Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Off :: Archiwum misji


Go down

Uczestnicy: Hyena i Libris.
Cel: Zdobycie bazyliszka dla Drug-on.  
Poziom trudności: średni.
Miejsce: Kompleks jaskiń gdzieś w Desperacji. Powiedzmy że coś w tym guście. Oczywiście im dalej tym ciemniej.
Możliwe obrażenia?: T-a-k~
Możliwe trwałe okaleczenia?: Zobaczymy jak się spiszecie. Ale nie powinno być aż tak źle...
Możliwy zgon?: Nope.

*spokojny ton gawędziarza-weterana*
Nie wszystko jest w życiu takie jakim się wydaje. Czasem proste sprawy potrafią zamienić się w skomplikowany wielostopniowy problem, natomiast te trudne rozwiązują się w mgnieniu oka. Wszystko zależy od humoru MG Losu. Oraz od tego jak dana jednostka zabiera się do rozwiązania problemu. Takiego jak oswojenie bazyliszka dla przykładu... Zadanie nie należy do prostych, dlatego zobaczmy jak poradzili sobie z nim Hyena i Libris. *wyjmuje kubełek z popcornem i rozsiada się w fotelu* Chce ktoś trochę?

Desperacja. Miejsce gdzie wesoło po zniszczonej kataklizmami ziemi biegają wszelkiej maści zmutowane stworzonka, czekające tylko na okazję do zabicia kogoś. Dlatego postronnego obserwatora mogłaby zdziwić obecność dwóch osób przy wejściu do sporej jaskini. Gdyby tylko jakiś się znalazł. Nie była to zbyt popularna okolica z jednego dosyć prostego powodu. Było to legowisko bazyliszków i żadne zdrowe na umyśle stworzenie nie weszłoby tam dobrowolnie.
Sterta kamieni obok pary poruszyła się ujawniając że jest to w istocie starszy mężczyzna ubrany w dosyć znoszoną płachtę. Albo prześcieradło. Cholera jedna wie... W każdym razie wyglądało na to że jego odzienie pamięta jeszcze czasy sprzed Apokalipsy. I chyba wtedy było też prane wnioskując po zapachu osobnika...
- Nu...Szefie złoty, tak jak żem obiecał - tutaj te gady się lęgną co wy je bazly-...bazyly-...bazyliuszkami zowiecie. Jeno nie rozumiem po co wam tam leźć kiedy to śmierć pewna. Nie na mój ci to rozum...
Plan był prosty. Skoro trzeba zdobyć bazyliszka, to najlepiej spytać się miejscowych o to gdzie występują. A że jedyni miejscowi to Wymordowani... Trzeba powiedzieć, że pewne rzeczy nie zmieniają się nawet po śmierci, a to dlaczego Stwórca postanowił że pewne jednostki odrodzą się po Apokalipsie pozostaje nieraz zagadką i dla Aniołów. W oczach mężczyzny zabłysła iskierka chciwości.
- Bo ja tam Panie mam jedną taką gadzinę o tutaj. Niedrogo bom szefuńcia polubił.- wyjął z kieszeni coś co wyglądało na pierwszy rzut oka jak zaskroniec i rzucił na ziemię - Ino bestyja leniwa i młoda jeszcze, to i wzrokiem zabijać nie umie, ale to z czasem przyjdzie.
Wymordowany zerknął na Libris.
- Ale Jaśnie Panience uroku by dodał! Smycz jeszcze kupić i na spacer wyprowadzić można... Pospólstwo przeganiać... A i domu upilnuje! Koleżanki z zazdrości pękną!
Facet dalej zalewał parę z Drug-on potokiem elokwencji przekonując o tym, że przy odrobinie starań zwierzę będzie potrafiło nawet robić sztuczki... A wąż nie poruszył się nawet na milimetr. Może zdechł?  
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Hyen właściwie dotarł tutaj pod postacią hieny, no jakże by inaczej? Prowadził za sobą Lirbis, do miejsca, gdzie jak słyszał można spotkać bazyliszka. Po drodze zgarnął jakiegoś starszego człowieka w ramach bycia ich osobistym przewodnikiem. Bo przecież kto odmówiłby komuś tak uroczemu i przekonywującemu jak Miron? Potem już pod postacią ludzką szedł za swoistym przewodnikiem aż do groty. W ogóle nie udzielając żadnej odpowiedzi mężczyźnie. U celu podróży spojrzał jeszcze na niego spode łba.
- Obejdzie się bez twojego zaskrońca - odezwał się tonem niskim i jak na razie niezwykle spokojnym. - Skoro tutaj mieszkają, to nie będzie nam pan już dłużej potrzebny i podziękujemy z miejsca za fatygę.
Spojrzał na Lirbis, która ciągnęła się za nim i jak na razie jeszcze ani razu chyba się nie odezwała. W każdym razie nie zarejestrował tego faktu, jeśli nawet.
- Wchodzimy do środka - powiedział. - Tylko pamiętaj, by nie spojrzeć mu w oczy. Jak cię spetryfikuje to może być ciężko z ocaleniem twojego dupska.
Wszedł do środka jaskini ostrożnie teraz stawiając stopy, by nie szurać jakoś specjalnie i nie zwracać na siebie szczególnej uwagi. Jak na razie. Chcieli jednego, a nie całe gniazdo wykurzyć.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Rzeczywiście przez całą drogę nie odezwała się ani razu. W głowie miała pustkę, starała się być spokojna i opanowana wewnętrznie, co przy Mironie rzadko miało miejsce. Na szczęście nie bała się węży, choć z jej posturą bez problemu mogłaby robić takiemu za przekąskę. Sunęła się na hieną starając się nie zwracać uwagi na niesymetrycznie rozstawione cętki i pręgi. Podczas misji jego umaszczenie nie może wyprowadzić ją z równowagi. Kiedy spotkali jegomościa przewodnika, trzymała się jeszcze bardziej z tyłu. Nie lubiła towarzystwa, choć propozycja prowadzenia zaskronca na smyczy lekko ją rozbawiła, czego oczywiście nie było widać.
- Wiem, że nie mogę patrzeć mu w oczy. - Burknęła do Mirona. Nie była dzieckiem, nie była też głupia. Akurat o takiej oczywistości jak petryfikacja wiedziała dobrze. Kiedy weszli do jaskini była czujna. Podchodziła do sprawy poważnie, z gadami to jak z ludźmi, nigdy nic nie wiadomo. Poruszała się prawie bezszelestnie jak na pantere przystało. Co jak co, dzięki wirusowi zmutowało ją z bardzo ostrożnym i ciężko uchwytnym zwierzęciem. Tyle dobrego w tej sytuacji.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Wymordowany wyczuł chyba że tym razem nie warto dalej ciągnąć rozmowy. W końcu życie jest cenniejsze niż kilka groszy. A miał przeczucie że ta para do głupich nie należy...
- Jak szefunio chce... Nie będę Jaśnie Państwu przeszkadzał. Żegnam...
Oddalił się od nich w szybkim tempie. Skoro chcą tam na serio wejść to muszą by jakimiś czubkami...

Podłoże groty opadało stopniowo w głąb. Każdy krok oznaczał coraz mniej światła, a w związku z tym - pogarszającą się widoczność. Hyena i Libris zeszli już dosyć daleko pod ziemię. Dawało się wyczuć spadek temperatury. W pewnym momencie zejście zwężało się tak, że tylko jedna osoba mogła przejść na raz. Gdzieniegdzie widać było emitujące słaby blask grzyby. Ich zielono-niebieskie światło strawiało że jaskinia nabierała aury tajemniczości. Za przejściem natomiast czaił się kompletny mrok. Wyglądało jak brama do innego świata - świata gdzie to nieproszeni goście będą zwierzyną, a przeżywa tylko najsilniejszy. Nagle wypadł z niej bliżej nieokreślony kształt i bez chwili wahania rzucił się na Libris. Jednocześnie od jego boku oderwały się dwa mniejsze stworzenia które zaatakowały Hyenę. Poruszały się szybko, zwykły człowiek praktycznie nie miałby z nimi szans. Szybki rzut oka pozwolił zauważyć tylko tyle, że stwory poruszały się na sześciu segmentowanych, podobnych do pajęczych odnóżach, z których wyrastały dziwne, humanoidalne ciała ze szponami zamiast dłoni. Większy miał długość 1,5 metra i 1 metr wzrostu, dwa mniejsze po połowie tych wartości.

Hyena:

Pierwsze stworzenie wbiegło po ścianie na sufit w międzyczasie plując ci na prawą nogę jakąś dziwną substancją która przylepiła kończyną do podłoża, a potem zaczęła składać się do skoku na ciebie. Druga w tym samym czasie była już w powietrzu i zmierzała w stronę twojego brzucha z wysuniętymi przed siebie szponami.

Libris:

Większe stworzenie było bardziej ostrożne. Wpatrywało się w ciebie szukając słabych punktów. W pewnym momencie poczułaś dziwny ucisk i uczucie obcej, dzikiej i pierwotnej świadomości próbującej wedrzeć ci się do umysłu. Nacisk wywoływał ból i zaburzał twoją koordynację ruchową. Widząc, że atak przyniósł efekt potwór przymierzył się do splunięcia na ciebie. Kropelka cieczy z jego ust spadła na podłoże z którego wzniosła się strużka dymu. To nie wróżyło nic dobrego... Na dodatek ucisk na twój umysł nadal trwał.

(Podpowiedź: stwory są szybkie i jak widać mają w zanadrzu kilka sztuczek. Jednak to zwierzęta nie ludzie. Nie dorównują im inteligencją, chociaż nie są głupie. Liczę na ładne i dokładne opisy akcji - od nich zależy co się dalej stanie~)

                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Miron doskonale wiedział, że robienie hałasu w takim miejscu nie należy do bezpiecznych rzeczy, nawet najmniejszy szmer mógł zbudzić drzemiącego tu drapieżnika. Rzecz jasna mógł wiedzieć takie rzeczy doskonale również po sobie, bo w sumie, poza inteligencją znacznie przerastającą zwierzęcą lub tę zwykłych bestii, Hyena żył podobnie. Wiedział jak działa wyczulona na każdy bodziec bestia, dlatego nie odzywał się ani słowem, oddech umiarkował i nogi podnosił na tyle wysoko, by nie szurać.
Robiło się coraz chłodniej, rześkie powietrze mieszało się jednak jeszcze z jakimś podejrzanym zapachem. Znał doskonale zapach wilgoci, stęchlizny, grzybów... tutaj było coś jeszcze. Dlatego zatrzymał się na chwilę rozglądając ukradkiem i węsząc. Trzeba pamiętać przecież, że hieny doskonale widzą w ciemnościach, dlatego on, jako wymordowany powiązany z tym zwierzęciem nie miał z tym problemu. Machnął dłonią do Lirbis, by dać jej znać, że coś jest nie tak. Oczywiście nie spodziewał się, że znajdą od razu bazyliszka, dadzą mu scooby chrupki a ten merdając ogonem za nimi pójdzie do gniazdka. Potem był szmer i kształty poruszające się bardzo szybko. Jeden z nich zaatakował irbisicę, a Miron nie zamierzał stać biernie i się gapić na te paskudy. Fakt, te dwa mniejsze stworki zaatakowały go i coś obrzydliwego go przykleiło. Chciał to załatwić szybko, bez zbędnych strzałów, huków i Bóg wie co jeszcze. Poza tym, w końcu tyle lat jest tym cholernym żmijem, że chyba poradzi sobie z tymi stworami przypominającymi pajęczaki? Dlatego z miejsca zmienił się w ogromną hienę zyskując tym samym na sile, szybkości. Szarpnął łapę, która się wcześniej przykleiła by ją oswobodzić, a potem uskoczył tak by stwór nie trafił w jego brzuch, a jego zębiska błysnęły w momencie gdy Wymordowany usiłował zakleszczyć je na odwłoku, czy co to tam było. Jeśli mu się udało, to powinien bez problemu zmiażdżyć to stworzenie jednym ugryzieniem (gwoli wyjaśnienia, zwykła hiena ma tak silny zacisk szczęk, że jednym kłapnięciem miażdży kark dużemu psu albo kość słonia, Hyen jak można się domyślić dysponuje siłą proporcjonalnie większą do tego ile razy jest większy od normalnej hieny). Słyszał też szmer na suficie i wiedział o tym drugim potworku co to go uziemił na początku. Miron najpierw postanowił jednak zrobić unik zanim zrobiłby mu krzywdę. Zamierzał przeanalizować sytuację. Widział w tych stworach podobieństwo do pająków, a ponieważ nie miał najmniejszej ochoty marnować na nie czasu, zastanawiał się czy nie można pozbyć się ich w inny sposób niż tracąc energię. Pająki boją się ognia i właśnie dlatego ogień chodził teraz po głowie Mirona.
Czuł dym, zastanawiał się jaki to zapach. Był jako człowiek wojskowym, więc pamiętał ewentualne zapachy trujące i te, które łatwo się zapalały. Doszukiwał się w tym dymie własnie tego. Jak mniemał była to jednak trucizna. Fioletowe, błyszczące w mroku tęczówki zwróciły się w stronę Lirbis i jej przeciwnika. Skoczył ku nim smagając stwora najpierw łapą z wysuniętymi pazurami a potem dodatkowo ogonem. Potem dodatkowo lekko trzepnął nim w głowę kobiety coby się wybudziła z transu.
- Ogień - wychrypiał. - Zajmę się nimi, a ty wykombinuj ogień.
Nie odwracał się tyłem do stworów. Stał mocno na łapach gotów do reakcji.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach