Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Go down

Pisanie 15.12.13 0:49  •  Korytarze Empty Korytarze
Nic specjalnego, korytarze znajdujące się między pomieszczemiami mieszkalnymi... Choć nazwa tunele lepiej by tu pasowała, jeśli tak można określić oświetlone pochodniami (i to przy odrobinie szczęścia), wydrążone w piachu coś na styl przejść z sypiącym się na oczy pyłem, które na słowo honoru i spróchniałe belki jeszcze nie spadły nikomu na łeb. Zaiste.

_________________________________

Dotarcie tu z powrotem nie zajęło mu wiele czasu, lecz wiedział, czego teraz się spodziewać. Teraz musi oberwać za to, że pozwolił swojej naturze działać i rozrąbać mordę przełożonemu. Świetnie... Teraz oberwie za to że nawyrzucał ostro. Jeszcze lepiej. Szanse przeżycia? Marne. Boi się? Nie. Zginął już raz, więc jaki jest strach w kolejnej śmierci? W sumie... Gorzej być nie może jak to, w jakiej sytuacji teraz jest.
Czyli chodząc na ślepo po korytarzach drugiego piętra tej kryjówki, odskakując jak poparzony gdy tylko się zbliży w okolice pochodni, wpadając co rusz na ścianę lub zamknięte drzwi, ewentualnie na innych osobników należących do tego miejsca (z tym jednak rzadziej, bo ich wyczuwa). Tak... Czeka. Czeka na przywódcę, kundla alfa, nie jakiego Growlitha, jak zdołał usłyszeć. Nie sądził by miał jakieś szanse przeżyć, ale cóż... Chociaż zginie na swoich warunkach, tak, jak tego chce i pragnie.
... Tylko ile można na tą śmierć czekać?
- Nie skończy się to dobrze, ale po cholerę to odwlekać? Mógłby przywlec ten rozorany ryj trochę szybciej...
Tak pomrukując pod nosem, kręcił się dalej po tych korytarzach w dosyć ślepy sposób, miejąc SKROMNĄ nadzieję na to, iż może jakimś cudem trafi do drzwi pokoju właśnie tego osobnika, ten wyjdzie, rozerwie mu gardło czy coś i wszyscy będą zadowoleni. A najbardziej tenże wymordowany, chodzący bez sensu już dobrych parę godzin po tych korytarzach, bo nawet nie wie gdzie jest zejście na niższy poziom. Genialnie Sakid, genialnie. Nie ma to jak się błaźnić przed śmiercią, i to konkretnie.
Hm... W sumie nawet nie przyjrzał się za mocno temu osobnikowi, któremu zniszczył twarz. Growlith... Był niższy? Wyższy? Albinos? Nie miał pojęcia. Pamiętał jednak te tęczówki w dwóch kolorach, te które tak wierciły w nim dziurę... Te które chciały go spalić samym wzrokiem za słowa, jakie mówił.
W którymś momencie oparł się plecami o ścianę jednego z korytarzy, nie wiedząc co dalej. Zyskał szansę na życie tutaj...
I stracił ją, równie szybko jak zyskał, gdyż pewnie umrze.
Śmierć...
Jako żołnierz zawsze był na nią gotów, zawsze wiedział, że w końcu ona go dorwie...
Lecz każdy żywy naturalnie boi się swojego końca i chce go odwlec w nieskończoność, prawda? To też przez umysł Sakida zaczęły się przewijać błagalne jęki woli przetrwania, by coś... Coś zrobić. Nie może umrzeć... Nie tak szybko no!
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 16.12.13 20:33  •  Korytarze Empty Re: Korytarze
A kto nie boi się śmierci? Zresztą, czy coś, co nie doprowadziło do ostatecznego upadku jednostki rzeczywiście można nazwać „śmiercią”? Czym to jest, by ludzie nie bali się tego określenia? To wyeliminowanie ciała z dalszej gry? Brak możliwości poruszania się, uśmiechania, dotykania? Brak czucia w dłoniach? Sakid nie bał się śmierci, bo raz umarł. A co jeśli mianem „śmierci” określi się coś innego, niż zatrzymanie serca na po wieki?
Rosłe bydle przemierzało powoli tunele bezkresnych podziemi. Tyle dziesiątek metrów pod ziemią, tak duszące, mdłe powietrze, tak łzawiący dym niewielu pochodni. Łapy jak wystawy noży stąpały po glebie mocno i pewnie, pazury wbijały się, pozostawiając po sobie delikatne wgłębienia po igłach.
