jak podczas przeprowadzania przesłuchania czy zbierania danych.
- Kartografia, geodezja, historia od drugiego tysiąclecia wzwyż. Chociaż nie pogardzę fikcją literacką z rodzaju Stephena Kinga i mu podobnych, ale powiedzmy, że wolę popracować nad otrzymanym materiałem samodzielnie, niż wchłaniać podane z góry rozwiązania. - odpowiedziała, zdając sobie sprawę, że jej zainteresowanie nie było najpewniej zbyt popularnym. Nie raz nabywała na powierzchni książki, których nikt nawet nie oglądał, stare dzienniki, egzemplarze pełne map sprzed epidemii i życiu ludzi, jakie wiedli przed rozpowszechnieniem się wirusa. Wyciągała z tego różne informacje i wnioski, czasami trafiając nawet na analizę psychologiczną żyjących w tamtych czasach mieszkańców poszczególnych krajów. Momentami ubolewała, że tak wiele kultur zniknęło z powierzchni ziemi, świat stał się dużo uboższy, tym bardziej, iż nikt prawie nie zajmował się już pogłębianiem wiedzy na te tematy. Historyczne książki były częściej używane na podpałkę w zimie, niż czytane.
Powstrzymała się od rozwinięcia tematu, bo przy sprzyjających warunkach, jak teraz, gdy wiedziała, że ktoś jej słucha, zanudziłaby rozmówcę na śmierć. Czasami się zapominała i zbaczała z tematu, zahaczając tak wiele jak tylko może o temat historii. Nawet ona miał swoje małe zboczenie zawodowe, czytając biografie wielkich przywódców z błyskiem w oczach.
Przez fakt dziwnego hobby, swojej przynależności rasowej, a także nawet wyglądu, wolała czuć się szarym tłem dla wydarzeń, które ją otaczały. Brak oka szczególnie jej doskwierał, o ile wśród łowców była to bardzo często spotykana dolegliwość, tak poruszając się po mieście zamieniała skórzaną opaskę na zwykłą, medyczną, a i tak miała wrażenie, że ludzie spoglądają ku niej nieprzychylnie. Gdy tylko więc powtórzone słowa Moriyamu upewniły ją, że na myśli miał zdjęcie, pierwsze o czym pomyślała to to, czy przypadkiem nie chce napiętnować w jakiś sposób jej braku jednego oka.
Poza tym... była zbyt charakterystyczna. Nie powinna, nie mogła.
- Wiem, co to jest zdjęcie. - odrzekła czując delikatną irytacje. - Po prostu, nie wiem po co miałbyś...
Bardziej od podenerwowania czuła się jednak zakłopotana. Właściwie nie musiałaby odmawiać, gdyby nie fakt tego, kim była. Nie chciała więc od razu reagować zaprzeczeniem, sama nie wiedziała, co ma powiedzieć. Przede wszystkim jednak czuła potrzebę dowiedzenia się, dlaczego. Dlaczego chciał, żeby zrobili sobie razem zdjęcie.
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 06.01.17 17:14  •  Kawiarenka "Malinowy Chruśniak" - Page 6 Empty Re: Kawiarenka "Malinowy Chruśniak"
Nie zatajał prawdy, mimo wszystko nie pozwalając sobie na zbyt dużą dawkę bezpośredniości, która w przyszłości mogłaby się odwrócić przeciwko niemu. O niektórych rzeczach niewskazanym było mówić głośno, w mieście panowała cenzura dbająca o niewyciekanie informacji szkodliwych wizerunkowi utopii czy samej władzy, Warner już dawno temu przyswoił bezpieczny sposób konwersacji bez obaw o szkodliwe skutki, gdyby dotarło to do nieodpowiednich uszu, niemniej nie znaczyło to, że i jemu nie wymsknęło się czasami o jedno słowo za dużo. Nie wśród wrogów, ale w towarzystwie bezmyślnych idiotów-współpracowników trudno ugryźć się w język. Doskonale zdawał sobie sprawę ze zdolności manipulacyjnych swoich zwierzchników, tolerował to, nie we wszystkich jednak kwestiach akceptując.
Początkowe przekonanie o wygodzie bezczynności uległa drobnej zmianie, kiedy poczuł świerzbienie w kończynach. Miał ochotę wstać od stołu i choćby przejść się po całym lokalu dla zapewnienia dawki ruchu i lepszego krążenia krwi, ale odpuścił sobie ten pomysł, by nie przerywać rozmowy. O ile przez wiele godzin potrafił usiedzieć przed biurkiem i dokumentacją, tak w tych okolicznościach brakowało mu najwyraźniej konkretnego zadania, w którym mógłby wykorzystać umiejętności. Dlatego wspomnianą potrzebę zrealizował przez ułożenie prawej ręki na stole – spod jego palców zaczęło wydobywać się ciche bębnienie o regularnym tempie, nie przypominające jednak melodii żadnej z popularniejszych piosenek.
Wolnym ruchem skinął głową na znak przyjęcia jej słów, aczkolwiek pozostawiając je bez komentarza z prostego powodu – kiedy nie odczuwał potrzeby rozwinięcia tematu, zwyczajnie tego nie robił, uważając, że wymuszanie na sobie pewnych rzeczy nie prowadzi do niczego korzystnego, a gryzie się jedynie z własną osobą.
Niepełnosprawność towarzyszki nie rzucała się w oczy eliminatora, można by go wręcz posądzić o ślepotę pod tym względem, bo żadne jak dotąd wypowiedziane słowo czy zachowanie nie kryło w sobie intencji podkreślenia u niej tej wady. Faktycznie był jeden taki moment, w którym pomyślał „przynajmniej nie mam dylematu, w które oko patrzeć”, ale zniknęło one w odmętach innych myśli równie szybko, jak się pojawiło. Ryutarou wykazywał się naprawdę wielką tolerancją, co wynikało poniekąd z jego obojętnego podejścia do ludzi.
- Twoje zdziwione pytanie wzbudziło nieco wątpliwości – stwierdził, wzruszając nonszalancko ramionami. – Powiedzmy, że mam znajomych o IQ niższym od buta i na etapie rozwoju ameby, którzy nie uwierzą mi na słowo, jeśli powiem, że spędziłem czas z kobietą w kawiarni – tym samym zdradził częściowy obraz swojej osoby widziany na co dzień przez otaczających go ludzi, sugerując zarazem, że raczej nikt nie posądza go o coś takiego jak posiadanie życia towarzyskiego. Nie przeszkadzało mu takie zdanie u innych, póki nie próbowali mu w tym „pomóc”, namawiając na jakieś absurdalne czynności.
Dźwięk stukania opuszkami palców o drewno ucichł, kiedy uniósł dłoń do twarzy, ściągając płynnym ruchem okulary z nosa. Przyjrzał się kontrolnie szkłom w oprawkach, słusznie dostrzegając drobinkę kurzu zawadzającą podczas patrzenia. Starł ją naciągniętym skrawkiem swetra, po chwili umieszczając narzędzie optyczne z powrotem na swoim miejscu.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 06.01.17 19:54  •  Kawiarenka "Malinowy Chruśniak" - Page 6 Empty Re: Kawiarenka "Malinowy Chruśniak"
Nie miała w zwyczaju naciskać, gdy ktoś jawnie nie miał ochoty, by jakiś temat rozwijać. Dyskusja to sztuka wsłuchiwania się, nie tylko w słowa drugiej osoby, ale także w przesłania jakie ton głosu, wypowiadane wyrazy czy mowa ciała ze sobą niosły. Najwyraźniej dla samego mężczyzny, temat zdjęcia był dużo ważniejszy, niż wszystko inne o czym mieli okazję wspomnieć. Kiedy usłyszała jednak wytłumaczenie, jakie zaserwował jej okularnik, zwinęła palce w pięść i prychnęła krótkim śmiechem w dłoń przy ustach.
- Przepraszam. - powiedziała, lecz wyglądała, jakby wcale nie było jej przykro, że z ust wyrwał się jej parsknięcie, szczególnie, gdy w następnej chwili jeszcze raz zaczęła się śmiać. Bynajmniej nie było to naśmiewanie się w mężczyzny, dało się to od razu poznać, nie czuła potrzeby wyśmiania go, raczej była po prostu rozbawiona tą sytuacją. - Naprawdę przepraszam, po prostu doskonale wiem o co chodzi... moi znajomi na pewno też nie uwierzą, że wyszłam z domu w celach innych niż praca... a tym bardziej, że spędzam miło czas z mężczyzną, który nie jest współpracownikiem w firmie.
Uspokoiła się, ale na twarzy pozostał jej uśmiech. Nie kłamała, gdyby przyjąć, że firma oznaczała łowców, a znajomi i współpracownicy podlegających jej ludzi. W szeregach łowców byli przecież jej kumple, nawet ze swoją pozycją nie miała zakazu przyjaźnienia się, a chociaż z mało kim była dosyć blisko, były takie jednostki. No i w stwierdzeniu: "nie uwierzyliby" kryło się ciche "nie uwierzyliby, że zrobiłam coś tak głupiego".
- Wygląda na to, że pojawiłam się w odpowiednim momencie. - Być może, gdyby nie głupota jego towarzyszy, propozycja jaką wysunęła Moriyamie zostałaby natychmiast odrzucona. W duchy była im wdzięczna, w końcu teraz dobrze się bawiła, nie skakała z radości, nie pękała ze śmiechu, ale spędzała spokojnie czas, to więcej, niż by sobie życzyła.
Nie mogła tego stwierdzić na pewno, ale skoro okularnik siedział tu teraz przed nią, możliwe że nie miał nikogo innego, do kogo mógłby się zwrócić z taką prośbą. Nie było to zdecydowanie łatwe, by pytać kogoś, kogo nie znał wcale tak długo o wspólne zdjęcie. Pewnie skręcał się w sobie, zanim nadarzyła się okazja, by owe pytanie zadań, może czekał na możliwość od samego początku. Nie była nawet zła, wręcz przeciwnie, skoro mogła mu w jakiś sposób pomóc samą swoją osobą, to chciała to zrobić.
- W takim wypadku nie widzę przeszkód, ciesze się, że mogę się chociaż tak odwdzięczyć.
Czuła nawet satysfakcję, prawie jakby miała możliwość dopiec znajomemu, podroczyć się trochę. Warner wyglądał na kogoś, kto mógłby wziąć zbyt poważnie żarty z jego osoby, gdyby sypało się ich za dużo. Nie mogła się jednak powstrzymać, w głowie samoistnie pojawiły jej się stwierdzenia takie jak to, że jego dążenie do obrony dumy, nawet wbrew swoim poglądom jest tyle samo szczeniackie co urocze.
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 06.01.17 20:49  •  Kawiarenka "Malinowy Chruśniak" - Page 6 Empty Re: Kawiarenka "Malinowy Chruśniak"
Ciemne łuki brwiowe nie uniosły się w górę, co miało zazwyczaj miejsce przy niezrozumiałych przezeń sytuacjach, ale w spojrzeniu pojawiło się nieme pytanie dotyczące tej rozbawionej reakcji. Pierwotnie założył, że kobieta faktycznie go wyśmiewa, uznawszy może powód do wspólnego zdjęcia za głupi, jednak w trakcie dalszego przyglądania się i słuchania, odrzucił tę opcję, zastępując ją prawdopodobieństwem komiczności wynikłej z samego brzemienia tudzież konstrukcji wypowiedzi lub dobrze znanej jej sytuacji. I w rzeczywistości padło na to drugie.
- Nie musisz przepraszać za naturalne odruchy – zobojętnienie w padniętych słowach było wyczuwalne i świadczyło o niewzruszeniu względem szeroko interpretowanego zachowania towarzyszki, ponadto podkreślało drobne niezrozumienie, które obejmowało przyczyny nie bycia w zgodzie ze sobą i próby tuszowania odruchów.
- Skoro raz udało Ci się na to zdobyć, następnym razem spróbuj się z nimi o coś założyć… korzyści niemal gwarantowane, a ponadto służę pomocą w tej kwestii – wargi wygięły się w ledwo widocznym, ale jednak zaistniałym, półuśmiechu zaakcentowanym złośliwością. Nie ukrywał, że mimo początkowej niechęci do takiego działania, poczuł satysfakcję, skoro wyjdzie mu to całkiem na dobre - dopiął swego, równocześnie pozbywając się nielubianej przez siebie części pracy za niską cenę. Wystarczyło poświęcić trochę czasu, przy Yuu nie musiał nawet nadwyrężać swojej cierpliwości czy powstrzymywać się od zrezygnowanych westchnień.
- W istocie – kilkoma spokojnymi pociągnięciami z kubka opróżnił go z kawy i odstawił bardziej na boku, rozkoszując się ostatnimi bodźcami docierającymi ze śladów pozostawionych na gardle. „Odstraszający” wystrój lokalu i panująca tu, zbyt radosna, atmosfera była jednak tego warta. Co prawda sam z siebie zdecydowanie nie zajrzy tu drugi raz, ale mile będzie wspominać chociaż ten gorzki smak.
Wachlarz jego znajomości ograniczał się do wrogów na froncie, kolegów po fachu i pojedynczych osób, które spotkał całkowicie przypadkiem i jakimś cudem utrzymywał z nimi oszczędny kontakt. Do ostatniej grupy zaliczała się kobieta, o dziwo wciąż przecinając drogę Eliminatora.
Poproszenie o zdjęcie nie sprawiało mu absolutnie żadnego problemu – nie krępowała go nieśmiałość, obawa o nietaktowności czy niepewność otrzymanej odpowiedzi. Co najwyżej oczekiwał na odpowiedni moment, a może zapytał w chwili, w której akurat ten pomysł akurat wpadł do głowy?
- W porządku… przy okazji mam nadzieję, że na jaw nie wyjdzie Twoja ewentualna wampirza natura… – subtelny żart słyszalny jedynie w słowach, bowiem twarz nie zmieniła swoich rysów od... dłuższego czasu właściwie. Ułamki sekund się nie liczą.
Bez zbędnego czekania sięgnął po wysłużoną komórkę wydobytą z kieszeni jeansów, po czym odblokował ją krótkim przesunięciem opuszka po ekranie. Zablokowany ekran ustąpił miejsca tapecie w kostki, stamtąd zaś dwa kliknięcia w odpowiednie ikony i aparat został włączony. Przełączył go na tryb przedniej kamerki i wyciągnął telefon na długość ramienia, przysuwając się także w stronę Kami, by móc złapać ją w podglądzie. Pierwsza fotografia jego osoby zrobiona od bardzo dawna, a on nie silił się choćby na pogodną mimikę, pozostając przy zmęczonej minie pod tytułem „co ja robię ze swoim życiem”.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 6 z 14 Previous  1 ... 5, 6, 7 ... 10 ... 14  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach