Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 32 z 52 Previous  1 ... 17 ... 31, 32, 33 ... 42 ... 52  Next

Go down

Pisanie 24.03.16 10:12  •  Bar - Page 32 Empty Re: Bar
Śmierć swojego przeciwnika przyjął do wiadomości z typową dla własnej rasy obojętnością. Bezwładne ciało utrzymywane jedynie przez jego własną siłę wisiało nad nim emanując niezwykłą ciszą w całym tym tumulcie. Nie od razu Cal zabrał się za zrzucanie z siebie postrzelonego wymordowanego, zastygł najpierw gadając szybko stan własnego ciała. Krótkie sygnały testowe puszczone wgłąb mechanizmów wróciły do jednostki centralnej dając mu obraz tego, w jakim stanie prezentuje się jego funkcjonalność. Niektóre impulsy wróciły zniekształcone, więc wprowadził korektę dla własnych działań.
Następnie wszystko nastąpiło szybko, dotychczas ignorowana przez niego sytuacja otaczająca pradawnego w jednej chwili przekształcona została na priorytet, nie tylko dlatego, że dzika banda składająca się z ofiary, oprawcy i przypadkowego gościa baru postanowiła w bardzo nierównej walce zmusić smoka do odwrotu, ale także dlatego, że płynące z gardła kobiety rozkazy zdawały się być kluczowe dla dalszego rozwoju sytuacji.
Cisnął więc trzymane nadal w stalowych rękach ciało w stronę lwa, mając nadzieję że po raz kolejny na chwilę odwróci jego uwagę, w końcu rzucał jego martwym sojusznikiem, a ludzie byli bardzo sentymentalni. Po drugie, samo miotnięcie kimś przez kilka metrów było dezorientujące, chyba dla każdego znajdującego się we wnętrzu. Prawdopodobnie tylko androidy były zdolne do tak niedelikatnego i niehonorowego obchodzenia się z pokonanym przeciwnikiem. W każdym razie, gdy zrobił już to, co chciał, nakierował obręcz nad samego siebie i opierając się o nią wstał, badając granice możliwości swojej uszkodzonej kończyny. Nie mógł poruszać nią, lecz nadal była przedmiotem, na który mógł przenieść ciężar ciała i ustać. Gdy tylko się ustabilizował, Halo natychmiast zatrzeszczało złowieszczo szykując dwa działa, północne i północno-zachodnie, wystrzeliwując odpowiednio trzy pociski w stronę walczącej z niewidzialnym przeciwnikiem Hemofilię, a trzy w kierunku Karmen, przed każdym strzałem robić korektę ich położenia.
Sam Chie jednak nie ruszył się, stał stabilnie, jedną ręką podpierając się o swoją broń, a drugą ustawiając niekompletną gardę, czekając na lwa i jego ruchy. W końcu nie miał zamiaru poświęcać w całości uwagi towarzyszowi broni. Najbardziej użyteczny będzie, gdy najpierw pozbędzie się własnych wrogów.
- Zaniech̀a͠j́ ̕sw͝o͠įch c҉z̷ynnoş́c͜i͢,҉ lwie҉.̧ W͘ ̢te̵j̨ ͝w̡al̛c̛e ҉m̶o̕ż҉esz ̸o͠dn̛ìeśḉ ̡mas̀ę̵ ͡n͝iep͜otrzeb̧n͘y̵ch ͝o̵b͏r̕a̢ż͢e͡ń̵, ̸d́la͜ mni̧e jed҉n͢a͞k͞ n̴iȩ ̨są o͘ne ̀k͏łop̛ǫte҉m. P͠omy͠ś̷l͜ o t̛ym̸,̸ k̴to ͠w̷y҉j͟d͟zie͞ na tym͢ ̴g̶o͜rze͞j̀.- ogłosił system, przebijając się przez hałas mocno zniekształconymi słowami, nadal jednak wypowiedzianymi na tyle zrozumiale, by wymordowany kotowany był w stanie je zrozumieć. Oczywiście jeśli panował nad swoim umysłem.

Ramiona Horizon: 3/3, odpoczynek 3/4
Pociski: 20/20, ładowanie 0/3
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 25.03.16 17:46  •  Bar - Page 32 Empty Re: Bar
Dopiero teraz odczuła pewnym dyskomfort postrzelonego ramienia. Trudno było jej się skupić, szczególnie na paru rzeczach na raz. Kiedy tylko usłyszała krzyk, odwróciła się i możliwe, że tylko to ją zdołało uratować. Kolejne pociski leciały w jej stronę i to w dość błyskawicznym tempie. Nie zastawiając się ani chwili dłużej, chwyciła Shiona z rękę. Szarpnęła go, wyciągnąwszy go spod ciała Smoka. Ile miała czasu? Wiedziała, że na pewno oberwie, ale nie mogła pozwolić na to, aby oberwał w zamian Shion. Uciekała wraz z nim na rękach, by schować się za jakimś wywalonym stołem, kawałkiem ściany - cokolwiek, byle tylko pociski ich nie trafiły.
Wektory wtedy zniknęły. Nie oplatały nic, ani nikogo. Nie zdradzały położenia Hemo.
Kiedy miała chwilę, zorientowała się mniej więcej w jakim jest stanie Shion. Wizualnie wyglądał koszmarnie i zapewne na takiego się czuł. Wychyliła się za ściany/stołu/czegokolwiek, by wiedzieć jak bardzo ciężko będzie trzeba dostać się do drzwi. Zerknąwszy szybko na Shiona, zdjęła z pleców łuk i wyciągnęła jedną z pięciu strzał, jakie miała przy sobie. Naciągnęła ją na linkę, a kiedy była gotowa do wystrzału... Zrezygnowała. Miała szansę wydostać się stąd, toteż tak zamierzała zrobić.
Po tym geście, wzięła Shiona na ręce, ponieważ plecy miała zajęte przez łuk i strzały. Wzięła jeden z głębszych wdechów, licząc powoli do trzech. Na trzy, wstała szybko z miejsca, w którym na chwilę się schowała i udała się w stronę drzwi, niezależenie od tego, czy została wcześniej raz jeszcze postrzelona. Ból jaki jej na ten czas doskwierał, starała się ignorować, chociaż nie powie, że to było nieco trudne. Teraz chciała stąd wyjść i uratować członka DOGS. Taki był cel, a jeśli ktokolwiek stanął jej na drodze - zbluzgała go od deski do deski, częstując solidnym kopniakiem, byle tylko dostać się do upragnionych drzwi, którymi tutaj weszła. Jak szybko przyszła tak szybko pójdzie. Oby.

Moc: wektory 3/3
Rany: przestrzelone prawe ramię (nabój pozostał w ciele); lekki ból głowy wywołany ogólnym hałasem ← z racji tego, że Hemofilia nie odczuwa bólu w sposób znany reszcie, uznajmy, że każda rana lub uczucie, które powinno wywołać u niej cierpienie oznacza u niej silny dyskomfort, brak możliwości stuprocentowego skupienia się (w przypadku bólu głowy) itp.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 26.03.16 19:12  •  Bar - Page 32 Empty Re: Bar
Niezbyt zadziwiającym był fakt, iż pracujący tutaj barman nie przejmował się jakoś nadzwyczajnie panującą w przybytku, iście chaotyczną burdą. Nie był to zapewne pierwszy czy ostatni raz, jak w budynku tym szalała burza składająca się z niezwykłych mocy, zabójczych kul i wściekłych, przestraszonych bądź agonalnych krzyków, toteż pewnie się już do takowych wydarzeń - krwawych, nieprzyjemnych, przeplatanych słodką Śmiercią - przyzwyczaił. Brudna szklanka uderzyła o podłogę z zatracającym się w ogólnym harmidrze stukiem, chwilkę później będąc napełnioną czystym, mocnym spirytusem przez niewzruszonego przetaczającym się przez bar zamieszaniem mężczyznę. Karyuu skinęła mu głową w podzięce, ignorując jego wbity w nią wzrok i chwytając za niespecjalnie czyste, zawierające w sobie teraz silny alkohol naczynie. Trunek ten spłynął do żołądka jasnowłosej palącą, piekącą falą, wywołując na jej bladej, skrytej w cieniach kaptura twarzy lekki, zaraz przemijający grymas. Odłożyła opróżnioną szklankę z widocznym wzdrygnięciem się, jako że nie była przyzwyczajona do tak mocnych substancji - napić się od czasu do czasu napiła i głowy też aż tak słabej nie posiada, ale nie przepada za alkoholem na tyle, aby bliżej się z nim zaznajamiać czy sięgać po te bardziej kopiące i umysł poniewierające. Porcja, jaką zaserwował jej barman wystarczyła jej na co najmniej miesiąc, jeśli nie dwa. Albo i trzy.

Kiedy ona odświeżała się i swego rodzaju resetowała z drobną pomocą alkoholu, jatka w "Przyszłości" trwała w najlepsze dalej, acz chyliła się już - wreszcie - powolutku, stopniowo ku końcowi. Kolejne pociski przecięły ze świstem wypełnione napięciem i akcją powietrze - żaden nie był skierowany ku niej, dzięki Merlinowi i Xiuhcoatlowi - podczas gdy Kundelek zgarnięty został w czułe ramiona niedawno przybyłej, nowej uczestniczki tej jakże uroczej, poplamionej szkarłatem rzezi. Dostrzegłszy, że dwójka ta poraniona i pokiereszowana kieruje się ku zbawiennym drzwiom, Karyuu chwyciła ponownie za swoją w dalszym ciągu rozłożoną łopatę - nie składała jej po schowaniu się za ladą, bo dlaczego miałaby? - i zgrabnym, prężnym susem wyskoczyła zza swojej bezpiecznej kryjówki. Nie zerkając nawet na milczącego, przywodzącego na myśl kamienny posąg barmana ruszyła bezgłośnym biegiem wzdłuż ściany tak, aby jak najmniej osób ją dostrzegło. Nie chciała być zauważona, nie teraz i najlepiej nigdy, lecz jeżeli sytuacja będzie tego wymagać, to chętnie zrezygnuje z bezszelestnego przemykania za powywracanymi stołami i krzesłami. Plan i cel? Eskortowanie uciekającej z Shion Hemofilii i zdzielenie swoją śliczną bronią w głowę każdego, kto będzie chciał zatrzymać Wymordowaną w jej próbie wydostania się z Baru. Wkroczy, jednakże, tylko wtedy, kiedy ta będzie miała widoczny problem z jakąś ludzką lub nieludzką przeszkodą, preferując poruszać się w przysłowiowych cieniach. Podczas przemieszczania się uważała na zabłąkane pociski, ławy czy rozszalałych Wymordowanych, łaknąc dobrnąć do drzwi i przez nie wymknąć się - wraz z dwójką DOGSów - z tego zdemolowanego przybytku.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 28.03.16 18:04  •  Bar - Page 32 Empty Re: Bar
MISTRZ GRY - SĘDZIA.
Lew dostał. Akurat miał się rzucić z zębami na Calamity'ego, ale martwy towarzysz wplątał się w potężne łapy, podcinając wszelaką stabilizację i wywalając olbrzymie, prężne cielsko na drewniane podłogi, które zatrzeszczały pod ciężarem z takim trzaskiem, jakby za moment faktycznie miały się połamać.

Hemofilia nie próżnowała. Chwyciła Shiona za rękę i chcąc go wyciągnąć spod ciała zamroczonego bólem przywódcy Smoków sama naraziła się na strzały. Miała zbyt mało czasu, aby uratować i Kundla, i siebie samą - wystarczyła chwila, by tuż przed jej nosem przeleciała ława, która co prawda powaliła Siriona, ale przygniotła także Shiona. Chwilę później poczuła nie tyle ból, co mus przesunięcia stopy bardziej w lewo, aby utrzymać równowagę - następny pocisk przestrzelił jej bark - kolejny przeciął powietrze ze świstem (i hukiem) i musnął rozgrzanym metalem jej polik, mijając się z okiem i uchem ledwie o milimetry. Pewnie kilka czarnych włosów zafalowało od szybkości naboju. Trzeci chybił.

Za to wszystkie trzy trafiły w Karmen z racji tego, że dziewczyna ledwo się ruszała. Dwa pierwsze wbiły się jej brzuch, trzeci trafił w jej ramię tuż nad łokciem. Krzyknęła z bólu, upadając na zdarte kolana i przycisnęła obie dłonie do ran na brzuchu, chcąc zatamować krwawienie.
- Mikoto! - wrzasnęła, choć jej głos widocznie zasłabł.
Chłopak zerwał się z miejsca i pokręcił głową.
- Nie mogę już - wymamrotał ledwo słyszalnie; zrozumiała to wyczytując z ruchu jego warg. Sama przeklęła soczyście i rozejrzała się dookoła, szukając pomocy. Wtedy jej wzrok padł na czarnowłosą dziewczynę, która wreszcie przełamała strach i wyskoczyła zza przewróconego stołu. Jej dżinsowe spodnie były porwane, koszulka za krótka - jakby kilka lat temu z niej wyrosła - ale nawet mimo brzydkich ubrań wyróżniała się na tle zgromadzonych. Jej cera była względnie czysta, ciało szczupłe, z lekko zarysowanymi mięśniami. Choć piękno jest pojęciem względnym - niewielu byłoby takich, którzy by jej go odmówili. Sięgnęła za siebie wyciągając łuk. W porównaniu do Hemofilii, bardzo chciała zwrócić na siebie uwagę.
- Przestańcie! - krzyknęła, naciągając pierwszą ze strzał wyciągniętą z kołczana tak prędko, że nikt nie był w stanie tego zarejestrować.
- Anielica. - Ktoś splunął. - Można się było tego po was spodziewać!
- Nie chce by komukolwiek stała się krzywda - ciągnęła niezrażona. - Posiadam strzały, które unieruchomią każdego przeciwnika na stosunkowo długi czas. Nie zrobicie mi również krzywdy. - Jej jasnoniebieskie spojrzenie spoczęło na Calamitym. Lew, choć dawno pozbierał się z podłogi, również zerknął na anielicę. - Chcę, byście opuścili to miejsce. Wszyscy, którzy wciąż palą się do walki. Ranni mogą podejść. Ja i mój towarzysz udzielimy pomocy. Ale, do diabła, przestańcie się naparzać jak banda prymitywnych zwierząt!

Hemofilii udało się dopiero wyciągnąć Shiona spod ławy i Siriona. Dzieciak był w fatalnym stanie. Świeża krew grubymi pasmami przecinała mu twarz, szyję, ramiona i każdą odsłoniętą część ciała, a i bez wątpienia wiele obrażeń skryło się za materiałem szmat, jakie miał na sobie.

Z Sirionem było jeszcze gorzej - już uderzenie krzesła mocno przechyliło sprawę na jego niekorzyść, ale ława, która go przygniotła, spowodowała również charakterystyczny trzask. Bez wątpienia pękły żebra pod ciężarem wyjątkowo potężnego mebla.

- Nie ruszajcie się! - Głos anielicy nie zadrżał nawet na moment, choć wydawała się wyjątkowo drobną istotą. Tym razem jej wzrok padł na Hemofilię. - Chcę usłyszeć zapewnienie, że nie chcecie walczyć. Proszę. Dość już mam kolejnych ofiar.
Stojący za nią chłopak zerknął w tym momencie na Karyuudo, szczególnie zawieszając wzrok na jej łopacie. Był wyprostowany, splatał dłonie za plecami, wypinając klatkę piersiową - i nic nie wskazywało u niego na bojową postawę.

- - - - - -
|| OBRAŻENIA:
- Shion: postrzelona prawa noga (tuż pod kolanem), nabój przeszedł na wylot; coraz liczniejsze siniaki; bardzo silny ból głowy; mroczki przed oczami; brak możliwości nabrania odpowiedniej ilości powietrza do płuc; płytkie, ale długie cięcia zadane wektorami (szyja, klatka piersiowa, ramiona, przedramiona, dłonie, plecy); z racji upływu krwi postać mdleje.
- Calamity: niesprawna lewa kończyna; głębokie zadrapania na wysokości bioder, brzucha i pojedyncze na prawym ramieniu (brak dotkliwszych defektów, aczkolwiek mogą występować błędy i zacięcia systemu);
- Sirion: lekki ból głowy wywołany ogólnym hałasem; poparzenia (nie aż tak poważne, ale pieką jak skurwysyn) na lewym policzku; niegroźna rana w prawej łydce (dźgnięcie po którym Sirion nadal może chodzić/biegać, acz z wyczuwalnym bólem); płytkie, ale długie cięcia zadane wektorami (szyja, klatka piersiowa, ramiona, przedramiona, dłonie, plecy); trzy złamane żebra, zwichnięty prawy nadgarstek; z racji upływu krwi w następnym poście postać zemdleje.
- Karyuudo: przecięcie na lewym udzie (kilka drzazg), niegroźne;
- Hemofilia: przestrzelone prawe ramię oraz prawy bark (oba naboje pozostały w ciele); pociągła rana na policzku tuż pod okiem (płytka), lekki ból głowy wywołany ogólnym hałasem ← z racji tego, że Hemofilia nie odczuwa bólu w sposób znany reszcie, uznajmy, że każda rana lub uczucie, które powinno wywołać u niej cierpienie oznacza u niej silny dyskomfort, brak możliwości stuprocentowego skupienia się (w przypadku bólu głowy) itp.

|| MOCE:
- Shion:
Kontrola wiatru: 3|3 (odpoczynek: 2|4)
Kontrola krwi: 3|3 (odpoczynek: 2|4)
- Calamity:
Ramiona Horizon: 3|3 (odpoczynek: 3|4)
- Karyuudo:
Zapalniczka piromana: 1|1 (odpoczynek: 4|4) - można znów użyć
- Sirion:
Artefakt przywódcy: 3|3 (odpoczynek: 2|4)
Niewidzialność: 3|3 (odpoczynek: 1|4)
- Hemofilia:
Wektory: 3|3 (odpoczynek: 0|4)

|| NPC:
Jeżeli na fabule padło imię, podam je w nawiasie przy numerze NPC.
- #2 - blondyn, ok. 170 cm; ok. 55 kg.; kontrola roślinności (o: 1|4). ← [nieprzytomny]
- #4 (Lion) - wymordowany; biokineza: lew. Dodatkowe atuty: zwiększona siła i wytrzymałość.
- #5 (Karmen) - dziewczyna, białowłosa, ok. 170 cm; ok 60 kg; telekineza (u: 3|3, o: 1|4). ← postrzelona; bez natychmiastowej pomocy umrze.
- #6 (Mikoto) - chłopak, szatyn, ok 180 cm; ok 60 kg; używa mocy (u: 3|3, o: 1|4).
- #7 (Saya) - dziewczyna, anielica, czarne włosy, 150 cm., 35-40 kg.; moc: ?
- #8 (Tarwel) - chłopak, anioł, jasne włosy, 180 cm., 70 kg.; moc: ?

|| DODATKOWE:
- Odliczanie: 0/2.

TERMIN: 3 kwietnia.
                                         
Arcanine
Wilczur     Poziom E
Arcanine
Wilczur     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 29.03.16 10:53  •  Bar - Page 32 Empty Re: Bar
Nie mógł czuć goryczy, rozczarowania ani nawet złości. Nie mógł, a jednak niewielka cząstka tych negatywnych emocji docierała do niego wraz ze świadomością własnej, obecnej ułomności. Wiele ruchów zostało wykluczonych, bo jedna z dolnych kończyn ciągnęła się za nim niczym najzwyklejszy przedmiot, w tym momencie niemal bezużyteczna.
Przez chwile stał w bezruchu, nadal gotowy na odparcie ciosów, bądź ich wyprowadzenie patrząc z góry na szarpiącą się dwójkę, stoły, krzesła i wszystko inne co ich otaczało, a także na nowo przybyłą. Dopiero gdy z głębi baru odezwał się jakiś nowy głos, jego żółte, mechaniczne źrenice obróciły się w nienaturalny sposób na bok, wyłapując ostrość w punkt, z którego dochodziły słowa namawiając ich do zaprzestania działań.
Zastygł w milczeniu, rozważając jej słowa wewnątrz systemu, badając plusy i minusy tej nowej sytuacji, analizując wpływ nowego pionka na planszy w tej grze.
- Tchórzliwy, młody anioł. Poczekałaś, aż ludzie pod twoimi oczami wytłuką się na tyle, byś zyskała znacząca przewagę? - Zapytał, przejawiając ludzką irytacje, która wyraźnie przedzierała się przez sceptyczny głos, teraz już zupełnie pozbawiony mechanicznego brzmienia i neutralnej barwy, jakby obudził się z długiego snu, w którym to był stuprocentową maszyną. - Posiadam broń, która zneutralizowała by Cię dużo szybciej, niż zdołałabyś użyć swojej mocy na którymkolwiek z nas. Twoje słowa nie robią na mnie najmniejszego wrażenia, ponieważ zostałem stworzony po to, by walczyć do momentu mojego rozpadu, zdolny do funkcji autodestrukcji, by zabrać do grobu tych, którzy są tego warci. Nie widzę jednak sensu marnować jej na którekolwiek was, czy chociażby na tą walącą się ruderę. - Przerwał swoją przemowę, dając każdemu moment na rozważenie tych słów, a także na przebadanie stanu wnętrza, które na ten moment wyglądało równie źle, co waląca się ruina pozostawiona bez opieki. - Nie ma wśród nas ofiar, anielico. Jedyną ofiarą tego zdarzenia jesteś ty, myśląc że każdy tutaj walczy o dobro. Każdy bije się tutaj dla własnych celów, ponieważ nie ma już dobra na tym świecie. Moment w którym ktoś podający się za najwyższego rozdzielił istnienie na dobre i złe był momentem, w którym skazał świat na wieczne odczuwanie cierpienia. Tylko ty jesteś tu ofiarą, myśląc że twoje istnienie ma na celu szerzenie dobra.
Z trudem i początkowym oporem mechanizmów zrobił kilka kroków, opierając się na niesprawnej nodze niczym na lasce, łapiąc równowagę i dopiero wtedy przenosząc o niecały metr sprawną kończynę. Zbliżał się w sekundy na sekundę ku kłębie walczących, Halo trzeszczało groźnie, celując przednimi lufami ku Hemofilii, grożąc ponownym wystrzałem, tym razem w dużo bliższej odległości.
- Zabierz stąd to dziecko, zroszona krwią ludzka kobieto. - zwrócił się ku pitbullce, odzyskując swój obojętny ton, pobrzmiewający mechanicznie. - Smoki będę polować na swoje ofiary tak długo, aż ich dorwą. Albo ktoś nie zapłaci nam więcej, za pozostawienie ich w spokoju.
Mimowolnie spojrzał też na pojawiające się na ziemi ciało pradawnego, którego siły musiały już opuszczać po całej tej szarpaninie. W jego sztucznych oczach czaiła się iskra politowania dla tej istoty, która leżała teraz w bezruchu. Póki jednak jego rozkaz skierowany do wymordowanej nie zostanie wykonany, nie miał zamiaru odciągnąć z miejsca swojego przywódcy. Stał jedynie nad walczącymi, grożąc im zarówno lufami, jak i siłą własnych ciosów. Nie ruszał się jednak, czekając jedynie aż to oni wykonają pierwszy ruch.

Ramiona Horizon: 3/3, odpoczynek 4/4
Pociski: 20/20, ładowanie 1/3
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 29.03.16 17:23  •  Bar - Page 32 Empty Re: Bar
Ponownie dostała. Była na to przygotowana, co świadczył przeniesiony ciężar ciała na lewą nogę, by móc złapać odrobinę równowagi. Przestrzelony bark również zaczął sączyć czarną krwią. Z każdą sekundą barwił jej materiał ubrania - czarna plama coraz bardziej rozprzestrzeniła się na bluzie. Ale nawet to nie przeszkodziło jej w tym, by wyciągnąć Shiona spod ławy, by następnie zadbać o jego bezpieczeństwo.
Zadbać o bezpieczeństwo...?
Nagle w barze rozległ się głos anielicy. Och, urodą dorównywała niejednej bogini. Ale trzeba jej przyznać, że zagranie miała paskudne. Czemu dopiero teraz wyszła, a nie kiedy zebrane tutaj osoby zaczęły wzajemnie się mordować? Hemo nie wiedziała wszystkiego. Była tutaj zaledwie parę minut, a ona już była postrzelona w dwóch miejscach, gdzie o mały włos trzeci pocisk nie trafił w czaszkę. Czwarty na całe szczęście nawet jej nie drasnął. Pomyśleć tylko, że chciała się napić. Teraz musiała ratować dupę swojego sojusznika, przy okazji narażając swoją własną, bo dziecko nie potrafiło sobie poradzić. Jego stan zdrowia mówi o wszystkim.
Poczuła na sobie spojrzenie. Nie rozumiała, dlaczego słowa anielicy brzmiały tak doniośle. Miała wrażenie, że kieruje je bezpośrednio do kobiety. A ona przecież tylko chciała pomóc Kundlowi. Czyżby? W tym samym momencie przemówił android. Przewróciła oczami. Niedobrze jej się robiło, kiedy słuchała tego pierdolenia.
Trzymała Shiona na rękach, doskonale zdając sobie sprawę, że nie potrafiła teraz podjąć walki. Zdezorientowanie brało górę, brak skupienia był paskudny. Natomiast android nie dawał za wygraną - kupa mechanizmu nadal była cięta na obecność Hemofilii. Niech tylko naruszy granicę, której w żaden sposób naruszać nie powinien. Brew mimowolnie jej drgnęła.
- Ofiary? - zaczęła powoli, nie bojąc się przybliżyć do Calamity, ciągle trzymając na rękach Shiona. Lufa jego broni spoczęła na lewej piersi wymordowanej, nie obawiając się tego, że ten w każdej chwili może wystrzelić. Natomiast złote tęczówki przeszywały gardzącym spojrzeniem robota - Proszę, strzelaj. Jeśli tak bardzo chcecie mieć wojnę z Psami, ułatwię Ci sprawę. Nie licz jednak, że tą wojnę wygracie wy - lodowaty ton głosu mógł dotrzeć do zmysłów robota, o ile takowe w ogóle posiadał. Zerknąwszy kątem oka na Siriona. prychnęła. Kiwnęła w tamtą stronę głową - Powinieneś się nim zająć. Chyba że wy, najemnicy, nie macie większych zasad. W takim tempie, to z pewnością wszyscy pozdychacie, nawet Wasz przywódca - w ten sposób skończyła swoją wypowiedź. Nie czekała na jego odpowiedź - czy to słowa, czy to strzał. Ruszyła beztrosko w kierunku wyjścia, całym swoim ciałem otwierając drzwi i wychodząc wraz ze Shionem z tego paskudnego miejsca.

zt x2
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 01.04.16 18:52  •  Bar - Page 32 Empty Re: Bar
Nie szata zdobi człowieka - powiedzenie to zalśniło mimowolnie w umyśle jasnowłosej Łowczyni w chwili, w której piękna, obdarzona olśniewającą urodą Anielica wyskoczyła zza przewalonego wcześniej stołu i poczęła - po dobyciu łuku i naciągnięciu na nim pojedynczej strzały z niesamowitą prędkością - stanowczo, pewnie przemawiać. Karyuu stojąca obecnie za ladą - jej bezpieczną, zbawienną kryjówką jeszcze nie tak dawno temu - ze swoją wierną, stalową łopatą w ręce przysłuchiwała się tym wszystkim bzdurom i jadowitym wyrazom z rosnącym, przygniatającym barki niedowierzaniem. Mimo że wyraz jej bladej twarzy zbytnio się nie zmienił - a przynajmniej szkarłatne oczy pozostały niewzruszone i neutralne - to persony najbliżej stojące zauważyć z łatwością mogły spinające się mięśnie, drżące leciutko dłonie oraz zaciśnięte niemalże boleśnie zęby. Jak inaczej mogła zareagować na wieści, iż pośród całego tego chaotycznego, rozbestwionego tłumu kryły się dwie osoby zdolne do zakończenia całej tej chorej, poplamionej metaliczną w smaku czerwienią farsy? Przedstawienia przynoszącego ze sobą tylko ból, oblepione cierpieniem krzyki i rozlew krwi, a które mogło być od razu i z miejsca przerwane. Para żałosnych Aniołków zdecydowała się wychylić swoje szanowne główki zza ich kryjówek dopiero w momencie, kiedy szala zwycięstwa przechyliła się chybotliwie na stronę klientów oraz pokiereszowanego Shiona - ich wygrana nie była, naturalnie, w stu procentach pewna, ale szanse na nią były o wiele większe niż podczas pierwszych aktów tej rzezi, przed wbiciem do Baru Hemofilii.

- A mówią, że to Wymordowani są największymi potworami - rzuciła swoim ochrypłym, cichym, acz zawierającym w sobie iskierki stali głosem, wbijając wręcz wyzywająco swoje bezbarwne, pozornie chłodne - chociaż teraz mogło ono rzeczywiście bić swoistym zimnem - spojrzenie w ślepia jasnowłosego chłopaczka, który mierzył wzrokiem ją i jej cudowną, nietypową broń. - Ile ofiar potrzebowaliście, aby się ocknąć? Ile musiało zginąć, żebyście się w końcu obudzili? - zapytała niskim tonem, wychodząc w nagłym porywie zza blatu i zbliżając się do Aniołów bezgłośnymi, niesłyszalnymi krokami - niczym któryś z kotowatych drapieżników skradający się ku swemu niczego nieświadomemu posiłkowi. Pierwszy raz od długiego, długiego czasu coś poruszyło i zaburzyło dotąd niezmąconą, posklejaną wątłą taśmą taflę uczuć Łowczyni - Karyuudo była zła. Wściekła. O ile ona sama nie posiadała wielkich możliwości czy środków do zatrzymania nieugiętych, skupionych na obranym celu Najemników, to oni je mieli. I nic nie zrobili. - Ile trupów potrzeba, aby potężne Anioły zainterweniowały i poprosiły o zakończenie walk? - niemal - niemal - wypluła pogardliwie te słowa, zatrzymując się tak nagle, jak zaczęła maszerować spontanicznie w stronę niebiańskiej parki. Stojąc ledwo parę metrów od nich i mając najprawdziwszą ochotę przywalić porządnie chociażby jednemu z nich - najlepiej kobiecie - swoją łopatą, Karyuu wzięła głęboki oddech i rozluźniła - na tyle, na ile była w stanie - pobielałe palce zakleszczone na rękojeści ukochanej broni. Chciała znać odpowiedź wielmożnych Aniołków, zbywając na tę chwilę zmasakrowanego Cyborga, nieprzytomnego Pradawnego i uciekającą z Shionem Wymordowaną.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 05.04.16 16:00  •  Bar - Page 32 Empty Re: Bar
MISTRZ GRY - SĘDZIA.
Saya zmarszczyła brwi. Ale była to jedyna odsłona jej wewnętrznych emocji, które już w następnym momencie przykryła grubą warstwą opanowania, stojąc wyprostowana, ze strzałą naciągniętą na cięciwę i głową uniesioną tylko odrobinę za wysoko ─ nie w wyrazie aroganckiego gestu, ale po to, by móc objąć większą część sali.
Oczywiście, Calamity miał rację, nawet jeżeli początkowo chciała temu zaprzeczyć. Szybko zrezygnowała z tego pomysłu, zaciskając wargi tak mocno, że pobielały na obrzeżach. Po całym wykładzie nieśpiesznie kiwnęła głową.
To faktycznie moja porażka ─ przyznała bez ogródek, wpatrując się uparcie w żarzące żółcią tęczówki. ─ Żałuję tego, ale nie cofnę czasu. W obecnej chwili liczy się to, że oferuję pomoc. Tak ja, jak i Tarwel, którego nie byłbyś w stanie pokonać, androidzie. Twoje słowa są puste tak samo, jak pusta jest twoja moralność. Weź swego towarzysza i zajmij się nim lub pozwól, byśmy my się nim zajęli, ale jeden niekorzystny ruch i...
Urwała, gdy przez szmer przebił się inny głos. Nie zmieniła położenia grotu, ale zerknęła na bok, kierując spojrzenie ku Karyuudo. Nie kryła zaskoczenia, ale mimo tego wysłuchała jej do końca, gdzieś przy ostatnim słowie byłej Łowczyni wykrzywiając usta w grymasie.
A ty? ─ syknęła rozdrażniona. ─ Ilu ty potrzebowałaś ofiar? Jak ciężko było ci użyć broni, którą teraz tak ściskasz? Ile trupów doszło do kolekcji, kiedy chowałaś się za drewnem baru, nie będąc inną ani ode mnie, ani od żadnego innego anioła? Po zstąpieniu na Ziemię anioły wciąż posiadały moce, ale otrzymaliśmy także ludzkie ciała i emocje. Kiedy kuliłaś się za barem, ja sama biłam się w pierś przez własne tchórzostwo. Wyszłam w momencie, w którym je przełamałam ─ warknęła, rozluźniając nacisk na cięciwę. Opuściła nawet ramiona, choć nieprzerwanie napinała mięśnie, gotowa, by unieść broń ponownie i wystrzelić jedną ze strzał. ─ Możesz mnie potępiać za strach, ale nie masz prawa oceniać przez pryzmat rasy. Nic nie zapowiadało, byś miała za moment wskoczyć na ławę i uspokoić towarzystwo, łowczyni. Tarwel, pomóż Karmen. Jest najbardziej ranna.
Chłopak skwasił się, ale zrobił pierwszy krok ku powarkującej białowłosej.  

- - - - - -
|| OBRAŻENIA:
- Shion: postrzelona prawa noga (tuż pod kolanem), nabój przeszedł na wylot; coraz liczniejsze siniaki; bardzo silny ból głowy; mroczki przed oczami; brak możliwości nabrania odpowiedniej ilości powietrza do płuc; płytkie, ale długie cięcia zadane wektorami (szyja, klatka piersiowa, ramiona, przedramiona, dłonie, plecy); z racji upływu krwi postać mdleje.
- Calamity: niesprawna lewa kończyna; głębokie zadrapania na wysokości bioder, brzucha i pojedyncze na prawym ramieniu (brak dotkliwszych defektów, aczkolwiek mogą występować błędy i zacięcia systemu);
- Sirion: lekki ból głowy wywołany ogólnym hałasem; poparzenia (nie aż tak poważne, ale pieką jak skurwysyn) na lewym policzku; niegroźna rana w prawej łydce (dźgnięcie po którym Sirion nadal może chodzić/biegać, acz z wyczuwalnym bólem); płytkie, ale długie cięcia zadane wektorami (szyja, klatka piersiowa, ramiona, przedramiona, dłonie, plecy); trzy złamane żebra, zwichnięty prawy nadgarstek; z racji upływu krwi w następnym poście postać zemdleje.
- Karyuudo: przecięcie na lewym udzie (kilka drzazg), niegroźne;
- Hemofilia: przestrzelone prawe ramię oraz prawy bark (oba naboje pozostały w ciele); pociągła rana na policzku tuż pod okiem (płytka), lekki ból głowy wywołany ogólnym hałasem ← z racji tego, że Hemofilia nie odczuwa bólu w sposób znany reszcie, uznajmy, że każda rana lub uczucie, które powinno wywołać u niej cierpienie oznacza u niej silny dyskomfort, brak możliwości stuprocentowego skupienia się (w przypadku bólu głowy) itp.

|| MOCE:
- Shion:
Kontrola wiatru: 3|3 (odpoczynek: 3|4)
Kontrola krwi: 3|3 (odpoczynek: 3|4)
- Calamity:
Ramiona Horizon: 3|3 (odpoczynek: 4|4)
- Sirion:
Artefakt przywódcy: 3|3 (odpoczynek: 3|4)
Niewidzialność: 3|3 (odpoczynek: 2|4)
- Hemofilia:
Wektory: 3|3 (odpoczynek: 1|4)

|| NPC:
Jeżeli na fabule padło imię, podam je w nawiasie przy numerze NPC.
- #2 - blondyn, ok. 170 cm; ok. 55 kg.; kontrola roślinności (o: 2|4). ← [nieprzytomny]
- #4 (Lion) - wymordowany; biokineza: lew. Dodatkowe atuty: zwiększona siła i wytrzymałość.
- #5 (Karmen) - dziewczyna, białowłosa, ok. 170 cm; ok 60 kg; telekineza (u: 3|3, o: 2|4). ← postrzelona; bez natychmiastowej pomocy umrze.
- #6 (Mikoto) - chłopak, szatyn, ok 180 cm; ok 60 kg; używa mocy (u: 3|3, o: 2|4).
- #7 (Saya) - dziewczyna, anielica, czarne włosy, 150 cm., 35-40 kg.; moc: ?
- #8 (Tarwel) - chłopak, anioł, jasne włosy, 180 cm., 70 kg.; moc: ?

TU INTERWENCJA SĘDZIEGO SIĘ KOŃCZY.
Uzupełnijcie profile dodając obrażenia.
W razie gdybyście w następnym poście zwrócili się do któregoś NPC to nim odpiszę, ale już jako Los, nie Sędzia.
                                         
Arcanine
Wilczur     Poziom E
Arcanine
Wilczur     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 15.04.16 18:32  •  Bar - Page 32 Empty Re: Bar
Dlaczego dwa posty zniknęły? xD

Dostrzegłszy wpierw zaskoczenie, a następnie czyste, nieskrywane rozdrażnienie malujące się na twarzy Anielicy oraz usłyszawszy tnące, oskarżające słowa wypełzające z ust wspomnianej osobniczki niby jadowite, niemożliwe do poskromienia węże, Karyuu poczuła się - ktoś rzec by mógł, iż paradoksalnie - lepiej, stabilniej, spokojniej. Niedawna, gorejąca w sercu i duszy wściekłość - hej, stary przyjacielu, dawno się nie widzieliśmy! - zgaszona została przez gwałtowne, niematerialne tsunami, które to rozluźniło widocznie spięte dotąd, rozpalone agonią mięśnie i rozjaśniło poplątane, przyćmione goryczą oraz złością myśli. Łowczyni przymknęła na moment - marny, króciutki, prędko przemijający - swoje lśniące oczka barwy krwi, delektując się tą spokojną, kojącą czernią panującą pod powiekami i chwytając ostatecznie w garść resztę zabłąkanych, potrzaskanych emocji szwendających się - po tym, jak uwolnione zostały ze swych ciasnych klatek kluczem Furii - po jej umyśle. Szkarłatne, ponownie neutralne - puste, pozornie chłodne i przywodzące na myśl dwa zimne rubiny - ślepia otworzyły się, zerkając zaraz mimowolnie ku znokautowanemu na początku tego całego chorego zamieszania blondynowi obdarzonego mocą kontroli roślin. Wzrok Karyuu nie pozostał na nim zbyt długo, przeskakując raz jeszcze na Anielicę dzierżącą łuk i jej niezbyt walecznego, skorego do wzięcia udziału w niedawnej bijatyce towarzysza.

Nie zaśmiała się pogardliwie, nie prowokowała dalej i tak już rozdrażnionej kobiety, nie wzruszyła nawet ramionami, miast tego wszystkiego najzwyczajniej w świecie składając swoją ukochaną łopatę i sprawnym, wyćwiczonym przez lata ruchem zakładając ją z powrotem na plecy. Nie zamierzała przepraszać za swój wybuch gniewu czy gorliwie bronić swojego zdania - nie miała, już, ku temu powodów, a także wiedziała, że niektórzy ludzie łakną po prostu być na szczycie racji i sytuacji, nie dostrzegając przy tym - albo nie chcąc tego robić - swoich błędów oraz potknięć. Żadne słowa, wyrazy czy argumenty nie zmieniłyby ich zdania, czyniąc dalsze konwersacje bezsensownymi przepychankami i kłótniami zalanymi toksycznym jadem. Najważniejszym dla niej było to, iż Kundelek nie dość, że zyskał siedem dni na ratunek, to jeszcze nie musiał aż tyle czekać, by zostać wytarganym z tego kiepskiego dla niego, niebezpiecznego położenia. Ratunek nadszedł niezwykle szybko w postaci nieznajomej Karyuu kobiety, która wyniosła dzieciaka - który mógł mieć, wbrew swojej aparycji, dobre kilkaset lat, ale kto by się tym przejmował - z Baru i zabrała go z dala od brutalnych, niezmąconych w swych działaniach Smoków.

Jasnowłosa, zakapturzona Łowczyni odwróciła się wtem na pięcie i ruszyła do wyjścia bez oglądania się przez ramię na dwójkę 'Wybawicieli' oraz Najemników. Skinęła tylko po drodze barmanowi, zatrzymując się jeszcze na chwilkę po chwyceniu za porysowaną, obdrapaną klamkę drzwi. Mogła powiedzieć coś na odchodne, mogła zwrócić uwagę na rzekomą nietykalność Anielicy - "Nie zrobicie mi również krzywdy.", dobre to było, yup - i wytknąć to, jak patetycznie wychodziło jej zachowanie na tle jej barwnych, pięknych słów, lecz... zasalutowała jedynie dwoma palcami - odruchowo, bez pomyślunku, jak 'kiedyś', przed całym bajzlem związanym z Łowcami, cierpieniem, odkrytymi tajemnicami i Śmiercią - i wymaszerowała na zewnątrz. Nie miała najmniejszego pojęcia o tym, gdzie w tym momencie iść, dokąd zmierzać, jakie zakątki tej smutnej krainy odwiedzić, więc kroki swe skierowała - wybrawszy po sekundzie zastanowienia najprostsze możliwe rozwiązanie - przed siebie. Zostawiła za sobą przybytek wypełniony sztywnymi, zimnymi ciałami, bordowymi plamami krwi i nieprzychylnymi, zgorzkniałymi jednostkami, nie przejmując się wcale, a wcale tym, jak będzie przez nie - trzecią wymienioną pozycję, oczywiście - postrzegania i jak będą o niej myśleć. Cudze zdanie dotyczące jej persony mało ją obchodziło, a że żadnych przyjaciół i osób sprzymierzonych nie posiadała, to pozostało jej polegać wyłącznie na samoocenie i samokrytyce. I dobrze. Chociaż trochę... samotnie.

z.t.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 22.04.16 16:02  •  Bar - Page 32 Empty Re: Bar
/Bo osoby piszące nie wiedziały, że bar jest w rozsypce i wpadły tu na randkę >D

- W takim wypadku twój towarzysz jest jeszcze większą porażką, niż ty. - Odparł gdy w odpowiedzi do własnego blefu otrzymał jeszcze gorszą odpowiedź, niż mógł się spodziewać. Gdyby nie znikoma mimika twarzy androida, uśmiechnąłby się ironicznie, patrząc z wyższością na kobietę.
Mechanizm obręczy pracował po cichu, ładując nową porcje specjalistycznych pocisków, niezależnie od kolejnych zamiarów smoka, jego broń była w gotowości niemal zawsze. Rozgrzany system pracował płynnie, pokonując drobne zawiasy widoczne przede wszystkim w sposobie poruszania się z niebywałą upartością. Bez jakiejkolwiek oznaki gardy zbliżył się do omdlałego pradawnego, z bezczelnością paradując przed nosem aniołów. Reszta baru go nie interesowała, przypadkowi goście mogli już zdrapywać swoich towarzyszy z podłogi, bo maszyna nie groziła kolejnym atakiem, tak samo jak mechaniczny głos obręczy - milczała.
Cała sala zdawała się milczeć, mało kto odważył się odezwać, wszyscy świętowali ten spokój, skromnie rozglądając się dookoła i sprawdzają, czy mogę uciec bez wypowiedzenia nawet słowa poparcia dla którejkolwiek ze stron. Wiatr za oknami duł silnie w szyby i ciskał w szkło chłodnymi biczami, słychać było jak siła powietrza działa na ściany baru.
Dłoń androida zacisnęła się na kołnierzu ubrania Siriona, a zaraz potem potężna kończyna Chie podniosła bezwładne ciało wymordowanego ponad podłogę, tak że białowłosy zwisał, dyndając stopami kilka centymetrów ponad deskami. Zmierzył go wzrokiem, chłodnym i zaprogramowanym, pozostawiając dla siebie wszelkie ustalenia po tym krótkim geście. Gwałtownie przerzucił sobie przełożonego przez ramię i odwrócił się, z pomocą Halo poruszając się nieco wolniej niż miał to w zwyczaju przy neutralnym trybie.
Bez słowa opuścił pomieszczenie, by ruszyć ku miejscom i czasom, które były odpowiedniejsze dla jego planów.

Pociski: 20/20, ładowanie 2/3

z/t + Sirion (porwany, tak!)
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 03.05.16 11:52  •  Bar - Page 32 Empty Re: Bar
Jakub znalazł się w barze. Zajrzał tu, jak co miesiąc, robiąc sobie przerwę od krążenia po pustkowiach. Mimo, iż jest samowystarczalny i nie potrzebuje zarobku, chyba że pojawi się jakaś nietypowa konieczność, to lubi sobie od czasu do czasu urozmaicać życie, międzyludzkimi interakcjami. Od początku powstania tego miejsca pojawiał się tu co jakiś czas, więc ludzie do o koła wiedzieli po co tu przyszedł.
Pogwizdując przeszedłem przez środek sali, a sala wyglądała tak, jakby się tu coś poważnego działo niedawno, ale teraz jak zwykle byli tu ludzie. - Witam - rzuciłem do barmanki i rzuciłem jakimś drobnym groszem, co by się symbolicznie napić jakiegoś taniego piwa. Czułem się zobowiązany, w końcu miałem tu zaraz zacząć reklamować swoje usługi, to głupio tak na krzywy ryj, tak po prostu. Po za tym, lepiej by ich nie zadziwiać faktem, że ani jeść, ani pić nie muszę. Po otrzymaniu szklanki jakiejś taniej szczyny udałem się pod jedną ze ścian, tam wysunąłem spod stolika jedno krzesło i zrobiłem sobie taki prowizoryczny szezlong i oparłszy nogi na krześle, rozstawiłem swoją tekturę z ogłoszeniem " "Zabijam tylko puszki, na ludzi i wymordowanych tylko zastraszenia i wymuszenia. Cena do ustalenia z klientem." i tak w spokoju wyczekiwałem jakiegoś zainteresowanego. Jeśli nikt nie przyjdzie po godzinie, na dole kartonu dopiszę 'Promocja".
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie   •  Bar - Page 32 Empty Re: Bar
                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 32 z 52 Previous  1 ... 17 ... 31, 32, 33 ... 42 ... 52  Next

 
Nie możesz odpowiadać w tematach