Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 23 z 25 Previous  1 ... 13 ... 22, 23, 24, 25  Next

Go down

Pisanie 30.01.16 14:13  •  Park Miejski - Page 23 Empty Re: Park Miejski
W pewnym sensie mógł zrozumieć, że gest uniesienia dłoni był odruchowy. To jak dręczone dziecko przy gwałtowaniejszym uniesieniu ręki kuli się pod wpływem strachu wynikającego z nieprzyjemnych doświadczeń z przeszłości. Niemniej Warner nie zamierzał aż tak dogłębnie analizować zachowania swoich rozmówców, przynajmniej nie wtedy, kiedy mu na tym nie zależało. Jakby nie patrzeć, nie był teraz na służbie - nie odczuwał potrzeby legitymowania przypadkowych osób ani przyglądania im się badawczo z pewną podejrzliwością. Od czegoś takiego zwyczajnie można by zwariować. Warner należał jednak do tego grona ludzi, którzy starali się podchodzić do wszystkiego z chłodnym dystansem - którym nic nie przyćmiewało racjonalności.
Inny mężczyzna na jego miejscu pewnie odczuwałby właśnie swoistą euforię na to przypadkowe ponowne spotkanie. W końcu to szansa na dalszą konwersację, a także na zawarcie mocniejszej relacji. Okularnik był niestety sobą, czyli aspołecznym ignorantem, którego nie pociągały kontakty towarzyskie. Nie stronił od nich wyraźnie, ale unikał tego, jeśli nie miał ochoty na wymianę zdań albo zwyczajnie na czyjeś towarzystwo. Często można byłoby mu zarzucić brak taktowności, kiedy bezczelna szczerość brała górę, ale co poradzić na to, że Warner lubił od razu wszystko jasno sobie wyjaśniać? Nie widział sensu w owijania w bawełnę czegoś, na czym mu zależało, a co było na przykład naturalne. W ten sposób niepotrzebnie by się męczył, a także pozwalał delikwentowi trzymać się złudnych nadziei.
- Coś mnie wtedy zatrzymało. Nie bierz tego do siebie - podsunął spokojnie, dostrzegając pewną nutę niezadowolenia na jej twarzy, i wzruszając nonszalancko ramionami. Wprawdzie nie interesowało go, jak odebrała to wówczas dziewczyna, ale wolał nie tak od razu uchodzić za sardonicznego dupka, który nie szanował innych. Każdy kto choć odrobinę lepiej go znał, wiedział, że to było naturalnym zachowaniem Ryutarou. Nie potrafił tego zmienić, nie wspominając o tym, że nawet nie chciał. W końcu był sobą i nie ukrywał tego, kim jest, nawet jeśli była to przyczyna częstych przykrości otaczających go ludzi.
- Ewentualnie zaliczyć głową bliskie spotkanie z gałęzią - mruknął sarkastycznie, zerkając na jej twarz kątem oka. - Ale jak kto woli - dodał, uświadamiając sobie, że właściwie tamtego dnia nie mieli okazji się sobie przedstawić. Cóż, to nie była dla niego niezbędna wiedza, więc przesunął wzrok w kierunku ścieżki prowadzącej w głąb parku, by zaraz skierować się powoli wzdłuż niej. Łowczyni miała wybór - podążyć za nim i kontynuować konwersację albo skręcić w drugą stronę i odejść, jak gdyby nigdy nic.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 30.01.16 16:49  •  Park Miejski - Page 23 Empty Re: Park Miejski
Rozpamiętywanie czegoś, co było już przeszłością nie było w jej stylu, chociaż oczywiście będzie pamiętać i wiedzy tej magicznym sposobem się nie wyzbędzie. Nie oczekiwała przeprosin, nawet wytłumaczenia, nie poruszała tego tematu, lecz jednak mimowolnie i mężczyźnie nawinął się on na język, to normalne, lepiej doprowadzać niektóre sytuacje do końca.
Kiwnęła głową, każdy miał własne życie i własne sprawy i zero obowiązku tłumaczenia się. Z resztą tamtego dnia wydarzyło się jeszcze sporo dziwnych rzeczy, więc tak na prawdę nie miała mu tego za złe.
Pokręciła z uprzejmością głową zaraz po jego słowach. Mogła się domyśleć, że zapewne wcale nie chciał tego mówić, ale słowa padły z powodu zwykłej uprzejmości, a najbardziej prawdopodobne, że nawet tylko dla świętego spokoju.
Tym bardziej Kami nie miała zamiaru odpuszczać. Odrobina bezczelności pozwalała jej mimo wszystko postarać się o kontynuację tej konwersacji, do momentu, aż okaże się, czy jej rozmówca jest jedynie tak zdystansowanym człowiekiem o oryginalnym stylu bycia, czy jeszcze kilka niechcianych słów sprawi, że zacznie sugerować jej, by się odczepiła.
- Zakładałam jednak, że na chodniku nie wrastają nagle gałęzie. - odpowiedziała mu niemal kopiując ten obojętny na wszystko styl mowy, chociaż w jej wykonaniu nadal posiadał nutę ciepła. Wstrzymała się jednak od wygięcia ust w lekki uśmiech, który normalnie wykwitłby na jej twarzy po takiej odpowiedzi. W końcu patrząc pod nogi, widziała po czym stąpa, a wśród brukowanych alejek trudno o rosnące na ich środku drzewa.
Widząc ruch mężczyzny, automatycznie sama zrobiła krok i jeszcze jeden, zrównując się z nim. Od razu zabrała się za tłumaczenie swojego zachowania, bo jej rozmówca nie wyglądał na kogoś, kto mógłby domyślić się, dlaczego nagle przypadkowa osoba zaczyna wędrować obok niego.
- Właściwie to szłam w tym samym kierunku. - zaczęła mówić, jedną ręką poprawiając sobie grzywkę, którą wcześniej roztrzepała na wszystkie strony zderzeniem z mężczyzną. - Chociaż tak na prawdę nie szłam w żadne konkretne miejsce.
Nie kłamała, w końcu to, że przycedziła czołem w plecy Moriyamy było jedynie potwierdzeniem tego, że faktycznie szła tą samą drogą, więc zetknęli się jedynie przypadkiem.
Powiedziała to także po to, bo może akurat tamten poczuje się w jakiś sposób zobowiązany i sam powie od siebie coś więcej, ale też nie naciskała, jej własna inicjatywa wcale nie musiała zostać podjęta.
- Przy okazji, jestem Yuu Kami, ostatnim razem chyba nie miałam okazji się przedstawić. - wychyliła się nieco do przodu, chcąc chociaż w trakcie przedstawiania się zwrócić uwagę okularnika. - Zimowy spacer?
Zapytała na końcu. Niekiedy udawało jej się całkiem sporo mówić.
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 30.01.16 18:17  •  Park Miejski - Page 23 Empty Re: Park Miejski
Warner rzadko kiedy przywiązał znaczną uwagę do różnych sytuacji bądź osób, a już przede wszystkim wtedy, gdy nie miały one nic wspólnego z jego pracą, bezpieczeństwem publicznym albo misją, którą akurat wykonywał. Fakt, że poruszył temat ich poprzedniego spotkania wiązał się głównie z tym, że nie przepadał on za niewyjaśnionymi sytuacjami, a tym bardziej za ewentualnym boczeniem się delikwenta "nie wiadomo o co". Nie zakładał z góry, że trafił na jedną z łatwo zachowujących urazę (i o byle co) dziewczyn, aczkolwiek ostrożności nigdy za wiele. Pewnego niefortunnego dnia, gdy przemierzał spokojnym krokiem sklep w poszukiwaniu niezbędnego produktu do zrobienia sobie obiadu, zgarnął akurat ostatnie pudełko z ryżem - na nie niestety czyhała też w pobliżu starsza kobieta, wlepiając złowrogi wzrok w Warnera, choć on jedynie zerknął na nią bez zainteresowania, by zaraz udać się do kasy.
Oskarżycielskie krzyki brzmiały za jego plecami dopóki nie opuścił sklepu, a wówczas przysiągł sobie, że następnym razem nie będzie z tym zwlekać, tylko capnie to, co mu potrzebne i od razu ucieknie z tego pobojowiska. Może i należał do Eliminatorów, zawodowo zajmował się najpaskudniejszymi i najgroźniejszymi Wymordowanymi, niemal co dzień zatapiał w czyimś ciele nóż, nie drgając nawet wówczas, gdy krew ozdobiła jego twarz... Tak jednak starcia z niektórymi cywilami były dla niego paradoksalnie o wiele bardziej problematyczne.
- Cóż... Ten scenariusz mógł się skończyć różnie - wymruczał z dobitnie nieekspresyjnym wyrazem twarzy, gdy błądził wzrokiem po gołych koronach drzew. Z codziennej obserwacji łatwo mógł stwierdzić, że ludzie albo kulturalnie reagowali na drobne przewinienia obcych albo wręcz przeciwnie, niewoleni jakimiś urazami próbowali zrzucić winę na wszystko wokoło, nie starając się nawet o krztę spokoju. Tacy to dopiero kochali rwać się do niepotrzebnych konfliktów. "Nie twórz problemów tam, gdzie ich nie ma" - powinno być to głównym hasłem życia.
Początkowo zignorował odgłos towarzyszących mu tuż obok kroków, nie szczycąc ją spojrzeniem, które przesuwało się od niechcenia po spacerujących w oddali ludziach. Uśmiechy zdobiące ich twarze zawsze wprowadzały Warnera w gorszy nastrój, bo sam potrafił wygiąć wargi jedynie w uśmiechu przesiąkniętym uszczypliwością.
- Nie podejrzewam Cię o śledzenie mnie - mruknął, poprawiając machinalnym gestem okulary na grzbiecie prostego nosa. - Chyba że chcesz mi to zasugerować? - uniósł pytająco brew, zerkając na nią znacząco, chociaż w rzeczywistości nie pytał poważnie. Nie martwił się tym, dopóki nie był pewien, że jego ruchy są obserwowane.
Przez moment nie poruszał ustami ułożonymi w wąską kreskę, tym samym nie zapewniając jej żadnej odpowiedzi.
- Ryu. - W końcu jednak przedstawił się krótko z nadzieją, że jego imię i tak wyleci z głowy Yuu jeszcze zanim może wróci do domu. Zrobił nieco dłuższy krok, gdy omijał zamarzniętą kałużę, o którą łatwo by się poślizgnąć, a tym samym zafundować sobie ból tyłka obitego o ziemię.
- Można tak powiedzieć... - odparł ostrożnie, przenosząc na nią chłodne spojrzenie, ono zaś mimowolnie skupiło się na opasce zakrywającej jej oko. - Nieszczęśliwy wypadek czy lubisz udawać pirata? - zapytał spokojnie, aczkolwiek wprawione ucho mogło wyłapać pewną nutę rozbawienia czy wykpienia w głosie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 30.01.16 20:39  •  Park Miejski - Page 23 Empty Re: Park Miejski
Oczywiście, że mógł się skończyć różnie. Środkiem chodnika mógł iść człowiek trzymający w wyciągniętej ręce nóż, na który ona przypadkiem by się nadziała. Ten i setki innych równie prawdopodobnych scenariuszy mogłyby się rozegrać, gdyby nie 'szczęśliwy' wypadek i jej plaśnięcie czołem w Moriyame. Takie było właśnie bardzo kreatywne rozwinięcie myśli, którą napoczął mężczyzna, lecz nic z tego nie nadawało się do wypowiedzenia na głos. Po części miał rację, więc dla spokoju, jak i faktycznie oddania racji, przytaknęła.
- Nie mogę się nie zgodzić, że trzymanie spojrzenia wbitego w ziemię nie należy do najinteligentniejszych rzeczy, które można robić w trakcie spaceru po parku wśród ludzi. - ze spokojem akcentowała wszystkie znaki przystankowe w swojej wypowiedzi, czując że zbyt szybkie wyrzucanie z siebie słów jest w tych przyjemnych, zimowych warunkach grzechem. Znacznie bardziej pasowało jej powolne uwalniane własnej wypowiedzi, pozwalając powietrzu wydobywać się z ust w postaci małych obłoczków, za każdym razem, gdy nowe słowo rozbrzmiewało z jej gardła. Poza tym nigdzie się nie śpieszyła, nie musiała pędzić ani być przesadnie czujną. Podstawowe środki ostrożności wystarczały. Nie spodziewała się legitymowania w środku zimowego dnia, w tak spokojnym miejscu.
Na jej cały czas twarzy gościł umiarkowany uśmiech, był naturalny, ale wykonywany automatycznie. Posiadała dwa naturalne wyrazy twarzy, które nie wymagały od niej skupienia, ten bardzo obojętny, który zazwyczaj towarzyszył jej w podziemiu i ten dla ludzi, który tak jak teraz prezentował się na jej obliczu. W końcu była tylko jednym z tysięcy mieszkańców tego miasta, posiadała swoje mało ważne problemy, ulubione miejsca i bezcenne minuty życia beztrosko spędzany w sztucznej utopii. Na taką siebie była skazana chcąc prowadzić chociaż minimalnie normalne życie, a właściwie je udawać.
Prawdą było jednak, że powierzchnia, choć tak dobrze znana, była dla niej niczym niezapisane stronice ksiąg. Wędrowanie po parkach i skwerach to jedyne zajęcie, które jako-tako miało jakiś cel i nie wydawało się dziwne dla osoby w jej wieku i o jej wyglądzie. Sklepów nie odwiedzała, znajomych także nie miała, nic nie trzymało jej na powierzchni, poza potrzebą zażywania słońca i świeżego powietrza.
Wybranie trasy, którą podążał mężczyzna było jednak świadome, z jakiegoś powodu miała wrażenie, że gdyby znali się lepiej, mogliby się dogadać. Szczególnie, że na pierwszy rzut oka nieco zbywający styl bycia eliminatora i jego obojętny styl mowy w Kami wywoływały nie uczucie odepchnięcia, ale spokoju. Są ludzie, z którymi można krzyczeć, jak i tacy, z którymi nawet najdłuższe milczenie nie wydaje się niezręczne.
- Nie, oczywiście że nie. To było ukryte pytanie na temat tego, czy masz coś przeciwko towarzystwu w dalszym spacerze. - odparła szczerze. I tak już wprowadziła swój plan w życie, ale na odwrót i odejście nigdy nie było za późno.
Ryu? Trochę nie wygląda na kogoś, kto mógłby nosić tak ogniste i drapieżne miano.
Zanotowała sobie to szybko w głowie. Z automatu pomyślała jednocześnie, że nie jest to najpewniej pełna forma imienia, ale tyle jej wystarczyło. Lepsze to niż nic, szczególnie że zapewne nawet wypowiedzenie tej jednej części swojego pełnego miana musiało być dla mężczyzny pełnym ciężarem. Wyglądało na to, że najchętniej unikałby takich wymian grzecznościowych.
Rozglądała się w różnych kierunkach nieco aktywniej, więc padający na swoją twarz wzrok wychwyciła dosyć szybko i z uprzejmym zapytaniem wypisanym na twarzy odwzajemniła spojrzenie, czekając na to, co miało paść z ust rozmówcy.
- Wypadek. Niestety to już dosyć stara rzecz, opatrunek jest tylko ze względów estetycznych. - nie mówiła tego z jakimś wyrzutem, że w ogóle takie pytanie padło. Wręcz przeciwnie, nie traciła swojego dobrego, acz umiarkowanego optymistycznego tonu, który nawet w trakcie tego małe kłamstwa pozostał niezmieniony. Nie był to wynik wypadku, a bardzo dobrze przygotowanej akcji, nie była to jednak na pewno zabawa w pirata, a więcej opcji do wyboru nie miała. Ta pierwsza brzmiała więc najrozsądniej.
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 31.01.16 12:12  •  Park Miejski - Page 23 Empty Re: Park Miejski
Warner nie miał w zwyczaju zastanawiać się "co by było gdyby" - jeśli obrał już jedną, konkretną drogę, to nie zamierzał zaprzątać sobie głowy tym, czy to aby najlepsza z opcji do wybrania. Zdecydowanie się na nią równało się z wyzbyciem wszelkich wątpliwości, które mogłyby zrodzić się w sercu Eliminatora (albo i nie). Nie jest bogiem i czasu nie cofnie, może jedynie dać z siebie wszystko, nawet jeśli jego wybór postawił go w mniej korzystnej sytuacji. Ludzi tak często ogarniała konsternacja w chwili uświadomienia sobie, jak wiele stracili przez postawienie wszystkiego na złą możliwość. Nie ma sensu płakać nad rozlanym mlekiem.
- Niektóre jednostki z natury boją się bezpośrednio konfrontować z tym, co przed nimi stoi - zauważył, mówiąc to tym samym, monotonnym dla siebie głosem, jak gdyby jego zainteresowanie tematem wynosiło zero. Gdyby jednak faktycznie przekładało się to w ten sposób, to każda konwersacja musiałaby go nudzić. Używałby tego flegmatycznego tonu bez względu na emocjonalność sytuacji - gdyby zrywał z dziewczyną, gdyby dowiedział się o śmierci bliskiej osoby, gdyby ktoś go zdenerwował, a on akurat nie zamierzałby się odgryzać. Bo właściwie w sytuacjach, kiedy obnażał zęby potrafił zapewnić swojemu głosu całkiem różnorodne barwy. Ba, posiadał nawet dźwięczny śmiech, ale ten rzadko można było usłyszeć.
Jego twarz cały czas wyrażała nieokreślony stan, zapewne zakrawający o powściągliwość. Nie afiszował się uczuciami, dusił je głęboko w sobie już tak długo, że kompletnie zapomniał, jak prezentują się niektóre emocje. Najczęściej ogarniała go irytacja, pogarda, obojętność i zmęczenie, ale nawet te starał się minimalizować. Wprawdzie połowicznie jego ciało składało się ze sterty żelaza i różnorodnych przewodów, ale serce akurat miał własne. Mimo wszystko oziębłe i zamknięte.
Nie przepadał za statycznymi formami spędzania czasu, dlatego też rzadko czytał, siedział przed telewizorem czy zwyczajnie lenił się na kanapie, choć to miało sporadycznie miejsce, zazwyczaj wtedy, gdy padnięty wracał po kilku dniach w pracy. Będąc w swoich czterech ścianach, czas poświęcał albo na dalszą pracę - analizując aktualne problemy i zapotrzebowania - albo na ćwiczenia siłowe.
- Nie zabronię Ci kroczyć tą samą ścieżką - stwierdził, zerkając na nią krótko. Żaden przepis tego nie zabrania, dodał w myślach, aczkolwiek nie wypowiedział tych słów na głos. Skoro już wybrał się na spacer jako cywil, wolał darować sobie "wojskowe" gadki.
Może faktycznie na pierwszy rzut oka nie prezentował się jak ktoś, kogo imię mogło oznaczać smoka, ale po głębszej analizie jego zachowania nie byłoby wątpliwości, że to jedynie "przyczajony tygrys, ukryty smok". O ile w spokojnych sytuacjach zachowywał się niemal bez życia, tak w trakcie wymiany ciosów podczas konfrontacji z przeciwnikiem nabierał całkiem sporego wigoru. W jego chłodnych oczach pojawiał się pewien błysk satysfakcji, a usta rozciągały się nie w bezczelnym, a w pełnym żądzy uśmiechu. Walka była dla niego swoistym sposobem na odprężenie. Puszczał wówczas wszystkie hamulce, pozwalając sobie niemalże tańczyć wśród tryskającej krwi w akompaniamencie wściekłego warczenia i krzyków.
Ryutarou odnosił dziwne wrażenie, że cała ta uprzejmość wymalowana na twarzy jego rozmówczyni zawiera w sobie sporą szczyptę sztuczności, aczkolwiek nie zależało mu na dociekaniu się prawdy w podsuwanych mu przez nią emocjach. Czasami sądził, że wszystkie te otaczające go uśmiechy są jedynie automatycznym wygięciem warg - odruchem zrodzonym przez wymogi funkcjonowania w tym utopijnym świecie.
- Opcja z piratem brzmiała ciekawiej - mruknął, niby to zawiedziony odpowiedzią jaką otrzymał. - Nie przeszkadza Ci funkcjonowanie tylko z jednym okiem? - zapytał jeszcze od niechcenia, choć nie czuł obowiązku ciągnięcia konwersacji. Nie ukrywajmy - był raczej kiepskim towarzyszem do rozmów. To nie ten rozgadany typ, który zna wszystkie gorące plotki, a jego usta nigdy się nie zamykają. To ten typ, który tylko spokojnie przygląda się rozmówcy, od czasu do czasu potakuje, ale głównie słucha i zapamiętuje informacje.
Zacisnął wyprostowane palce na papierosie, by odjąć go na krótki moment od swoich ust, przez które powoli wypuszczony został kolejny dymek.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 31.01.16 19:05  •  Park Miejski - Page 23 Empty Re: Park Miejski
Nigdy nie zastanawiała się nad własnym sposobem mowy, ten jednak był dosyć elastyczny i nawet jeżeli teraz wydawała się być raczej radosną osobą, niewykluczone, że ton, z jakim mówiła w podziemiach dawałby jej otoczkę mrocznej i tajemniczej pesymistki. Zdała sobie z tego sprawę dopiero, gdy przez chwilę postarała się wywnioskować z mowy mężczyzny, czy jego mowa jest naturalna, czy wręcz przeciwnie, jest sztucznie spreparowanym elementem jego nowej kreacji samego siebie. Większość była jednak spójna, więc najpewniej był po prostu takim typem człowieka.
- To brzmi bardzo głęboko wypowiedziane w taki sposób. - Zakpiła sobie lekko z jego wypowiedzi, nie jednak na złość. - Podziwiam ludzi, którzy bez cienia zwątpienia na twarzy stąpają po tym świecie wzrokiem sięgając przed siebie, niewzruszeni przez krzyżujące się z ich własnym spojrzenia... ale tylko patrząc pod nogi, można dostrzec zgubione banknoty.
Jakby z nudy trąciła jakiś kamyk, który napatoczył się przypadkiem w okolicę jej buta zakańczając w ten sposób swoją wypowiedź i nadając dodatkowego znaczenia. Oczywiście dużo efektowniej byłoby, gdyby schyliła się nagle i podniosła ku górze w geście zwycięstwa rzeczony banknot, nic takiego nie miało jednak miejsca.
Zrównała swój krok z krokiem Ryutaro. I chociaż tamten przez swój wzrost musiał robić co najmniej krok mniej niż ona, by pokonać tę samą odległość, z uporem maszerowała równo z nim. Tym bardziej nie miała zamiaru zmieniać rytmu swojego kroku, po kolejnych jego słowach. Bardzo z resztą obojętnie wypowiedzianych, po których normalna osoba najpewniej zrezygnowała.
Jego problemem było jednak to, że Yuu nie należała do grupy osób określanych jako 'normalne' pod bardzo wieloma względami, w tym jednak momencie najważniejsze było to, że brak zaprzeczenia uznała jako nieśmiało ukrytą zgodę.
- Nie chodzi o zgodę czy jej brak. Mimo wszystko, niechciane osoba kręcąca się na granicy strefy osobistej przez dłuższy czas może być obiektem irytującym, jeżeli nie wyraża się chęci, ewentualnie neutralności względem jej obecności. Pytam o twoje zdanie, nie o prawo. - wciągnęła powietrze do ust i wypuściła je w postaci obłoczków pary przed twarzą zaraz po tym, jak naprodukowała się w swojej wypowiedzi.
Jako łowczyni, tu mogą się niektórzy zdziwić, znała prawo panujące w mieście bardzo dobrze. Kodeks grzecznościowy też nie był jej obcy, a kultura wymagała by zachować chociaż odrobinę pozorów, które ona starała się w tym momencie uskuteczniać. To najpewniej był dopiero początek, ale pewności siebie Kami tak łatwo nie dało się stłamsić.
Z drugiej strony nie była wcale taka pewna, czy aby przypadkiem w taki sposób Ryu nie wyrażał swojego zaangażowania w wymianę zdań. Mógł robić to beznamiętnym tonem i niewzruszoną twarzą, lecz jednak odpowiadał i sam zadawał pytania, dając możliwość wykazać się kobiecie. Jeżeli to ze zwykłej grzeczności, to w pewnym momencie zrobi się to niezręczne, jeżeli jednak zazwyczaj był człowiekiem szczerym i dosadnym, na którego z resztą wyglądał, dałby sobie dość już na samym początku.
Niekiedy człowiek nie jest świadomy tego, co naprawę chce, działa instynktownie w zgodzie ze swoim organizmem i całkiem przypadkiem odkrywa, czego szukał, a o braku czego nie mógł sam sobie przypomnieć.
Kiedy więc padło kolejne pytanie, dodatkowo uprzedzone niemalże zabawnym komentarzem, łowczyni odczuła satysfakcję i z nieblednącym uśmiechem odpowiedziała.
- Przy obecnym rozwoju technologii sztuczne oko nie byłoby problemem, blizny każą pamiętać jednak o słabościach, pomagają skupić się na samodoskonaleniu nawet pomimo własnych ułomności. Oczywiście, z nim byłoby łatwiej... ale czy tak nie jest ciekawiej? W tym mieście, w którym dla zwykłego obywatela nic się nie dzieje? Idealnym mieście strzeżonym przez idealnych żołnierzy idealnego rządu. - machinalnie poprawiła grzywkę opadająca na oko, zasłaniając mimo wszystko nieco mocniej opatrunek.
Jej słowa opiewały już o mocno sarkastyczną wypowiedź, mieszały one prawdę i kłamstwo prezentując punkt widzenia przeciętnego obywatela, który pomimo złych stron miasta wie także doskonale, że innego wyboru nie ma. Nie ma, chyba że postanowi stanąć przeciwko władzy.
Nie zawahała się jednak w trakcie mówienia tego, możliwe że nawet pozna opinię swojego rozmówcy w tym temacie. A to byłoby już całkiem interesujące.
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 31.01.16 20:00  •  Park Miejski - Page 23 Empty Re: Park Miejski
Jeszcze dekadę temu jego głos przepełniony był wesołością i naturalną nutą sympatyczności, co było wręcz miodem na uszy dla otaczających go wówczas rozmówców. Z biegiem czasu wszystko jednak ulga zmianie, a ton Ryutarou nie był żadnym wyjątkiem. Początkowo silił się na obojętność w brzmieniu, by tym samym zamaskować wszystkie szargające nim wówczas negatywne emocje i obawy. Tak długo udawał, łgał i kłamał, że w końcu beztroska zupełnie zniewoliła jego gardło, zaciskając na nim chłodne macki. Równocześnie miało to wpływ na grę emocji na twarzy mężczyzny - wachlarz uczuć zminimalizował się do tych najbardziej neutralnych, pozwalając mu zachować równowagę niemal w każdej sytuacji. Nigdy nie był zbyt wesoły, zbyt smutny czy zbyt rozdrażniony. Pewnej ciężkiej nocy, która niewoliła go bezsennością, uświadomił sobie, że właściwie nie czuje się do końca człowiekiem i na pewno nie jest tą uśmiechniętą osobą ze spalonych już skrawków zdjęć pełniących funkcję jedynych pamiątek po pewnej tragedii. Ba, nie był nawet powłoką dawnego siebie.
- To jedynie wysunięty wniosek po wnikliwych obserwacjach - sprostował spokojnie, ignorując nutę wykpienia w jej wypowiedzi. - Ile już takich banknotów przez to znalazłaś, hm? - Z jego ust wydobyło się ciche westchnienie, ni to związane z frustracją, ni to z kaprysu płuc. Niekiedy odnosił wrażenie, że takim wypuszczeniem powietrza próbował pozbyć się jakiegoś ciężaru albo dyskomfortu.
Jakby nie patrzeć, rzadko kiedy gawędził z cywilami "ot tak". Bo i na jaki temat? Warner nie należał do grona osób, które fascynowały nawet bezsensowne konwersacje o pogodzie. Nie potrafiłby podejść do kogoś i zagadać na pierwsze lepsze zagadnienie, jakie wpadłoby mu akurat do głowy. Przysłuchując się niektórym rozmowom, mógłby wręcz śmiało stwierdzić, że nie dogadałby się z przeciętną osobą. Dlatego też nadwyrężanie głosu w postaci dyskusji trzymał dla innych S.SPECów, natomiast w stosunku do przypadkowych delikwentów ograniczał się do krótkich wypowiedzi tudzież pojedynczych wyrazów, gdy na przykład zamawiał kawę. Tak to przynajmniej wyglądało najczęściej, ale we wszystkim można wskazać wyjątki.  
Po raz kolejny płuca Eliminatora skonfrontowały się z nikotynową trucizną, on sam zaś wciąż kroczył spokojnie do przodu, czując potrzebę ruchu i słyszenia chrupotania śniegu pod jego butami. Przeniósł spojrzenie na mijany staw połowicznie już zniewolony przez delikatną warstwę lodu.
- Przez dłuższy czas... - wymruczał, powtarzając z drobnym namysłem jej słowa, aczkolwiek jego wzrok nadal utkwiony był w pobliskiej wodzie. - W takim razie, gdy tylko zaczniesz wzbudzać we mnie irytację, jasno dam Ci do zrozumienia, byś grzecznie opuściła moje towarzystwo - stwierdził w końcu, spoglądając na nią wymownie, a zarazem spojrzeniem mówiącym, że to przecież oczywiste postępowanie w przypadku takich okoliczności. Nie zamierzałby siedzieć cicho, gdyby ktoś zaczął naprzykrzać mu się swoją osobą. Przeciwnie, od razu wygarnąłby mu jego zachowanie. Warner cenił sobie szczerość, nawet taką, która nieraz zbyt bezpośrednia, przyprawiała kogoś o przykrość i zrezygnowanie.
Nie dało się nie usłyszeć sarkazmu w jej następnej wypowiedzi, a Ryutaoru wychwycił to niemal z zainteresowaniem, kontrolnie przyglądając się dziewczynie kątem oka.
- Rozumiem, że taką formą wypowiedzi okazujesz swoją pogardę dla tego miasta? - zapytał, dbając o obojętność wobec poruszonego tematu, choć faktycznie był ciekaw odpowiedzi. Dla niego M-3 było wielkim miastem ułudy. Nie wierzył w ani jeden jej "niby" pozytywny aspekt, choć wszędzie i ciągle starano się sprzedać jego perfekcyjność.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 31.01.16 20:30  •  Park Miejski - Page 23 Empty Re: Park Miejski
Właściwie cała ta przyjazna pogaduszka była usłana na podłożu kłamstwa, gdyby jednak nie ono, najpewniej w ogóle nie doszłoby do jej początku. Kami najpewniej miała by swoje własne sprawy i osoby, z którymi mogłaby bez specjalnego wysiłku odbywać takie rozmowy, a to, że akurat tego dnia wracała tą drogą i napotkała napotkaną wcześniej osobę było jedynie efektem tego, że normalnie musiała się ukrywać. Nie starała się już nawet odgadnąć, ile w jej własnym zachowaniu i słowach znajduje się prawdy, granice tej zacierały się w codziennym życiu łowczyni zbyt mocno, by była zdolna dłużej powiedzieć bez wahania "to jest dobre, a to złe". Postanowiła żyć tu i teraz, bez zastanawiania się, dlaczego z jej ust padają takie właśnie, a nie inne słowa. Gdy płynęły samodzielnie, była pełna entuzjazmu że jest w ogóle w stanie odpowiedzieć, że nadal ma głos i gardło, zdolne łączyć litery w przeróżne słowa, które mogę wydobywać się poza obręb jej umysłu i brzmieć przez krótki czas w przestrzeni.
Zabrali jej oko, zabrali wielu towarzyszy, wyprali z niej emocję i pojmowanie prostych rzeczy, to jednak co przy niej pozostało traktowała niczym skarb, ciesząc się nawet z małych, codziennych czynności. Takimi jak chociażby możliwość rozmowy. W końcu nie była ścigana w tym mieście, jeszcze. Najpewniej gdyby jednak rząd znał jej wizerunek, miałaby trudności z ukrywaniem się w podziemiu mimo wszystko. Chciała móc walczyć dla ludzi i cieszyć się razem z nimi, nawet jeżeli teraz wizerunek łowców był mocno przez władzę modyfikowany.
- Całkiem sporo. - uśmiechnęła się szerzej, lecz nie na myśl o zdobytych pieniądzach. - Pewnie sama zgubiłam też ich kilka. Jestem ciekawa, w czyje ręce trafiły.
Zignorowała jego westchnienie, nie uznała go za oznakę irytacji, ale mimowolne odetchnięcie, które przecież każdemu się czasem zdarza, bez powodu. Ona także po własnych słowach pozwoliła linii wzroku powędrować nieco dalej, niż własne kilka metrów otoczenia. Było wiele punktów zaczepienia dla oczu, miasto przyozdobione cienką warstwą ukrywającą jego brudne, jesienne przestrzenie prezentowało się niczym otoczony jasną ramą obraz. Pewnie i ten śnieg długo się nie utrzyma, lecz pamięć widoków pozostanie w umyśle jeszcze przez jakiś czas.
W myślach cieszyła się więc, że przyszło jej znaleźć się na powierzchni akurat tego dnia. Bycie łowcą nie klasowało się jako praca, ale styl życia, nie mogła nagle stwierdzić, że tego dnia zrobiła już dostatecznie dużo i po prostu wyjść, zatrzaskując za sobą drzwi. Czasami chwile wolne zdarzały jej się w nocy, lecz wtedy wolała czerpać korzyści z prawdziwego dnu, możliwość spaceru po parku była raczej luksusowym przypadkiem, kiedy po prostu wracała przez miasto w stronę jednego z ukrytych wejść do kryjówki.
- To dobry układ. - Odparła nagle, bo zapatrzyła się i zamyśliła tak intensywnie, że dopiero głos Moriyamy wyrwał ją z tego przyjemnego stanu, lecz żadne jego słowo nie umknęło uwadze czarnowłosej. - Z mojej strony możesz liczyć na to samo, chociaż oczywiście w tym przypadku mogę po prostu odejść.
Ponieważ to ona była tu osobą podążającą. W każdym momencie było możliwe jej odejście, bez podawania powodu. Ścieżki parku krzyżowały się i rozdzielały co kawałek, wystarczyło jedynie wybrać inną trasę i resztę czasu spędzić krocząc samotnie po wężowatych trasach z bruku. Z jej towarzystwem czy bez, mężczyźnie pewnie było obojętne jak spaceruje. Teraz jednak nie oddalała się za bardzo od swojego rozmówcy. W końcu nie było aż tak źle, prawda?
- Pogarda... to nie tak, że gardzę tym miastem. Uważam jedynie, że każdy obywatel jest świadomy tego, jak wiele kłamstw jest mu wpajanych. I przyjmuje je dla pozorów, pozorów normalnego życia, które każdy chce wieść. Nigdy nie będziemy mogli porównać się do czasów sprzed epidemii, ale jeżeli przyszło nam żyć właśnie tu i teraz, powinniśmy robić to w sposób, który pozwala zachować godność i spokój sumienia. Nie boję się więc o tym mówić, nawet gdyby przyszło mi rozmawiać z samym dyktatorem. - Poważna wypowiedź nie brzmiała tak groźnie, gdy na ustach wypowiadającej słowa gościł cały czas lekki uśmiech, pewnie gdyby opowiadała o tym, jak przejechano jej ulubionego kotka, ten wyraz twarzy byłby niezmienny. - Ale co może zdziałać pojedynczy człowiek? Dobre życie, to jedyne czego chce dla każdego z tych ludzi. A każdy ma własne pojęcie dobrego życia.
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 01.02.16 9:19  •  Park Miejski - Page 23 Empty Re: Park Miejski
- Pewnie i tak zostały roztrwonione na używki albo inne szkodliwe produkty - mruknął dość ponuro, nieznacznie ściągając brwi w geście niezadowolenia tym prawdziwym faktem, bo w końcu ile ludzi było uwięzionych w szponach różnych nałogów? Przeciętna osoba nie odznaczała się szczególną siłą woli, a pokusy czaiły się w każdym zakamarku tego, nawet "idealnego", miasta. Warner nie uważał, by jakakolwiek przypadkowa osoba nadawała się na skarbnicę czyichś tajemnic. Oczywiście między ludźmi, których łączyła silna więź, rzadziej dochodziło do palnięcia niewłaściwych słów, ale bądź co bądź, mała forma zastraszenia, prawdziwie brzmiące groźby albo niebezpieczne wymachiwanie prętem w dłoni jako sugestia efektywnego sposobu na wyciągnięcie informacji wystarczała, by delikwent zaczął wyrzucać z siebie wszystko co wie. Był to jeden z powodów, dla których Ryutarou nie ufał ludziom i chociaż nie miał wśród nich żadnych przyjaciół, to nawet wówczas nie pozwoliłby sobie na tak głupie posunięcie jak zdradzenie czegoś istotnego.
Przymknął powieki tylko na krótką chwilę, upewniając się wcześniej, że droga jest prosta i nie poślizgnie się przypadkiem na bardziej zlodowaciałej części chodnika. Do jego uszu dobiegał cichy odgłos pobliskiego strumienia, którego nie okiełznała zima, czuł jak śnieg kurczy się pod jego krokami i jak policzki drażnione są szczypaniem lekkiego chłodu. A także jak powoli wypala się jego mała bomba nikotynowa, więc gdy ostatni raz zaciągnął się papierosem, uprzednio pozbywając się peta przez stuknięcie palcem o końcówkę, otworzył oczy, akurat by dostrzec stojący z boku kosz. Wydmuchał przed siebie szary obłoczek i zgniatając papieros między palcami, wrzucił go do kubła na śmieci. Nie był palaczem wysokiego kalibru, ale odnosił wrażenie, że ostatnio zażywał tych toksyn znacznie częściej niż zazwyczaj. Może to przez porę roku? A może zintensyfikowane obowiązki w pracy?
- Wiedziesz normalne życie, Kami? - Badawczy wzrok niebieskich tęczówek spoczywał teraz na niej, zupełnie jakby doszukiwał się odpowiedzi nie tylko w słowach, jakie wypowie, ale także na twarzy, która zdradzić mogła znacznie więcej.
Nie skomentował reszty jej słów z prostego powodu. Nie lubił wchodzić w dyskusje z przypadkowymi ludźmi. Drobna wymiana zdań pewnie nikomu nie zaszkodzi, ale sam jakoś nie przepadał "odkrywać się" przed innymi. Nie zamierzał przedstawiać swojego punktu widzenia, aczkolwiek o czyimś chętnie już posłucha.
Przeniósł na moment wzrok przed siebie, gdy do jego uszu dobiegło szmeranie w postaci truchtającego po ścieżce psa wielkości niemal dobermana o jasnym umaszczeniu. Choć samo zwierzę nie wyglądało na agresywne - wręcz przeciwnie - jego długie uszy falowały zabawnie pod wpływem biegu, to zderzenie z nim pewnie nie byłoby miłym doświadczeniem. Dlatego też, gdy tylko czworonóg zbliżył się do nich już na kilka metrów, Warner zrobił nieznaczny krok w bok, chcąc go tym samym przepuścić. Właściwie psy były jednymi ze zwierząt, które Ryutarpu naprawdę cenił. Koty zaś przyprawiały go o niezrozumiałą niechęć.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 01.02.16 20:05  •  Park Miejski - Page 23 Empty Re: Park Miejski
Naszła ją ochota zaśmiać się, kiedy z takim tonem z ust Moriyamy padły słowa na temat używek. Hipokryta, pomyślała przez moment, chociaż na myśli miała przede wszystkim to, że on sam w momencie rozmowy delektował się nikotyną, a to że pieniądze zdobył najpewniej w inny sposób wiele nie zmieniało. Był więc albo typem człowieka, który widział źdźbło w oku innych, a belki we własnym nie lub uważał, że jego, reguły rządzące tym światem omijają niczym brud kacze pióra. Nie skupiła się na tym jednak, bo szczerze mówiąc i powodu nie miała. Było jej daleko do wścibskich aniołów, które zerkają nawet nieznajomym w talerz chcąc upewnić się, że nie grzeszą.
Gdziekolwiek miały okazję trafić jej zagubione banknoty, było to nieistotne, wiedza ta bądź jej brak niczego nie zmieniała. Życie toczyło się bez względu na to, czy nosiła ze sobą pieniądze czy nie, w końcu miasto nie posiadało stref biedy i bezdomnych, w teorii.
Spoczywające w kieszeniach palce poruszały się minimalnie, będąc swego rodzaju nerwowym tikiem, który występował w trakcie rozmowy. Nie miała czym ich zająć, więc z pasją maltretowała jakiś papierek, który znalazła na dnie jednego z zagłębień własnego płaszcza. Niekiedy kręciła głową na boki i pozwalała sobie na głębszy oddech, unikając jak tylko można dymu papierosowego. Wśród jej towarzyszy nie było to tajemnicą, że wszelkie drażniące wonie działały na nią niczym płachta na byka, wywoływały duszności i irytację widoczną w łowczyni już na pierwszy rzut oka. Znosiła jednak dzielnie wszelkie spotkania z osobami palącymi, starając się zachować do nich neutralne nastawienie, w końcu nie wiedziała dlaczego i po co palą, a nawet to mogło mieć swój głębszy sens.
Milczenie dawało jej się we znaki, ale nie ciągnęła mężczyzny za język. Kiedy już powiedziała coś więcej od siebie, miała nadzieję, że otrzyma w zamian coś równie satysfakcjonującego. Nie znaczy to oczywiście, że wymagała od rozmówcy długich wywodów, bo czasami nawet kilka prostych słów mogło ją zaskoczyć. Tak jak i teraz.
Jednolity uśmiech na sekundę zniknął z jej twarzy, nie ukrywała na siłę tej chwili zawahania, lecz zaraz potem wróciła do delikatnego wygięcia ust, prawie jakby ze spokojem duszy spoglądała na coś pięknego. Sama zadawała sobie to pytanie i chciała znać na nie odpowiedź.
- Wstaję, jem, pracuję, chodzę spać. Jeżeli to jest normalne życie, to prawdopodobnie mogę odpowiedzieć twierdząco na to pytanie. A ty? - jakby na złość Ryutaro, zauważając jego spojrzenie, postanowiła wbić swój własny wzrok w przestrzeń przed nimi i nie dawać mu tej satysfakcji czytania z twarzy.
Nie skłamała jednak, więc jeżeli spodziewał się dostrzec coś zwiastującego nieszczere słowa, mógł się zawieść. Tak jednak wyglądało życie niemal każdego człowieka, mówienie tego w taki sposób było z jej strony odpowiedzią na jego własny, obojętny na niemal wszystko stosunek.
Z drugiej strony jednak zbyt dziwna odpowiedź mogłaby wprowadzić wymianę ich zdań na niewłaściwe tory dążące w niebezpieczną strefę. To był jednak tylko pierwszy dzwonek, wiele jeszcze brakowało, by Kami została wybita ze swej pewności siebie. Dużo łatwiej jednak było ją wybić z równowagi, szczególnie gdy skupiała się na obserwacji terenu przed sobą i układaniu słów, by nie były wypowiedziane za bardzo na odczepkę. Ruch mężczyzny obok siebie zauważyła z pewnym opóźnieniem co było poniekąd winą jej niepełnej wizji, lecz gdy wreszcie zdała sobie sprawę, że coś jest nie tak, ciemna masa trąciła jej kolana, a łowczyni w ostatniej próbie zrozumienia sytuacji do końca, spojrzała pod nogi na mijającego ją z rozpędem psa.
Zapach? Pomyślała mimowolnie. Psy zawsze ją wyczuwały, nie tylko przez woń betonu i ziemi, ale także przez towarzyszący jej wszędzie zapach dwóch wilków, jej najukochańszych zwierzęcych towarzyszy walki. Z myślą tą wycofała nogę do tyłu chcąc utrzymać stabilną pozycję, lecz ku jej zaskoczeniu stopa zaczęła zapadać się w niemożliwy do obrania za punkt podparcia stos śniegu. Nie miała już więcej czasu na myślenie, czując jak mimowolnie zaczyna spadać, by zakończyć ten pokaz zupełnego braku gracji na podłożu.
Jak widać tego dnia będzie go musiała widzieć jeszcze przez całkiem długo.
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 03.02.16 14:51  •  Park Miejski - Page 23 Empty Re: Park Miejski
Faktycznie, może hipokryzją było wypowiadanie się w ten sposób na temat używek, podczas gdy on sam właśnie spalał swojego drugiego już papierosa tego dnia. Niemniej uparcie starał się trzymać przekonania, że to nie jest żaden nałóg, na który marnowałby znalezione przypadkiem pieniądze. Mały papieros od czasu do czasu nie może za bardzo zaszkodzić, natomiast ciągłe wlewanie w siebie litrów alkoholu albo zażywanie narkotyków wydawało mu się o wiele gorszym posunięciem - i tym już gardził. Słabościami ludźmi. Prawdopodobnie czuł się ponad nich, choć nie był wyjątkiem.
Dla odmiany zaciągnął się głęboko świeżym powietrzem, jednocześnie czując przyjemny chłód wypełniający jedno jego płuco. Drugie tak jakby nie miało możliwości elastycznego rozciągania się pod wpływem pobieranego tlenu, ale niespecjalnie przeszkadzało to Eliminatorowi w codziennym funkcjonowaniu. Doceniał te części swojego ciała, które nie zostały jeszcze zmechanizowanie, aczkolwiek wewnętrznie obawiał się, że to tylko kwestia czasu nim stopień jego "zandroidowania" nie wskoczy na krytyczny, zupełnie pozbawiając go człowieczeństwa i możliwości doświadczenia dotyku kropel deszczu na skórze czy nawet czasem motywującego bólu. Poniekąd nienawidził bycia biomechem, a jego myśli nieraz wchodziły na tor "czy nie powinienem tamtego dnia wydać swój ostatni oddech?". Życie potoczyło się zaskakująco inaczej, więc postanowił nie tracić tej szansy.
Cisza jaka chwilowo między nimi zapadła, nie była uwierającą w plecy Ryutarou dzazgą. Milczenie z kimś było niekiedy dowodem porozumiewania się bez słów, choć to akurat nie tyczyło się ich przypadku. Jakby nie patrzeć, znali się przelotnie, a to było ich drugim (może ostatnim) spotkaniem.
Zawahanie było dla niego wystarczająco satysfakcjonujące, nie zamierzał jednak za bardzo wgłębiać się w ten temat i zmuszać ją do większych wyznań.
- Mógłbym odpowiedzieć tak samo, jednakże istotniejsza kwestia brzmi - czy to życie jest tym, jakie chciałabyś prowadzić? Zakładam, że przeciętny mieszkaniec również ma podobne "normalne" życie, ale czy nie jest zamknięty przez rutynę, żyjąc w nieświadomości swojego niespełnienia? - Pozwolił uciec tym refleksyjnym słowom z ust, a jednej brwi powędrować ku górze w akcie zaciekawienia. Póki co było to prawdopodobnie najdłuższe zdanie, jakie dotąd wypowiedział. Wyraził jednakże swój prawdziwy punkt postrzegania egzystencji w M-3.
Zwolnił kroku, gdy postura dziewczyny zniknęła z pola jego widzenia, choć mógł się tym nie zainteresować i kontynuować swój marsz ścieżką. A jednak odwrócił głowę w jej stronę, posyłając również pytające spojrzenie, bo nagle zamiast tej samej osoby kroczącej obok, zobaczył niezdarę zagrzewającą śnieg, na którym po prostu leżała.
Stłumił parsknięcie, by całkowicie się zatrzymać i przyjrzeć jej dość krytycznie, choć z pobłażaniem.
- Zamierzasz się opalać? - zapytał żartem, nie pozwalając sobie jednakże na wygięcie ust w uśmiechu. Wargi wciąż ułożone miał w wąską kreskę, aczkolwiek wprawne oko mogło dostrzec błysk rozbawienia w jego chłodnych oczach, gdy tak się jej przyglądał, nie śpiesząc z pomocą.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie   •  Park Miejski - Page 23 Empty Re: Park Miejski
                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 23 z 25 Previous  1 ... 13 ... 22, 23, 24, 25  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach