Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 6 z 10 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10  Next

Go down

Pisanie 07.02.15 20:14  •  Sklep spożywczy. - Page 6 Empty Re: Sklep spożywczy.
Ciężka zasłona z foli początkowo nie chciała ulec pchnięta przez łowczynię, jej spód sunął po posadce z cichym szelestem, ale mimo wszystko powoli się poruszał. Szybciej i tak by się nie dało, skoro chodziło tu o zachowanie ciszy, w każdym bądź razie powoli, sekunda po sekundzie wnętrze pokoju rozjaśniało się i zdradzało swoją tajemnicę. Był to niewielki pokój, bardziej przypominał magazynek bądź składzik, tyle że umeblowany nowocześniej. Pod oknem stał wysłużony, ciemnozielony fotel na obrotowej nóżce, a zaraz obok wyglądający równie staro drewniany stolik. Stara szafa postawiona zaraz przy wejściu pomniejszała optycznie pomieszczenie dając mu charakter skrytki, do której należy się udać, by dać upust nerwom. I tak najprawdopodobniej było, gdyż sterta wypalonych papierosów, która wysypywała się z poza szklanej popielniczki wskazywała na to, że przychodzono tutaj palić. Palarnia? Bardzo możliwe. Poza tym ściany pokryte były wąską boazerią o systematycznych wzorach przypominających słoje drewna, kilka przestarzałych plakatów przedstawiających ludzi ze staromodnymi samochodami, kalendarz z datą mijającego dnia, sporo rupieci, ubrań, kojec i miski dla kota, wieszak z kluczami do sklepu, kilka doniczek z przeschniętymi kwiatkami i opakowania po produktach sprzedawanych w spożywczym. Czarny kocur znajdywał się już we wnętrzu, powolnym krokiem zbliżył się do fotela i jednym susem znalazł się na górze, po czym jak pan na włościach usadowił się centralnie na środku, usiadł i owinął ogonem łapy. Jego spojrzenie wyraźnie emanowało dumą, jakby chciał przekazać Loire kilka słów: To moje królestwo. Ja je mam, a ty go nie masz. Możesz mnie teraz podziwiać...
Tak, bardzo typowy był z niego kot.
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 09.02.15 19:33  •  Sklep spożywczy. - Page 6 Empty Re: Sklep spożywczy.
Rozejrzała się i niemal natychmiast zapragnęła opuścić pomieszczenie. Ręce momentalnie zaczęły jej się trząść, trudno jej było skupić wzrok na czymkolwiek. Licznik napadów paniki na dziś: 2. Miała ochotę strzelić samą siebie w twarz, nie dlatego, że tu weszła, tylko dlatego, że musiała, po prostu musiała urodzić się z tak poważną klaustrofobią. Przecież ona w tym świecie ledwo funkcjonowała... Nie była nawet w stanie spać w przydzielonym jej pokoju w podziemiach. Ot, taka klitka, może nieco większa od pokoju, w którym znajdowała się aktualnie. To nie tak, że nie próbowała. Ha, ile razy starała się tam siedzieć, po prostu siedzieć! Za każdym razem wybiegała, mniej czy bardziej spanikowana, starając się opanować pragnienie wyjścia na powierzchnię i odetchnięcia świeżym powietrzem. W końcu zdecydowała się spać w magazynie, niczym myśliwy (ile jeszcze żartów na temat nazwy jej rasy można wyprodukować?), drapieżnik strzegący swego łupu. Po części tak właśnie było, jednak nadal najważniejszym czynnikiem była ta okropna fobia. Że też nie mogło jej się trafić coś mniej upierdliwego...
Zapytała samą siebie, czy kot jest w stanie wyczuć tę jakże drastyczną zmianę w jej samopoczuciu. Och, ups. Nie miała pojęcia jak mógłby zareagować. Postanowiła jednak zebrać się w sobie i rozejrzeć. Mięśnie miała napięte, oblewał ją zimny pot. Spokój. Spokój.
Denerwował ją zapach papierosów, którym było przesiąknięte praktycznie całe pomieszczenie. Już w normalnych warunkach wystarczająco ją rozjuszał. Bywało, że bolała ją od niego głowa, ale to tylko wtedy, gdy nawdychała się go za dużo. Teraz? Teraz po prostu ją irytował, ale i stanowił pewien punkt zaczepienia, dzięki któremu skupiła się na czymś innym poza strachem. Chciała wziąć głęboki wdech na uspokojenie, ale po namyśle zrezygnowała.
I wtedy zobaczyła wieszak z kluczami i wstąpiła w nią pewna nadzieja. Podeszła do kota i podrapała go za uchem w podzięce.
- Dobry kot. Bardzo, bardzo dobry kot. Kochany kot. - mamrotała tak przez chwilę nieco bez ładu i składu, aż w końcu zostawiła zwierzę w spokoju i przyjrzała się kluczom. Oby któryś pasował... Ujęła je w dłonie i ruszyła do głównego pomieszczenia (znów męcząc się z folią, a co!), a następnie do drzwi wyjściowych. Tam zaczęła wypróbowywać klucze.
Błagam... błagam...
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 09.02.15 20:19  •  Sklep spożywczy. - Page 6 Empty Re: Sklep spożywczy.
Mruczek dobrze wiedział, jakie słowa padały teraz z ust łowczyni. Urósł nagle w oczach, albo po prostu jego futro napuszyło się teraz tak jak jego duma. Został pochwalony, a to że przyczynia się do okradania jego własnych właścicieli to już inna sprawa. Pewnie nie karmili go za dobrze (czemu jednak przeczył zaokrąglony brzuch), dlatego teraz mścił się przepełniony radością. Ruszył zaraz za nią, zgrabnie prześlizgując się między nogami w chwili, gdy odsłoniła ponownie folię odgradzającą od głównego przejścia. Pewnie i on sam nie przepadał za przebywaniem tam, w końcu ciasne to to i nie pachniało najlepiej. Znacznie bardziej podobało mu się śledzenie Loire, która pachniała nieporównywanie lepiej, a poza tym była szansa, że może ma przy sobie jakieś jedzenie?
Gdy tylko znaleźli się przy głównym wejściu, usadowił się na najwyższym meblu i z góry obserwował przyczajony całe zajście. Jego jasne oczy lśniły w półmroku. Jednym z plusów towarzystwa kocura było to, że był idealną czujką, jego brak zaniepokojenia mógł uspokoić łowczynię, nikt w chwili obecnej nie zbliżał się do ich miejsca przebywania. Tylko ciche pobrzękiwanie kluczy mąciło tą ciszę.
Do kółeczka przyczepiony był drewniany wisiorek w kształcie gruszki i kilkanaście różnej wielkości kluczy. Były srebrne i złote, kilka tak brudnych, że trudno było odgadnąć jaką barwę miały pierwotnie, kilka od razu można było odrzucić przez ich kształt, a jeszcze dwa były zdecydowanie za duże, by w ogóle mieścić się w zamku. Pozostało jeszcze pięć, dwa małe i srebrne oraz trzy średniej wielkości o złotej barwie. Nie były podpisane, więc należało zgadywać. Delikatna poświata z zewnątrz sprawiała, że tym razem nie potrzeba było światła do działania. Poza tym przebywanie w ciemnościach podziemnego miasta łowców miało swoje plusy, oczy bardzo szybko przyzwyczajały się do mrocznych pomieszczeń.
Tymczasem czarny kot w ciszy przyglądał się łowczyni, od czasu do czasu mlaskając głośno, jakby przypominał jej, że po wszystkim należy mu się nagroda w postaci żarełka dla kota.



// Misja nie została ukończona. Wszyscy którzy brali w niej udział z/t.
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 26.02.15 11:02  •  Sklep spożywczy. - Page 6 Empty Re: Sklep spożywczy.
Dzień jak co dzień. Zwykłe zimowe popołudnie, które nie dalej jak za godzinę mogło przerodzić się w wieczór i przynieść noc. Smukła, wysoka postać szła dość szybko chodnikiem na trasie szkoła-dom. Od razu można było rozpoznać, że to uczennica - na kolorowej zimowej kurtce wyraźnie odcinał się ciemny plecak, zapewne zawierający zeszyty. Dziwniejszym jego elementem mogła być raczej przypięta po prawej stronie katana. Pomiędzy rękojeścią a ramieniem dziewczyny były przerzucone długie czarne pasma włosów tak, by nie przeszkadzały i nie wpadały na twarz. Dodatkowo zostały zabezpieczone pod czarnym berecikiem. Z przodu ledwo wystawała poszarpana grzywka, omal nie zasłaniająca błyskających czujnie złotobrązowych oczek. Te szybko wypatrzyły szyld sklepu spożywczego. Z kieszeni kurtki wyłoniła się blada dłoń, by popchnąć drzwi. Już po chwili dziewczyna znalazła się za progiem pomieszczenia. Złapała stojący przy wejściu koszyk i spokojnie podążyła w kierunku najbliższego z regałów.
Tak naprawdę takie zakupy były jej niemalże codziennym rytuałem. Bardzo często po zajęciach w szkole i zakończonym treningu szermierczym zachodziła do jakiegoś spożywczaka, żeby uzupełnić domowe zapasy. Niby gotowała tylko dla dwóch osób, ale jeżeli przeliczyć apetyt jej brata na kilka osób, to wyszłaby z tego niemal armia. Nie dość, że jako wojskowy Haruki codziennie dużo ćwiczył i doświadczał dużo fizycznego wysiłku, to dodatkowo jego nanoboty wymagały dodatkowej porcji pożywienia. Z tego też powodu starszy Yoshizawa pochłaniał ogromne jego ilości, których przygotowywaniem zajmował się nikt inny tylko jego młodsza siostra. Przynajmniej miała pewność, że po obiedzie nie pozostaną żadne resztki. Nawet jeżeli sama nie była w stanie dojeść swojej porcji, zawsze mogła podsunąć ją bratu. Pokręciłby nosem, że z niej niejadek, ale ostatecznie pewnie by uległ i dokończył nieszczęsne danie. Co najwyżej musiałaby go skusić obietnicą upieczenia ciastek. Temu nigdy się nie był w stanie oprzeć.
No właśnie, w końcu ostatnio chyba przekupiła go wizją jakiegoś smakowitego wypieku. To oznaczało, że będzie potrzebować mąki. I to dużo. Zaczęła szukać wzrokiem odpowiedniego działu, jednak nie wiedzieć czemu nie mogła go wypatrzyć. Co u licha? Przecież w szanującym się sklepie powinni mieć artykuły zbożowe... a może to Yin taka ślepa?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 26.02.15 21:34  •  Sklep spożywczy. - Page 6 Empty Re: Sklep spożywczy.
Kolejny dzień spędzony w tym mieście, a w brzuchu kompletna pusta. Pierwszym punktem na planie było, wiec zdobyciu jakiegoś jedzonka. Sklep okazała się w tym niezwykle pomocny, szczególnie jeśli posiadało się odrobinę pieniędzy. Dobrze że ich nie ukradli wczoraj w nocy, bo zapewne dzisiaj głodowała by jak nic. Tak czy siak weszła do sklepu, gdzie miedzy sklepowymi półkami przechadzali się ludzie patrząc na wszelakiej maści towary. Kara chwyciła koszyk i poczęła się przyglądać produktom. Pierwsze w koszyku wylądowała butelka wody mineralnej, a następnie dwa batony z sekcji z słodyczami W sumie na tym jej zakupy by się skończyły ale widząc kolorowe kwiaty stojące na jednej z sklepowych półek popędziła w ich kierunku. Wybrała śliczna orchidee i już miała z nią popędzić do kasy kiedy doniczka wyleciała jej z rąk tuz przy młodej dziewczynie. Ziemia rozprysła się po podłodze.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 27.02.15 21:59  •  Sklep spożywczy. - Page 6 Empty Re: Sklep spożywczy.
Kiedy w końcu dotarła w okolice, które mogły przynieść poszukiwawczy sukces - było już widać regał z makaronem, musiała być już niedaleko celu - w kieszeni spodni zawibrował telefon. Szybko zerknęła na wyświetlacz i uśmiechnęła się pod nosem. Oczywiście niecierpliwy Haruki już zdążył się za nią stęsknić. Wystukała szybko kilka słów wyjaśnienia i z powrotem umieściła komórkę na jej poprzednim miejscu. Może  braciszek wymyśli coś ciekawego do roboty. W zasadzie wieczorem powinni mieć czas i spędzić go razem, jak zwykle zresztą. Od zawsze wolała towarzystwo rodziny od znajomych ze szkoły. Rzecz jasna wcale tego drugiego nie unikała, jednak nie ma co ukrywać, że obecność starszego Yoshizawy nigdy jej się nie nudziła.
Właśnie miała skręcić w wybranym przez siebie kierunku, gdy tuż pod jej nosem rozbiła się donica z orchideą. Nie wiedziała, czy bardziej żałuje zniszczonego kwiatka czy sprawczyni całego zdarzenia, która stała nieopodal. Yin nie podskoczyła, nie krzyknęła, nawet nie wydała z siebie żadnego dźwięku. Po prostu obrzuciła obszar zniszczenia spokojnym spojrzeniem z nutką żalu i uśmiechnęła się pocieszająco do dziewczyny.
- Wszystko w porządku? - spytała, przyglądając się uważnie nieznajomej. Wolała się upewnić, w końcu odłamki donicy mogły ją uderzyć albo coś w tym stylu.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 28.02.15 12:34  •  Sklep spożywczy. - Page 6 Empty Re: Sklep spożywczy.
Ehhh.. jak zawsze musiało jej się coś przydarzyć,bo w końcu dzień nie mógł przebiegnąć spokojnie tak jak by sobie tego życzyła i chciała. Zawsze coś i tak w kółko ehh, no mniejsza z tym. Dobrze, że kwiatek się nie złamała, a doniczka z plastiku nie potłukła. Słysząc jak dziewczyna się odezwała spojrzała na nią z uśmiechem na ustach.-Dzięki nic mi nie jest-uśmiechnęła się ogarniając cały bałagan, który narobiła. Ktoś z obsługi zaraz się pojawił obok niej. Dziewczyna oczywiście przeprosiła za kłopot cała zażenowana. Tak czy siak nie chciała narobić nikomu kłopotu. Szybko chwyciła kwiatu, przeprosiła jeszcze dziewczynę i udała się w te pędy do kasy by jak najszybciej opuścić to miejsce. Czuła się strasznie zażenowana no i jeszcze miała plan, gdzie zamieszka śliczny kwiatek. Miała być podziękowaniem dla pewnego faceta zanim zanim Kumi ulotni się z tego miejsca.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 28.02.15 19:07  •  Sklep spożywczy. - Page 6 Empty Re: Sklep spożywczy.
A po co komu spokojny dzień? Chociaż jedna doba bez wypadków pewnie każdemu by się przydała, jednak zrządzeniem losu niektórzy mieli ich zdecydowanie zbyt wiele w porównaniu do tych, którym codziennie przytrafiało się coś nieoczekiwanego. Życie pełne niespodzianek poza oczywistymi wadami miało jednak swoje zalety. Przynajmniej człowiek (czy też inna istota) nigdy się nie nudził.
Uśmiechnęła się na odpowiedź dziewczyny. To dobrze, że poza krótkim szokiem nic się nikomu nie stało. Z pewnością ktoś z kadry pracowniczej sklepu szybko rozprawi się z bałaganem, tak żeby kolejni klienci nie roznieśli ziemi po całym markecie. Yin w tym czasie bez pośpiechu wrzuciła do koszyka w końcu znalezioną mąkę oraz kilka innych składników, które szczęśliwym trafem leżały nieopodal. Udała się do kasy, gdzie dziwnym przypadkiem stanęła dokładnie za sprawczynią doniczkowego zamieszania. Ogonek do płacenia nieco się dłużył, gdyż na kilka osób przed nimi jedna z klientek dokonywała zakupu artykułów na bity tydzień, jak nie więcej. Przemknęło jej przez myśl pytanie, jak ta kobieta zamierza donieść to wszystko ze sobą do domu, jednak możliwe odpowiedzi pojawiły się dość szybko. Może ktoś na nią czekał by pomóc, może przyjechała samochodem. Ważne, żeby w końcu jej nieszczęsne zakupy zostały skasowane, bo dziewczyna naprawdę chciałaby już wrócić do domu, do brata. Westchnęła cicho, zerkając w kierunku kasy i szacując, ile jeszcze przyjdzie jej stać.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 20.03.15 21:34  •  Sklep spożywczy. - Page 6 Empty Re: Sklep spożywczy.
Interwencja Mistrza Gry

W końcu kasjerka zdołała ogarnąć wszystkie towary, wybrane przez kobietę. Rachunek był na prawdę długi, a suma, jaką trzeba było zapłacić z te zakupy niejednego mogłaby walić z nóg. Klientka przyłożyła kartę do czytnika, a później odjechała z wózkiem wypełnionym po brzegi jedzeniem.
Przyszła kolej na zakupy Kumi. Nie było tego dużo. Kwiatek, butelka wody i dwa batoniki. Dziewczyna bez problemu wygrzebała potrzebne drobniaki i również się oddaliła w sobie tylko znanym kierunku.
Przyszła kolej na Yin.

- Dzień dobry, kochanie - Kobieta miło uśmiechnęła się do młodej dziewczyny i zaczęła kasować jej produkty.
Młoda Yoshizawa nie czuła się najlepiej. Może i zima była w mieście łagodna, ale jak to zwykle bywało na wiosnę, człowiek nieraz łapał przeziębienie.
Tak było i w tym wypadku. Yin kichnęła, a to był dopiero początek.
Czyżby i ją dopadło w końcu Rhinitis? Miejmy nadzieję, że dziewczyna przejdzie to bez większych trudności. W końcu zwykłe przeziębienie jeszcze nikogo nie zabiło...

Yin - zarażona Rhinitis, lekki przebieg choroby na najbliższej fabule ; )

z/t - Kara

/Nic się tu nie dzieje, Kary od dłuższego czasu nie ma, więc pakuję się tu z butami i mam nadzieję, że mnie nie zjecie
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 02.04.15 13:53  •  Sklep spożywczy. - Page 6 Empty Re: Sklep spożywczy.
Stanie w ogonku dłużyło się niemiłosiernie. Z nudów zaczęła zastanawiać się nad zawartością toreb z zakupami kobiety, której sprawunki wstrzymywały cała kasę. A ile tego było! Rzeczywiście musiała robić ogromne zapasy, może na miesiąc albo na więcej. Po minie kupującej można było wywnioskować, że raczej nie przepada za odwiedzaniem sklepów. To by tłumaczyło, skąd zaistniała taka sytuacja, jak teraz. Albo się przylatuje codziennie po bułki do piekarni, albo jak ta pani - można zaopatrzyć się w dziesięć pudełek dietetycznego pieczywa chrupkiego, ogólnie znanego też jako płyta pilśniowa. Napojów maści wszelkiej też osobniczka ta sobie nie poskąpiła. Po co kupować kilka kartonów soku na tydzień, skoro za jednym zamachem można zgarnąć ich dwa tekturowe pudła i kilka zgrzewek płynów butelkowanych? Zakupy wyglądały na głównie spożywcze, bez artykułów gospodarczych. No racja, w końcu nie musiała nabywać papieru toaletowego, paragon powinien w zupełności wystarczyć do tych celów na kilka najbliższych tygodni.
Ostatecznie zakupowiczka opuściła sklep wraz ze zwałem siatek, toreb, reklamówek i skrzynek, a kolejka kurczyła się z optymistycznie nastrajającym tempie. Wreszcie przyszła kolej na Yin, która grzecznie przywitała się z kasjerką i zapłaciła za swoje zakupy, zgarniając je wszystkie do plecaka.
Kichnięcie ją zastanowiło. Choroba, czy przypadek? To się pewnie okaże za parę dni, a więc nie ma co panikować. Zapewne nie było jej nic takiego, co mogłoby zagrozić życiu. Przeziębienie każdemu się czasem zdarza. Zresztą, nie miała czasu na myślenie o niebieskich migdałach, braciszek czekał na nią w domu.

[zt]
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 17.04.15 16:19  •  Sklep spożywczy. - Page 6 Empty Re: Sklep spożywczy.
Sklep spożywczy był niedaleko jej mieszkania, zapewne więc dlatego była tu stałą bywalczynią. Przychodziła najczęściej w środku tygodnia i pod jego koniec, kupując tylko najpotrzebniejsze produkty. Nie żeby była jakimś mistrzem kuchni, jednak umiała sama przygotować sobie porządny, smaczny obiad. Czasem zostawała tu na chwilę i prowadziła krótką, przyjemną pogawędkę ze sprzedawczynią, na koniec żegnając się z uśmiechem i wychodząc cała w skowronkach, myśląc, jacy to wszyscy ludzie są wspaniali. Za każdym razem za zakupy płaciła więcej niż musiała, nie przyjmując reszty. Bo przecież sprzedawca też człowiek - w dodatku dobry człowiek, ciężko pracujący - czemu więc nie okazać trochę szczodrości? Nastawienie Colette było jak zawsze na potęgę dobroduszne i przy okazji optymistyczne, tym razem nie było więc inaczej.
Wchodząc do środka, uśmiechnęła się ciepło w stronę sprzedawczyni i skinęła jej głową na powitanie. Wzięła jeden z koszyków na zakupy, po czym, przechodząc od półek do półek, wkładała weń potrzebne składniki. Cóż, dzisiaj było tego szczególnie dużo i dziewczyna z pewnością będzie musiała się sporo nanosić (siła z pewnością nie była jej mocną stroną). W lecznicy nikt ostatnio żadnych zakupów nie robił, przez co kuchnia świeciła pustkami - czymś przecież trzeba było wykarmić pacjentów, którzy, siłą wyższą, musieli zostać tam na dłużej. Czarnowłosa ze słuchawkami na uszach nuciła cicho pod nosem wesołą melodię, pakując do koszyka jakieś warzywa. Z wręcz uroczym, promiennym uśmiechem na ustach, co jakiś czas spoglądała na listę zakupów napisaną na telefonie. Pewnie czeka ją jeszcze z kilka minut chodzenia i szukania co rzadszych czy też droższych produktów, bo z pewnością o czymś zapomni - ze słuchawkami na uszach nie była wcale aż tak skoncentrowana.
Gdzieś w rogu sklepu kątem oka zobaczyła.. no, mówiąc krótko, niezbyt przyjemnie wyglądającego faceta, który przeglądał jakąś gazetę i co jakiś czas mierzył Col wzrokiem. Podejrzana, nie do końca godna zaufania twarz i postura nie świadczyły raczej, że ten człowiek jest jakimś wcieleniem dobra. Za to Colette, owszem, była. Dlatego mimowolnie uśmiechnęła się w jego stronę. Czemu? Bo tak, o. Uśmiechała się do każdego, wiedząc, jak miłym jest to gestem.
Odwróciła się znów w stronę półek, kontynuując zakupy.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 6 z 10 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach