Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Misje :: Retrospekcje :: Archiwum


Strona 2 z 2 Previous  1, 2

Go down

Wraz z palącym bólem, który rozpłynął się po ramieniu kobiety, po pokoju rozszedł się krzyk, agonalny, przywodzący na myśl pękające szkło. Jej twarz zalazła się łzami, których nie była w stanie powstrzymać, a ciało zadrżało, zszokowane nagłym bólem. Nie była w stanie się dalej wyrywać, z każdym ruchem sprawiając sobie coraz to więcej cierpienia. Wolną rękę zacisnęła w pięść, próbując podnieść się na łokciu, odepchnąć od niego i odsunąć od oprawcy, zrobić cokolwiek, co wyswobodzi ją z jego żelaznego uścisku. - T-ty... - nie dokończyła, ubezwłasnowolniona kolejną falą paraliżującego bólu, który dosadnie przyszpilił ją po zimnych desek. Zawyła, tak żałośnie, kompletnie nie kontrolując własnych odruchów. Wszystko inne stało się byle mdłym tłem, nieprzyjemnie obite biodra czy otarte kolano były jak szara, pozbawione smaku kartką, na którą ktoś wylał wiaderko czerwonej farby. Serce znacząco przyspieszyło swój bieg i choć adrenalina wyraźnie buzowała w żyłach blondynki, nie znieczuliła jej, tak jak technicznie powinna.
Starania uspokojenia oddechu spełzły na niczym, zaniechała więc, cały czas roztrzęsiona. - Lepiej ci? - warknęła, nie mając już nawet siły na wykręcanie głowy w jego stronę. - Fajnie wyżyć się na słabszym? - była to tylko i wyłącznie jej wina, nie mogła mu więc zarzucać, że puściły mu nerwy, bo do tego chciała doprowadzić. I choć wygrała, trofeum za to nie należało do najprzyjemniejszych. Prawdopodobnie już zawsze coś będzie jej o tej sytuacji przypominać, blizna czy szwankująca ręka. Modliła się w duchu, że tutejsi lekarze będą w stanie poskładać ją w całość.
Powinna tez się zastanowić nad tym, jak wytłumaczy ukochanemu swój stan, gdy ten wróci rano ze służby. Nie uwierzy jej raczej w spadnięcie ze schodów czy poślizgnięcie się na rozlanym mleku, bo jak niby miałoby to doszczętnie rozkruszyć jej rękę? Trzeba będzie coś wymyślić... i nie pozwolić na pogorszenie stanu.
- Puść mnie... - zapłakała w końcu, gdy ten jej nie przestawał. Miała wrażenie, że za moment zasłabnie, bo przed oczami już zaczynało się robić ciemno. Nie miała w zwyczaju prosić o litość, ale w tym momencie naprawdę skończyły się jej wyjścia. - Błagam, już dość -
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

 Zasłużyła na to. Wierzył w to każdą myślą, a tam gdzie błąd, tam trzeba spotkać się z konsekwencjami. Temat Kido zdecydowanie był słabym punktem wojskowego, próbował udawać, że jest inaczej, wydobyć z siebie bezpieczną obojętność, ale nie potrafił postawić tego muru wystarczająco wysoko. Ciosy wciąż nadchodziły i zaburzały jego wewnętrzny spokój; świeże wspomnienia paliły jego skórę, umysł zniewolony tak dobrze znanymi mu bodźcami, zapachem nikotyny, szorstką skórą, przyjemnie brzęczącym głosem, twardym spojrzeniem, spod którego nie umiał uciec. Tęsknił nawet za treningami walki wręcz, kiedy padał jak wyciśnięta szmata na podłogę. Na samym początku stawiał opory, łamał się przy doświadczaniu siły mentora, myślał, że trafił na szaleńca, a wątpliwości stały się wiernym towarzyszem czającym się gdzieś pod moralnością i rozsądkiem. A później zrozumiał, że odzyskał coś, za czym najbardziej tęsknił. Spotkania z nim przestały wzbudzać trwogę, uśmiechał się na wizję udowodnienia przełożonemu swojej wartości; kiedy upadał, wznosił głos, by nie odrywał od niego oczu. By patrzył, jak się podnosi i rzuca mu wyzwanie, tym razem nigdy już nie poddając się bez pełnego zaangażowania.
 Zamrugał, by odgonić wilgotność w kącikach oczu, ale jedna łza zdążyła się zmaterializować i spaść na odsłoniętą skórę na karku kobiety. Jej słowa straciły dla niego sens, były niewyraźnym zlepkiem liter, na którym nie potrafił się skoncentrować. Rozpoznawał w głosie tylko emocje, gniew, ale czym sam przed chwilą nie unosił się w tej bolesnej frustracji?
 Zwolnił uścisk na nadgarstku, przeniósł rękę na podbródek Isly, by unieść głowę, po czym pochylił się i w impulsie przylgnął wargami do jej ust w stanowczym, ale ostrożnym, pocałunku.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Dygotała, niczym kwiat na wietrze, którego pąk ledwo trzymał się na pękniętej łodydze. Oddychała, powietrze wypuszczając spomiędzy drżących warg, które jeszcze chwilę temu zagryzała z bólu do krwi. Karciła się w głowie za przesadę, za to, że pozwoliła sytuacji wymknąć się spod kontroli. Nie miał jej skrzywdzić aż tak, co najwyżej pokrzyczeć i wyjść, lecz najwyraźniej nie doceniła więzi, która łączyła wojskowego z mentorem. Nie podejrzewała nawet, ze Warner jest w stanie wykrzesać z siebie takie uczucia — uważała go bardziej za płaski, pozbawiony wyraźnej faktury kawałek papieru, aniżeli coś, na co składa się tak wiele czynników i cech, o których mało kto ma pojęcie.
Ból nie ustawał, palący i rwący, choć nie mógł równać się temu, co czuł mężczyzna. Nie można powiedzieć, że poczuła wyrzuty sumienia, bo zwyczajnie ich do siebie nie dopuszczała, ale gdzieś w głębi było jej z tym wszystkim źle. Głupota, tak, to nią się charakteryzowała, uczyła się dopiero na błędach, a Warner upewnił się, że tę lekcję zapamięta na długo. Nie podpuszczaj człowieka w żałobie, głupia.
Może gdyby sama miała w swoim życiu kogoś, kto byłby paralelą do postaci mentora takiego jak Kido, odpuściłaby czarnowłosemu wcześniej. Ale nie miała. I nadal nie rozumiała.

Nasłuchiwała jakiekolwiek reakcji z jego strony — choćby i głupiego pociągnięcia nosem, cichego szlochania, bo skoro jej nie odpowiedział, musiał skupiać się na czymś innym. Nie spodziewała się jednak łez. Jeden łzy, dla dokładności, która zetknęła się z jej wiotką skórą i spłynęła po karku, znacząc za sobą cienki, mokry ślad. Zamarła na moment, który w jej mniemaniu powoli zamieniał się w wieczność, przedłużany tylko regularnym tykaniem zegara.
Nie opanowała, gdy ten przekręcił ją na plecy, zapominając już o tym, jak bardzo jakikolwiek ruch był dla niej nieprzyjemny - początkowo również nie zareagowała, gdy ich wargi się złączyły. Wszelkie myśli ucichły, uspokoiły się, by sekundę później wrzasnąć w szoku, rozedrzeć się niczym płaczące dziecko. Ale ciało nie chciało się jej słuchać, dopóki nie zmusiła głowy ostatkiem sił do przekręcenia się na bok, w ucieczce przed niespodziewaną czułością.
Działającą ręką próbowała go odepchnąć, chcąc odsunąć się od wojskowego jak najdalej.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

 Szum w głowie odbierał mu racjonalność czynów. Osiągnął stan, w którym myśli zlewały się w jeden gniewny krzyk; tylko ciało wiedziało, co ma robić. Dostosowało się więc pod dyktando instynktu i tym sposobem znalazło rozwiązanie w skrępowaniu kobiety, w sprawieniu jej cierpienia za niskich lotów zagrywki. Pomyśleć, że jeszcze wczoraj nie miał nic przeciwko obecności Hart, chłonął wręcz tę bliskość, by zaspokoić własne potrzeby, znaleźć coś, co odciągnie go od zmartwień, chociaż na moment, aktualnie zaś wyrwała mu serce z piersi i patrzyła, jak krwawi. Ciepła posoka gęstym strumieniem topiła wnętrze, a także plamiła ją samą, przyciśniętą do podłogi z wykręconą ręką, która nie nada się już do niczego innego jak dekoracji.
 Tylko jedna łza świadczyła o głębokim zranieniu wojskowego, nie fizycznym, lecz psychicznym. Z sukcesem odgonił chęć zintensyfikowania tego procesu do prawdziwego płaczu godnego ckliwych bohaterów z filmów — nie grał w obsadzie tych dobrych. Przeżywał trudny okres, nie potrafiąc poradzić sobie z załamaniem maskowanym nieumiejętnie przed oczami specowych terapeutów. Denerwowali go jeszcze bardziej, wyciągali na wierzch rzeczy, o których próbował zapomnieć. Gdzie tu sens?
 To dość ironiczne, że wybrali tę samą kobietę. Dogadywali się lepiej, niż przypuszczał. Składając zaś wymuszony pocałunek na wargach Isly, nie robił tego pchany namiętnością czy sympatią. Te same usta dotykały kiedyś ust Kido i w dziwnym wytłumaczeniu chciał choć jeden raz dokonać tego gestu właśnie z tą konkretną myślą. Jakby miało to wrócić część z osoby mentora, a może porzucić kolejne wspomnienie? Pewien był jednego; teraz nie chciał jej więcej widzieć.
 Wyprostował się, rzucając obliczu zapłakanej zmęczone spojrzenie. W niebieskich oczach nie palił się już żaden ogień.
 — Nie dzwoń więcej — wymamrotał,  wstając z klęczek, po czym podszedł do krzesła, gdzie wisiała jego koszula. Narzucił ją na siebie i naciągnął krawędzie, chowając materiał do spodni.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Czas wlókł się podobnie wolno, co popychany ostatkiem sił ruch klatki piersiowej Isly. Unosząc i w zamian opadając, powodował, że spomiędzy jej spierzchniętych warg wydostawały się ciche, ciepłe wydechy, które nijak nie miały się do dźwięku bicia serca kobiety. Czuła go w każdym centymetrze sześciennym ciała, oblazł ją niczym stado niewielkich robaków, które coraz bardziej zbierały się dookoła źródła bólu. Mrowiły, paliły niemiłosiernie, przeistaczając się w rozżarzone węgle. Wzrok wbijała tam, gdzie jeszcze chwilę wcześniej znajdowała się twarz wojskowego - jej wyraz utkwił jej w pamięci na tyle, że nie musiała nawet zamykać oczu, by ponownie zmaterializować go przed sobą.
Przesadziła? Tak, jak najbardziej. Czy na tym jej dokładnie zależało? Może coś sobie udowodniła, może udowodniła coś jemu, ale przede wszystkim wykazała się niemożliwymi pokładami głupoty i nietaktowności, którymi rozdarła maskę Warnera jak starą szmatę. Doprowadziła mężczyznę do stanu, w którym zdecydował się na niej wyżyć, przelać żale i ból, chcąc tym samym sobie przynieść odrobinę ulgi. I jeśli zadziałało - wykonała swoje zadanie tak, jak powinna. Bo czy spotkania z nią nie miały być źródłem zapomnienia? To, czy ta słodka, chwilowa nieświadomość kryła się pod wspólnym uniesieniem fizycznym, czy łamaniem ręki partnerce - to już tak ważnie nie było.
Z zamyślenia wyrwały ją jego słowa. Nie dzwoń, nie dzwoń, NIE DZWOŃ. Zmotywowana nagłym przerwaniem ciszy, podźwignęła się, zdrową rękę podpierając na łóżku. Jedna noga, druga noga... i po chwili stała przed nim, skulona, kurczowo trzymając się za prawy bark. Ofiara własnego losu, przegrana poddała się silniejszemu. Patrzyła na niego przez moment, z nisko schyloną głową, kiedy jej ciało targane było ciągłym skurczem. Przegrałaś. Przełknęła głośno ślinę, chcąc nawilżyć rozpalone, suche od płaczu gardło. Nie była w stanie wykrzesać z siebie nawet jednego słowa, choć chciała mu opowiedzieć, mruknąć, jakkolwiek zareagować, nie chcąc przyjąć do wiadomości, że poległa. A zrobiła to i zsunęła się po równi pochyłej.
Nie spuszczając wzroku z wojskowego, wycofała się wolno w stronę drzwi do łazienki. Wpadła na nie, trzęsącą się dłonią po omacku szukając klamki. Była żywą mieszanką strachu, zniszczonej dumy i fizycznego bólu, a to wszystko wyraźnie malowało się na jej twarzy. Rzuciwszy czarnowłosemu ostatnie zniszczone spojrzenie, zniknęła za drzwiami.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

 Nie patrzył w jej stronę nie z powodu strachu przed konfrontacją ze swoim dziełem, ale przez kolejne zanurzenie się w parzących myślach. Złamanie ręki kobiecie przyniosło chwilową ulgę, wykrzywiony wyraz jej twarzy wciąż widniał w jego głowie i był tym ukontentowany, bo wiedział, że sobie na to zasłużyła. To jednak udowodniło mu jedną, ważną rzecz — miał problem. Jeśli każdy z taką łatwością mógłby doprowadzić go na skraj cierpliwości, wykorzystując śmierć mentora, znajdzie się na straconej pozycji. Zbyt łatwo puszczał hamulce, poddawał się fali negatywnym emocjom i nawet nie oponował; chciał się ponieść. Bo jak inaczej pozbyć się tego wypełniającego płuca żalu? Każdy oddech sprawiał ból, gryzły go wyrzuty sumienia, o których myślał, że już dawno zostały stracone, a przynajmniej okiełznane do tego stopnia, by nie zawadzać w jego karierze. Winił się za śmierć Kido, chociaż praktycznie nie miał na to żadnego wpływu.
 Usłyszał ruch, ale dopiero po kilku sekundach wyblakłe spojrzenie przeniosło się na oblicze kobiety. Patrząc na nią nie odczuwał pokory. Nie żałował, bo sama zgotowała sobie taki los, on go jedynie przypieczętował. Nie traktował Hart nawet jako kogoś, komu powinien współczuć, w końcu łączyła ich tylko czysto fizyczna relacja. Jak zranione zwierzę uległe alfie wycofała się i zniknęła za drzwiami, pozostawiając go z ciszą.
 Ta cisza również go przytłaczała.
 Wziął głęboki oddech, a powietrze przecisnęło się przez drżące gardło. Zadawał sobie mnóstwo pytań; co Ty wyrabiasz? Gdzie Twoje opanowanie? Zapomniałeś, kim jesteś? Co w rzeczywistości jest dla Ciebie ważne? Nie zaciągnął się do organizacji w poszukiwaniu tego, co stracił tamtego dnia, więc dlaczego tak emocjonalnie podchodził do przegranej jakiegoś wojskowego?
 Tak, przegranej. Niech sobie wmówi wygodną do przyjęcia prawdę. Kido przegrał, on nadal żył i powinien przeć naprzód. Miał swój cel do osiągnięcia i nie mógł teraz się zatrzymać.
 Zacisnął palce w pięść do tego stopnia, że knykcie pobielały, a później skierował się do wyjścia, by po przekroczeniu progu rzucić się biegiem w bezpieczną noc.


— wątek zakończony —
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

 :: Misje :: Retrospekcje :: Archiwum

Strona 2 z 2 Previous  1, 2
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach