Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 24 z 25 Previous  1 ... 13 ... 23, 24, 25  Next

Go down

Pisanie 20.12.18 18:17  •  Las blisko Desperacji. - Page 24 Empty Re: Las blisko Desperacji.
Wcale jej o to nie chodziło. Wcale nie zamierzała być urocza i tym podobne, chyba po prostu wychodziło to automatycznie, jakby cały organizm nastawiał się na ten jeden cel. Trochę absurdalne, nie? Mała dziewczynka, często była tak postrzegana, zupełnie jakby wyskoczyła z jakieś bajki, coś w stylu Czerwonego Kapturka. Wilk też był nie? W sumie... trochę rzeczy zaczęło się zgadzać. Wilk miał bardzo ostre kły. Z łatwością Jinx mógłby jej odgryźć palce albo inne części ciała.  Taki groźny, taki niebezpieczny, aż dziw brał że nie chodził w kagańcu! Ale takie rzeczy to ewentualnie w M3? By na głos powiedzieć o takich rzeczach nie miałaby wystarczającej śmiałości.
- No ale... ale kojarzę? To takie znanie w nieznaniu?- spojrzała na niego niepewnie, układając usta w odwróconą podkowę. W jej poczochranej głowie wyglądało to trochę inaczej, była w jego otoczeniu na tyle długo by wyłapać pewne rzeczy, by go odrobinę poznać. I bać się, a zarazem kurczowo trzymać, jakby był czymś pewnym w jej życiu, taką latarnią do której mogła wrócić. Naiwne? Pewnie tak, ale najwyraźniej taka musiała być rola kotów. Nie mogąc się powstrzymać prychnęła. Zapomniała się, ale na szczęście w porę zagryzła wargi by niczego nie rzucić w odpowiedzi i móc udawać pokorną. Spojrzała gdzieś w bok jakby się zamyśliła nad tym słowami, ale już po chwili była taka jak zawsze. Absurdalnie niegroźna, wręcz niewinna, jak to wcześniej stwierdził. Pasowało jej tkwicie w ramach książkowej ofiary, często dzięki temu wyślizgiwała się z nieprzyjemnych, obślizgłych rąk. Przeciwstawić mu się?! Niby jak? Sądził, że to było takie proste? Poza tym nawet jakby chciała to nie potrafiła mu się sprzeciwić z prostego powodu. Wewnętrznie miała blokadę. Blokadę wynikającą z przyzwyczajenia, poniekąd zaakceptowania swojej roli, spełnienia się samospełniającej się przepowiedni. Nie, nie musiał być najsilniejszą bestią by przywiązać ją do siebie pod względem psychicznym.
Dziwnie było o tym słuchać. O ranach, o tym że mógłby się nie podnieść. Dziwnie było wiedzieć, że mówił prawdę. A przynajmniej tak wydawało się Miau. Nawet nie miała jak zażartować w obecnej sytuacji. Byleby tylko co? Zerknęła na niego ukradkowo i podniosła jakiś kamień, który schowała do kieszeni. Pamiątka. Cel? Jaki? Zmrużyła oczy, było ciemno, ale wyostrzone zmysły pomogły jej dostrzec jak Jinx dotyka swojego ramienia, porusza szczęką. Starała się jednak wyglądać jakby niczego nie widziała, jakby była do bólu zwykłym człowiekiem.
- Ach, no tak. Ale jednak niektóre rzeczy ciężko zdobyć - burknęła bardziej do siebie niż do niego i schowała dłonie w kieszenie bluzy. Pokiwała głową na znak, że rozumie. Co prawda mogła sama zdobyć te składniki, no ale przecież nie będzie tak lekkomyślnie mu zdradzać, że chadza do miasta, nie? Kto wie czy by go to nie zdenerwowało... Przeszły jej ciarki po plecach. Cóż, właśnie takich pozornie głupich rzeczy się obawiała.
Jinx oszalał.
- O...okey - szepnęła i może podrapała się po brudnym policzku, patrząc na stopy, bo nie wiedziała co powiedzieć. No bo co w takiej sytuacji można było powiedzieć, co? Przecież nie powie mu, że oszalał. Miau poleca się do poprawy humoru, chociaż to kompletnie nie była jej wina i naprawdę bała się tego robaka, był wielki i obrzydliwy.
- Co?! WEŹ GO WEŹ GO - rzucała, biegając w jedną i drugą stronę z robalem na głowie. Uderzyła go pięścią na co zasyczał i wyrwał jej pasmo włosów. Najeżyła się, ściągnęła szybko buta i zaczęła go okładać, ale jego pancerz był za gruby. - Masz coś ostrego?!


                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 28.12.18 0:15  •  Las blisko Desperacji. - Page 24 Empty Re: Las blisko Desperacji.
Obserwowanie jej jak skacze, a potem okłada się butem po głowie, było do prawdy rozrywką pierwszej klasy. W pewnym momencie nawet on nie wytrzymał i parsknął tak głośnym śmiechem, że musiał złapać się za brzuch. Nie pamiętał kiedy ostatni raz tak mocno się śmiał, szczerze rozbawiony. Za to, dziewczyna zdecydowanie zdobyła solidnego plusa w uznaniu. Może powinien przekwalifikować jej zawód w burdelu? Zamiast pielęgniarki, mogłaby robić za trefnisia i rozbawiać wszystkich dookoła. Właściwie to nie był znowu taki głupi pomysł i będzie musiał szczerze się nad tym zastanowić.
Gdy w końcu spazmy rozbawienia zaczynały ustępować, łaskawie postanowił zareagować, niczym książę w srebrnej zbroi na białym rumaku. Tylko konia brak.
- Nie ruszaj się. - rozkazał jej, podchodząc bliżej.
- Stój w miejscu, do cholery. Bo przebiję ci czaszkę. - warknął, gdy ta nadal próbowała szaleńczo się wyrwać. Lewą dłonią złapał ją za szczękę, przytrzymując głowę w bezruchu, a prawą zacisnął na robalu, zaciskając na nim mocno długie palce, jak żelazne imadło. Robak jeszcze przez chwilę próbował się wyrwać, ale nie będąc w stanie nic zrobić, powoli przyjął taktykę bezruchu i poddania. Ale to nie wystarczyło Jinxowi. W żadnym wypadku go nie usatysfakcjonowało. Nie tym razem. W złotym spojrzeniu pojawił się jakiś dziki i nieokiełznany błysk, gdy z dłoni wystrzeliła ostrza kość, przebijając zarówno jego skórę, jak i pancerz robaka, zatrzymując się tuż przy głowie dziewczyny, zahaczając jedynie o ciemne pasma włosów.
- Już. - mruknął, zabierając robala, który w momencie przebicia od razu zesztywniał. Wymordowany zrobił krok do tyłu i przyjrzał się w zamyśleniu małemu ustrojstwu, a potem wyrzucił go przez ramię jak nic nie warty śmieć.
Tak, jak traktował większość życia na tym świecie. Nic nie znaczące brudy pod paznokciami. Uniósł ranną dłoń i wysunął język, przesuwając nim po ranie na dłoni, nie spuszczając swojego spojrzenia z dziewczyny.
- Załatwione, księżniczko. Teraz została zapłata za usługi. - mruknął pod nosem robiąc krok w jej stronę, wręcz napierając swoim ciałem na jej i zmuszając ją tym samym do cofania się tak długo, aż jej plecy nie napotkały drzewa. Zakleszczając ja tym samym i odcinając od ewentualnej drogi ucieczki, oparł się przedramieniem tuż nad jej głową i pochylił tak blisko, że niemal mogli czuć swoje ciepłe oddechy na skórze.
- Jak zamierzasz mi podziękować? - zapytał wsuwając pazur pod jej podbródek i unosząc go nieznacznie.
                                         
Jinx
Mastiff     Poziom E
Jinx
Mastiff     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Servant of Evil


Powrót do góry Go down

Pisanie 21.01.19 3:53  •  Las blisko Desperacji. - Page 24 Empty Re: Las blisko Desperacji.
Najwyraźniej taka rola Miau, robić za burdelowego błazna ku uciesze Jinxowi. Lepiej jednak by się cieszył niż wkurzał, bo stracenie choćby paznokci mogłoby być doświadczeniem, przynajmniej przykrym. Oderwanie płytek od skóry byłoby z pewnością gorsze niż zwykłe nacięcie na ciele. Raz jej odpadł paznokieć, bolało jak cholera, nie zwymyślała, tak było. Miała wtedy... z 12 lat?  Z tego wszystkiego się wtedy popłakała. Na martwych królów Desperacji, śmiech Jinxa był czymś tak niezwykłym,  zjawiskiem tak niebywałym, że na pewno czas zatrzymał się w miejscu włącznie z jakimiś obrzydliwymi paskudztwami, które tylko czekały by zeżreć ludzkie mięso albo chociaż wypić krew. Pomimo całej absurdalności sytuacji, pomimo całkiem, ku przerażeniu Miau, realnego zagrożenia ze strony tego czegoś, co nie chciało się od niej odczepić, ten śmiech dało się zarejestrować. I zarejestrowała i może bała się mniej. Plus do plusa a może kiedyś wynegocjuje nowe ubrania i paczkę jakichś dobrych ciastek. Zmniejszenie długu też by się przydało. Z wymyślaniem żartów i zapewnianiem rozgrywki innym było więcej zachodu, to tak jakby Jinx z szefa został ekskluzywną prostytutką, taką burdelowską gwiazdeczką z wyższej półki. Dla większego dobra pewnych rzeczy nie powinno się robić.  To ten jego śmiech, to on wszystko zepsuł, całą misterną strukturę strachu i pokory, nie żeby ogólnie Miau była jakoś specjalnie pokorna. Teraz jednak miała pewien problem i nawet but nie chciał działać, a mało tego!, to paskudztwo wydało z siebie dziwny dźwięk i otworzyło otwór gębowy jakby szykowało się do ugryzienia. Zbroi też brak. Księcia również. Ale to taki szczegół. Spojrzała na niego z paniką, oddychając bardzo powoli, ale postanowiła go posłuchać i się nie ruszać, choć było ciężko. Nienawidziła robaków, zwłaszcza takich wielkich paskudnych obrzydlistw, które się nie chciały odczepić. Bezgłośnie powiedziała: "Pomocy", zamierając z butem w dłoni.  Drgnęła tylko lekko! Aż zadrżała na samą myśl i do tego zaczął ją swędzić nos. Robak poruszał się na jej głowie niespokojnie. Zacisnęła szczękę, przełykając nerwowo ślinę. Niewidzialna ość stanęła jej w gardle, a brązowe oczy zrobiły się duże ze strachu. W końcu je zacisnęła, stwierdzając że nie ma siły by na to patrzeć, jeszcze go rozproszy i powie że to jej wina. Rozległ się pisk robaka, którego przywitała śmierć, a Miau otworzyła oczy i natrafiła na... kość. Blisko. Kość. Jego. Z jego dłoni.  Kiedy się odsunął z tą ohydą, która pokryła jej włosy obrzydliwą, przezroczystą mazią, pod dziewczyną ugięły się nogi i upadła na ziemię, oddychając ustami.  Dziękować? Przeprosić? Schować się? Podniosła swój sweter do góry, tak że było widać przez chwilę zielony podkoszulek i wytarła nim włosy. Fuj, fuj, fuj. Wzdrygnęła się z obrzydzenia, szybko kończąc tę czynność i prezentując fryzurę  o nazwie "strzelił we mnie piorun". No i kto tu teraz wyznaczał trendy na Desperacji, hę? Podniosła się pospiesznie, widząc że ponownie odwraca się w jej stronę. Najwyraźniej truchło mu się już znudziło. Nie lubiła jak tak mówił, czuła się wtedy nieswojo, ale udała że to nic takiego. Taki żart. Taki był pewnie żartobliwy, nie?  Ciało zadziałało instynktownie, krok za krokiem. Do tyłu, wycofywać się, uciekać, do tyłu, znać swoje miejsce. Poranione dłonie natrafiły na korę drzewa, oczy błądziły wokół jakby czekając na jakieś wyjście, ale po chwili odpuściły. Powinna patrzeć.
- Ja... - zaczęła i podrapała się po głowie, krótko i odrobinę nerwowo się śmiejąc. Musiała szybko myśleć, coś wymyślić. Opanowała więc zszargane nerwy, odetchnęła głęboko, spojrzała na niego, trzepocząc rzęsami i posłała mu uśmiech, który kiedyś podpatrzyła w M3 u nieznajomej dziewczyny, która zdawała się mieć to opanowane do perfekcji. Potem dużo ćwiczyła mięśnie swojej twarzy. Pamiętała jak wtedy ten chwyt zadziałał na towarzysza mieszkanki M3, który bez żadnego słowa kupił jej lody a potem oddał jej swoją kurtkę. To powinno zadziałać. Oby. Jak nie to najwyżej coś ją zeżre jak będzie się wykrwawiać.
- Wypiorę ci pranie?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 29.01.19 23:51  •  Las blisko Desperacji. - Page 24 Empty Re: Las blisko Desperacji.
Teraz wydawała się wyjątkowo drobna i bezbronna. Mógłby przysiąc, że gdyby złapał ją mocniej za ramiona, bez problemu usłyszałby trzask pękających kości. A taka perspektywa kusiła go. Niczym ponętna kochanka wyszeptująca czule do ucha, by to zrobił. Zwierzęce instynkty podsycane niebezpiecznym wirusem powoli zaczynały domagać się krwi. Ale na całe szczęście dla dziewczyny, Jinx potrafił zapanować nad tym. Jeszcze.
Uśmiechnął się jeszcze drapieżniej, czując wewnętrzne rozczulenie widząc jak zaczyna się miotać. Czy byłby w stanie rzucić nią o brudną ziemię, zerwać ciuchy i zerżnąć jak podrzędna kurewkę w burdelu? Oczywiście, że tak. Bo to pierwszy raz? Sheba nie ograniczał się w tym, co chciał. Brał to. Wręcz wyszarpywał swoimi długimi pazurami, już dawno zakopując gdzieś głęboko swój kręgosłup moralny. Stracił go w chwili, kiedy jako sześcioletnie szczenię poderżnął gardło swojemu ojczymowi.
- Niech będzie. - odparł wreszcie, nie przedłużając już coraz bardziej męczącej ciszy.
- Ale dorzucimy do tego obiad. Tylko ostrzegam, nawet nie próbuj mnie otruć, bo wyszarpię ci serce i wepchnę wprost do gardła. - był czarujący w tonacji, jakiej wypowiadał słowa, ale z ręką na sercu można było przysiąc, że był gotowy to zrobić, gdyby drobne dłonie dziewczyny pozwoliłyby sobie na tak oczywisty bunt względem niego. I może byłoby szkoda tak drobnej, choć momentami nieporadnej i kluskowatej pielęgniarki, ale cóż, zawsze mógł znaleźć na jej miejsce kogoś nowego.
A tego powinna być świadoma za każdym razem, kiedy do jej głowy przychodziły jakieś głupie pomysły.
Wreszcie puścił ją, i odsunął się na odległość dwóch kroków, tym samym zwracając jej przestrzeń osobistą, chociaż mogło mieć się wrażenie, że atmosfera pomiędzy nimi nadal pozostawała na tyle gęsta, by z powodzeniem móc przecinać ją krzywym nożem.
Wsunął obie dłonie głęboko w kieszenie spodni, spoglądając na tego malucha z góry. Och tak, górował nad nią. Nie tylko w fizycznych aspektach. Ego wymordowanego potrzebowało każdego dnia nowej dawki łechtania. Był arogancki w swej egzystencji, czego też nigdy nawet nie starał się ukryć.
- Więc? Co dalej? Jakie masz plany? Rozstajemy się tutaj? - zapytał przechylając głowę nieco w lewą stronę, sprawiając pozory grzecznego pieska, który czeka na miłe słowa swojej pani i aż ta pogłaszcze go po głowie.
Szkoda, że pozory potrafiły być zdradliwymi kurwami.
                                         
Jinx
Mastiff     Poziom E
Jinx
Mastiff     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Servant of Evil


Powrót do góry Go down

Pisanie 15.02.19 3:01  •  Las blisko Desperacji. - Page 24 Empty Re: Las blisko Desperacji.
Zwykła śmiertelniczka nie miała przecież szans w starciu z Czarcim Królem Desperacji, czyż nie? Co prawda raz czy dwa obiło jej się o uszy że to herszt dzikich piesiów prędzej by zasługiwał na takie miano, ale... Miau do czynienia miała z Jinxem, a Jinx skutecznie uświadamiał jej, że był ponad wszystkimi. Poza tym wątpiła by ktokolwiek miał takie umiejętności aktorskie, co on - pewnie nabrałby każdego, zwłaszcza gdy udawał miłego. Na pewno. Dlatego nie potrafiła być sobą rozczarowana, że nie potrafiła porządnie uciec, bo przed nim nie dało się uciec. Poza tym, jak mimo wszystko mogłaby myśleć, że było jej aż tak źle, co? Jasne, strzępiła język na różne sposoby, płakała rzewnie nad swoim losem, żaliła się niegdyś Nierowi, ale prawda była taka, że po śmierci Babuni to Jinx stał się w rodzaju jej opiekuna a ona, jak każda nastolatka, musiała się buntować, nawet jeśli mogło wydawać się to głupie. Była w gruncie rzeczy bezbronna, jej umiejętności nie były niczym nadzwyczajnym, a z jedyną dość konkretną mocą się nie obnosiła. Poza tym na Desperacji była ona wręcz bezużyteczna. Unikała więc starć jak mogła, starając się tę bezbronność wykorzystywać jako atut. Jasne, łatwo mógłby ją połamać, wyrwać jej serce, wgryźć się w rękę aż do kości. Łatwo mógłby ją zabić, ale wolała wierzyć, że choćby i tymczasowo, była mu potrzebna. Nie skrzywdzi ją. Nie skrzywdzi ją. Prosiła by ją nie skrzywdził.  Jakże naiwnie, powtarzając słowa brzmiące jak ukryte zaklęcie, jak modlitwa. Zrobiła większe oczy, nadal trzymając uśmiech, trochę przeciągając ten moment, aż zabolała ją twarz, choć kropelki płotu spływały jej po karku ze zdenerwowania.
- Nie śmiałabym... - zastanowiła się jeszcze, co mogłaby dodać. Chwyciła go nawet delikatnie za nadgarstki. - Oppa.
W M3 mieszało się dużo języków, wiele słów przeniknęło do mowy potocznej, a Miau łykała to jak zgłodniałe kocie. Słyszała zresztą, że to określenie stosuje się do wyjątkowych osób, więc liczyła, że może Jinx poczuje się lepiej, gdy je usłyszy. Mniej skłonny do zrobienia sobie z niej przekąski.  Będzie musiała się czegoś nauczyć na szybko by móc mu przyrządzić coś porządnego. Nie chciała w końcu skończyć jako główne danie, gdyby jej próba przyrządzenia czegokolwiek skończyła się tak jak większość prób, czyli niepowodzeniem. O nie, musiała się postarać w tym przypadku. Zdecydowanie.  Szybko cofnęła dłonie, oddychając z niejaką ulgą, gdy przestrzeń między nimi się powiększyła. Było za gęsto, jeszcze brakowało tylko mgły i chmary latających paskustw. Poruszyła butem w ziemi, rozkopując ją nieco ze zdenerwowania nad którym starała się panować. Część brudu z twarzy wytarła w rękaw, podrapała się też po nosie, rozglądając się przez chwilę, starając się wyłapać jakieś nowe zapachy. Miała wrażenie jakby coś niedaleko kwitło, coś ładnego, ale to było nieprawdopodobne. Nie na tej ziemi. Czyżby coś oszukiwało jej nozdrza?
Rozstajemy się tutaj?
Zesztywniała, miała wrażenie, że niedaleko rozległo się jakieś przeraźliwe wycie, a potem warknięcie. Roześmiała się jakby to był żart, ale jej mina wyraziła kompletnie coś innego. Obawę. To jasne, że bała się o swoją skórę, a skoro to przed nim uciekała, a on i tak ją znalazł to...
- Ależ, oppa - zaakcentowała to wyraźnie niczym mówiła o czymś niesamowicie przyjemnym. Spojrzała jeszcze na niego, ponownie starając się emanować niewinnością. - Mój urlop jeszcze się nie zaczął, prawda? Poza tym przyda ci się towarzystwo, gdy będziesz wracał do burdelu. Obiecuję że nic nie powiem bez twojej zgody.
Udała, że zasznurowuje usta i schowała dłonie do kieszeni swojego swetra. Miała wrażenie jakby zrobiło się nagle jeszcze zimniej niż przedtem. Jej nos wyłapał zbliżające się do nich źródło niesamowitego smrodu.
- To może chodźmy już?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 20.02.19 22:37  •  Las blisko Desperacji. - Page 24 Empty Re: Las blisko Desperacji.
Nie do końca rozumiał skąd u niej wzięła się ta nagła zmiana nastawienia. I w sumie chyba nawet nie chciał poznawać jej źródła czy też przyczyny. Dlatego też ewidentnie zignorował ją, a raczej jej dziwaczne określenie w stosunku do niego, co wydawało mu się nieco dziwaczne, wręcz nawet idiotyczne.
W sumie między nimi różnica wiekowa była diametralna, całe setki lat, dlatego też może to była przyczyną czemu nie łapał współczesnych trendów, o ile Desperacja jakiekolwiek mogła posiadać. Wzruszył delikatnie ramiona, zupełnie nie zaprzątając sobie głowy takimi bzdetami. Miał o wiele poważniejsze problemy na głowie. Problemy, do których nie należała dziewczyna, dlatego też nie zamierzał jej w to wciągać.
Pomimo tego, że chciał już jak najszybciej znaleźć się w burdelu i zająć swoimi sprawami, nie zamierzał zostawić jej samej w lesie, i do tego w nocy. Była zbyt słaba i stanowiła zbyt łatwą zdobycz dla potencjalnie niebezpiecznych istot zamieszkujące te tereny. I choć go wkurwiała i wielokrotnie był gotowy ukręcić jej kark przy samej dupie, to jednak jakby na to nie patrzeć, obdarzył ją nikłym cieniem sympatii.
Uniósł dłoń i klepnął ją pomiędzy łopatki, tym samym przyspieszając kroku i dając jej do zrozumienia, aby uczyniła to samo. Chciał jak najszybciej dotrzeć do Apogeum, gdzie ją zostawi.

/zt x 2/
                                         
Jinx
Mastiff     Poziom E
Jinx
Mastiff     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Servant of Evil


Powrót do góry Go down

Pisanie 02.09.19 19:11  •  Las blisko Desperacji. - Page 24 Empty Re: Las blisko Desperacji.
  Łapy kundla zapadały się w wilgotnej ściółce. Śnieg zamienił się w zimny deszcz i chociaż przestał rosić leśne poszycie szmat czasu temu, mgiełka dopiero teraz odrywała się od gruntu. Ciepłe, gęste powietrze osiadało na skórze mieszając się z potem. Zniszczony las pachniał bagnistym mchem, zatęchłą wodą, która obmywając martwe drzewa spłukiwała z nich uschnięte truchła robactwa. Każdy ślad odbijał się w miękkiej ziemi, nierówny krok, raptowne podparcie.
  Ślepy Zima prowadził pochód. Przesycone zapachami powietrze nie pozwalało mu maszerować zbyt szybko. Kroczył ostrożnie, oglądając się od czasu do czasu  i węsząc za pozostałymi. Wszystkie kolce na jego grzbiecie było zjeżone. Czujny i nerwowy kiyahar nie opuszczał swojej śnieżnej kryjówki bez powodu, ale tym razem podążył z nimi w rzadki las.
  Jednooka kobieta szła kilka kroków za zwierzęciem. Miała obecne, drapieżne spojrzenie, ale składały się na nie siły zaczerpnięte z całej reszty ciała. Była blada i zgarbiona, usta odtajały od mrozu, lecz pozostały sine i spierzchnięte, powłóczyła nogami przy każdym kroku. I nie wydawała z siebie najmniejszego dźwięku.
  Trzymało ją przy zmysłach dziwne podekscytowanie. Była jak nastolatka wracająca z koncertu, upojona ekstazą, odtwarzająca sobie w myślach głos wokalisty wyśpiewujące ulubione piosenki. W końcu jednak pochłonie ją noc, doba dobiegnie końca i wspomnienie zacznie mieszać się z przejaskrawionymi marzeniami. Ile z tego co pamiętała wydarzyło się w rzeczywistości?
  Ręka Wilczura na moment dotknęła jej karku nadszarpując wrażliwe struny. Dobrze się spisałaś, łowczyni. Słyszała jak przez sen, gdy do niej mówił, ale oczy miała zamknięte, umysł toporny. Nie miała pojęcia które z jego słów padały na wzgórzach, a ile kotłowało się w jej myślach za sprawą wszystkich poprzednich spotkań. Wtedy czuła, że na moment odzyskała spokój. Jedna czy dwie łzy umknęły po policzku z kącika jej oka, ale jakie to miało znaczenie, skoro zniknęły natychmiast pochłonięte przez materiał jego ubrania?
  — Szczury... — odezwała się wtedy, reagując na najmniej istotny fragment jego wypowiedzi — to bardzo zawzięty gatunek.

  Buty nadal miała przesiąknięte wilgocią. Zdjęła z siebie kurtkę i składając ją na pół doczepiła do plecaka. Było tak, jakby w przeciągu jednego dnia zmieniła się pora roku. Rześkie, zimowe powietrze zastąpiła letnia duchota. Pod warstwami materiału, których dla bezpieczeństwa nie mogła się pozbyć, czuła ból rozgrzanych, ocierających się o siebie strupów. Świeże znamiona w przełyku uległy pod wpływem marszu. Coraz częściej zatrzymywała się wyłącznie po to, by złapać oddech i splunąć na bok krwią
  Przyszłość wcale nie chciała się zbliżać, Desperacki Bar, psia nora, do której z niechęcią zmierzała w swoim stanie. Nie myślała jednak o tym zbyt długo. W ogóle za dużo nie myślała. Parła do przodu, bo stawienia kroków było czynnością względnie prostą i taką, którą była w stanie w dalszym ciągu wykonywać bez niczyjej pomocy. Skupiała się na drodze rozciągającej się przed jej oczami.
  Pień za pniem. Doliny zamieniły się w porośnięte krzewami łąki, a te w martwy las. Cichy i senny rytm kiwających się pod naporem wiatru drzew towarzyszył im od dłuższej chwili. Okolica przypominała naturalne cmentarzysko, które oni przemierzali w ciszy, jak zjawy. Każdy najmniejszy szelest niósł się echem, dlatego nie musiała oglądać się za siebie, by wiedzieć, że Wilczur nadal podąża jej śladami.
  Dlaczego?
  Teraz bardziej niż zwykle pozbawiona była wartości. Uciekła, porzuciła swoje obowiązki, zniknęła bez słowa podkładając ogień pod łączące ją z czymkolwiek mosty. Prawie zapomniała już, jak to jest trzymać w ręce nóż w zamiarze walki, a nie po to, by oskórować upolowane przez kolczastego kundla zwierzę. Ostatnio walczyła wyłącznie z głodem, przeciwnościami natury, własnym ciałem, a nie niewidocznym wrogiem, którego naturę próbował jej przybliżyć jasnowłosy.
...zgiń jak na ciebie przystało.
  Szła do przodu wyglądając zza drzew jego skraju i pustynnych bezdroży, które doprowadziłby ją do celu. Na początku były to wyłącznie mury desperackiego przybytku. A co dalej? Nie sądziła nawet, że uda jej się zejść z gór nie tracąc przy tym zmysłów, a mimo to parła nadal przed siebie z iskrą zrozumienia w spojrzeniu.
  W jednym miał całkowitą rację. Była zbyt dumna i uparta, by umrzeć przez chorobę. Chociaż nad tym jednym chciała odzyskać kontrolę zmierzając w stronę oczywistego zagrożenia zanim na dobre zatopi się w uczuciu umykającego oddechu.
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 03.09.19 16:07  •  Las blisko Desperacji. - Page 24 Empty Re: Las blisko Desperacji.
Pojawiła się między drzewami akurat wtedy, kiedy z ciemnej gęstwiny wyłonił się obiekt jej poszukiwań. Przyjrzała się towarzyszącej Wilczurowi kobiecie z ulotnym uśmiechem na ustach, który jednak zgasł kilka sekund później, jakby właśnie uzmysłowiła sobie, że jest coś nie tak. Widziała ją kilkukrotnie, przelotem, ale wówczas była w lepszej formie, niż w tej obecnej, prezentowanej dzisiaj. Dzisiaj wyglądał na chorą, ledwo żywą, ale ten widok ją ani trochę nie zniechęcił.
Podbiegła do swojego przywódcy, ale już bez oznak radości. Sytuacja była poważna, o wiele bardziej niż wcześniej przypuszczała. Właściwie, kiedy stojący nieopodal mężczyzna zwrócił do Chartów z konkretnym rozkazem, niedługo po tym, jak Liam i Jericho stracili wzrok, była pewna, że szybko trafią na trop Apokalipsy, ale od przeszło kilku miesięcy, może nawet pół roku, z przerwami na sen, przeczesywała znane jej tereny i zapał z dnia na dzień coraz bardziej ją opuszczał. W zasadzie miała zamiar w końcu dać z wygraną, złożyć na ręce Pudla ubogi raport o braku rezultatów swoich poszukiwań, ale w końcu szczęście się do niej uśmiechnęło, właściwie w najmniej oczekiwanym momencie. A teraz była w tym miejscu.
Poruszyła niebo i ziemie, by odnaleźć szlajającego się po Desperacji Wilczura, do tego celu wykorzystując wyczulony nos dwóch, czteronożnych kompanów mężczyzny i angażując w nie jeszcze kilka Chartów i trzy Kundle. Biegła, cały czas biegła, niemal na złamanie karku i w końcu spożytkowała niewyczerpalny zapas energii, którym zwykle emanowała. Podchodzą do mężczyzny była niemal na skraju wyczerpania, ale zmęczenie nie objęła jeszcze oczu, czego nie można było powiedzieć o błyszczącej do potu opalonej na brąz twarzy.
Grow — zaczęła, zaciskając dłoni na ramieniu Wilczura, jeszcze zanim pozwoliła, by oddech się unormował. — Wiem, gdzie ukrywa się jeden z nich. W zasadzie to nie daleko. Dwa może trzy kilometry drogi stąd — podjęła po chwili. — Pamiętasz, jak trzy lata temu, podczas plonowania złapała nas ta okropna anomalia pogodowa i musieliśmy się ukryć? On tam jest! Dokładnie tam! — podniosła głos cała w emocjach, potrząsając delikatnie Wilczurem. Dopiero po kilka chwilach ustąpiła. Rozluźniła uścisk z jego kurtki i odsunął się odrobinę. — Zresztą, nieważne! — Wzruszyła ramionami. — Mam cię tam zaprowadzić czy poczekasz na wsparcie? — zapytała, marszcząc nos. Wiedziała co usłyszy, ale być może odrobinę łudziła się, że Wilczur nie zbagatelizuje zagrożenia i nie pójdzie tam sam, zdany tylko na siebie, ewentualnie na Nsuu, bo czy mogła w skład „grupy od zadań specjalnych” wliczać czarnowłosą kobietę? Być może powinna. Przecież choroba nie jest tutaj żadnym wyznacznikiem. Wyglądała na całkiem silną. — Posłałam już po Dobermany — dodała znacznie ciszej.

Ingerencja na prośbę graczy. Całkowita swoboda w działaniu.
Deadline: 10.09
                                         
Apokalipsa
Apokalipsa
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 04.09.19 20:59  •  Las blisko Desperacji. - Page 24 Empty Re: Las blisko Desperacji.
Milczał tak samo jak ona. W drodze wydarzenia ostatnich tygodni położyły się swoim ciężarem na  jego ramionach – zmęczenia nie dało się dostrzec w miarowym chodzie, ale zalęgło się gdzieś w oczach i na twarzy, osiadło też w gardle, zaciskając przełyk jak zakleszcza się palce na rozmiękłej plastelinie. Spierzchnięte wargi przepuszczały między sobą coraz cieplejsze powietrze, a wzrok sunął po monotonnym, płaskim terenie – po prostu szedł, nic ponad to. Nie mógł się właściwie doczekać Przyszłości.
Bar był już blisko, ale utrzymujące się na Desperacji gorąco wydłużało trasę o następne minuty. Upał dawał się we znaki zwłaszcza Varettowi – jego długi, pokryty pęcherzami jęzor zwisał z pyska jak porwana szmata. Pies ciągnął za sobą nadgniłe resztki ciała, strzelając oczami z lewa na prawo. Zamykał ich obchód, jednak nawet to nie ocaliło zmysłów pozostałych od smrodu krwi i rozkładu. Nic dziwnego, że przywykły do własnej woni jako pierwszy zorientował się, że nie są sami. Zadarł łeb, z odklejającymi się od kości płatami skóry, i zwrócił spojrzenie ku nadciągającej postaci. Z gardła wyrwał się niski warkot – i to właśnie on zatrzymał Growa.
Mężczyzna obrócił się niemal pół sekundy przed tym jak Nsuu wypadła spomiędzy drzew. Nakazał Varettowi czekać, a sam nie spuszczał wzroku z zadyszanych ust i ściekającym po skroniach pocie. Wiedziała gdzie ukrywa się „jeden z nich”?
Mięśnie na jego karku spięły się podczas wygłaszanej relacji. Wyłapywał najistotniejsze części, tworzył z nich słowa klucze – Jeźdźca Apokalipsy, jaskinie, dwa kilometry stąd.
Wsparcie...
Cofnij ich! – warknął na nią, wycedzając słowa przez zwarte zęby. – Cofnij do siedziby albo zatrzymaj w znacznej odległości od Jeźdźca, niech nawet nie podłażą. – Silił się na spokój, ale kącik ust dziwnie drgnął, a ochrypły głos stał się lodowaty, jakby we wnętrzu płuc wciąż znajdowało się wysokogórskie powietrze. Pomysł, aby sprowadzać więcej Psów – nawet wyszkolonych i bojowych – w niczym się nie różnił od grupowego skakania po minie. Popełniali błędy, przez które kilkoro z nich wciąż nie mogło się wypłacić. Obraz Ev, Liama i Jericho osiadł na dnie świadomości Growlithe'a, w jej kącie, jak stare malowidło, które mimo warstw kurzu przyciąga uwagę zaraz po wejściu na strych – kolejnych podopiecznych nie miał zamiaru tracić.
Jeszcze nie teraz.
Biegnij do domu, Nsuu. Znajdź Insomnię. Przekaże ci rękawice, których będę potrzebował.
Mógł pluć sobie w brodę za to, że zostawił artefakt w rękach świeżo upieczonej magazynierki. Nie sądził jednak, że wyprawa po Yū będzie bezpieczna – brał pod uwagę nawet tak skrajne przypadki jak to, że zwyczajnie z misji nie wróci. Nie mógł przy tym pozwolić, aby wraz z nim przepadł jeden z najcenniejszych przedmiotów znanych Desperacji i choć teraz brak ulubionej broni wprawiał go w psychiczną niewygodę jedno trzeba było przyznać: przeszłości nie nadwyręży dla lepszego teraz. Rękawice spoczywały zatem bezpiecznie w kryjówce, otoczone protekcją DOGS i samej Insomnii. Jedyny sposób, aby je dostać, wydawał się oczywisty. Grow odetchnął ciężko przez nos, oczyszczając umysł ze śmieciowych scenariuszy i zlepku pesymistycznych rozżaleń.
Shimaura mi je przyniesie. Albo jakikolwiek inny wymordowany zmieniający się w ptactwo, coś szybkiego. Potem niech patroluje teren od góry, ale zero ingerencji. Ma zakaz zbliżania się do Jeźdźcy. Jego zostawiacie nam. Gdyby coś poszło nie tak – wy wkraczacie. Dopiero wtedy, zrozumiano? Jeżeli mimo waszego supportu będzie zbyt gorąco, wynoście się. Oni chcą nas. – Wskazał ruchem głowy na zachód – w stronę DOGS. – Ruszaj już. Mamy mało czasu.
Zaraz potem obrócił się do Yū, przeciągając spojrzeniem od stóp aż po rozgorączkowany wzrok.
Chodzi o kompleks jaskiń niedaleko Apogeum – wyjaśnił jej naprędce, robiąc pierwszy krok w obranym kierunku. – Ten sam, w którym zawarliśmy sojusz.
NIE WIERZYSZ W PRZYPADKI – odezwał się mrukliwy ton, tuż nad uchem Growa.
Wilczur spojrzał w bok, ale nikogo tam nie było. Nie, nie, nie.
Nie teraz.
Poruszył nadgarstkiem jak przy odganianiu muchy. Głos milczał.
Jaki mamy plan, łowczyni?
                                         
Arcanine
Wilczur     Poziom E
Arcanine
Wilczur     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 04.09.19 22:52  •  Las blisko Desperacji. - Page 24 Empty Re: Las blisko Desperacji.
  Oczywiste, że pierwszymi na których udało im się natknąć były kundle. Krążyły po Desperacji niczym sępy szukając okazji by zatopić dzioby w niedoli innych, jak robiły to z padliną. Podkreślając swoją domniemaną dominację zawsze znalazły się tam, gdzie nikt ich nie chciał. Pojawiły się nawet tu, po środku niczego, w momencie, gdy jednooka bardziej niż kiedykolwiek nie pragnęła mieć z nimi do czynienia.
  Dłonie ukryte w rękawach trzęsły się mimowolnie, gdy sięgała powoli po nóż wiszący przy udzie. Nerwowo, czując na powierzchni skórzanego pokrowca wilgoć potu otoczyła prostą rękojeść niepewnym chwytem. Nie spuszczała nieznajomej dziewczyny z oczu. Tocząca się pomiędzy nią a Wilczurem rozmowa umykała jej uszom, była zniekształcona jak głuche echo zza pancernej szyby. Ważniejszy stał się niepokój, obecność zagrożenia w zasięgu kilku kroków.
Cofnij ich!
  Podniesiony głos jasnowłosego przezierał się boleśnie ponad inne bodźce. Nie rozumiała o czym tak energicznie dyskutowali. W każdym razie jej to nie dotyczyło. Nie była kundlem ani desperatem. Palce drętwiały jej od kurczowego zaciskania ich na stali. Szkarłatnym spojrzeniem ogarnął dziki strach. Nie mogła znieść towarzystwa nawet jednej osoby i nagle pchanie się ku Przyszłości zaczęło ją przerastać. Czuła na karku mrowienie, chęć odwrócenia się na pięcie i ucieczki w stronę opustoszałych gór.
Jaki mamy plan, łowczyni?
  Jego głos odgonił szepty jak za sprawą magicznego zaklęcia. Wyprostowała się nieznacznie. Wyostrzonym wzrokiem podążyła za jego sylwetką. Pytanie padło na nią ciężko niczym bokserki cios.
  Przecież nie miała żadnego planu. Podążyła w dół wyłącznie dlatego, że on jakiś posiadał. Bo ją poprosił, sądził, że przyda się, będzie mu potrzebna mimo swojego stanu. Zakręciło jej się w głowie. Otworzyła usta i poruszyła nimi jak ryba pozbawiona wody, ale zamiast słów poczuła ucisk w gardle. Spojrzała jeszcze raz ku Nsuu. Na jej widok nerwowość powróciła ze zdwojoną siłą.
  — Widziałaś go? — zapytała twardo i krokiem, który najbardziej przypominał jej normalny chód zbliżyła się do dziewczyny. Złapała ją za ramiona i potrząsnęła gwałtownie nie odrywając rozgorączkowanego spojrzenia od jej twarzy. — Zbliżałaś się do niego?! — A potem wypuściła ją równie niespodziewanie wkładając w to więcej siły, niż powinna.  — Biegnij. Wypełnij jego rozkazy. — Warknęła do ciemnoskórej, odzyskując na pół minuty energię, by tego dokonać. W końcu jednak ponownie osłabła, przygarbiła ramiona. Cichym, ale wyraźnym tonem mówiła jeszcze za jej plecami.  — Uważaj na Plagę.
  Tylko tyle mogła zrobić. Tylko tyle potencjału nadal w niej tkwiło. Chęć do nieuzasadnionej agresji, niechęć do kontaktu z innymi ludźmi, pragnienie by złość dawała upust. Ale nie dawała. Zamiast tego czuła się jeszcze gorzej. Znowu splunęła krwią.
  Jaskinie. Dotarły do niej z opóźnieniem słowa Wilczura. Znała je doskonale. Były miejscem ich pierwszego spotkania i niemal wszystkich kolejnych. Obskurna okolica, która idealnie pasowała do jej ponownego spotkania z jeźdźcem zarazy. Natłok wspomnień koniecznie należało poszerzyć o te związane z gnijącą sylwetą upiornego stworzenia. Raczej nie spodziewała się owocnej dyskusji. Ich poprzednie spotkanie skończyło się wyłącznie na wymianie nieprzychylnych spojrzeń i podarowaniu tej cholernej zarazy, o którą wcale się nie prosiła.
  Przeszły ją dreszcze, ale tym razem nie dała tego po sobie poznać. Były przyjemne, pierwszy raz od dawna wypełniały ją ciepłem, podnieceniem, a nie obawą i trupim chłodem. Czuła wręcz, że odzyskuje swobodę. Nie musiała martwić się o powody, wyjaśnienia.
  Racja. Przecież wszystko niebawem się zakończy.
  — Nie umrzeć. — oznajmiła, podchodząc do Growlithe'a na tyle, by móc na pół sekundy otrzeć się o jego ramię własnym. Brakowało jej słów, usta zawodziły, dlatego w ten sposób zachęciła go, by bezzwłocznie ruszyli tam, gdzie czekał na nich on.
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 04.09.19 23:40  •  Las blisko Desperacji. - Page 24 Empty Re: Las blisko Desperacji.
To był ułamek sekundy, w którym dziwne, wręcz nienaturalne światło rozbłysnęło, pozbawiając was na krótką chwilę możliwości korzystania ze wzroku. A potem zimne, czerwone smugi zaczęły oplatać początkowo wasze nogi, szybko rozprzestrzeniając się w głąb waszego ciała, unieruchomiając i zakorzeniając was. Zapadaliście się, jakby niewyobrażalna ciemność z rozwartym pyskiem pochłaniała was, kawałek po kawałku, nie puszczała trzymając swoimi żelaznymi szczękami.
Już czas usłyszeliście cichy szept w waszych głowach.
A potem była ciemność.


Dalej piszcie W TYM temacie.
                                         
Apokalipsa
Apokalipsa
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 24 z 25 Previous  1 ... 13 ... 23, 24, 25  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach