Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 1 z 7 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Next

Go down

Pisanie 01.01.18 15:19  •  Bar "Delusion" Empty Bar "Delusion"
Bar "Delusion" Images?q=tbn:ANd9GcQ5MVxp8SAc7xFVSSn70XzrCyuJWKe7sEfRtx1eclra1p7UHtSg

to chyba wystarczy za opis, ale jeśli trzeba, to później wejdzie.


Wyszedłszy z gabinetu, skierował się do koszar z zamiarem zdania ekwipunku i przebrania się w zapasowe ubrania, które tam przechowywał. Pozbył się przesiąkniętego krwią munduru i zabrudzonych butów taktycznych na rzecz nieco luźniejszego stylu. Przylegająca koszulka została zastąpiona przez koszulę, której rękawy podwinął - dla wygody i by nie ubrudzić jej przez świeżo zszytą ranę. Teraz, gdy na chwilę został sam, przyjrzał się jej uważnie. Była brzydka i poszarpana, ostrym kłom anioła tak naprawdę niewiele brakowało, by oderwać mu kawał mięsa od kości. Dotknął ostrożnie ładnych i zgrabnych szwów, badając je opuszkami palców. Saiyuri była mistrzynią, jeśli chodziło o pomoc medyczną. Prawdopodobnie będzie do niej zachodził znacznie częściej niż wcześniej, teraz gdy już odkrył jej talent i wprawę. Zawsze lepszy jest lekarz znany, niż obcy. Przesunął palcem wskazującym wzdłuż linii ściegu, tak cienkiej, że prawie nierzeczywistej... Wiedział jednak, że pozostanie mu po tym blizna, znacznie większa niż wynikało to z krawieckich umiejętności kobiety. Był z tym pogodzony, nie była pierwsza i nie będzie ostatnią. No i niektóre kobiety lecą na seksowne blizny. Może ta po ugryzieniu opętanego anioła jest jedną z nich?
Narzucił na siebie płaszcz i wyszedł, zrywając nić skojarzeń. Dość szybko dotarł na miejsce spotkania, całe szczęście przed Saiyuri, wszak nie wolno było pozwolić kobietom czekać. Uśmiechnął się do niej - Wiem już, dokąd cię zabiorę - rzucił, gdy szli do taksówki. Wpuścił ją do środka pierwszą, następnie sam również wsiadł. Rzucił adres i ruszyli. Droga nie była długa, ale siedzenie z nią w ciszy niezbyt mu odpowiadało. Pierwszy temat, który przyszedł mu do głowy, związany był z rudowłosą boginią śrubek, o czym przypomniał sobie, gdy spojrzał teraz na Sai - Obejrzałem sobie twój gabinet, kiedy spałaś - zaczął, chcąc przykuć jej uwagę. Nie ma to jak człowiek buszujący w zbożu prywatnych rzeczach, gdy jest się nieprzytomnym. - i rzuciło mi się w oczy wasze zdjęcie z Coral. Długo się znacie? - zapytał zaciekawiony. Może uda mu się wyciągnąć tę historię z obu źródeł. Normalnie prawdopodobnie nie zwróciłby uwagi, ale skoro miał dobry kontakt z obiema stronami, był nieco ciekawski w tej kwestii.
Rozmowę przerwał im głos taksówkarza - Jesteśmy na miejscu - powiedział. Ivo wysiadł i przytrzymał kobiecie drzwi, gdy opuszczała pojazd. Następnie uiścił rachunek i odwrócił się do rozmówczyni, gestem wskazując lokal, do którego mieli się udać - Panie przodem - rzucił z lekkim uśmiechem, po czym wszedł za nią do środka.
O tej porze nie było tu niesamowitej ilości ludzi i po chwili poszukiwań udało im się zdobyć wolny stolik, przy którym usiedli. Zaraz pojawiła się przemiła pani z obsługi, która zapytała czego sobie życzą. - Jedną szkocką i jedną... na co masz ochotę, Saiyuri? - zapytał, zwracając się do białowłosej. Po usłyszeniu odpowiedzi, kelnerka odeszła, a oni zostali sami. Rozparł się wygodnie i zarzucił kolejne pytanie - Jak to się stało, że zostałaś Hyclem?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 01.01.18 17:20  •  Bar "Delusion" Empty Re: Bar "Delusion"
Musiała jeszcze zanieść krew do laboratorium żeby ktoś ją przebadał pod kątem zarażenia wirusem. Ładnie się uśmiechnęła do do jednej z kobiet która tam pracowała. Normalnie sama by zrobiła wszystkie potrzebne badania, ale teraz nie miała do tego głowy. - To priorytet Miko, będę pod telefonem więc dzwoń od razu jak tylko dostaniesz wyniki.. - powiedziała z obserwując próbówki z krwią stojące w pojemniczku na blacie. - Oczywiście Saiyuri-sen.. - przytaknęła brunetka od razu biorąc do ręki fiolkę z krwią Ivo. Białowłosa się uśmiechnęła miło do niej i wyszła. Spojrzała na swój strój i niezadowoleniem, nie przepadała za spodniami tak bardzo. Więc gdy tylko wyłapała jakieś śladowe ilości zaschniętej krwi od razu wróciła do swojego gabinetu. Najwyżej Ivo poczeka na nią kilka minut dłużej. Nie miała zamiaru się przecież przy nim przebierać wcześniej, aż tak bliskimi przyjaciółmi jeszcze nie byli. Nie to żeby się wstydziła swojego ciała, ale miała jakieś tam zasady, niektóre się zdążyły już zatrzeć ale jednak. Przebrała się w swój poprzedni strój. Nie chciała kazać mu dłużej czekać więc krawat wzięła w rękę, narzuciła na siebie płaszcz i wyszła z gabinetu. Idąc korytarzem zawiązała sobie krawat pod szyją. Zapięła płaszcz szczelnie bo przecież było zimno.
Widząc jak czekał zrobiło jej się troszkę głupio, to już drugi raz dzisiaj. - Wybacz.. że znowu na mnie musiałeś czekać. - powiedziała uśmiechając się ze skruchą. Wsiadła do taksówki usadawiając się wygodnie. Nie miała nic przeciwko ciszy, była czasami zbawienna. Ale skoro padło pytanie, odwróciła główkę w jego stronę. - Coralik..? Hmm to taka.. słodka istotka.. dzieliłyśmy pokój w akademiku.. wiesz dwie bliskie przyjaciółki.. małe pomieszczenie, jedno łóżko.. - to mówiąc puściła mu oczko i zachichotała z rozbawieniem. Brzmiało trochę jak żart, ale czy nim był? "Hmm.. będę musiała odwiedzić Płomyczek jak nawinie się trochę czasu.." przeszło jej przez myśl. Wyszła z taksówki za nim i rozejrzała się po okolicy. Bar obok baru, jakieś restauracje, małe kawiarenki. Ruszyła przed siebie do drzwi. - Oh.. dżentelmen.. jak miło.. - powiedziała mile zaskoczona. Przyjemnie było wiedzieć że ten gatunek nie wymarł tak do końca. Choć szczerze to nie mogła narzekać, mężczyźni zawsze byli dla niej mili, no może pora pojedynczymi jednostkami. Weszła i od razu rozpięła płaszcz. Telefon z płaszcza wsunęła do kieszonki spódniczki razem z małym portfelem. Ruszyła za nim do wypatrzonego przed chwilą stolika. Po czym usiadła wygodnie i rozejrzała się po pomieszczeniu. - No no.. jestem pod wrażeniem.. przyjemne miejsce.. - pochwaliła eliminatora za wysiłek, o ile się wysilił w ogóle. Najwyżej zgarnął właśnie darmową pochwałę, a te nie zdarzały się zbyt często. - Dla mnie Long Island Iced Tea.. - powiedziała łagodnie się uśmiechając do kelnerki. Gdy ta odeszła oparła łokieć na stoliku i paluszkami zaczęła bawić się podstawką do piwa. Ametystowe oczy wlepiły się w twarz towarzysza. Uśmiechnęła się z lekkim rozbawieniem. - Już zdążyłeś chyba zauważyć że ne jestem.. typową panią doktor.. - nie kryła rozbawienia. - Lubię swoją fuchę ale polowanie na obiekty badań jest równie fascynujące co grzebanie w ofiarach przykutych do stołu operacyjnego.. pościg, adrenalina pulsująca w żyłach.. nieznany przeciwnik pełen niespodzianek.. trudno było odrzucić tak ciekawą ofertę. Zwłaszcza że Desperacja jest dość ciekawym miejsce.. - wyjaśniła obracając nadal papierową podstawkę w palcach. - A ty? Czemu właśnie ta fucha Ivo? Aż tak bardzo lubisz balansować na granicy? Ciągnie cię do niebezpieczeństwa? - zmrużyła lekko ślepka nie odrywając od niego spojrzenia aż do momentu kiedy usłyszała odgłos telefonu i poczuła wibrację. "Spodziewałam się że Miko da mi szybko znać.. ale żeby aż tak?" przeszło jej przez myśl i sprawdziła telefon. Zdziwiła się że to wiadomość od Gwardzisty. Uniosła brew zaskoczona jego troską. Uśmiechnęła się lekko i szybko odpisała na wiadomość. Po czym schowała telefon do kieszeni. - Wybacz za to, ale myślałam że to wiadomość z Laboratorium w sprawie wyników twojej krwi.. - powiedziała uśmiechając się przepraszająco. Akurat miła kelnerka przyszła z ich zamówieniami stawiając szklanki przed obojgiem i z uśmiechem się ewakuowała. Białowłosa wzięła do ręki szklankę i uniosła w geście toastu. - Za owocną współpracę.. - powiedziała upijając nieco napoju przez słomkę.
                                         
Saiyuri
Saiyuri
Odrodzona
 
 
 

GODNOŚĆ :
Saiyuri Kurayami


Powrót do góry Go down

Pisanie 02.01.18 19:32  •  Bar "Delusion" Empty Re: Bar "Delusion"
Mimo miliona skojarzeń na minutę, udawał że ani trochę nie ruszył go dwuznaczny ton Saiyuri mówiącej o Coraliku. Wolał potraktować tę sugestię jedynie jako żart, wtedy nie musiał odpychać sobie pewnych myśli, które naturalnie przychodziły do jego głowy. Takich dość rozpraszających w trakcie rozmowy.
Siedząc już przy stoliku słuchał odpowiedzi kobiety, zastanawiając się nad charakterem białowłosej. Była jednym z tych naukowców, którzy czerpali faktyczną przyjemność z różnorakich eksperymentów, przeprowadzanych na wymordowanych. Nie do końca mu się to podobało, bo o ile rozumiał konieczność prowadzenia badań nad wirusem i nieludzkim ciałem, o tyle odnoszenie satysfakcji z krojenia niejednokrotnie żywcem różnych istot uważał za poważną dewiację. Nawet jeśli te istoty technicznie były martwe i tylko napędzał je mikrob w ich wnętrzu, zadawanie im celowego bólu było nie do końca właściwe. Musiał jednak przejść nad tym do porządku dziennego, bo bez takich genialnych sadystów postęp i rozwój by nie zachodziły.
Sai szła jednak o krok dalej i sama postanowiła polować na swoje ofiary. Było to jednocześnie niepokojące i bardzo... zrozumiałe. Ivo mógł nienawidzić wojny, w którą był uwikłany, ale dobrze rozumiał uczucia ogarniające człowieka w trakcie potyczki, gdy adrenalina wypełnia ciało i serce bije szybciej. W takich chwilach człowiek czuł, że żyje. W tym byli bardzo zgodni, aż wywołała uśmiech na twarzy eliminatora. Uśmiech pozostający, mimo zadanego chwilę później pytania. Nie czuł się z nią jeszcze tak swobodnie, by odkryć te prawdziwe powody, chęć chronienia niewinnych i gotowość oddania za nich swojego życia. Nie chciał też okłamywać pani doktor, z którą tak miło mu się rozmawiało, wybrał więc opcje pośrednią. - Poniekąd masz rację. Rozumiem doskonale twój pociąg do adrenaliny, chociaż ja nie tropię dzikich bestii z taką zawziętością jak ty. To mogłabyś uznać za jeden z powodów. A drugi... po prostu nie było nikogo lepszego, - parsknął lekko. To zdanie można było odebrać w dwójnasób i Ivo wcale nie zamierzał pomagać jej w interpretacji - a mi osobiście zdarzyło się przeżyć kilka ciekawych historii, które dla innych skończyły się dość tragiczną śmiercią. Po następnym takim wybryku stwierdzili, że jestem niezwykle żywotny - jak karaluch - i uznali, że warto we mnie zainwestować. - przerwał, gdy Saiyuri wyciągnęła telefon z kieszeni. Wiadomość widocznie ją zaskoczyła, ale widział uśmiech na jej twarzy. Słyszał pewne plotki, ale plotek nie warto było powtarzać. Trochę się w nich upewnił, gdy okazało się, że to jednak nie wyniki z laboratorium. Skinął głową na znak, że nic się nie stało, po czym uniósł szklankę w toaście - Za owocną współpracę... - po czym upił łyk i odstawił ją na stół. Wtedy przypomniał sobie co ametystowa pani doktor mówiła o rudowłosej bogini. - Szkoda, że Coral nigdy mi o tobie nie wspomniała. Wtedy takie miłe spotkania jak to, zaczęłyby się nieco wcześniej.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 02.01.18 20:24  •  Bar "Delusion" Empty Re: Bar "Delusion"
Jeszcze tak mało o niej wiedział, zaszufladkował ją z pozostałymi naukowcami. Nie przeszkadzało jej to, zdążyła już nawyknąć do takiej opinii o sobie. W gruncie rzeczy byli do siebie bardzo podobni z czego jeszcze nie zdawał sobie sprawy, ale ona go uświadomi. Zdawał się być całkiem normalnym mężczyzną. Normalnym na miary obecnego chaosu w ich świecie. Wpatrywała się w niego ze spokojem słuchając jego odpowiedzi. Lekki uśmiech nie schodził z jej ust a powiększył się jeszcze bardziej gdy wspomniał o wymordowanych i to nie bez powodu. Wiedziała już jak był jedną nogą w zaświatach, ale na jej warcie jeszcze nikt nie zapuścił się dalej, zawsze wracali. Może dopisywało jej szczęście? A może po prostu robiła wszystko i o wiele więcej by odratować nieszczęśnika. Lekarz z powołania to było pewne, ale nie kryła się też z naturą myśliwego. - Wszystko ładnie i nawet dość trafne spostrzeżenia, choć nie wszystkie mój drogi Ivo.. - zaczęła łagodnie chcąc zwrócić jego uwagę. - Wniosku nasunęły się zapewne z tego tytułu iż jestem Hyclem. Nie ukrywam że muszę brać się za Wymordowanych, to część moich obowiązków.. ale tam między nami.. - i to mówiąc nachyliła się w jego stronę bardziej nad stolikiem. Aż krawat który miała na sobie delikatnie wślizgnął się na blat stolika. Dłonią w której trzymała podkładkę do piwa zrobiła gest żeby i on się przybliżył. Zupełnie jakby chciała zdradzić sekret do wiecznego życia czy czegoś tam bardzo ważnego. - .. zdecydowanie bardziej ciągnie mnie do polowania na nadludzi.. - wyszeptała bardzo cichym głosem, nie kryjąc satysfakcji w głosie. Po czym puściła mu oczko i odchyliła się, usadawiając się ponownie na wygodnym krzesełku. - To takie zabawne gdy Łowca staje się Zwierzyną.. nie sądzisz mój drogi? - zaśmiała się po tych słowach. Po czym odstawiła podstawkę i złapała za szklankę z drinkiem robiąc większy łyk przez słomkę. - Nie byłoby sposobności by się poznać wcześniej.. studiowałam w M-3 tylko pierwszy rok, potem na dwa lata wyjechałam do M-5 a stamtąd do M-1.. - wyjaśniła ze spokojem i zrobiła kolejnego łyka. - Nie straciłeś zbyt wiele, bo dopiero co zdołałam wrócić w rodzinne strony a już mi się trafiłeś ledwo żywy.. - powiedziała nie odrywając od niego swoich ametystowych ślepi. - Ale to część twojej pracy.. dać po mordzie.. dostać po mordzie.. zastrzelić przeciwnika.. zostać pociętym.. rysuje się pewien schemat skarbie.. - mówiła ze spokojem co jakiś czas robiąc łyka, jej drink dość szybko ulatniał się ze szklanki. Sugerowała mu coś konkretnego tymi słowami? Zdecydowanie ale to już zależało od niego jak to rozszyfruje. Jedno było pewne, doskonale wiedziała jakie blizny zdobią mężczyznę po drugiej stronie stolika.
                                         
Saiyuri
Saiyuri
Odrodzona
 
 
 

GODNOŚĆ :
Saiyuri Kurayami


Powrót do góry Go down

Pisanie 02.01.18 21:58  •  Bar "Delusion" Empty Re: Bar "Delusion"
Nie wątpił, że swoją pobieżną obserwacją prześlizgnął się zaledwie po powierzchni tego, co stanowiło jestestwo ametystowej pani doktor. Nie był tak butny by sądzić, że zajrzał w jej duszę podczas pierwszego spotkania i teraz wie o niej wszystko. Wiedział niewiele, wręcz tyle co nic. Ale niewiele to dobry punkt, by z niego wyjść i ją poznać lepiej. To właśnie teraz robił, siedząc z nią w jednym lokalu, sącząc alkohol i rozmawiając bez pośpiechu. Przykuła jego uwagę, gdy zaczęła potwierdzać jego domysły. Czuł tam wielkie "ale", jak zawsze, gdy kobieta zaczynała od potwierdzenia. Nie pomylił się zbytnio, chociaż zachęciła go do tego stopnia, że pochylił się nad blatem, by usłyszeć jej szept.
polowanie na nadludzi
Drgnął nieznacznie, gdy dotarło do niego, że kobieta ma na myśli Łowców. Nie powinien właściwie się przejmować, on sam często brał udział w walkach przeciwko nim, ale kolejne jej słowa zbliżały jego myśli do jedynej łowczej kobiety, na którą nie miał szczerej ochoty, by zapolować. Mowa była o Angel. Saiyuri bardzo przypominała ją w kwestii wyglądu, jeśli tylko nie skupiał się tak mocno na detalach. Długie, białe włosy, oczy barwy jednego z kamieni szlachetnych... Zabójcze umiejętności w walce na bliski dystans... Mimo to, bardzo różniły się charakterem. Angel, z tego co mógł zaobserwować, była bardziej delikatna, bardziej wstydliwa, za to Sai ... Sai nie była osobą, która wahała się przed zastosowaniem dowolnej metody, byleby tylko osiągnąć cel. Jako kobieta zdecydowana i stanowcza zyskiwała tym w oczach eliminatora coraz bardziej. Wygiął wargi w uśmiechu, upijając kolejny łyk.
- Moja droga... uważaj tylko, żebyś nie drażniła niedźwiedzia, zanim nie padnie ostatni strzał. Bo taki zwierz, zagnany w ślepy zaułek, staje się wtedy śmiertelnym zagrożeniem, dla nieostrożnego łowcy... - przestrzegł ją na swój sposób przed zbytnią pewnością siebie. Nie podejrzewał jej o głupotę, natomiast zadufanie w sobie było zgubą wielu szalonych geniuszy. - A rebelianci to cel bardzo chytry i bardzo zawzięty na nas. - Ona była jedynym naukowcem, którego polubił, więc do jej straty starał się nie dopuścić.
- Nie da się walczyć i wyjść bez żadnych obrażeń, chyba że walczysz z absolutnym żółtodziobem. Ale wtedy... po co w ogóle walczyć? - odpowiedział na jej komentarz, patrząc wprost w ametystowe oczy. Wiedział, że oglądała jego ciało gdy leżał nieprzytomny w szpitalu, że na pewno napatrzyła się na jego blizny. Lecz niczego to nie zmieniało, bo on się ich nie wstydził. Były świadectwem zadań podjętych, wykonanych lub zakończonych fiaskiem. Cała kariera żołnierza była wyryta w tych jasnych paskach zgrubiałej tkanki i jeśli ktoś uważnie potrafił ją odczytać, mógłby się wiele o nim dowiedzieć.
Upił kolejny duży łyk. Nie mógł być w tej materii wolniejszy od niej, to też było swoiste wyzwanie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 02.01.18 22:41  •  Bar "Delusion" Empty Re: Bar "Delusion"
Oj bawiła się w jego towarzystwie bardzo dobrze, doskonale odczytywał jej aluzje. Ona też nie miała problemu z jego uroczymi porównaniami. Były bardzo obrazowa, bawiąc się słomką w drinku uważnie się mu przysłuchiwała. Tyle mądrych stwierdzeń padło z jego ust z którymi mogła się zgodzić. - Podczas polowania nie ma miejsca na arogancję.. - powiedziała mieszając słomką resztkę drinka. - Każde zwierze przyparte do muru zrobi wszystko by nie utracić tej cennej wolności.. - zaczęła wpatrując się przez chwilę jak lód w jej szklane porusza się podczas zabawy słomką. - Najgorsi są ci niepozorni.. urocze niewiniątka, po których nie spodziewasz się niczego specjalnego.. - kontynuowała swój wywód odnośnie zwierzyny z którą oboje mogli mieć sporo styczności, tyle że w nieco innych scenariuszach. - .. bo jeśli jesteś w stanie przekonać innych że jesteś bezbronny to już połowa drogi do sukcesu.. trzeba tylko wyczuć odpowiedni moment.. - już ona doskonale wiedziała o czym mówiła. Sama stosowała te metody, pomagał fakt że była kobietą. Dopiła ostatnie dwa łyki swojego drinka i odstawiła szklankę na brzeg. Kątem oka dostrzegając że młoda kelnerka jej się przypatruje, uniosła lekko dłoń w prostym i dość znanym kelnerom geście. Nie musiała długo czekać aż przy stoliku pojawiła się dobra dusza zbierająca puste naczynia. - To samo dla mnie tego przystojniaka.. - powiedziała puszczając jej oczko. Uśmiechnęła się dość perfidnie, zgarniając kosmyk białych włosów za uszko. - Gdyby byli takim łatwym celem.. nie byłabym zainteresowana.. - powiedziała ponownie biorąc w dłoń podstawkę do piwa i bawiąc się nią na nowo w oczekiwaniu na drinka. Jasno dała do zrozumienia że ciągnie ją do niebezpieczeństwa. To musiał rozumieć, miała wrażenie że byli pod tym kątem podobni do siebie. - Oh ale ja się nie migam od obrażeń.. z porażki wynosi się najwięcej doświadczenia. Uczysz się o swoich słabych stronach, wiesz na co zwracać większą uwagę. Starasz się nie popełniać tych samych błędów bo wiesz ile będą cię kosztować.. - mówiła ze spokojem w głosie. Widząc jak kelnerka podchodzi do stolika aż oczka jej rozbłysły. Podziękowała za napoje i uśmiechnęła się do mężczyzny. - Ale o tym przecież doskonale wiesz.. - dodała już nieco łagodniejszym głosem. - Jedyny problem w naszej analizie przeciwnika pojawia się wtedy, gdy to On potrafi nas zwieść.. nie jesteśmy maszynami by wykalkulować wszystko na chłodno podczas starcia.. działamy instynktownie, pod wpływem emocji często.. radość i podniecenie z faktu że mamy przed sobą równego sobie.. to bardzo zdradzieckie uczucia.. bo dają iluzyjne poczucie pewności że nie lekceważymy oponenta.. a to już jest niewybaczalny krok w stronę arogancji.. - puściła mu porozumiewawcze oczko i upiła większego łyka. - I co mi po tym że o tym wszystkim wiem? W bliskim starciu serce będzie mi biło mocniej, adrenalina będzie pobudzać ciało do działania i pozwolę się ogarnąć euforii że mam przed sobą wyzwanie.. nawet jeśli to będzie powodem mojej porażki.. i tak będzie warto się poddać tym uczuciom.. by poczuć że się żyje.. - zaśmiała się po tych słowach i upiła kolejny łyk, zupełnie jakby piła mrożoną herbatę. - A wnioskując po twoim krytycznym stanie też się wtedy musiałeś nieco.. zapomnieć.. - dodała już nieco ciszej wpatrując się w jego ślepia. - Był aż tak dobry? - spytała nie odrywając od niego wzroku. Najzwyczajniej w świecie ją to ciekawiło. Potrafiła rozmawiać nie tylko o próbówkach i strzykawkach. Miała swoje zainteresowania jak każdy.
                                         
Saiyuri
Saiyuri
Odrodzona
 
 
 

GODNOŚĆ :
Saiyuri Kurayami


Powrót do góry Go down

Pisanie 03.01.18 2:07  •  Bar "Delusion" Empty Re: Bar "Delusion"
Cieszył się, że zgadzali się w kwestii polowania. Kiedy przychodziło do czynów, nie wolno było nie doceniać swojego przeciwnika. Zawsze niosło to za sobą opłakane skutki. Przytaknął jej, upijając kolejny łyk. Słysząc kolejne zdania wypowiadane przez nią nieomal się zakrztusił. Trafność jej słów uderzyła Ivo, który nie zdołał zapanować nad mimiką twarzy i aż zmrużył podejrzliwie oczy. To co mówiła, brzmiało tak jakby dokładnie wiedziała o istnieniu białowłosej łowczyni, a jedynie bawiła się kosztem eliminatora, udając swoją niewiedzę. Poczuł jak jego serce zaczyna bić szybciej, przygotowując ciało do wysiłku. Musiał zaatakować wcześniej od niej, a to znaczyło, że po raz drugi musiał ją zwabić w pozycję pochyloną. Ale ona będzie teraz wiedziała, że on wie... Tak czy inaczej, musiał zaatakować jak najszybciej. Ręce powoli przesunęły się do odpowiedniej pozycji...
Lecz wtedy jej słowa przestały stanowić zagrożenie, przestały nawiązywać do Angel, a zaczęły do niej samej. Wtedy już wiedział, że cały czas mówiła o sobie. Parsknął śmiechem, na poły z ulgi, na poł wymuszonym - Skuteczny podstęp jest na wagę złota, - potwierdził jej słowa krótkim skinieniem głowy - a ty masz ku temu naturalne predyspozycje. Lekarze są przecież uznawani za pacyfistów. - w ten sposób obszedł stwierdzenie, że absolutnie nie wygląda groźnie na pierwszy rzut oka, bo mogłoby jej się to nie spodobać. Szczerze, gdyby nie widział jej w galerii dzisiaj, jak bez wahania rzuciła się na anioła władającego dziwnymi i wymykającymi się opisowi mocami, dalej uważałby ją za niewielkie zagrożenie. Oczywiście, w przypadku walki popełniłby niemalże śmiertelny błąd, ale póki co, nie groziła mu taka poważna walka z tą kobietą.
Słuchał jej słów z uwagą, bo mówiła o czymś, co było mu bliskie. O euforii związanej z walką i o zagrożeniach z niej wynikających. Sam na własnej skórze poczuł kilka razy skutki takich błędów i zgodnie z jej słowami, wystrzegał się ich do dziś. najbardziej jednak zwróciła jego uwagę ostatnimi zdaniami, nawiązując do tej nocy, której spotkał zielonooką łowczynię. Cofnął się pamięcią do tamtej chwili - wszystkie ciosy i fortele, jakie na sobie testowali, aż do momentu pocałunku... To był błąd, największy błąd tamtej walki, lecz na przekór wszystkiemu, co ametystowa pani doktor powiedziała, Ivo pragnął go powtórzyć, pragnął jeszcze raz poczuć dotyk warg Angel. Tym razem przez zdecydowanie dłuższą chwilę. Ta myśl była niepokojąca, bo kłóciła się z jego osobistymi przekonaniami oraz... z ostatnim aktem ich znajomości, gdy wiedziony głosem obowiązku nasłał na dziewczynę patrol S.SPEC. Z jednej strony żałował, z drugiej cieszył się, że jej nie dopadli. Nie potrafił odrzucić żadnej z tych opcji, pozostawał więc w rozdarciu, bo wszystko co wiedział o łowcach mówiło mu o ich złej i podstępnej naturze, podczas gdy ta delikatna kobieta stanowiła zaprzeczenie tej tezy. Uczucia to taka skomplikowana sprawa...
Wrócił jednak do rzeczywistości, w której wpatrywał się wprost w ametystowe oczy. - Był. - odpowiedział cicho - Wygrał, bo go zlekceważyłem. Myślałem, że trzymam wszystkie asy w rękawie, on jednak trzymał tam jokera i czekał tylko, aż popełnię błąd.
Nie specjalnie chciał mówić o tej walce. Zbyt wiele skomplikowanych wspomnień pojawiało się wraz z nią. Jeśli jednak Sai nadal będzie go wypytywała, będzie musiał przynajmniej przekonująco ją zmyślić.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 05.01.18 16:56  •  Bar "Delusion" Empty Re: Bar "Delusion"
Uśmiechnęła się do niego łagodnie gdy przyznał jej rację. Trudno było w sumie o zaprzeczenie, biorąc pod uwagę wszystkie fakty. Zbliżyła szklankę do ust i pociągnęła przez słomkę kolejny większy łyk wpatrując się w niego. - Czasami to jednak nie wystarcza.. jak by nie patrzeć jesteśmy słabi w porównaniu do naszych przeciwników.. - nie powiedziała tego by go urazić w żaden sposób. Ta prawda nawet ją bolała, dlatego była tak zafascynowana łowcami. - Zastanawiałam się wielokrotnie nad tym czy ich atrybuty fizyczne to nie jest czasem efekt uboczny ich mutacji. Czy specjalnie mutują aby mieć przewagę w starciu z wojskiem.. - zaczęła tak po prostu. Wspominała wcześniej o łapaniu i eksperymentowaniu. - A jeśli w ich krwi możemy znaleźć coś co nam pomorze w walce z wymordowanymi? - dodała robiąc mniejszego łyka. - Ile bym dała żeby zdobyć trochę krwi na eksperymenty.. mogłabym je przeprowadzić nawet na sobie.. żeby nie narażać zdrowia innych.. - dodała z łagodnym uśmiechem na twarzy spoglądając na swoją dłoń przez chwilę. -.. to nie były zresztą pierwszy raz.. i raczej nie ostatni.. - zaśmiała się po tych słowach. Krążyły o niej różne plotki. Chociaż by takie które doszukiwały się wyjaśnień czemu miała takie a nie inne oczy. Wielu wojskowych czuło się niekomfortowo patrząc w jej ametystowe ślepia, podważając jej człowieczeństwo. Z wieloma osobami miała przez to problem z komunikacją. Ale nie była kimś na kogo warto się rzucić z pięściami i wielu się o tym zdołało przekonać gdy była w M1.
Widziała jak się spinał co jakiś czas, domyśliła się że nie był to jeszcze wygodny temat dla niego. Spodziewała się że powodem może być ich stosunkowo krótka znajomość. Nieco spoważniała po jego słowach odnośnie łowcy, który był powodem ich pierwszego spotkania. - Cóż.. czasami zapominamy do czego są zdolni, wszystko przez ich ludzką formę. Gdybyś miał przed sobą ohydną bestię, nie próbowałbyś z nią dojść do porozumienia.. nie zastanawiałbyś się czy możesz ją wytresować.. po prostu zabiłbyś ją przy nadarzającej się okazji.. - powiedziała to wpatrując się w swojego drinka. - To by było takie proste.. tylko że.. - to mówiąc spojrzała na Ivo prosto w oczy. -.. oni nigdy nie będą wyglądać jak bestie w naszych oczach.. bo najzwyczajniej w świecie.. nimi nie są Ivo.. - kontynuowała ze spokojem. Powoli i ostrożnie dobierając słowa żeby czasem Eliminator jej źle nie zrozumiał. - Większość z nich była ludźmi kiedyś.. tylko nagle zmutowała.. w przeciwieństwie do Wymordowanych.. oni nie umarli w procesie, zmieniły się ich parametry, ewidentnie na lepsze.. może to wyższa forma ewolucji żeby wykształcić zdolność obrony przed Wirusem..? - mówiła nie spuszczając z niego wzroku. - Tak czy inaczej nadal są wrogiem władzy.. nadal musimy z nimi walczyć.. ale gdyby dało się ich wyleczyć z tej mutacji.. co by było wtedy? Wcielilibyśmy ich do społeczności na powrót? Myślisz że władza przebacza? Że jest dla nich jakaś szansa? Czy jest w ogóle możliwość aby odwrócić ich mutację bez ryzyka na śmierci? - pytanie za pytaniem, na które Ivo z pewnością nie znał odpowiedzi. Ale w końcu znalazła kogoś z kim miała wrażenie że może się podzielić tymi myślami. Sam fakt że byli tak podobni do siebie dawało pewne poczucie komfortu. "A może to tylko kolejna iluzja.. i tym razem ja w nią wpadłam ?" uśmiechnęła się na tą myśl. - Po co niszczyć coś co jest lepsze od standardu? To tak jak byśmy się cofnęli w ewolucji prosto do epoki kamienia łupanego.. - teraz znał już jej podejście do łowców. To był fascynacja ich rasą w najczystszej postaci. - Nie czuj się źle z tym że przegrałeś.. ja na twoim miejscu pewnie postąpiłabym identycznie.. i nie żałowałabym wyborów.. - powiedziała z uśmiechem malującym się na ustach. "Twoja determinacja.. chęć przeżycia pokazała jaki w Tobie drzemie potencjał.." dopowiedziała już sobie w myślach. Wyglądało na to że temat odnośnie łowców został zamknięty.
                                         
Saiyuri
Saiyuri
Odrodzona
 
 
 

GODNOŚĆ :
Saiyuri Kurayami


Powrót do góry Go down

Pisanie 06.01.18 2:08  •  Bar "Delusion" Empty Re: Bar "Delusion"
Słuchał jej słów z wielką uwagą. Zastanawiał się wielokrotnie nad naturą swoich przeciwników, lecz nigdy w tak biologiczny sposób, w jaki patrzyła na nich ametystowa pani doktor. Owszem, zauważył ich nienaturalną siłę, co sprawiało że nawet najsłabsi z rebeliantów przerastali pod tymi względami wielu żołnierzy, nie mówiąc już o zwykłych mieszkańcach M3. Drugą charakterystyczną cechą były czerwone oczy, ich znak rozpoznawczy, właściwie jedyna rzecz pozwalająca patrolom z miasta odsiewać ich spośród tłumu. Niestety, rozpowszechnienie soczewek kontaktowych ułatwiało terrorystom ukrywanie się na widoku.
- Myślę, że obie te wersje są prawdziwe. Nie wiem, co w pierwotnym założeniu miała zdziałać ta mutacja, ale fakt, że wzmacniała ona siłę, z pewnością został szybko wykorzystany. Być może nawet na początku nie wszyscy rebelianci byli łowcami? Teraz to jest dla nas jasne - rebeliant równa się łowca, jednak co, jeśli wprowadzono to dopiero później? A czerwony kolor tęczówki był idealnym sposobem, by wzmocnić więzy wewnątrz grupy?
Usłyszawszy jej tęskne westchnienie za krwią mutantów zastanowił się. Łapanki czerwonookich nie zdarzały się bardzo rzadko, a w każdej z nich ginęło zwykle kilkoro łowców. Nie wiedział czy pośmiertna też się nada, lecz chyba nic nie stało na przeszkodzie, by krew taką pozyskać do badań. Zaproponował jej to - Czy musi być to krew pobrana żywemu łowcy? Bo jeśli nie, to bardzo łatwo dowolny patrol może spełnić twoje życzenie. Te pluskwy nie umierają tak rzadko... - wymawiając ostatnie zdanie nie zdołał powstrzymać mimiki twarzy. Skrzywienie twarzy w jasny sposób okazało jego stosunek do wrogiej organizacji. Nawet jeśli ich przesłanki były słuszne, to sposób wykonania, dążenie po trupach do celu stało w sprzeczności z ideologią samego Ivo, dla którego życie ludności cywilnej było najważniejszym priorytetem. Nienawidził więc ich, wiedząc dobrze, czego potrafią dokonać zdeterminowane i zapiekłe w swoich anarchistycznych zapędach jednostki. Odetchnął głębiej, przypominając sobie spotkanie z jednooką na pustyni. Zacisnął zęby, a grymas złości wpełzł na spokojne dotąd oblicze. Im więcej szczegółów sobie przypominał, tym bardziej upewniał się w swoich poglądach. Nawet rozmowa z pewną wymykająca się opisowi łowczynią, nie zmieniła jego podejścia.
- Bestie wyglądające jak ludzie, to te z najgorszych koszmarów. - powiedział, a w głosie jego dało się wyczuć zdenerwowanie. Zamilknął więc, a gdy się uspokoił, kontynuował. - Mimo tego, po części się z tobą zgadzam. Nienawidzę ich, jako organizacji, lecz szczerze, nie widzę zagrożenia dla obecności łowców jako rasy. Przecież nie roznoszą wirusa X, prawda? A to on jest naszym głównym wrogiem, na tym świecie. - przerwał i upił duży łyk swojego drinka - Gdyby nie jego obecność, dawno wrócilibyśmy do stanu wyjściowego. - tak przynajmniej mu się wydawało. Nie był biologiem, jednak wierzył, że upór ludzki mógłby w tej materii zdziałać naprawdę dużo. A nic tak nie motywuje, jak chęć odzyskania planety na własność.
Pochylił się nieco do przodu, aż ich twarze się zbliżyły do siebie. Mówił nieco ciszej, w końcu Władza tępiła również rewolucyjne idee wewnątrz własnych szeregów. A to co mówiła Saiyuri tak właśnie brzmiało. - Zgadzam się, ale postaraj się mówić ciszej. A najlepiej nie, gdy jesteśmy w miejscu publicznym. Wiem, że wam, naukowcom, wolno na więcej, wszak wszystko to są spekulacje, hipotezy, teorie, ale mówienie wszem i wobec, że uważasz mutantów - nałożył nacisk na to słowo, by zwizualizowała sobie jego dłonie wykonujące gest cudzysłowia - za lepszych od zwykłych ludzi, to jak proszenie się o bilet w jedną stronę za mury.
Po chwili jednak odchylił się i odprężył na fotelu. Jej słowa pociechy nie pomogły wiele, gorycz tamtej porażki wciąż była zbyt świeża. Dlatego też szukał, jak tylko mógł, sposobu, by przezwyciężyć różnice w potencjałach tych dwóch ras. To sprawiło, że cofnął się do rozmowy z Coral i przypomniał sobie, kogo brakowało do zespołu. - Słuchaj, Sai - zaczął, chcąc przykuć jej uwagę - lubisz przeprowadzać nowatorskie operacje, prawda? Bo być może mam dla ciebie wyzwanie.
Uśmiechnął się do niej. Uznał, że jeśli przedstawi to w taki sposób, to ambitna pani doktor złapie haczyk.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 06.01.18 2:39  •  Bar "Delusion" Empty Re: Bar "Delusion"
Słuchała go z uwagą, skupiając się na każdym jego słowie. W pewnym sensie rozumiała go, a on zdawał się rozumieć jej punkt widzenia. Mimo tego byli jeszcze inni i czasami było to problematyczne jeśli chciała się zająć tym co ją naprawdę ciekawiło. Znała stosunek władzy do łowców i oni nie podzieliliby jej opinii na ten temat. - Najlepiej mieć żywego łowcę, nie zapominajmy że szlajają się oni też po Desperacji. A tam poza wirusem są jeszcze inne choróbska. Skąd pewność że krew pobrana będzie zdrowa? Chory egzemplarz da się wyleczyć, wtedy ma się dostęp do dobrej krwi. - wyjaśniła swój punkt widzenia. Gdyby to było takie proste nie marudziłaby tak bardzo na deficyt łowczego karmazynu. Zmrużyła nieco ślepka wpatrując się w jego twarz gdy wspominał o bestiach z koszmarów. - Rozumiem że mówisz teraz przynajmniej o 60% populacji na świecie.. bo przecież wśród cywili.. i desperatów.. też są bestie Ivo.. - powiedziała ze spokojem w głosie. - Ja mogę być jedną z nich.. groźną i bezwzględną bestią.. - dodała po chwili i puściła mu porozumiewawcze oczko. - My też jesteśmy potworami w oczach innych.. nie zapominaj o tym.. - dodała po chwili. Widząc jak się zbliżył w jej stronę skracając dystans, ona zrobiła to samo. Nachyliła się do przodu słuchając z uwagą jego przyciszonego tonu. Z bliska dało się zauważyć że jej poliki nabrały nieco koloru już. Jakby nie patrzeć to kończyła już drugą szklankę dość mocnego drinka. - Hmmm.. skoro Ci na tym tak zależy, niech będzie.. na ten temat porozmawiamy jak będziemy sami.. gdzieś z dala od potencjalnych ciekawskich istot.. - mruknęła uśmiechając się perfidnie. Dopiła resztkę swojego drinka i odsunęła szklankę na brzeg stolika. Widząc że ten jeszcze sączy swój alkohol uśmiechnęła się lekko. Oparła się plecami o oparcie krzesła i na powrót złapała podkładkę w palce. Widocznie lubiła coś mieć w łapce. Normalnie bawiłaby się swoim skalpelem, ale w barze nie wypadało. Jeszcze spłoszy klientelę z baru. Zlepiła w niego zaciekawione spojrzenie gdy padła dość ciekawa informacja. - Wyzwanie powiadasz? - wymruczała przysuwając się w jego stronę nieco bardziej. - Skoro masz moje pełne zainteresowanie to mów.. do czego mnie potrzebujesz? - powiedziała z zadowoleniem w głosie, w jednym oczku coś jej rozbłysnęło. Zaszkliło się lewe oko i po chwili po policzku potoczyła się jedna łza. Ale na ustach widniał perfidny uśmiech. Twarz nie wyrażała emocji które mogłyby spowodować płacz. Dodatkowo Sai zachowywała się tak jakby nie zauważyła że poleciała łza z jednego oka. Drugie wyglądało całkiem normalnie.
                                         
Saiyuri
Saiyuri
Odrodzona
 
 
 

GODNOŚĆ :
Saiyuri Kurayami


Powrót do góry Go down

Pisanie 06.01.18 3:32  •  Bar "Delusion" Empty Re: Bar "Delusion"
Przytaknął, wpatrując się w jej oczy.
- Masz rację. Jednak bardzo rzadko zdarza się złapać żywego łowcę, a nawet jeśli, to bardzo szybko jest on przerabiany w więzieniu na mięso. Najczęściej tuż po odmowie składania zeznań lub po złożeniu ich wszystkich.
Alkohol najwidoczniej zmniejszał zdolności Ivo do utrzymania kamiennej twarzy, ponieważ w tym momencie znów się skrzywił. Nie kochał łowców, nienawidził jednak tej części swojego powołania. Czym innym była walka, wywołująca dreszcz emocji, podczas której można było ciężko okaleczyć lub zabić przeciwnika, a czym innym celowe zadawanie cierpienia, tylko po to, by zniszczyć więź między jednostką a jej ideologią. Tutaj musiał przyznać się przed samym sobą, że podziwiał zawsze łowców za ich upór. On sam znalazł się kiedyś w takiej sytuacji... i nie udało mu się zachować milczenia. Jedna z jego przeszłych skaz, których do dziś nie mógł sobie wybaczyć. Częściowo właśnie przez fakt, że sam był swego czasu łowczym jeńcem, był przeciwnikiem tortur, po obu stronach. Wiedział jednak, że czasami nie było innego wyjścia, jak po prostu pozbyć się ludzkich uczuć i wykonać swój obowiązek.
Dlatego też uwaga Sai na temat ludzkiej natury była tak trafna, że aż poczuł gorycz na języku. Odwrócił wzrok, spoglądając na atrakcyjną kelnerkę przy barze. Nie był dumny z tego, czego dopuszczał się na usługach władzy, wiedział jednak, że chroni w ten sposób dobro ludzkości. Ta ideologia broniła go przez zmiażdżeniem przez wyrzuty sumienia i jak dotąd bardzo dobrze się sprawdzała. Nawet uśmiechnął się, nawet parsknął leciutko śmiechem, słysząc jej wyznanie. - Oczywiście, Sai, przy tobie muszę się mieć na baczności bardziej niż przy stadzie wymordowanych... - mrugnął do niej.
Mimo ciężkiej zasłony, narzuconej przez moment na konwersacje, alkohol rozplątywał im języki, zmniejszał skrępowanie faktem, że znali się właściwie od dzisiaj i sprawiał, że coraz swobodniej im się rozmawiało. Ivo przyłapał się na tym, że w myślach rozważał słowa Saiyuri jako autentyczną propozycję zmiany otoczenia. Powstrzymał się przed tym jednak, mieli jeszcze dużo czasu. Chwilowo wolał skupić się na tym jak dobrze spędzało się przy niej czas, mimo dzielących im różnic. Bo właśnie tak było, podobni pod wieloma względami, pod tak wieloma innymi różni, doskonale się zazębiali. Nawet jeśli ich poglądy w pewnych kwestiach się nie pokrywały, był to jedynie temat do dyskusji, w której mogli osiągnąć porozumienie.
Gdy zobaczył, że przyciągnął uwagę białowłosej, uśmiechnął się szeroko. - Powiem więcej, jeśli się zgodzisz, będziesz mogła pracować nad tym z Coralikiem... Ale od początku. - nabrał oddechu w płuca, aby jej wszystko wyjaśnić. - Rudowłosa bogini na moją prośbę pracuje nad metodą bionicznego wspomagania siły i szybkości. - podchmielony nie zauważył nawet, że wypowiedział na głos określenie, zarezerwowane dla Condoleezzy tylko w jego głowie - Ale głównym założeniem jest umieszczenie tego wszystkiego wewnątrz człowieka, tak by stał się integralną częścią organizmu. W przeciwnym wypadku mamy tyle innych egzoszkieletów, że kolejny projekt nie miałby sensu... - upił kolejny łyk. Nie pamiętał, która to była z kolei szklanka, kelner chyba dostał instrukcje by dolewać, aż nie padną pod stół. A nawet jeśli nie, to właśnie takie dyspozycje wydał. - I tu wchodzisz ty. Coral może to wymyślić i zaprojektować, razem ze swoim zespołem, ale potrzebny będzie ktoś, kto da radę to wsadzić we mnie tak, bym przeżył całą procedurę. Skoro już kilka razy mnie łatałaś, to można powiedzieć, że znasz mnie na wylot. Co o tym sądzisz? - zakończył swój wywód pytaniem. Wpatrywał się w te głębokie ametystowe oczy zastanawiając się czy plotki krążące po garnizonie, jakoby był to jej naturalnie sztuczny kolor, były prawdziwe. Powściągnął jednak język, inne kwestie były bardziej palące.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 1 z 7 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Next

 
Nie możesz odpowiadać w tematach