I warkot. Gardłowy, niski warkot, przypominający do złudzenia rzężący silnik zepsutego samochodu, dawno temu będącego najlepszą bryką w mieście. Wrr... Wrrrrr...
Ucho wilczura drgnęło prędko. Słuch doskonały wychwycił obelgę rzuconą w kierunku jego – co tu kryć – właściciela. Pana, któremu był posłuszny, choć nie zawsze widział w tym interes. On jednak śmierci się bał i wiedząc, że może otrzymać ją z ręki białowłosego młodzieńca, nie wahał się wykonywać zleceń. Wszak nie tylko ciało mogło umrzeć.
Ilu spośród żyjących ludzi dawno umarło? Gdy dusza przestała się śmiać, gdy oczy straciły blask?

Warknięcie.
Olbrzymi owczarek o atletycznej budowie wyłonił się nagle zza jednego z licznych zakrętów. Nisko zwieszony łeb wreszcie uniósł się ciut wyżej, omiatając miodowymi oczyma najbliższe otoczenie, ledwie muśnięte przez światło dogasającej pochodni. Wzrok nie był potrzebny, gdy inne zmysły wariowały. Wilczur już czuł zapach Sakida. Indywidualną woń, którą wychwycił jakiś czas temu.
„ZNALEŹĆ!” - brzmiało w umyśle psa, choć słowo to nie różniło się od setek innych słów, które wypowiadali ludzie. Znał jednak ten rozkaz, doskonale potrafił określić barwę, wysokość, każdą rysę w tonie. Miał znaleźć. Wytropić, odszukać, rzucić się w pogoń jeśli taka zajdzie potrzeba. Nie zaszła. Pies przez chwilę, zgarbiony i niepewny, przyglądał się opartej o ścianę sylwetce, jakby dopiero teraz napadły na Lawrence'a setki wątpliwości.
Nie wahaj się.
Podskoczył nagle przy akompaniamencie niskiego szczeknięcia. Srebrny łańcuszek na szyi owczarka niemieckiego o podpalanej sierści podskoczył radośnie wraz z nim samym. Chwilę później pies rzucił się w stronę Sakida, po dwóch krokach rozwierając paszczę. Ostre kły zaczepiły się o brzeg koszuli wymordowanego. Lawrence mruknął, szarpiąc za materiał z nieuniknioną gwałtownością.
                                         
Arcanine
Wilczur     Poziom E
Arcanine
Wilczur     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 17.12.13 21:45  •  Korytarze Empty Re: Korytarze
Nie zwracał uwagi na otoczenie wokół, możliwe iż to było jego błędem. Nie zwrócił uwagi na zbliżające się rzężenie i pomruki, na kolejne kroki stawiane w jego stronę. Ma wyczulone zmysły i na co mu to, skoro i tak nie zwraca większej uwagi na to, co się dzieje? Właśnie. Taki z niego wojskowy... Wróć, już nie jest nim od bliska trzech dni, to wystarczająco dużo, by zapomnieć dawne życie, prawda? ... Nie, raczej nie.
Ignorował zbliżającą się woń, nawet nie próbując zrozumieć, co to. Jest tu tyle zwierząt i zwierzo-podobnych istot, że nawet nie ma po co na to zwracać uwagi. Stał, oparty o tą "ścianę", mając ochotę zerwać te bandaże z oczu i dać sobie spokój... Poczucie ciepła, bijące z pochodni w pobliżu jednak z miejsca odrzucało go od tej myśli, przypominało o bólu, jaki sprawia patrzenie tymi oczyma. Nawet na tak delikatne formy światła, jak dogasająca pochodnia...
Wtem, odgłos. Silny, bliski. Doskok, uczucie szarpnięcia, silnego, któremu towarzyszyło basowe szczeknięcie. Natychmiast odwrócił spojrzenie... Znaczy, w sumie z przyzwyczajenia głowę w stronę odgłosu, skupiając się teraz na rzeczywistości. Czuł jak szarpią jego koszulą kły, psie kły. Szczeknięcie przed chwilą i odgłosy typowych pomruków dla psa... No i niski wzrost, wszystko jasne. Pies, tylko... Czemu?
- Wynoś się, kundlu.
Warknął cicho, wyszarpując koszulę z paszczy psa, za co został pokarany w dosyć wymowny sposób. Psisko postanowiło ugryźć w coś, co zwróci uwagę Sakida. Nie, na jego szczęście, nie tam. Wymordowany nie zwrócił uwagi na niechętny pomruk... I w następnej sekundzie odczuł tępe uderzenie bólu w lewym ramieniu, na którym zacisnęła się, ostrzegawczo, szczęka psa. Warknął cicho coś pod nosem z irytacją i chciał szarpnąć ramieniem, ale wolał tego nie zrobić, by mieć ramię w miarę znośnym stanie. Ten pies coś chce... Odpuścił ramieniu po chwili i znów pochwycił w pysk koszulę, targając gdzieś Sakida. czarnowłosy westchnął, zdając sobie sprawę z raczej zerowego wyboru.
- No dobrze, wygrałeś, prowadź, gdziekolwiek chcesz.
Stwierdził ze zrezygnowaniem, pozwalając się ciągnąć cholera wie gdzie, zachaczając po drodze rzecz jasna o słupki i ściany, bo jakby inaczej. Czyżby forma zemsty "psa przewodnika" za początkowe wyzwanie go od kundli?

[z/t]
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 15.06.14 13:28  •  Korytarze Empty Re: Korytarze
Musiałby być naprawdę głupi by siedzieć teraz na pustyni i prażyć się w słońcu jak jakaś skwarka. Serdecznie współczuł tym, którzy musieli. Nie, wróć. Nie musieli - chcieli. Odkąd odłączył się od swojej rodziny i wkupił się do Psów miał o wiele mniej obowiązków. Początkowo cieszył się z prawie wiecznie wolnego czasu, teraz jednak bezczynność zaczynała dawać mu się we znaki. W dodatku w kryjówce było dziwnie pusto. Może o nim zapomnieli? W końcu i tak trzymał się na uboczu, taki szarawy element łatwo przeoczyć.
Siedział więc od około godziny na przyjemnie chłodnej ziemi, wybierając sobie miejsce tuż pod ścianą, prawie pod pochodnią. Zastanawiało go czemu nikt nie pomyślał o sprowadzeniu tu elektryczności. Będzie musiał spróbować przekonać do tego innych, o ile go w ogóle zrozumieją. Ostatni raz zerknął podejrzliwie na płomień, mając nadzieję, że żadna iskierka nie zleci mu na łeb i wrócił do czyszczenia jednej z mniejszych części silnika. Nie wiedział nawet co to - nie był mechanikiem. Podobnie jak nikt w tych norach.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 15.06.14 15:29  •  Korytarze Empty Re: Korytarze
Dzień jak co dzień - wstać, umyć się, ubrać, wyprowadzić psa, gotowanie, sprzątanie, a następnie blisko 10 godzin błogiego lenistwa. Charlotte nawet mimo swej dosyć żywej natury nigdy nie starała się na siłę znajdować sobie zajęć - zazwyczaj całymi dniami siedziała w pokoju, bawiąc się z psem lub czytając po raz setny tę samą książkę. W końcu miała ich tylko trzy. Z uwagi na swoją rangę w DOGS i to, jak bardzo nierzeczywisty był świat wokół niej, nigdy nie zajmowała się poważniejszymi zadaniami. I tak prędzej czy później powinna się wybudzić, wstać z podłogi rudery i wrócić z powrotem do organizacji. Problemów zazwyczaj szuka się na zewnątrz, a bardzo rzadko w sobie. Nigdy nie przeszło jej przez myśl, że może jednak każdy, kto wmawia jej, że nie żyje, że ta rzeczywistość to nie sen, ma rację. A gdzieżby! Przecież ona wie lepiej! W końcu to jej sen, jej kreacje, jej wizualizacja spaczonego świata. Idioci.
Ostatnimi czasu Lottie była jeszcze bardziej rozleniwiona niż zwykle. Włóczyła się po korytarzach z Yuką u boku, rozmawiając z nią całymi dniami, śmiejąc się i biegając po korytarzach. A to był jeden z takich momentów, kiedy obie - dziewczyna i pies - snuły się tunelami w psiej siedzibie, mrucząc coś jedna do drugiej. Haru zawsze czuła, że suczka ją doskonale rozumie, a nawet odpowiada. Tak i teraz stopy odziane w skarpetki ze wzorkiem pand stukały głucho o podłoże. Dwie pary srebrzystobłękitnych oczu skierowane były wprost na siebie, a cieniutki głos osiemnastolatki przedzierał się przez ciszę:
Yukaa! Ślinisz się! – I faktycznie, pies namiętnie moczył jej dłoń, wciskając w nią swój mokry nosek i język. W tym momencie psina zastrzygła uszami i jak na jeden znak podniosła razem z Lotte wzrok prosto na... no właśnie. Miała wrażenie, że skądś kojarzy tego chłopaka, ale była to najprawdopodobniej tak przelotna znajomość, że zapamiętała jedynie jego twarz z korytarza. Uśmiech natychmiast rozjaśnił jej twarzyczkę, kiedy skierowała swoje kroki w stronę ściany, pod którą siedział; sama Yuka natomiast była o wiele bardziej ochocza - od razu przyskoczyła do nieznajomego, dając mu potężneeeego liza w policzek. Smacznie, prawda?
Yukaa! Nie wolno! – krzyknęła, przyskakując do psa, kucając i delikatnie odsuwając ją za czarną obrożę. Tym samym zwróciła się do chłopaka, zupełnie nie wiedziąc, że równie dobrze mogłaby mówić do słupa: – Jestem Charlotte Anabell de Ratelle. Miło mi cię poznać! Jak się nazywasz?~ – I kolejny wyszczerz na twarzy. Doprawdy, skąd u niej tyle pozytywnej energii?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 15.06.14 16:07  •  Korytarze Empty Re: Korytarze
Ups. Czyszczenie części nie wychodziło mu zbyt dobrze. Właśnie odpadła jakaś nakrętka, którą Ryjek szybko schował do kieszeni. Przeklął cicho pod nosem. Rozwali się, jak nic rozpadnie mu się w dłoniach. Zupełnie jakby fakt poświęcenia swojej bluzy nic nie znaczył dla złośliwości losu, która postanowiła go najwyraźniej prześladować. Spojrzał ze smutkiem na fioletowy kawał szmaty, ubabrany aktualnie w piasku i smarze. No pięknie.
Podniósł łeb. Zdawało mu się albo usłyszał kroki. Szybkie rozejrzenie się nic nie dało - płomienie jakoś nie miały ochoty równomiernie oświetlać korytarza. Już miał zamiar podnieść swój zad i opuścić to miejsce, gdy usłyszał czyjś głos. Nie rozpoznał go, choć podświadomie skojarzył go z kimś bardzo młodym. Nie musiał długo czekać na pojawienie się jego właścicielki. Nie zdążył się jej jednak nawet porządnie przyjrzeć, psinka przejeżdżająca mu jęzorem po twarzy skutecznie przysłoniła mu widok i odwróciła jego uwagę. Nie byłby sobą, gdyby jej nie pogłaskał. Prawie natychmiast zatopił dłonie w jej miękkiej sierści. Najwyżej go użre, co mu tam. Piękny pies, więc warto się poświęcić.
Niestety nowa zabawka została mu odebrana przez właścicielkę. Dopiero teraz Ryjek podniósł na nią wzrok, nieco zakłopotany, choć radosny i nieco dziki uśmiech odwzajemnił. Wreszcie ktoś żywy, wreszcie ktoś kto nie przemyka się cicho, ignorując go całkowicie. Wreszcie towarzystwo. Cała euforia jednak minęła w chwili, w której dziewczę się odezwało. Knapik przybrał minę zbitego psa. Znowu to samo. Pokręcił przecząco głową, wskazując na swoje uszy. Co prawda bardziej przypominało to próbę strzelenia sobie w łeb z wyimaginowanego pistoletu, ale chłopak nie był na tyle kreatywny by móc w pełni porozumiewać się bez słów. Ba, nawet się nie odezwał, z góry spisując już siebie na straty. Może udawanie głuchoniemego byłoby łatwiejsze niż próby kontaktu?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 15.06.14 19:54  •  Korytarze Empty Re: Korytarze
Przez moment dziewczyna kucając obok chłopaka patrzyła to na silnik, który trzymał w dłoniach, to na iście rozbawioną suczkę, to na twarz nieznajomego. I jedyna reakcja, jaka w chwili obecnej witała na jej twarzy to ogromne, wyraźne...
CZEŚĆALESIĘCIESZĘŻECIĘWIDZĘJESTEŚSUPERMIŁOMICIĘPOZNAĆ:)))))))
Każdy chyba wie, jak wygląda szczęśliwy pies. Szczęśliwy pies to pies z jęzorem na wierzchu, z wyszczerzonymi w przyjaznym uśmiechu kłami i, co najważniejsze, z bardzo ruchliwym ogonem. Również ogon Charlotte wesoło zamiatał piach z podłogi, kiedy jej jasne oczy wlepione były w chłopaka. Szczerze powiedziawszy, dziewczyna nie raz i nie dwa spotkała się z takimi reakcjami na jej zaczepki - ludzie próbowali jej wmawiać, że są głusi, że są podli, próbowali ją odpychać, bić, szczypać - wszystko. A mimo to nieustanną reakcją Lotte była jeszcze większa radość i nachalność. Dlatego teraz ostrożnie puściła obrożę Yuki, dając psu trochę luzu; długi i ciepły jęzor od razu zaatakował dłonie Ryjka, a z ust dziewczyny wyrwał się cichy śmiech. Przez chwilę zastanawiała się, czy aby nieznajomy nie próbował jej oznajmić tym dziwnym gestem, że jej zwyczajnie nie słyszy, jednak szybko zostawiła ten pomysł - w końcu w jej śnie nie powinno być głuchych ludzi, bo to wcale nie jest radosne! Dlatego po krótkiej chwili zastanowienia wypaliła:
Nie słyszysz mnie? – Przy okazji postukała się w ucho na wypadek gdyby faktycznie był niedosłyszący, a zaraz potem chwyciła go za policzek i delikatnie pociągnęła. – Ale by było śmiesznie coś takiego zobaczyć. – I parsknęła śmiechem, na co pies również się uradował, trącając łapą chłopaka w ramię. Ogon dziewczyny latał jak opętany na lewo i prawo, podczas gdy ona puszczając policzek Knapika kontynuowała “dialog”:
Co to? – spytała, wskazując palcem czyszczony przez niego części. Naprawdę była ciekawa! Nigdy czegoś takiego nie widziała, a teraz miała okazję dowiedzieć się wszystkiego o... tym czymś. Tak przynajmniej myślała. W praktyce mogło być trochę ciężej z pokazywaniem silnika na migi, ale dla chcącego nic trudnego, prawda? Na chwilę obecną dziewczyna była baardzo szczęśliwa, bo w końcu znalazła sobie świetnego (no jasne) partnera (no jasne) do rozmowy (no jasne). Co dalej? Zobaczymy.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 15.06.14 20:28  •  Korytarze Empty Re: Korytarze
To dziwne uczucie. Bycie molestowanym przez dwa zwierzaki. Przyjazne stworzenia, co szybko stwierdził Ryjek, ale jednak. Pedofil oferujący dziecku cukierki też jest przecież miły. Chłopak naprawdę musiał wykazać się dość silną wolą by nie rzucić dziewczynce nieufnego spojrzenia. Mimo wszystko była to jedyna osoba, którą prawdopodobnie w ciągu najbliższego tygodnia będzie miał do towarzystwa.
- Ja pierdolę.. - wymruczał naprawdę zdezorientowany.
Rzecz jasna łaskawie pozwolił by piesek próbował mu wejść na głowę, choć gdzieś w głębi duszy nie mógł pozbyć się wrażenia, że wolałby gdyby zamienił się on z właścicielką. Potrząsnął gwałtownie łbem by odgonić od siebie taką myśl i jednocześnie łapkę różowowłosej, choć jednocześnie mogła to być mimowolna odpowiedź na jej pierwsze pytanie. Rozpoznawał ten dziwny język, w którym próbowała się z nim porozumieć. Wszyscy go tu używali. Wszyscy tylko nie on. Jedną ręką przytrzymał Yukę za obrożę by mu nie przeszkadzała choć przez ten jeden moment i szybko wyciągnął łyżkę z tylnej kieszeni spodni. Wreszcie się na coś przyda.
Między tą dwójką szybko powstał łyżkowy rysunek na ziemi, w miejscu najlepiej oświetlanym przez pochodnię. Nic wymyślnego. Dwie strzałki, kilka literek. Jedna wskazywała dziewczynę, druga chłopaka. Przy niej widniało "M-3?", a przy nim "M-1!". Jedyne czego nauczył z poprzedniej wizyty w mieście.
Może naprawdę powinien nauczyć się języka migowego? - przemknęło mu przez myśl, gdy zauważył, że dziewczę nie odpuszcza, a co gorsza chce coś od jego części. Przez chwilę patrzył na nią przez zmrużone ślepia, ale szybko doszedł do wniosku, że wcale nie próbuje mu tej zdobyczy zabrać. Gdyby chciała, pewnie już znalazła by się w jej dłoniach. Ponownie łyżka poszła w ruch i na ziemi powstał drugi, dość nieudolny rysunek motocykla, gdzie Ryjek zaznaczył dodatkowym kółkiem kawałek silnika. Czuł się nieco osaczony pod ścianą, a w dodatku otoczony przez psowate. Przez moment gapił się na ogon dziewczyny niemal jak zahipnotyzowany, po czym idąc za jej przykładem, wskazał go. Teraz jej kolej na wyjaśnienia.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 15.06.14 21:24  •  Korytarze Empty Re: Korytarze
Twarz dziewczyny gwałtownie rozjaśnił szeroki uśmiech.
Ale mówisz! – STOP. Różowa ściągnęła brwi w wyrazie zastanowienia, a dopiero po chwili zorientowała się, co z jego wypowiedzią jest nie tak - nie mówił po japońsku. Mimo to była bardzo szczęśliwa, że powiedział cokolwiek - w końcu wolała wiedzieć, z kim ma do czynienia. Obecnie jednak jakże ambitna wypowiedź chłopaka nic nie dała - Charlotte nie miała pojęcia, o co chodzi. Uważnie badała wzrokiem twarz chłopaka, uśmiechając się do niego i smukłą dłonią głaszcząc Yukę. Dopiero po dłuższej chwili zorientowała się, że pies wcale nie jest mile widziany przy obcym, dlatego delikatnie dotknęła jego nadgarstka, dając sygnał, żeby puścił obrożę, a sama wydała suczce prostą komendę:
Siad, Yuka! Niedobry pies. – Uśmiechnęła się, łagodnie klepiąc psa po łebku, na co psina straciła cały swój entuzjazm, siadając grzecznie u boku pani. Sama Charlotte natomiast wciąż próbowała zrozumieć, kim jest ów nieznajomy. Na razie dowiedziała się tylko tyle, że nie mówił po japońsku plus prawdopodobnie był głuchy, o ile dobrze zrozumiała jego potrząsanie głową. A może to metal i właśnie w uszach rozbrzmiała mu jakaś czadowa muzyka? Dziewczyna zerknęła na psa, a dopiero potem na chłopaka. No okej. Jakoś to trzeba wykombinować. Najpierw imię.
Ja... – Wskazała palcem na siebie. – ... Charlotte Anabell – Oba słowa wypowiedziała powoli i ze skupieniem, by być pewną, że ją zrozumie. Następnie skierowała dłoń w jego stronę. – A ty? – Miała nadzieję, że wszystko było jasne i nieznajomy zwyczajnie jej odpowie. W tym jednak momencie na piachu między nimi zaczął powstawać nieskomplikowany rysunek. Na myśl, że nie tylko ona nie ma talentu plastycznego (nie żebym ubliżała ryjkowi, gdzież tam) delikatnie się uśmiechnęła, kiwając głową w odpowiedzi. Wszystko robiło się jasne, jedynym problemem była duża niespójność - skąd u licha w jej śnie wziął się taki ktoś? Lotte nigdy nie miała do czynienia z jego językiem, a mimo to gdzieś w jej śnie pojawiło się coś takiego. Minęła chwila zanim zauważyła kolejny rysunek.
. . . co to?
Ah, silnik! – Pstryknęła palcami uradowana, na co ogon wzniósł w powietrze jeszcze większą porcję pyłu. Wtedy też zauważyła, że Ryjek wytknął jej ogon. Uśmiechnęła się miło, wzruszając jednocześnie ramionami. I faktycznie, nie miała pojęcia, skąd się wziął. Dla dosyć ogólnych wyjaśnień złożyła ręce jak do modlitwy, przykładając je do policzka i zamykając oczy. Następnie gwałtowanie otworzyła oczy i wskazując na ogon znów wzruszyła ramionami. Wiedziała, że będzie ciężko, jednak zawsze warto było próbować nawiązać jakikolwiek kontakt. Odchrząknęła, zastanawiając się przez chwilę.
Naucz mn... – No tak. Naucz mnie swojego języka? Dobre sobie! Niby jak? Zresztą, to nie takie trudne. Powoli.
Wskazała na niego. – Ty... – Potem na siebie. – ... mnie ... – Znów na niego, nieme poruszenie ustami. – ... mówić ... – I co dalej? Klepnęła dłońmi w kolana, nie mając bladego pojęcia, jak przekazać mu to, co chciała powiedzieć. Westchnęła więc z rezygnacją, mając nadzieję, że zrozumie. A jak nie? Znajdą sposób!
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 15.06.14 22:29  •  Korytarze Empty Re: Korytarze
Posłusznie puścił psią obrożę, mając nadzieję, że dziewczyna skutecznie nad stworzeniem zapanuje, a to znowu nie będzie próbowało go zaczepiać. Sytuację i tak uważał za nieco stresującą, nie było potrzeby mokrymi nosami go dodatkowo rozpraszać. Znowu zaczęła mówić. Starał się skupić na tym i być może wyłapać chociaż jakieś pojedyncze, podobne do polskich słówka, ale podświadomie zdawał sobie sprawę, że to daremne. Ale nie! Ona mu się przedstawiała. To zrozumiał. Infi robił tak samo w mieście. Więc na coś jeszcze przydały mu się te włóczęgi.
- Knapik - przedstawił się pewnie.
Teraz znał imiona obu psich panienek. Jednego był pewny, drugie zgadywał po częstotliwości używanego słowa. No, chyba że Yuka to było jakieś przekleństwo, a wtedy Charlotte byłaby pierwszą znaną mu osobą, która tak pieszczotliwie wypowiadała brzydkie rzeczy.
Nawiązanie do snu Ryjek zrozumiał, zrozumiał aż za dobrze. Sądził, że spotkało go coś podobnego. Choć z dwojga złego wolałby też mieć ogon. Skinął głową.
Kolejnej rzeczy już nie zrozumiał. Nie miał nawet pojęcia jak mógłby ją zinterpretować. Rozłożył bezradnie ręce.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 15.06.14 23:09  •  Korytarze Empty Re: Korytarze
Yuka nigdy nie była spokojnym psem - w sumie odkąd mieszkała z Charlotte, zawsze była trochę szurnięta. Tak i teraz wyraźnie było widać, że nie mogła dłużej usiedzieć w miejscu. W jednym momencie zerwała się z miejsca i zaczęła biegać dookoła, szczekając i wyjąc. Lotte na to zareagowała jedynie śmiechem, a już po chwili pies zniknął gdzieś w głębi korytarza.
No i poszła. – Uśmiechnęła się w jego stronę, zupełnie zapominając, że przecież Ryjek nic nie rozumie. Przyjrzała mu się uważniej, już chcąc dotknąć jego włosów, twarzy, ręki, silnika, kiedy nagle się przedstawił. A radości dziewczyny nie było końca. W końcu udało jej się coś jasno przekazać!
Kanapik? Kunpik? Knupiku… KNAPIK! – Zaśmiała się, w końcu z sukcesem wymawiając jego imię. I dopiero wtedy wpadła na pomysł życia. Wskazała na niego, a potem palcem narysowała na ziemi książkę. Krzywą, bo krzywą, ale zawsze jakiś prostokąt na kształt książki, po której postawiła znak zapytania. Konkretnie miał to być słownik, tłumaczący z jej lub jego języka na to, po jakiemu mówiło to drugie. Szanse, że się dogadają spadały do zera, jednak Charlotte rzadko kiedy się tak naprawdę poddawała. Widząc, że w jednej kwestii się zrozumieli, a w drugiej niekoniecznie, Lotte spróbowała ponownie.
Palec na niego. Poruszenie dłonią na kształt kaczki i znowu nieudolne przekazanie głównego słowa.
Naucz mnie swojego języka. – Jęknęła żałośnie, nie wiedząc już, jak mu to przekazać. Więc postanowiła obejść to w inny sposób. Wskazała na niego, by zaraz potem zacząć na piachu rysować kulę ziemską, a koło niej postawić znak zapytania.
Skąd jesteś? – Nawet, jeśli to nic nie da, to buzia ci się nie zamyka, co, Lottie?
Krótkie szczeknięcie.
Różowy łebek dziewczyny obrócił się w stronę, z której dobiegał dźwięk i gdy tylko zobaczyła roześmianą Yukę, od razu ruszyła za psem. Nawet się nie obejrzała.

| zt |
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie   •  Korytarze Empty Re: Korytarze
                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach