Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Misje :: Retrospekcje :: Archiwum


Strona 1 z 2 1, 2  Next

Go down

Czas: Około rok temu
Miejsce: Baza Łowców

Przebierał szybko swymi nadzwyczaj chudymi, zmęczonymi nóżkami, chcąc jak najszybciej zagrzać tyłek w jakimś przytulniejszym miejscu niż w smrodzie desperacyjnego ubóstwa. I nie, bynajmniej nie chodziło mu tutaj o biednych mieszkańców tamtych rejonów (choć i tak z prawdą się to nie mijało), a raczej o wszechobecnej nicości, pustce i bogowie wiedzą ilu stworzeniach chcących pokąsać go w łydkę. Za każdym razem kiedy się tam udawał zastanawiał się, jakim cudem udaje mu się wrócić żywym. Tym razem również mu się udało, w dodatku wpadł nawet w posiadanie zmyślnej, skórzanej torby robótki jakiegoś cudownego, magicznego stworzenia, ewentualnie będącej wytworem nieudanego eksperymentu, który rozsadził tamtejsze laboratorium. Ta ostatnia historia bardziej pasowała chłopakowi do miejsca, w którym znalazł ów przedmiot - sterta gruzu, a wokół nic co by nadawało się do wzięcia z powrotem. Skręcił w jeden z ciemnych korytarzy prowadzący wgłąb ścieków, dalej przedarł się przez kolejne zawiłe przejścia, aż wreszcie dotarł do tego charakterystycznego, podziemnego miejsca zwanego siedzibą Łowców.
- Home, sweet home. - przeszło młodzieńcowi przez myśl, kiedy zwinnymi skokami pokonał kilka schodów prowadzących wgłąb części tunelu przerobionego na socjalny pokój. Przypominał on bardziej bar, nieco zapomniany i ostatnimi czasy chyba rzadko przez kogokolwiek odwiedzany. Przejechał po blacie palcem, na którym pozostał delikatny, szarawy ślad kurzu.
- Rety, chyba nie ma tu kto sprzątnąć... - rzucił do siebie bezradnym, dziecinnym tonem, wycierając zakurzony paluszek o krawędź brudnej od pyłu i piasku bluzy. Rzucił skórzaną torbę pod jedno z barowych stołków i oparł się o blat, lustrując spojrzeniem całkiem pokaźny zbiór rozmaitych trunków. Nie dorównywał on co prawda zapasom w lokalach na górze, ale był wystarczająco imponujący jak na warunki Łowców. Bał się jednak myśleć o tym, ile z tych flaszek stoi tu napoczętych od wielu, wielu lat i jedynie się kurzy, ale po części dało się to nawet rozpoznać - miały na sobie tą urocza warstwę wiekowego kurzu. Może jednak głupim pomysłem byłoby tu teraz posprzątać? Przemierzając tak bystrym spojrzeniem po półkach, udało mu się dojrzeć butelkę ewidentnie nowszą i, prawdopodobnie, z nie zepsutą zawartością. Wyciągnął w jej kierunku rękę, ale brakowało mu do celu jeszcze pół z jej długości, postanowił zatem wyciągnąć się trochę bardziej do przodu... i jeszcze bardziej... i tak się do przodu wyciągnął, że leżał właśnie brzuchem na blacie, wyciągając się niczym rozleniwiony kot w kierunku trunku i machając przy tym nogami w powietrzu. Zmrużył również oczy w skupieniu, zaś czubek jego języka odruchowo wypełznął w lewym kąciku ust. Jeszcze tylko kilka centymetrów...!
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Czas leciał jak pojebany, zwłaszcza jak wpadało się w rutynę. Trening za treningiem żeby tylko z rytmu nie wypaść. Wpadła w ten chory system zabijania czasu wszelakimi możliwymi aktywnościami. Byle tylko zająć czymś umysł, wspomnienia bolały i wszystko było jeszcze zbyt świeże. Przy łowieckiej regeneracji rany fizyczne były błahostką w porównaniu z tymi psychicznymi. Ta strata ją kompletnie wyniszczyła wewnętrznie. Nie miała nawet do kogo gęby otworzyć teraz bo jedyna osoba której bezgranicznie ufała była na misji. A nawet gdyby był w ściekach to pewnie nie chciałaby z nim teraz o tym rozmawiać. Na zewnątrz zdołało się mocno rozpadać, o dziwo deszcz jej nie przeszkadzał. Wręcz przeciwnie, przynosił ulgę w dziwny i niewyjaśniony sposób. To też nieco zmokła. No może bardzo mocno. Suchej nitki na niej teraz nie było. Cały strój kompletnie przemoczony, jak szła uliczkami miasta to słyszała jakieś zaczepki na które nie zwracała uwagi. Pogrążona w myślach kompletnie odizolowała się od reszty świata, może to i lepiej bo kto wie do czego teraz byłą zdolna wytrącona z równowagi. Drogę którą obrała była chyba najmniej uczęszczana przez łowców. Broń musiała zostawić w kanałach żeby z nią nie paradować po mieście i nie wzbudzać podejrzeń. Włazem zlazła do podziemi, schylona przeszła jakieś dwieście metrów i zeskoczyła w dół lądując miękko na metalowym podłożu. Białe włosy lepiły się jej do twarzy, czarna koszula z podwiniętymi rękawami za łokcie sama się kleiła do ciała. Już nie wspominając o białych, upieprzonych od błota przy nogawkach dżinsach. Cicho nuciła pod nosem pewną melodię, brzmiała trochę jak kołysanka. Pamiętała ją bardzo dobrze z dzieciństwa, czasami śpiewała ją Chisanie gdy jej pilnowała. W końcu doszła do opuszczonych pomieszczeń. Jedno z nich było kiedyś jakimś barem, ale osoba która się tu rządziła po prostu zniknęła i nie było komu tego przejąć więc z czasem opustoszało doszczętnie. Znalazła to miejsce przypadkiem, jak pomyliła korytarze. Jak szła korytarzem w stronę baru przy wejściu dostrzegła na blacie wygiętego, leżącego na brzuchu chłopaka. Przechyliła głowę lekko w bok, obserwując jak ten niczym kociątko próbuje dosięgnąć czegoś. Ogólnie stała za nim więc zasłaniał jej ciałem swój mały cel. Dopiero jak zrobiła kolejny krok w jego stronę, nieco bokiem i zauważyła butelkę ze złocistej barwy cieczą westchnęła cichuteńko. - Na twoim miejscu bym tego nie robiła.. - powiedziała dość spokojnym głosem podchodząc nieco bliżej kontuaru. Jego bielusieńkie włosy przykuły jej uwagę dość mocno. "Jakiś nowy?" przeszło jej jedynie przez myśl gdy zbliżała się do drugiego łowcy.
                                         
Angel
Wtajemniczona
Angel
Wtajemniczona
 
 
 

GODNOŚĆ :
Angel Lacour de Fanel


Powrót do góry Go down

Skoro już doszło do tego porównania... Kociątka to takie niewinne, słodziutkie i głupiutkie stworzenia, a jeżeli się tak dobrze zastanowić, to Ryo nie spełniał żadnego z tych wymagań! No, może poza byciem obrzydliwie słodkim w bardzo niewielu przypadkach... ale jednak! Z niego był prawdziwy kocur, tygrys wręcz! Zwinna, dzika bestia, sięgająca pazurem swej zdobyczy, gotowa w mgnieniu oka rozszarpać ją na kawałki! Wygiął się paradnie, niemalże muskając szklaną powierzchnię delikatnym opuszkiem palca wskazującego, kiedy nagle pełna gracja jego ruchów przypadkowo strąciła butelkę na ziemię. Nieznośny huk pęknięcia rozległ się po pomieszczeniu, któremu wtórowało rozpaczliwie jęknięcie smutku, żalu i zawodu. I dokładnie w tym samym momencie zza pleców dobiegł go jakiś nieznajomy, kobiecy głosik. Zaskoczony młodzieniec aż zerwał się z miejsca, ale z racji swojej udziwnionej pozycji zdołał tylko utracić utrzymywany balans i przechylił się głową w dół, lecąc na twarz po drugiej stronie balu. Dokładnie tak, prosto w śmierdzącą zawartość alkoholu i niebezpiecznie leżące odłamki rozbitego szkła!
- Ratuj mnie, niewiasto! - zawołał rozpaczliwie, ratując się przed zderzeniem swoimi dłońmi, a dokładniej palcami. Niczym prawdziwy mistrz tajnych sztuk walki, podpierał się właśnie na opuszkach palców obu dłoni, aby nie zaryć czołem o twardą, mokrą i niebezpiecznie ostrą od szkła posadzkę. Machał odruchowo nogami, jakby chciał niczym dżdżownica wczołgać się z powrotem na blat, co poza komicznym wyglądem nie dawało żadnego rezultatu. Mógł co najwyżej sprzedać przypadkowego kopniaka w twarz dziewczyny, gdyby ta była zbyt nieostrożna i podeszła pod zasięg buta chłopaka.
- Krew mi ucieka do głowy, ugh... - wydobyło się z jego ust jakże błyskotliwe stwierdzenie, a przecież wcale nie minęło wystarczająco dużo czasu, żeby mógł odczuć jakikolwiek większy dyskomfort. No może poza tym czerwonym kolorem koło serdecznego palca lewej ręki... czy to krew? Wino? To to miała na myśli kiedy go ostrzegała, aby tego nie robił? Wino na palcu?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Obserwowała jak się starał i męczył z czystego lenistwa! I jak mu radziła żeby tego nie robił to to powinien posłuchać przecież. Ale nie, dziki kocur będzie robił jak mu się żywnie podoba. A ona na spokojnie krok po kroku szła w stronę lady na której leżał do momentu kiedy ten nie zepchnął butelki. Odruchowo złapała się za nos żeby nie czuć paskudnego zapachu jaki mógł się wydostać z butelki. To to pół biedy bo butelka poleciała po drugiej stronie blatu a za nią poleciał dość szybko chłopak w kapturze. Oczywiście usłyszała krzyk o pomoc i doskoczyła szybko do lady ale niestety grawitacja to suka i pociągnęła Ryo szybciej niż Angel była w stanie doskoczyć do niego. Ku zaskoczeniu chłopak nie wyrżnął mordką w bursztynowej barwy ciecz, zwinni opierał cały ciężar w pionie na paluszkach. Gdyby krawędź kontuaru sięgała miednicy to pewnie by mu się udało wycofać. A tak się po prostu męczył i wierzgał jak pojebany. Może nie uchroniła biedaka przed upadkiem ale pomoże mu chociaż się pozbierać. Podeszła blisko i zrobiła dwa uniki przed jego wykopami. Po czym zasłoniła sie przedramieniem przed jego jednym wymachem. Drugą dłonią puściła nosek i złapała go za kostkę. Na komentarz o krwi jedynie przewróciła oczkami z nie małym rozbawieniem wymalowanym na twarzy, jednak tego już nie mógł dostrzec. Wciągnęła go jak jakiś ciężki kawał szmaty na blat tak że leżał na nim torsem i brzuchem. Po czym puściła nogę żeby mu opadła na ziemię po tej 'czystej' stronie. Zaciągnęła się powietrzem przez nos i parsknęła cicho śmiechem. - No no.. mamy w ściekach farciarza.. - powiedziała z rozbawieniem łapiąc go za bluzę na wysokości łopatki i ściągając go z blatu tak aby stanął na równe nogi obok niej. Złapała wolną ręką za jego polik i obróciła tak by móc przyjrzeć się jego twarzy na spokojnie. - Buzia w całości.. pokaż te 'zwinne łapki' - głupi by wyczuł ironię w ostatnich dwóch słowach jej wypowiedzi. To mówiąc złapała go za nadgarstki i bez ceregieli je uniosła egzaminując jego ręce. - Hmmm.. lekkie rozcięcie.. do wesela się zagoi.. to w co wsadziłeś palce akurat jest procentowe więc nic ci nie będzie.. - ciągnęła dalej i jedną ręką sięgnęła do kieszeni spodni. Wyjęła z niej bawełnianą, czarną chusteczkę i przysunęła sobie nieco do twarzy skaleczonego palca. Po czym zaczęła go wprawnie owijać swoją chustką. Na końcu zawiązała supełek i uśmiechnęła się dość miło. - Cudem się ta butelka uchowała, nie chcesz wiedzieć co jest w pozostałych.. - dodała puszczając mu oczko.
                                         
Angel
Wtajemniczona
Angel
Wtajemniczona
 
 
 

GODNOŚĆ :
Angel Lacour de Fanel


Powrót do góry Go down

Nie był to pierwszy raz, kiedy chłopak swoimi umiejętnościami pokazał, jak bardzo lubi wpadać w kłopoty. Co najśmieszniejsze, za każdym razem udaje mu się wyjść z takich sytuacji bez szwanku, ewentualnie z drobnym uszczerbkiem na zdrowiu - tak jak i tym razem! Gdyby jednak spokojnie nad tym pomyśleć, być może wcale nie zbiłby butelki, gdyby jego wybawicielka nie postanowiła się do niego zakraść i go przestraszyć? A już na pewno nie straciłby równowagi, pędząc twarzą w kierunku szklanej pułapki, której uniknął tylko i wyłącznie dzięki swojej wrodzonej zwinności! Ale przecież nie mógł powiedzieć, że to była jej wina, nie tak przecież zdobywa się znajomości, reputacje i zjednuje przyjaciół, było to zresztą bardzo niekulturalne. Koniec końców to jej silne mięśnie wydarły go ze śmiertelnego uścisku zakurzonej lady i jej szklanych pobratymców, nie obcierając mu przy tym brody! Miał nawet przejąć inicjatywę i powiedzieć coś mądrego, ale dziewczyna nie dała mu nawet czasu na jakąkolwiek reakcję, pociągając za bluzę i stawiając przed swym obliczem. Rozdziawił odruchowo usta, spoglądając na nią nieco speszonym wzrokiem, a sam odczuwał niemałe zaskoczenie. Farciarz? Dlatego, że (prawie) nic sobie nie zrobił, czy dlatego, że przyszła w (nie)odpowiednim momencie? Pierwszy raz zresztą widział ją na oczy i nie wiedział, czy powinien się przez to martwić, czy może właśnie niekoniecznie. Raczej na pewno była Łowcą, bo jak inaczej wytłumaczyć tutaj jej obecność, poza oczywiście infiltrowaniem bazy wroga? Ano właśnie... dało się wytłumaczyć, a Ryo nawet był w stanie opowiedzieć sobie setki różnych historii z tym związanych, taką miał bujną wyobraźnię! Na sprawdzanie przez nią swej buźki nawet nie zareagował, był zbyt przejęty całą tą sytuacją i nawet nie myślał, aby jej przeszkadzać - byłoby to zresztą niegrzeczne. Wyczuwając jednak ironię w głosie dziewczyny, naburmuszył się znacznie.
- Przecież są zwinne! Gdyby nie były, całe by się pocięły! - szybko skontrował jej stwierdzenie, starając się brzmieć jak najbardziej poważnie, ale dało się odczuć że jest to odruchowa, paniczna obrona. I... i dlaczego mówi mu, że to było procentowe, jakby nie wiedział? Przecież zamierzał wydoić całą zawartość, nie pił nic odkąd opuścił Desperację i było mu trochę sucho na gardle, bynajmniej nie od nieudanych żartów.
- Wystraszyłaś mnie... myślałem, że jestem tu sam... - dodał spokojniej, obserwując uważnie co zamierzała zrobić mu z palcem, będąc całkowicie gotowym do tego, aby w obronie ugryźć ją w rękę! Tak naprawdę nic by jej nie zrobił, ale palec nadal był mu potrzebny do wielu mniej i bardziej ciekawych czynności. Kiedy tylko wyciągnęła z kieszeni chusteczkę i zaczęła bandażować ranę, natychmiast przywróciło to na jego twarz minę skonfundowanego dziecka. Ta sytuacja wydała mu się taka podobna do...
- Naomi... - szepnął do siebie, ale szybko otrząsnął się bo opatrunek był już gotowy. Obrócił dłoń kilka razy we wszystkie strony, analizując każdy jeden fragment starannie owiniętego materiału. Zaraz spojrzał na swoją wybawicielkę i zupełnie niespodziewanie rzucił się na nią z uściskiem, przytulając do swej zacnej piersi albo tam, dokąd akurat sięgała jej głowa. Mimo wszystko był od niej odrobinę wyższy! - Dziękuję, jesteś jak anioł ratujący ludzi w opałach! - kręcił nią energicznie na boki, okazując tym sposobem wdzięczność za pomoc, nie myśląc nawet o tym, czy dziewczynie się to podoba, czy nie. W najgorszym wypadku dobitnie da mu do zrozumienia, żeby jej nie dotykał i się nie zbliżał, ale skoro wcześniej sama do niego podeszła i naprawiła mu palec, to chyba nie postanowi mu teraz spuścić lania? Byłoby to bardzo nielogiczne i sprawiłoby, że Ryo znowu cofnąłby się o kilka kroków w tył w kwestii zrozumienia kobiet. Czułości musiały się kiedyś skończyć, i skończyły się równie nagle, co zaczęły. Zupełnie niespodziewanie złapał ją za ramiona i odsunął na zasięg swoich własnych, wpatrując jej się w te śliczne oczęta. Nabrał powietrza nosem zamykając przy tym oczy i odetchnął głęboko. - Przepraszam, ale kim ty w ogóle jesteś? I o co chodzi z tymi butelkami?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pokiwała jedynie głową potakująco na jego zaprzeczenie, zerkając przy okazji kątem oka na jego mimikę gdy tak owijała jego paluszka. - No tak, masz rację.. Jesteś taki zwinny.. - dodała nieco ciszej z lekkim uśmiechem. W sumie nie widziała chłopaka do tej pory, z pewnością by go zapamiętała. Nie było zbyt wielu łowców o śnieżnobiałych włosach. Jak się pożalił że go wystraszyła to aż podniosła wzrok na młodzieńca ewidentnie zaskoczona. Po krótkiej chwili jednak się uśmiechnęła. - No popatrz.. nie wiedziałam że jestem aż tak dobra w skradaniu się.. - nie kryła rozbawienia w głosie. Ale po krótkim zastanowieniu roześmiała się dość szczerze. - W ściekach sam? A to ty nie wiesz ze mamy tu bazę? A większość tuneli jest monitorowana? - dodała jak by tłumaczyła małemu dziecku coś bardzo oczywistego. Jako że stała tuż przy nim to nie umknął jej uwadze cichy szept chłopaka. "Naomi?" powtórzyła w myślach usłyszane imię. Szybko przewertowała wspomnienia ale nie mogła dopasować imienia. "W sumie.. to nie mam co się zastanawiać, nie znam się ze wszystkimi łowcami.." szybko zepchnęła obce imię gdzieś w głąb umysłu. Uśmiechnęła się miło gdy ten zaczął oglądać owiniętego palca i już chciała coś powiedzieć gdy nagle bez ostrzeżenia chłopak rzucił się na nią. Nie dał jej nawet szansy na unik czy obronę, stała za blisko a on po prostu rzucił się oplatając ją swoimi rękami i wtulając biedną łowczynię w siebie. - E-ej! - zdołała z siebie jedynie wycisnąć ale już było za późno. Znalazła się w uścisku nieco wyższego od siebie chłopaka. Trochę głupio jej się zrobiło, zwłaszcza że nie znała typa a jego wylewność ją kompletnie zaskoczyła. Trochę przypominał jej małą Chisanę, którą się zajmowała kiedy miała nieco czasu. To dziewczynka potrafiła się tak samo nagle w nią wtulić bez ostrzeżenia. Więc szybko wzięła ten gest jako coś dziecinnie niewinnego. Czyli nie oberwie mu się za naruszenie jej sfery komfortu. W szczególności że tak samo szybko jak ją złapał to też ją od siebie odsunął. Może nieco skonfundowana jego niezrównoważoną postawą patrzyła na niego z rozdziawioną buzią przez chwilę. Otrząsnęła się jednak z tego transu dość szybko. - Kim ja jestem? Z pewnością łowczynią.. zwykłą wtajemniczoną w organizację. Czyli nic nadzwyczajnego, żadnego specyficznego stanowiska. Jeśli o to pytasz. - to mówiąc powoli ale skutecznie uwolniła się z z jego rąk. Otrzepała się i podeszła do jednego ze zniszczonych krzeseł. Obróciła je oparciem w stronę chłopaka i usiadła okrakiem, przodem do młodzika. Ręce splotła i oparła na oparciu. - Imię... um.. - no właśnie się zacięła. Przecież jak mu powie jak ma na imię to się będzie z niej nabijał tak samo jak inni. -.. po prostu Fanel.. - zadecydowała z lekkim uśmiechem malującym się na ustach i zerknęła w stronę kilku butelek. - No to ten.. na pewno nie jest to Whisky ani ciemny Rum jeśli wiesz co mam na myśli.. a jak nie wiesz to otwórz sobie jedną i powąchaj. - wyjaśniła ze spokojem i oparła podbródek na przedramionach wlepiając zaciekawione spojrzenie w chłopaka. - A ty jesteś? - spytała po chwili z zaciekawieniem w głosie. Ona mu podała nieco informacji o sobie więc czekała na to samo. Oko za oko, nie?!
                                         
Angel
Wtajemniczona
Angel
Wtajemniczona
 
 
 

GODNOŚĆ :
Angel Lacour de Fanel


Powrót do góry Go down

- Najzwinniejszy~! - zanucił w brzmieniu jakiegoś radiowego kawałka, który pamiętał jeszcze sprzed paru lat. Muzyka zawsze zajmowała w jego serduszku bardzo ważne miejsce, miał przy tym niebywałą pamięć do tekstów piosenek i potrafił sobie przywołać odpowiedni fragment do odpowiedniej sytuacji w niemal każdej chwili. Ewentualnie, tak jak w tym przypadku, tekst wymyślał i dokładał całkiem inną linię melodyczną, bo przecież i tak nikt się nie skapnie! Słuchał uważnie pouczeń dziewczyny, która wyjaśniała mu na tyle oczywiste rzeczy, że aż nie był pewny, czy przypadkiem nie robi sobie z niego żartów. Przecież doskonale wiedział gdzie się znajduje! To że był trochę zmęczony, spragniony i brudny to nie oznaczało, że już całkowicie postradał wszystkie zmysły! Choć trzeba przyznać, że słuch mu musiał się przez to pogorszyć, bo nawet nie usłyszał jak ta się do niego zakradła, co oczywiście żartobliwie przypisała sobie jako umiejętność - ale z racji że jest kobietą, należało brać też pod uwagę, że faktycznie tak uważała, ewentualnie że zaraz da młodzieńcowi w twarz a potem go przeprosi. W dokładnie takiej kolejności. I na bogów, nie krzycz dziewczyno, kiedy jesteś obdarzana uczuciem! Przytulanie jeszcze nikogo nie zabiło, chyba że tych co nie żyją, ale tego już i tak się nikt nie dowie. Czy widział jej zakłopotanie? O ile już wystarczająco nie zdradziło jej głośne "EJ!", to tak - i bez tego spokojnie odczytał jej emocje w tamtej chwili. Nie zamierzał jednak robić cokolwiek z tym faktem, zachowując tę wiedzę dla siebie, aby jej jeszcze bardziej nie peszyć. Był z niego wystarczająco dobry kłamca by mógł udawać dziecinnego i sprawiać wrażenie właśnie takiego z charakteru - nieco nieogarniętego, nieprzewidywalnego i infantylnego. Można było to nazwać kłamstwem uzasadnionym, skoro nie sprawiał tym nikomu krzywdy? Chyba... raczej... tak myślę... nie wiem.
- Czyli... nie jesteś medykiem? Widzę cie pierwszy raz na oczy, jeszcze nie byłem w części szpitalnej i opatrzyłaś mi palec więc... myślałem, że umiesz w te lekarskie sztuczki. No wiesz, zwinne paluszki. - wypowiadając ostatnie słowo, uniósł dłonie przed jej twarz i pomachał szybko wszystkimi palcami jakie mu jeszcze pozostały, uśmiechając się przy tym szeroko. Spodziewał się czegoś więcej, ale być może jest tu tak samo krótko jak on? A może właśnie go okłamała prosto w twarz, a biedny Ryo jej tak po prostu zaufał? Z drugiej strony czemu miałby tego nie robić... Zauważając zawahanie rozmówczyni podczas próby wypowiedzenia swojego imienia, zdziwił się nieznacznie. Było ono aż tak wstydliwe że potrzebowała dłuższej chwili, aby przeszło jej przez gardło? Bo, wbrew temu co mogła myśleć, wcale nie brzmiało źle, a wręcz kojarzyło się młodzieńcowi z kimś sławnym, ale nie mógł sobie przypomnieć z kim.
- Fanel. Przecież to ładne imię, nie wiem czemu się zawahałaś. Ja jestem Ryo, pełnię funkcję zaopatrzeniowca i przynoszę wam różne takie... rzeczy. Ale nie mogę ci powiedzieć co komu dokładnie, obowiązuje mnie tajemnica spowiedzi. - puścił jej oczko, siadając na blacie i wymachując radośnie nogami. Łowcy mieli różne zachcianki, nieraz tak dziwne że aż nie był pewien, czy powinien w ogóle coś takiego przynosić. Ponoć jakiemuś technikowi potrzebny był duży gumowy przyrząd, ale Ryo znalazł tylko taki różowy i ewidentnie używany więc nawet go nie tknął łapką. Udało mu się jednak, zgodnie z życzeniem, sprowadzić mydło!
- To jest... mocz? Wy naprawdę tam lejecie? - wskazał paluszkiem na stosik butelek, a jego mina wyrażała dezaprobatę połączoną z zażenowaniem. No bo jak to tak, w ściekach i do butelek?! Ewidentnie trzeba tu wprowadzić trochę cywilizacyjnych rozwiązań!
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Już nie skomentowała jego melodyjnego stwierdzenia, jedynie się leciutko uśmiechnęła pod nosem. Przecież nie będzie się z nim kłócić. Może był zwinny ale przy okazji i ryzykant. Przecież widziała jak walczył z grawitacją, wyciągając się na blacie niczym kot. To musiało się źle skończyć! No ale nie jest ani jego matką ani starszą siostrą żeby biedaka upominać. Jak sobie kolanko stłucze raz i drugi to się nauczy by nie skakać zbyt wysoko, prawda?
Uniosła brew na jego komentarz odnośnie profesji. Ona medykiem? Miała kiedyś aspiracje na lekarza, ale pojawili się łowcy w jej życiu i skończyło się na bandażowaniu siebie i osoby którą zraniła podczas treningu. - Nie trzeba być specjalistą żeby zająć się tak drobną raną.. bandażem chyba każdy umie się obsłużyć. - powiedziała to ze spokojem, nadal się lekko uśmiechając. W głowie pojawił jej się nagle obraz młodzika nieudolnie owiniętego bandażem niczym mumia z Halloween. Aż cichuteńko parsknęła na ten wizerunek, no bo każdy by chyba miał z tego ubaw. Kiedyś będzie musiała sprawdzić to w praktyce. W sensie da mu bandaż i zobaczy jak chłopak sobie z nim poradzi. Tak! To zdecydowanie będzie trzeba sprawdzić. - Nie wiem jak długo tu jesteś.. mi stuknie już prawie jedenaście lat w organizacji.. ostatni rok spędziłam na desperacji no i mój czas w ściekach to jest głównie w sali treningowej i w kwaterze.. nie szlajam się po tunelach bez celu jak inni.. - wystawiła mu aż język. Czyżby coś sugerowała? Możliwe. Przechyliła główkę lekko w bok gdy wyjaśnił czym się zajmuje. - Zaopatrzeniowiec? W sensie.. temu naboje, tamtemu jakieś zboczone magazyny.. a inni już nawet wolę nie wiedzieć o co się proszą.. o ile jesteś w stanie donieść towar do kanałów.. - dodała z rozbawieniem w głosie coś mu chyba sugerując. Czyżby wątpiła w jego umiejętności zdobywania produktów. - I tak przy okazji to nie jest imię, tylko część nazwiska.. - wyjaśniła z uśmiechem korygując go praktycznie od razu. Odchyliła się od oparcia z malującym się niezadowoleniem na twarzy. - Jacy "WY" proszę ciebie?! Ja z tym nie mam nic wspólnego! Znajomy łowca mi o tym powiedział dawno temu, a że ten tunel prowadzi do dzielnicy w której mieszkałam to czasami tędy przemykam.. i o dziwo zawartość tych butelek znacznie się zwiększyła.. może to pułapka na wojskowych..? A może jakieś symboliczne miejsce dla niektórych łowców? Wolę nie wnikać.. - wyjaśniła mu bardzo wyraźnie.
                                         
Angel
Wtajemniczona
Angel
Wtajemniczona
 
 
 

GODNOŚĆ :
Angel Lacour de Fanel


Powrót do góry Go down

Na wieść o tym, że każdy umie obsłużyć się bandażem, uśmiechnął się szeroko i niewinnie. W sumie była to prawda, ale z drugiej strony dlaczego nie miałby udawać, że wcale nie potrafi? Do głowy wpadła mu nawet zmyślna fantazja jego osoby, z rannym palcem i zużytą całą rolką, owiniętą na każdej możliwej części ciała z pominięciem właśnie tego biednego paluszka. Fragmenty materiału zwisały mu w tej wizji frywolnie, a jego część nawet jakimś dziwnym trafem znalazła się na głowie, zlewając kolorystycznie z ubarwieniem czupryny. Oczami wyobraźni widział siebie jako medyka, który nie potrafiłby nawet wykonać prostego zabiegu pierwszej pomocy, zalewając otwartą ranę szklanką wody utlenionej. Faktycznie jednak, Fanel miała rację - takie proste opatrunki umiał założyć nawet najtępszy umysł na świecie!
- No tak, ale niektórzy to robią dokładniej i z większą gracją! - pokazał jej efekt medycznych praktyk, śmiejąc się razem z nią, kompletnie nie ogarniając, że te podśmiechujki wywołane były wyłącznie wyobrażeniem Ryo, jakie wpadło jej do głowy. Jakimś dziwnym trafem pomyśleli o tym samym i niby śmiali się z czegoś innego, a jednak z tego samego. To z pewnością było przeznaczenie! Sięgnął dłonią za krawędź kaptura całkowicie zsuwając go z głowy, ukazując przy tym całe oblicze swej poskręcanej w nieładzie białej czupryny. Nie wypadało dłużej siedzieć w tym marnym kamuflażu, a że jeszcze się od tego wszystkiego zgrzał, to zwyczajnie zaczynało mu się robić gorąco, a głowa to jakiś istotny element jeśli chodzi o ciepło organizmu - podobnie zresztą jak stopy i dłonie. Tak kiedyś przeczytał w książce podczas zajęć. Spojrzał na nią uważnie.
- Jedenaście lat... strasznie du... Czekaj no. - zmierzył ją od stóp do głów, bo coś mu się tu nie kalkulowało. - Przecież ty masz nie więcej jak dwadzieścia lat! Jakim cudem spędziłaś młodość w takim miejscu; biegając za szczurami?! - ta wizja była dla niego o tyle dziwna, że raczej ktoś w tak młodym wieku nie opuszczał bezpiecznego schronienia, jakim były ścieki. Z drugiej jednak strony gdyby przyszło mu non stop przez tyle lat siedzieć w tym miejscu, zapewne dostałby jakiejś choroby psychicznej i na tym by się jego historia skończyła! A na te subtelne ataki w jego kierunku aż się cały naburmuszył, i to tak nie na żarty, tylko w stu procentach śmiertelnie poważnie! - Ty...! Ty...! Zawsze wracam, jestem w tym dobry! - skrzyżował ręce na poziomie klatki piersiowej, zeskakując na ziemię i kładąc owe ręce na blacie, opierając się o niego. Stał teraz bokiem do dziewczyny, gapiąc się tylko i wyłącznie przed siebie, bo zabolały go jej okropne słowa! Wcale się nie lenił i nie szwendał, zawsze wracał i przynosił to co trzeba! Wygiął usta w dzióbek zirytowanego dziecka, i przyglądał się butelkom, próbując znaleźć jakąś inną od reszty, ale... wszystkie były, logicznie, różnych odcieni.
- Nieładnie, ja ci podaję imię, a ty mi nazwisko... I tak, wy! Skąd mogę wiedzieć że ty nie? Zawsze to tak jest, że niby to "od kolegi" wiemy albo "dla koleżanki ten pornos", a potem prawda wychodzi na jaw!
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Uśmiechnęła się miło do niego i lekko skinęła głową na jego komentarz. Od razu jej przeszło przez myśl że chłopak może nie być najlepszą pomocą przy opatrywaniu jej ran, ale w drugą stronę może to pójść całkiem sprawnie. - Możliwe że masz rację. - powiedziała nieco ciszej i nadal się uśmiechając. Jak złapał za kaptur to lekko przechyliła lekko głowę w bok obserwując jego poczynania. Zdjął kawałek materiału z głowy i pokazując pełne oblicze. Białe włosy zupełnie jak jej. Ten kolor był akurat dość rzadko spotykany a przynajmniej jej się tak zdawało. Sięgnęła dłonią w stronę jego twarzy bez zastanowienia. "Białe.. zupełnie jak.." pewna myśl wyrwała ją z rzeczywistości i klarowny obraz pewnego młodzieńca sprawił że się zapomniała. Opuszkami musnęła policzek Ryouty i wsunęła dłoń w jego włosy. Delikatnie przeczesując je paluszkami, to zdawał się być odruch. W paluszki złapała kosmki białych włosów i przesunęła po ich długości od nasady po końcówki. Dopiero po chwili się otrząsnęła z tego dziwnego stanu i żeby zaoszczędzić sobie dziwnej atmosfery odwróciła głowę w bok nagle. - Masz porozdwajane końcówki.. - mruknęła strategicznie zmieniając temat. Jego słowa odnośnie jej wieku sprawiły że kątem oka spojrzała na młodzika. - Hmmm.. proszę cię.. jakie dwadzieścia? Zaopatrzeniowiec i nie umie się w okulary zaopatrzyć? - powiedziała dość żartobliwym tonem odwracając się w jego stronę dość zwinnie. Jednym ruchem dłoni w stronę twarzy dała mu pstryczka w nos. - Mam prawie dwadzieścia siedem lat młokosie.. - nie dało się ukryć rozbawienia w głosie. "Serio wyglądam aż tak młodo? Hmm w sumie to chyba dobrze.. niepozorny wygląd zawsze w cenie.." przeszło jej przez myśl i zrobiła krok w tył. - No to chyba dobrze że wracasz.. co by biedni zboczeńcy zrobili bez twoich zdobyczy na powierzchni.. - oczywiście odniosła się do tych czasopism na które tak poluje. Chłopak był zabawny, to musiała przyznać. Na burknięcie o imieniu jedynie skrzyżowała ręce pod piersiami odwracając głowę w bok z lekką irytacją. Wzięła głębszy wdech i po chwili westchnęła zrezygnowana. - Angel.. - wymamrotała niezadowolona że jednak podała mu swoje imię. Teraz tylko czekać aż zacznie się naśmiewać. Jego oskarżenia jedynie sprawiły że spojrzała mu prosto w oczy. - Czy ty mi coś sugerujesz Mały? - mruknęła mrużąc przy tym nieco powieki. Spojrzenie skupiła na dzieciaku i czekała na odpowiedź. Chciała go nastraszyć? Może testowała jego charakter. Mięczak potrzebujący niańki czy mały buntownik którego trzeba utemperować? Ciekawa była jak się zachowa.
                                         
Angel
Wtajemniczona
Angel
Wtajemniczona
 
 
 

GODNOŚĆ :
Angel Lacour de Fanel


Powrót do góry Go down

Uśmiechnął się radośnie gdy dziewczyna przyznała mu rację - może trochę w niepewny sposób, ale zawsze coś! I to przyjemne uczucie, kiedy twoje słowa trafiają bezpośrednio do odbiorcy i są przyjmowane w pozytywny sposób, nawet jeśli usilnie próbowałby się z nimi nie zgodzić. A zrobić tego otwarcie nie może, jeśli wszystko zostało powiedziane z sensem i odrobiną mądrości. Naraz jednak ta "rodzinna", łowiecka atmosfera zaczęła się przekształcać w coś bardzo dziwnego, wręcz nienaturalnego przy pierwszym spotkaniu. Przyglądał się uważnie wędrującej ku jego głowie dłoni dziewczyny, nie ukrywając przy tym swojego zdezorientowania i pewnej dozy niepewności, ale najbardziej krępujący moment nadszedł w momencie, gdy poczuł dotyk ciepłej dłoni na swoim policzku. Czy to już podchodziło pod molestowanie, czy może wszystko było okej, skoro nie krzyczał i nie uciekał? Miotał wzrokiem kolejno od jej ręki ku jej twarzy, całkowicie nie ogarniając całej tej sytuacji. Miał coś na policzku, we włosach? A może był tak przystojny, że nie mogła się oprzeć i musiała posmyrać go po tej dziecięcej buzi. Och, byle żeby to nie był tylko instynkt macierzyński, bo chyba Ryo się po wszystkim zamknie w sobie...
- Umm... co robisz...? - zapytał, mrugając przy tym intensywnie, bo może był to jedynie wytwór jego dziwacznej wyobraźni i mruganie pozwoli mu się ocknąć. Ale nie, to nie było to. Według niej, chodziło wyłącznie o rozdwojone końcówki, choć chłopakowi takie uzasadnienie wcale nie przypadło do gustu. Musiałyby mu rosnąć ogromne włosy na policzku, aby mógł wytłumaczyć to obmacanie twarzy. Nie mniej jednak był zbyt przejęty sytuacją i nie za bardzo przychodziły mu do głowy jakiekolwiek inne powody uzasadniające zachowanie towarzyszki, toteż przyjął jej wersję. Sięgnął ręką ku jednemu kosmkowi, przyglądając mu się uważnie. - Że z jednego włosa rodzą się dwa? To chyba dobrze, jest ich więcej! - stwierdził w bardziej optymistyczny sposób.
- Nie potrzebuję okularów, widzę bardzo dobrze! Musisz w takim razie mieć niezłe geny, dużo kobiet by zabiło za takie możliwości. Dwadzieścia siedem lat i nadal jest młokosem jak ja, ha! - stwierdził radośnie. Na swój sposób było to zabawne, niczym dwa osobne byty złożone w jedną istotę. Jeden byt był starszy od drugiego, ale jednak razem tworzyły panienkę... - ...Angel? Jak... anioł? To dobrze cie porównałem na początku naszej rozmowy! - zaśmiał się ze swojego intuicyjnego określenia. Nie dość że "uratowała mu życie", to jeszcze symbolicznie miała kontakty ze światem boskim! Chyba nie mógł sobie wymarzyć bardziej intrygującego spotkania! Może... może w takim razie była kiedyś w tym miejscu, gdzie to żyją sobie Anioły?
- O nie nie moja droga, tylko nie zboczeńcy! Bardziej... ciekawi świata, o! To lepsze określenie. - odpowiedział w kwestii czasopism z wyraźnym, pouczającym tonem. To miało walory wyłącznie naukowe, mieszanie tego z ludzkimi żądzami było... no dobra, nieważne, wszyscy i tak wiedzą po co są takie czasopisma. Odwrócił się ponownie w jej stronę, krzyżując ręce na piersi. Zmierzył ją wzrokiem od dołu do góry mrużąc przy tym oczy, jakby mierzył jakąś ważną wartość. - Mały? Serio? - tak, była to subtelna sugestia, że to Angel jest niższa od niego i w zasadzie zwracanie się do niego w ten sposób było... nie na miejscu. Tak trochę bardzo nie na miejscu. - Skąd mogę wiedzieć że ty też nie, przecież nie sprawdzę!
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

 :: Misje :: Retrospekcje :: Archiwum

Strona 1 z 2 1, 2  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach