Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 2 z 6 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6  Next

Go down

Pisanie 17.04.17 20:06  •  Siedziby dowódcy. - Page 2 Empty Re: Siedziby dowódcy.
Zaczęła powoli wyłaniać się spośród oceanu nieświadomości. Powoli stawały się dla niej słysalne hałasy dochodzące z otaczającego ją świata. Otworzyła oczy, powoli przypominając sobie, że jest przecież w samym sercu walk i nie ma zbytnio czasu na wylegiwanie się. Po chwili nieco pożałowała swojej decyzji i zmrużyła oczy. Udało się jej dostrzec jedynie całkiem zmartwionego Łowce, która prawdopodobnie zaopiekował się nią i otrzymanymi przez nią ranami. Świetnie, pewnie potem będą jej miesiącami wypominać tą nieudolność w walce. W tym momencie jednak porzuciła zastanawianie się nad tym. Musiała się przecież skupić na trwającej walce. Zamierzała odpocząć jeszcze rzez chwilę, by dojść do siebie przynajmniej na tyle by móc samodzielnie się poruszać. Choć już czuła nadchodzący okropny ból głowy. Nieźle wtopiła.
- Jak wygląda nasza sytuacja? - Zamierzała zapytać kiedy poczuje się już na siłach. Zamierzała też powoli spróbować się podnieść. Nie chciała się specjalnie z tym spieszyć, bo dobrze wiedziała, że brakiem cierpliwości tylko jeszcze pogorszy już i tak nadwyrężone zdrowie. Co jak co, ale chciała się jeszcze przydać. Jakoś odkupić to swoje odpłynięcie jeśli będzie mogła. Bo głupio by było jej potem przyznać, że nie pomogła za wiele. Chociaż z drugiej strony nie nadawała się aż tak do walki. Mimo wszystko była typem umysłowca.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 28.04.17 11:43  •  Siedziby dowódcy. - Page 2 Empty Re: Siedziby dowódcy.
UWAGA. PRZEJMUJĘ TĘ BUDĘ. NIE PONOSZĘ ŻADNEJ ODPOWIEDZIALNOŚCI ZA PONIESIONE OBRAŻENIA, POURYWANE RĘCE, NOGI, GŁOWY CZY MÓZGI NA ŚCIANACH. ZAZNACZAM TEŻ, ŻE MOJE WYBORY NIE PODLEGAJĄ DYSKUSJI, WIĘC JEŚLI JAKIŚ ATAK SIĘ NIE POWIEDZIE ALBO OBERWIECIE, OZNACZA, ŻE PO PROSTU UZNAŁEM, ŻE NIE BYŁO SZANS NA WYJŚCIE Z SYTUACJI. A NIE MAM ZAMIARU KŁÓCIĆ SIĘ O WĄTEK, AMEN.


Z każdą sekundą powietrze w pomieszczeniu robiło się coraz bardziej przejrzyste. Dym skutecznie ulatywał z siedziby za sprawą otwartego okna, poprawiając widoczność. Na ustach dezertera gościł perfidny uśmiech. Był to uśmiech kogoś pewnego swojej wygranej i kogoś, kto jeszcze nie zdawał sobie sprawy ze swojego bliskiego końca. W czerwonych tęczówkach mężczyzny czaił się błysk zemsty, który przybrał na sile z chwilą, gdy Sleipnir wypuszczał z ręki pistolet. Był już w pełnej gotowości, by zamachnąć się nogą i wykopnąć pistolet dalej, by utrudnić łowcy szansę na odzyskanie go z powrotem, jednak mężczyzna był znacznie szybszy, a w chwili, w której ból objął niemalże całe ciało przeciwnika, wszystkie poprzednie emocje zgasły w nim na dobre, ustępując miejsca cierpieniu, zaskoczeniu i czegoś, co chyba można było uznać za strach, gdy w ostatnich sekundach swojego życia zdał sobie sprawę, że umiera. Jego palec w ostatniej chwili naparł na spust, jednak siła grawitacji nie pozwoliła na trafienie Zastępcy.
W międzyczasie w pomieszczeniu rozległa się seria strzałów z kałasznikowa. Pociski nie były jednak skierowane ku czerwonookiemu. Strzelający wymordowany już nawet nie kwapił się o ochronę swojego kompana, gdy z jego ust wydarł się ostatni, przeraźliwy krzyk. Wychyliwszy się z ukrycia, skierował oko lufy na nieprzytomnego Sainta. Postanowił wykorzystać moment, w którym ten nie mógł się ruszać, a wolał być pewien, że intruz na pewno skończy martwy. Dopiero przesunął lufę ku Sleipnirowi i pociągnął za spust (rzut kostką), trafiając Łowcę w bok, choć jego cel był zgoła inny. Dało się jednak usłyszeć, że tym razem seria była znacznie krótsza, co uświadomiło innych, że jego amunicja właśnie się wyczerpała.
Sleipnir niewątpliwie ugiął się za sprawą bólu, jednak pole grawitacyjne wystrzeliło w stronę byka, którego aktualnie ogarniała wściekłość – Marcus nie tylko rujnował jego siedzibę, ale także upokorzył go przed całą resztą, nic dziwnego, że wymordowany starał się jak najszybciej wrócić do siebie i zignorować ból. Zerwał się z miejsca, chcąc okrążyć przeciwnika i ruszyć na niego z szybkością, z jaką wymordowanemu przystało (znowu rzut kostką), dzięki czemu udało mu się umknąć przed wiązką pola. Pewnie chwycił w ręce swój topór, jednak na razie nie miał w planach zbliżania się do przeciwnika – widocznie wiedział, że jak na razie było to dość nierozsądne.
Strzelaj, kurwa!
No kurwa nie mogę! ― warknął wymordowany, teraz już schowany za obalonym stołem. Rozglądał się gorączkowo, jakby szukał w pobliżu porzuconej przez kogoś broni.

Kanoe powoli odzyskiwała równowagę, jednak migrena niewątpliwie potrafiła przytępić zdolność do trzeźwego myślenia i poprawnej oceny sytuacji. Niemniej jednak udało jej się podnieść z ziemi, choć z początku chwiała się nieco. Jednak mając przy sobie Kashuu niewątpliwie mogła liczyć na jego pomoc.


WYTYCZNE:
● Jeśli mogę mieć prośbę, to chcę, żebyście od teraz zaznaczali pod spodem posta, czego używacie. Nie lubię robić tego za userów, a widzę, że Hibiki zapisywała naliczanie postów artefaktu u siebie.
● Krótkie podsumowania działań pod postami mogą ułatwić mi pracę, jeśli już kogoś atakujecie. Lub jeśli wasze NPC to robią.
● Chcę też znać aktualny stan waszego ekwipunku po szastaniu granatami etc, żeby potem nie wyszło, że jest ich nieograniczona ilość.
● Gdybym coś pominął, to dajcie znać. Starałem się przejrzeć całość tematu, jednak momentami akcje były zaznaczane tak pobieżnie, że sami rozumiecie.

Użycie artefaktu przez Sleia: 2/4 (tylko na razie odnotowuję, żeby nie zrobił się miszmasz)


PRZECIWNICY:
― Bandyta #15 – wymordowany, Kałasznikow – koniec amunicji; trafiony w prawy bark
― Bandyta #16 – wymordowana-wąż, dwa sztylety; wygląda na martwą, jednakże stan życiowy nieznany; pod wpływem mocy snu - 4/4
― Bandyta #20 – przywódca, wymordowany-byk, dwuręczny topór z dwoma ostrzami i szpikulcem u dołu trzonka; wraca do siebie po wcześniejszym kopnięciu, chociaż nadal odczuwa dyskomfort w okolicach krocza
Bandyta #22 – łowca-dezerter, strzelba MARTWY


ŁOWCY:
― Sleipnir – ugryziony przez szczura w prawą łydkę (rana opatrzona); ugryziony w prawe ramię, kilka szczypiących nacięć na klatce piersiowej i lewym barku; prawdopodobnie złamane żebro po prawej stronie - bok boli okrutnie; postrzelony w prawą nogę (na wysokości mięśnia strzałkowego); przestrzelony lewy bok – nabój wszedł głęboko;
― Konoe – bełt wbity w prawe ramię, postrzelona w prawe kolano przez snajpera (rana na ramieniu i kolanie prowizorycznie zabezpieczona przez zabrudzeniem); zawroty głowy przerodziły się w jej silny ból
― Kashuu – dużo zadrapań oraz ugryzień; zajmuje się Konoe i nie walczy
Saint – postrzelony w lewe udo (prowizoryczny opatrunek tamujący nadmierne krwawienie); trafiony kilkukrotnie w lewe udo; nadal nieprzytomny No umarł, nie żyje.
                                         
Fucker
Rottweiler     Opętany
Fucker
Rottweiler     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 28.04.17 22:25  •  Siedziby dowódcy. - Page 2 Empty Re: Siedziby dowódcy.
- Cholera jasna. - Mruknęła przykładając dłoń lewej ręki do twarzy. Głowa bolała ją niemiłosiernie, a zawrotu dopiero minęły. Sama dobrze wiedziała, mimo nie przejrzystości myśli, że w takim stanie to prędzej się sama zabije niż coś zdziała. Postanowiła więc usiąść z powrotem i pozwolić organizmowi jakoś przyzwyczaić się do myśli, że ona jednak jeszcze żyje i wcale nie umarła. Wszystko to robiła powoli i niespiesznie, jeszcze jej zwiększenia bólu głowy brakowało. Zresztą reszta ciała też nie była tip top wypoczęta i nie emanująca nawet najdrobniejszym bólem. Była jednak na tyle też trzeźwa by ogarnąć, że Kashuu wpatruje się w nią jak ostatni matoł w milczeniu.
- Czy możesz mi łaskawie wytłumaczyć w końcu na czym stoimy? Tak zanim pojawią się tu jakieś osobniki chętne do nabicia naszych głów na pal? - Mruknęła i cicho westchnęła. Przetarła lewą ręką oczy nie chcąc już poruszać ranną prawą. Czuła się bardzo źle, jednak nie chciała też sprawiać wrażenia, jakoby małe potłuczenia miały ją wyłączyć całkowicie ze świata. Choć w sumie to nie była nigdy typem wojownika, więc takiego też efektu jej zdrowia po tych walkach można się było spodziewać. Była przynajmniej pewna, że od tej pory skupi się jednak raczej na zadaniach wymagających intelektu niż siły fizycznej i sprawności. Bo była chyba jednym z gorszych Łowców w tym zakresie. "Taa.. ograniczę małe wypady militarne.. chyba zrezygnuje z większości,a nie tylko ograniczę.. " - pomyślała wpatrując się nieco otempiałym spojrzeniem w Kashuu czekając na odpowiedź na zadane przez siebie wcześniej pytania.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 28.04.17 23:19  •  Siedziby dowódcy. - Page 2 Empty Re: Siedziby dowódcy.
Zgięcie rzeczywiście miało swoje bolesne uzasadnienie. Kątem oka udało mu się zobaczyć martwego Sainta, z które gęsto ściekała krew. Werdykt był oczywisty.
- Kashuu, natychmiast do środka, strzelaj do wszystkiego.
Na myśli miał oczywiście wszystko co wrogie, ale był pewien, że android nie miał problemów z przyswojeniem takiej informacji. Po szybkim, a raczej na tyle szybkim na jaki pozwalał mu stan, schowaniu się za osłoną odbezpieczył dwa granaty, dymny i pieprzowy. Dymny jednak posłał tuż pod swoje nogi, a pieprzowy w na tyle taktyczne miejsce aby dosięgnął jak największy obszar, a tym bardziej znajdujących się na nim bandytów.
I w tym momencie..zniknął. Kiedy jeszcze dym rozchodził się po pomieszczeniu, użył mocy swojego płaszcza i ściągając z siebie swoje AA-15 z pełnym 32 nabojowym magazynkiem wyszedł z chmury. Pierwszym celem był aktualnie nieuzbrojony Wymordowany, który tak szybko zakończył swój sonet z pocisków. Nie miał zamiaru pchać się do niego jak najbliżej, głównie przez swoje rany, dlatego starał się go załatwić z pierwszego miejsca gdzie nie miał ograniczonej widoczności przez dym. Celował do niego trzymając broń oburącz, opierając ją na lewej dłoni, w której wciąż dzierżył artefakt. Jeżeli wymordowany znalazł się w zasięgu działania, a upierdliwie unikał kul, to po prostu zgniótł go jak poprzedniego bandytę.
- Kashuu, zajmij przywódcę.
Zanim jednak to zrobił, oparł się o jeden z filarów i mając pewność że jest poza zasięgiem broni byka, splunął na ziemię krwią. Zacisnął jednak zęby i na tyle żwawo na ile się dało, Wyjrzał do Silvio, próbując utrzymać dystans i złapać chociaż którąś z jego kończyn w pole aby ją zmiażdżyć. Jeżeli jednak miał otwarte do tego pole widzenia, użył również kul, pakując w niego tyle ile wlezie.

Kashuu:
- W środku jest dw-Już.
Nie dokończyła nawet sentencji dla Konoe tylko odwróciła się na pięcie i pognała z powrotem do sali, wyważając przy tym drzwi swoim stalowym kopnięciem. Liczyła na to, że owy kawał drewna kogoś trafi albo chociaż wybije z równowagi. Nie czekając ani sekundy, ze swoim wbudowanym refleksem i wzrokiem, poczęła strzelać do Silvio ze swojego karabinu wbudowanego w mechaniczną rękę. Starała się przy tym utrzymać dystans, szybko zmieniając położenie i uciekając w przeciwną stronę od chmury dymu, a bardziej w stronę gazu, który nie miał na nią żadnego wpływu.
- Tym się zajmuję, sir.
Robiła co tylko mogła by jej cel został wykonany, śląc przy tym jak najwięcej kul w byka. Jeżeli zauważyłaby drugiego bandytę i wciąż by żył to niezwłocznie obrałaby go za cel, na chwilę ściągając ogień z przywódcy.

W skrócie Slei:
1. Zawołanie Kashuu przez słuchawkę.
2. Użycie dwóch granatów, dymny i gazowy (pieprzowy).
3. Użycie płaszcza cienia sekundę po tym.
4. Obranie za cel (jeśli wciąż był żywy) bandyty z rozładowanym karabinem.
5. Próba zabicia Silvio z dystansu artefaktem i pociskami, cały czas będąc pod wpływem płaszcza.
Kashuu:
1. Wyważenie drzwi.
2. Strzelanie do Silvio i ew. do drugiego bandyty z dystansu, cały czas uciekając w stronę granatu pieprzowego.

Artefakty:
Ostrze głodu (3/4)
Płaszcz cienia (1/3)
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 30.04.17 17:39  •  Siedziby dowódcy. - Page 2 Empty Re: Siedziby dowódcy.
Wybuchający granat dymny utrudnił widoczność wszystkim, znów brudząc powietrze. Nie wszystko jednak poszło zgodnie z planem Sleipnira – przedmioty martwe także potrafiły zdobyć się na złośliwość, a granat gazowy okazał się niewypałem gdy jakiś mechanizm w środku zwyczajnie odmówił posłuszeństwa, nie chcąc się odblokować. Upadł na ziemię z głośnym stuknięciem, jednak nawet teraz złym pomysłem byłoby zbliżanie się do niego.
Gorączkowo poszukujący broni mężczyzna zaczął stopniowo zmieniać swoje miejsce położenia. Poruszał się jedynie wzdłuż przeszkód, szukając środków do obrony. Przygryzając dolną wargę, tłumił w sobie przekleństwa – nie chciał dopuszczać do siebie świadomości, że lada moment zginie, choć wszystko wskazywało na to, że byli w dupie. Może jednak powinien rozważyć spierdolenie przy najbliższej okazji? Nie. Pewnie długo by sobie tego nie wybaczył, biorąc pod uwagę, jak wiele zawdzięczał swojemu przywódcy. Gdy padły pierwsze strzały, gwałtownie opadł na ziemię, osłaniając rękami głowę. Była to jedna z podstawowych zasad przetrwania strzelaniny, chociaż nie zawsze się sprawdzała. Zaraz potem szybko przeczołgał się w stronę leżącej nieopodal broni, nie przejmując się tym, że wcześniej należała do Łowcy. Przyciągnął do siebie automatyczną strzelbę, zaraz wychylając się ostrożnie zza stołu. Nie widział niczego, jednak to nie stało na przeszkodzie, by posłać serię naboi w otwartą przestrzeń (rzut kostką), jednak żadnej z nich nie dosięgnął Łowcy, zanim częściowo odsłonięty wymordowany oberwał w głowę i padł na ziemię martwy.

Przywódca przez ten cały czas starał się nie narażać na odsłonięcie. Przeciwnicy mieli mnóstwo asów w rękawie, więc mimo zamieszania starał się myśleć trzeźwo i robić wszystko, by moc Marcusa nie zdołała go dosięgnąć. Dopóki jeszcze stał na nogach, zamierzał bronić tego miejsca. Słaba widoczność nie działała na jego korzyść, jednak doskonale pamiętał rozkład całego pomieszczenia. Nic dziwnego, że kiedy tylko zastępca wezwał pomoc, w tym samym czasie będąc zajętym rozprawianiem się z jego podwładnym, z dużą siłą wyrzucił topór w stronę drzwi. Ten nie wbił się jednak w ciało Kashuu, jednak zmusił androida do lekkiego cofnięcia, jeśli ten chciał utrzymać równowagę i na pewno pozostawił po sobie wyraźne wgniecenie w mechanicznym ciele. Bez balastu wymordowany mógł poruszać się znacznie szybciej. To, że zerknąwszy w stronę dymu nie zauważył oponenta, nie oznaczało, że go tam nie było. Znajdował się w znacznie gorszej pozycji, jednak jeśli już miał zginąć, to wolał to zrobić, pozostawiając trwały ślad na tym, kto postanowił odebrać mu wszystko.
Rzut kostką znowu.
Gry pole grawitacyjne raz jeszcze skierowało się ku niemu, ledwo śmignął w bok, czując jedynie jak rozszarpuje kawałek koszulki, by zaraz potem huknąć o ścianę, od której odpadło trochę tynku.
Tchórzysz? ― posłał pytanie w stronę kłębiącego się dymu. Gdyby tylko mógł wychwycić jego sylwetkę wszystko stałoby się znacznie prostsze. Paradoksalnie do zadanego pytania, gdy tylko padły strzały, prędko ukrył się za przewalonym stołem, choć jeden z pocisków przeszył boleśnie jego ramię, wyrywając z jego gardła głośnie warknięcie.

Zdawało się, że została ich tylko trójka, jednak w czasie, gdy padały strzały i dookoła rozpętał się chaos, do jednej z leżących na ziemi osób, zaczynały docierać hałasy z zewnątrz. Z początku słyszała je jedynie, jak przez grubą ścianę, dopiero potem zaczęły stawać się coraz to głośniejsze i wyraźniejsze. Zacisnęła powieki, by za chwilę otworzyć je gwałtownie. Tęczówki, na których wyraźnie odcinały się pionowe źrenice były w stanie dostrzec jedynie dym kłębiący się nad jej głową. Czuła na sobie nieprzyjemny ciężar kompana, jednak jeszcze przez chwilę leżała nieruchomo, analizując sytuację. Fakt, że się nie poruszała, sprawiał, że nadal nie rzucała się w oczy. Prędko przypomniała sobie gdzie jest i co tu robi, a otaczające ją dźwięki uświadamiały jej, że to jeszcze nie był koniec.
Słyszała głos przywódcy, który obecnie znajdował się w centrum zainteresowania. Przesunęła wzrokiem po otoczeniu, zatrzymując wzrok na drzwiach, przez które ktoś wszedł, choć nie była w stanie dokładnie stwierdzić, kto to był. Nawet przymrużywszy oczy, widziała jedynie sylwetkę. Android znajdował się może trzy metry od niej, jednak zwrócony przodem do miejsca, w którym przebywał aktualnie byk, nie był w stanie zauważyć powoli gramolącej się spod martwego ciała wymordowanej, która cały czas pozostawała w pozycji leżącej. Hałas działał na jej korzyść, bowiem dzięki niemu każdy jej ostrożny ruch pozostawał kompletnie niesłyszalny. Podejrzewała też, że jej obecność już dawno odeszła w zapomnienie, biorąc pod uwagę, że nadal żyła, choć obolała i wycieńczona.
Rozejrzała się się po pomieszczeniu, przenosząc wzrok na martwego towarzysza, obok którego spoczywało ostrze. Wiązki elektryczności migały raz po raz ostrzegawczo, jakby broń sama w sobie nie chciała, by dotykał jej ktoś niepożądany. Była jednak jedną z ostatnich nadziei dla wymordowanej, a jednak to ostrza były najbliższe jej sercu. Po podłodze walało się mnóstwo śmieci, a w tym kartek papieru – wcześniej nigdy nie pomyślałby, że coś tak banalnego może jej się przydać. Chwyciła za papier i ułożyła go w ręce tak, by jej skóra nie zetknęła się z emitującą elektryczność rękojeścią. Dopiero zbadawszy otoczenie, podniosła się ostrożnie i pochylona nisko, przemieściła się w stronę ściany, analizując, co działo się dookoła. Rozdwojony język wysunął się i poruszył w znany dla gadów sposób. Tym sposobem usiłowała zlokalizować obecność wszystkich żywych jeszcze osób w pomieszczeniu, jednak skupiła się głównie na androidzie, który jeszcze niedawno wszedł do środka, a którego obecności nie była w stanie wyczuć. Cisnęła ostrzem w stronę, z której dobiegał dźwięk jego kroków (rzut kostką) i prędko schowała się, wiedząc, że ten ruch mógł przyciągnąć uwagę. Ostrze jednak upadło na ziemię z hukiem, a jego ładunek powoli się wyczerpywał.
Syknęła cicho w akcie irytacji, chowając się skulona pod jednym z biurek.
TRZY METRY OD OKNA, SZEFIE.
Każdy na ich miejscu już dawno zdążyłby się poddać, jednak Silvio słysząc ostatni ze znajomych głosów, postanowił chwycić się byle brzytwy. Nic dziwnego, że złapał za nogi przewalonego stołu i chociaż ryzykował przy tym wiele, cisnął nim w wyznaczone wcześniej miejsce bez większego zastanowienia, obalając Łowcę na podłogę.


SŁOWEM WYJAŚNIENIA:
● Pozwoliłem sobie nieco odpicować postacie NPC, bo trochę nie podoba mi się, że wyszło z nich bezmózgie mięso armatnie. Nie tak to miało wyglądać.
● Na razie nie mam co opisywać przy Kanoe, skoro siedzi poza pomieszczeniem. Jej stan jest taki sam, a nie będę prowadzić waszego NPC pod względem mowy i jego reakcji.
● Post może być nieco chaotyczny, ale mam dziś lekki zapierdol, bo musiałem jechać na urodziny wcześniej, a dopiero po nich wróciłem dalej do pisania i czuję się wybity z rytmu.

1. Granat dymny wybuchł. Granat gazowy nie wypalił.
2. Sleiowi udało się zabić bandytę 15.
3. Przywódca rzucił toporem we wchodzącego do środka androida, na chwilę go blokując.
4. Przywódca uniknął ataku artefaktu i schował się za stołem, chociaż uprzednio oberwał nabojem w ramię.
5. W międzyczasie węża wymordowana odzyskała przytomność. Skupieni na dwójce Kashuu i Sleipnir nie mogli jej zauważyć. Przejęła w tym czasie LECTRĘ, którą złapała przez kartkę papieru (nie przewodzi prądu).
6. Przy pomocy receptorów ciepła zlokalizowała przywódcę i Sleipnira, jednak cisnęła ostrzem w stronę Kashuu i chybiła.
7. Wymordowana ukryła się pod biurkiem, gdzieś za plecami Łowcy.
8. Przywódca właśnie rzucił sobie stołem w Sleia, posyłając go na podłogę.


PRZECIWNICY:
Bandyta #15 – wymordowany; trafiony w prawy bark; zabrał leżącą na ziemi strzelbę automatyczną, postrzelał sobie I UMARŁ
― Bandyta #16 – wymordowana-wąż, dwa sztylety; obolała na całym ciele, odczuwa potworny ból głowy po uderzeniu o stół; jako wymordowana skrzyżowana z wężem posiada receptory ciepła, dzięki czemu jest w stanie zlokalizować żywe organizmy
― Bandyta #20 – przywódca, wymordowany-byk, dwuręczny topór z dwoma ostrzami i szpikulcem u dołu trzonka; ból w kroczu stał się już tylko niemiłym wspomnieniem; postrzelony w lewe ramię


ŁOWCY:
― Sleipnir – ugryziony przez szczura w prawą łydkę (rana opatrzona); ugryziony w prawe ramię, kilka szczypiących nacięć na klatce piersiowej i lewym barku; prawdopodobnie złamane żebro po prawej stronie - bok boli okrutnie; postrzelony w prawą nogę (na wysokości mięśnia strzałkowego); przestrzelony lewy bok – nabój wszedł głęboko; leży sobie przygnieciony stołem;
― Konoe – bełt wbity w prawe ramię, postrzelona w prawe kolano przez snajpera (rana na ramieniu i kolanie prowizorycznie zabezpieczona przez zabrudzeniem); zawroty głowy przerodziły się w jej silny ból
― Kashuu – dużo zadrapań oraz ugryzień; uderzony toporem, który pozostawił wgniecenie na jego brzuchu;
                                         
Fucker
Rottweiler     Opętany
Fucker
Rottweiler     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 02.05.17 13:52  •  Siedziby dowódcy. - Page 2 Empty Re: Siedziby dowódcy.
Przygniecenie stołem rzeczywiście nie należało do najlepszych obrotów akcji w jakie mógł się teraz wpakować. Na jego szczęście, widząc lecący mebel, udało mu się choć trochę zmniejszyć jego wagę przy użyciu artefaktu. Leżąc przybity do podłogi, skorzystał z wciąż działającego pola i posłał początkowo wyjątkowo lekki stół z powrotem w stronę byka, a uczynił to zwykłym kopnięciem. Będąc wciąż niewidocznym, przeturlał się około metra dalej aby uniknąć wszelakich ataków po zdradzeniu swojej pozycji i podnosząc się na równe nogi, postanowił wykorzystać ostatniego z asów w rękawie.
Jak nie zadziała to się zajebie.
Szklana kulka pękła w jego dłoni i otoczyła go cudaczną barierą. Nie wiedział czy inni mają na nią wgląd, wiedział jednak, że przynajmniej może przejść do większej ofensywy. Rzucił kolejny granat pieprzowy, tym razem tuż za Silvio aby wypłoszyć go z jego aktualnego miejsca, jednocześnie kierując morderczą grawitację w jego stronę.
- Kashuu, włącz termowizję o ile wciąż działa. Ktoś tu jeszcze jest.
Doszedł do takiej konkluzji po głośnych słowach dotyczących jego pozycji. Nie wiedział kim jest kolejny przeciwnik, ale właśnie dlatego włączył ową barierę, nie chciał stracić życia przez tchórzliwy strzał w plecy.
Jeżeli jakoś udało mu się odkryć pozycję wężowej to starał się posłać ją do grobu w stopniu definitywnym, nie chciał kolejnej niespodzianki i powrotów do życia.
Było ciężko. Bok bolał niemiłosiernie, żebro dawało się we znaki, rany na nogach opóźniały jego tempo przemieszczania się, a artefakt powoli się kończył.
Pięciometrowe pole wokół niego było aktualnie ustawione na automatyczne zabójstwo, wykluczył z niego jednak Kashuu, mając na uwadze w myślach swoją podwładną.
Korzystał ze swojej niewidzialności, w końcu nie miał skąd wiedzieć, że wężowa go i tak widzi, i kierował się w stronę Silvio, który pozbył się swojej broni na Kashuu i aktualnie wydawał się być bezbronny, a przynajmniej mniej uzbrojony niż jeszcze kilka chwil temu. Jednak nie szedł do niego prostą drogą, starał się cały czas być za osłoną, jednak słał pociski w byka licząc na szybkie uśmiercenie go trafnym strzałem.

Kashuu:
Przyjęcie topora nie należało do najprzyjemniejszych. Gdyby mowa była tutaj o człowieku to z pewnością nie byłoby już mowy o nikim, ale na nieszczęście przeciwnika, miał przed sobą androida. Wyciągnął z siebie topór i odrzucił go na tył, tak aby byk nie miał możliwości się po niego wrócić.
- Panno Konoe, prosimy o wsparcie.
Miał okazję widzieć i słyszeć gdzie znajduje się byk, głównie przez jego intensywne wjechanie w ścianę.
Kiedy już zbliżał się do przywódcy, usłyszał rozkaz i mechanicznie włączył termowizję. Zajął się wypatrzeniem wężowej i szybkim wyeliminowaniem jej aby nie miała już jak namącić w tym wszechobecnym chaosie.

Podsumowanie:
1. Próba zadziałania na stół artefaktem aby był lżejszy.
2. Wykopanie go z powrotem dzięki zmiennej grawitacji, posłanie kolejnego granatu pieprzowego do byka.
3. Zmiana położenia i użycie pola ochronnego.
4. Przejście do większej ofensywy w kierunku Silvio przy użyciu artefaktu i strzelby.

Kashuu:
1. Wyrzucenie topora jak najdalej.
2. Próba zlokalizowania i pozbycia się wężowej.

Artefakty:
Ostrze (4/4)
Płaszcz (2/3)
Pole ochronne (1/2)
co do Lectry to wyczerpana, leży sobie gdzieś tam.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 02.05.17 18:01  •  Siedziby dowódcy. - Page 2 Empty Re: Siedziby dowódcy.
- Dzięki blaszaku, naprawdę. Jestem bardzo wdzięczna. - Powiedziała zirytowana kiedy android zamiast przy okazji zabierania mechanicznego siedzenia nie postanowił się podzielić wraz z nią resztą informacji. Ponaglanie ją do wsparcia reszty jeszcze bardziej ją zirytowało. Nie dość, że była wściekła przez swój ból głowy i raczej mierną przydatność podczas walk, to jeszcze każą jej, zupełnie nie zorientowanej w sytuacji lecieć na łeb na szyję. Nie żeby nie chciała pomóc, ale miała wrażenie, że zaraz dostanie jakimś zbłąkanym strzałem i zabawa się skończy.
- Zobaczysz, jak tylko wrócimy do bazy to poprawię twoje słabe oprogramowanie. Może będziesz mnie ciut mniej irytować. - Powiedziała głośno do androida i wyjęła swoje pistolety. Ostrożnie i po cicho podkradła się do drzwi przez które przeszedł android nie bez uszczerbku na.. zdrowiu? zamierzała ogarnąć jakoś sytuację, co się dzieje, gdzie są źli i najwyżej wesprzeć z dystansu ogniem swojej broni. Starała się przy tym nie myśleć jak bardzo cholernie boli ją głowa i jak małe ma pojęcie co się właściwie w ogóle dzieje.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.05.17 10:23  •  Siedziby dowódcy. - Page 2 Empty Re: Siedziby dowódcy.
PODSUMOWANIE

Dobra, w zasadzie po przeczytaniu postów, nie mam za bardzo wiele do pisania. Skoro Slei użył bariery, w zasadzie nic mu nie można zrobić. Pozostała dwójka bandytów padła bez życia, więc misję można uznać za zakończoną powodzeniem, ALE przez użycie artefaktów, z których część przeszła już wcześniejsze odnowienie, Sleipnir zaczął odczuwać przejmujące zmęczenie. Przed jego oczami zaczęły pojawiać się mroczki, które zwiastowały zbliżającą się utratę przytomności. Nie był już w stanie opuścić budynku o własnych siłach.
(!) Strzał w łydkę uszkodził nerw strzałkowy, co nawet po wyleczeniu rany ma doprowadzić do powikłań w postaci utykania na prawą nogę. Taki uraz skutkuje ogólnym zaburzeniem ruchu stopy, ale przede wszystkim nie będzie mógł stawać na pięcie. Zasadniczo za bardzo sobie nie pobiega.

Interwencja Kashuu i Kanoe okazała się niepotrzebna, jednak teraz pozostało im już jedynie zgarnięcie swojego pobratymca.


PRZECIWNICY:
― Bandyta #16 – wymordowana-wąż, dwa sztylety; obolała na całym ciele, odczuwa potworny ból głowy po uderzeniu o stół; jako wymordowana skrzyżowana z wężem posiada receptory ciepła, dzięki czemu jest w stanie zlokalizować żywe organizmy;
― Bandyta #20 – przywódca, wymordowany-byk, dwuręczny topór z dwoma ostrzami i szpikulcem u dołu trzonka; ból w kroczu stał się już tylko niemiłym wspomnieniem; postrzelony w lewe ramię


ŁOWCY:
― Sleipnir – ugryziony przez szczura w prawą łydkę (rana opatrzona); ugryziony w prawe ramię, kilka szczypiących nacięć na klatce piersiowej i lewym barku; prawdopodobnie złamane żebro po prawej stronie - bok boli okrutnie; postrzelony w prawą nogę (na wysokości mięśnia strzałkowego); przestrzelony lewy bok – nabój wszedł głęboko; nieprzytomny;
― Konoe – bełt wbity w prawe ramię, postrzelona w prawe kolano przez snajpera (rana na ramieniu i kolanie prowizorycznie zabezpieczona przez zabrudzeniem); zawroty głowy przerodziły się w jej silny ból;
― Kashuu – dużo zadrapań oraz ugryzień; uderzony toporem, który pozostawił wgniecenie na jego brzuchu.

To tyle. Reklamacji wydarzeń nie przyjmuję. *teatralny ukłon*
                                         
Fucker
Rottweiler     Opętany
Fucker
Rottweiler     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 19.06.17 12:49  •  Siedziby dowódcy. - Page 2 Empty Re: Siedziby dowódcy.
- Ehh, przynamniej tyle, że w końcu wygraliśmy. - Powiedziała bardziej do siebie niż kogokolwiek innego i zajęła się pomocą rannemu zastępcy przywódcy. Cóż, mogło wyjść gorzej. Mogła zginąć, a przecież żyje. Więc może nie była aż tak wielki obciążeniem dla pozostałych. Cóż, teraz przynjamniej była pewna jednej rzeczy. Nigdy więcej nie zamierzała się angażować w walce wręcz. To zdecydowanie nie była jej działka. Była osobą od planów i komputerów, nie walki. No, ale przynajmniej pokazała, że walczyć też coś tam potrafi w razie ostatecznej ostateczności. By też nikt potem nie gderał, że sobie tylko na stołku przy mapach siedzi. Cóż niewiele już zostało praktycznie do powiedzenia, czy zrobienia. Nastał już czas aby zakończyć całą akcje i mieć spokój. Sama postanowiła, że od razu weźmie się za ogarnianie wszystkiego na nowym terenie, a potem dopiero trochę odpocznie. Ewentualni weźmie jakieś tabletki przeciwbólowe bo ją ten ból wykończy.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 13.09.19 12:13  •  Siedziby dowódcy. - Page 2 Empty Re: Siedziby dowódcy.
  W chłodnej, naznaczonej rysami stali jego odbicie prezentowało jedynie zamazaną twarz. Próbował doszukać się w niej znajomych cech, ale czas spędzony nad rozmyślaniem utwierdził go w przekonaniu, że to, co widzi, patrząc na swoją zmechanizowaną rękę pozbawioną większości syntetycznej skóry, jest tym, co czuł również w środku. Tożsamość zamazała się wraz z przekroczeniem murów miasta i rozwiała się z pustynnym wiatrem. Pozostała uszkodzona powłoka, pusty umysł i resztki chęci do kontynuowania tej niepewnej egzystencji.
  Opuszki palców zacisnęły się w kącikach zmęczonych oczu. Niewyraźna wizja była również winą wady wzroku, a jeśli wierzyć słowom anielicy, która odnalazła go konającego na Desperacji, okulary skończyły tak fatalnie, że nie było czego zbierać. Do tego czasu wciąż nie udało mu się znaleźć alternatywy, ale i bez narzędzia korekcyjnego potrafił funkcjonować niemal równie dobrze, co z. Może nie licząc zadań wymagających precyzji.
  Stęknął cicho, poprawiając się na drewnianym krześle. Wiecznie obolały, wiecznie w otępieniu. Jeśli pozwoli sobie na taki stan zbyt długo, ugrzęźnie w bagnie i już z niego nie wyjdzie. Musiał wziąć się w garść, skoncentrować się na tym, co przyniesie jutro. Dołączył do organizacji nie w celu zbijania bąków i zapewnieniu sobie dachu nad głową czy żywności, ale właśnie żeby ruszyć z tym, co mu zostało. Chciał odnaleźć dawnego siebie, dowiedzieć się, kto stał za odebraniem mu godności. I to powinno być jego silnikiem napędowym.
  Przeczesał za długie włosy do tyłu, zastanawiając się, czy samodzielna próba ścięcia tej sięgającej do dolnej granicy łopatek fryzury przyniesie zadowalający efekt czy też wykpi go brakiem umiejętności fryzjerskich. Najwyżej poprosi kogoś z łowóców, mimo że wizja trzymania ostrza przez któregoś z nich z nieuzasadnionych przyczyn wzbudzała w nim dyskomfort.
  Chwycił za czerstwy chleb, odgryzając kawałek, po czym przytknął kubek do ust i pociągnął łyk wody.
                                         
Jarvis
Wtajemniczony
Jarvis
Wtajemniczony
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 13.09.19 15:08  •  Siedziby dowódcy. - Page 2 Empty Re: Siedziby dowódcy.
_NPC Vettori

  Czas mijał mu bardzo powoli, chociaż nie na lenistwie. Dni potrafiły ciągnąć się niemiłosiernie, gdy pomimo natłoku obowiązków wszystko zdawało się toczyć wyznaczonym torem. Obserwowanie wszystkiego z oddali nie przynosiło ukojenia, wyłącznie nerwowość i napięcie, jakiego nic nie było w stanie złagodzić. Tumany desperackiego piasku wznosiły się ponad ruchliwym obozem, od samego rana okolica tętniła życiem, egzystowała we własnym, specyficznym rytmie. Nie mógł do tego przywyknąć.
  Jego miejsce nie znajdowało się poza murami, w miejscu tak bardzo oddalonym od innych zalążków cywilizacji, że wyprawa w nie z prawowitej kryjówki mogła nawet kilka dni. Zazwyczaj wszystko mieściło się w dwóch dobach, ale wliczając pakowanie towarów, zebranie odpowiedniej grupy i rozdysponowanie ich do poszczególnych zajęć... dla niego każde przenosiły wiązały się z kolejnymi problemami, które należało rozwiązać.
  Uniósł dłoń do twarzy. Wilgotne od potu policzki pokrył już drobny kurz obecny w tutejszym powietrzu. Nadmiar słońca także mu się nie podobał. Obrócił się na pięcie schodząc po kręconych schodach, które prowadziły na niższy, okryty od wschodu poziom. Niższa kondygnacja była zdecydowanie chłodniejsza, ukryta wiecznie w przyjemnym cieniu gromadziła wewnątrz wielu szukających ukojenia.
  Ale on poza odświeżeniem szukał także samotności. Zanim ktoś zdołał wychwycić jego sylwetkę w oddali, pokonał kolejny korytarz i zszedł jeszcze niżej, w boczny korytarz rudery, który prowadził już wyłącznie do wielkiej komory hydraulicznej. Rury plątały się tu jak węże, miały różne kolory i wymiary. po niektórych ściekała woda, a na innych osiadała para. W powietrzu wyczuwało się wilgoć.
  Maszerował wzdłuż tej specyficznej ściany napawając się spokojem. Pozornym, gdyż z tyłu głowy cały czas pamiętał o celu, jaką musiał odwiedzić, o tej koziej kobiecie, która ciągle wzywała go na spotkania dopytując się o zaginioną jednooką, o magazynie, gdzie zawartość pożywienia ciągle się kurczyła. Nigdy nie miał prawdziwego wytchnienia.
  Z zagraconego pomieszczenia za ciągiem rur zwrócił na siebie jego uwagę cichy głos. Stukanie talerzy, głośne przeżuwanie. Zazwyczaj chowały się tam dzieciaki tej wymordowanej, ale dzisiaj...
  — Zazwyczaj nie korzystamy z tego pomieszczenia. — odezwał się cicho do biomecha. Chociaż minęło już sporo czasu, od kiedy prawie siłą go tu wprowadził, nadal miał wrażenie, że ciemnowłosy jest ich najnowszym nabytkiem.
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 2 z 6 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach