Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Misje :: Retrospekcje


Go down

Dzień zaczął się rewelacyjnie, na treningu co prawda dostała sromotny wpierdol od Ciro ale i tak chodziła z wielkim uśmiechem na twarzy, w końcu udało jej się go zaskoczyć i wyprowadzić jeden precyzyjny cios w jego stronę. Była z siebie dumna, w jego oczach widziała coś czego jeszcze nie widziała. Czy widział jaka robiła się dobra w walce bronią białą? Adrenalina jeszcze z niej nie zeszła. Pewnie w podskokach by się poruszała po ściekach gdyby nie obite żebra, udo, plecy i prawe przedramię. Eltyar nie miał dla niej żadnej litości, nie ważne że była młodsza, że była kobietą. Traktował ją bez ulg i to w nim ceniła najbardziej. Tylko tak mogła stać się silniejsza.
Popołudniem wpadła do rodzinnego domu się przebrać. Ubrała jasnoniebieską sukienkę na ramiączka, sięgającą do kolan i balerinki. Zarzuciła na to białą dżinsową kurtkę żeby nie było widać wszystkich siniaków na rękach. Mama była w pracy na 12 godzinnym dyżurze. A ona najpierw odebrała z kwiaciarni ładny bukiet białych róż i ruszyła w stronę cmentarza. Będąc na miejscu ukucnęła przy grobie i położyła bukiet na nagrobku. Data wyryta na kamieniu sugerowała że dzisiaj była rocznica. - Brakuje nam ciebie.. zwłaszcza mamie.. - mówiła przyciszonym tonem głosu. Złapała za skrawek sukienki którą miała na sobie. - Ubrałam ją dla ciebie.. zawsze mówiłeś że w niebieskim wyglądam najładniej.. - zgarnęła z kącika jedną łzę. Tęskniła za nim. Minęło już 9 lat od tragicznej śmierci jej ojca. - Dzisiaj dobrze mi nawet poszło.. jestem co raz lepsza, wiesz? - to mówiąc podniosła się z kucek i patrząc ostatni raz na nagrobek złożyła dłonie do modlitwy, zamykając przy tym oczy. Trwała tak przez chwilę, po czym wzięła głębszy wdech i wypuściła powietrze. - Postaram się częściej odwiedzać.. - zadeklarowała i ruszyła do wyjścia. Mijając próg głównej bramy rozejrzała się po okolicy. Był piękny dzień, bezchmurne niebo i tak ciepło że pożałowała że ma na sobie kurtkę założoną.
Przechyliła lekko głowę w bok dostrzegając znajomą osobę po przeciwnej stronie ulicy. "Czy to nie jest czasem..?" przemknęło jej przez myśl i ruszyła chodnikiem równolegle do chodnika po którym poruszał się znajomy łowca. Oczywiście ubrany cały na czarno, była pod wrażeniem że się jeszcze nie usmażył w tym słońcu. Śledziła go przez chwilę i gdy miała okazję przecięła ulicę tak żeby nic jej nie potrąciło. Po chwili szła po tej samej stronie chodnika co chłopak. Nie była mistrzem skradania się, ale nie byli sami tutaj, mijali ich inni ludzie. Kiedy młodzieniec zatrzymał się na pasach i czekał aż światło zmieni się z czerwonego na zielone, dogoniła go i od tyłu zakryła mu oczy dłońmi. - Zgadnij kto.. - szepnęła mu na ucho taka barwą głosu jakiej jeszcze w jej wykonaniu nie słyszał. Oczywiście to było specjalnie żeby trudniej było mu zgadnąć. Zmrużyła przy tym jadeitowej barwy ślepia i uśmiechnęła się z lekkim zadowoleniem. Bez soczewek żaden łowca nie pokazywał się na powierzchni dla własnego bezpieczeństwa.
                                         
Angel
Wtajemniczona
Angel
Wtajemniczona
 
 
 

GODNOŚĆ :
Angel Lacour de Fanel


Powrót do góry Go down

Dzień mijał szybko. Nawet bardzo szybko. Zjadł śniadanie i… nic. Nie wiedział co ze sobą zrobić, gdyż miał wolne. Żadnego zlecenie, zarówno związanego z pracą, jak i z Łowcami. Godzinami praktykował więc nicnierobienie i zwyczajnie obijał się w swoim mieszkaniu. I zapewne robiłby to dłużej, gdyby coś mu nie przerwało. Popołudniowy głód, który domagał się mięsa. Znaczyło to tylko jedno – czas wyjść z domu.

Przez problemy ze snem Aven musiał się starać, by utrzymać swoją świadomość przy życiu przez te kilkanaście godzin każdego dnia. Kawa nie wystarczała. Jego organizm już dawno temu przywykł do ogromnej ilości kofeiny, którą chłopak spożywał każdego dnia. Co więc robił? Nie było to wielce skomplikowane, wystarczyło regularnie wychodzić na świeże powietrze. Może to przez inną temperaturą, może przez wilgotność a może fałszywa pogoda dawała mu efekt placebo – nie wiedział. Ważne że działało i pomagało mu to w utrzymaniu stałej dawki energii w ciągu dnia. By pogodzić to jakoś ze swoim trybem życia, Aven zazwyczaj rezygnował z samodzielnych posiłków w ciągu dnia. Zamiast tego wybierał się na miasto, by dobrze pojeść, a przy okazji dowiedzieć się więcej o aktualnych wydarzeniach. I tak było też i tym razem.

Przechadzał się po mieście, robiąc rundkę wokół dobrze mu znanych restauracji. Nie wiedział jeszcze, co ma zamiar zjeść, dlatego też chodził od knajpy do knajpy i sprawdzał, co tym razem mają jako dania dnia. Zdążył odrzucić już trzy propozycje, był właśnie w drodze do czwartej. Szedł prosto, jednocześnie nucąc sobie jakąś piosenkę w myślach. Przystanął na skrzyżowaniu, a obraz przed jego oczami miał ten sam kolor, co jego ubrania. Chłopak wzdrygnął się lekko, nie wiedząc. co się dzieje. Złe przeczucia jednak zniknęły, gdy usłyszał kobiecy głos. Znajomy, ale nie do końca. Dopiero po chwili do niego dotarło, co się stało, a co ważniejsze, kto za tym stał. Angel. Tylko ona była w stanie zrobić coś takiego - w pozytywnym rzecz jasna znaczeniu. Aven nie miał zamiaru odgadnąć od razu. Zamiast tego, postanowił trochę się z nią podroczyć. Może mu się za to oberwie, ale i tak warto! – Eva! Nie, czekaj… Orange? Akane..? A może to Winter, hmm… – wypowiadał pierwsze lepsze imiona i ksywki, jakie wpadały mu do głowy, a z każdym kolejnym jego banan na twarzy rósł i rósł.
                                         
Aven
Wtyka
Aven
Wtyka
 
 
 

GODNOŚĆ :
Po prostu Aven


Powrót do góry Go down

Liczyła na to że nie będzie wiedział od razu więc kiedy padło pierwsze złe imię, aż się uśmiechnęła z zadowoleniem. Lubiła się z nim droczyć, był taki inny od łowców z którymi się zadawała, może dlatego że byli rówieśnikami. Każdy łowca wyglądał na o wiele młodszego niż w rzeczywistości był. Dla SPEC to mogła być banda zbuntowanych dzieciaków. Gdyby teraz ktoś się im bliżej przyjrzał wiedząc kim naprawdę byli, naprawdę pomyślałby że nastolatki.
Kolejne imiona zaczęły się sypać z większą częstotliwością i już wiedziała że ta cholera się z nią droczy, jak zawsze! Zapłaci za to, to było pewne. - Ha ha.. bardzo śmieszne Aven.. - szepnęła cicho ponownie na ucho chłopaka. Zabrała dłonie z jego oczu i złapała go za boki tuż pod żebrami, bezlitośnie zaczynając go łaskotać. - No dalej.. nie krępuj się.. pochwal się tym swoim uroczyć śmiechem.. - podpuszczała ani myśląc o przerwaniu torturowania biednego chłopaka. Kij że światło się zmieniło na zielone i ludzie zaczęli ich wymijać żeby przedostać się na drugą stronę. Dosłownie tarasowali przejście i gdy ktoś ją szturchnął niechcący, zaprzestała pastwienia się nad biedakiem i łapiąc go za nadgarstek pociągnęła w bok. Odciągając tym samym od jego pierwotnego celu. - Po co w tamtą stronę idziesz? Tam nic ciekawego nie ma przecież.. - wystawiła mu język, po chwili zwolniła zrównując się z nim i puściła jego rękę. Splotła dłonie ze sobą za plecami idąc z nim wzdłuż chodnika. - Dawno cię nie widziałam na dole.. gdzie cię licho niosło? - spytała z zaciekawieniem, nie widziała go może dwa dni z rzędu tylko. Lubiła jego towarzystwo, lubiła z nim trenować, mogła z nim sobie pożartować. Przy Ciro zawsze było poważnie, nie wiedziała czy jej sensei miał wmontowane poczucie humoru. I szczerze w to powątpiewała a właśnie tego jej najbardziej brakowała. Więc gdy w łowcach pojawił się młody chłopak ze smykałką do zaczepiania i podpuszczania to nie dziwota że go polubiła. No i skubany umiał walczyć wręcz. Nie raz się przyłapywała na tym że uważnie śledzi jego sparingi z innymi łowcami. - Nie masz jaśniejszych ciuchów? - spytała z lekkim rozbawieniem w głosie. - Może powinnam cię wyciągnąć na zakupy.. i pokazać że są jeszcze inne kolory poza czarnym.. - dodała po chwili łapiąc za skrawek czarnej koszulki i lekko za nią ciągnąc. I to nie tak że miała coś do jego stylu ubierania się. Wręcz przeciwnie, dobrze wyglądał w czarnym. Jak każdy łowca.
                                         
Angel
Wtajemniczona
Angel
Wtajemniczona
 
 
 

GODNOŚĆ :
Angel Lacour de Fanel


Powrót do góry Go down

Ciągłe droczenie się było jedną z lepszych rzeczy w ich relacji, nigdy nie było nudno. Raz on coś zrobi, raz ona i tak w kółko. I tak było i tym razem. Aven cały czas uśmiechał się na całego, a gdy Angel oddała mu wzrok, miał zamiar odwrócić się w jej stronę. Miał zamiar, gdyż ostatecznie nie był w stanie. Został zaatakowany najgorszą bronią tego świata – łaskotkami. – Ha, hahahahaha, hahahaha! – Śmiał się głośno przy próbach wyrwania się. Za każdym razem, gdy chłopak ruszał górną częścią swojego ciała – jej ręce też to robiły. Każda sekunda wymuszonego śmiechu była dla niego minutą jak nie dłużej. – Bła hahahah gam haha! Prze haha sta hahah! – wymówił ledwo ze łzami w oczach, wciąż próbując uciec od parszywych łapsk Angel. Minęło jeszcze trochę czasu, nim ostatecznie udało mu się wyrwać… albo dziewczyna sama przestała, ciężko było stwierdzić.

Wziął głęboki wdech i… zaczął panikować, gdyż zauważył, jak ręka Angel ponownie leci w kierunku jego ciała. Tym razem jednak został oszczędzony i jedynie pociągnięty w inne miejsce. Zaczęli odsuwać się od sygnalizacji, a w tym czasie światło zmieniło się z powrotem na czerwone. No to czekamy dalej.

Korzystając z chwili wolnego, wytarł ręką łzy z oczu. – Ty tam jesteś. – rzucił delikatnie i uśmiechnął się zadziornie. Zupełnie jakby ją podrywał, chociaż nic do siebie nie czuli. A może jednak? Hehe. Odwrócił lekko głowę, by móc obserwować sygnalizację. Drugi raz nie chciał przegapić zielonego. – Hmm? – rzucił w eter. Przecież często bywał w kanałach. Często jak na niego. Nie tak łatwo jest pogodzić dwa miejsca zamieszkania i sporadyczne dłuższe wypady na Desperację. – To twoja wina! Po prostu nie ma cię, gdy akurat jestem. – nie zdziwiłby się, gdyby oboje byli na dole, ale się nie widzieli.

– Jadłaś już obiad? – zapytał w międzyczasie. – Niedaleko jest smaczna restauracja, co ty na to? – Nawet jeśli jadła, to i tak mogła mu dotrzymać towarzystwa, skoro tak za nim tęskniła~ Przynajmniej będą mogli usiąść i w spokoju sobie porozmawiać. Bez krzyków, hałasów i dziwnych zapachów.
Iiii temat zboczył na ubrania. Ile to razy miał „tę” rozmowę z innymi? Każdy, no, prawie każdy prędzej czy później męczy go o kolorystykę swoich ubrań. Ciemne kolory, a zwłaszcza jego ulubiony – czarny, miały przecież tyle zalet! Po co miałby zakładać inne? Błękitny? Żółty? BIAŁY? – Czy brązowy podchodzi pod jasny…? – zapytał, próbując wymigać się od zakupów. Prędzej Angel włoży sukienkę, niż Aven założy kremowe ubrania.
                                         
Aven
Wtyka
Aven
Wtyka
 
 
 

GODNOŚĆ :
Po prostu Aven


Powrót do góry Go down

Nie miała litości dla chłopaka, nie tylko dlatego że go lubiła dręczyć ale uroczo się śmiał. Z tego powodu chociażby mogła to robić bez przerwy. Ledwo wydukane błaganie skruszyło jej serduszko i postanowiła usłuchać jego prośby. - Masz naprawdę uroczy śmiech Aveś.. - to akurat było szczere wyznanie ale powiedziane takim głosem jak by sobie żartowała z niego. Ten dzień od razy zrobił się lepszy jak na niego trafiła na mieście. Dwoje łowców spacerujących ulicą jakby byli normalnymi mieszkańcami miasta. Trafić na jednego przedstawiciela rebelii za dnia graniczy z cudem a co dopiero dwie osoby i to razem.
Uniosła brew jak zadziornie odpowiedział na jej wcześniej zadane pytanie. Nadęła policzki i dźgnęła go palcem między żebra. - Nie kłamcz.. mój rodzinny dom jest tam.. - wskazała mu inny kierunek do tego w którym faktycznie szedł. Stała z nim grzecznie wpatrując się bardziej w niego niż w sygnalizację. - Jak moja wina? Jak możesz? Ja rzadko wychodzę na miasto za dnia.. a jak wychodzę w nocy to o takiej porze gdzie ty już daaaawno śpisz.. Jak masz być to mi napisz albo zadzwoń, zawsze znajdę dla ciebie czas głupolu.. - wyjaśniła z lekkim oburzeniem i kolejny raz dźgnęła go lekko palcem miedzy żeberka ale tym razem zrobiła to już delikatniej, odwracając wzrok od chłopaka gdzieś w bok.
- Hmm.. zapraszasz mnie na randkę? - w głosie była nutka rozbawienia i od razu złapała go pod ramię przysuwając się do niego lekko. - Tobie bym nie odmówiła.. - odpowiedziała lekko rozbawiona. Kiedy światło się zmieniło na zielone ruszyła razem z nim we wskazanym przez chłopaka kierunku.
Zaśmiała się na pytanie o kolor ubrań. - Przecież żartowałam z tymi zakupami głuptasie.. Chyba nie wyobrażam sobie ciebie w innym kolorze niż czarny.. bardzo dobrze w nim wyglądasz.. - powiedziała z zadowoleniem w głosie kolejny raz lekko go dźgając w bok ale nie tak żeby go bolało, bardziej żeby go zaskoczyć. - Masz dzisiaj wolne? Bo coś chyba kiedyś wspominałeś że masz normalną pracę, nie? - zagadała z czystej ciekawości.
                                         
Angel
Wtajemniczona
Angel
Wtajemniczona
 
 
 

GODNOŚĆ :
Angel Lacour de Fanel


Powrót do góry Go down

Co? Nie zrozumiała jego jakże wspaniałego dowcipu? Pomysł był przecież taki dobry. Zauroczyłaby się, a potem mógłby jej to wypominać przez długi, długi czas, bo to takie nie-w-jej-stylu. Może właśnie dlatego nie załapała? Ta, najprawdopodobniej tak, szkoda. – Właśnie dlatego twoja! – krzyknął w jej stronę i udając, że się burzy. – Gdybyś częściej wychodziła, to byś mnie spotykała. – jego uśmiech powiększył się na to, co miał zaraz zrobić. – Jak masz być na mieście, to mi napisz albo zadzwoń, zawsze znajdę dla ciebie czas głupolu... – rzucił, starając się jak najbardziej udawać głos Angel, jako karę za te wszystkie dźgania, które co chwile otrzymywał. Też przecież ma telefon, to ona powinna go zamęczać smsami, a nie na odwrót! Zwłaszcza że Aven rzadko sięga po ten szmelc zwany komórką, który ledwo funkcjonuje. Aż dziw, że jeszcze działał i był w stanie wykonywać swoje podstawowe funkcje.

– C-co? – rzucił niepewnie i lekko się zarumienił, czyli dokładnie to, co ona miała wcześniej zrobić. Mimo że Angel powiedziała to jako żart, dziwnie było to usłyszeć z jej ust. Zwłaszcza że chwilę później zaczęła się do niego kleić. To było nie fair, to był jego pomysł, nie można tak kraść! Ehm… To ten… O, zielone, Aven ruszył więc przez pasy, ciągnąc za sobą swoją towarzyszkę.

W środku odetchnął z ulgą, gdy usłyszał, że zakuty to jednak był żart. Nie zniósłby trzech godzin chodzenia od sklepu do sklepu i przymierzania ubrań, które kupi i nigdy więcej nie założy. Nawet Angel jako towarzystwo nie uratowałaby go od nudy. – Ja mam zawsze wolne, Angel. Jestem samozatrudniony, pstrykam palcami i… idę na jedzenie, zupełnie jak teraz. – tego dnia akurat nie pracował nad żadnym zleceniem, ale tego akurat nie wiedziała~ – Jeszcze tylko kawałek i będziemy. Mam nadzieję, że lubisz ryby. – Jako że miał towarzystwo, należało zakończyć tour de restauracje i przejść się do tej najbliższej. Padło akurat na sushi. – Co tam w ogóle u ciebie? Dajesz wszystkim wokoło w kość jak zwykle?
                                         
Aven
Wtyka
Aven
Wtyka
 
 
 

GODNOŚĆ :
Po prostu Aven


Powrót do góry Go down

Nie dopuszczała do siebie myśli że to mogłaby być jej wina z tak rzadkimi spotkaniami towarzyskimi z rówieśnikiem. Pokręciła lekko głową na boki. Słysząc jak zaczyna ją przedrzeźniać jej własnymi słowami, bez namysłu sięgnęła dłonią go jego twarzy, zakrywając mu usta żeby uciszyć najzwyczajniej w świecie. - Idę góra na kompromis że oboje zawiniliśmy.. - mruknęła, zerkając gdzieś w bok, czując jak lekko się zarumieniła mówiąc to. Różana barwa nie gościła jednaj na jej licu zbyt długo. Dość szybko się opanowała, przy Avenie było to stosunkowo proste. Trzymanie emocji pod kontrolą. Zabrała też szybko dłoń z jego ust.
Nie skomentowała jego zawstydzenia, choć musiała przyznać że wyglądał naprawdę uroczo przez tą krótką chwilę. Pozwalając się ciągnąć w wybranym przez niego kierunku podziwiała okolicę tej części miasta za dnia. - Zwykła praca.. hah.. kiedyś też myślałam że po studiach będę lekarzem, jak moja mama.. ale.. tak jakoś wyszło.. - odezwała się w odpowiedzi na wzmiankę o jego pracy. - U ciebie to brzmi jak hobby bardziej niż praca.. - zaśmiała się cicho pod nosem, ale nie było to złośliwe. - Sushi? Uwielbiam.. - skomentowała z zadowoleniem w głosie. Zerknęła na niego gdy padły ostatnie dwa pytania. - Znasz mnie.. pawie zawsze sobie znajdę jakąś ofiarę.. Ciro nie ma dla mnie ostatnio czasu.. muszę machać mieczem sama. - mruknęła bardziej do siebie niż do niego. - Kiedy w końcu razem potrenujemy? Tak świetnie sobie radzisz z walką wręcz.. nauczyłbyś mnie kilku chwytów czy ruchów.. przyda mi się.. - dodała po chwili, po raz kolejny go gnębiąc o to żeby ją czegoś nauczył. Zawsze znajdował jakąś wymówkę, kiedyś będzie miała dość i go sama przyciśnie do ściany.
                                         
Angel
Wtajemniczona
Angel
Wtajemniczona
 
 
 

GODNOŚĆ :
Angel Lacour de Fanel


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach