Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 15 z 25 Previous  1 ... 9 ... 14, 15, 16 ... 20 ... 25  Next

Go down

Pisanie 02.11.16 1:53  •  Las blisko Desperacji. - Page 15 Empty Re: Las blisko Desperacji.
//W innej części lasu.

Las, czy może bardziej jego nędzna, pokraczna karykatura, wywoływał mieszane uczucia.  Drzewa, choć poskręcane makabrycznie i przywodzące na myśl straszydła żywcem wyszarpnięte z koszmaru, stanowiły swego rodzaju osłonę, dawały wrażenie złudnego bezpieczeństwa. Zewsząd otulały krajobraz, odcinając wyschnięty zagajnik od reszty świata, a świat, jak wiadomo, pełen był niebezpieczeństw. Liczne organizacje, których nazw nie była w stanie spamiętać, łowcy głów oraz istoty takie jak ona, acz w większym stopniu nieprzewidywalne, obdarzone przerażającymi umiejętnościami. Wszystko to, a nawet znacznie więcej, tworzyło codzienność kruchą niby zwierciadło gotowe rozprysnąć się milionem drobnych kawałeczków. Dni mijały w niepewności i obawie, każdy mógł zakończyć się na długo przed zachodem słońca, noce zaś wraz ze swego rodzaju ulgą niosły pospolity strach.
Zmierzchało.
Rayissa zwykła przemierzać Desperację pod postacią niegroźnego burka. Gęste, dwubarwne futro chroniło zarówno przed gorącem, jak i chłodem liżącym skórę w dni takie jak ten; długie łapy pozwalały na bieg znacznie szybszy, niźli dwoje człowieczych nóg. Psia forma mocno zwiększała szanse na przeżycie, dlatego też właśnie w tej chwili mknęła w lekkim kłusie, lawirując między sięgającymi sklepienia, wyschniętymi konarami. Stwardniałe poduszeczki łap ledwie muskały podłoże, zapewniając niewymagający dużego nakładu sił, niemal bezszelestny chód. Była jak niewielki, smukły cień, równie co on ulotna. Klin łba zawisł na wysokości barków, kiedy wokół wąskiej kufy zakręciła się nowa woń. Wymordowana przystanęła, przytykając nos do śladu i podjąwszy go, kontynuowała marsz. Tropiła bardziej z nudów, niźli potrzeby zaspokojenia głodu – ból brzucha skutecznie pozbawił ją apetytu, a dobywające się z wnętrza ciała burczące dźwięki całkowicie przekreślały szanse na ciche podejście zwierzyny.
Oblizała spierzchnięte wargi, nieznacznie przyspieszając. Ekscytacja dreszczem przepełzła wzdłuż kręgosłupa, lokując się w puszystym ogonie, który jakby nie zniósłszy nadmiaru emocji, zawinął się w malowniczy precel nad zadem. Zapewne gdyby nie żołądkowe rewolucje, złotooka poderwałaby się do dzikiego galopu, niestety z racji mdłości nasilających się przy każdym gwałtowniejszym ruchu, nie wyszła ponad kłus. Trop wiódł daleko w głąb lasu i chociaż psowata nie potrafiłaby wymienić ani jednego sensownego powodu, dla którego pozwoliła obcej woni prowadzić się przez tak długi odcinek, uparcie podążała naprzód. Zresztą, była tylko psem. Nie potrzebowała logiki.
Nieomal szczeknęła, gdy obiekt poszukiwań zamajaczył przed bursztynowymi ślepiami. Mięśnie łap napięły się gwałtownie, uziemiając całą sylwetkę w odległości kilku metrów, ogon zakołysał nerwowo. Do tego momentu nie miała pojęcia kogo śledzi, toteż zdziwiła się wielce, widząc ludzkie szczenię. No, nie do końca ludzkie, zwierzęce atrybuty i charakterystyczny zapach zdradzały obecność wirusa. Sierść na grzbiecie Ray nastroszyła się, uszy stanęły na sztorc. Wolnym krokiem ruszyła po półokręgu, nie decydując się na zmniejszenie dzielącego ich dystansu. Jeszcze nie. Chłopiec nie robił wrażenia niebezpiecznego, co nie wcale nie oznaczało, że nie zaatakuje nagle, zmieniając się w paskudnego, żądnego krwi potwora. Nieświadomie wydawała przy tym niezidentyfikowane, psie odgłosy, będące mieszanką warkotliwego buczenia i skomlenia, chcąc najwyraźniej poinformować w ten sposób o własnej obecności. Postawa ciała zdradzała niepewność oraz brak jakichkolwiek złych zamiarów i chociaż aparycją Ray różniła się od wilczych kuzynów, mowę miała niemalże identyczną. Wizualnie jednak była całkiem inna – ciało mniejsze, drobniejsze i stosunkowo dłuższe; łeb węższy i bardziej pociągły, o oczętach nieco zbyt dużych i okrągłych, a także ogromnych, puszystych uszach. Całości dopełniała miękka, czekoladowa sierść, przyozdobiona gdzieniegdzie białymi znaczeniami i kołysząca się łagodnie, zawinięta w górze kita.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 08.11.16 15:20  •  Las blisko Desperacji. - Page 15 Empty Re: Las blisko Desperacji.
Pies nie mógł go słyszeć, a jednak przemawiał do niego, walczył w myślach z innym drapieżnikiem, który polował na jego ziemiach. Cały czas dziwił się, że takie marne osobniki potrafiły nadal chodzić po świecie. Desperacja wiadomo miejscem łatwym do życia zdecydowanie nie jest i jeżeli nie jest się na szczycie łańcucha pokarmowego, nie jest się nigdzie. Pies, wilk, niedźwiedź czy inna poczwara, nieważne ile silniejsza od wymordowanego, nie było mowy, by Kirin pozwolił jej ot tak plątać się po okolicy. Szczególnie teraz, gdy jego zwierzęce zmysły zaczynały się wyostrzać z powodu kilkudniowej głodówki.
Cokolwiek w nim siedziało poza żyrafą, było potwornie silne. Gdy w brzuchu odzywały się żaby, w umyśle dobermana pojawiał się bezlitosny morderca. Nie ma jedzenia, jest gniew, jest jedzenia, nie ma gniewu, proste.
Twarde mięso ulegało pod naciskiem jego zębów, szarpał je tak długo, aż niewielki kawałek trafiał do jego buzi. Żuł długo i intensywnie, ciesząc się poniekąd smakiem świeżego mięsa, ale przede wszystkim nie dając żołądkowi powodów do nabawienia się niestrawności. Nie było nic gorszego od pożywienia, które niedługo po spożyciu wraca na zewnątrz.
Mrugnął szybko.
Coś śmignęło mu przed oczami, a zaraz potem szelest suchych liści z boku potwierdził to, co umysł nie był w stanie w pierwszej chwili określić. Ktoś, czy może coś gwizdnęło mu właśnie kawałek psa. Potrafił liczyć, o dziwo, a przynajmniej do czterech. Jedną nogę miał w swoich rękach, a trzy pozostałe jeszcze chwilę temu znajdowały się przymocowane do reszty ciała zwierzęcia. Teraz jednak były tylko dwie. To jedną nogę pełną jedzenia mniej.
Warknął ostrzegawczo. Może i wyglądał jak człowiek, ale czuł się bardziej jak zwierzę.
- Widzę Cię. - rzucił w przestrzeń, wbijając spojrzenie niedaleko miejsca, które nadal chybotało się od poruszonych liści.
Blefował oczywiście, bo nie widział nic. Czasami jednak taki sposób działał. A nuż złodziejaszek wyjdzie ze swojej kryjówki ze spuszczoną głową i w zależności od swojej użyteczności mógłby nawet nie zostać zjedzony. Z krwią dookoła ust stał nieruchomo, nasłuchiwał i węszył. Jeżeli coś odważyło się ukraść jedno, możliwe iż przyjdzie po więcej.
- Kici, kici...
                                         
Kirin
Doberman     Poziom E
Kirin
Doberman     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Vincent de Lacroix aka. Kirin / Seba z DOGS


Powrót do góry Go down

Pisanie 13.11.16 12:55  •  Las blisko Desperacji. - Page 15 Empty Re: Las blisko Desperacji.
Zbyt hojnie Kirin zakłada, że złodziejaszek jest inteligentny. Nie należy tu sądzić, że Kesil jest jakimś przygłupem, czasem może bywa nierozgarnięty, ale swój rozum ma. Niemniej jednak szansa na spotkanie obdarzonego inteligencją i sumieniem potwora na Desperacji jest raczej niewielka. A już na pewno w tej części, opanowanej całkowicie przez mniej lub bardziej zdziczałe mutanty.
Kesil rozważył coś chwilę. Czy gdyby go widział, nie rzuciłby się od razu? Musi być ranny, jeśli nie atakuje. Albo nie ma pojęcia, gdzie lis się skrył. Położył skradziony kawałek na ziemi i zaczął go gryźć, względnie uspokojony tą myślą. Nie marnował nawet energii na oddzielanie mięsa od kości. Pies był niezbyt okazały i chudy, skórka nie opłaca się za wyprawkę. Gruchotał zatem kości i przełykał bez zastanowienia. Lepiej napchać sobie żołądek czymkolwiek niż wybrzydzać. Nie zjadł jedynie palców, które pozbawione były nawet tych resztek ciała, jakie pokrywało resztę łapy.
Uniósł łeb, zerkając spomiędzy liści na mężczyznę. Trochę go ciekawił. Jak praktycznie wszystko, co nowe i nie zabiło Kesila w przeciągu 5 minut. Już się zdążył wymordowany przekonać, że Kirin nie należy do najszybszych. Oblizał pysk i zostawił resztkę ukradzionej zdobyczy między liśćmi. Wciąż maskując się, śmignął między gałęziami. Zaszumiały, kiedy Kesil znalazł się za jednym z drzew za plecami Kirina. Wspiął się na nie zwinnie i zatrzymał na gałęzi metr nad głową mężczyzny. Uczepił się jej czterema łapami, pierwszą parę puszczając i wisząc do góry nogami. Dzięki temu mógł sięgnąć nosem i... powąchać włosy Kirina. Czuł się całkiem bezpiecznie na drzewie, więc zaryzykował obwąchanie go.
Nie ma co, momentami Kesil posiada niecodzienne priorytety.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 13.11.16 19:49  •  Las blisko Desperacji. - Page 15 Empty Re: Las blisko Desperacji.
Spał, choć czujność wciąż pozostawała na dość wysokim poziomie. Lewe ucho co chwilę drgało niespokojne, kiedy w okolicy dzieciaka coś zaszurało, ptak wzniósł się w powietrze, czy też jakaś nieświadoma wiewiórka opuściła orzech wprost w zwały jesiennych liści. Mimo to raczej nie spieszyło mu się do uchylenia powiek. Wiedział, że póki co nie grozi mu żadne poważniejsze niebezpieczeństwo, które wymagałoby natychmiastowej ucieczki w celu uratowania swoich nagich czterech liter. Wolał jednak pozostać w pełni skupionym i czujnym, a jednocześnie pozwalając ciału na tę krótką chwilę wytchnienia i odpoczynku.
Temperatura drastycznie spadała z każdym kolejnym dniem. Całe szczęście, że miał swój puchaty ogon, w który mógł się wtulić i w ten sposób zachować chociaż odrobinę ułudnego ciepła. No, a przynajmniej pozwalało mu to na przeżycie zim i mrozów.
Ucho ponownie drgnęło, kiedy coś głośniej zaszeleściło.
Było blisko. I było cięższe, a co za tym idzie z pewnością większe od przeciętnego gryzonia. Coś się zbliżało…. A tego dzieciak tak po prostu nie mógł zignorować. Gdy pies był dość blisko, chłopiec zerwał się na nogi, wciskając zjeżony ogon pomiędzy uda, obnażył kły, a jego uszy przywary mocno do czaszki, wykazując tym samym strach i zdezorientowanie. Zaczął głośno warczeć, obnażając dziecięce, a jednocześnie będące zwierzęcymi, kły. Zrobił krok do tyłu, nawet na drobną sekundę nie spuszczając spojrzenia z ewentualnego napastnika.
Ale pies najwidoczniej nie miał wrogich zamiarów.
No, przynajmniej nie próbował go zjeść.
Powoli postawił uszy i przekręcił głowę na bok, pozwalając, by zaskoczenie i strach stonowały się, dając upust dziecięcej ciekawości, która w jednej chwili go wypełniła. Wciąż z wręcz namacalną ostrożnością przystąpił krok do przodu, przechylając głowę na drugą stronę, poruszając szybko małym noskiem, by złapać woń zwierzęcia. Ogon powoli poruszył się po ziemi, zamiatając nieco ziemi i liści, aż w końcu dzieciak wydał z siebie cichy pisk, ni to radości, ni to ciekawości. Ale z pewnością nie strachu.
Pies, który znajdował się przed nim nie był niebezpieczny dla niego. A przynajmniej takie sprawiał wrażenie, dlatego też ciało chłopca rozluźniło się, pozwalając mu na podejście bliżej, by zapoznać się z ów istotą.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 15.11.16 2:44  •  Las blisko Desperacji. - Page 15 Empty Re: Las blisko Desperacji.
Zatrzymała się w pół kroku, niżej opuszczając klin łba i dziwacznie wyginając kręgosłup, kiedy ciało odruchowo zgarbiło się w reakcji na nagły, paraliżujący strach spowodowany poruszeniem się chłopca. Puszysta kita mocniej wcisnęła się między rozdygotane tylne łapy, zaś uszy zupełnie wtopiły w futro porastające kark. Rayissa raz za razem oblizywała nos i wargi, wysyłając tym samym sygnały uspokajające, aż ostatecznie nie przylgnęła brzuchem do podłoża, rozciągając się na wzór małego dywanika. Szeroko rozwarte ślepia o barwie przywodzącej na myśl gorące, płynne złoto wgapiały się w warczącą istotkę, zdradzając niepewność, ta jednak malała wprost proporcjonalnie do uświadamiania sobie przez Ray, iż dziecko raczej nie stanowi dla niej zagrożenia, a nawet jeśli – nie wygląda, jakby zamierzało zaatakować.
Kiedy pierwsze emocje opadły, powoli dźwignęła się na przednich kończynach, unosząc sylwetkę do siadu. Skryte dotychczas uszyska drgnęły nieznacznie, by następnie powędrować ku przodowi czaszki, choć jedno z nich wciąż pozostawało komicznie oklapnięte, mimo usilnych starań kundelka, aby postawić je na sztorc. Ni potrząsanie łbem, ni trącanie łapą nie pomogło – smętnie oklapnięte, nie dało rady się podnieść. Prędko zaprzestała nieprzynoszących żadnego skutku działań, pełnię swej uwagi na powrót poświęcając białowłosemu. Trójkątna głowa poczęła przechylać się w zdziwieniu lekko to na lewo, to na prawo, gdy lustrowała spojrzeniem wychudłą sylwetkę, próbując odgadnąć, cóż szczenię robi samo wśród plątaniny martwych drzew, niegdyś niewątpliwie tworzących piękny las.
Psowata odczekała, aż dystans między nimi odrobinę zmaleje, zanim zdecydowała się całkowicie podnieść. Łeb wciąż trzymała nisko, a ogon plątał się w okolicy łap, acz rozluźniła się wyraźnie. Wykonała kilka ostrożnych kroków przed siebie, coraz śmielej kołysząc puszystą kitą, stopniowo unoszącą się wyżej i szykującą do zawinięcia w śliczny precelek. Pomimo narastającej ekscytacji, Rayissa nie wydawała żadnych odgłosów, nie chcąc spłoszyć, ani tym bardziej zdenerwować chłopca.
Znalazłszy się dość blisko, przystanęła, trzymana w miejscu ostatnimi obawami. Wyglądał niegroźnie, ale… Czy na pewno taki był? Biła się z myślami przez parę sekund, aż podjęła ostateczną decyzję. Chcąc najpierw zaciągnąć się wonią filigranowego stworzonka, wyciągnęła łeb przed siebie, niuchając zawzięcie i łypiąc z zaciekawieniem ogromnymi, bursztynowymi ślepiami.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 19.11.16 21:23  •  Las blisko Desperacji. - Page 15 Empty Re: Las blisko Desperacji.
Przechylił delikatnie głowę na bok, przyglądając się stworzeniu, które było jego dalekim kuzynostwem, jakby na to nie patrzeć. Być może dlatego w głównej mierze dzieciak nie podkulił jeszcze ogona i nie odbił się przednimi nogami uciekając najdalej i najszybciej, jak tylko potrafił. Odchylił się do tyłu, siadając ciężko na nagim tyłku i uniósł jedną z tylnich nóg, by zacząć drapać się stopą za uchem, wydając przy tym ciche, pełne zadowolenia mruczenie. W jednej chwili zachowywał się jak typowy koci przedstawiciel, by zaraz po paru sekundach rozwiewać wszystkie przekonania i zachowywać się jak na psiego obywatela przystało. Może to też był główny czynnik, dlaczego z taką łatwością obdarzył nieznajomą istotę gramem zaufania?
Puchata kita poruszyła się w zadowoleniu, kiedy podniósł się na czworaka i podszedł do psiny, poruszając intensywnie małym noskiem, łapiąc jej woń, jednocześnie pozwalając samemu zostać obwąchanym. Aż wreszcie niespodziewanie wydał z siebie dziwne kwilenie pełne zadowolenia i radości, jak małe dziecko, które po raz pierwszy od bardzo dawna ujrzało swoich rodziców albo otrzymało wymarzony prezent, i przysunął się niej jeszcze bliżej, wsuwając głowę pod jej pysk, ocierając się policzkiem o jej mięciutką sierść. Klapnął przy niej, wtulając się pyskiem w nią, i otoczył ich długim, puchatym ogonem, niemo zapraszając do wspólnego ogrzewania się.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 21.11.16 4:28  •  Las blisko Desperacji. - Page 15 Empty Re: Las blisko Desperacji.
Wyciągając trójkątny łebek daleko przed siebie, powoli zaczynała czuć nieprzyjemne ciągnięcie w mięśniach grzbietu i karku, acz trwała uparcie w niewygodnej pozycji, badając woń chłopca. Dopiero kiedy skończyła węszyć, przeniosła ciężar ciała na tylne łapy, cofając się o niewiele znaczące kilka centymetrów. Niemalże odetchnęła, czując niewysłowioną ulgę. Złociste oczęta wciąż lustrowały małe, dziwne stworzenie, dostarczając do mózgu kolejnych informacji. Rayissa analizowała, i choć logika psowatej kulała na każdym kroku, wymordowana w pewien własny, pokrętny sposób dochodziła przeróżnych wniosków. Ostatecznie dziecko zostało uznane za niestwarzające zagrożenia, dzięki czemu Ray rozluźniła się znacząco.
Pacnęła na zadzie, gdy białowłosy zaczął się zbliżać. Puszysta kita rytmicznie szurała po podłożu, długie kosmyki zaś zgarniały piach oraz wysuszone gałązki, splatając się z nimi w silnym uścisku, tworząc kolejne kołtuny. W odpowiedzi na odgłos uszy drgnęły, przez ułamek sekundy stojąc na sztorc, nim jedno z nich znów nie załamało się w połowie. Nie protestowała, z nieskrywanym zadowoleniem przyjmując drobną pieszczotę i pozwalając chłopcu schować twarz w miękkiej sierści. Zdziwienie naszło wraz z owijającym się dookoła ogonem, któremu przyglądała się dłuższą chwilę. Później zerknęła na własny, całkiem inny i zadumała się nad pochodzeniem szczenięcia. Czym był? A co ważniejsze, skąd był? Chcąc zadać pytanie zapomniała jednak, że psie struny głosowe nie były nawykłe do formowania słów, toteż z krtani dobiegł tylko pełen zdziwienia, bulgoczący jęk.
Niestety, lub i stety, prędko wyżej wspomniane kwestie uleciały z umysłu, psia pamięć wszakże do najdoskonalszych nie należała. Ciepło, które dawało drugie ciało zrelaksowało, rozleniwiło wręcz. Ruchy średniej długości kity zwolniły, przechodząc w łagodne, usypiające kołysanie. Westchnęła. Wiedziona czysto zwierzęcymi zachowaniami wysunęła różowy jęzor i poczęła namolnie pucować nim twarz dziecka, zostawiając mokre, ociekające śliną ścieżki. Nigdy nie miała własnych szczeniąt, acz instynktownie wiedziała, że potomków – swoich, czy nie swoich – należało regularnie kąpać. To tutaj wyglądało na porzucone, co tylko wzmogło nagłą chęć porządnego wylizania jego facjaty.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 21.11.16 16:14  •  Las blisko Desperacji. - Page 15 Empty Re: Las blisko Desperacji.
Pulsująca na skroni żyłka była niemal bajkowo wyrazista. Nie był mocno zdenerwowany, ale irytacji nie mógł zwalczyć. Nie atakował, bo zwyczajnie nie uważał, że takie działanie miałoby sens, to prawie jak zdeptanie mrówki za to, że przekroczyła mu drogę. Walkę kochał, ale jednostronna sieczka nie należała do tych najbardziej lubianych przez niego form mierzenia się z przeciwnikiem. Jeżeli coś postanowiło ukraść mu tylko kawałek i natychmiast zwiać, pokazywało od razu, że nie ma ochoty walczyć, czy bardziej, nie ma możliwości na odniesienie zwycięstwa, dlatego musi posuwać się do cwanej kradzieży.
Chrupanie rozległo się gdzieś po boku. Mógł być człowiekiem, masywnej postury facetem który z gracją zwierzęcia miał niewiele wspólnego, lecz nadal posiadał jego zmysły. Zastygł i nasłuchiwał, był pewny, gdzie skrył się mały złodziejaszek. Odgłos kruszenia kości i zapach wyszarpywanego mięsa szybko dostarczyły mu wystarczająco dużo informacji.
Korzystając z tego, że lis zajęty jest chrupaniem, zakradł się za jego plecy, przez moment spoglądając nań z góry. Nie rzucił się od razu do ataku, nadal nie miałby to sensu. I tak nic już nie odzyska, a to co zostało z psa, wystarczy mu na najbliższy czas. Z drugiej strony zauważył coś znacznie ciekawszego niż kupę mięsa w formie rudego psowatego. Ten był nieco inny od osobników, które widywał czasami w lesie. Był znacznie masywniejszy, ogon leżał za jego plecami i Kirinowi prawie udało się na nim stanąć, a przecież nie był aż tak blisko. Poza tym, od kiedy pamiętał, jego gatunek nie miał sześciu łap.
Złapał się gałęzi, która dotykała jego twarzy i jak przewidział, nawet ten cichy odgłos zmusił lisa do nagłej zmiany położenia. Śmignął mu przed oczami i zaszył się w liściach. Teraz jednak, kiedy już raz go namierzył, był w stanie wywnioskować gdzie jak się przemieszcza. Powoli wrócił nad swoją zdobycz zlizując resztki krwi z palców.
Tup, tup, skrob. Szuranie pazurków o... korę?
Zaśmiał się pod nosem ochryple. Wciągane i wydychane powietrze łaskotało go po skórze głowy, jak raz jego spalone włosy na coś się zdały, pozwalając mu jeszcze szybciej odkryć nową kryjówkę lisa.
Czy miał jakaś woń? W tym momencie śmierdział pewnie potem, krwią zwierzęcia i ziemią. Być może to wystarczy stworzeniu, lecz Kirin nie miał zamiaru go zanudzić. Uśmiechnął się delikatnie i jak za pstryknięciem palcem, na jego głowie pojawiły się długie rogi, w teorii "żyrafie" w praktyce przypominające bardziej parę rogów jakiegoś demona, lekko zakręcone, ciemne jak jego włosy i ostre na końcach. Zanim lis mógłby wyjść z szoku, doberman gwałtownie odchylił głowę do tyłu i wyszczerzył zęby, wbijając złote ślepia w spojrzenie lisa.
- No witam.
                                         
Kirin
Doberman     Poziom E
Kirin
Doberman     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Vincent de Lacroix aka. Kirin / Seba z DOGS


Powrót do góry Go down

Pisanie 25.11.16 18:10  •  Las blisko Desperacji. - Page 15 Empty Re: Las blisko Desperacji.
Kirin mógł zobaczyć, jak wpierw oczy złodziejaszka zwęziły się ledwie do cienkich kreseczek zanim rozszerzyły niby u ciekawskiego kota. W ułamku sekundy zerwał się, wracając do swojego zwyczajowego koloru. Pazury znów zaskrobały o korę, kiedy wspinał się po pniaku. Zatrzymawszy się blisko czubka, zerknął z góry na mężczyznę.
Doberman zapewne zauważył, jak dziwnie lis rozkłada łapy. Żaden psowaty nie byłby w stanie tak zrobić - spłaszczyć się i objąć kończynami pniak. Wyglądał teraz jak przerośnięta, owłosiona jaszczurka. Ciężko ocenić, czy był na swój sposób uroczy, czy przerażający... Ale z pewnością sam w sobie ciekawski. Strachliwy, lecz też ciekawski. Owe dwa uczucia - trwoga o własne zdrowie i zainteresowanie żyrafodemonimi rogami - walczyły ze sobą zajadle. Ostrożnie, wciąż niepewny, zakręcił, owijając się wokół pnia. Przeszedł kawałek i teraz zwisał głową w dół, wciąż w pewnej odległości nad dobermanem. Unosił i opuszczał łeb, niezdecydowany, czy przylgnąć do kory i uciec, czy zejść.
Rozejrzał się na boki, pomachał długim ogonem, zanim zahaczył go o jakąś gałąź. Położył uszy po sobie i powoli, kroczek za kroczkiem, wrócił na konar, na jakim wcześniej siedział.
Wbijał spojrzenie w mężczyznę, nie spuszczając go z oczu nawet na minutę. Ale te rogi... Te rogi strasznie go nęciły. Jak niemal wszystko - przy spotkaniu z czymś, czego jeszcze nie widział, potrafił okropnie się ekscytować. A nawet jak już coś znał, i tak się cieszył jak głupi przy ponownym spotkaniu.
Zakładając oczywiści, że właściciel rogów/poroża/skrzydeł czy śmiesznego ogona nie chce go zabić i zjeść. W tym wypadku... Miał poważne wątpliwości, czy Kirin jest pokojowo nastawiony.
...Ale miał takie piękne te rogi-
Wyciągnął łapę, powoli, rozczapierzając palce. Z bliska nie wyglądała jak kończyna lisa. Bardziej jakby ktoś nie mógł się zdecydować, czy powinna być jaszczurcza, czy psia - niby owłosiona i z poduszkami, ale jednak palce dziwnie długie, w liczbie pięciu i z zakrzywionymi pazurami przywodziły na myśl gada.
Spróbował dotknąć rogu. Oby tylko ciekawość nie wpędziła go w kłopoty.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 27.11.16 17:10  •  Las blisko Desperacji. - Page 15 Empty Re: Las blisko Desperacji.
Odnalazł .
Termin „czas” był dla niego obcy. Nie rozróżniał godzin, dni, lat. Wszystko było dla niego jednym  i tym samym, a jedynie jego ciało ulegało zmianom. Ale wiedział jedno. Minęło naprawdę sporo zim od momentu, kiedy ją zgubił. Kiedy zgubił swoją mamę. Szukał ją wszędzie w nadziei, że wreszcie ją odnajdzie. I udało się.
Nigdy nie zapomniał momentów, kiedy przyciągała go do siebie i potem przez cały wieczór myła buzię, kark i resztę ubrudzonego piaskiem i błotem ciała. Co prawda trochę inaczej pachniała i nie widział nigdzie swoich braci ani sióstr, ale to nie było w tym momencie ważne. Wydał z siebie dźwięki podobne do ludzkiego śmiechu, cierpliwie pozwalając mamie na wymycie go, uderzając co chwilę ogonem o ziemię w zadowolonym geście, od czasu do czasu ocierając się o nią w podziękowaniu. Był jednocześnie szczęśliwy, ale również i rozżalony, że nie było jej przez tyle czasu, dlatego też śmiech po chwili przeistoczył się w kwilenie pełne żalu, jakby chciał ją zapytać, jeśli tylko znał ludzką mowę, gdzie podziewała się przez cały ten czas, aż wreszcie w dużych, fioletowych oczach zaszkliły się perliste łzy, które zaczęły moczyć jego, o dziwo, czyste policzki. Ostatecznie wtulił się w nią tak mocno, jakby chciał mieć pewność, że już nigdy go nie zostawi. Pociągnął głośno nosem i otarł się policzkiem o miękką sierść, wzdychając ciepło pełen szczęścia. Niechętnie odsunął się od niej, siadając naprzeciwko swojej mamy, nie chcąc już nigdy więcej jej zgubić. Po tylu zimach ją odnalazł. Wreszcie.
Ucho strzyknęło nagle, kiedy gdzieś nieopodal coś zaszeleściło w krzakach. Odwrócił się gwałtownie i odepchnął tylnimi nogami wskakując w krzaki z taką prędkością i siłą, jakby ktoś nacisnął odpalający guzik. Nie było go zaledwie parę sekund, kiedy wyłonił się trzymając w pysku jeszcze rzucającą się małą wiewiórką, która popiskiwała w przerażeniu. Chłopiec spojrzał na swoją mamę dumny i pełen satysfakcji z łupu. Zacisnął mocniej zęby i a ciche chrupnięcie ogłosiło rychły koniec małego gryzonia. Dzieciak położył już martwą wiewiórkę przed swoją mamę i popchnął ją nosem pod jej łapy, zachęcając do zjedzenia.
Teraz to on zadba o swoją mamę.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 12.12.16 9:55  •  Las blisko Desperacji. - Page 15 Empty Re: Las blisko Desperacji.
Nijak nie rozumiała odgłosów wydostających się z niewielkiego ciała, nic jednak nie było w stanie przerwać nieustannych, energicznych smagnięć jęzorem. Brud, piach, a nawet łzy, które nieoczekiwanie wykwitły w kącikach oczu – wszystko to zniknęło, zlizane przez psowatą. Może z mordy nie pachniało jej najlepiej, acz po chwili zabiegów higienicznych szczenię mogło pochwalić się niemalże nieskazitelną czystością facjaty. Skończywszy, cofnęła klin łba o kilka centymetrów i z nieskrywaną dumą przyjrzała się porządnie wykonanej robocie, bucząc przy tym z uznaniem. Długa, włochata kita kilka razy zaszurała po podłożu; wplątane między kosmyki gałązki skrobnęły o twardy grunt. Cierpliwie odczekała, aż chłopiec się uspokoi, pozwalając mu na drobne pieszczoty, a nawet delikatnie odwzajemniając gesty. Błądzenie chłodnym, wilgotnym nosem wśród białych pasm wkrótce przerodziło się w ostrożne iskanie siekaczami, jak gdyby uznała za konieczne sprawdzenie, czy dziecko nie ma pcheł i ewentualną próbę usunięcia robactwa.
Ciemnozłote tęczówki powiodły za wymordowanym, gdy zdecydował się odsunąć i później, kiedy nagle skoczył ku zaroślom. Rayissa w zdziwieniu postawiła uszy na sztorc, nasłuchując odgłosów polowania. Ślepia rozbłysły wyraźnie na widok wiewiórki, zmęczony zatruciem żołądek ścisnął się boleśnie. Z gardła wytoczył się zduszony jęk. Bacznie obserwowała wracającego młodzika, wlepiając powiększające się z każdym jego krokiem oczęta w dyndającą, rudą kitę. Pach. Nieruchome, sztywniejące truchło upadło na ziemię. Przez moment przepełniona niedowierzaniem gapiła się na posiłek leżący u stóp, raz po raz ukradkiem zerkając ku białowłosemu, aż nie upewniła się, że jedzenie jest tylko i wyłącznie jej. Zadowolona, sięgnęła zębiskami pokarmu, by zmiażdżywszy gryzonia w kilku sprawnych ruchach szczęk, przełknąć i częściowo zaspokoić głód.
Niedługo jednak przyszło owczarkowi cieszyć się pełnym brzuchem. Podrażniony chorobą, odmówił przyjęcia strawy. Cała zawartość żołądka podjechała ku górze, aby po krótkiej walce z przełykiem wydostać się na wolność. Wiewiórka wróciła na poprzednie miejsce, chociaż w znacznie mniej apetycznej formie. Psowata lekko zmarszczyła brwi, równocześnie wyginając wargi w grymasie poirytowania i szybko zjadła to, co przed sekundą wyrzygała.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 15 z 25 Previous  1 ... 9 ... 14, 15, 16 ... 20 ... 25  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach