Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Go down

Pisanie 02.03.17 19:13  •  Apartament na najwyższym piętrze Empty Apartament na najwyższym piętrze
O dziwo, Kotori jest w posiadaniu dość ładnego, przestronnego i nowocześnie urządzonego apartamentu z cudownym widokiem. Jednakże biorąc pod uwagę lenistwo i podejście chłopaka, użytkuje właściwie tylko salon. To tutaj znajduje się cały jego sprzęt. To tu na kanapie śpi, o czym świadczy rozwalona pościel. To tutaj jada czego dowodem są puste puszki po coli czy pudełka po jedzeniu. A, warto dodać, że co dwa tygodnie przychodzi do niego sprzątaczka polskiego pochodzenia - Pani Malwina. Inaczej z pewnością utonąłby w tonie śmieci...
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Usiadł ciężko na swoim wygodnym fotelu I podciągnął nogi, siadając po turecku, jednocześnie robiąc z cztery obroty na krześle wciągając makaron z pudła pełnego chińskiego żarcia. Trzy jednorazówki z resztą dobroci odstawił póki co na biurku, gdzie znajdowały się trzy puste butelki po pepsi i chyba z osiem puszek po coli. Spojrzał na dziewczynę spod długiej grzywki i siorbnął, kiedy makaron zniknął pomiędzy jego wargami.
To nie tak, że specjalnie chciał ją naciągnąć. Ale skoro zaoferowała, że kupi mu to, co tylko zechce… no cóż. Takie okazje nie zdarzały się zbyt ciężko. W efekcie był zaopatrzony w czteropak puszek coli wiśniowej, dwa pudła z chińskim żarciem – jeden z makaronem a drugi kurczak curry z ryżem, oraz siatkę ze słodyczami, głównie ciastkami.
- Więc? – zapytał, o dziwo, o wiele bardziej pewnym siebie głosem. Zresztą, nie było co się dziwić. Kiedy tylko przekraczał ściany swojego mieszkania, zmieniał się o sto osiemdziesiąt stopni. Jakby w mgnieniu oka ktoś go podmienił. No cóż, nic na to nie poradzi, że tylko tutaj odzyskuje pewność siebie.
Przytrzymał nogami pudło z żarciem i sięgnął po puszkę coli. Nacisnął na wieczko, po czym pociągnął na co puszka wydała charakterystyczny dla siebie dźwięk.
- O co chodzi? – dodał, a następnie wziął kilka głębszych łyków niezdrowego napoju, oblewając się przy tym ledwo zauważalnym rumieńcem pełnego zadowolenia. Odstawił puchę z trzaskiem i zaszeleścił reklamówką, gdy wyciągnął drugie pudło. Wyciągnął używane chwilę wcześniej pałeczki, oblizał je i wbił w ryż, nabierając go nieco. Kto bogatemu zabroni jeść dwa pudła jednocześnie?
Odepchnął się od ziemi, by odwrócić przodem do jednego cz trzech monitorów, i nacisnął spację, na co wyskoczyło okienko proszące o hasło. Kilka stuknięć i już po chwili na ekranach pojawiły się zrzuty z wielu kamer wmieście.
Nie był stalkerem. No, może jednak trochę był.
Ale lubił obserwować ludzi. Ich codzienne zajęcia, czynności, rytuały. To było o wiele ciekawsze od oglądania telewizji. Zresztą, jego telewizor wciąż był pokryty folią ochronną, bo od czasu zakupu Kotori nie potrafił nawet zmusić się do jednego uruchomienia. No cóż, telewizor podzielił los wielu innych sprzętów w tym mieszkaniu…
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

LINK DO POPRZEDNIEGO TEMATU

Seiji tachała siatki pełne żarcia i czteropak wiśniowej coca-coli bez żadnych problemów – prawie tak, jakby w obu rękach trzymała po dwie siatki wypełnione piórami i tylko siła grawitacji strząsała ten pomysł z umysłów przechodniów. Niektórzy oglądali się za żwawo kroczącą dziewczyną o włosach zajętych ogniem i jej towarzyszem, który w konfrontacji z żywiołową aurą wypadał nadzwyczaj monochromatycznie.
Jak czerwony wykrzyknik tuż obok czarnej kropki.
Nie musiała nawet nic mówić – całą drogę milczała, a jednak dało się wyczuć coś, co sprawiało, że każdy po kolei był pewien myśli o jej gadulstwie. Może to te ruchy osoby, która jest gotowa puścić się w pościg, może oczy, które rejestrowały każdy szczegół, może usta, cudem hamujące uśmiech. Czymkolwiek to jednak było – przytłaczało i wyparowało dopiero, gdy Kotori wpuścił dziewczynę do budynku, a ona zniknęła innym z oczu.

Do mieszkania weszła miękko, ściągając buty tylko za pomocą stóp. Pod bosymi palcami poczuła zimno podłogi, od razu rozpoznała również zapach kilkudniowych resztek. Chińszczyzna. Pizza. Podgrzewany makaron.
Gwizdnęła.
Same rarytasy – skomentowała niepotrzebnie, kładąc siatki na biurku chłopaka.
— Więc?
Więęęęc... – przedłużyła, będąc już w drodze do kanapy. — Słyszałam, że masz dużo wolnego czasu... – ciało opadło zaskakująco lekko, jak na jej faktyczną wagę, gniotąc niezasłaną pościel — i chętnie udasz się na otwarcie nowego uniwersytetu naukowego w południowej części M3. Oczywiście, inauguracja odbędzie się tuż przed budynkiem, ale potem wszyscy są zaproszeni do... takiej tam jednej sali.

Trwa analiza sytuacji...

Czy użytkownik: Kotori Yamakawa nadaje się na partnera?
> nie
> tak


Seiji siedziała w bezruchu przez dwie sekundy; faktycznie analizowała. Prędko jednak cmoknęła, a potem spojrzała na Kotoriego – jakby przytomniej.
Jesteś ostatnim – dała duży nacisk — który może mi pomóc. A jeśli jeszcze raz zgarnę kogoś z ulicy, policja Miasta nie da mi spokoju. I jak? Chcesz mnie widzieć za kratkami?
                                         
Reia
Upadły anioł
Reia
Upadły anioł
 
 
 


Powrót do góry Go down

Wpatrywał się w nią, kiedy wciągał kolejną porcję makaronu, od czasu do czasu kiwając głową I wydając z siebie charakterystyczne “mhm” potwierdzając, że rozumie jej słowa. Gdy wreszcie zapadła cisza, odstawił pudełko pomiędzy swoje kolana, by sięgnąć po puszkę z cholernie zdrowym napojem.
- Rozumiem. – odpowiedział jej ze stoickim spokojem, przystawiając puszkę do ust, by się napić.
A potem prawie się popluł i udławił, kiedy wreszcie dotarły do niego, ale tak naprawdę, słowa i ich znaczenie. Zakaszlnął parę razy i uniósł obie dłonie krzyżując je nad swoją głową, tworząc z nich wielkiego ‘x-a’.
- Nie, nie, nie, nie, nie! To jest niemożliwe! Nawąchałaś się jakiegoś kleju?! – jęknął, przyciskając do swojej klatki piersiowej wcześniej odstawione pudło, jednocześnie wpatrując się w czerwonowłosą jakby co najmniej coś ją opętało i przydałby się jej porządny egzorcysta, by wyplewić z jej umysłu takie chore pomysły.
- Przecież to jest niewykonalne! Że ja mam iść z tobą na jakieś otwarcie? Przecież… przecież tam będzie mnóstwo ludzi. L-U-D-Z-I. Osób, których nie znam i nie chcę poznać. Tu, w domu jest mi dobrze. Słuchaj… wole widzieć cię za kratkami i spróbować cię wyciągnąć z więzienia, niż iść tam z tobą. Koniec kropka! Nie przekupisz mnie! – zmarszczył brwi pakując sobie do ust kolejną porcję jedzenia, którą powoli jadł, nie spuszczając zdenerwowanego spojrzenia zza okularów.
- I tego jedzenia ci nie oddam. – dodał powoli, jakby rzeczywiście podejrzewał ją o to. Zresztą, i tak należała mu się zapłata za poprzednią usługę, więc nie było mowy o oddawaniu drogocennego pożywienia.
- Pfff, ty to masz pomysły. – rzucił I powoli zaczął odwracać się na fotelu, aż wreszcie Sei mogła obserwować jedynie jego plecy I gąszcz smolistych włosów. Kotori uznał to za koniec rozmowy, chociaż znając bliżej dziewczynę… mógł być wręcz pewny, że nie podda się tak łatwo.
Wzrok chłopaka uciekł na moment w stronę stojącej nieopodal szafy, gdzie skrywało się jego „przebranie”, którego dzisiaj nie użył. Właściwie tylko w nim czuł się w miarę swobodnie, kiedy przebywał poza granicami swojego bezpiecznego mieszkania. Z drugiej strony nie widział siebie w tym stroju u boki Hei na jakimś otwarciu, gdzie pewnie będą media, dużo ludzi, dużo osobistości…. Wzdłuż kręgosłupa przebiegł mu nieprzyjemny dreszcz, a on sam pokręcił gwałtownie głową. Nie, nie, nie. Nie ma takiej opcji. O zbyt wiele go prosi
- Nie. – dodał twardo, chcąc tym przekonać nie tylko ją, ale i samego siebie. Nie, oznacza nie. Nie ma wyjątków i miękkich dup.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Zaśmiała się otwarcie, jakby tylko żartował, a nie asertywnie pokazywał, jak bardzo nie podoba mu się cały pomysł. Te wszystkie media i w ogóle. W czym rzecz? System operacyjny Seiji nawet nie brał pod uwagę zaprzeczenia, ale gdy to faktycznie padło, zarejestrował je pod tagiem: „żart sytuacyjny”. Bo te „media i w ogóle” były przecież najmniejszym problemem.
Wiesz dobrze, że nie chcę tego jedzenia z powrotem, Yamakawa. Wystarczy, że ze mną pójdziesz. Zresztą, tam będzie mnóstwo żarcia, a ty... – Zrobiła stosowną pauzę, opierając szczupłe dłonie po bokach ciała i przechylając się nieco do przodu, jakby dzięki temu dobitnie zmniejszyła dzielącą ich odległość. — Praktycznie nic nie musiałbyś robić. Posiedzisz w kącie... zjesz to i owo... może postoisz sobie z jakimiś równie nieśmiałymi kolesiami, którzy całą imprezę będą podpierać ściany, gdy ich partnerki świergotliwie zaczną podrywać tych mniej zzieleniałych ze strachu mężczyzn... Daj spokój. Przecież nie każę ci występować na samym środku sali!
Uniosła prowokacyjnie brew, choć powinna już dawno się zorientować, że Kotori był ostatnią osobą, która poszłaby na otwarcie czegoś tak gigantycznego jak uniwersytet. Wiele po tym budynku oczekiwano, więc niewątpliwie zjawią się tam tłumy, ale...
Nie lepiej, że tak będzie? – zaczęła, wyłapując ledwie przelotną „myśl”, która nagle nabrała zaskakującego znaczenia. — Zastanów się. Gdyby spotkanie było kameralne, wszyscy zwracaliby na ciebie uwagę... Ale przy takich tłumach jeden szary okularnik nie zrobi żadnej furory. Wręcz wątpię, że ktoś cię zaczepi. – Znów ten śmiech. Prawie tak, jakby namawiała go do kolejnej gry na konsoli, a nie do wyjścia na sam środek oświetlonej reflektorami sceny. — Znikniesz gdzieś w tłumie... Sama nie wiem, jak na moje możesz nawet zatrzasnąć się w kiblu do czasu, jak nie wyślę ci maila, że wychodzimy. Wystarczy, że wciśniesz się w jakiś gustowny garnitur...
Dźwignęła się nagle z kanapy; mebel wydał z siebie ledwo słyszalne skrzypnięcie ulgi. Bez wątpienia nikt nie posądziłby tej chudej dziewczyny o ponad dziewięćdziesiąt kilogramów wagi, tym bardziej, że pokój Kotoriego przemierzała z gracją kotki.
A zmierzała do lekko uchylonej szafy.
Spójrzmy, co tu wyczarujemy...
Załadować plan Betha na wypadek kolejnej odmowy?
Usta Seiji uśmiechnęły się jeszcze szerzej.
> nie
> tak
                                         
Reia
Upadły anioł
Reia
Upadły anioł
 
 
 


Powrót do góry Go down

Drgnął, przyciskając do swojej chuderlawej klatki piersiowej jeszcze bardziej swoje jedzenie, kiedy dziewczyna o tym wspomniała, jakby rzeczywiście byłaby zdolna do tak haniebnego czynu, jakim było wyrwanie przepysznego żarcia wprost z jego rąk, wyszarpania z jego serca, żołądka. Zmrużył niebezpiecznie oczy, wpatrując się w jej sylwetkę znad okularów, chcąc do końca się upewnić, że Seiji ostatecznie nie odbierze mu tej przyjemności.
Bezwiednie odetchnął, aczkolwiek wciąż pozostawał w pełnej gotowości. Zdążył poznać dziewczynę na tyle, że wiedział, iż bywała nieprzewidywalna. Niczym huragan i trzęsienie ziemi w jednym, z dodatkiem innych kataklizmów z Puszką Pandory na czele. W sumie była jak taka Puszka.
- Może I byłbym skłonny zawierzyć ci na słowo… – zaczął powoli sięgając po puszkę. Ale nie napił się. Zamiast tego zaczął ją leniwie obracać w palcach, wbijając wzrok z aluminiowy przedmiot. - I może nawet mógłbym się zgodzić. W sumie mógłbym ukryć się gdzieś w kącie i zabrać trochę jedzenia. Może mógłbym zjeść nawet jakiegoś dobrego ciasta – za dużo ‘mógłbym’ - Ale… – uniósł wzrok po czym wbił w jej kierunku wyciągnięty palec wskazujący, jakby chciał ją o coś oskarżyć. I w zasadzie tak też było
- Znam cię, moja droga! Ja wiem, ja wiem, że wystawiłabyś moje biedne jestestwo na próbę! Wrzuciłabyś mnie pomiędzy ludzi, na ich pożarcie, jeśli to miałoby kupić ci trochę czasu na wciskanie twojego długiego i wszędobylskiego nochala w najczarniejsze zakamarki świata! Ooooo tak, pozna—EJ! CO TY! – gwałtownie zerwał się z krzesła, które odjechało kawałek dalej, zatrzymując się tylko i wyłącznie dzięki pustej, plastikowej butelce po coca coli, która bezdomnie się walała. Wyminął dziewczynę z prędkością światła i oparł się z hukiem plecami o szafę, zasłaniając tym samym swoim ciałem drzwiczki do niej.
- Ja sobie wypraszam! I nie życzę! To nie wypada młodej pannie szperać w męskiej szafie. Proszę się odsunąć na stosowną odległość. To pogwałcenie moich praw jako obywatela tego miasta. – rzucił pospiesznie, choć nieco zdenerwowany, jakby w szafie ukrywał co najmniej jednego trupa.
- Załóżmy, oczywiście czysto hipotetycznie, że bym z tobą poszedł. Ale hipotetycznie! To… co dostałbym w zamian?
Nie ma nic za darmo, co?
Oczywiście, że nie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Słuchała go. Oczywiście, że tak. Ale główny cel, do jakiego dążyła, znajdował się tuż przed jej nosem – im bliżej szafy była, tym łatwiej było dostrzec wystający spomiędzy uchylonych skrzydeł drzwi materiał w kolorze...
Na trzask nagle się zatrzymała.
Kotori dopadł do mebla w tempie ekspresowym i Seiji była w stanie mu zaklaskać, bo był to prawdopodobnie pierwszy i ostatni raz w jego życiu, jak nie czołgał się po podłodze, tylko po niej przebiegł we w miarę wyprostowanej postawie, jednak teraz to, co pokazało się na jej twarzy było dalekie od rozbawienia.
Zaciśnięte usta, uniesiona jedna z brwi, druga lekko zmarszczona. Ten dziwny grymas, który sięgnął nawet oczu, mówiący ni mniej ni więcej: „co ty, do licha, robisz?”. No i sylwetka. Sztywna, prosta, nieruchoma.
Przetwarzała dane.
„Co dostałbym w zamian?”.
Na to pytanie wreszcie się ruszyła. Uśmiechnęła się, splatając palce za plecami i pochyliła nad nim. Znajdowała się teraz tak blisko, że jeszcze kilka centymetrów, a otarłaby się nosem o jego policzek. Może nawet zarejestrowała tym samym ciepło bijące od jego ciała.
Dwa długie pasma czerwieni wydawały się głównym kolorem w pomieszczeniu. Jeden z tych kosmyków musnął twarz Kotoriego, gdy Seiji przysunęła się bliżej, sięgając ustami jego ucha.
Cisza była aż nazbyt odczuwalna. Bolesna. Każda sekunda wybijana przez serce. Liczby zlewające się w całość. Myśli wybiegające poza ramy. Odczekała, aż się uspokoi. Był zdenerwowany – co było tego powodem? To, że coś planowała? Że nie wolno jej było grzebać w szafie, jeśli nie chciała poczuć zimna kajdan na nadgarstkach (raz jeszcze)? Że mimo zakazów i zaciętości Yamakawy, wciąż brnęła w to samo bajoro?
Wreszcie wzięła wdech.
Widziałam.
Chłód dotknął ucha czarnowłosego, gdy wyszeptywała to słowo. Oddech miała zimny tak samo, jak zimna była pewność siebie, jaka od niej emanowała. Ruchy dziewczyny okazały się wolne, ale tak samo stanowcze. Bo przecież ona nie musiała się spieszyć, nie musiała się niczego obawiać. Swobodnie sięgnęła do jednej z jego dłoni, aktualnie opartej o drzwi szafy.
Każdy uznałby, że ręce Kotoriego są lodowate; nic w tym dziwnego, w końcu od dawna nie żył, jednak tym razem to on mógł doświadczyć niskiej temperatury, gdy palce Heihachiro przykryły jego nadgarstek.
Widziałam wszystkie potwory, które tam chowasz, Kotori.
Opuszkami zastukała w drewno mebla.
Właśnie tam.
                                         
Reia
Upadły anioł
Reia
Upadły anioł
 
 
 


Powrót do góry Go down

W momencie, kiedy zaczęła się do niego zbliżać, on analogicznie odsuwał się od niej. Odwracał głowę, wciskał się plecami w twarde drzwi szafy, wciągał brzuch – wszystko po to, by zwiększyć, choć minimalnie, a nawet będąc iluzją, odległość pomiędzy nimi. Nie miał nic do samej dziewczyny, ale nie znosił jej dotyku. Nie, żeby jakikolwiek tolerował, aczkolwiek Seiji miała w sobie na tyle arogancji, że bez jakichkolwiek hamulców przekraczała jego granice oraz barierę osobistego. A tego Kotori kompletnie nienawidził.
Wstrzymał na chwilę oddech, kiedy atmosfera w pomieszczeniu zdawała się stać na tyle ciężka, że można było na niej wieszać psy. Nie odzywał się jednak, choć bacznie obserwował jej poczynania.
Widziała”
Tsk. No i co z tego? Co z tego, że widziała, skoro z pewnością i tak by nie zrozumiała? Nie, na pewno nie. Była taka sama jak inni. Nie było jakiejkolwiek opcji, by to zrozumiała. By jego zrozumiała. Mogła go karmić słodkimi słówkami, zapewnieniami, ale tylko i wyłącznie do momentu, kiedy czegoś potrzebowała. A potem cały czar pryskał.
W oczach pozbawionych iskry życia, zawitała powaga, której nie był w stanie się wyzbyć.
Cokolwiek Seiji planowała, Kotori nie chciał jej tego dać.
- Wydaje mi się, że już czas na ciebie. – powiedział spokojnym tonem, by wreszcie odepchnąć się od szafy, raptownie tracąc jakiekolwiek zainteresowanie strzeżeniem swoich skarbów przed rudowłosym smokiem. Jakby możliwość, że zajrzy do środka i wyeksponuje coś, co nie powinno ujrzeć światła dziennego, przestało mieć jakikolwiek sens.
Ostatecznie nic nie miało sensu. I tak wszyscy na końcu umrą, staną się jedynie pożywieniem dla robactwa albo prochem, jeżeli będą mieć na tyle szczęścia, że zostaną skremowani.
Usiadł do swoim fotelu, sięgając już po nieco chłodny makaron i wbił w niego swoje pałeczki, nabierając nieco jedzenia i pakując sobie do ust. Wpatrywał się w monitor komputera, przesuwając spojrzeniem po pojawiających się liczbach i algorytmach, które były wyświetlane w idealnych odstępach czasowych.
- Na pewno znajdziesz kogoś, kto z tobą pójdzie. Mam dużo pracy. – dodał nawet nie kwapiąc się, by się do niej odwrócić. Uważał, że rozmowa jest właśnie skończona. Skończona, kiedy on tego chciał.
Chociaż tak to chyba nie działało.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Spoiler:

Wątek zamrożony.
Do czasu, aż Ev zdecyduje co z Kotorim.
                                         
Reia
Upadły anioł
Reia
Upadły anioł
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach