Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 1 z 13 1, 2, 3 ... 11, 12, 13  Next

Go down

Pisanie 24.02.15 11:07  •  Ruiny miasta - "Limbo". Empty Ruiny miasta - "Limbo".
Ruiny miasta - "Limbo"
Ruiny miasta - "Limbo". CGTdynd
Niegdyś w tym miejscu istniała potężna metropolia. Jaka była jej nazwa? Kim byli ludzie którzy tu mieszkali? Co się z nimi stało? Znaleźli bezpieczne schronienie, a może zmienili się w Wymordowanych? To wiedzą może tylko Aniołowie, bowiem nazwa miasta już dawno zniknęła z wszelkich map i pamięci ludzkiej. Ogromny teren pokryty jest resztkami domów, czas sprawił że większość z nich obróciła się w pył, zaś część która ocalała grozi zawaleniem. Ulice zaścielone są zepsutymi dawno pojazdami, w wielu miejscach pod gruzami widać poszarzałe ze starości kości nieszczęśników, którzy padli ofiarą kataklizmu i żyjących tutaj potworów. Potężne szkielety dumnych niegdyś wieżowców straszą zbłąkanych wędrowców swoim upiornym majestatem. Rzadko ktokolwiek tutaj przybywa, pomimo tego, że wiele z domów może skrywać w sobie jeszcze całą masę użytecznych do przeżycia rzeczy, a sam teren gdzieniegdzie posiada rejony które ominęło skażenie. Dlaczego? Jest to bardzo niebezpieczna okolica, nawet doświadczeni Łowcy i Wymordowani starają się omijać to miejsce, bowiem jest to teren łowny wielu niebezpiecznych drapieżników. Czasem da się wyczuć wstrząsy podłoża. Podania ustne mówią, że pod ruinami znajduje się zniszczone metro, będące legowiskiem potężnej bestii, jednak nikt nie wie, czy jest to tylko zmutowane zwierzę, czy też Wymordowany który zdziczał i osiągnął nadnaturalne rozmiary. Osoby które miały okazję ujrzeć go na oczy nie są zbyt rozmowne. Bycie martwym raczej nie pomaga w prowadzeniu dyskusji... Ponadto w pewnych miejscach zachodzą tutaj zjawiska, których nie da się opisać w naukowy sposób. Zmiany natężenia grawitacji, błędne ogniki potrafiące przybierać ludzkie kształty i przyciągać do siebie hipnozą osoby patrzące na nie zbyt długo, by potem spalić ich skórę i kości w objęciach ognia, cienie poruszające się po ścianach i wyjące potępieńczym głosem... O ile w dzień jest względnie bezpiecznie (pomijając zwykłe niebezpieczeństwa grożące w Desperacji...no i te właściwe dla tego rejonu), to jednak z nadejściem nocy... Wtedy właśnie zaczyna się prawdziwy spektakl, od którego miejsce wzięło swoją nazwę, istny przedsionek piekła na Ziemi - "Limbo". Powiedzmy, że nie chcecie tu wtedy być, ok? Serio.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 27.04.15 19:03  •  Ruiny miasta - "Limbo". Empty Re: Ruiny miasta - "Limbo".
"Żryj gruz cyganie Desperacji!"

Odbiło mu kompletnie do tego łba. Naprawdę. Spieprzył przed burzą, która się zanosiła w pewnych rejonach, ale trafił do miejsca - Mało przyjaznego. Komukolwiek. Rzecz jasna w nocy. Bo teraz jest dzionek. O dziwo. Ale nie uprzedzajmy faktów. Szedł sobie, zmarnowany w pewnym stopniu. Samotna hiena. Było to spowodowane, brakiem ochoty i zmęczenia podróżami. Gdzie się znalazł? Chyba na największym gruzowisku, tego przeklętego świata. Przełknął ślinę, patrząc na jeden kompletnie zniszczonych budynków, pod nosem mówiąc: O kurwa... Chyba naprawdę się zgubiłem. - Captain Obvious level hard. W skrócie i dosłownie. Nikt przy zdrowych zmysłach by nie chciał się tu zjawić, a tym bardziej w nocy. Zdawał sobie sprawę z tego, że te miejsce nie będzie mu zbytnio przychylne, więc polegał na swym zwierzęcym instynkcie. Yop! Obrał formę hienołaka. Klasycznej w swoim repertuarze. Dawała mu bowiem trochę forów w starciu z innymi drapieżnikami, ale... I tak lepiej będzie spierdalać, gdzie pieprz rośnie. Niżeli wdać się w bójkę, gdzie można ucierpieć. Zatem przechodząc do rzeczywistości... Bardziej 'zwierzęcy' Shiri, szedł po gruzach i innym syfie, zachowując wszelką czujność. Swoimi oczyma, wędrował na boki, mając nadzieję, że nic nie nadejdzie. Nic, jeszcze nic. To dobrze. Zatem wciąż się ruszał, chcąc znaleźć spokojne miejsce. W strategicznym punkcie zaraz przy ziemi, tak by móc w razie czego uciekać bez problemów o zderzenie się z jakąś przeszkodą. Innymi słowy... Usiadł na jednym z większych gruzów, spoglądając na nagie - Szkielety budowli. Zapierało mu to wdech piersiach. Przerażało nawet w ogromnym stopniu. Nie czuł się tu zbyt dobrze. Nawet mu podpowiadał instynkt by się zabierać stąd... Ale nie mógł. Zbyt zmęczony na dalszą wędrówkę, więc teraz zostało mu odpocząć. Przynajmniej na razie. Bo jak będzie i tak się czuł, przy pełni sił to spieprzy gdzie pierz rośnie. "Że mi się akurat to trafiło miejsce... Cholera..." - Rzekł w myślach, drapiąc po łbie, chichocząc przypadkowo, zakrywając swój pysk. Mógł tym tylko zwabić, okolicznych drapieżców, ale... Dobrze, że jeszcze nikogo nie wyczuwał. W końcu... To jest piekło nad piekłami na tej planecie. W tym momencie. Smutne, ale prawdziwe do granic możliwości. Zatem czas czekać i nic po za tym. Pewnie nikt by nie wpadł na pomysł, jak on w tej chwili z tak głupim odpoczynku w miejscu, jak to... Niestety co poradzić.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 27.04.15 20:21  •  Ruiny miasta - "Limbo". Empty Re: Ruiny miasta - "Limbo".
Odpoczynek tutaj to szaleństwo?
Nazwijcie więc Infa szaleńcem. Nie pomylicie się nawet specjalnie, bo z całą pewnością nie był on osobnikiem o zbyt zdrowych zmysłach. Ciele też nie. Ale o tym będzie za chwilkę.
Zrujnowane miasto do którego nikt nie zagląda. Czy to nie idealne miejsce na schronienie? Wszędzie pełno zaułków, w których można się schronić, zero jakiegokolwiek towarzystwa, święty spokój, cisza... Okej, ponoć to miejsce było jakieś dziwne, nawiedzone albo co, ale Inf o tym nie wiedział, kpw? On był zwyczajnie nietutejszy. On miastowy. Albo w sumie nawet nie. Jak to by powiedzieć... klatkowy? W końcu prawie całe swoje życie przesiedział za kratami w laboratorium S.SPECu. No, po M3 też łaził, ale w sumie niewiele. Ledwo go wypuścili - z nadajnikiem ofc - to zaraz zgarnęli, mimo że był grzeczny. No niesprawiedliwe.
Czy zwierzęcy instynkt jego lisiej części jestestwa nie powinien go ostrzec, żeby unikał tego miejsca? Zapewne powinien. I pewnie nawet to zrobił, ale Infinity był tak zaślepiony bólem, że zwyczajnie to zignorował. Nawiedzone czy nie, opuszczone miejsce stwarzało okazję do odpoczynku w ukryciu, a to mu wystarczyło.
Jego ucieczka z M3 była raczej ciężka. Inf był niemalże tak dziurawy jak ser szwajcarski. Nie potrafił ukryć jednego ze swoich czterech ogonów, który został złamany w czasie gonitwy i teraz ciągnął go za sobą po piachu. Krew nadal nie chciała przestać wypływać z ran postrzałowych. Jego nadnaturalna regeneracja ograniczyła znacznie jej utratę, ale nadal ją jednak tracił. Miał tylko nadzieję, że żaden drapieżnik jego pokroju nie podłapie jego tropu.
Inf wkroczył w cień miasta i rozpoczął długą wędrówkę zrujnowanymi ulicami. Po obu stronach miał tylko gruzy. Kiedyś wysokie budowle dziś były jedynie obrazami nędzy i rozpaczy. Białowłosy wybrał jeden z nich na swoją kryjówkę. Pewnie poszedł by dalej, ale zwyczajnie nie miał już sił. Niemalże padał już na pysk. Kiedy wczołgał się do czegoś, co kiedyś chyba było sklepem odzieżowym i uwił sobie gniazdko z resztek jakichś szmat, od razu zapadł w bardzo płytki i niespokojny sen, gotów w każdej chwili się wybudzić.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 27.04.15 21:08  •  Ruiny miasta - "Limbo". Empty Re: Ruiny miasta - "Limbo".
Nie chciała się tu znaleźć. Naprawdę nie chciała. To był już kompletny pech, że ze wszystkich miejsc, do jakich mogła trafić, padło właśnie na Limbo, które powinna omijać szerokim łukiem. Było paskudne, stare, zniszczone-... rany, powinna była się nauczyć przez tych niemal tysiąc lat, gdzie było co, i że kiedy skręci się w lewo, lewo, a potem pójdzie po ukośnej ścieżce w prawo, to trafi się w najpaskudniejszy zakamarek Desperacji. Oczywiście, w tym momencie trochę przesadzała - były tu jeszcze gorsze kawałki ziemi, które nawet na ziemię nie wyglądały. Teraz jednak miasto to wyglądało, jak wyjęte rodem z koszmaru, a wraz z każdym krokiem Cameron czuła się, jak gdyby coś miało zaraz wyciągnąć po nią szpony i rozprawić się z nią raz na zawsze.
Czy się bała? Ba! Trzęsła portkami, posuwając się do przodu, wgłąb, chcąc już wyminąć te obrzydliwe ruiny, bo przecież zupełnie nie opłacało jej się wracać, kiedy musiałaby wtedy omijać wszystko i okrążać, aby-... no, dotrzeć do swojego konkretnego celu. Szkoda tylko, że jej wycieczka miała być jeszcze troszeczkę przedłużona, a to wszystko za sprawą tego, co zauważyła pod stopami, na co wydała z siebie cichy pisk.
To wcale nie wyglądało, jak słodziutkie plamy z farby rozlanej przez nierozważne dzieci. Tak samo, jak i stare ślady posoki. Przeciwnie - świeżość biła od nich tak, że gdyby tylko miała węch jakiegoś Łosia Superktosia albo innego psa, od razu wyczułaby nawet jej ostry zapach. No dobrze, i tak go czuła. Przedzierał się przez delikatny fetor starości i czegoś bliżej nieokreślonego, roznoszący się w całym Limbo. Rozejrzała się wreszcie w zastanowieniu - skoro wszystko zaczynało się tutaj, to musiało mieć także swój koniec. Zaczęła kroczyć tą szkarłatną ścieżką (swoją drogą, to dosyć udany tytuł dla książki!), poszukiwać kolejnych plam i pasów, a nawet pojedynczych kropel rozbryźniętych na drobnych powierzchniach. Sunęła przed siebie, na boki, wszędzie, gdzie tylko prowadziły ją poszlaki.
I znalazła.
Drzwi zapuszczonego budyneczku otworzyły się z cichym skrzypnięciem, a do środka weszła dobrze nam już znana bohaterka tej króciutkiej opowiastki, przeczesując w podenerwowaniu swoje jasne kosmyki. Nie potrzebowała dużo czasu, żeby dostrzec coś, a raczej kogoś, kto wyglądał na jeszcze oddychającego, choć przez stan, w jakim się znajdował, każdy mógłby mieć pewne wątpliwości. Jedno było pewne - w pewnym stopniu się poruszał. Może i niewielkim, ale jednak. A skoro zostawiał za sobą krwawe pasma, to można było dojść do jeszcze jednego banalnego wniosku - potrzebował pomocy.
To było głupie. To było kompletnie głupie. To wszystko, co teraz postanowiła, było kompletnie głupie i idiotyczne. Ale nie mogła inaczej, niźli tylko powolnym, jak najspokojniejszym i najcichszym krokiem podejść do "posłania" ułożonego z odzieżowych resztek i innych draperii, na którym miał rzekomo wypoczywać poszkodowany. Przycupnęła przy nim, by ostrożnie wyciągnąć ku niemu dłoń i pogładzić śnieżne kosmyki opuszkami palców.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 27.04.15 21:59  •  Ruiny miasta - "Limbo". Empty Re: Ruiny miasta - "Limbo".
"Dwóch samców, jedna samica w Limbo."

Siedział na gruzie, niemalże zasypiając. Prawdę mówiąc, zasnąłby w takim miejscu... Gdyby nie pewna rzecz. Mrużył ślepia do momentu, wykonania paru niuchów. Coś się nie zgadzało. Chwil później zszedł na grunt z zamiarem wykonania... Prostego, aczkolwiek ważnego rekonesansu. Może było to nieroztropne, ale kto by się przejmował? Przez chwilę stał na tylnych łapach, aż zszedł do poziomu chodu na czterech. Ostrożnie poruszał się do przodu, zatrzymując się na chwilę do wyniuchania pewnych rzeczy w powietrzu. I ruszając znów. Nie pasowało mu coś i to bardzo. W końcu, to miejsce nie należy do najbezpieczniejszych. Tak więc poszukiwał czegoś do pewnego momentu, a tu nagle... Krew. Przyjrzał się niej z bliska, chyląc do niej głowę najniżej jak mógł, by wykonać zwyczajną czynność. Wywąchania czegoś z niej. Zapach krwi mówił mu o jednej rzeczy, którą skomentował w swoim włochatym łbie; "Świeża. Ale..." Nie grało mu fakt, że w jego odczuciu nie przypominała tej zwierzęcej. Trochę polował, zajadał mięska istot rozumnych. Zatem wykluczał pewne rzeczy, zakładając jedną rzecz, którą rzekł sam do siebie cicho; Drapieżnik myślący. - Można było wysnuć z jego tonu głosu, że jest poddenerwowany, jednocześnie również podekscytowany. Odplątał się jego ogonek, merdając na prawo i lewo. W tej chwili, miał ochotę spróbować swych sił na polowanie w tym miejscu. Choć wielu by w ten sposób nie myślało, ale... Wiedział, że pewien osobnik jest z pewnością ranny. Ewentualnie wziął ze sobą świeżą zdobycz. Wykluczał to pierwsze. Chciał sprawdzić swych łowieckich sił. Jak tylko się dało. Oblizując tym samym hieno-ząbki. Chichocząc szczęśliwie pod nosem. Ruszył szybszym tempem z miejsca, podążając tam gdzie go zaprowadzi krew. Jego zamiary były naprawdę nieroztropne. Powinien zachować ostrożność w tym miejscu, ale NIE! Bo po co. Głupia hiena i tyle. Trochę jednak mu zajęło czasu by znalazł to miejsce do, którego prowadziła stróżka krwi. Zatrzymał się przed zabudowaniem, gdzie drzwi były otwarte. Oblizał się raz jeszcze, a następnie stanął na obojga tylnych łap. Nawet powiększył czarne pazury o trzy centymetry. Grubo, bardzo grubo. Wolnym tempem się skierował, a gdy stał przy drzwiach kładąc dłoń na drzwiach. Jednak nie powstrzymywał się od siły, więc drzwi... Opadły. W końcu stare zawiasy i tak dalej. Oczywiście po tej czynności podszedł bliżej już będąc w zasadzie wnętrzu budynku. Na co mógł teraz zwrócić uwagę? Dwie osoby. Jedna pod szmatami, gdzie dochodziła czerwona ścieżka, oraz osobę przykucająca przy niej. Zamknął prawe oko, widząc jedynie odcienie szarości. Oczywiście po części ślina mu z pyska ciekła i wtedy postanowił wypowiedź słowa, proste zrozumiane przez każdego; Witam. Czy macie może chwilę by porozmawiać o moim głodzie? - Odparł beztrosko, skupiając swój wzrok na ów osoby. Nie do końca widział je w pełni krasie, ale... Póki co go to mało obchodziło. Nie miał zamiaru jeszcze się rzucać. Czekał? Na co czekał? Możliwe, że chciał zwrócić na siebie uwagę. Jednakże nie zdawał sobie sprawę z kim ma właściwie do czynienia, więc to też mogło być po części prowokowanie. Ale kto by się chciał wdawać w szczegóły. Nie widział łowcy w tej przykucającej osóbce, a bardziej chętną pomocy. Zatem była zagubioną duszyczką w tym - Zrujnowanym mieście, jak niebiesko włosy. Tak więc stał przy wejściu, chyba nawet blokując ostatecznie wyjście z tego miejsca. Jak zareagują oni na wieść o drapieżniku? Czy będą chcieli uciekać? A raczej... Ona. W końcu jedna z tych person była całkiem wyłączona z obiegu. Tak mógł sądzić ostatecznie. Koniec, końców. Stał sobie jak gdyby nic, poruszał palcami z wydłużonymi pazurami, liżąc swe kły, kończąc chichotem hieny. Mimo, że był po części zmęczony miał jeszcze ochotę na małe rozruszanie kości. Dziwna sytuacja, takie klimaty i w ogóle. Grrr.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 27.04.15 22:55  •  Ruiny miasta - "Limbo". Empty Re: Ruiny miasta - "Limbo".
Ból nie osłabł, ale stał się łatwiejszy do zniesienia. Ciemność napłynęła bardzo szybko, dając zmęczonemu umysłowi oraz ciału kilka chwil wytchnienia. Taka nicość była nawet całkiem niezła, po prostu nie było w niej nic. Żadnych żołnierzy S.SPECu, gonitw, wiecznej walki o życie, zabiegów, białych fartuchów czy kryjówek. Znaczy w sumie, cała ta ciemność była zacną kryjówką. A on po prostu tam wpełzł, licząc że będzie mógł odpocząć jak najdłużej.
O jakże się mylił.
Czemu los musiał się na niego uwziąć? Czemu koniecznie w momencie, kiedy on potrzebował tej odrobiny samotności i relaksu wśród starych szmat i rozwalonych gruzów, ktoś musiał mu się zwalić na łeb? I to nie jedna osoba, ale dwie! Aż dwie! I o ile tę pierwszą nawet mógłby może jakoś zdzierżyć, tak druga ni cholery raczej by mu nie podpasowała jako kompan. Ale może nie uprzedzajmy faktów, okej? Zacznijmy od początku.
Jeśli Infinity miałby zwierzęce uszy, w momencie kiedy na zewnątrz ktoś szedł po śladach jego krwi, od razu by nimi zastrzygł. Ale jednak ich nie posiadał. Co nie znaczy, że nie usłyszał jak ktoś prawie bezszelestnie wślizgnął się do budynku. Postać musiała być drobniutka i zwinna, skoro poruszała się tak cicho, niemniej mało rzeczy mogło umknąć uszom Infinity'ego - jego nadwrażliwych słuch potrafił wyłapać najcichsze dźwięki. No, ale usłyszeć a zareagować to dwie zupełnie inne rzeczy.
Białowłosy spał snem płytkim, ale uniesienie ślepi zajęło mu dłuższą chwilkę. Za tę chwilę pewnie zapłaciłby życiem, gdyby tylko osoba, która się nad nim pochylała, miała wrogie zamiary. No, ale niestety nasz białowłosy, zaszczuty lis nie miał pojęcia o dobrych chęciach anielicy. Dlatego też, kiedy tylko zanotował, że jakaś postać się nad nim pochyla i wyciąga ku niemu rękę, zareagował raczej dość instynktownie - bo w tej sytuacji to pierwsze, co odezwało się w jego jestestwie. Czysty, zwierzęcy instynkt przetrwania.
Nie było więc niczym specjalnie dziwnym, że zaraz wbił swoje kły w ową wyciągniętą dłoń, prawda? Dziewczyna miała jednak o tyle szczęście, że w tym ułamku sekundy Infinity nie miał czasu żeby użyć swojej mocy biokinezy i sprawić, ze jego zęby byłyby ostre jak brzytwy! Z resztą i tak po chwili ją puścił, jednakże nie było to spowodowane jego dojściem do siebie i przemyśleniem sytuacji, albo pojawieniem się pomysłu pod tytułem: "Może ona mi pomoże, nie powinienem jej gryźć", a raczej faktem, że Inf usłyszał, że do jego kryjówki zbliża się kolejny gość. Odgłos kroków oraz zapach, jaki po chwili doleciał do nozdrzy białowłosego, tylko potwierdzał przypuszczenia chłopaka, że dziewczyna to pikuś w porównaniu z gościem, który właśnie szedł im na spotkanie.
Kiedy tym razem Inf pokazał swoje kły, były one już przemienione, hiena mógł więc oglądać pełne uzębienie lisiego wymordowanego, które zwyczajnie nie mieściło się mu z żuchwie.
- Poszedł precz! - zawarczał.
Spróbował się podnieść, choć na czworaka, ale zarówno pierwsza jak i druga próba zakończyły sie niepowodzeniem. Był więc uziemiony - po prostu pięknie. Nie miał zamiaru jednak dać się pożreć - bo w końcu słowa hieny wskazywały na to, ze takie są jej zamiary. Przywołał pozostałe trzy ogony, jakby w nadziei że ich ilością oraz rozmiarem odstraszy przeciwnika - no jak w naturze.
Na dziewczynę chwilowo przestał zwracać uwagę. Skupił się na dużo większym zagrożeniu. Nią zajmie się potem.
Miał tylko nadzieję że nie pracowali razem. Żeby potem nie było sytuacji, że kiedy on będzie się skupiał na tym hienowatym stworze, ona od tyłu go ogłuszy albo coś w ten deseń!
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 28.04.15 19:11  •  Ruiny miasta - "Limbo". Empty Re: Ruiny miasta - "Limbo".
Starała się być jak najcichsza, najdelikatniejsza, naj-cokolwiek-innego-co-kojarzyłoby-się-dobrze, ale wiadomo, że nie można mieć wszystkiego. Dopiero, kiedy wyczuła jakąś reakcję od strony białowłosego, zaczęła się uważnie zastanawiać, czy aby na pewno powinna aż tak zanadto się zbliżać, a w dodatku pozwalać sobie na dotykanie jego włosów, które mogły być jakimś czułym punktem dla lisiego. Mogła zacząć od potrząśnięcia go za ramię, czy chociażby pytania, czy wszystko w porządku.
Ale to było debilne.
Wręcz nie mogła znieść przeszywającego jej rękę tępego bólu, tak nagle wkradającego się do jej kończyny. Precież-... uch, czemu się tego nie spodziewała? To było tak jasne i klarowne do przewidzenia, tak banalne, tak beznadziejnie proste, że aż nie trzeba było mieć ani nawet zalążka umiejętności jasnowidzkich, aby cokolwiek takiego wywnioskować. Potrząsnęła więc ręką, próbując wyswobodzić się z uścisku jego szczęk, co oczywiście zaowocowało tylko jeszcze większym cierpieniem. Idiotyzm.
- Puść mn-... - urwała, sycząc przeciągle z bólu pod wpływem nagłego oderwania od niej kłów młodzieńca. "Łatwo poszło", mogłaby rzec, gdyby nie ta chwila obserwacji otoczenia, która narzuciła jej nowe wnioski, jakie to wcale nie wskazywały, jakoby cokolwiek poprawiło się w ich stosunkach w tej jednej, krótkiej chwili. Wciągnęła gwałtownie powietrze na widok kolejnej-... cóż, większość przedstawicieli rasy anielskiej stwierdziłaby, że "kreatury", aczkolwiek dla niej była to osoba taka sama, jak wszystkie, przy czym chyba nieco niezrównoważona. A to już na pewno nie był dobry znak. Skrzywiła się delikatnie, wyglądając na delikatnie zniesmaczoną, starając się zamaskować niepokój wywołany obecną sytuacją. Na słowa bliższego jej obecnie wymordowanego zareagowała pochwyceniem jego ramienia w szczupłe palce swojej dłoni, a następnie obdarowaniem go uspokajającym spojrzeniem. Nawet idiota wie, że nie zrywa się z łóżka z migreną, a on nie potrafi tego zrozumieć z pokiereszowanym cielskiem, syknęła do siebie w myślach, odsuwając się od lisiego chłopaka i stając na równe nogi, mimo wszystko nie przestając zwracać na niego choć odrobiny swojej uwagi, spojrzeniem jednak skupiając się na drugim ze zwierzopodobnych.
Dobrze, Sher. Teraz zabrzmij jak na jak najbardziej niewzruszoną, żeby tylko przy okazji nie pożarł także ciebie.
- Nikt Ci nie tłumaczył, że nie kopie się leżącego? - Syknęła w stronę błękitnowłosego, by zaraz prowizorycznie odciąć ramieniem jego dostęp do albinosa, siląc się na jak najbardziej zagniewaną minę, pełną anielskiego: "nu nu nu, zły wymordowany!". - Daj mu się wylizać, a zamiast szukać zaczepki i "zabawy", mógłbyś mi pomóc.
Na to się zwykle mówi: uuu, sassy.

E... tak, zupełnie bez sensu i w ogóle kupa. ;-;
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 28.04.15 20:03  •  Ruiny miasta - "Limbo". Empty Re: Ruiny miasta - "Limbo".
"A to Ci zrządzenie losu~"

Korciło go by zakosztować w ich obojgu swych kłów. Oj, naprawdę chciał. Gdyby pewien nie znośny fakt. Zmarnowana dusza, która gorzej wyglądała niż zwłoki - Wykazywała się brakiem rozsądku do tego stopnia, że chciała nawet podejmować walki z hieną. Rozczarował się postawą lisa i to w znacznym stopniu. Tak jakby stracił zainteresowanie zdobyczą ze względu na jej brak ochoty walki o przeżycie. Spojrzał się uważnie jemu, myśląc sobie; "Czy On dopiero wstał z grobu, że taki głupi jest?" Niestety w ten sposób skwitował postawę lisa. Nie podobała mu się w żadnym stopniu z jednej, aczkolwiek bardzo ważnej przyczyny. Jednak o tym później. Oczywiście panienka wstała, która siedziała przy tym wymordowanym by odgrodzić jego od pół-martwego wymordowanego. Splunęła hiena w bok, podejmując się paru kroków. Na tyle by podejść do dziewczyny, ale by być poza zasięgiem ogonów. Gdy stanął przemówił do niej; Słodka panienko. - Krótko, ale zaraz potem swoją rękę podniósł, a następnie... Wskazał kciukiem za sobą, mówiąc dalej; Jak myślisz. Ile jest drapieżników jest w tym miejscu, którzy kopią leżących tylko po to by napełnić brzuchy? - W zasadzie nie oczekiwał odpowiedzi. Tymi słowami miał zamiar przekazać panience, że w tym świecie są groźniejsze typki i mniej rozumne, niż on sam w tej chwili. W tej chwili, zamknął lewe oko, a otworzył prawe. Nie widział powodu by wszystko widzieć w odcieniach szarości. Teraz mógł stwierdzić z czystym sercem, że wymordowany leżący na gruncie jest albinosem, a dziewczyna stojąca przed nim jest blondynką. Przekręcił łeb, troszku w bok. Zabierając się do dalszej przemowy; Nie zrozum mnie teraz źle. Nie mam zamiaru już się bawić, a tylko z jednego powodu... - Nie skończył, bowiem musiał zachichotać w hieński sposób, by następnie dokończyć; Bo to się skończy się niefortunnie dla nas obu. Nie ma wielkiej różnicy, kto kogo ubije skoro, odgłosy bójki się rozejdą i przyjdą gorsze typki ode mnie, którym brakuje rozumu. - Skończył, odwracając się i wykonując parę kroków w przód ku drzwi i opierając się o nie. Założył ręce udowadniając, że nie będzie problemem dla nich, ale jeszcze mu coś zostało na języku do powiedzenia; Wnioskuje Lisie, że świeżo się co obudziłeś z grobu, tak więc mała rada... - Westchnął po czym rzucił kolejne słowa; Następnym razem zatrzyj ślady za sobą. - Skwitował koniec, końców. Stał jak gdyby nic pod ścianą przy wyjściu, wychylając się od czasu do czasu w celu obczajenie, czy nic się nie zbliża z zewnątrz. W końcu każdy lepszy, nawet groźniejszy łowca mógł się udać za ich tropem, a następnie przygotować się do rzezi. Skończywszy na krwawej uczcie. Najrozsądniejsze byłoby spierdalać stąd i udać się w jakieś bardziej, a bezpieczne rejony. Bo to na pewno do bezpiecznych nie należy. Jednak pewnie zdawała sobie sprawę z tego reszta, ale mniejsza. Tak więc ostatnia kwestia została do poruszenia. Głównie w kwestii pomocy. Zatem zwrócił swój wzrok ku panience, drapiąc po łbie i mówiąc już ostatni raz na ten moment; Mógłbym pomóc, ale pod jednym warunkiem... Albo dwoma. Jednak tutaj zależy od Ciebie o Piękna, no i po części od tego Lisa. - Rzekł spokojnie, owijając sobie ogon wokół pasa. W momencie kiedy przestało dochodzić od niego jakiekolwiek dźwięki, zaczął znowu się wychylać w celach obserwacyjnych. Nie widział sensu, zarzynaniu ich. Przynajmniej na ten moment. Za dużo hałasu by to spowodowała, a okoliczne drapieżniki na pewno tu się zjawią. Zatem mija to się z celem. I to bardzo. Mimo tego, że blondynka chce być pomocna, to Hiena zostaje pasywny, a co z Lisem... Czy będzie chętny do przyjęcia oferty, a może jednak nie?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 30.04.15 9:20  •  Ruiny miasta - "Limbo". Empty Re: Ruiny miasta - "Limbo".
Lis zaskowyczał cicho, kiedy dziewczyna złapała go za ramię, żeby powstrzymać się od rzucenia na hienę. I tak by nie skoczył bo nie miał sił, ale mniejsza. Anielica złapała go za przestrzelone ramię, a choć Inf był dość odporny na ból, nawet on miał swoje granice.
Opadł więc na posłanie, dysząc ciężko. Nie miał szans na przeżycie w starciu z taką hieną, skoro zwykłe podrażnienie rany wywoływało taki ból. No to pięknie, tutaj zdechniesz, Infinity. Białowłosy szczerze wątpił, by dziewczyna dała radę go obronić. Że co, niby przemówić do rozumu najwyraźniej głodnemu wymordowanemu, który przybył tutaj za nim po śladach krwi? Bo też po co innego by tu lazł. Raczej nie popodziwiać widoki.
A jednak to wszystko powoli zamieniało się w jakąś farsę. Infinity może i mógł zrozumieć z jakiego powodu dziewczyna chciała mu pomóc, nie mógł jednak pojąć, jak to się stało, że hiena, który nagle zjawił się w drzwiach i zagrodził pozostałej dwójce wyjście, z gadką o "swoim głodzie", nagle zmienił zdanie i zaczął rzucać radami.
- Zatrzeć ślady? - zapytał, warcząc pod nosem.
Leżał na posłaniu, ciężko dysząc. Adrenalina krążyła mu w żyłach, mimo że nie był w stanie wykonać żadnego gestu w kierunku samoobrony. Cała ta sytuacja po prostu mu się nie podobała. Jedną dziewczynę mógł tolerować, tym bardziej że najwyraźniej nie miała złych zamiarów. Ale dysząca nad nimi ogromna hiena, dla wycieńczonego Infa stanowiła zagrożenie.
- Taki mądry jesteś. Masz mnie za durnia? Nie obudziłem się niedawno. Ja się urodziłem wymordowanym. - zamknął na chwilę oczy - Ciekawe jak ty w moim stanie dałbyś sobie radę z zakrywaniem śladów.
Zaczął oddychać głębiej i oszczędzać siły. Hiena najwyraźniej postanowił stanąć na czatach. Inf nadal nie potrafił pojąć co kierowało jego działaniami. Ale w sumie w ogóle go to nie obchodziło. I tak prawdopodobnie nie zostało mu wiele czasu. Obronić sie przed drapieżnikami nie miał jak. Najwidoczniej po prostu za jakiś czas zdechnie.
- Róbcie co chcecie. - wysapał po prostu zrezygnowany.

i ja znikam na dziś i jutro bo ślub ;-; wybaczcie że tak krótko//
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 03.05.15 8:34  •  Ruiny miasta - "Limbo". Empty Re: Ruiny miasta - "Limbo".
- Przepraszam-... - wydukała skruszonym tonem, zabierając dłoń gdzieś z daleka od poszkodowanego. Jasnym było, że trafi w nieodpowiednie miejsce, jeśli wcześniej nie dokona jako takich obserwacji jego ramion, ale przecież nie było czasu na takie rzeczy, kiedy w grę wchodziło bezpieczeństwo całej ich trójki. Przynajmniej jej nie zeżarł.
"Słodka panienko."
Fuj, przemknęło jej przez myśl, gdy tylko dotarło do niej to określenie. Mógł sobie odpuścić takie pokłady cukru. To wcale nie zmieniło jej nastawienia do niego, choć-... z drugiej strony-... mogło. Na gorsze.
- Zapewne wielu. Co nie znaczy, że Ty też musisz do nich należeć. - Syknęła w odpowiedzi, ponownie taksując jego sylwetkę wzrokiem. Kim on był, żeby ją pouczać? Nie urodziła się wczoraj, nie potrzebowała rad życiowych i miała na tyle rozumu, żeby wiedzieć, że nawet leżący obok niej Infinity, gdyby tylko nie był tak poobijany, mógłby bez problemu ją rozszarpać pod wpływem nawet najmniejszego impulsu. Była świadoma tego, jak wielu było posranych wymordowanych na tym świecie. Świadoma ryzyka idącego wraz z tym, co właśnie planowała. No i co z tego? - I daruj sobie tego słodzenia. - Dodała jeszcze markotnym tonem.
Na jego kolejne słowa zareagowała prychnięciem. Więc on też był na tyle inteligentny, żeby wiedzieć, co może im grozić? Doskonale. Przynajmniej nie musiała wysilać się z tekstami typu "przyganiał kocioł", mającymi mu wbić do głowy, że nie tylko oni mogą ściągnąć tu inne personki ich pokroju. Westchnęła z kolei, gdy podjął daremną próbę pouczenia najbardziej osłabionego z ich trójki. Czy on naprawdę nie wiedział, że tylko go tym sprowokuje?
"Zatrzeć ślady?"
O nie.
"Taki mądry jesteś."
Oooo nie. Zacisnęła usta, w głowie jedynie modląc się o to, że jednak naprawdę nie dojdzie do żadnej bójki ani nikt nie będzie musiał rozdzielać młodzieniaszków. Żeby ona nie musiała ich rozdzielać. Dłoń anielicy ponownie wylądowała na skórze albinosa, tym razem w okolicach jego policzka, by uspokoić jego rozedrgane jestestwo. Dziewczyna spróbowała się zdobyć na krzepiący uśmiech, jednakże wyszedł on w nieco nieatrakcyjnej formie, zapewne ze względu na napięcie spowodowane tą sytuacją. Za to kiedy hienowaty wymordowany wypluł kolejną wiązankę zdań, mina całkowicie jej zrzedła. Czy tacy, jak oni naprawdę nie wiedzieli, co to "bezinteresowna pomoc"? Westchnienie opuściło jej usta.
- Przedstaw mi te warunki, a ja zastanowię się, czy się na nie zgodzę. Może być? - Nie miała zamiaru niczego ryzykować. Zresztą, może nawet dałaby sobie radę sama, skoro przecież już w momencie wypowiadania tego zdania, Sheridan rozwiązała chustkę, dotychczas spoczywającą grzecznie na jej ręku, i poczęła owijać nią dłoń lisa, paskudnie pozbawioną palucha. Może i nie dałoby to za wiele, ale zawsze ostrzegało potencjalnego przechodnia o małym "defekcie". Gdyby mogła za pomocą wyłącznie mocy ogarnąć wszystkie te rany, chłopak pewnie już dawno byłby zdrowy. No cóż.
Pozostało jej tylko wygrzebać nożyk z buta.
- Spokojnie. - Mruknęła do szkarłatnookiego, jak gdyby chcąc go zapewnić o tym, jak dobre miała zamiary. W tym samym czasie przesunęła już ostrzem po materiale swojej koszulki. Charakterystyczny dźwięk prucia miał tylko utwierdzić młodzieńców w przekonaniu, że o profesjonalnych opatrunkach nie było tu mowy. No, ale coś za coś. - Patrz, jakie będziesz miał designerskie bandaże. - Rzuciła, śmiejąc się gorzko pod nosem, subtelnymi ruchami owijając pokiereszowany nadgarstek zdziczałego. Mógł się szarpać, warczeć, gryźć, naprawdę cokolwiek. Skoro powiedział, że mają robić, co chcą, to ona chciała go doprowadzić do stanu chociażby minimalnej używalności.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 03.05.15 14:35  •  Ruiny miasta - "Limbo". Empty Re: Ruiny miasta - "Limbo".
"Doprawdy... Cyrk się narobił jakich mało."

Hiena raczej nie wykazywał się w minimalnym stopniu, normalnym zachowaniem. Ba. Z pouczaniem, to chyba był zły pomysł. Naprawdę zły, ale kto by tam się przejmował? Wracając jednak do sedna sprawy, bo warto do tego wrócić. Panienka, z którą miał do czynienia rzekła, że w kwestii drapieżników nie musi do nich należeć. Tutaj się zastanowił przez chwilę. W zasadzie... Nah. Musiał w tej kwestii się wypowiedzieć, oho; Gdyby to nie było skomplikowane, to może... - Podrapał się po głowie, zachichotał w swój, a głupi sposób. Zresztą jakby życie w Desperacji było łatwe, to nawet by nie myślał o polowaniu dla zabawy, czy chęci zjedzenia kogoś. Jednak mało istot rozumnych, rozumie pewne czynniki wyższe. Jak chęć przeżycia w tym brudnym świecie. Choć i tak, Hiena się cieszyła z takiego życia. W końcu nie było nudne, leniwe i w ogóle. Jednakże zaraz potem usłyszał o słodzeniu. W zasadzie nie wiedział o czym mowa. Nie znał jej imienia, więc jakoś musiał się zwracać do niej. Zresztą to była prawda, to co mówił. Ale wiadomo... On jest dziwny i tyle. Zaraz potem padło z ust leżącego na gruncie wymordowańca, słowa przykuwające jego uwagę. Nie obudził się niedawno? A urodził się wymordowanym? Na wieść o tym zaraz by pewnie go wyśmiał, ale... A co jeśli jest to prawda? Wtedy jest całkiem inna historia. Jednakże już nawet chcąc odpowiedź mu na te słowa, to wkroczyła płeć piękna ze swymi słowami. Chciała by ten przedstawił swoje warunki, co naturalnie na to odpowiedział radośnie; Skoro 'koniec ze słodzeniem', to w takim razie podaj swoje imię i przy okazji... - Podrapał się znów po głowie, wychylił się znów by sprawdzić, czy nic nie nadchodzi, a potem wrócił wzrokiem do dziewczyny i dokończył; Czemu tutaj się zjawiłaś? - Czy jest on stuprocentowo pewny? Tak. Zastanawiał się nad opcją, by ta mu zdobyła żarcie, ale... Po kiego, skoro może sam właściwie zdobyć i to nawet przy tym dobrze się bawiąc. Zatem zostało coś bardzo głupiego, a zarówno bystrego. Czyli przedstawienie swej osoby i powiedzenie, czemu się zjawiła w tym miejscu. Tak więc musiał dodać do tego coś jeszcze i małego do rozmowy; Chyba nie najgorsze warunki, prawda? - W zasadzie to było pytanie retoryczne. Nie oczekiwał na to odpowiedzi. Dobrze wiedział, że takie przedstawienie warunków jest lepsze, niż bieganie za zdobyciem jakiegoś żarła dla niego. Geniusz z niego i to prawdziwy! Tak więc, jeśli przystanie na tą ofertę ów panienka, to może usłyszeć następujące słowa; Tak więc co mam właściwie zrobić? - A jeśli, nie zgodzi się na ów warunki... Cóż, ciężko przewidzieć co by mogło teraz się zdarzyć. Naprawdę. Ciekawie jak się teraz potoczy sprawa~
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 1 z 13 1, 2, 3 ... 11, 12, 13  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach