Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Off :: Archiwum misji


Strona 1 z 3 1, 2, 3  Next

Go down

Pisanie 14.01.15 18:34  •  Szalone pląsy na parkiecie.  Empty Szalone pląsy na parkiecie.

UCZESTNICY: Abigail.
MISTRZ GRY: Gavran, do usług!
POZIOM MISJI: Średni. |D
NAGRODA: Lew Nemejski.

To był długi dzień dla Abigail. Przez cały ranek i południe wykonała z milion rzeczy, które Kościół uznał za śmiertelnie ważne i nie mogące czekać ani chwili. Także anielica musiała zająć się takimi sprawami jak oczyszczenie ołtarza czy posegregowanie medykamentów. Tak, to był długi dzień, jednak nawrócona dostała jeszcze jedno małe zadanko, a dokładniej miała się wybrać do M3 na małe zakupy. Oczywiście... ekchm, zakupy jak zakupy. Najlepiej, jeżeli Abigail ukradnie potrzebne rzeczy. Niektórzy lubią to nazywać bezzwrotną pożyczką, podobno lepiej brzmi. Ale nie  o tym tu i teraz!
Także chcąc nie chcąc, Abi wybrała się na przechadzkę do miasta, która z pewnością troszkę czasu zajmie. Chyba, że użyje skrzydeł. I to byłby chyba lepszy pomysł niż męczenie swoich nóżek długą wędrówką. Uzbrojona w listę zakupów i przykazanie, że "ma się nie pojawiać dopóki nie znajdzie wszystkiego, bo jej nogi z dupy powyrywają" zawitała do naszego ukochanego miasta. Długo tu jednak spokoju nie zaznała, bo już po chwili zaatakowała ją śnieżka. Gruby dzieciak w zbyt małej kurtce zachrumkał z radością. A, to chyba miał być śmiech. Podskoczył ciężko na kilka centymetrów i opadł z powrotem na ziemię. Osoby w pobliżu mogłyby przysiąc na mały palec u nogi, że w tym samym momencie miało miejsce małe trzęsienie ziemi. Chłopak złapał w pulchniutkie ręce schowane pod kilkoma warstwami materiału kolejną porcję śniegu i zaczął lepić kolejny biały pocisk.
- Hej, Ty! Z fioletymi włosami! Ufioleciło Ci się na łbie! - zawołał i ponownie zakwiczał z radości, ucieszony swym jakże to niesamowitym żartem. W dawnych czasach takiego delikwenta nazwalibyśmy nicponiem, niesfornym urwisem czy łobuziakiem. Trochę się jednak zmieniło i na ten dzień było to delikatne oraz bardzo kulturalne "pieprzony gówniarz". Anielica jednak nie zdążyła nic zrobić, bo po chwili została przejęta przez dwie rozemocjonowane hostessy jakiejś kawiarenki. Najpewniej obserwowały ją już od dłuższego czasu i postanowiły pomóc biednej poszkodowanej, bo szybko pociągnęły ją za ręce, posadziły na ławce i otrzepały z resztek śniegu, cały czas wykrzykując coś w stylu "Ach ta dzisiejsza młodzież!" czy "Proszę się nie martwić, ubranie nie jest ubrudzone." Obie panie była bardzo śliczne; delikatne blondynki o niebieskich oczach i twarzyczce oprószonej niewielką ilością idealnie okrągłych piegów. Wciąż i wciąż gadały, nie dając Abi ani chwili na zastanowienie się nad tym, co tu się właśnie stało.
- Och! Proszę pani, niech się pani nie martwi, wszystko będzie dobrze. Pani do nas wstąpi i dostanie kubek gorącej herbaty i serniczka.
- Tak! I och, mamy taki problem! Może mogłaby nam pani pomóc? Otóż jest taka sprawa...
- Dokładnie, tak! Nasz pan zrobił przyjęcie, ogromne i dla celebrytów. Prawie wszyscy się zjawili, jednak nie pojawiła się jedna dziewczyna.
- Tak, a była ważnym gościem. I nasz pan jest taki smutny, bo przyjęcie się nie uda!
- Uchm. I może... może mogłaby pani przyjść na przyjęcie? Tylko przyjść i postać, pouśmiechać się! Dobrze?
- Zapłacimy dużo, tak pan mówił. Tylko prosimy, niech pani się zgodzi!
Abigail nawet nie zauważyła, gdy obie dziewczyny ją złapały za ręce i wciąż gadając, zaprowadziły do dużej restauracji obok. Gdyby anielica chciałaby się wyrwać, to zauważyłaby, że uściski kobiet stają się bardzo silne. Aż za silne jak na normalnych ludzi. Ale to nic! Wciąż trajkocząc o wspaniałym balu i zaszczytnych gościach, wprowadziły dziewczynę do jakiegoś pokoju i zostawiły na pastwę losu kolejnych rozchichotanych pań, tym razem makijażystek. Te nadal gadały i gadały, skutecznie dezorientując nawróconą. Założyły jej długą do ziemi, czarną sukienkę i płaskie, koronkowe butki. Do tego masa biżuterii i... no, makijaż. Dwadzieścia minut później Abi mogła spojrzeć w lustro. Wyglądała jak nie ona,bo rzęsy jakieś takie dłuższe, delikatne złoto miga na powiekach, a spojrzenie jakieś głębsze i bardziej tajemnicze... Nie ma co, teraz anielica wyglądała jak milion dolarów.
- To jak, jest pani gotowa na wielkie wejście?



Napisz w poście, jak ubrana jest postać i co ma jeszcze przy sobie. I pamiętaj, że w każdym momencie możesz się postawić, zabić kogoś, co tylko chcesz.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.01.15 20:59  •  Szalone pląsy na parkiecie.  Empty Re: Szalone pląsy na parkiecie.
Długi dzień to stanowczo za mało, aby go dobrze określić. Był długi i wkurzający. Naprawdę, Ci w Kościele mieli jakieś dziwne problemy. Dobra, ołtarz ważna rzecz, jak krew zaschnie to nie będzie fajnie, ale dodaje uroku. I każdy wie, co się będzie działo, jak przypadkowo trafi do tej sali! A medykamentami powinni się uzdrowiciele zajmować. Ona jeszcze coś, nie daj Boże, pomyli, a następny delikwent dostanie jakąś nieprzyjemną truciznę, zamiast lekarstwa. I co? Wina Abi, bo ona je segregowała. Wrr. Trzeba kiedyś pokazać, że w Kościele winna mieć inną fuchę.
Przynajmniej dostała jakąś rekompensatę w zamian za siedzenie i sprzątanie - zakupy w M-3. Miała ochotę się tam wybrać, była w końcu zima, ładnie pewnie je ozdobili. Dobrze jednak, że udało jej się ostatnio "znaleźć" i "przywłaszczyć sobie" kilka ubrań. Tak więc mogła sobie walnąć jakąś białą koszulę i długie, szare spodnie. Na nogach miała jakieś krótkie kozaki, nieco znoszone, ale może się zawsze uprzeć, że je cholernie lubi i nie chce ich wywalić. No i jakiś płaszcz. Dłuższy, również szary. Ważne, że jednak daje troszkę ciepła. No i co najważniejsze! Szalik! Boże, ostatnio o nich zapominała. A z takim fioletowym szaliczkiem od razu lepiej. Cieplej. Ale ona była takim chłodnym aniołkiem, wygra z zimą, jak trzeba. Przy sobie również za wiele nie miała - ot, jakiś cegłofon, który lepiej odtwarza muzykę niż telefony, który dostała kilka lat temu za pomoc, troszkę pieniędzy, bo nie wszystko zajumie, jak zwykle kilka lizaków, nożyk, mały notatniczek z ołówkiem... A to wszystko w jakiejś tam torbie. Coś tam zawsze ze sobą ma.
Miała taki dobry humor... I musiała dostać śnieżką. Musiała, no. I to od jakiegoś pulpecika, którego żarty sprawiłyby, że nawet nierozumiejące istoty z czasów kamienia łupanego strzeliłyby jakiegoś facepalma. Spojrzała na śnieg pod sobą... Musiała. Po prostu musiała oddać. Tylko mocniej.
- Aleś Ty zabawny, uroczy dzieciaczku! - starała się nie ukazywać swojego lekko wrednego uśmieszku, kiedy lepiąc kulkę, załatwiła niespodziankę w postaci niewielkiej części lodu, która kryła się w środku. Nie miała jak tylko rzucić, bo po chwili pochwyciły ją jakieś panienki z kawiarenki. Śnieżka, kobiecinki... Co, był dzisiaj konkurs w stylu "Kto przyjmuje atak, dostaje w nagrodę wperwol"? Te jednak zamiast ataku, przystąpiły do pomocy w ogarnięciu się po ataku śnieżką, więc Abi wyłudziła od siebie jakiś w miarę przyjazny uśmiech. W sumie to tyle, bo gadały jak najęte. Nawet nie miała możliwości, aby jakoś odpowiedzieć. Po kolejnej chwili zaczęły ją ciągnąć nie wiadomo w sumie gdzie. Przynajmniej do momentu, kiedy same o tym nie wspomniały.
Bal? Ktoś nie przylazł? Ona ma zastąpił gapę? Czekaj, co, coo?
- Unoo momento, moje panie! - spróbowała im przerwać w połowie zdania. - Co to za bal? Z jakiej okazji? No niee, nie mogą mnie tak panie trzymać w niewiedzy. I co ta panienka miała robić poza uśmiechaniem się? Bo coś pewnie też.
Niby brzmiało fajnie, ale ten uścisk kobiecinek jakoś ją zmartwił. Od kiedy blondyneczki mają taką siłę? Aż się wyrwać nie dało. Zostało więc tylko jedno - dać się zaciągnąć do restauracji z nadzieją, że nikt się do niej nie dobierze. Kij wie, może fajnie będzie? Może jakoś na tym zyska, co? Potem ją jeszcze wkopały go jakiegoś pokoju i zaczęły ogarniać. Boże, kiecki... Makijaż... W mordę jeża! Jak się przejrzała w lusterku, to aż oczom nie wierzyła. Jej mina musiała być bezcenna. Ale... Spodobało jej się to. Nie miała okazji się jakoś ładnie ubrać od wieków. Co dopiero umalować. No dobra, zagramy w waszą grę. Jeżeli będą haczyki - znajdziemy je. Kiedyś tam. Do tego czasu trzeba się ładnie uśmiechać.
- Prawie... Czy jest coś, co powinnam wiedzieć, zanim wyjdę? - zapytała niepewnie. Zawsze coś takiego było. - Mam wyjść, ładnie wyglądać, uśmiechać się i...? Coś jeszczee?
Zanim zacznie balować, musi wiedzieć, jak się w takie rzeczy bawi. Potem ewentualnie rozwali to miejsce. Po drodze przydałoby się też znaleźć jakieś zagadkowe miejsca, tajemnice, żeby było weselej... W końcu jak ma w tym brać udział, to się nie może zacząć nudzić, nie?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 18.01.15 20:32  •  Szalone pląsy na parkiecie.  Empty Re: Szalone pląsy na parkiecie.

- Hm... Jak myślisz, czy jest coś, co powinna wiedzieć zanim wyjdzie?
- Trudne pytanie!
- Racja.
- Ale chyba tak.
- Też tak sądzę.
Zerknięcie na wymalowaną anielicę.
- Non si fidano, Abigail.
Dziewczyna nawet nie zdążyła się zastanowić, bo została wypchnięta za drzwi. Albo może inaczej. Zdążyła to ogarnąć, ale nie zdążyła zareagować. Te dziwne panienki są cholernie szybkie. W jednej chwili Abi znalazła się w ogromnej sali wśród wiwatów, oklasków i krzyków. Wszystkie światła skierowały się na nią, reszta sali została przyciemniona. Ludzie wokół oszaleli na jej widok, domagając się uśmiechów i machania dłonią. Niektórzy rzucali w stronę Abigail bukiety kwiatów. Niektórzy krzyczeli "Mugi-chaaan!". Zapewne właśnie tak brzmiało imię celebrytki, którą anielica miała zaszczyt grać. Kilka minut później wszystko znów wróciło do normy, a nawrócona mogła wreszcie się przyjrzeć wszystkim gościom. Wyglądali oni bardzo elegancko. Kobiety nosiły długie suknie i piękną biżuterię, a mężczyźni drogie zegarki i garnitury. Co jakiś czas ktoś podchodził do niej, by zagadnąć lub pochwalić ostatni występ. Na szczęście nikt nie wymagał od Abi złożonych wypowiedzi. Po sali krążyli także kelnerzy, na tacach nosząc różnego rodzaju przysmaki i kieliszki. Po około piętnastu minutach, podczas których dziewczyna zdążyła porozmawiać z kilkoma osobami, jeden mężczyzna wziął ją na bok. Uśmiechnął się kącikiem ust i ucałował dłoń anielicy.
- Witaj, Abigail. Czekałem na Ciebie. Nazywam się Benito i od dawna byłem Tobą zainteresowany. Otóż... mam propozycję nie do odrzucenia. Jest pewna sprawa, w której możesz pomóc mi jedynie Ty. Cały ten... bal został zrobiony tylko po to, żeby Cię tu zwabić. Och, nie miej mi tego za złe. - przerwa na ukradkowe spojrzenia na innego, młodego tym razem mężczyznę, który stał kilka metrów dalej. Miał czarne, potargane włosy i patrzył się Abi głodnym wzrokiem. Dłonie zaciskał w pięści. Benito posłał w jego stronę miażdzące spojrzenie i niby obojętnie zasłonił mu widok na swoją rozmówczynię. - Uchm, tak. Żadna z tych osób nie ma pojęcia. Nawet hostessy, tylko ja. Otóż... jestem gotowy zapłacić dość duże pieniądze, jeżeli się zgodzisz. Sytuacja jest nader delikatna, bo chodzi o moją córkę. Moja droga Amira została porwana przez... cóż. Sama chyba jesteś w stanie to wydedukować. Tamten z czarnymi włosami to Talpa. Wraz ze swoją grupą chcieli mnie zaszantażować i porwali moją ukochaną, jedyną córeczkę. Pomóż mi, proszę. - ostatnie zdanie wyszeptał ze łzami w oczach. Obrócił się i zniknął w tłumie, a Abigail poczuła uścisk na nadgarstku. Z prawej mignęły jej czarne kosmyki włosów. Z bliska okazało się, że wcale nie wygląda tak źle. A nawet był przystojny... ~ Ale co z tego, skoro chwilę później pociągnął ją w boczny korytarz i przygwoździł do ściany?
- Co on Ci nagadał? - warknął Talpa i przeszył ją wzrokiem. Niebieskie tęczówki miały w sobie coś hipnotyzującego.
Czemu to wszystko jest tak zagmatwane?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 18.01.15 21:32  •  Szalone pląsy na parkiecie.  Empty Re: Szalone pląsy na parkiecie.
Non si fidano?
Przez chwilę miała pustkę, kiedy te ją wypychały z sali. Kojarzyła te słowa, może nawet ten język. Jedyne, co jej chodziło po głowie to to, że nie był on żadnym z tych, co aktualnie istniały. Był raczej z tych zapomnianych... Czyżby kolejne osoby szpanowały zapomnianą wiedzą?
Nie wiedziała nawet, czemu teraz pomyślała o aniołach. Ale to niemożliwe. Tutaj nie powinno być innych istot niebiańskich... Choć cholera je wie.
Tak czy siak, nie dostała zbyt wielkiej okazji do myślenia, o co tak właściwie chodziło jej panienkom. Po chwili światła i cała uwaga poszła właśnie na nią. Fajna gwiazda powinna się uśmiechnąć, pomachać, ładnie wyglądać, tak? Niech więc będzie. Po jakiejś chwili Abi uśmiechnęła się ciepło do wszystkich i pomachała do nich, nie mówiąc jednak nic. Dostała nawet kilka bukietów, usłyszała też nazwę osoby, którą przedstawiała. Nie siedziała w tym mieście zbyt często, więc i nazwy "Mugi-chaaan" nie kojarzyła. Szkoda. Teraz by się przydało, wiedziałaby, kogo gra. Ta cała panna też miała takie kolorowe włosy? Złote oczy? W jakim stopniu była do niej podobna, skoro Ci ludzie nie widzieli żadnej różnicy? A może to jakiś iluzjonista z boku sprawiał, że dla nich wyglądała inaczej? Ale wtedy by nie było sensu jej malować i ubierać w takie kiecki. Swoją drogą, z minuty na minutę czuła się tutaj coraz lepiej. Mimo iz tylko udawała... To fajnie było się bawić na takiej drogiej imprezie. Grać celebrytkę. To, że każdy się na nią gapił aż tak fajne na dalszą metę nie było, ale w tym momencie nie były to wściekłe spojrzenia aniołów, tylko zafascynowane oczka ludzików. Choć kij ich wie. Starała się więc grać na razie tak, jak powinna, nie mówiąc za wiele. Dobra, wygląda podobnie, ale głos może mieć inny.
I teraz sobie przypomniała, co mogło znaczyć non si fidano.
W jej głowie ułożyły się słowa, które wręcz nakazywały jej nie ufać. Być może nawet nikomu. Czy o to chodziło tej panience? Jeżeli tak... Na Ao, co tu się mogło dziać? Odpowiedź właściwie przyszła całkiem szybko, bowiem została zaciągnięta na bok przez jakiegoś lekko starszego faceta z brodą i okularami, który przedstawił się jako Benito. To, co jej powiedział, lekko jej zepsuł humor. Cholera, nie dość, że przypominał jej z wyglądu zapuszczonego Stwórcę (za dużo religii w Twojej głowie, Abi!), tamte panienki miały sporo siłki i jedna zagadała (chyba) po włosku lub czymś w ten deseń, to jeszcze nasz pseudo-bożek przyznał, że był nią zainteresowany. Nawet wskazał jakiegoś chłopaka, który wyglądał na wściekłego tam z boku... Może chciał ją poderwać? Wracając, chyba dobrze, że skojarzyła słowa, zanim ten ją zaciągnął na bok.
- Plus za pomysł, minus za resztę. - Abi się lekko skrzywiła - Dosyć dziwne, robić bal tylko z mojego powodu. Ekhem... Co pana tak we mnie zainteresowało, panie Benito?
Zaspokojenie ciekawości było jak najbardziej na miejscu. Już jej coś podpowiedziało, że ta cała zabawa będzie naprawdę poplątana. Właśnie znalazła swoje zagadki do ogarnięcia. Potem zaczął mówić, że nikt nic nie wie. Ta, tamte panienki jej mówiły, by nie ufać, więc może coś wiedziały. Kij wie tylko, co. No chyba, że sobie te słowa przewróciła i przetłumaczyła na coś, co sama chciała usłyszeć. Ale dobra, utrzymujemy tę wersję, nikt nic nie wie, a on jej zapłaci, jak mu pomoże.  Bo mu niby córkę porwano. I chyba to ten cały czarnowłosy brał w tym udział. W takim razie - co on tutaj robił? Zrobił, co niby miał zrobić, więc po kiego wała się tutaj plątał? Abigail też była na jego celowniku? A może chciał zobaczyć, jak zareaguje jego "niby-cel szantażu"? Jakkolwiek wielu rzeczy nie mogła zrozumieć, historyjka ujęła jej anielskie serduszko. Wyglądał na tak załamanego...
Abi, spokojnie. Widzisz, że coś tu jest nie tak. Ciekawość i troszkę zdrowego rozsądku zamiast anielskich, bzdurnych potrzeb. Trzeba sprawdzić tego całego Talpa. Tylko najpierw trzeba się pozbyć tych dziwnych skojarzeń imion do innych ludzi, grr. Nie masz teraz na to czasu, Abi.
- A cóż to za grupa? I Amira? Ładne imię. Po drodze dorzucę - a co z Mugi-chan? - zapytała ciszej. Jakoś nie mogła uwierzyć, żeby Amira i Mugi-chan były jedną osobą, ale cholera je wie. A nawet, jak nie - dlaczego celebrytki tutaj nie ma? Na pewno "po prostu się nie pojawiła"? Cholera, za dużo pytań. Zagadki i tajemnice są fajnie, ale nadmiar też daje po czaszce. W dodatku nie dość, że jeden namieszał, to drugi też chciał coś dodać. Poczuła, jak coś zaciska się na jej nadgarstku, a potem ciągnie gdzieś na bok.
Uch.
Trzeba przyznać, że źle nie wyglądał - ale warczał. Zamiast się spytać, co jest nie tak, o co łaziło, to zaciągnął ją jeszcze bardziej na bok jak ukrytego sprawcę. I z tym tonem wręcz wymagał, a nie pytał. W dodatku czuła się tak, jakby jego spojrzenie chciało jakoś, no, przejść przez jej czaszkę, aby się dowiedzieć.
- A skąd to zdenerwowanie? I tamte przerażające spojrzenia? Wolę nie mówić, jak dziwne myśli przeszły przez moją głowę. - prychnęła. Tak naprawdę nie planowała na samym początku oskarżać go o to wszystko, co powiedział Benito. Wysłucha obydwu stron, udając, że nic nie wie. A potem złoży to sobie w jedno... Może coś wyjdzie.
I, ech, weźcie te ślepia. One są takie hipnotajzing. Jeszcze się zaraz Abi zarumieni.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 21.01.15 18:06  •  Szalone pląsy na parkiecie.  Empty Re: Szalone pląsy na parkiecie.

Zanim Benito zniknął w tłumie, postanowił jeszcze odpowiedzieć na pytania Abi. Z wahaniem spojrzał na jej umalowaną twarzyczkę i przeciągnął dłonią po siwych włosach.
- Cóż... Wybrałem Ciebie, bo się nadajesz. Co do drugiego pytania; owe ugrupowanie nazywa się Umiliazione. Trzecie pytanie. Rozumiem, iż jesteś skołowana, Abigail. Tak, A...- Amira to moja córka. - zerknięcie w bok. - W każdym razie... co tam jeszcze było? A, Mugi-chan. Cóż, dowiedziała się, że przyjęcie odwołane.
No i sobie poszedł hen, daleko. Wtopił się w tłum. Nie ma go. Po prostu... no, zniknął.
Potem Talpa, ręka, oczy. No! Jesteśmy w domu!
Brunet wbił w Abi swoje mroczne spojrzenie. Tak, jakby był złym lordem, chcącym namówić anielicę na pomoc w zawładnięciu caaaaaałym światem.
- Środki ostrożności. - odparł. Przez chwilę chciał dodać coś jeszcze, ale zmienił zdanie, widząc ciekawskie spojrzenia niektórych z gości. Zainteresowali się oni tym, co się dzieje w ciemnym korytarzu. Czyżby ten zły pan próbował skrzywdzić ich ukochaną Mugi-chan? Błyskawicznie puścił dziewczynę, by chwilę potem złapać ją za nadgarstek. - Zatańczmy. To nie jest prośba.
No cóż, romantyczny ten Talpa. Wiadomo od dawna, że przecież dziewczyny lecą tylko na takich złych facetów. Chłopak pociągnął Abi na parkiet i zaczął lekko podrygiwać w rytm piosenki.
- Nie powinnaś go słuchać. Wiemy, że zrobił tę imprezę tylko z Twojego powodu. Pojęcia nie mam kim jesteś. Bardziej mnie obchodzi to, co nasz szanowny Benito Ci powiedział. Pieprzył Ci o swojej córeczce, co? A powiedział, kim jest? Powiedział, że jego najukochańsza córka jest naukowcem w S.SPEC? Że eksperymentowała na dzieciach? Zamordowała moją siostrę.  Zamordowała tak... - przerwał na chwilę i przytknął dłoń do ucha. - Poczekaj chwilę, zaraz wrócę.
I sobie poszedł. Tak po prostu zostawił damę samą na parkiecie. Ale nieee martw się, Abigail! Nie byłaś długo sama, bo już po chwili podeszły do Ciebie hostessy z wczoraj.
- Non si fidano. - powtórzyły i jedna z nich wręczyła anielicy... słownik japońsko-włoski. Nie byłoby to dziwne gdyby nie fakt, że to język wymarły i nikt go już praktycznie nie używa. Panienki chwilę później znów wtopiły się w rozgadany i roztańczony tłum. Abi miała kilka minut dla siebie, zanim odnalazł ją Talpa i znów złapał za nadgarstek. Co on ma z tymi nadgarstkami?
- Chodź. Pokażę Ci coś.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 21.01.15 22:20  •  Szalone pląsy na parkiecie.  Empty Re: Szalone pląsy na parkiecie.
To się namęczył z tą odpowiedzią. Po prostu cud, że nie polazł. Kiedy tylko się oddalił od niej, Abigail przywaliła sobie w twarz otwartą dłonią. Co? Tylko się nadawała? Ej, nie, objection, odpowiedź świadka wręcz krzyczy, że unika dokładnego wyjaśnienia! A to jest podejrzane, bardzo. Ale nie tylko on.
Co ma powiedzieć o gościu z tymi ślepiami, co jego imię brzmi jak jakiś kret i ciąga ją za nadgarstki bo bokach? No właśnie. I jeszcze ta dziwna nazwa grupy. Tego już za wuja nie potrafiła sobie przypomnieć, uch. To musi być jakaś włoszczyzna, prawda? Kto ją trolluje i ogląda to z góry?
- Wiesz, że ludzie z boku mylą Cię z jakimś przestępcą, nie? - ostrzegła, choć nasz wspaniały przyjaciel chyba wyczaił, że ona nie próbuje udawać, a ludzie naprawdę się na nich gapią. I tak właśnie chwilę potem została zaciągnięta na parkiet, żeby nie było. Nie chciało jej się aktualnie tańczyć, bo w głowie nadal miała jedną, wielką papkę zamiast dobrze działającego mózgu, ale zaczęła się jakoś minimalnie ruszać, starając się nie ukazywać światu swojego grymasu. Po chwili bujania w obłokach w celach ułożenia tego i owego w głowie, wróciła do Talpy. Serio, to jej się kojarzyło z kretami. Ale takie skojarzenia raczej jej nic nie dadzą. Przydałby się jakiś słownik z włoskimi słówkami...
Ten po chwili znowu zaczął mówić, przez co Abigail musiała się na nim skupić. To co, powiedział, lekko ją zaciekawiło. Wie, że ta impreza zrobiona została z jej powodu, ale za wuja nie wie, kim jest, tak? W takim razie po kiego wała nadal tutaj łazi? Może on się podkochuje w tym całym Benito lub jego córeczce bez wzajemności, cholera go wie. Ale informacje o Amirze lekko ją zdziwiły. Naukowiec? Wrr, tylko nie oni. Szkoda tylko, że nie zdążył skończyć swojej gadaniny, bo po chwili przytknął tylko dłoń do ucha. I sobie poszedł. Abigail odetchnęła i pozwoliła sobie ukraść jakieś wino od obsługi.
No to tak - mamy dwie strony. Po pierwszej jest Benito, który urządził tę imprezę rzekomo tylko po to, by ją ściągnąć. Nawet niby nakłamał tej całej Mugi-chan, że imprezy nie ma. By się wkurzyła, nie ma co. W dodatku oskarżył Talpę o
uprowadzenie jej córki i chciał, aby Abigail mu pomogła w odzyskaniu jej. Nawet hajsy zaproponował. Nic dziwnego, ale... Nie chciał za wiele mówić. Nie wtajemniczyć jej. A gdyby chciał ją normalnie ściągnąć, aby coś zrobić w czasie tej imprezy, mógł najnormalniej napisać do Kościoła, ktoś by jej przekazał list. W dodatku uparcie sądził, że nikt z obsługi nic nie wie. W takim razie jak wytłumaczysz jej ukochane hostessy, które zagadały do niej, miały zadziwiająco dużo siły w łapach i zarzuciły włoskim? Panie, jesteś lekko podejrzany.
A druga grupa... Talpa. Krecik. Taki zły chłoptaś, uch. Benito twierdzi, że siedzi w grupie, która uprowadziła jego córkę. Oskarżony natomiast powiedział, że jego córka to naukowiec, niby zabiła mu siostrę. Nie wie, kim jest Abigail, ale wie, że ta impreza została zrobiona z jej powodu...
Czekaj. Może on sądzi, że jest Mugi-chan? Nie, to bez sensu. Chyba bez sensu. Ale wtedy cała Mugi byłaby podejrzana. Nie, nie, dobra, tę teorię odstawmy na obok. Kolejne pytanie - po kiego wała miałby teraz przychodzić, skoro zrobił to, o czym mówił Benito? Miałby uprowadzać kogoś jeszcze? Zasłanianie ucha jest podejrzane. To tak, jakby miał jakąś potajemną rozmówkę z ziomkiem do mordowania, który powiedział, że muszą się zmyć, bo inaczej nie ukatrupią celu.
Najgorzej było z tą całą Amirą. Kim ona w końcu była?
Czy ona... W ogóle istniała?
Tutaj musiała zrobić pauzę, bo odwiedziły ją hostessy. Znowu zarzuciły swoim tekstem, po czym podały jej słownik włosko-japoński. Spojrzała na niego, na nie...
- Dajcie się kiedyś zaprosić na kawę, jak będzie wolny czas. - zarzuciła pół-żartem, pół-serio z uśmiechem. To musiał być jakiś mały znak. Może one były takowymi dobrymi aniołkami, co jej miały pomóc?
Albo były naprowadzonymi przez Benito androidami. Lub Talpę. Cholera wie, co tej całej gromadzie chodzi po łepetynach. Na razie jednak uznajmy, że chcą jej trochę pomóc. Po chwili zniknęły, więc Abi mogła zacząć się bawić z jej wspaniałym słowniczkiem.
No dobra... Kij, jak mi to wyjdzie. Uruchamiam mod skojarzeń z najmniejszymi bzdurami. I zacznę pisać najdziwniejsze możliwości. A potem zadziałam delikatnie, powoli, między stronami. Znajdę odpowiedzi na moje pytania. Będę eliminować, dodawać.
Pierwsza rzecz, jaka poszła jej po głowie, to imiona. Talpa kojarzył się jej cholernie z kretem, a i słowniczek podał jej takowe tłumaczenie. Może coś z symboliką? To chyba było coś niezbyt dobrego. Nie, dobra, symbolika nie była z nią w dobrym stosunkach. Dalej. Umiliazione wg. słownika znaczyło upokorzenie. A Benito... Kojarzył jej się z Mussolinim. Ale ten faszysta za wiele nie dokładał. Była też jakaś meksykańska wersja, która dążyła do m. in. zmniejszenia wpływów kościoła... I chyba też był jakiś symbol.
Co?
To coraz mocniej śmierdzi tematyką związaną z jej wiarą. Nie, to nie może być nic na tej drodze. Amira włoska nie była za wuja, to tylko jakaś księżniczka wg. arabów, więc nie ma co się zastanawiać. Boże, nadal nie wiedziała, co o tym myśleć. Może tymi złymi były tak naprawdę jej hostessy? A może... To była jakaś wielka próba dla niej? Albo Benito sam mógł siedzieć w tej grupie. Albo być jakimś aniołem, sprawdzającym, co jej jeszcze siedzi w głowie. I mógł tak naprawdę wynająć krecika do roboty.
Upokorzyć anioła, który zdradził. Wtedy teoria, że Amiry nie ma, lub żyje i ma się dobrze, byłaby na miejscu.
Ale to nadal było nieprawdopodobne! Trzeba było znaleźć większą ilość puzzelków. I zacznie od kreta. Akurat od niej podlazł. Zanim złapał za nią, Abigail lekko przymroziła swoją rękę. W razie czego złapał za cienką, niewidoczną praktycznie warstwę lodu, który w każdej chwili mogła do woli zmienić. Była ciekawa co prawda, gdzie by ją zaciągnął Talpa, ale najpierw musiała sama znaleźć kilka wskazówek. Zanim będzie się oddalała z nieznajomymi. Wiecie, że to niebezpieczne?
- Nie, kochanie. To Ty pójdziesz ze mną. - Abigail posłała mu lekko niepokojący uśmiech, po czym skierowała się na taki bok, żeby na chwilę byli sami. A jeżeli udało jej się znaleźć wyjście - na dwór. Nie chciała teraz mieć jakiś osób trzecich wokół siebie. Dla Benito to mógł być taki niby sygnał, że się chce już nim zająć... Nie oddalała się jednak zbyt mocno - najbezpieczniej czasem jest w tłumie lub niedaleko jego. Stała na tyle daleko, by nikt jej nie słyszał poza Talpą. Ale na tyle blisko, by widzieli, gdzie jest i co robi.
- No dobra, mój wspaniały przyjacielu. Powiedz mi, co tak naprawdę tu robisz, bo nie sądzę, żebyś przylazł tylko po soczek. Co wiesz na temat niejakiej Amiry? Gdybyś usłyszał słowo Umiliazione, z czym byś to skojarzył? No i... Zdradź mi swoją niespodziankę teraz. Co mi chciałeś pokazać, hmm? Nie myśl, że tak o pójdę za Tobą, bo masz spojrzenie takiego bad boya, za którymi laski od wieków biegają, bo są jakimiś ukrytymi masochistkami. - uśmiech szybko wrócił do w miarę przyjaznego, a mina Abigail, jaką teraz przyjęła, miała raczej oznaczyć jej ciekawość. Talpa mógł pomyśleć, że albo Benito coś na ten temat powiedział, albo sama zasłyszała. I żeby nie było - nie to, że wszystko, co powie, jest dla niej kłamstwem. Dla niej na razie zarówno jedna, jak i druga strona kłamała w 70%. Mówili też trochę prawdy, którą ona za zadanie miała wyłapać i złożyć w jedną, spójną całość. Potem musi też złapać Benito w tłumie, jak wymyśli kolejne pytanie dla niego. Fajnie by też było, jakby znalazła swoje hostessy.
Ach, jej ciekawość skoczyła na takie poziomy, że mimo multum pomysłów, była zbyt nastawiona na załatwienie sprawy w sposób szybki i bezbolesny. I to mogło sprawić, że coś jej umknęło. Nic dziwnego. Była tak zakołowana, że nie wiedziała, jaki scenariusz może być prawdziwy.

//Boże, tyle godzin, tyle biegania ze słownikami, a ja nadal mogę lamić z myślami ;-;
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 25.01.15 18:11  •  Szalone pląsy na parkiecie.  Empty Re: Szalone pląsy na parkiecie.

Sala nadal była pełna. Ludzie wokół śmiali się, rozmawiali i pili czerwone wino. Ktoś tam podjadał jakąś pralinkę, ktoś plotkował na temat organizatora.  Z pozoru zwykły bal. Żaden z uczestników nigdy nie miał się dowiedzieć o tym, po co tak naprawdę owa impreza została zorganizowana. Żadna z tych osób nie miała pojęcia, że podczas ich zabawy toczy się cicha wojna między dwoma stronami. Jak długo jeszcze jednak ona będzie polegać tylko na rzucaniu podejrzliwych spojrzeń czy próbie wyrwania sobie nawzajem sojusznika? Abigail musiała czuć się jak zabawka, o którą bije się dwójka dzieci w przedszkolu.
- Och, popatrz, to jest ta Mugi-chan... - szepnęła konspiracyjnie jakaś kobieta do swojej przyjaciółki, po czym łyknęła zdrowo z kieliszka.
- Hm... rzeczywiście~ Wyładniała coś. Chyba sobie usta zrobiła...
Obie panie oddaliły się szybko, rozmawiając o domniemanych ustach Abigail. To naprawdę smutne, że w M3 ludzie nie mają o czym innym gadać, tylko o życiu celebrytów. Społeczeństwo miasta pod kopułą żyje beztrosko, ale i też... nudno. Za murami jest gorzej i trudniej, ale... ale jest też to coś. Coś, czego nigdy nie zaznają obywatele M3 i coś, przez co istoty żyjące w Desperacji mogą czuć się trochę lepsze.
Ale wracając do głównego wątku, bo... tak. ._.
Talpa nie był bardzo zaskoczony reakcją anielicy. Uniósł tylko nieznacznie brwi do góry i podążył za dziewczyną. Był spokojny i opanowany. Udało im się wyjść na dwór, przed restaurację. Robiło się już ciemno i zimno. Brunetspojrzał na swoją ciemną bluzę i odkryte ramiona Abigail. Bez słowa zdjął swoje ubranie i zarzucił anielicy na plecy. Niby tak od niechcenia, ale wiadomo. Zawsze się tak zaczyna! Oparł się o ścianę i wcisnął dłonie do kieszeni, słuchając słów dziewczyny. Gdy skończyła, chłopak przymknął na chwilę oczy.
- Tyle pytań... - mruknął, po czym otworzył ślepia i westchnął. - Dobra. Po pierwsze, dzięki za tego bad boya. Rzeczywiście dziewczyny na to lecą. Niektóre potem są zadowolone, niektóre nie. - uśmiechnął się kątem ust i znów przemówił, uklepując butem śnieg. - Pójdziemy do miejsca, gdzie przetrzymujemy córkę Benito. Pokażę Ci Amirę. I jedno z... z dzieci. - mówił teraz z wyraźnym wysiłkiem, jakby samo wspomnienie tego obrazu było trudne. - Wtedy się przekonasz. Skąd znasz język włoski? To przecież wymarły jest.
*strefa różnych dziwnych określeń, które uwielbiam pisać, bo mnie śmieszą*
Wokół nich wirował śnieg, a wiatr lizał lodowatymi mackami nogi Abigail. Białe płatki osiadały na skórze Talpy i na jego czarnych włosach, co dawało nieco impresjonistyczny efekt. Długie rzęsy chłopaka w zwolnionym tempie zadrżały, gdy mrugnął. Lekko rozchylone usta kusiły swą czerwienią, przez co przynajmniej trzy dziewczyny i jeden chłopak idący obok pomyśleli "ale dobra dupa, lecę na niego". Widać było, że ludzie są zazdrośni. Piekielnie zazdrośni o wygląd owej nietypowej pary. Abi mogła poczuć, jak ostre szpile ciekawskich spojrzeń wbijają się jej w plecy. Nie było to miłe uczucie, ale co zrobić? Wyglądając aż tak zjawiskowo, trzeba być przygotowanym na takie reakcje zwykłych, prosty ludzi.
*dobra, koniec tego. XD*
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 27.01.15 14:56  •  Szalone pląsy na parkiecie.  Empty Re: Szalone pląsy na parkiecie.
Słysząc jakieś szepty, niby skupiające się na niej, postarała się ponownie nie pokazywać żadnego grymasu na jej twarzy. Dobra, fajnie, że ktoś powiedział coś, co anielica mogła przyjąć do siebie jako "Ok, wyglądam lepiej od tej całej Mugi-chan", ale czy Ci ludzie naprawdę nie mieli lepszych zainteresowań? Szkoda, że nie byli świadomi, w jakim bagnie aktualnie siedziała ta ich cała gwiazdeczka, która na dobrą sprawę nie była żadną sławną istotką. No, może w Edenie czasem jej imię przewijało się w rozmowach, ale były to tylko i wyłącznie teksty typu "Zdrajczyni cholerna", "Poddała się tym debilom od Ao", "Teraz jeszcze anioł zechce spalić anioła. Co potem?", itp. itd. Wrr.
Tak jak Talpa nie zdziwił się jej nawałem pytań, tak Abigail nie zdziwiła reakcja, przypominająca typowe "Nie chce mi się, daj mi spokój, łap bluzę na pocieszenie". Podarunek chłopaka przyjęła, choć na początku nawet nie czuła tego zimna. Wiecie, sama była aniołkiem od lodu, więc preferowała zimniejsze klimaty.
Aha, pójdziemy sobie tam, gdzie była ta cała Amira. Ok, spoko, na pewno. Kurde. Ona CHCIAŁA iść. Bo była cholernie ciekawa, jak to w końcu jest z tą całą panienką. Bała się trochę jednak tego, że mogli i na nią nastawić jakąś pułapkę. Wiecie, było kilka wersji. Albo Benito jest tym złym, może nawet, nie daj Ao, daje jej jakieś głupie próby. Nie jest w stanie mu zaufać, bo dziwne jest to, że załatwił dla niej całą imprezę i specjalnie powiedział prawdziwej Mugi, że ją odwołano. Czy to jednak sprawiało, że mogła uwierzyć Talpie? Nie.
Bo Talpa równie dobrze mógł coś kombinować. Nie wiedziała jeszcze co, ale cholera go wie. Krety dobre nie są, pamiętajcie! Ale ciekawość... Pierwszy stopień do Piekła, tak, ale wiecie, że anielica jest uparta. I przez potrafi się wkopać w jeszcze gorsze bagna.
- Zanim powiem "tak", powiedz mi, po kiego wała wam ta Amira. Co miało wam dać porwanie tej panienki? Zaprzestanie "eksperymentów"? Zemsta? Upokorzenie jej w jakiś ciekawy sposób? Skąd znam włoski? Hoho, czyli Ty też możesz go kojarzyć. Ja akurat dużo czytam, a w moich zbiorach jest w kij starych książeczek, więc przewijały się też jakieś zapomniane języki. Odpowiedz na pytanie. Nie zadając pytania. Ja Ci już odpowiedziałam, teraz Twoja kolej~
No i teraz został najgorszy wybór. Iść, czy zostać?
Na dobrą sprawę, idąc tam, może się dowiedzieć naprawdę ciekawych rzeczy. Jeżeli Benito kręcił - będzie jakieś bingo. Zastanówmy się, czy byłoby dla nich sensowne, przykładowo, porwanie Abi. Jeżeli bawili się w podchody dla aniołków, to może i tak... A może to oni mieli naukowców obok siebie? No i wtedy by wyszło, że Krecik kłamał, że nie wie, kim jest. No chyba, że Mugi-chan jest powalonym aniołem, to wtedy spoko. A jak tu zostanie, to nie dowie się niczego. Benito może dalej jakoś unikać jej odpowiedzi. A i cholera wie tę grupę, może szykują bombowe zakończenie?
Przez głowę anielicy przeszły najróżniejsze próby pojmania jej, jeżeli Talpa miał ją zaciągnąć w pułapkę. Liny, nowa technologia, dzikie moce, kociaki, książeczki, ciekawość, klatki z nieba, paralizatory, noże, gazy bojowe... Wszystko.
- No dobra, namówiłeś mnie. Zaprowadź mnie do tej całej Amiry i jej, ekhem, wiadomo czego. Ale idziesz pierwszy. Nie próbuj mnie nawet łapać, zasłaniać oczu, czy czego tam jeszcze. Swoją drogą, ciekawi mnie jeszcze jedna rzecz. I to na razie jest ostatnie pytanie, serio.
Abigail przymknęła na chwilę oczy.
- Nie licząc Twojego "Obydwoje wiemy, że zrobił imprezę z mojej okazji" i innych tego typu... Dlaczego akurat mnie planujesz wciągnąć w swoje podchody, Talpa? I w ogóle te całe wasze, khem, działania z tą wesołą panną, czy jak ja to powinnam określić?
Takie pytanie chyba nikogo nie zdziwi. Dobrze, że w ogóle o nim nie zapomniała.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 29.01.15 19:55  •  Szalone pląsy na parkiecie.  Empty Re: Szalone pląsy na parkiecie.

- Szantaż. - odparł na pierwsze z jej pytań. - Mówiłem już. Benito to cholernie bogaty skurwiel, mający wiele znajomości.
No dobra. To Talpa szybko odpowie na pytania dziewczyny, a potem sobie pójdą hen, daleko. No dawaj, Abi! Tal przyjmie na klatę wszystko. Dokładnie. Nie ma tak dobrze, o, jednak pójdzie.
O, jednak pójdzie?
Pójdzie. Dobra.
... kolejne pytanie. Gdyby tylko nie stał tu wręcz przerażająco spokojny człowiek, to na pewno Abigail byłaby już zraniona. A tak to tylko chłopak zamknął oczy i policzył w myślach do dziesięciu.
Ciężka będzie ta współpraca, ale co tam.
- W sumie odpowiedź jest bardzo prosta. Benito się Tobą zainteresował, to coś oznacza.
No i poszedł przodem, prowadząc Abi. Co jakiś czas się oglądał, czy anielica aby na pewno za nim idzie.
A dwie hostessy z wcześniej cichutko wymknęły się z restauracji i jak cienie pomknęły za nimi. Nie sposób ich było zauważyć, bo panienki trzymały się daleko i przemykały tylko wtedy, gdy były pewne tego, że nikt ze śledzonej dwójki nie patrzy.

Szli sobie tak jakiś czas, aż wreszcie doszli do jakiegoś jednorodzinnego domku. Talpa wyjął klucze i otworzył drzwi. Abi mogła zauważyć, że nie przyszło mu łatwo; miał skostniałe dłonie. W końcu oddał anielicy swoją bluzę, czyż nie? Ze środka domu dobiegł zduszony, dziewczęcy krzyk i chwilę później na szyi bruneta zawisła śliczna, filigranowa blondyneczka.
- Talpa! - krzyknęła, chichocząc mu do ucha. - Tęskniliśmy! - w tym momencie zauważyła Abigail, jej usta wygięły się w podkówkę. - Kto to?
- Znajoma. - odparł chłopak, próbując się wywinąć z objęć dziewczyny. Na próżno. Blondi uznała anielicę za zagrożenie i chciała naznaczyć to, co swoje. Objęła mocniej chłopaka i wykrzywiła twarz w stronę Abi. Wreszcie jakimś cudem udało się naszemu krecikowi odsunąć i... przysunąć do swojej nowo poznanej koleżanki. Blondynka wyglądała, jakby miała zamiar właśnie kogoś zamordować. Prychnęła głośno i wparowała do przedpokoju, po czym uciekła dalej korytarzem. Talpa westchnął i zaprosił Abigail do pokoju.
- W salonie jest reszta grupy. Chodź, poznasz ich. - powiedział i ruszył korytarzem. Salon był rzeczywiście wypełniony. Starzy, młodzi ludzie, było nawet jakieś dziecko. Zerknęli na nową osobę i powrócili do swoich zajęć, a Tal poszedł dalej, do jednego z pokoi.  Otworzył drzwi.
Oczom Abi ukazała się młoda kobieta. Naga i przywiązana do kaloryfera. Miała zamknięte oczy, jednak skrzypnięcie drzwi wyrwało ją ze snu i Amira skuliła się. Miała zakneblowane usta.
- To ona ich zamordowała. Dzieci. Nie słuchaj jej. - dodał, bo Ami zaczęła kręcić głową. - A tu te, które udało nam się uratować. Ale czy na pewno jest to dla nich lepsze nich śmierć? - poprowadził ją dalej korytarzem ku następnym drzwiom. Delikatnie je uchylił, a w środku był najbardziej smutny widok, jaki kiedykolwiek widziała. Jasne - są morderstwa, gwałty i inne. Ale to było gorsze.
Pokój był zapełniony małymi łóżeczkami, w których leżały najczęściej noworodki. Niektóre z nich nie miały oczu. Inne nie miały całej twarzy, a rurkę w brzuchu. Inne były pozszywane razem rękoma, nogami, tułowiem. Śmierdziało krwią i zgnilizną. Większość dzieci leżało cicho, patrząc na sufit niewidzącymi oczami. Wiele z nich nie miało także różnych kończyn. Ogromne dziury w skórze. Powyginane ciała. Najbardziej jednak była przerażająca ta cisza. Zazwyczaj w takiej sali płacz rozbrzmiewał cały czas, a tutaj? Tu nic.
- Widzisz? Widzisz, to jej dzieła. Nadal uważasz, że jest dobrym człowiekiem? - warknął Talpa, ale nie był zły na Abi. Był zły na S.SPEC i targały nim teraz silne emocje. Zresztą... kto nie czułby złości w takim miejscu?

                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 03.02.15 16:44  •  Szalone pląsy na parkiecie.  Empty Re: Szalone pląsy na parkiecie.
- Łał. I co dalej, posadzenie nowych drzewek? - Abigail wywróciła oczami. Tyle to się mogła sama domyślić, ale... Coś tam jeszcze musiało być. No co, musiała wiedzieć, w co się pakuje. Od każdej strony. To jak złapanie za kawałek ciasta drugiej osoby, gdzie wmawiasz jej, że musisz sprawdzić, czy to nie jest zatrute. Z każdej strony. Tak samo było z Talpą, tak. Nie ma bata.
Tak, dobrze, że był cierpliwy, aż cud, że jeszcze wytrzymywał. Abi już dawno temu przyzwyczaiła się do tego, że ludzie tylko ją mordują wzrokiem, bo robi się zbyt ciekawa i zadaje za dużo pytań. Ale taka już była ta nasza zbyt ciekawa anielica - potrafi się wkopać w bagno tylko dlatego, bo odpowiedzią na pytanie było "Chodź, to Ci pokażę". Najlepiej jakiś nóż w serce, czy coś.
I doszli, do jakiegoś domku. W czasie kiedy ten się siłował z zamkiem, ta mu zarzuciła jego własność na ramiona. Tak sobie dopiero przypomniała, że chłop mógł zmarznąć, a ona, na dobrą sprawę, była naprawdę chłodną panną. W końcu aniołek od lodu, pewnie nie ma aż tak dużych problemów z zimą. Widząc jednak, jak chwilę potem jakaś blondyna ją atakuje wzrokiem, uniosła brew do góry i pokręciła głową. Proszę państwa, oto przykład kobietus zazdrościkus, bardzo groźnej istoty, w dodatku cholernie wkurw- Wkurzającej, tak. A tam dalej mamy jakieś stare kałamarnice strzelające confetti. Naprawdę. O dziwo, Talpa chyba sam nie miał ochoty się z nią użerać, bo zbliżył się jednak do Abigail, co wywołało u anielicy chęć wybuchnięcia śmiechem prosto w twarz blondyny. W zamian za to jednak powstrzymała to i pomachała jej dłonią z wielkim uśmiechem na twarzy.
No, nieudana panieneczko, idź sobie, bo Cię smyrnę lodem.
Potem zapoznała resztę tej, khem, grupki. Wesoły zbiór ludzi, taa... Choć nie wyglądali na zadowolonych. Chwilę potem miała okazję spotkać się twarzą w twarz z Amirą - dziewką, którą miała się zająć i przyprowadzić do Benito. Ta to dopiero dobrze wyglądała.
- A może jednak dasz mi z nią chwilę porozmawiać? Możesz nawet zostać w tym pokoju, czy tam przy drzwiach, co wolisz. - anielica zmrużyła oczy - Może zechce się przy takiej uroczej panience, jak ja, trochę wyspowiadać.
Tak, Abi musiała każdego wysłuchać. Szkoda jednak, że Talpa tak jak gdyby nigdy nic poszedł dalej, nie dając jej okazji chociażby przyjrzenia się na porządnie. Abi posłała dziewczynie spojrzenie, które miało znaczyć, że może jeszcze się spotkają, jak będzie na tyle wkurzająca. No i poszła dalej, za Krecikiem.
Chyba jednak wolała zostać tam z Amirą.
Pamiętajcie, nadal była aniołkiem. Wrażliwym na krzywdę. A jak zobaczyła te dzieciaki, to aż zasłoniła oczy ręką, bo nie mogła na to patrzeć.
- ...Ale po co to wszystko? - spytała, bardziej sama siebie - Co za brak sensu, na Boga.
Niby nie powinno się wzywać Boga, ale to była taka sytuacja, gdzie naprawdę ten Staruszek by się przydał. Pozwala małym dzieciakom cierpieć... A potem reszta aniołów dziwi się, że ona zwiała od nich i poszła do Ao.
- Czy ja kiedykolwiek powiedziałam, że jest dobrym człowiekiem? - widać było, że lekko spoważniała z powodu tych dzieciaków. - I powiedz mi, co dalej. Pokazałeś mi Amirę. Te dzieciaki. I co dalej? Bo chyba nie planujesz mnie wykopać za drzwi i życzyć miłego dnia, choć nie wiem, czy Twoja kochana blondyneczka tego by nie chciała. Więc co dalej z Benito? Nikt za nami nie szedł?
No raczej nie wyjdzie. Przynajmniej nie da się zbyt szybko wykopać. Musiała wiedzieć, co ma zrobić. Wrócić i grać głupią? A może jednak zrobić im lodowe Piekło i zabierze Amirę ze sobą? Albo zrobi coś dobrego dla nich. Coś MUSI zrobić.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 09.02.15 16:51  •  Szalone pląsy na parkiecie.  Empty Re: Szalone pląsy na parkiecie.
A może jednak dasz mi z nią chwilę porozmawiać?
Nie ma tak dobrze.
Talpa spojrzał z wahaniem na Abigail i przeciągnął dłonią po włosach.
- Nie. Ona... jest bardzo przekonująca. Nie. - odparł. Widocznie mu zależało na tym, by Nawrócona nie porozmawiała z córką Benito. Być może naprawdę dziewczyna jest aż tak dobrym mówcą? Kto wie, w końcu była ze S.SPEC. Tacy jak ona, naukowcy, mają dużo niespodzianek w zanadrzu. Dziwne technologie, te sprawy. Więc właściwie nie było to aż tak dziwne, że chłopak nie chciał, by Abigail się zamotała w tych wszystkich informacjach. Wygląda na to, że nawet polubił anielicę. Czyżby był to początek czegoś większego? Wyraźnie było widać, że brunet traktuje nowo poznaną znajomą inaczej niż innych. Z drugiej strony, kto go tam wie? W końcu Benito mówił, że on kłamie. I tamte dwie panienki, które ją zgarnęły z ulicy. Ale to wszystko jest zamotane.
Reakcja Abi na widok zdeformowanych dzieci nie rozczarowała Talpy. Bo... no wiadomo. Są ludzie odporni na nawet takie okrucieństwa. Są też ludzie, którzy to robią, jak Amira.
- Po co to wszystko... S.SPEC nie lubi mieć problemów. Te dzieci straciły szansę na zwykłe życie tylko dla tego, żeby naukowcy mieli zabawę. Albo żeby wyprodukować nowy balsam do ciała o zapachu rurek z kremem. Tylko dlatego. - chciał, żeby Abigail zrozumiała. Żeby poczuła, co to znaczy. - Moja siostra zginęła, bo nie mieli co robić. Po prostu ją sobie zabrali z ulicy, gdy szła do sklepu. Oczywiście dowiedzieliśmy się, że to było zatrzymanie akcji serca, że robili co w ich mocy, ale nie dało jej się uratować. Verita, tamta blondynka jest wymordowaną. Potrafi się zmienić w muchę. Zobaczyła, co się stało z moją siostrą. Nie chciała mi powiedzieć. - dokończył bezbarwnym tonem. Po chwili zmarszczek brwi, jakby był zdenerwowany tym, że tak o wszystkim spokojnie opowiada.
Podszedł do okna, gdy Abi wspomniała o tym, czy nikt ich nie śledził. Zerknął w dół na ulicę, ale przechodzili nią tylko zwykli obywatele M3. Nie zauważył kryjących się w cieniu dwóch panienek.
- Nie sądzę. Chodź. - po czym pociągnął ją do salonu. Ludzie tam spojrzeli na Abi z ciekawością, nie licząc oczywiście zakurzonej Verity. Ta nie była zachwycona jej uczestniczeniem w wydarzeniach.
- Mamy zamiar dzisiaj włamać się do willi Benito i zrobić małe zamieszanie. Weźmiemy ze sobą Amirę i poczekamy na jej ojca. Muszą przestać eksperymentów na ludziach. Chodź z nami, jesteś nam potrzebna.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

 :: Off :: Archiwum misji

Strona 1 z 3 1, 2, 3  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach