Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Misje :: Retrospekcje :: Archiwum


Strona 4 z 4 Previous  1, 2, 3, 4

Go down

Kącik jego ust drgnął w lekkim uśmiechu, kiedy zobaczył rumieniec na twarzy dziewczyny. W dalszym ciągu ciężko było mu to połączyć - jej zaciętość i umiejętności walki, ze słabościami, które widział w chwilach takich jak ta. Nieprawdopodobnie szybko potrafiła zawstydzić się z powodu prostego gestu, a przecież jeszcze przed chwilą pokazywała mu blizny na swoim ciele i nie cofnęła się przed jego dotykiem. A później sama go dotykała, bez śladu różu na policzkach. Teraz też stał przed nią półnagi, ale skrępowanie poczuła dopiero, kiedy ją dotknął. Nie potrafił zrozumieć mechanizmu, według którego działa Angel, mógł tylko spróbować się do niego dopasować.
Oparł się o blat plecami i słuchał jej słów. Tak niewiele brakowało, by zamiast wyszkolonej maszyny do zabijania, białowłosa stała się kimś całkowicie innym, kimś kto ratuje ludzkie życia, zamiast ich odbierać. Los bywał ironiczny i często przynosił w darze rzeczy zupełnie przeciwne od tych, których pragnęliśmy. Tak samo jak i tu - żadne z nich nie przewidziało splotu zdarzeń, który doprowadził do obecnej sytuacji. A mimo to, było im z tym dobrze.
Drgnął lekko, gdy z jej ust padło słowo, które absolutnie nie pasowało do jej charakteru... Zachował jednak kamienną twarz i nie dał po sobie poznać, że to słowo wywarło na nim jakąkolwiek reakcję, choć tak naprawdę, odrobinę mu się to spodobało. Bardziej był jednak zaskoczony.
Chciała nauczyć go walki bronią białą... Uśmiechnął się na tę myśl. Nie pogardziłby dodatkowym treningiem, ale przecież znał siebie i wiedział, że nie będzie wlókł ze sobą nieporęcznego żelaza, raczej nadal będzie polegał na sile własnych mięśni. Co innego, gdyby zdołał rozbroić przeciwnika, wówczas wiedza jak władać ostrzem mogłaby się przydać. Cieszył się też, że dziewczyna postanowiła rozwinąć swoje umiejętności i zamiast wykorzystywać je tylko do ataku, będzie w stanie użyć ich by ratować innych. Skoro już posiadała tak rozległą wiedzę anatomiczną, to aż niewłaściwe byłoby, gdyby nie potrafiła zastosować chociażby pierwszej pomocy.
Zmarszczył lekko brwi, kiedy jego propozycja przeleciała obok jej ucha niemal niezauważona. No i odpowiedź była tak kobieca... Rozpogodził się jednak, bo ta sprawa była błahostką.
- Jeśli ktoś nie potrafi utrzymać otoczenia w dyscyplinie, siebie też nie będzie umiał. - rzucił trochę sentencjonalnie, na jej ostatnią uwagę. Prawda byłą taka, że Ivo bardzo nie lubił bałaganu. Nie miał natręctw, które kazały mu pucować każdy blat po pięć razy, po prostu cenił sobie czystość i porządek - pomagało mu to się skupić, gdy potrzebował poważnie przemyśleć niektóre kwestie. Jak chociażby ta, która zaczęła ich nurtować. Nie będzie oczywiście dumał nad tym, podczas takiego miłego śniadania, ale prędzej czy później, te myśli go dopadną.
- Czy gdybyś miała teraz taką szansę, żeby całkowicie poświęcić się leczeniu ludzi i nauce, zgodziłabyś się na to? - zapytał, wpatrując się w jej twarz. Odpowiedź na to pytanie była dla niego dosyć istotna, bo być może w ten sposób miałby argument za wcieleniem jej w szeregi S.SPEC. A przeczuwał, że będzie w końcu potrzebował wszystkich argumentów, jakie tylko zdoła zgromadzić.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Nie pamiętała kiedy w tak spokojnej i domowej atmosferze jadła posiłek. Dawno nie było jej w rodzinnym domu, a gdy miała okazję to tam się pojawiała, żeby chociaż pościerać kurze czy posiedzieć w swoim pokoju. Cieszyło ją że smakowały mu jej naleśniki, to była jedyna pewna potrawa prosto z patelni która wychodziła jej bez szwanku. Całej reszty to strach się bać i szczerze to było jej głupio że nie umiała gotować. Żałowała że nie spędzała więcej czasu z mamą w kuchni. Zrobiła sobie większego łyka ciepłej herbaty. Na komentarz Ivo aż skinęła głową. "Nom.. bez dwóch zdań.. Azarova to musiała długo tresować.. a i tak nie dało się go jeszcze utemperować.. zaczynam podejrzewać że ten łajdak to lubi.." przeszło jej przez myśl gdy kończyła przedostatnią kanapkę. Zmrużyła nieco ślepka wpatrując się w Ivo. - Uparty jesteś.. a ja tak się starałam żeby Ci było ciepło.. - zwróciła mu w końcu uwagę jak tak siedział bez koszulki. Nie żeby jej się ten widok nie podobał, wręcz przeciwnie. Ciężko było odwrócić od niego wzrok i Angel przyłapała się kilka razy podczas jedzenia że się bezczelnie na niego gapi. Była w trakcie kończenia ostatniej kanapki kiedy padło dość ciekawe pytanie. Nie odpowiedziała od razu, trochę musiała się zastanowić nad swoimi słowami. - To trudna decyzja.. nie widzę się w roli siedzącej w szpitali lekarki, która co chwilę przyjmuje nowego pacjenta.. jeśli o to pytasz. Jestem bardziej skuteczna w walce.. więc medyk na froncie byłby lepszym rozwiązaniem. Ale mogę się mylić, bo nie wiem jak by to wyglądało. - wyjaśniła szczerze. - Poza tym.. za bardzo lubię walkę żeby kompletnie z niej zrezygnować.. tak mi się wydaje.. - dodała i dokończyła to co miała na talerzu. Trochę ją zdziwił tym pytaniem, było dość konkretne. Zupełnie jakby pytał czy zaprzestanie walki ze SPEC. A ona tego nie wiedziała przecież. - Chyba się przejadłam.. - skomentowała łapiąc się za brzuszek i odchylając się w tył. Po czym sięgnęła dłonią do miejsca pod obojczykiem tam gdzie miała bliznę po postrzale i się dotknęła palcami przez koszulkę żeby się podrapać tam. Tego jednak nie zdołała zrobić bo się skrzywiła czując coś lepkiego pod palcami. Od razu sprawdziła co to. - Ciasto naleśnikowe..? - spytała od razu łapiąc za skrawek koszulki czystymi paluszkami i odciągając materiał od ciała żeby się mu lepiej przyjrzeć. tam gdzie nie było fartuszka były mniejsze czy też większe kropki. - Ubrudziłam Ci bluzkę.. rany jakim trzeba być beztalenciem w kuchni.. strasznie cię przepraszam.. wypiorę Ci ją.. - w głosie dało się słyszeć żal za grzechy i chęć poprawy. - .. tylko.. jak mi wyschną moje rzeczy.. bo ten.. sam rozumiesz.. - wymamrotała wlepiając wzrok w talerzyk z okruchami. Milczała tak przez chwilę i w końcu ponownie wlepiła swoje zielone ślepia w jego twarz. - Jak skończysz to umyję jeszcze talerze.. a ty mógłbyś w końcu wziąć ten prysznic który ci proponowałam wcześniej.. założę się że ci cholernie zimno i tylko strugasz twardziela.. A jak tylko odwracam wzrok to cię telepie.. - to mówiąc splotła dłonie ze sobą. Łokcie oparła na blacie i usta przytknęła do splecionych palców. Widocznie nie tylko on lubił stawiać na swoim a ona przecież wiedziała co dla niego dobre. Jeszcze mu to wytknie jak typ tylko wypełźnie z łazienki. Niech się spodziewa docinek i tryumfalnego uśmieszku z kategorii: "..a nie mówiłam?"
                                         
Angel
Wtajemniczona
Angel
Wtajemniczona
 
 
 

GODNOŚĆ :
Angel Lacour de Fanel


Powrót do góry Go down

W pewnym sensie faktycznie pytał ją, czy byłaby w stanie zakończyć osobistą krucjatę przeciwko S.SPEC i stanąć po ich stronie. Nie sformułował tego wprost, raczej leżało to między wierszami, tak, że nawet gdyby Angel to odkryła, nie mogłaby mu zarzucić, że proponuje jej zdradę swoich pobratymców. Choć oczywiście, tak byłoby prościej dla obojga. Znacznie łatwiej jest wcielić rebelianta z powrotem na łono prawowitej władzy, która będzie wymagać jedynie bezwzględnego posłuszeństwa, niż człowiekowi przejść tajemnicze rytuały, związane z mutacją, która prawdopodobnie była śmiertelna w wielu wypadkach. I choć Ivo nie myślał o tym w ten sposób, bo wcale się nie zastanawiał na poważnie nad zdradą Władzy, to jednak śmierć w walce z wrogiem, choćby i najgorsza, lepsza była niż agonia na skutek wykrwawiania się wewnętrznie lub innych niespodzianek, które mogła przynieść mutacja. Nie znał jej mechanizmu, nie znał przebiegu. Wiedział tylko, że czerwonoocy przechodzą mutację i otrzymują w zamian znaczącą poprawę wszystkich fizycznych atrybutów. Podejrzewał, że wiele osób nie przeżywa mutacji, byłoby to rozsądne, inaczej szeregi czerwonookich powiększałyby się szybciej niż ich własne, poza tym, jeśli byli odporni na wirusa X to dlaczego by nie wdrożyć tego jako szczepionki? Nieistotne - nie był w stanie zrozumieć mechanizmu działania, nie to było jego zadaniem. Jego zadaniem było zabijanie odszczepieńców, które to zadanie właśnie zaniedbywał, na rzecz bardzo pięknej rebeliantki.
Usłyszawszy jej odpowiedź, uśmiechnął się lekko. Była pewna nadzieja, w tym co powiedziała. Nawet jeśli nie całkowicie, to dałoby się ją wcielić do oddziałów pomocniczych dla wojska, gdzie nie byłaby tak narażona na ewentualny odwet ze strony zdradzonych łowców, a jednocześnie miałaby wpływ i byłaby pomocna dla sprawy S.SPEC. A z walki nie musiałaby rezygnować, regularne sparingi... Potrząsnął lekko głową. Tak dalekie wybieganie naprzód z myślami mogło rodzić jedynie problemy. Bo co jeśli w pewnym momencie dojdzie do starcia, w którym nie zdoła oszukać przełożonych, będzie jasna sytuacja kto żyje, a kto nie? Wówczas oboje będą walczyli na miarę możliwości i prawdopodobnie uczucia nie będą miały znaczenia, w końcu oboje chcą żyć... Albo będą miały największe znaczenie i żadne z nich nie będzie chciało zabić tego drugiego... Nie był to odpowiedni czas by o tym myśleć, skupił się więc na teraźniejszości.
Teraźniejszości, która zawierała zawstydzoną dziewczyną, próbującą wytłumaczyć się z pochlapanej ciastem koszuli. Roześmiał się. Była rozbrajająca. Jasne było, że nie przejmie się koszulą ani trochę, jeśli był w towarzystwie tak uroczej i interesującej dziewczyny. W innym wypadku może zmarszczyłby brwi z niezadowoleniem i wrzucił brudne ubranie do kosza, by oczekiwało na wypranie, lecz teraz był dosyć daleki od tego. Natomiast na jej sugestię, że powinien jednak wziąć prysznic, bo na pewno jest mu zimno, tylko podniósł brew w udawanym zdziwieniu. Po raz kolejny próbowała go wysłać do kąpieli, wiedziona jakimś instynktem opiekuńczym, choć tak naprawdę, nie było ku temu żadnych podstaw. Jej troska była miła i ujmująca, ale w tym przypadku całkowicie nietrafiona.
- Nie przejmuj się koszulką. - machnął dłonią, pokazując jej, że jest to w jego oczach naprawdę drobiazg. - Jeśli chcesz, to możesz sobie wziąć coś innego, nie będziesz przecież chodziła w poplamionych ubraniach.
Dojadł ostatniego naleśnika, po czym zabrał oba talerze i wsadził je do zmywarki. Ot i tyle było z dyskusji o tym, kto zmywa naczynia. Odwracając się do niej, zahaczył wzrokiem o zegar wiszący na ścianie - godzina wskazywała na porę wybitnie wieczorną, choć by oddać sprawiedliwość, ciemno było już od południa, odkąd burzowe chmury przykryły niebo. Dopiero teraz zwrócił uwagę na to, że przebywali w mieszkaniu bez zapalonego światła - oświetlał ich tylko słaby blask przebijający się zza chmur. - Noc się zbliża - rzucił, idąc w kierunku okien - zamierzasz przespać się tutaj czy chcesz wracać do swojej rodziny? - zapytał, zasłaniając zasłony. Przez moment pozostali w kompletnych ciemnościach. W tym czasie Ivo na pamięć przemierzył salon aż do włącznika światła. Sekundę później pokój został zalany białym światłem lampy ledowej. Eliminator zamrugał kilkukrotnie, przysłaniając przez chwilę oczy przed oślepiającym blaskiem, po czym opuścił rękę. - W razie czego, mój pokój jest do twojej dyspozycji. - uśmiechnął się lekko. Liczył na to, że zostanie, nawet jeśli rodziłoby to pewne kłopoty dla nich obojga. Jeden dzień poza siedzibą powinien ujść dziewczynie płazem, więc dla chłopaka nie istniały powody, dla których musiałaby wracać jak najszybciej.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Aż rozdziawiła pyszczek słysząc propozycję włożenia czegoś innego. - Naprawdę.. nie miałbyś nic przeciwko? Obiecuję że już niczym się nie ubrudzę.. - powiedziała dość skruszonym głosem. Kto by pomyślał że ta łagodna i wstydliwa istota była w stanie połamać swojego przeciwnika przy pierwszej lepszej okazji. W sumie to gdyby obserwowała się tego dnia z boku to by się mocno zdziwiła. Myślała że pogrzebała swoje człowieczeństwo do tego stopnia że nie byłaby już w stanie spędzić normalnego wieczoru z kimś kto jest w opozycji. Ale rozmawiali ze sobą, jedli wspólnie kolację jakby to nie było niczym dziwnym. Ba! Ona czuła się przecież swobodnie przy nim. Nie miało widocznie znaczenia co robili, potrafili być w swoim towarzystwie sobą.
Obserwowała go jak wstał z krzesła kradnąc talerze przy okazji. - Ej.. ja chciałam.. - urwała wypowiedź widząc jak naczynia lądują w zmywarce. Zmrużyła nieco ślepia obserwując jak chłopak podszedł do okna odbierając im resztkę nikłego oświetlenia jakie mieli. Nie żeby jej to przeszkadzało, w ciemnościach bardzo dobrze wszystko widziała. Jego stwierdzenie sprawiło że aż drgnęła, ale tego nie zobaczył. Miał rację, było już późno a ona nadal zawracała mu głowę swoją obecnością. W ciemnościach obserwowała go jak sprawnie się przemieszczał spod okna do miejsca przy ścianie.Jedno kliknięcie i ostre światło rozbłysło w ułamku sekundy. A wraz z nim zielonej barwy oczy przeszły w bursztynowo złocistą. W porównaniu do Ivo ona nie musiała zasłaniać dłonią połowy twarzy, jej artefakt chronił ją przed tego typu oślepieniem. - Masz rację jest już późno.. - powiedziała szeptem. Nie dało się ukryć że ją zaskoczył tym pytaniem. Poważnie jej proponował nocleg teraz u siebie w mieszkaniu i to dodatkowo w jego pokoju? Aż odwróciła wzrok lekko w bok złocistej barwy ślepka powoli się przyciemniły i wróciły do zielonej barwy na powrót gdy wzrok przyzwyczaił się do panującej jasności w pokoju. - Nie zostanę.. to byłoby nieodpowiedzialne.. - zaczęła łagodnym, cichym głosem idąc w jego stronę. Zatrzymała się przy nim, ramię w ramię. - Sprawdzę jak tam moje ciuchy.. wydaje mi się że powinny nie długo wyschnąć.. - dodała łagodnym tonem. "Nie chce Cię narażać swoją obecnością.." przeszło jej jedynie przez myśl gdy weszła do łazienki. Ubranie nadal było lekko wilgotne. Spojrzała na swoją katanę opartą o ścianę "Jeszcze trochę.. i tak już nadużywam jego gościnności.." przeszło jej jedynie przez myśl.
                                         
Angel
Wtajemniczona
Angel
Wtajemniczona
 
 
 

GODNOŚĆ :
Angel Lacour de Fanel


Powrót do góry Go down

Jej odmowa trochę go zabolała, choć właściwie nie powinna wcale dziwić. Była łowcą, rebeliantem poszukiwanym przez S.SPEC - zatrzymywanie się na noc u eliminatora było niezbyt rozsądnym podejściem. Co prawda do tej pory rozsądek obojga był skutecznie zagłuszany, ale teraz zdawał się coraz silniej przebijać do ich świadomości. Po emocjonalnym wyczerpaniu po południu, Ivo czuł potrzebę zdystansowania się od spraw dzisiejszego dnia, a im bardziej to robił, tym wyraźniej widział zdradę, malującą się wielkimi czarnymi literami na minionych godzinach.
Zdradzasz S.SPEC... z łowcą? Mózg ci wyemigrował do spodni? Zapomniałeś już o swoim obowiązku, eliminatorze?
Niechciana myśl wpełzła do jego głowy w momencie, gdy Angel podchodziła do niego. Była pierwszym szeptem zdrowego rozsądku, który próbował rozwiać uczucia, przedstawić sytuację tak, jak wyglądała dla wszystkich innych, którzy mogliby ją obserwować. Pobudzała do życia uśpione odruchy, nakazujące atakować, powalić, zabić białowłosą rebeliantkę, przecież stała tak blisko, na co czekał?!
Nie potrafił odpowiedzieć. Nie potrafił też zareagować od razu, odruchy dopiero się budziły, a ponadto były blokowane przez emocje... Nie chciał jej skrzywdzić, podobała mu się, zaimponowała mu. Z drugiej strony, była jego zaprzysiężonym wrogiem, którego powinien zlikwidować za wszelką cenę - nawet za cenę własnych uczuć. Niezdolny do działania, pozwolił jej przejść do łazienki. Poczekał aż zamknie za sobą drzwi i odetchnął głęboko.
Dylemat moralny ma sens, kiedy pozostaje dużo czasu na zastanowienie się. Kiedy nic nie naciska, nie wywiera presji. W sytuacjach kryzysowych, ludzie zdają się na instynkty, na odruchy, które w przeszłości wielokrotnie ratowały ich z opresji. Dlatego też Ivo, z bijącym sercem zbliżył się do drzwi łazienki. Chciał wejść do środka i zaatakować, nie mógł jednak tego zrobić. Zdawał sobie sprawę, że przyparta do muru łowczyni, z kataną w ręku mogła stanowić dla niego śmiertelne zagrożenie. A gdyby go obezwładniła, to nic nie powstrzymałoby jej przed ucieczką. Postanowił więc zabezpieczyć się przed taką ewentualnością. A właściwie, nie on postanowił - zrobiły to za niego odruchy. Bergsson był teraz cały jednym wielkim odruchem, wstrzymywanym czasami niezrozumiałymi emocjami. Z bijącym mocno sercem przyłożył przepustkę do ust.
- Kod R003 - intruz w centrum. Podaję adres - rzucił cicho.
Już. Dokonało się. Zadowolony jesteś?!
Wiedział, że teraz nie ma już odwrotu od raz podjętej decyzji. Wciąż jednak nie atakował. Jeszcze nie zepchnął wszystkich emocji na bok, jeszcze uczucia wchodziły mu w drogę. Gdyby teraz wszedł do środka, dziewczyna położyłaby go dwoma, trzema pierwszymi ciosami, bo ciało nie poruszało się tak jak należy. Ale to za chwilę minie. Za parę minut najbliższy patrol S.SPEC dotrze na miejsce, a w momencie gdy usłyszy jak wchodzą do budynku, zaatakuje. Powinien wtedy już odzyskać władzę nad sobą, pozbyć się niepotrzebnych w walce uczuć. Przypomnieć sobie to, co łowcy robili z tym miastem i przelać to wszystko na nią. Tak... to zajmie kilka minut.
By jednak nie zdołała uciec, podparł drzwi barkiem i unieruchomił klamkę rękoma. Zrobił to cicho, by nie wyczuła jego ruchu, by nie nabrała podejrzeń. W myślach odliczał upływające sekundy.
S.SPEC przynosi ład.
S.SPEC chroni niewinnych
Należę do S.SPEC
Wróg S.SPEC jest moim wrogiem.

Powtarzał jak mantrę, próbując wyeliminować szarpiące nim emocje.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Może trochę się zamyśliła, czuła się dość swobodnie w jego towarzystwie. Ostatnie spędzone z nim chwile nawet sprawiły że czuła się odrobinę lepiej. Gorycz, żal i cierpienie związane z tym dniem powoli ustępowały. Ale nie mogła tu dłużej siedzieć, narażała nie tylko siebie ale i Jego. "Jeszcze jakaś godzina.. może półtora i będę się zbierać." przeszło jej przez myśl gdy spojrzała w swoje odbicie w lustrze. Palcami przeczesała lekko wilgotne włosy, przechylając głowę odrobinę w bok. Zmrużyła ślepia wpatrując się w sztucznej barwy tęczówki. Wilgotnym paluszkami przejechała powoli po lekko rozchylonych wargach. Jako że drzwi były . Z zamyślenia wyrwał ją cichy szept mężczyzny i odgłos domykanych po chwili drzwi. Spojrzała w tamtą stronę zaskoczona. Złapała za klamkę i tu jej obawy zaczęły powoli się realizować. Oparła się barkiem o drzwi napierając na nie nagle i ciągnąć mocno za klamkę. Czuła opór po drugiej stronie. - Ivo.. - wyrwało jej się łamliwym głosem. Cały obraz dotychczasowej sytuacji w ułamku sekundy rozprysł się niczym bańka z mydła. "To żart.." przemknęło jej jedynie przez myśl gdy opierając się o drzwi, zsunęła się powoli na zimną podłogę. Nadal trzymając za klamkę. - to jakiś.. okrutny żart... - wydukała czując jak łzy powoli zalewają jej oczy, powoli sunąc po policzkach, kapiąc na jego koszulkę. - .. jestem idiotką.. myślałam że jesteś inny.. - słyszał wyraźnie przez drzwi jak głos jej się sam łamał, choć próbowała to jakoś zamaskować. Dało się czuć w głosie zawód. Złapała się za mostek z trudem łapiąc oddech. Spojrzenie powoli omiotło łazienkę. Skoro wezwał wsparcie to ucieczka frontowym wejściem nie wchodziła w grę. Nie miała siły na walkę z kimkolwiek, nie miała szans nawet go obezwładnić. Wiedziała że nie będzie w stanie go zabić. Nie dlatego że nie potrafiła, ale po prostu nie chciała. Powoli się pozbierała z podłogi. Podeszła do ściany i wzięła swoją katanę. Zapięła ją paskiem na biodrze i podeszła do okna. Otworzyła je na oścież i łapiąc się ściany zwinnie wskoczyła na parapet spoglądając w dół. Byli na piątym piętrze i perspektywa połamania obu nóg jej się nie uśmiechała. "A może doskoczę do tego balkonu.." przemknęło jej przez myśl gdy zaczęła odmierzać dystans. - Cholera.. gdybym miała rozpęd.. psia jego mać.. - warknęła pod nosem biorąc po chwili głęboki wdech. "Żywcem mnie nie wezmą szmaciarze.." przeszło jej jedynie przez myśl gdy powoli wypuszczała powietrze ustami. Jeszcze jeden głęboki wdech.. powolny wydech. "Jebać to wszystko.." warknęła w myślach spinając wszystkie mięśnie nóg. Przykucnęła obniżając tors. Spojrzenie utkwiło w metalowej poręczy balkonu. Wybiła się najmocniej jak tylko potrafiła, w locie wyciągając całe ciało w przód. Cel był w zasięgu ręki i.. opuszki palców otarły się o mokrą krawędź poręczy. Jakie to trzeba mieć pierdolone szczęście żeby w ostatniej chwili złapać się kawałka wystającego betonu z podłoża balkonu. To sprawiło że ciało nie pieprznęło o metalowe rurki balkonowe. Poleciała plecami na balkon poniżej z głośniejszym jękiem bólu. Uderzyła przy okazji wyprostowaną ręką o metalową balustradę. Z trudem się pozbierała na równe nogi. Wszystko ją teraz bolało, od pleców i ręki poczynając a na wewnętrznym bólu kończąc. - Głupota boli tak bardzo.. - mruknęła pod nosem nie patrząc już w okno z którego się wybiła. Nie chciała widzieć jego twarzy, ból jaki jej przysporzył tą perfidną zagrywką był straszny. "Jak mogłam mu zaufać.. przecież to SPEC.." nie wiedziała co bolało ją bardziej w tej chwili. To że coś do niego poczuła czy to że się łudziła że on ją mógł polubić wbrew temu czym była. Obie te myśli, jeszcze przed chwilą tak realne a teraz tak niedorzeczne. Ile by teraz dała by nie mieć serca, by móc to wszystko pogrzebać gdzieś na dnie swojej duszy i nigdy nie wspominać. "Gdyby to tylko było takie łatwe.." dodała już w myślach Zeskakując z balkonu najniższego piętra prosto na trawnik. Odetchnęła ciężko i ruszyła przed najszybciej jak się tylko dało, trzymając się za prawe przedramię.
                                         
Angel
Wtajemniczona
Angel
Wtajemniczona
 
 
 

GODNOŚĆ :
Angel Lacour de Fanel


Powrót do góry Go down

Postępowanie według własnego kodeksu moralnego jeszcze nigdy nie było dla Ivo tak bolesne, jak w tym momencie. Czuł się dosłownie rozrywany przez poczucie obowiązku i uczucia względem Angel. Mimo, że w odruchu obronnym uciekł się do odruchów ciała, jednoznacznie stojących po stronie S.SPECu, to jednak wciąż miał nadzieję na cud. Na objawienie, które powie mu jasno i wyraźnie - "zabij Angel" lub "ucieknij z Angel", tak by nie mógł się wymigać. Tylko tyle i aż tyle.
Decyzji nie ułatwiała mu też sama dziewczyna. Kiedy poczuł nacisk na drzwi i usłyszał jak łamiącym się głosem woła jego imię, poczuł, że coś w nim pęka. Zagryzł wargę do krwi, by powstrzymać się od pochopnej decyzji i spróbował stać niewzruszenie, blokując jej drogę ucieczki. Był jednak na granicy załamania, serce waliło w piersi jak szalone, ręce drżały a oczy zachodziły mgłą. Zamrugał szybko, próbując odpędzić to, co gromadziło się pod jego powieką. W tym momencie nie potrafił skrzywdzić dziewczyny. Wiedział, co należy zrobić, ale wiedzieć a być w stanie zrobić to dwie różne rzeczy i Ivo właśnie się o tym przekonywał. Już nawet chciał odsunąć się od drzwi i pozwolić jej wyjść. Słowa "Myślałam, że jesteś inny..." uderzyły go z ogromną siłą, pozbawiając go oddechu.
Nie daj się zwieść, że ona chce pomagać ludziom. Wszyscy łowcy tak mówią, niszcząc bezkarnie twoje miasto! Ona jest taka sama, jest niewarta splunięcia. Jeśli jej pomożesz, zrobisz to na darmo, bo oni i tak przegrają, a ty zostaniesz zdrajcą. Angel nie jest warta twojego poświęcenia.
Chciał zaprzeczyć, ale... nie mógł. To brzmiało tak rozsądnie... Nagle dotarło do niego, że objawienie, głos, którego potrzebował do podjęcia decyzji, cały czas dobijało się do jego twardej czaszki. Nie był przekonany w stu procentach, lecz wyrok już zapadł, należało go wykonać. Odsunął się i szybkim ruchem otworzył drzwi. Wbiegł do łazienki, gotów do natychmiastowego ataku, lecz wewnątrz nie było nikogo. Jedyną drogą ucieczki stąd było okno, znajdujące się na wysokości piątego piętra - niemożliwy byłby bezpieczny skok z takiej wysokości. Okno jednak było otwarte, dlatego Ivo podszedł do niego i spojrzał w dół, omiatając wzrokiem całą okolicę. Poszukiwał małej czarnej kropki na tle szarości. Nie widział jednak nikogo takiego. Rebeliantka wtopiła się w tło i zniknęła.
Nie odwoływał oddziału, być może uda się im ją wytropić. Choć po prawdzie, sam nie wiedział czy tego chce. Mimowolnie, modlił się, by dziewczyna bezpiecznie dotarła do kryjówki łowców. On sam musiał się teraz wytłumaczyć z zaistniałej sytuacji.
Wrócił do salonu. Wywrócił nagłym szarpnięciem stolik do kawy, który uderzając o sofę rozsypał się w szklany proch. Obalił sofy. W to miejsce stłukł jeszcze jeden komplet naczyń. Jednocześnie zacierał ślady swojej zdrady i dawał upust wściekłości, która go ogarnęła. Zniszczył jeszcze kilka wystawionych na widoku bibelotów, po czym ubrał się w koszulkę, która leżała gdzieś w pobliżu, a resztę ubrań, także tych damskich z łazienki, zaniósł do pokoju. W tym momencie już nic nie wskazywało na fakt, że pobyt łowczyni w jego mieszkaniu był pokojowy.
Helvete!
Nie wiedział czy bardziej jest wściekły na siebie czy na dziewczynę. Wiedział natomiast, że ich następne spotkanie zakończy się gorzej niż to pierwsze.


Koniec wątku. Kurtyna w dół.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Wątek przenoszę z powodu jego zakończenia.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

 :: Misje :: Retrospekcje :: Archiwum

Strona 4 z 4 Previous  1, 2, 3, 4
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach