Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Off :: Archiwum misji


Strona 1 z 2 1, 2  Next

Go down

Pisanie 05.03.17 14:01  •  With The Beast Inside [Marcelina] Empty With The Beast Inside [Marcelina]
With The Beast Inside [Marcelina] Forum10

○ Uczestnicy: Marcelina
○ Poziom trudności: Średni
○ Cel: Moc; Przemiana
○ Lokalizacja: Desperacja; Tereny Nieznane


Słońce wolno skrywało się za górskie szczyty. Ciemność, która nawet w dzień przejmowała władzę w dżungli, jako swoich żołnierzy wykorzystując potężne drzewa, które swoimi rozłożystymi konarami pięły się coraz wyżej i wyżej, walcząc o każdy promień słoneczny i zacieniając wszystko poniżej. Między kolosami, wokół nich i na nich oplatały się pnącza lian, często wielokrotnie grubsze od człowieka. Krajobrazu dopełniały kwiaty we wszystkich kolorach tęczy, różnego rodzaju drzewa owocowe, mięsożerne rośliny i wszelkie zielsko typowe dla tropikalnych lasów.
O tym, że piękno bywa zabójcze, przekonał się już nie jeden zbłąkany wędrowiec. Pumy, jaguary, węże jadowite i dusiciele, pająki i skorpiony, skolopendry, zabójcze mrówki i trujące żaby - każdy metr kwadratowy wręcz naszpikowany był biegającym, pełzającym i skaczącym mordercami.
....................................................................
Zapadła noc. Dżungla na co dzień pełna gwaru i wrzawy, cichła. Zwierzęta roślinożerne szukały kryjówek, w których bezpiecznie mogłyby przetrwać do rana, natomiast drapieżniki wyruszały na łowy.
Nagle ciszę przerwał warkot silnika, a ciemność rozświetliły dwa punkty świateł. Wąską przesieką wśród drzew, która była ledwie niemrawą parodią drogi niebezpiecznie pomykał stary, zardzewiały Jeep Willys. Tutaj, w głębi lasu deszczowego jedynymi nitkami komunikacyjnymi były rzeki i wydeptane przez zwierzęta ścieżki. W samochodzie siedziało dwóch śniadych, uzbrojonych mężczyzn. Nagle pojazd się zatrzymał się na skraju urwiska, a pasażerowie wysiedli. Z paki zdjęli trumnę, co w samym środku tropikalnej dżungli było ewenementem. Co więcej, z trumny co jakiś czas dało się słyszeć kobiecy, a może nawet dziewczęcy wizg i stukanie w drewno. Mężczyźni podeszli do skraju przepaści i zrzucili drewnianą skrzynie w odmęty wody, a ta unosząc się i podskakując na falach zaczęła płynąć, niesiona przez prąd w samo serce tego niegościnnego świata.


▪▪▪



○ W trumnie masz plecak, możesz wybrać cztery przedmioty, które się w nim znajdą i będą towarzyszyć Ci podczas wędrówki.
○ Na sobie masz strój składający się z dokładnie siedmiu elementów. Dobierz je (para skarpetek lub rękawic liczy się jako jeden element).
○ W trakcie podróży możesz znajdować przedmioty.

Marcelino, musisz wydostać się z pułapki, a potem wszystko w Twoich rękach, pamiętaj jednak o zachowaniu realiów wykreowanego świata i miejsca, w którym się znajdujesz.


                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 05.03.17 14:36  •  With The Beast Inside [Marcelina] Empty Re: With The Beast Inside [Marcelina]
Pobudka w twardej, nieprzyjaznej i ciemnej trumnie nie należała do wyśnionych. Marcelina od dziecka bała się momentu, gdy świat pewny jej śmierci pochowa ją w trumnie, a ona niefortunnie obudzi się w momencie zamykania wieka...
Tak stało się jednak teraz. Wszytko wskazywało jednak na spisek, przez który wymordowana znalazła się w środku. Poza tym moment, w którym w końcu ktoś chwycił trumnę, po czym bezpardonowo wyrzucił ją do wody, o czym Marcelina dowiedziała sie w chwili potężnego plusku słyszalnego nawet wewnątrz wieka utwierdził dziewczynę w opresji że nie jest to najgorsza wizja zakopania żywcem. Mimo dobrego, kociego wzroku nie była w stanie dostrzec nic, nawet zarysów konturów swoich dłoni, którymi teraz desperacko próbowała wydrapać dziurę w wieku pułapki. Drzewo, z jakiego wykonana była trumna należało do tych o świetnej tkance budulcowej, nie pozwalającej przecisnąć się najdrobniejszym promykom zbawiennego światła. Marcelina po kilku minutach, gdy opanowała pierwszy szok, przerażenie i czarne myśli zorientowała się o plecaku, który nadal miała na plecach. Zdjęła go szybko i próbowała znaleźć coś, co by się jej przydało. W plecaku wymacała coś o kształcie notesu ze schowanym długopisem w środku, zapałki oraz... nóż. Całkiem pokaźny, gruby nóż, którym udało jej się szybko wydrążyć małe dziury w drewnie. Światło prędko przecisnęło się przez nie, oślepiając Marcelinę, ale dajac jej przy okazji nadzieję. Po monotonnej i dość długotrwałej pracy, w końcu udało jej się wybić dziurę, przez którą zmieściła całą rękę. Nadgarstki bolały ją niemiłosiernie, ale próbowała dalej, modląc się, by rzeka, która niosła ją swoimi spokojnymi prądami nie kończyła się w pewnym momencie ogromnym jęzorem wodospadu...
Tak! Udało się. Marcelina w koncu otworzyła podrapane, podziurawione, z wieloma zgniecieniami w środku wieko, by szybko rozejrzeć się po okolicy. Znalazła się w samym środku pięknej dżungli, wszędzie zielone, egzotyczne rośliny, owady o dziwnych kształtach, kwiaty o jaskrawych, niesamowitych kolorach. Przez chwilę wymordowana zastanawiała się, czy dalej znajduje się na zniszczonej katastrofą planecie. Było tu niesamowicie. Zupełnie inaczej, niż na szarych ziemiach apogeum.
Odetchnęła z ulgą. Napływ świeżego powietrza dodał jej sił. Zeskoczyła na najbliższy pień, unoszący się na wodzie i nadal dziarsko trzymający się lądu. Szybko wskoczyła na stały grunt. Wiedziała, że przeżyć w tej gęstej dziczy nie będzie należało do łatwych zadań...

Ubiór: Bawełniany, czarny t-shirt, czarna kurtka, ciemne, obcisłe dżinsy, skórzane trampki, para skarpetek, para majtek, skórzane mitenki.
                                         
Marcelina
Poziom E
Marcelina
Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 06.03.17 21:58  •  With The Beast Inside [Marcelina] Empty Re: With The Beast Inside [Marcelina]
Tropiki to dziwny świat. W dzień temperatury sięgają kilkudziesięciu stopni, nocą natomiast drastycznie spada, często poniżej dziesięciu kresek na termometrze. Trumna co prawda była szczelna, Marcelina nie przemokła więc, nie mniej zimno  na pewno da się jej we znaki, tym bardziej, że nie wiadomo jak długo zmuszona będzie tułać się po dżungli.
Dziewczyna stała na skraju ciemnej masy zieleni, zaczynającej się ledwie kilka kroków od linii brzegowej, swoimi wielkimi oczami wodząc po tej zbitej gęstwinie a uszami nasłuchując płynących z pozornie śpiącego lasu odgłosów. Mimowolnie zadrżała, trochę z powodu obniżenia się temperatury, ale głownie ze strachu. Tak, bała się, ale bądźmy szczerzy, kto na jej miejscu nie odczuwałby strachu? Samotnie, w samym środku nieznanego świata, gdzie na każdym kroku śmiertelne zagrożenie może spaść znienacka?
I chociaż obawy spływały po niej niczym lodowate macki, zaciskając się coraz bardziej, paraliżując umysł i ciało, to trzeba podjąć jakąś decyzje. Nie można oddać się w śmiertelne szpony przerażenia, bo rozszarpią one człowieka na strzępy, doprowadzając do szaleństwa.
Marcelina odetchnęła głęboko. Nie takie już koszmary przechodziła, poza tym nie jest pierwszą, lepszą panienką, która nic nie wie o życiu. Na Boga, uciekła z laboratoriów S.SPEC, przewodziła bandzie Szakali, działa w bardzo niebezpiecznej branży! Kto, jak nie ona potrafi odnaleźć się w każdej sytuacji?! Kto wie, może nawet cała ta sytuacja okaże się całkiem przyjemną wycieczką?
Mimo kociego wzroku, dziewczyna nie powinna błąkać się nocą po tak niegościnnym świecie. Ciemność, zimno i czyhające wszędzie niebezpieczeństwa mogłyby tą wędrówkę uczynić niezwykle krótką. Rozsądnie byłoby więc postarać się o jakąś kryjówkę i ogień, aby przeczekać do rana. Z drugiej jednak strony każda minuta zwłoki oddala moment, w którym wydostanie się z dżungli, a światło może przyciągnąć niepożądanych gości. Co tu wybrać?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 07.03.17 19:48  •  With The Beast Inside [Marcelina] Empty Re: With The Beast Inside [Marcelina]
Egzotyczne połączenie gęstego, wilgotnego odoru ze świeżością idącą od strony spokojnej rzeki powodowało w Marcelinie zawroty głowy. W takich warunkach nie znalazła się chyba jeszcze nigdy. Jej płuca, jej ciało i jej psychika nie były przyzwyczajone do klimatu równikowego. Wymordowana czuła, że chłód przebija się przez warstwy jej ubrań i delikatną sierść, dlatego postanowiła znaleźć dogodne do postoju miejsce. Miała zamiar rozpalić ogień - jasność płomieni z pewnością zwabi ciekawskie, niekoniecznie przyjazne stworzenia, wiedziała jednak, że ich ciepło ogrzeje jej ciało, da jej światło, a bestie, zapewne nie znające tego zjawiska nie odwąża się podejść, gdy poczują rosnące ciepło i niebezpieczne, tańczące ogniki...
Po dość długim marszu Marcelinie udało się znaleźć doskonałe miejsce na rozpalenie ogniska i rozbicia mini obozu. Znalazła wysoką skałę, której ściany układany się w łuk. Była więc bezpieczne z tyłu, musiała pilnować jedynie frontowej strony. Było to wręcz urwisko, bowiem z prawej strony skała nagle urywała się - widok zapierał dech w piersi, jednak upadek z takiej wysokości nie należał do najprzyjemniejszych doświadczeń.
Wymordowana szybko rozpaliła ognisko. Była w tym wręcz doskonała. Rozłożyła się pod ścianą, na której dostrzegła malunki przedstawiające sceny polowań, człowieka odzianego w lamparcie futro, dzidy, ognisko, wielkie, dzikie zwierzęta, węże. Gdzieś pośród nich zauważyła rysunek różniący się od reszty. Przedstawiał ogromne, czarne stworzenie, znacznie większe od ludzi, którzy zamiat rzucać w niego dzidą, klękali przed nim, oddając mu cześć. Ta istota wyglądała jak czarna małpa. Wielki, przerośnięty goryl. Marcelina wzdrygnęła się, gdy do jej uszu doleciał tajemniczy dźwięk z oddali. Brzmiał jak... ryk? Dobra, to był ryk, ale z pewnością nie wielkiego kota. Jakie inne stworzenie w tych okolicach mogło wydawać taki dźwięk? - Coś mi tu nie pasuje... - pomyślała, siadając przed ogniskiem i wpatrując się w tańczące jęzory ognia - Skoro znalazłam się w zapewne brazylijskich lasach, skąd na ścianach wizerunek goryla?
Wątpiła w nowoczesną technologię. To nie idzie w parze z tak prostymi rysunkami wykonywanymi prymitywną farbą i metodami.
                                         
Marcelina
Poziom E
Marcelina
Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 07.03.17 21:59  •  With The Beast Inside [Marcelina] Empty Re: With The Beast Inside [Marcelina]
Dziewczyna była tak zajęta wpatrywaniem się w naścienne malowidła, że nie zauważyła, iż nie jest sama. Spomiędzy drzew, tuż za kręgiem światła rzucanego przez ognisko wpatrywała się w Marcelinę para oczu. Na pierwszy rzut oka mogły się one wydawać ludzkie, ale wystarczyło ledwie kilak sekund, aby dostrzec nienaturalne błyszczenie i tęczówki, obejmujące w zasadzie całą powierzchnie oka, ale jednocześnie odrobinę zwężone, jak u kota. Cała zresztą istota była dosyć dziwna. Mimo, że stojąca w ludzkiej postawie, to jednak dziwnie przykurczona. Od pasa w dół zdawała się być całkiem człekokształtna, z wyjątkiem stóp, obrośniętych futrem i zakończonych kocimi pazurami. Futrem, cętkowanym jak u lamparta, porastała też górna połowa ciała, tors, ręce zakończone szponami, szyja i głowa, kształtem przypominająca normalną, człowieczą, ale z kocimi uszami i nosem. Jedynie dolna żuchwa, usta i broda były całkowicie ludzkie, a ich nienormalność zdradzało głuche warczenie dobywające się z pomiędzy warg i białe, zdecydowanie nieludzkie kły.
Dziwaczne monstrum całą siłą woli powstrzymywało się od rozszarpania dziewczyny na strzępy. Ośmieliła się przecież zbezcześcić świątynie tajemniczego, leśnego plemienia Dad'Shabeelka, Ludzi-Lampartów. Był to krwiożerczy lud, owiany ponurą sławą i terroryzujący okolice.
Szamani Ludzi-Lampartów z sobie tylko znanych mieszanin roślin i ziół sporządzali narkotyczne mikstury, które w połączeniu z tajemniczym rytuałem, polegającym na psychodelicznej muzyce, opętańczym tańcu i przerażających słowach recytowanych w starożytnym, plugawym języku wprowadzały członków plemienia w stan ekstazy, całkowitego upojenia i zwierzęcego instynktu. Ludzie tacy zaczynali sądzić, że są lampartami, padali na cztery "łapy", skakali i skradali się niczym najprawdziwsze dzikie koty. Eliksiry, które pili poprawiały im wzrok, czego wynikiem ubocznym był nienaturalny wygląd oczu, oraz dodawały gibkości, siły i zręczności. Narzucali na siebie lamparcie skóry, na ręce i nogi ubierali kawałki skóry ze szponami i wyruszali na swoje krwawe łowy.
Powiadano, że aby dołączyć do tej potwornej organizacji, kandydat musiał wyprowadzić na odludzie kogoś z najbliższej rodziny, zabić go tam i wypić jego krew, a następnie na zwłokach ucztowało całe plemię. Ludzie-Lamparty piłowali sobie zęby na kocią modłę, po czym zabijali rozrywając nimi gardła. Jako trofea zabierali oderwane głowy ofiar, znani byli też z wyrywania serc z jeszcze ciepłych, a często wciąż żywych nieszczęśników, którzy mieli pecha stać się celem Stada.
Teraz właśnie przedstawiciel tej kasty obserwował Marcelinę. Nagle nocną ciszę rozdarł potworny ryk, niezbyt głośny, bo dobiegający z oddali, ale mimo to wywołujący gęsią skórkę na całym ciele. Nim dziewczyna zdążyła otrząsnąć się z wywołanego hałasem szoku i zorientować się, że jest obserwowana, człowiek-lampart gnał już przez dżunglę w kierunku jaskini Stada, aby wezwać pobratymców na krwawe łowy!
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 07.03.17 22:22  •  With The Beast Inside [Marcelina] Empty Re: With The Beast Inside [Marcelina]
Dziewczyna spoglądała na malowidła jak zaczarowana. Bylo w nich coś urzekającego, w prostocie postaci widziała zawiłe relacje, smutki i radości krótkich, przemijających chwil, codzienność ludzi takich, jak ona. Nie umknął jej jeden szczegół: wszyscy posiadali na sobie skóry w cętki. Należały zapewne do króla dżungli, wspaniałego, cętkowanego kota - jaguara. Zastrzygła uszami i spojrzała w gąszcz: była pewna, że dostrzegła w nim ruch. Serce zabiło jej mocniej: przez ułamek sekundy dostrzegła bowiem dziwne, nieludzkie oczy, które zapadło jej w pamięci. To coś uciekło, więc Marcelina szybko zapomniała o intruzie.
Położyła się na usłanej miękkimi, potężnymi liśćmi glebie i zasnęła, ciągle czując spięte mięśnie. Była gotowa do ataku, ucieczki, tańcu na rurze czy zrobienia szpagatu. Była gotowa na wszystko!
...prócz ataku wściekłych mrówek, które zapewne wybrały sobie jeden z liści za trasę do mrowiska. Oblazły Marcelinę, która jak wściekła kocica zaczęła miotać się i syczeć, drapiąc się po całym ciele. Szybko przylgnęła do skały i niczym niedźwiedź ocierać się o nią plecami. Z ulgą osunęła się na ziemię, oblizując palce i nadgarstki z resztek zgniecionych mrówek. Wtedy zrozumiała, że była głodna.
Zebrała się szybko i ruszyła dalej. Jeszcze przed zaśnięciem znalazła spory kij, którego kamieniami zaostrzyła na końcu, tworząc dzidę czy nawet halabardę, patrząc na imponującą długość. Mieściła się idealnie w dłoni, a rzut nią można było porównać do rzutu oszczepem. Zarzuciła broń na ramię i ruszyła dziarsko w dżunglę, stawiając jej w myślach wyzwanie. Postanowiła przeżyć, a nawet nakopać im wszystkim do dupy!
***
Po długiej i jakże intensywnej konwersacji z samą sobą Marcelina znalazła się przy wodopoju. Piękna okolica aż zmusiła wymordowaną do zamarcia i zaprzestania gadania (zapewne cała dżungla odetchnęła wtedy z ulgą...). Niewielki wodospad przerywał monotonną, złowrogą ciszę, ale nie był na tyle blisko, by pozwolił ukryć się wszystkim stworzeniom i uczynić z nich totalnie bezszelestnymi, choćby nadepnęły na suchą gałąź obok Twojego ucha. Wymordowana szybko dostrzegła jeleniopodobnego korzystającego z daru matki natury. Pił wodę, jego mięśnie były zwarte i gotowe do ewentualnej ucieczki, gdyby z otchłani wydobył się chętny na świeże mięso potwór. Marcelina przykucnęła. Zaczęła zastanawiać się nad sposobem polowania.
                                         
Marcelina
Poziom E
Marcelina
Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 03.04.17 17:07  •  With The Beast Inside [Marcelina] Empty Re: With The Beast Inside [Marcelina]
W dzień dżungla nie sprawiała już wrażenia tak obcej. Promienie słońca rozpraszają nocne mary, każdy dźwięk i głos nagle udaje dopasować się jakiemuś znanemu stworzeniu, a cienie przestają straszyć, wywołując co najwyżej uśmiech,
o ile ktoś zechce zwrócić na nie uwagę.
Uległość wobec tego wrażenia spokoju i nostalgii już nie jednego podróżnika kosztowała życie. W miejscu, gdzie o pożywienie jest ciężko drapieżniki imają się wszelkich sposobów aby zdobyć posiłek. A nic nie zwiększa szans na pełny brzuch tak, jak udana zasadzka. Wielu z nas wydaje się, że w dżungli woda nie stanowi problemu. Nic bardziej mylnego. Wysokie temperatury połączone z dużą wilgotnością powietrza potrafią wycisnąć z człowieka siódme poty, prowadząc nieuchronnie do odwodnienia. Stojące jeziorka i oczka wodne są często tak zanieczyszczone zgniłą roślinnością, że picie z nich to samobójstwo. Nic więc dziwnego,
że wszelkiej maści zwierzęta mięsożerne za miejsce łowów z ukrycia wybierają sobie wodopoje. Nie inaczej było tym razem.
Marcelina zbyt skupiona na jeleniowatych nie dostrzegła, że ledwie kilkanaście metrów od niej przykucnęła w ocienionych krzakach wielka puma. Drapieżnik za to widział ją doskonale. Drobna istota wydawała się dużo pewniejszym łupem niż szybkonogie a do tego rogate stworzenia. Niebezpieczny kot zaczął więc skradać się w stronę Marceliny, bezszelestnie stawiając każdy krok. Gdy puma była już kilka kroków od dziewczyny, sprężyła się i błyskawicznie skoczyła...
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 03.04.17 20:31  •  With The Beast Inside [Marcelina] Empty Re: With The Beast Inside [Marcelina]
Uśmiechnęła się. Jej nogi były mocne, ona sama cicha i zwinna niczym... kot! Drapieżnik doskonały, rzekłby zwykły, słaby zjadacz chleba, który nawet robaka ze ściany nie potrafi przegonić. Wyciągnęła nóż, schylając się i skupiając na jeleniu. Była raczej wyspana, wypoczęta i w pełni sił, dlatego nie obawiała się porażki. Planowała wejść na drzewo i - niczym afrykański lampart - zeskoczyć z niego, nie dając ofierze szansy na ucieczkę.
Nie popełniła jednak zasadniczego błędu i nie oddała całego skupienia na rogaczu. To właśnie uratowało ją przed niechybną śmiercią. Jeleniowaty ruszył, przestraszony wielkim cielskiem wyskakującego z zarośli kuguara. Momentalnie odwróciła się i zwinnie wygięła, uchylając się przed atakiem kotowatego. Karzystokopytny zniknął gdzieś w gęstych zaroślach, wymordowana szybko jednak o nim zapomniała.
Kot przeciwko kotu. Doskonały drapieżnik przeciwko jeszcze doskonalszej kreaturze... wymordowana czekała na ruch. Serce zabiło mocniej - nigdy nie widziała tak pięknej, potężnej i majestatycznej istoty! Zrobiło jej się trochę przykro - żeby przeżyć, musiała ją zabić. Nastroszyła więc sierść i czekała na pierwszy ruch. W jej życiu pojawił się już wielki kot, dał jej cząstkę siebie, mogła więc czytać z poczynań bestii niczym z otwartej księgi. Nie bała się już, czuła pewną przewagę. To mogło jednak być przyczyną jej klęski, dlatego spięła mięśnie, zatrzepotała efektownie rzęsami i wzięła tą konfrontację na serio, spinając mięśnie i unosząc delikatnie wargi. Ukazała kły, co zapewne rozwścieczy dzikiego kota, władcę dżungli... - Myślisz, że jestem łatwym łupem? - spytała, nie spuszczając kota z oczu. Wykonała gwałtowny ruch ostrzem, chcąc wystraszyć, zmusić do działania kuguara. Obie wywijały długimi ogonami. Pazury wbijały się w ziemię. Wszystko toczyło się cicho, bezszelestnie. Marcelina poczuła przypływ adrenaliny, nie traciła jednak rytmu. Zaczęła krążyć wokół bestii, ta również nie pozostała w miejscu, teraz zataczali kręgi, tworzyli taniec między drapieżcą, a ofiarą.
Ale... która z nich była w rzeczywistości myśliwym, a która ofiarą?
                                         
Marcelina
Poziom E
Marcelina
Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 06.04.17 20:39  •  With The Beast Inside [Marcelina] Empty Re: With The Beast Inside [Marcelina]
Każdy mięsień Marceliny był maksymalnie napięty, oczy czujnie śledziły każdy ruch wielkiego kota, a umysł wymordowanej, która sama miała wiele kocich cech nieustannie próbował wwiercić się w zwierzęcy instynkt pumy. I stała się rzecz niebywała. Kuguar zatrzymał się, jego ciałem wstrząsnęły dreszcze. Przysiadł na zadzie, skulił uszy, wyszczerzył kły, prychnął. Ciągle wstrząsany drgawkami zaczął mrużyć oczy i ryć ziemię uzbrojonymi w zabójcze pazury łapami. Marcelina jak zahipnotyzowana wpatrywała się w oczy drapieżnika, świdrując je całą siłą woli. Cały las zamarł, czas jakby się zatrzymał. Chwila ciągnęła się w nieskończoność gdy stai na przeciwko siebie - potężny mięsożerca, król dżungli, maszyna do zabijania a po drugiej stronie drobna istota, chuda i niska. Jeszcze jedna seria dreszczy, prychanie przerodziło się w syczenie, po czym wielki kot odskoczył do tyłu niczym oparzony i błyskawicznie uciekł,
już po kilku sekundach wtapiając się w dżungle.
Dziewczyna zdała sobie sprawę, że w skupieniu zapomniała o oddychaniu. Wypuściła więc zalegające w płucach powietrze, po czym usiadła na ziemi. Oblał ją zimny pot, zaczęła się trząść. Była wyczerpana, nie tyle nawet fizycznie, ile psychicznie. Im mniej adrenaliny produkował organizm, tym większe stawało się zmęczenie.
Wszystko to sprawiało, że Marcelina nie zdawała sobie nawet sprawy, że nie jest sama. Całe zajście z dzikim zwierzęciem było czujnie śledzone przez parę kocich oczu. Zrządzeniem losu w chwili, gdy Marcelina dotarła do wodopoju, po jego przeciwnej stronie, w zaroślach czatowała kociopodobna postać. Był to nie kto inny, ale kolejny już członek plemienia Dad'Shabeelka, który natknął się na gościa wewnątrz. Szukali jej od poprzedniej nocy, żądni krwawej zemsty za zbezczeszczenie świątyni Ludzi-Lampartów. Teraz jednak sprawy miały się zgoła inaczej. W końcu pierwszy raz od wielu, wielu lat komuś udało poskromić się Gato Grande, Wielkiego Kota. Starszyzna musi się o tym dowiedzieć! Łowca ruszył więc pędem w stronę sanktuariów starszyzny, tym razem niezauważony przez zbyt zmęczoną dziewczynę. Marcelina nie miała pojęcia, że tego dnia przy wodopoju śmierci uniknęła dwukrotnie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 06.04.17 21:06  •  With The Beast Inside [Marcelina] Empty Re: With The Beast Inside [Marcelina]
To było jak sen.
Co się właściwie stało?
Oddychała ciężko. Wredny owad bzyczal nad jej uchem, jakby pragnął krzyknąć: uciekaj! Jesteś w niebezpieczeństwie! Teraz dżungla wydawała się wręcz uchylać kark przed wyczerpaną niespotykanym zjawiskiem Marceliną. Pierwszy raz doświadczyła tego nieopisanego uczucia. Chwila złapania oddechu, rozluźnienie mięśni... i zaduma. Podrapała się po głowie. A może to sen?
Fatamorgana?
Wpływ egzotycznej rośliny?
Podpełzła do wodopoju, nabierając wody do złożonych w koszyczek dłoni i piła ją łapczywie, delektując się chwilą, gdy jej popękane wargi tonęły w chłodnej cieczy. Po chwili zapragnęła jednego - kąpieli. Wiedziała, że to trochę głupi pomysł, w pogotowiu miała jednak sztylet, pazury, kły i niespotykaną wręcz, kocią zwinność. Zresztą w dżungli faktycznie zrobiło się jakby ciszej. Może wszystkie stworzenia poszły na umówioną porę obiadową? Może nastał chwilowy pokój i wstrzymanie broni, brutalny krąg życia został zatrzymany?
Rzuciła się w łagodny nurt. Zanurzyła się cała, od stóp po czubek głowy. Jej włosy unosiły się, a ona czuła przyjemne otulenie. Nie trwało to długo. Szybko wyszła. Mimo, iż ten odcinek rzeki był dość czysty i tak nie nadawał się na dłuższą kąpiel. I tak była mętna.
Wyszła, czując się w końcu czysta. Potrzebowała tego. Włosy, sięgając ledwo lini ramion wyschną prędko. Wymordowana wytarła sie, osuszyła i ruszyła dziarsko dalej. Miała nadzieję, że szybko wydostanie się z tej części desperacji. Bo przecież nie mogli wywieźć jej na teren innych kontynentów!


Ostatnio zmieniony przez Marcelina dnia 06.04.17 21:58, w całości zmieniany 1 raz
                                         
Marcelina
Poziom E
Marcelina
Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 06.04.17 21:56  •  With The Beast Inside [Marcelina] Empty Re: With The Beast Inside [Marcelina]
Uwagę Marceliny przykuło coś jakby nikłe dudnienie, podobne trochę do pomruków zbliżającej się burzy, dlatego w pierwszym zamiast na źródle czy też nie do końca naturalnym brzemieniu dźwięku skupiła się raczej na rozejrzeniu za potencjalnym schronieniem. Nie przetrwa jednak w dziczy ktoś, kto zbyt długo pozostaje rozkojarzony. Jeden rzut oka na czyste, bezchmurne niebo i umysł dziewczyny zaczął pracować na najwyższych obrotach. Skupiła się na słuchaniu, zamykając oczy. Grzmoty burzy na pewno nie są ciągłe, pojawiają się i ustają, natomiast to dudnienie było jednostajne, melodyczne wręcz. Przywodziło jej na myśl...bęben!? Tak, to na pewno to! Ktoś w głębi tej głuszy wygrywał coś na tym właśnie instrumencie. Większość z szarych obywateli nowej rzeczywistości nie miałaby zielonego pojęcia, co to oznacza. Inna sprawa, że zwykły szaraczek w takiej dżungli nie przeżyłby nawet pięciu minut, a Marcelina nie była  pierwszym, lepszym przeciętniakiem. Prymitywne cywilizacje używały bębnów do komunikowania się na odległość. Tam-Tam, Telegraf Dżungli. A więc to pustkowie było zamieszkałe. Dziewczyna instynktownie skryła się w zaroślach na skraju wodopoju. Czujne oczy błądziły po okolicy, szukając jakichkolwiek oznak czyjeś bytności. Nagle jej wzrok padł na dziwną szarość w oddali. Gdyby niebo pokryte było chmurami, na pewno by go nie dostrzegła, teraz jednak ledwie zauważalny, szary słup delikatnie odcinał się od bezkresnego błękitu. Dym! Ale...co teraz? Wiadomo, nie ma dymu bez ognia, tam więc coś się pali. W połączeniu z dudnieniem bębnów wniosek nasuwał się sam - gdzieś tam, w odległej części tego pierwotnego lasu ktoś mieszka. Jak postąpi dziewczyna? Wyruszy w stronę tajemnicy, co będzie oznaczać wędrówkę mogącą trwać przez wiele dni? Czy raczej odwróci się na pięcie i jak najszybciej ucieknie?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

 :: Off :: Archiwum misji

Strona 1 z 2 1, 2  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach