Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Misje :: Retrospekcje


Go down

Pisanie 27.07.20 22:01  •  how I met a bear [Shinji x Junki] Empty how I met a bear [Shinji x Junki]
[tereny nieznane > wyschnięte jezioro]

Słońce. Piach. Więcej słońca. Jeszcze więcej piachu.
Na bardzo długi czas życie stało się zbitą masą żaru, nóg tonących w wydmach, ciągłej dezorientacji i pulsującego po ciele bólu. Odkąd "nie-umarł", każdy najmniejszy bodziec docierał do niego ze zwielokrotnioną intensywnością. Słońce oślepiało, jak nigdy. Piach szumiał w uszach, wiatr smagał ciało tak wyraźnie, jak czyjaś obecność. A może tylko mu się zdawało?
Zmienił się. To dlatego.
Albo to wszystko przez to, że od tygodni-... miesięcy? - że od dłuższego czasu nie słyszał niczego poza odgłosami własnego ciała i małych zabójców krążących po pustyni. Węży. Owadów. Jaszczurek. Giętkich nie-kotów. Ale miał szczęście - był spośród nich największy. A kiedy przestawał być najgroźniejszym drapieżnikiem - uciekał razem z nimi. Nawet się nie spostrzegł, kiedy cichy zachwyt nad nowym światem zastąpiło całkiem nowe towarzystwo: potworny głód, pragnienie, uderzenia zimna i gorąca, przeplatanie krótkimi momentami ulgi podczas wschodu i zachodu słońca. Nowe stworzenia przestały być fascynujące - stały się obiadem, przekąską, prowiantem, zasobem. Piękna pustynia stała się najgroźniejszym przeciwnikiem. Jedyne, co znajome - obolałe kończyny, przemęczone mięśnie, zeschnięte usta - zastąpiło zupełnie obce ciało.
Zmienił się. Tak.
I teraz wreszcie ma czas, żeby nad tym trochę pomyśleć.

Przewraca się na bok i zerka przez szparę w uschniętym na wiór drewnie. Powoli, powolutku... Świta. Gadzie źrenice zwężają się, uderzone nową porcją światła.
Smukła postać zwleka się z wnęki w środku utopionego pośród piachu statku. Przejeżdża szorstkimi dłońmi po twarzy i głowie.
Mógłby przysiąc, że łysieje.
Zgarnia nóż, otrząsa się i przeciąga po długim, niespokojnym śnie.
Ostrożnie przemyka do wyjścia, uważając, żeby przypadkiem nie nadepnąć na jakiegoś małego, jadowitego zabójcę. Zanim opuszcza schronienie, rozgląda się uważnie, poszukując ruchu, nasłuchując śladu stóp.
Od bardzo, bardzo dawna żadnych nie słyszał. Poza swoimi, rzecz jasna. Ale kiedy znalazł to miejsce, widział, że ktoś musiał tu jakieś zostawić. Widział resztki ogniska, znalazł nawet parę niedopałków. Desperaci tutaj byli. Może nawet bywali. I >może< to wina zbyt silnego słońca, ale nagle uciekanie przed nimi wydało mu się głupie.
Tak, ma na sobie resztki munduru.
Tak, wie, że najprawdopodobniej to nie pomoże.
Ale... jest gotów zaryzykować.
Życie za cudzy głos.
Brzmi sensownie??
Oczywiście, że tak. Ile można rozmawiać samemu ze sobą? Albo gekonami? Żeby chociaż były dobrymi słuchaczami, ale nie - ich błędne spojrzenia bynajmniej nie dają poczucia zaangażowania rozmówcy. Dlatego są zjadane.
Czy on się stał okrutny? Czy to złe, zjadać gekony?
Jakie to wspaniałe mieć czas na myślenie. Mieć >siłę< na myślenie. Niesamowite doświadczenie. Takie ludzkie. Brakowało mu tego.
                                         
Junki
Opętany
Junki
Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Sato Junki


Powrót do góry Go down

Pisanie 27.07.20 22:02  •  how I met a bear [Shinji x Junki] Empty Re: how I met a bear [Shinji x Junki]
Cisza? Niby tak. Choć pustkowia szepczą nieustannie szelestem wydm, omiatając podróżnych oddechem. Ogromna tarcza słońca wznosi się leniwie ponad horyzont, oblewając żelazne cmentarzysko krwistoczerwonym blaskiem. Szkielety tankowców wznoszą się ku bezchmurnemu niebu niczym miniaturowe góry, kładąc się po piasku niemal kilometrami cienia.
Ogryzek kiepa ląduje bezszelestnie u podnóża obtartych podeszew, po czym znika pośród piachu jednym tąpnięciem ciężkiego buciora. Łapa przekracza iluzoryczny próg, a zniekształcona granica światła i cienia przesuwa się po nim niczym promień lasera, skanując jego sylwetkę. Niewielki zefirek wyje od czasu do czasu pomiędzy płatami zardzewiałej blachy, sprawiając że wraki lamentują skrzypliwie, jakby zapieczętowano w nich jakieś prastare, skazane na areszt dusze.
Idzie ostrożnie, wyuczonym tempem, raz po raz patrząc pod nogi. Wie, że cholewy za łydkę powinny go uchronić przed ukąszeniem skorpionów czy węży, jednak zbyt wiele razy zaobserwował w Desperacji stworzenia o nieprzepisowych rozmiarach, aby ufać swojemu odzieniu. Te malizny z resztą nie są jego priorytetowym problemem.
Kiedy dochodzi w końcu do ściany tankowca, sięga do plecaka w poszukiwaniu liny. Już waży haka w dłoni, zadzierając łeb do góry, kiedy kątem oka dostrzega ziejącą ciemnością wyrwę. Jak mógł ją przeoczyć? Pewnie oślepione słońcem spojrzenie nie dość przyzwyczaiło się do cienia, aby dostrzec różnicę między ciemną blachą a dziurą. Niedobrze. Powinien spędzić chwilę na dostosowanie oczu. Nawet tak błahy błąd mógł się zakończyć fatalnie, jeśli w środku tankowca coś rezydowało.
Chowa więc linę z powrotem i idzie niespiesznie wzdłuż żelaznej ściany, ostrożnie badając jej strukturę palcami. Może wrosły w nią gdzieniegdzie jakieś przydatne rośliny, skoro to miejsce potrafi być przez tyle godzin chronione przed słońcem? Nie żeby miał pojęcie, które są przydatne. Kolejna porcja wiedzy do nabycia.
Jest już prawie przy wyrwie, kiedy to słyszy. Cichy, rytmiczny stukot. Nierówny. Kroki. Stóp czy łap, jeszcze nie jest w stanie powiedzieć. Ostrożnie przykleja się plecami do blachy, przewlekając przez głowę grzbiet  łuku. Wyuczonym, niemal automatycznym ruchem wyciąga z kołczanu pojedynczą strzałę, nakładając ją na cięciwę. Bezgłośnie wypuszcza z siebie powietrze, naciągając łuk. Stabilizuje pozycję, czekając spokojnie aż stworzenie wyłoni się z wraku statku.
                                         
Shinji
Pitbull     Poziom E
Shinji
Pitbull     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Hirayama Shinji, Łapa


Powrót do góry Go down

Pisanie 27.07.20 22:03  •  how I met a bear [Shinji x Junki] Empty Re: how I met a bear [Shinji x Junki]
Już ma wyruszać, kiedy do jego uszu dociera najpiękniejsza melodia, jaką dane mu było słyszeć od... dawna. Miesięcy? Tygodni? Ma wrażenie, jakby to wszystko trwało co najmniej rok. Ale nie to jest ważne, teraz całą uwagę zaprząta mu jeden jedyny dźwięk - kroki.
Ciężkie, rytmiczne, szeleszczące piachem, zbliżające się (!), na moment tracące swoją piękną regularność. Coś się stało? Przystanął? Coś wyciąga? Broń??
Serce bije szybciej, z ekscytacji.
Nie chce walczyć. Chce porozmawiać. Tak strasznie chce porozmawiać. Może walczyć i rozmawiać. Będzie walczyć, żeby porozmawiać - w ostateczności.
Ciężkie buty znowu rozbrzmiewają rytmiczną melodią, coraz bliżej i bliżej.
Junki robi krok do przodu, ale jakieś resztki rozsądku podszeptują mu, że może zostać zastrzelony na miejscu - i wtedy sobie nie porozmawia. Cofa śmieszną, gadzią stopę i kuca tuż przy ścianie, z sercem targającym się w piersi, jak niespokojne zwierzątko. W taki dobry sposób niespokojne.
Kroki ustają. Junki czeka niecierpliwie, na swoim miejscu. W końcu każdy ma prawo się... zatrzymać. Tak?
Na kilka sekund uznaje, że jak najbardziej - każdy musi mieć chwilę dla siebie.
...
No nie.
Wizja kroków, które dla odmiany zaczynają się oddalać staje się tak alarmująca, że nie namyślając się dłużej - Junki interweniuje.
- Hej - ...nie, to tylko powitanie. Albo konsternujące pytanie. Chce odpowiedzi. Chce usłyszeć głos.
- ...Halo? - tak, tak lepiej. Chyba?
Przez ciszę dwukrotnie przemyka miękki, odrobinę zachrypnięty głos - zmęczony, ale podejrzanie przyjazny, jak na rzeczywistość Desperacji. Jego właściciel nie rusza się z miejsca, nawet jeszcze trochę kurcząc się w sobie, żeby wyglądać bardziej nieszkodliwie. Nie jest świadom, jak bardzo resztki munduru wiszą na jego wybiedzonym ciele. W obecnej pozycji "kłębka" wygląda jak idealne zaprzeczenie wizji niebezpiecznego Desperata.
Szeroko otwarte gadzie ślepia wpatrują się w stronę wyjścia z ekscytacją.
                                         
Junki
Opętany
Junki
Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Sato Junki


Powrót do góry Go down

Pisanie 27.07.20 22:03  •  how I met a bear [Shinji x Junki] Empty Re: how I met a bear [Shinji x Junki]
Jedyną odpowiedzią jest ciche skrzypienie napiętego drzewa. Shinji rytmizuje oddech, wyciszając go do granic możliwości. Oba te dźwięki i tak są aktywnie zagłuszane przez wycie wiatru.
Bandyci - myśli. Wraki od dziesięcioleci roiły się od samozwańczych bojówek, wykorzystujących wraki jako strategiczny teren zasadzek. Zapewne mają jednego o predyspozycjach aktorskich, a w środku czai się jeszcze dziesięciu czy dwudziestu, uzbrojonych po zęby. Widział już takie sztuczki.
Instynktownie zerka kątem oka w górę, czy ktoś nie szykuje się na niego z poziomu pokładu. Sieci z obciążnikami to były jedne z ich ulubionych zabawek. Właściwie to zasłużyli sobie już na tytuł pustynnych drapieżników w równej mierze, co węże i skorpiony.
Ani drgnie, chcąc wyczekać rozmówcę, aby to on opuścił kryjówkę. Jeśli ma jakąkolwiek szansę z potencjalnie większą ilością przeciwników, to eliminując ich po kolei, jednego za drugim. Jeśli zacznie uciekać, zanim natrafi na większą skałę, za którą będzie mógł się przyczaić, zestrzelą go. Nie dobiegnie.
Pewnie mają noże. Noże są kłopotliwe. Jedyna taka skuteczna broń an krótki dystans, nawet w rękach amatora.
Szybka kalkulacja. Powoli stawia krok w tył. Potem drugi. I następny. Cofa się jak najciszej, zwiększając dystans. Im dalej będzie, tym więcej zdąży zestrzelić, zanim do niego dobiegną. Peryferyjnie rozgląda się za jakimkolwiek luźniejszym płatem blachy, którego mógłby użyć jako tarczę, aby osłonić się od strzałów. Dostrzega kilka, które miałyby szansę puścić za mocnym szarpnięciem.
                                         
Shinji
Pitbull     Poziom E
Shinji
Pitbull     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Hirayama Shinji, Łapa


Powrót do góry Go down

Pisanie 27.07.20 22:03  •  how I met a bear [Shinji x Junki] Empty Re: how I met a bear [Shinji x Junki]
Mija najdłuższa chwila na świecie. Niecierpliwa i przeciągająca się w nieskończoność. Przez głowę Junkiego przelatuje miliard wyobrażeń nieznajomej postaci, wszystkie bardzo ludzkie, stanowiące kombinacje wspomnień wyglądu mieszkańców M3. Wreszcie wymordowany drga, kiedy rozlega się szmer piachu. Raz. Drugi. Coraz-! ...dalej. O nie.
NIE!!
- ...Zaczekaj! Czekaj, czekaj! - w głosie pobrzmiewa wyraźna nutka desperacji. Jun podrywa się do pionu i rzuca nożem w bok - ostrze paca smutno w piasek, z dala od wyrwy i nieznajomego. Sam Junki wyciąga rękę, najspokojniejszym ruchem, na jaki go stać - choć nadal potwornie chaotycznym - i wystawia ją za wyrwę.
- Nic nie mam! Zobacz! - wystawia drugą - i macha długimi łapami z dziury. Gdyby nie okoliczności, wyglądałoby to komicznie.
Zdrowo przeorane bliznami, wychudzone ręce są częściowo pokryte opaloną, choć nadal niezdrowo szarawą skórą, a częściowo - łuskami, już definitywnie pozbawionymi koloru, w najlepszym wypadku przywodzącymi na myśl bardzo drobny żwir. Ale ciekawsze jest to, że mniej więcej w okolicy łokci widać podwinięte rękawy uniformu. Munduru? Grubszego materiału, w barwach identycznych, jak stroje SPEC-ów. Rękawy są obficie podziurawione, gdzieniegdzie pokryte plamami zaschniętej krwi.
- Mógłbyś- albo mogłabyś? - pyta entuzjastycznie, ewidentnie się z czegoś ciesząc - Możesz coś powiedzieć? - pyta, machając trochę rękami - nadal wyciągniętymi - i nie mogąc opanować gestykulacji, która wymyka mu się spod kontroli, wraz z narastającą ekscytacją.
Osoba. Prawdziwa osoba.
- Cokolwiek? Możesz nawet powiedzieć: "nie, odczep się"...! - śmieje się.
Dźwięczny głos drży z emocji. Jun brzmi jak ktoś bardzo... Zdesperowany - choć jednocześnie wesoły. Może lekko kopnięty?
                                         
Junki
Opętany
Junki
Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Sato Junki


Powrót do góry Go down

Pisanie 27.07.20 22:04  •  how I met a bear [Shinji x Junki] Empty Re: how I met a bear [Shinji x Junki]
Mruży nieruchome spojrzenie, taksując rozlatane ręce milimetr po milimetrze. Łuski... Wymordek. Ale rękawy bez pudła ze specowego munduru. Konflikt na wstępie. Choć niekoniecznie. To mogą być łupy z jakiegoś poległego oddziału zwiadowczego. Choć ryzykowne... Prawie desperackie. Nikt na Desperacji nie nosi mundurów wojskowych, chyba że prowokacyjnie jako trofeum. Tyle że wtedy trzeba się liczyć z faktem, że cały ołów występujący na linii wzroku wzbogaci twoją czaszkę o kilka nowych otworów. Może więc żołnierz, którego licho dopadło? Nie zdarzało się to często, ale nie było też zaskakujące.
Z każdym słowem wypowiedzianym przez nieznajomego zaczyna coraz bardziej wątpić w jego poczytalność. Albo zgrywa głupka, albo zbyt dużo czasu w słońcu bez wody zbiera swoje żniwa.
Cięciwa drży delikatnie pod napięciem, choć palce mężczyzny trzymają ją w pewnym uchwycie. Grot strzały łaskocze zarys wynaturzonych palców raz po raz, jakby niezdecydowany na czym się zatrzymać.
Jeszcze chwilę myśli, kalkulując.
- Wyłaź z rękami do przodu. Wszystkimi. Sam. Za wszelkie bonusy strzelam bez ostrzeżenia.
Głęboki zachrypły bas drażni uszy nieznajomego, spokojny, stoicki nawet. Brzmi surowo, trochę zardzewiale, jakby nie był zbyt często używany.
Łapa od czasu do czasu zezuje okien na obluzowaną blachę, analizując, za co najlepiej złapać, aby wyrwać ją bądź wygiąć jak najszybciej. Wciąż nie może być pewny co do obecności broni palnej. Jego najlepszą strategią jest teraz szybki refleks i napięta cięciwa. Wyrwa znajduje się pod takim kątem, że nikt ukryty w środku nie byłby w stanie w niego wycelować bez wychylenia. Największe zagrożenie stanowi pokład, ale tę możliwość musi zaryzykować. Zamiast patrzeć w górę, zerka na długi cień kładący się po piasku, wiedząc, że jeśli ktokolwiek wychyli się zza burty, zrobi to też jego cień. Oczywiście nie może też lekceważyć samego Wymordowanego. Wygląda chociaż w części na gadzią albo ptasią krzyżówkę, pewnie refleks ma niezły. Czy lepszy od jego, to się obaczy. Cofa się jeszcze o krok, znajdując stabilniejsze podłoże, gotów w każdej chwili do uniku.
I czeka.
                                         
Shinji
Pitbull     Poziom E
Shinji
Pitbull     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Hirayama Shinji, Łapa


Powrót do góry Go down

Pisanie 27.07.20 22:04  •  how I met a bear [Shinji x Junki] Empty Re: how I met a bear [Shinji x Junki]
Czeka z niecierpliwością, nasłuchując. Przez chwilę słyszy tylko bicie własnego, teraz hiperaktywnego serca i żałosne śpiewy rozgrzanych niemiłosiernym słońcem metalowych szkieletów. We wrażliwych uszach wszystko to miesza się w niezwykłą kakofonię, ale myśli wymordowanego błądzą teraz wyłącznie wokół echa głosu nieznajomego, obijającego się jeszcze z tyłu głowy. Wywołującego niespodziewane uderzenia euforii.
- Wychodzę. Wychodzę! Uwaga - oświadcza entuzjastycznie i w roztargnieniu kładzie ręce za głowę. Z małym opóźnieniem dociera go niego dokładniejsza treść polecenia i jednak wyciąga ramiona przed siebie, po czym wychodzi - jak mumia.
Rozłożyste, zniekształcone stopy bezszelestnie zatapiają się w piasku, wychodząc raźnym krokiem na światło słońca. Wydłużona, smukła sylwetka rzuca niezbyt pokaźny cień na ziemię, kiedy Jun staje w pełnej okazałości przed nieznajomym. Cały jest ubrany w mocno znoszony mundur, nie ma butów ani rękawic, a każdy widoczny fragment ciała wygląda podobnie, jak ręce - szarawe, nieregularnie pokryte łuskami, gdzieniegdzie łuszczące się przez spalenie słońcem. Uniform wygląda jak ścianka pamięci dla wielu stoczonych z fauną i florą bitew, polowań, ucieczek i upadków, które zostawiły na materiale i ciele mnóstwo blizn i zatarć. Na twarzy byłego SPECa, również szarej i łuskowatej, osadzone są duże paciorki gadzich oczu, jarzących się w słońcu miedzią i... entuzjazmem.
- Proszę bardzo, wszystkie dwie przede mną - uśmiecha się szeroko, prezentując mu otwarte dłonie. Przestępuje z nogi na nogę, w niewielkim tańcu, mającym uchronić jego stopy przed gorącym piaskiem. Ani na moment nie odrywa spojrzenia od nieznajomego, z chciwą fascynacją badając każdy szczegół jego postaci.
                                         
Junki
Opętany
Junki
Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Sato Junki


Powrót do góry Go down

Pisanie 27.07.20 22:04  •  how I met a bear [Shinji x Junki] Empty Re: how I met a bear [Shinji x Junki]
Mruży oczy, bardzo, bardzo dokładnie przyglądając się nieznajomemu. Najpierw kolekcjonuje wzrokiem wszystkie jego kończyny, pozycje rąk i nóg, ewentualnego ogona czy innych rewelacji. Potem zerka na jego pas, ramiona, kieszenie. W końcu twarz. Zasuszona, łuszcząca się skóra wskazuje na zbyt długie narażenie na działanie promieni słonecznych. Mundur, a raczej jego strzęp, pozostawia wiele do życzenia, jest rozorany przez chyba tuzin różnych dzikich zwierząt lub Wymordowanych.
Odrobinę zaciska szczękę, czując na sobie dziwnie intensywne spojrzenie mutanta. Nie wrogie. Nawet nie łakome. Dziwne. Wesołe?
Powoli wypuszcza powietrze, ani na moment nie spuszczając łuku. Celuje dokładnie między wyłupiaste oczy, gotów w każdej chwili rozluźnić palce. Zerka kątem oka najpierw w kierunku wyrwy, potem w stronę cienia burty. Zero poruszenia. Powoli przejeżdża językiem po zębach, namyślając się. W końcu unosi na chłopaka niewzruszone spojrzenie.
Kim jes--
Nie. Złe pytanie. Skąd...? Też nie. Chyba że...? Inaczej.
- Skąd się tu wziąłeś? - mówi tylko na tyle głośno, aby nieznajomy go usłyszał. Nie brzmi to bynajmniej jak ciekawość. Bardziej jak przesłuchanie. Z subtelną nutą groźby czającą się na dnie gardła. Spojrzenie mówi tysiąckroć więcej niż słowa, dając do zrozumienia, że od odpowiedzi zależy siła nacisku jego palców. Słońce powolutku przesuwa granicę cienia w ich stronę, tworząc iluzję, jakby znajdowali się w kurczącej się, grożącej zmiażdżeniem przestrzeni. Luźne kawałki metalu trzęsą się niespokojnie w gwałtownych powiewach wiatru, zupełnie nieodczuwalnych dla dwójki skrytych pod wrakiem Wymordowanych. Tu gdzie stoją, powietrze wydaje się wręcz martwe, pełznąc ku płucom gorącymi mackami, potęgującymi zaduch. Shinji czuje drapanie w gardle, jednak ani myśli sięgnąć po wodę walającą się na dnie plecaka. Trwa w bezruchu, nasłuchując następnych słów, jakie padną z ust nieznajomego.
                                         
Shinji
Pitbull     Poziom E
Shinji
Pitbull     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Hirayama Shinji, Łapa


Powrót do góry Go down

Pisanie 27.07.20 22:05  •  how I met a bear [Shinji x Junki] Empty Re: how I met a bear [Shinji x Junki]
Oczy mrużą się delikatnie w uśmiechu, a usta natychmiast otwierają, gotowe do udzielenia odpowiedzi. Wciąga suche powietrze, drażniące przesuszone gardło drobinkami gorąca - i na moment zatrzymuje je w płucach.
Przebiega po swoim mundurze szybkim, refleksyjnym spojrzeniem, rozważając, jak bardzo oczywista jest geneza jego osoby, a zaraz po tym - dlaczego mężczyzna pyta o pochodzenie, skoro strój wystarczająco dobrze opowiada jego historię. Choć przecież fakt, mógł go ukraść. To by było głupie, ale nikt nie powiedział, że Junki musi być intelektualistą, prawda? Musi brzmieć głupio. Nawet tak bezrefleksyjny optymista, jak on zdążył zauważyć, że deficyt wody w organizmie i nieustanna głodówka z dnia na dzień zaczynały działać coraz gorzej na pracę jego głowy. W połączeniu z ciągłymi próbami usmażenia przez wszechobecne słońce, nieustająca żywotność szarych komórek jego mózgu i tak była ewenementem.
No dobrze. Teraz trzeba odpowiedzieć. Opowie mu wszystko, co tylko zechce. Powie mu- Nie. Mężczyzna nie wygląda na gadatliwego, nie byłoby dobrze, gdyby ze zniecierpliwienia wypuścił strzałę.
Nie jest tego świadom, ale kilka dobrych sekund stoi tak, z lekko otwartymi ustami, myśląc intensywnie nad rzeczami, o których teraz myśleć nie powinien i nad tym, czym się podzielić z nowym znajomym. W końcu z jego gardła znowu wydobywa się głos.
- Błądziłem po pustyni. - stwierdza bardzo rzeczowo. Ręce nadal ma wyciągnięte przed siebie, a dłońmi wykonuje gest wskazując stronę, z której przyszedł - To najlepsze schronienie, jakie udało mi się znaleźć od...
I znowu się zawiesza.
Ile właściwie minęło czasu? Na pewno miesiąc. Miesiące? Na początku liczył czas, potem dni zaczęły się zlewać ze sobą, mieszać, urywać, wszystko zaczęło wyglądać tak samo, każdy dzień był identyczny, czas zlał się w jedną masę, aż znalazł to miejsce. I znalazł osobę. A raczej został przez nią znaleziony.
- ...Masz taki miły głos. - rzuca nagle z przekonaniem. Ze szczerym przejęciem.
                                         
Junki
Opętany
Junki
Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Sato Junki


Powrót do góry Go down

Pisanie 17.08.20 23:09  •  how I met a bear [Shinji x Junki] Empty Re: how I met a bear [Shinji x Junki]
Brew drga mu nieznacznie, a wąsko zaciśnięte wargi zdradzają szczyptę sceptycyzmu. Na ten moment zakłada, że wszystko co mówi nieznajomy jest prawdą. W dalszym ciągu nic nie jest w stanie wyłowić z jednostajnych dźwięków pustkowia, a gdyby sam planował zasadzkę, nie czekałby z nią tak długo. Błądził po pustyni... Albo wyrzutek, albo ofiara. Gdyby jednak był z Apogeum, przy odrobinie zdrowych zmysłów prędzej chodziłby nagi niż w jednym ze specowych mundurów. Co oznacza, że najprawdopodobniej jest... byłym wojskowym. W dodatku zarażonym wirusem. Nie ma dla niego odwrotu. Co znaczy, że najprawdopodobniej... nie ma gdzie się podziać.
Wzmianka o głosie tylko utwierdza Łapę w przekonaniu, że wymordowany spędził za dużo czasu na słońcu. A i zapewne w samotności. Chwilę kalkuluje intensywnie, po czym cięciwa luzuje się, a grot strzały opada ku ziemi.
- W razie potrzeby strzelę szybciej niż mrugasz - uściśla, że bynajmniej nie spuszcza gardy. Nie spuszczając z niego wzroku zsuwa z siebie plecak i na ślepo wygrzebuje z niego butelkę wody. Bez słowa rzuca ją pod nogi wymordowanego, ponownie zakładając tobołek na plecy i poprawiając uchwyt na broni. Nawet jeśli chłopak okaże się mieć wrogie nastawienie... Wie jak to jest być po drugiej stronie. Nie mając nic, nawet nic do stracenia. Musząc za wszelką cenę udowodnić swoje dobre intencje jakby od tego zależało jego życie, bo też zależało. Poza tym ma wiadomość, że... tak naprawdę on był jedną z jego najlepszych opcji. Przynajmniej w tej chwili. Wielu "cywilizowanych" wymordowanych potraktowałoby go jak posiłek albo worek treningowy. A w najlepszym wypadku zostawiłoby go na pastwę losu. A jeśli naprawdę błąkał się tak długo, zapewne nie miał pojęcia jak dotrzeć do przytulniejszego serca Desperacji.
Czy jest mu to obojętne? ...Może powinno? Ale nie. Wie, że nie. Kiedyś może. Kiedy nic nie miał, a umysł był wiecznie wypełniony mgłą. Albo głodem. Wie, że jego bracia miewają znacznie mniej skrupułów. Ale on zbyt często czuje bestię w sobie, tę jej straszliwą, niepowstrzymaną wolę mordu, aby był w stanie przesiąknąć nią w swojej myślącej formie. Paradoksalnie. Czy to dziwne? Chyba nie? Chyba tak? Wie tylko, że jest rozdarty. Nigdy spójny. Wiecznie na granicy.
- Masz dokąd pójść? - pyta beznamiętnie, przyglądając mu się krytycznie. Będą musieli nanieść kilka poprawek, jeśli ma go dokądkolwiek zawlec...
                                         
Shinji
Pitbull     Poziom E
Shinji
Pitbull     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Hirayama Shinji, Łapa


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach